Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Flickr

Media podają, że maszyna eksplodowała na wysokości około 50 metrów nad ziemią, kiedy znajdowała się nad lasem, w okolicach miejscowości Kaługa.

Do wybuchu doszło o godzinie 5 nad ranem

– poinformował gubernator regionu Władysław Szapsza.

Lokalne władze poinformowały także, że w wyniku eksplozji nikt nie został ranny.

Kaługa leży około 160 kilometrów, na południowy-zachód, od Moskwy i około 260 kilometrów od granicy z Ukrainą.

Czytaj więcej: Wpadka wicepremiera? “Pamiętam te apele, by nie udostępniać tego rodzaju danych”

Rosjanie obawiają się ataku na Moskwę

Gubernator Szapsza nie komentował okoliczności wybuchu drona, nie wiadomo też do kogo należała maszyna. Moskwa utrzymuje jednak, że zdarzały się już sytuacje, że ukraińskie drony wlatywały na terytorium Rosji, czemu zaprzecza Kijów.

Ponieważ Ukraina negocjuje obecnie ze swoimi sojusznikami przekazanie samolotów bojowych i rakiet dalekiego zasięgu w celu zniszczenia magazynów na tyłach armii rosyjskiej, władze w Kijowie wiele razy zapewniały już, że nie będzie atakować celów na terytorium Rosji.

Ukraina potrzebuje pocisków dalekiego zasięgu, które nie pozwolą wrogowi na utrzymanie obrony i doprowadzą do przegranej

– powiedział minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow.

Minister brał w ubiegły piątek udział w spotkaniach z przedstawicielami Komisji Europejskiej, którzy przyjechali do Kijowa.

Polityk wezwał też inne kraje do wsparcia Ukrainy, w procesie tworzenia systemu obrony przeciwrakietowej. Reznikow wymieniał przy tym m.in. potrzebę uzyskania przez Kijów systemów Patriot.

Gdybyśmy mieli możliwość uderzenie na odległość 300 kilometrów, rosyjska armia nie byłaby w stanie utrzymać obrony (…) Ukraina jest gotowa udzielić wszelkich gwarancji, że wasza broń nie zostanie użyta w atakach na terytorium Rosji

– wytłumaczył minister.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl, rferl.org

Chiński balon szpiegowski

Chiński balon obserwacyjny nad USA / Fot. Twitter

  • W poniedziałek Chiny oskarżyły Stany Zjednoczone o masowe użycie siły, kiedy amerykańskie wojsko zestrzeliło w sobotę podejrzany chiński balon szpiegowski.
  • Wiceminister spraw zagranicznych Xie Feng powiedział, że w niedzielę złożył formalną skargę do ambasady USA.
  • Jego zdaniem, zestrzelenie obiektu spowodowało pogorszenie relacji.
  • Zobacz także: Rozłam w partii Gowina. Poszło o sojusz z AgroUnią

W poniedziałek Chiny oskarżyły Stany Zjednoczone o masowe użycie siły, kiedy amerykańskie wojsko zestrzeliło w sobotę podejrzany chiński balon szpiegowski. Stany Zjednoczone zestrzeliły balon u wybrzeży Karoliny po tym, jak przeleciał przez wrażliwe miejsca wojskowe w Ameryce Północnej.

Wiceminister spraw zagranicznych Xie Feng powiedział, że w niedzielę złożył formalną skargę do ambasady USA w związku z atakiem sił wojskowych na chiński cywilny bezzałogowy statek powietrzny.

Czytaj więcej: Pierwszy serial w technologii deep fake. Coraz trudniej będzie odróżnić fikcję od rzeczywistości?

Chiński balon powodem wzrostu napięcia

Obecność balonu na niebie nad Stanami Zjednoczonymi zadało poważny cios i tak już napiętym stosunkom amerykańsko-chińskim, które od lat znajdują się w spirali spadkowej. To skłoniło sekretarza stanu Antony’ego Blinkena do nagłego odwołania podróży do Pekinu, której celem było złagodzenie napięć.

Xie powtórzył naleganie Chin, że balon był chińskim cywilnym bezzałogowym statkiem powietrznym, który wpadł w błąd USA, nazywając to przypadkowym incydentem spowodowanym siłą wyższą.

