Michał Dworczyk

Bucza, Ukraina, 24.06.2022. Szef KPRM Michał Dworczyk podczas wizyty, 24 bm. w Buczy w miasteczku modułowym dla osób dotkniętych przez skutki rosyjskiej wojny na Ukrainie. Trwa inwazja Rosji na Ukrainę. (aldg) PAP/Danil Pavlov / fot. PAP/Danil Pavlov Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Od zeszłego roku w mediach społecznościowych pokazywane są rzekome zrzuty ekranu z maili pochodzących z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka.
  • Teraz sam szef kancelarii premiera przyznaje wprost, że część z nich jest prawdziwa.
  • Zaznaczył jednak, że większość wiadomości jest zmanipulowana lub zwyczajnie sfałszowana.
  • Poinformował on również, że wycieki mailów oraz ich fabrykacja jest częścią działalności służb z Białorusi i Rosji.
  • Zobacz także: Niemcy: Miał być afrykański festiwal, a była bitwa na kamienie i noże. 30 rannych

Od czerwca zeszłego roku do internetu i mediów społecznościowych wyciekają rzekome zrzuty ekranów wiadomości z prywatnej skrzynki pocztowej szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka oraz innych polityków powiązanych z Prawem i Sprawiedliwością. Do tej pory obóz rządzący nie przedstawił jasnych dowodów, że publikowane materiały są sfabrykowane.

W wywiadzie dla Polsatu News minister Dworczyk postanowił odnieść się do afery mailowej. Jego zdaniem dziennikarze z łatwością ulegają narracji przedstawianej przez służby białoruskie i rosyjskie. Wschodnią agenturę potwierdzają m.in. amerykańskie firmy.

Zdaniem szefa kancelarii premiera Mateusza Morawieckiego celem tego projektu jest destabilizacja sytuacji w Polsce.

My nie chcemy wpisywać się w ten scenariusz, dlatego od początku całej tej operacji, która jest prowadzona, powtarzamy, że nie będziemy komentować tych treści, które są publikowane w internecie w różnych miejscach. Część jest prawdziwa, część jest zmanipulowana, część jest całkowicie fałszywa

– podkreślił szef kancelarii premiera.

Każdy z nas polityków w rządzie, czy w parlamencie skupiony jest na swojej pracy i stara się ją wykonywać jak najlepiej potrafi

– stwierdził Michał Dworczyk.

Dworczyk powiedział, że nie czyta tych e-maili.

Nie chcę tracić czasu na wpisywanie się w tę operację

– dodał polityk Prawa i Sprawiedliwości.

Czytaj więcej: Niemcy: 65-letnia kobieta atakowała szablą przechodniów

Głośna afera mailowa

Od początku czerwca ub. r. w internecie pojawiają się zrzuty ekranu mające pochodzić z prywatnej skrzynki pocztowej Michała Dworczyka, a także innych polityków czy działaczy związanych z obozem władzy. 9 czerwca 2021 r. szef kancelarii premiera oświadczył na Twitterze, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę e-mail i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe.

Od tego czasu w sieci pojawiają się nowe wiadomości z konta e-mail Michała Dworczyka. Wśród nich znalazły się prawdopodobnie poufne informacje dotyczące uzbrojenia polskiej armii, zdradzające szczegóły negocjacji z innymi państwami w zakresie obronności, a także wewnętrzne konwersacje najbliższego otoczenia Mateusza Morawieckiego, w tym te z udziałem jego samego.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

onet.pl

Rosjanie grożą Japonii za nowe sankcje

Premier Japonii Fumio Kishida / Fot. PAP/EPA/Sean Gallup. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Premier Japonii Fumio Kishida poinformował o reaktywacji starych reaktorów jądrowych.
  • Problemy energetyczne zmuszają kraj Kwitnącej Wiśni do odejścia od swojej dotychczasowej polityki.
  • W 2011 r. po katastrofie w Fukushimie, Japonia zdecydowała się podjąć radykalne kroki ws. wygaszania elektrowni atomowych.
  • Teraz Kishida planuje nawet budowę nowych elektrowni z nowoczesna technologią i zabezpieczeniami.
  • Zobacz także: Stop pigułkom śmierci. Poradnik dla prokuratorów w sprawie ścigania aborcji farmakologicznej

Premier Japonii Fumio Kishida poinformował w środę, że jego rząd rozważy budowę reaktorów jądrowych nowej generacji. W tej kwestii poinstruował już podległych mu urzędników, aby do końca roku opracowali plan działania.

