Krzysztof Bosak / Fot. PAP/Paweł Supernak. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030
Ministerstwo Finansów przygotowało projekt ustawy okołobudżetowej.
Zgodnie z jednym zapisem, premier mógłby jednoosobowo decydować o wykorzystaniu rezerw celowych do obsługi kosztów zadłużenia państwa.
Polityk Ruchu Narodowego, poseł Konfederacji Krzysztof Bosak pozytywnie ocenił zapis w przygotowanym przez Ministerstwo Finansów projekcie ustawy okołobudżetowej. Zgodnie z nim, premier mógłby jednoosobowo decydować o wykorzystaniu rezerw celowych do obsługi kosztów zadłużenia państwa. Portal Radio Zet pisze, iż uzasadnieniem jest to, że “w <<skrajnych przypadkach>> Polska może zostać uznana za niewypłacalną”.
Obsługa zadłużenia Skarbu Państwa kosztuje coraz więcej. Wypłatę odsetek na najbliższe cztery lata ocenia się na 279 mld zł. To odpowiada sumie z poprzednich dziewięciu lat. Rząd przygotowuje przepisy mające na celu uchronić państwo przed uznaniem państwa za niewypłacalne.
“Ta zmiana to akurat jest rozsądne posunięcie”
Krzysztof Bosak napisał na Twitterze, iż choć politykę finansową rządu PiS ocenia negatywnie, ta zmiana jest rozsądnym posunięciem, które przygotowuje Polskę do elastycznego zarządzania rosnącymi kosztami obsługi zadłużenia publicznego.
Negatywnie oceniam politykę finansową rządu PiS, ale ta zmiana to akurat jest rozsądne posunięcie, które – wbrew tytułowi – przygotowuje Polskę do elastycznego zarządzania rosnącymi kosztami obsługi zadłużenia publicznego, a nie do niewypłacalności.
Negatywnie oceniam politykę finansową rządu PiS, ale ta zmiana to akurat jest rozsądne posunięcie, które – wbrew tytułowi – przygotowuje Polskę do elastycznego zarządzania rosnącymi kosztami obsługi zadłużenia publicznego, a nie do niewypłacalnościhttps://t.co/eNFFS5rnW2
Reuters podał, że w rosyjskim Biełgorodzie, niedaleko granicy z Ukrainą, było słychać rano eksplozje. Świadek poinformował o głośnym huku i trzęsących się oknach. Pojawiła się sugestia, że może być to zemsta ze strony Ukraińców za rosyjskie ataki rakietowe wcześniej tego samego dnia.
Rosyjskie ataki rakietowe zostały zgłoszone w wielu miastach na Ukrainie, w tym w Dnieprze (na poniższym nagraniu), Lwowie, Żytomierzu, Chmielnickim i Tarnopolu.
Russian missile attacks have been reported in multiple cities across Ukraine, including in Dnipro (pictured), Lviv, Zhytomyr, Khmelnytsky and Ternopil pic.twitter.com/9bXCN0XZQ5
Tamtejsze regionalne centrum kryzysowe przekazało dziennikarzom, że odgłosy pochodziły z działań związanych z utylizacją amunicji.
Odgłosy wybuchu były słyszalne w mieście Biełgorod, a także w obszarach miejskich Biełgorodu i Jakowlewa. Saperzy Ministerstwa Obrony przeprowadzili działania mające na celu pozbycie się amunicji na strzelnicy.
Jak tłumaczy wolontariuszka, zaangażowała się w akcje pro-life, dlatego, że sama dokonała “aborcji eugenicznej”.
Zaczynałam od tzw. miękkiego pro-life, czyli od pomocy kobietom w ciąży (zagrożonym aborcją), mamom małych dzieci, które były w różnych trudnych sytuacjach. Organizowałam dla nich zbiórki potrzebnych rzeczy, kupowałam wyprawki dla dzieci, pomagałam w znalezieniu lekarza i opłacałam im wizyty lekarskie – powiedziała.