Chiny zdecydowanie będą chronić uzasadnione prawa i interesy chińskich firm, zdecydowanie będą chronić interesy i godność Chin oraz zastrzegają sobie prawo do dalszych niezbędnych reakcji

– stwierdził chiński wiceminister spraw zagranicznych.

Prezydent USA Joe Biden wydał rozkaz zestrzelenia po tym, jak poinformowano go, że najlepszy czas na operację będzie nad wodą. Urzędnicy wojskowi ustalili, że zestrzelenie balonu nad lądem z wysokości 18 000 metrów stanowiłoby nadmierne zagrożenie dla ludzi na ziemi.

To, co zrobiły Stany Zjednoczone, poważnie wpłynęło i zaszkodziło wysiłkom obu stron i postępom w stabilizacji stosunków chińsko-amerykańskich od czasu spotkania na Bali

– powiedział Xie Feng.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

nypost.com, twitter.com

Okładka albumu „Ukradzione dzieciństwo”

Okładka albumu „Ukradzione dzieciństwo” / Fot. Wydawca

Prawdę o zbrodniach niemieckich i rosyjskich na polskich dzieciach trzeba nie tylko upowszechniać z racji na ich cierpienia, ale również i z tego powodu, że przepełniony nienawiścią i pogardą dla Polski i Polaków niemiecki oraz rosyjski imperializm dalej nadaje ton polityce naszych sąsiadów.

W ciągu ostatniego roku ofiarami tej rosyjskiej nienawiści i pogardy stały się ukraińskie dzieci. Przez rosyjskiego okupanta mordowane, gwałcone, okaleczane, zniewalane, i skazane na nędzę przez rosyjskiego okupanta — który jak tylko będzie miał okazję, równie sadystycznie potraktuje i polskie dzieci.

Zobacz także: Organizacja pro-life: Jesteśmy w połowie drogi. Wiele jest jeszcze do zrobienia

Niemcy i Rosjanie wymordowali 2 miliony polskich dzieci podczas II wojny światowej

By wiedzieć jakie piekło sprawili (i mogą sprawić) polskim dzieciom Niemcy i Rosjanie warto poznać, wydany przez Instytut Pamięci Narodowej, zawierający archiwalne przedstawiające zdjęcia skrzywdzonych przez Niemców i Rosjan polskich dzieci, wstrząsający album „Ukradzione dzieciństwo” przygotowany przez Tomasza Łabuszewskiego we współpracy z Anną Adamus, Ewą Dyngosz, i Edytą Gulą.

IPN informuje, że „album jest poświęcony najbardziej bezbronnym polskim ofiarom II wojny światowej – czyli dzieciom. Spośród około 6 milionów Polaków, którzy zginęli w latach 1939–1945, stanowiły one aż 1/3 wszystkich ofiar. Były takim samym celem akcji represyjnych obydwu reżimów totalitarnych, jak i ich rodzice. Ginęły w czasie wysiedleń, deportacji, pacyfikacji, w obozach koncentracyjnych i w obozach zagłady. Pracowały w nieludzkich warunkach w ZSRS i III Rzeszy. Ich udziałem po zakończeniu działań wojennych był niejednokrotnie los tułaczy”.

Sieroctwo i trauma na całe życie

Zdaniem twórcy albumu, doktora Tomasza Łabuszewskiego „doświadczenia lat wojny i okupacji, tego ukradzionego dzieciństwa, odcisnęły na młodzieży i dzieciach polskich niezatarte piętno. Półtora miliona, czyli około 22 proc. spośród nich, zostało półsierotami lub sierotami. Według niepełnych i z pewnością niedoszacowanych danych 320 tys. wymagało natychmiastowej opieki medycznej, w tym psychiatrycznej i psychologicznej, której w większości nigdy jednak nie otrzymały. Stan ten ówcześni specjaliści określali wprost mianem klęski elementarnej. Co więcej, masowe represje komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, które w pierwszej powojennej dekadzie objęły ponad milion Polaków, z pewnością przyczyniły się do narastania tego problemu. 50 tys. ofiar po stronie niepodległościowej […] oznaczało w praktyce kilkadziesiąt tysięcy sierot więcej, nie mówiąc o obecnych w przestrzeni publicznej strachu i niepewności. W wielu regionach wschodniej Polski widok trupów był dla dzieci taką samą codziennością jak konik na biegunach dla ich rówieśników z Europy Zachodniej”.