Decyzja Kishidy jest znaczącą zmianą dla Japonii, która od jedenastu lat sukcesywnie zmniejszała wykorzystanie energii jądrowej w gospodarce. Rezygnacja z energii jądrowej to efekt katastrofy z marca 2011 roku, kiedy tsunami wywołane przez potężne trzęsienie ziemi spowodowało, że woda uderzyła w elektrownię Fukushima Daiichi, prowadząc do najgorszej katastrofy nuklearnej na świecie od czasów Czarnobyla w 1986.

Od tego czasu japońska opinia publiczna jest sceptycznie nastawiona do energii jądrowej, a rząd tego kraju wprowadził rygorystyczne przepisy dotyczące bezpieczeństwa w elektrowniach w całym kraju. W ostatnich latach Japonia importowała również większe ilości gazu ziemnego i węgla, aby zaspokoić swoje potrzeby energetyczne.

Czytaj więcej: Polska służba zdrowia za słaba dla Ukraińców? “Wspólnie podjęliśmy decyzję o powrocie”

Japonia wraca do energetyki jądrowej

Ale w ostatnich tygodniach premier Kishida ponownie wezwał kraj do zmniejszenia swojej zależności od paliw kopalnych i podczas szczytu Cop 26 w zeszłym roku przedstawił plany osiągnięcia przez Japonię neutralności węglowej w 2050 roku.

Ostatni wzrost cen paliw, częściowo spowodowany niesprowokowaną inwazją Rosji na Ukrainę, skłonił rząd do ogłoszenia dalszych działań na rzecz oszczędności energii. Pod koniec czerwca japońskie Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu wezwało mieszkańców kraju do oszczędzania energii elektrycznej.

Według Agencji ds. Zasobów Naturalnych i Energii na dzień 26 lipca Japonia miała siedem działających reaktorów jądrowych, a trzy inne były wyłączone z powodu konserwacji.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

  • Polska przez unijne sankcje na Rosję, skupiła się na imporcie węgla m.in. z Kolumbii, RPA i Australii.
  • Pojawiają się jednak informacje, że jakość wspomnianego węgla stoi pod dużym znakiem zapytania.
  • Sprzedawcy szacują, że po jego przesianiu tylko kilkanaście procent będzie się nadawało do sprzedaży indywidualnej.
  • Ich zdaniem taki węgiel nie będzie w odpowiedni sposób dogrzewał domów, a klienci będą go więcej zużywać.
  • Obawiają się również reakcji klientów na słabej jakości węgiel, którego nie będzie wystarczająco pomimo posiadania jego większej ilości niż zazwyczaj.
  • Zobacz także: Zabijanie chorych i dzieci powodem do dumy? Prof. Helwich martwi się coraz wyższą umieralnością

W wyniku wojny z Ukrainie wprowadzono sankcje uderzające w rosyjski węgiel, w związku z czym Europa, w tym Polska, sprowadzają surowiec z innych krajów, m.in. Kolumbii, RPA czy Australii. Są jednak spore zastrzeżenia wobec m.in. jakości importowanego węgla.

Sprzedawcy szacują, że z każdej tony po przesianiu zostaje tylko kilkanaście procent produktu, który nadaje się do sprzedaży odbiorcom indywidualnym jako wartościowy opał. Ministerstwo klimatu zapewniało, że będzie to 20-40 proc.

Uśredniając gatunki sprowadzonego do naszego kraju węgla, z jednej tony takiego surowca można uzyskać na opał ok. 15-20 procent

– powiedział “Rzeczpospolitej” Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla..

Sprzedawcy uważają, że rzeczywistość jest jeszcze gorsza. Obawiają się oni ostrej reakcji swoich klientów.