Ujawniła ona szokujące szczegóły aborcyjnej presji, jakiej była poddawana, a z jaką mogło się spotkać wiele innych kobiet w Polsce.
Próbowano mnie brać na litość mówiąc: przed tobą całe życie, po co ci takie dziecko? Będziesz musiała na nie patrzeć. Potem zaczęli mnie straszyć, że ono we mnie obumrze i wtedy ja sama przez to umrę. Gdy widzieli, że dalej się opieram i nie chcę tego zrobić, zaczęli mnie szantażować rzucając argumentami: co ze mnie za wyrodna matka, że chce sprowadzać na świat dziecko, które będzie cierpiało i przeżywało straszne męki? I to był ten jeden argument, który w tym potwornym stresie, w tej mojej rozpaczy związanej z sytuacją, przemówił do mnie. Poczułam się winna, że przeze mnie moje dziecko może cierpieć i nie chciałam, żeby tak było – stwierdziła.
“Nikt mi nie mówił o tym…”
Kobieta była karmiona kłamstwami i przemilczeniami ważnych faktów.
Jednak do końca nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje, nie rozumiałam. Nikt mi nie mówił o tym, że są środki przeciwbólowe, że dziecko można wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej, z góry założono, że to będzie dla mnie dobre, że moje dziecko będzie strasznie cierpieć, a ja już nigdy patrząc na takiego „potworka” nie będę chciała rodzić więcej dzieci – ujawniła.
“Mój syn urodził się żywy”
W swojej wypowiedzi przedstawiła wstrząsające szczegóły zbrodni aborcji.
Mój syn urodził się żywy na łóżku ginekologicznym. W momencie, w którym go wyjęto i położono mi między nogami, okazało się, że jego serce nadal bije, więc lekarze musieli poczekać aż przestanie bić. Wcześniej, gdy jeszcze był w moim łonie, codziennie przez 7 dni podawali mu truciznę, by spowodować jego zgon. Po tym sprawdzali, czy nadal jego serce bije, ale on miał bardzo silne serce i żył jeszcze chwilę po wyjęciu na zewnątrz – powiedziała.
To wydarzenie wywarło olbrzymi wpływ na psychikę kobiety.
Po tym wszystkim wpadłam w amok, dotarło do mnie, że to nie było przerwanie czegoś, do czego można za chwilę wrócić, ale że moje dziecko autentycznie umarło. Chciałam go jeszcze zobaczyć, ale lekarz nie chciał mi go pokazać, więc zadarłam głowę, by móc to zrobić. Tego widoku nie zapomnę do końca życia… Mój syn leżał na prawym boku, miał podkurczone nóżki, zgięte rączki… to nie był zlepek komórek, to był mały człowiek, któremu przestało bić serce. Ponieważ nie mogłam zapanować nad sobą, zawołano anestezjologa, który mnie uśpił – stwierdziła.
“Czułam się oszukana i zmanipulowana przez lekarzy”
Krytycznie oceniła postępowanie lekarzy.
Czułam się oszukana i zmanipulowana przez lekarzy. Nie zapewniono mi opieki psychologicznej, nikt mi nie wyjaśnił, że mogę urodzić chore dziecko, że może ono żyć kilka dni, że mogę z nim być, że mogę go przytulić, że zdarzają się pomyłki, że nic nie jest pewne. Lekarze wykorzystali fakt, że byłam w ciężkim stanie psychicznym i zostawili jak śmiecia, któremu kazano przynieść pudełko po butach i zabrać sobie te resztki samej siebie, a potem do widzenia, następna pacjentka. Czułam ogromną złość i niesprawiedliwość, bo człowiek generalnie ufa lekarzom, przecież po coś ci ludzie studiują medycynę, psychologię, żeby pomagać ludziom, ale nie w taki sposób! – podkreśliła.