Według historyka z IPN poważne „konsekwencje niosły ze sobą doświadczenia obozowe ponad 50-tysięcznej rzeszy dzieci – więźniów obozów koncentracyjnych, aresztów i obozów pracy, definiowane jako KZ-syndrom. Prowadziły one do opóźnienia rozwoju intelektualnego i związanych z tym kłopotów w zdobyciu wykształcenia, chorób psychicznych (depresji, nerwic), braku umiejętności wyrażania emocji, trudności z założeniem rodziny i wychowaniem dzieci, wysokiej umieralności”.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com




Okładka książki „Tajemnice stygmatyków” autorstwa Grzegorza Felsa.

Okładka książki „Tajemnice stygmatyków” autorstwa Grzegorza Felsa. / Fot. Wydawca

Stygmaty

Stygmaty, czyli spontanicznie powstałe rany (w tych samych miejscach ciała, w których okaleczony był Jezus) niechcące się goić, są świeże, mają intensywnie czerwony kolor, nie ropieją, nie gniją, nie ulegają zakażeniom, zabliźniają się równie i samoczynnie nagle, jak powstają.

Pierwszym stygmatykiem był święty Franciszek z Asyżu. Od jego czasów odnotowano nie mniej niż 403 przypadki stygmatów, 333 wśród kobiet i 70 wśród mężczyzn, co ewidentnie leży w sprzeczności z teorią o dyskryminowaniu kobiet w Kościele. Jednym z najbardziej znanych współczesnych stygmatyków był ojciec Pio.

Zobacz także: Organizacja pro-life: Jesteśmy w połowie drogi. Wiele jest jeszcze do zrobienia

Prawdziwi stygmatycy

Prawdziwi stygmatycy mają jasny umysł i są zdrowi psychicznie. Prawdziwym stygmatykom towarzyszą inne prawdziwe dary od Boga. Marta Robin przez 53 lata życia nic nie jadła, nic nie piła, nie spała i tylko raz dziennie przyjmowała eucharystię. Ojciec Pio miał zdolność przebywania w kilku miejscach naraz, rozpoznawania grzeszników, proroctw i uzdrawiania. Jego rany były na wylot i krwawił tak obficie, że powinien umrzeć z upływu krwi (krew świętego miała przyjemny zapach).

Innymi niezwykłymi zjawiskami somatycznymi pochodzącymi od Boga prócz stygmatów jest krwawy pot, przedłużony post, obywanie się bez snu, bilokacja, lewitacja, wydzielanie pięknego aromatu. Dary te często towarzyszą stygmatom.

Fałszywe stygmaty

Prócz prawdziwych pochodzących od Boga stygmatów występują też rany wyglądające jak stygmaty pochodzenia naturalnego i takie, które diabeł nadaje osobom, które służą demonowi do głoszenia herezji i szerzenia nieprawdziwej wiary (jeden z najbardziej znanych stygmatyków heretyków miesza brednie o UFO i reinkarnacji z katolicyzmem). Przykładem takich zjawisk jest postać Myrny Nazzour znanej z głoszenia ekumenizmu i heretyckich klimatów zielonoświątkowych.

Rany podobne do stygmatu mogą wywołać nawet zaburzenia psychiczne. Pod wpływem hipnozy można wywołać u osoby w transie (tylko samą sugestią) pojawienie się oparzeń i krwawych ran.

Tajemnice stygmatyków

O stygmatach i stygmatykach można poczytać w wydanej przez wydawnictwo Fronda pracy „Tajemnice stygmatyków” autorstwa Grzegorza Felsa. Jak informuje wydawca książki „Stigmata” „oznaczało w starożytnym Rzymie piętno wypalane żelazem na skórze niewolnika lub przestępcy. Dopiero od średniowiecza terminem tym zaczęto określać osoby naznaczone krwawiącymi ranami Chrystusa. W dziejach świata doliczono się ponad 350 stygmatyków, z czego ponad 300 to kobiety. Zdecydowana większość osób dotkniętych stygmatami (321) było wyznania katolickiego, zaś 62 z nich zostało przez Kościół beatyfikowanych i kanonizowanych. Wiele osób traktuje stygmatyków jak nieomylnych „chodzących świętych”. Należy jednak pamiętać, że Kościół oficjalnie uznał stygmaty tylko u dwóch świętych: św. Franciszka z Asyżu i św. Katarzyny ze Sieny”.