Nie sprzedam klientom tak drogiego węgla, ponieważ klient spali tonę, a ciepła wytworzy jak z 700-800 kg węgla krajowego czy rosyjskiego

– przekazał jeden ze sprzedawców z Podkarpacia.

Wróci do mnie i będzie chciał zwrotu pieniędzy

– dodał.

Czytaj więcej: Intel Polska dopuszcza się dyskryminacji na tle narodowościowym

Państwowe spółki zapewniają o dobrej jakości węgla

PGE Paliwa zapewnia, że importowany przez spółkę węgiel nadaje się dla odbiorców indywidualnych. Sprzedawcy mówią, że najbliższy polskim standardom jest węgiel z Kolumbii, aczkolwiek trudno jest go dostać.

“Rzeczpospolita” wskazuje, że jeśli kaloryczność sprowadzanego węgla będzie faktycznie tak niska, jak mówią sprzedawcy, to surowca może zwyczajnie zabraknąć.

Politycy lata temu zapewniali, że Polska ma zapasy węgla “na 200 lat”. Wydobycie jednak spadało, co wiązało się m.in. wysokimi kosztami w związku z trudnymi warunkami geologicznymi. Polski surowiec jest też mniej energetyczny od np. węgla z Australii czy Rosji.

Od 17 sierpnia można składać wnioski o wypłatę dodatku węglowego. Polacy mogą otrzymać wsparcie w wysokości 3 tys. zł.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

rmf24.pl

Rząd szykuje ogromne rozdawnictwo na Ukrainie

Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk / Fot. PAP/Darek Delmanowicz. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk w rozmowie z “Polskim Radiem” podziękował Polakom za okazane wsparcie przy przyjmowaniu ukraińskich uchodźców.
  • Według niektórych szacunków Polacy wydali indywidualnie 10 mld zł na dary dla Ukraińców.
  • Przyznał, że polscy politycy otrzymują w trakcie odwiedzin Ukrainy podziękowania od władz i mieszkańców.
  • Nie ujawnił on jednak kwoty jaki polski rząd przeznaczył na pomoc socjalną.
  • Zobacz także: Dziwne wpisy na Facebooku. Znamy powód

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę do Polski zaczęły napływać setki tysięcy uchodźców zza wschodniej granicy. Polskie społeczeństwo pokazało niezwykłą solidarność w trudnym dla Ukraińców momencie, otwierając przed nimi drzwi swoich domów, dając im pracę, a także wspomagając walczących na froncie ukraińskich mężczyzn.

W rozmowie z Polskim Radiem szef kancelarii premiera Michał Dworczyk został zapytany o przypuszczalną wartość pomocy Ukrainie.

Polskie społeczeństwo solidarnie wspiera Ukrainę, przyjmując uchodźców w Polsce i wysyłając dary. Czytałem analizy, które mówią, że indywidualne osoby wsparły Ukrainę kwotą ponad 10 mld zł. Politycy polscy wszędzie na Ukrainie otrzymują słowa podziękowania za wsparcie

– powiedział szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.

Jak dodał, rząd przekazał także sporą pulę pieniędzy na pomoc socjalną dla Ukraińców, którzy przyjechali do Polski. Dziennik “Fakt” podkreślił jednak, że zapytano ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji, o jaką dokładnie sumę chodzi, lecz na ten moment nie otrzymano jeszcze odpowiedzi.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

fakt.pl, tysol.pl

Litwa zamierza przepytywać Rosjan

Minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis / Fot. Twitter

  • Jak poinformował szef litewskiej dyplomacji Gabrielius Landsbergis jego rząd zamierza przeprowadzać Rosjanom ankietę na granicy,
  • Rosyjscy obywatele będą przepytywani o ocenę rosyjskiej napaści na Ukrainę, a także kwestię przynależności Krymu.
  • W ten sposób chcą ograniczyć przepływ Rosjan popierających zbrodniczą politykę Kremla.
  • Zobacz także: Coraz bliżej porozumienia nuklearnego. Iran łagodzi swoje żądania

Ministerstwa spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis zabrał głos w sprawie wydawania wiz Rosjanom, którzy chcą dostać się na teren Unii Europejskiej.