Premier Węgier Viktor Orban / Fot. PAP/EPA/Zoltan Mathe. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030
Premier Węgier Viktor Orbán jest krytykiem sankcji nałożonych na Rosję.
Wezwał Komisję Europejską do zmiany kierunku.
Uważa, iż sankcje bardziej niż dla Rosji, są dotkliwe dla reszty europejskich gospodarek.
Viktor Orbán, krytyk nałożonych sankcji energetycznych na Rosję, wykorzystał czwartkowy szczyt Unii Europejskiej w Pradze, aby powtórzyć swoje wezwania do zmiany strategii Komisji Europejskiej. Przemawiając na spotkaniu Wspólnoty Europejskiej w Pradze, węgierski przywódca przypomniał swoim europejskim kolegom, że sankcje nie przyniosły końca wojnie, która rozpoczęła się ponad siedem miesięcy temu. Twierdził, że “Europa powoli krwawi”, podczas gdy “Rosja w międzyczasie dobrze zarabia”.
Przywódcy UE, a także przedstawiciele Armenii i Azerbejdżanu, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan i premier Wielkiej Brytanii Liz Truss, omówili duże prawdopodobieństwo niedoborów gazu i energii elektrycznej w całej Europie w nadchodzących miesiącach.
Krytyka sankcji
Orbán powiedział w filmie na Facebooku po spotkaniu:
Węgry wcześniej walczyły o zwolnienie z embarga na ropę i sankcji, a w ostatnich dniach udało nam się osiągnąć to, że nowe sankcje nie dotyczą energii jądrowej Węgier ani dostaw gazu dla Węgier.
Premier Węgier oznajmił:
Sankcje gwałtownie podniosły ceny energii, a to dotyczy także Węgier. Ceny są prawie nie do przyjęcia, Rosja wcale nie padła na kolana, podczas gdy europejskie gospodarki krwawią. Jest oczywiste, że polityka sankcji musi zostać zmieniona i to jest stawka kolejnych spotkań.
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. PAP/Leszek Szymański. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030
Liczba użytkowników PUE ZUS przekroczyła 10,6 mln użytkowników.
Platforma ta wystartowała w 2012 roku.
Umożliwia załatwienie większości spraw w ZUS bez wychodzenia z domu.
Od 1 stycznia 2023 roku każdy płatnik składek będzie miał ustawowy obowiązek posiadania aktywnego profilu na Platformie Usług Elektronicznych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Rzecznik ZUS Paweł Żebrowski oznajmił:
PUE ZUS umożliwia załatwienie większości spraw w ZUS bez wychodzenia z domu. Po potwierdzeniu swojej tożsamości – przez internet – można uzyskać informacje o swoich ubezpieczeniach, świadczeniach, zwolnieniach lekarskich i składkach oraz wysłać wnioski i dokumenty ubezpieczeniowe.
Na platformie obsługiwane są także inne programy: “Polski Bon Turystyczny”, “500 plus” etc..
Obowiązkowy profil
Profil można założyć w placówce ZUS lub przez internet, używając w tym celu profilu zaufanego. Według Zakładu, taki profil zarówno przyspieszy wymianę wiadomości, jak i pomoże w przekazywaniu dokumentacji rozliczeniowej oraz zgłoszeniowej.
Jak aktywować konto na PUE ZUS? Najpierw trzeba je założyć, by potem potwierdzić swoją tożsamość. Może to zostać dokonane przy pomocy profilu zaufanego, np. w bankowości elektronicznej, kwalifikowanego podpisu elektronicznego, e-podpisu czy ePUAPu.
📈 Liczba użytkowników #PUE#ZUS przekroczyła 10,5 mln❗️
Św. Maksymilian Maria Kolbe / Fot. Wikimedia Commons
10 października 1982 r. na placu św. Piotra w Rzymie św. Jan Paweł II kanonizował o. Maksymiliana Maria Kolbe. Dziś obchodzimy 40. rocznicę tamtego wydarzenia.
O. Kolbe, franciszkanin i misjonarz, założyciel klasztoru w Niepokalanowie, od 28 maja 1941 r. więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady KL Auschwitz, zginął 14 sierpnia 1941 r. po wstrzyknięciu fenolu, po ponad dwóch tygodniach uwięzienia w celi głodowej.
Jednym z powtarzanych zarzutów wobec św. o. Kolbego jest jego rzekomy antysemityzm. Z tym mitem postanowiła zmierzyć się redakcja katolickiej stacji EWTN Polska, przygotowując na ten temat reportaż i artykuł.
10 października 1982 r. na placu św. Piotra w Rzymie św. Jan Paweł II kanonizował o. Maksymiliana Maria Kolbe. Dziś obchodzimy 40. rocznicę tamtego wydarzenia. O. Kolbe, franciszkanin i misjonarz, założyciel klasztoru w Niepokalanowie, od 28 maja 1941 r. więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady KL Auschwitz, zginął 14 sierpnia 1941 r. po wstrzyknięciu fenolu, po ponad dwóch tygodniach uwięzienia w celi głodowej. Dobrowolnie wybrał śmierć w zamian za Franciszka Gajowniczka, jednego z dziesięciu więźniów skazanych na śmierć przez zastępcą komendanta obozu Karla Fritzscha. Gajowniczek, żołnierz Wojska Polskiego i ojciec rodziny, przeżył wojnę i był świadkiem beatyfikacji, a następnie kanonizacji o. Kolbego.
Fakty vs. mity
Jednym z powtarzanych zarzutów wobec św. o. Kolbego jest jego rzekomy antysemityzm. Z tym mitem postanowiła zmierzyć się redakcja katolickiej stacji EWTN Polska, przygotowując na ten temat reportaż i artykuł.
Niepokalanów miejscem schronienia Żydów
Przypomniano, że w czasach niemieckiej okupacji Polski w Niepokalanowie o. Maksymilian, a także bracia wiele razy pomagali Żydom narażając się niemieckim władzom. Działo się to mimo represyjnego prawa – za pomoc Żydom karano śmiercią.
W grudniu 1939 r. do klasztoru w Niepokalanowie z województwa poznańskiego trafiło około 3000 wysiedlonych Polaków i 1500 tysiąca Polaków żydowskiego pochodzenia. Polakom pozwolono szukać lepszego miejsca zamieszkania niemal natychmiast, zaś Żydom dopiero w lutym 1940 r. Także w późniejszym okresie Niepokalanów był miejscem schronienia dla Żydów.
Relacja Sigmunda Gorsona, ocalałego z Auschwitz Żyda:
Kolbe mnie spotkał i rozmawiał ze mną. Był dla mnie jak anioł, i jak matka bierze swe pisklęta pod skrzydła, tak on mnie wziął w ramiona. Ocierał zawsze moje łzy. Od tego momentu wierzę o wiele bardziej w Boga, ponieważ od czasu, kiedy zmarli moi rodzice, pytałem siebie nieustannie: “Gdzie jest Bóg?” I straciłem wiarę. Kolbe mi ją przywrócił! On wiedział, że byłem Żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są Żydami, katolikami lub z jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość […]. Teraz jest łatwo być uprzejmym, dobroczynnym, pokornym, dopóki panuje pokój i jest dostatek. Lecz mogę powiedzieć, że być takim jak ojciec Kolbe, w tym czasie i w tym miejscu, to przekracza wszystko, co słowa mogą wyrazić. […] Nie tylko kochałem bardzo mocno Maksymiliana Kolbego, kiedy byłem w Auschwitz, gdzie on okazał się moim przyjacielem, lecz kocham go także teraz i będę go kochał aż do ostatniej chwili mojego życia.