Jak tłumaczy litewski polityk, funkcjonariusze Straży Granicznej powinni być uprawieni do pytania ubiegających się o zgodę na wjazd Rosjan o ich stanowisko względem rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Landsbergis proponuje, aby służby pytały podróżnych o ich ocenę rosyjskiej agresji na Ukrainę oraz kwestię przynależności Krymu.

Na podstawie odpowiedzi, jeśli dana osoba przekraczające granicę Estonii, Łotwy, Litwy, Finlandii czy Polski będzie twierdzić, że Krym nie jest okupowany, można będzie przyjąć, że jej wjazd nie jest w interesie bezpieczeństwa narodowego

– powiedział minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis.

Czytaj więcej: Turbiny wiatrowe emitują szkodliwy gaz, a Niemcy są najwięcej zanieczyszczającym powietrze krajem w Europie?

Koniec wiz dla Rosjan

Pod koniec lipca ministerstwo spraw zagranicznych Estonii zaproponowało, aby znieść unijne wizy turystyczne dla obywateli Rosji. Kwestia ta omawiana jest obecnie przez poszczególne państwa Unii Europejskiej.

Pomysł uderzenia w turystów z Rosji przedstawił minister spraw zagranicznych Estonii Urmas Reinsalu. Polityk zdradził w programie telewizyjnym “Ringvaade”, że jego resort pracuje już nad rozwiązaniami prawnymi, aby odpowiednie zapisy mogły zostać przedstawione w Brukseli. Uniemożliwienie Rosjanom swobodnego podróżowania po państwach UE miałoby bowiem znaleźć się w kolejnym pakiecie sankcji wymierzonych przeciw Rosji.

Już zgłosiłem tę kwestię ministrom spraw zagranicznych Finlandii i Łotwy i oczywiście jesteśmy w trakcie konsultacji z rządami naszego regionu, aby znaleźć szerokie poparcie dla tej inicjatywy

– oświadczył szef estońskiej dyplomacji Urmas Reinsalu.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl

W Polsce trwa dyskusja wokół podręcznika „Historia i teraźniejszość”, autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego. W przestrzeni publicznej pojawiają się głosy nawołujące do prewencyjnego ocenzurowania publikacji. Wojciech Kozłowski, radca prawny z międzynarodowej kancelarii korporacyjnej Dentons, zapowiedział złożenie pozwu wobec prof. Roszkowskiego. Instytut Ordo Iuris przygotował petycję w obronie autora podręcznika, mającą na celu wyrażenie sprzeciwu wobec działań cenzorskich.

PODPISZ PETYCJĘ – LINK

Podręcznik ,,Historia i teraźniejszość” koncentruje się na wskazaniu problemów jakie dotykają ludzkość w naszej epoce. Autor pochyla się nad problematyką powstawania i funkcjonowania różnych szkodliwych ideologii, od nazizmu, aż po ideologię gender. Krytykuje także wizję zaprezentowaną w powieści „Nowy Wspaniały Świat” Aldousa Huxleya, według której dzieci produkuje się w laboratoriach, w oderwaniu od matki i ojca, od rodziny. Za te twierdzenia, na prof. Roszkowskiego spadły liczne ataki, fałszywie zarzucające mu deprecjonowanie dzieci poczętych metodą in vitro i ich rodzin.

Zarzuty wobec historyka skierował również Wojciech Kozłowski, radca prawny z międzynarodowej kancelarii korporacyjnej Dentons. W rozmowie z Wirtualną Polską ogłosił, że zamierza pozwać polskiego naukowca w związku z napisanym przez niego podręcznikiem. Jak stwierdził, możliwe jest także pozwanie wydawnictwa Biały Kruk, które wydało publikację.