“Mówiąc o Żydach bardzo bym uważał…”
W liście z Nagasaki do o. Mariana Wójcika [15 lipca 1935 roku], redaktora naczelnego wydawanego w Niepokalanowie dziennika o. Kolbe pisał:
Mówiąc o Żydach bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić, albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo. Na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu niż piętnował Żydów. Oczywiście zdarzają się i wypadki złej woli z ich strony, kiedy to trzeba będzie wystąpić energiczniej, nie zapominając jednak o tym, że naszym pierwszorzędnym celem jest zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, nawet Żydów i masonów i heretyków itp.
„Protokoły Mędrców Syjonu”
Krzysztof Kunert zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt krytyki wymierzonej w św. Maksymiliana.
Często w krytyce o. Maksymiliana sięga się po „Protokoły Mędrców Syjonu”, fałszywy dokument spreparowany przez carską bezpiekę. Maksymilian Kolbe w swoich pismach wspomina ten dokument dwukrotnie. Faktycznie, w 1924 i 1926 roku „Protokoły” zrobiły na nim wrażenie jako uzasadnianie twierdzeń o światowym spisku w celu przejęcia władzy przez Żydów. Ówczesne przekonanie o. Kolbego należy odczytywać w kategoriach intelektualnego błędu, a nie postawy rasowej nienawiści. Choć nie jest to podstawowy argument, warto przypomnieć, że latach dwudziestych XX wieku „Protokoły” powszechnie uznawano za prawdziwe – podkreślił.
W niedzielę 9 października 2022 roku we Wrocławiu miał miejsce Marsz dla życia i rodziny pod hasłem „I ślubuję Ci”. Tematem tegorocznej edycji jest Sakrament Małżeństwa. Marsz dla życia i rodziny „jest manifestacją przywiązania do wartości rodzinnych i poszanowania życia każdej osoby, od poczęcia do naturalnej śmierci”.
Marsz dla życia i rodziny we Wrocławiu
Na Marszu dla życia i rodziny we Wrocławiu obecny był między innymi dr Bawer Aondo-Akaa oraz liczna reprezentacja środowiska narodowego. Daria Słoniowska, przedstawicielka Młodzieży Wszechpolskiej, powiedziała:
Jesteśmy tutaj, ponieważ wspieramy rodzinę, która jest najważniejszą komórką w społeczeństwie, a rozwój rodziny jest bardzo ważny dla młodej osoby.
Brawo Wrocław! W tym roku Marsze dla Życia i Rodziny, koordynowane przez @CentrumZycia, przeszły w ponad 80 miastach w Polsce!
W 2022 roku wspólnie maszerowaliśmy pod hasłem: „I ślubuję Ci”! Gratulacje dla wszystkich lokalnych komitetów organizacyjnych! 👏🏻💪👨👩👧👦 https://t.co/XKCz5XhLDR
Paweł Leszczak, współorganizator wrocławskiego Marszu dla Życia i Rodziny, oznajmił:
Zorganizowaliśmy go wspólnie i zaprosiliśmy Wrocławian, aby razem z nami pokazali, że życie jest piękne, że życie należy chronić od poczęcia do naturalnej śmierci oraz że małżeństwo jest piękne, radosne, niesamowite i nierozerwalne, stąd też „I ślubuję Ci…”.
Z kolei Piotr Żurek, jeden z wielu uczestników Marszu, orzekł:
Moim głównym powodem uczestnictwa w wydarzeniu jest sytuacja w naszym kraju, czyli ofensywa środowisk liberalnych i lewicowych, ofensywa ich narracji. Każdy z nas powinien uczestniczyć w takich wydarzeniach, żeby zademonstrować, że w Polsce jest nas więcej.
Zdjęcia z manifestacji “Stop Ukrainizacji Polski” w Dębicy, na których widać niewielkie zainteresowanie, pobudziły gorącą dyskusję. W obronie akcji stanął działacz Konfederacji Korony Polskiej z Podkarpacia, Jacek Ćwięka.
Proszę zobaczyć tę “zerową” frekwencję – napisał, dołączając do swojego komentarza dwa zdjęcia.