Wcześniej Wojciech Kozłowski w podobny sposób zaatakował Kaję Godek, jedną z liderek ruchu pro-life. Grupa aktywistów LGBT. przy wsparciu kancelarii Dentons, wytoczyła przeciwko działaczce powództwo, ponieważ ta, wyrażając swoje poglądy na temat homoseksualizmu, miała rzekomo naruszyć dobra osobiste powodów. Choć Kaja Godek wygrała w pierwszej instancji, to Sąd Apelacyjny w Warszawie skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia, tworząc niebezpieczny dla wartości wolności słowa precedens, który oznacza odejście od zasady, w myśl której nie można naruszyć dóbr osobistych konkretnej osoby wyrażając generalne poglądy. Sam Wojciech Kozłowski twierdzi, że chce ten precedens „wykorzystać teraz w sprawie przeciwko panu profesorowi Roszkowskiemu”.

W związku z tym, Instytut Ordo Iuris skierował apel do klientów kancelarii Dentons o stanięcie w obronie wolności nauki, wolności słowa i sprzeciwienie się cenzurze prewencyjnej. Petycję można podpisywać na stronie bronmyprofesora.pl.

Peter Szijjarto

Peter Szijjarto

  • Niedawno kanclerz Niemiec Olaf Scholz sprzeciwił się pomysłom ws. zakazu wiz turystycznych dla Rosjan.
  • Podobne stanowisko wydały również Węgry głosem ministra spraw zagranicznych Petera Szijjrto.
  • Ponadto wyraził on również sprzeciw wobec ewentualnych nowych sankcji energetycznych.
  • Wskazał, że węgierski sektor energetyczny nie poradzi sobie z dalszymi brakami surowców.
  • Zobacz także: Skandaliczne zachowanie dziennikarki TVN! Domagała się wywiadów chwilę przed maturą

Węgry nie planują wprowadzenia sankcji wizowych wobec Rosjan i ograniczenia ich wjazdu nawet w celach turystycznych. W tej sprawie Budapeszt wyraża takie samo stanowisko, jak kanclerz Niemiec Olaf Scholz.

Stanowisko Węgier przedstawił tamtejszy minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto. Na swoim prywatnym profilu na Facebooku polityk opowiedział o wynikach rozmowy telefonicznej ze swoim estońskim kolegą Urmasem Reinsalu.

Minister spraw zagranicznych Węgier zdecydowanie sprzeciwił się nałożeniu na Rosję jakichkolwiek nowych sankcji w sektorze energetycznym. Jego zdaniem Węgry nie mogą zapewnić sobie dostaw ropy i gazu z innych źródeł. Dlatego kraj odmawia nawet negocjacji w tej sprawie. Następnie minister spraw zagranicznych mówił o ograniczeniach wizowych dla Rosjan.

Rozmawialiśmy też o propozycji zawieszenia praktyki wydawania wiz europejskich obywatelom Rosji. Tutaj popieramy stanowisko kanclerza Niemiec i nie planujemy żadnych ograniczeń

– stwierdził minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto.

Czytaj więcej: W Polsce niektórzy wciąż otrzymują drewno na mocy dekretu cara Aleksandra II

Polsko-fińskie plany wobec rosyjskich turystów

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz, Departament Stanu USA i szef departamentu polityki zagranicznej Unii Europejskiej Josep Borrell sprzeciwili się zakazowi wydawania wiz turystycznych Rosjanom. Tymczasem kraje bałtyckie, a także Polska i Finlandia chcą dyskutować o wprowadzeniu takiego ograniczenia na poziomie regionalnym.

Wiceszef resortu dyplomacji Piotr Wawrzyk w połowie sierpnia poinformował, że Polska pracuje nad opracowaniem koncepcji, która pozwoli na niewydawanie wiz obywatelom Rosji. Podobną decyzję w kontekście zakazu wydawania wiz turystycznych dla Rosjan podjęły Finlandia, Estonia, Łotwa i Dania.

Czeska prezydencka z UE zapowiedziała, że będzie forsować tę kwestię. Jednocześnie na razie KE wskazuje, że każde państwo powinno podejmować decyzję ws. ograniczenia wydawania wiz Rosjanom we własnym zakresie.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl

Karta Polaka

Karta Polaka / fot. samorzad.gov.pl

  • Kilka dni temu Sejm przyjął nowelizację uchwały z 2008 r. o statusie polonii zagranicą.
  • Dzięki nowym zapisom, Karta Polaka zostanie rozszerzona na polonię na całym świecie.
  • Obecnie o ten dokument mogli się ubiegać Polacy z byłego Związku Sowieckiego.
  • Dokument jest przyznawany osobom z polskimi korzeniami, lecz nie posiadającymi jeszcze polskiego obywatelstwa.
  • Zobacz także: Niemcy: 65-letnia kobieta atakowała szablą przechodniów

Sejm kilka dni temu niemal jednomyślnie uchwalił nowelizację ustawy z 2008 roku. Dokument potwierdzający przynależność do Narodu Polskiego obecnie jest dostępny tylko dla obywateli państw byłego Związku Sowieckiego.