Na pierwszym ze zdjęć widać kilkanaście osób, z których część siedzi na ławkach, albo spaceruje po placu, a więc nie wiadomo, czy ma jakiś związek z akcją Konfederacji. Na drugim z nich widać 4 działaczy Konfederacji w rozmowie z dwoma innymi mężczyznami.
Szef firmy, Mark Zuckerberg ogłosił pierwsze poważne cięcia budżetowe w prawie 20-letniej historii firmy (która została założona jako Facebook w 2004 roku).
Zuckerberg ogłosił również zamrożenie zatrudnienia i spodziewane zwolnienia, które prawdopodobnie pozostawią firmę z mniejszą liczbą pracowników w 2023 roku niż obecnie.
W ciągu ostatniego roku Meta Platforms, utraciła 60% wartości.
Bum na Facebooka już dawno minął. Platforma straciła wielu młodych użytkowników, którzy zamknęli swoje profile. Przyczynami mogą być dziwne zasady cenzury treści oraz większa konkurencja wśród mediów społecznościowych. Przykładowo TikTok odciągnął młodych ludzi od Facebooka i Instagrama.
Po raz pierwszy od 18 lat, Meta Platforms Inc przedstawiła plany zamrożenia zatrudnienia, cięcia kosztów i restrukturyzacji swoich zespołów. Ogłoszenie zostało złożone przez Marka Zuckerberga podczas cotygodniowej sesji Q&A z pracownikami. Dodał, że firma będzie szeroko redukować budżet i zatrudnienie. Zmiana priorytetów giganta mediów społecznościowych oznacza również, że w 2023 roku firma będzie mniejsza.
Meta na mecie?
W ciągu ostatniego roku Meta Platforms, utraciła 60% wartości, cena akcji Meta jest najniższa od 2019 r. Zmiana ochrony prywatności klientów spółki Apple zaowocowała znaczną obniżką dochodów z reklam na Facebooku.
Jako, że zmniejszyła się liczba użytkowników, spadło zainteresowanie reklamodawców, a to przecież na reklamach Facebook zarabia. Rezultatem jest zamykanie biur, choć jedną z przyczyn jest także praca zdalna, z domu. New York Post poinformował, że dochodzi do zwolnień grupowych i tyczyć się to może nawet 15% personelu Meta.
Skutkiem wielkiego zwycięstwa w bitwie pod Kłuszynem, gdzie 6 tysięcy husarzy hetmana Stanisława Żółkiewskiego rozgromiło pięciokrotnie liczniejsze siły rosyjskie, Kreml dostał się w ręce Polaków. Rzeczpospolita Obojga Narodów stała się największym państwem Europy.
Moskiewski gród był okupowany przez polską załogę wojskową pod dowództwem Aleksandra Korwina Gosiewskiego i Mikołaja Strusia do 7 listopada 1612 roku. Mennica w Moskwie rozpoczęła bicie srebrnych kopiejek z wizerunkiem Władysława Zygmuntowicza, syna Zygmunta III Wazy.
Warto odnotować, że spora część Rusinów była z tego przejęcia zadowolona. Zgodzono się, by carem został Władysław, lecz miałby przejść na stronę prawosławia. Jego ojciec, Zygmunt III Waza, nie zgodził się na to. Między państwami miał być zawarty pokój na następujących warunkach: brak strat terytorialnych, a urzędy w Moskwie miały być obsadzane wyłącznie przez Rosjan. Na warunki nie przystał Zygmunt III, chcąc sam zasiąść na moskiewskim tronie.
Dalsze dzieje
Zadowolenie Rosjan ostudziło skandaliczne zachowanie Polaków, jakim było porąbanie figury Jezusa oraz strzelenie do figury Matki Bożej. Wybuchło powstanie przeciwko Polakom i skończyło się ich porażką. Walki polsko-rosyjskie trwały do 1634 roku, kiedy to w Polanowie podpisano pokój, a polski władca zrzekł się pretensji do moskiewskiego tronu.