Otrzymywaliśmy sygnały, że Polonia nie tylko z tych krajów, gdzie obecnie Karta Polaka funkcjonuje, jest nią zainteresowana. Stąd decyzja o otwarciu takiej możliwości dla innych krajów. Czynimy wszystkie wysiłki na rzecz tego, aby polskość także poza granicami była zaznaczona i uhonorowana. Nikogo nie namawiamy do przyjmowania Karty Polaka. Ale jeśli ktoś czuje wewnętrzną więź z Polską, posługuje się językiem polskim, ma przodków posiadających polskie obywatelstwo, to może się o taki dokument ubiegać

– powiedział w rozmowie z “Naszym Dziennikiem” wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk.

Czytaj więcej: Piramidy w Polsce. Są starsze od tych w Egipcie

Dokument poświadczający o polskich korzeniach

Karta jest przeznaczona z zasady dla osób bez polskiego obywatelstwa, a więc będzie atrakcyjna głównie dla emigracji w dalszym pokoleniu. W państwach byłego Związku Sowieckiego z zasady nie uznaje się podwójnej przynależności państwowej, więc mieszkający w nich Polacy nie mogą ubiegać się o przyznanie lub przywrócenie polskiego obywatelstwa jak nasi rodacy z państw zachodnich. Jednak mimo wszystko wielu z nich jest zainteresowanych Kartą, choćby dlatego, że procedura jej przyznania jest łatwiejsza, a potwierdzenie polskości w takiej formie uznają za wystarczające. Są głosy zainteresowania Kartą m.in. z Ameryki Łacińskiej, Afryki, a nawet Europy.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

naszdziennik.pl

Leki

Leki / Fot. pixabay.com

Działające w Polsce organizacje proaborcyjne dopuszczają się naruszania prawa poprzez udostępnianie kobietom środków poronnych. Takie praktyki noszą znamiona przestępstwa z art. 152 Kodeksu karnego czyli pomocy w przeprowadzeniu aborcji z naruszeniem przepisów ustawy. Obowiązkiem organów ścigania jest podjęcie stosownych działań w tego typu sytuacjach. Instytut Ordo Iuris przygotował poradnik dla śledczych wskazujący m.in. podstawy prawne przeciwdziałania aborcji farmakologicznej czy reklamie środków poronnych.

POBIERZ PORADNIK – LINK

SCIGAJMYABORCJE.PL – LINK

– Mamy do czynienia z ogromnym problemem, polegającym na działaniu organizacji proaborcyjnych, w celu normalizacji przestępstwa, jakie stanowi pomocnictwo w aborcji. To wszystko dzieje się, niestety, za cichym przyzwoleniem organów ścigania, które, w większości przypadków, pozostają, po prostu, bierne – podkreśliła adw. Magdalena Majkowska z Zarządu Ordo Iuris.

Instytut podkreśla, że w polskim prawie aborcja jest, co do zasady, działaniem bezprawnym. Jest ona dopuszczalna jedynie, jeżeli ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub zachodzi uzasadnione podejrzenie, że dziecko poczęło się w wyniku czynu zabronionego. Mimo to, organizacje proaborcyjne promują możliwość samodzielnego wykonywania przez kobiety aborcji „na życzenie”. Powołują się w tym celu na wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia, które nie stanowią jednak obowiązującego w naszym kraju źródła prawa i w tym zakresie są z nim sprzeczne. Ponadto, środki wykorzystywane do przeprowadzania aborcji farmakologicznej, zawierające substancje Mifepriston i Misoprostol, nie zostały w Polsce dopuszczone do obrotu w tym celu.

Samodzielne wykonywanie aborcji farmakologicznej przez kobietę (jako osobę nieuprawnioną) jest działaniem nielegalnym. Niezgodna z prawem jest również dystrybucja preparatów posiadających status produktów leczniczych, jednak niedopuszczonych do obrotu na podstawie decyzji właściwego organu państwowego. Mimo to, środki te rozprowadzane są przez szereg podmiotów. Takie działania noszą znamiona przestępstwa z art. 152 Kodeksu karnego. Nielegalne jest także reklamowanie pigułek poronnych, praktykowane również przez organizacje proaborcyjne. Narusza to w szczególności art. 129 Ustawy prawo farmaceutyczne. Przepis ten zabrania m.in. reklamowania produktów leczniczych przez osoby nieuprawnione czy produktów niedopuszczonych do obrotu na terenie Polski. Działalność polegająca na dystrybucji i reklamowaniu środków poronnych narusza zatem szereg obowiązujących przepisów i powinna spotkać się z adekwatną reakcją organów ścigania.

Czytaj również: Zabijanie chorych i dzieci powodem do dumy? Prof. Helwich martwi się coraz wyższą umieralnością

W ostatnim czasie, głośną sprawą związaną z nielegalnym przekazywaniem środków poronnych jest postępowanie jakie toczy się przeciwko Justynie Wydrzyńskiej. Działaczka proaborcyjna przekazała tabletki kobiecie, która zamierzała przeprowadzić aborcję. Instytut Ordo Iuris uczestniczy w tym postępowaniu jako organizacja społeczna.

– Nielegalny obrót środkami poronnymi, wiąże się z bardzo ważnym problemem, który nie spotkał się dotychczas z należytą reakcją organów ścigania. Mowa o reklamie tych środków, jako produktów leczniczych. Z tymi sytuacjami mamy do czynienia głównie w Internecie. Istnieje szereg stron, które te środki promują i robią to w sposób niezgodny z prawem – zaznaczyła r.pr. Katarzyna Gęsiak, dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris.

Zakrapiana impreza na policyjnym kursie

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Twitter

  • Do jednego z lokali gastronomicznych na Woli w Warszawie wszedł podejrzany mężczyzna.
  • Zaczął on grozić spaleniem budynku, lecz został on wyrzucony.
  • Po kilku minutach wrócił, jednakże tym razem przyniósł ze sobą miecz samurajski.
  • Ukradł on z kasy około 10 tys. złotych oraz zniszczył ladę chłodniczą.
  • Policjanci szybko ujęli przestępcę, który już wcześniej był notowany
  • Zobacz także: USA przeprowadziły nalot na Syrię

Policjanci z Woli zostali wezwani do interwencji w jednym z lokali gastronomicznych. Jak opowiedzieli właściciele, do ich lokalu wszedł mężczyzna i zaczął grozić spaleniem restauracji. Udało się go wygonić. Jednak nie na długo. Po kilkunastu minutach wrócił, ale wtedy miał już w jednym ręku miecz samurajski, a na drugiej dłoni założony kastet. 35-latek w furii zniszczył ladę chłodniczą i ukradł pieniądze. Łączne straty wyceniono na ponad 10 tys. złotych.

Policjanci szybko zatrzymali groźnego 35-latka i doprowadzili do komendy. Na miejscu okazało się, że w przeszłości również miał konflikt z prawem.

W trakcie sprawdzeń okazało się, że 35-latek jest poszukiwany nakazem doprowadzenia do zakładu karnego w celu odbycia kary 49 dni pozbawienia wolności za przestępstwo z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Okazało się również, że miał on już wcześniej konflikt z prawem i przebywał pięciokrotnie w areszcie śledczym, był notowany za różne przestępstwa

– poinformowała nadkom. Marta Sulowska z komendy policji na Woli.

Mężczyzna został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzuty dotyczące kierowania gróźb karalnych i rozboju w warunkach recydywy. Sąd, na wniosek prokuratora zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na 3 miesiące.

Za te przestępstwa może grozić kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3”

– zaznaczyła funkcjonariuszka.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

zyciestolicy.com.pl