Praca Grzegorza Felsa „to opowieść zarówno o stygmatykach, którzy już odeszli (m.in. o Wandzie Boniszewskiej, Alicji Lenczewskiej, Świętej Siostrze Faustynie, siostrze Dulcissimie Hoffmann, Wandzie Malczewskiej i Helenie Pelczar), jak i o stygmatykach żyjących współcześnie (ks. James Bruse, ks. Zlatko Sudac)”. Na kartach książki opisani są też stygmatycy naznaczeni nie przez Boga.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Jan Strzeżek i Michał Wypij podczas konferencji w Sejmie.

Jan Strzeżek i Michał Wypij podczas konferencji w Sejmie. / Fot. Twitter

Zobacz także: Agenci wpływu Kremla. Hakerzy ujawniają dane. Na liście polski polityk

Poseł Michał Wypij będzie teraz posłem niezrzeszonym. W kole parlamentarnym Porozumienia Jarosława Gowina zasiadają obecnie posłowie Jarosław Gowin, Stanisław Bukowiec, Iwona Michałek i Magdalena Sroka oraz senator Józef Zając.

W niedzielę w Warszawie Zarząd Krajowy Porozumienia podjął decyzję ws. połączenia z AgroUnią Michała Kołodziejczaka. Prezes Porozumienia Jarosława Gowina Magdalena Sroka poinformowała po obradach, że od Zarządu Krajowego otrzymała „zielone światło” w tej sprawie.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Radio Maryja, Twitter

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Youtube//MediaNarodoweInfo

  • Z przykrością stwierdzamy, że jak dotąd żadna z partii nie potraktowała naszych postulatów poważnie, a rodziny te od lat są dyskryminowane. Absurdem jest np. zakaz pracy dla opiekunów, którzy pobierają tzw. świadczenie pielęgnacyjne. Prawo zabrania im dorobić legalnie do domowego budżetu – stwierdza Magdalena Guziak-Nowak.
  • Rozwój medycyny sprawia, że możemy pomóc coraz większej liczbie osób.
  • Wśród celów organizacji pro-life Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka wymieniło docieranie do kobiet w kryzysie, promocję hospicjów perinatalnych, czy wsparcie finansowe dla osób z niepełnosprawnością.
  • Zobacz także: Trzęsienie ziemi na pograniczu Turcji i Syrii. Rośnie bilans ofiar [+WIDEO]

“Żadna z partii nie potraktowała naszych postulatów poważnie”

W wydanej z okazji 30-lecia ustawy “o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” broszurze “Biblioteczka pro-life” organizacja zmierzyła się z głównymi mitami i wyzwaniami związanymi z ochroną życia ludzkiego w Polsce. Działacze pro-life nie są zadowoleni z postępowania polityków.

Z przykrością stwierdzamy, że jak dotąd żadna z partii nie potraktowała naszych postulatów poważnie, a rodziny te od lat są dyskryminowane. Absurdem jest np. zakaz pracy dla opiekunów, którzy pobierają tzw. świadczenie pielęgnacyjne. Prawo zabrania im dorobić legalnie do domowego budżetu – stwierdza Magdalena Guziak-Nowak.

Pomoc jest możliwa

Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka zwraca uwagę na wysokie standardy opieki okołoporodowej w Polsce.

Kobiety są bezpieczne i mają w szpitalach dobrą opiekę, bo standardy opieki okołoporodowej są wysokie. Średni wskaźnik śmiertelności matek w Unii Europejskiej wynosi 6 zgonów na 100 000 żywych urodzeń, w Polsce jest on trzykrotnie niższy. Eksperci wiążą te rezultaty m.in. z wprowadzeniem ustawy z 1993 r. – podano.

Rozwój medycyny sprawia, że możemy pomóc coraz większej liczbie osób.

Wiele chorób, których terapie jeszcze jakiś czas temu były uznawane za eksperyment medyczny, teraz leczy się w oparciu o konkretne procedury. W Polsce operuje się dzieci wewnątrzmacicznie
w pięciu ośrodkach: w Bytomiu, Łodzi, Gdańsku i dwóch szpitalach w Warszawie. Operacje te są
refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Dzięki rozwojowi terapii wewnątrzmacicznej, część
wad uznawanych dotąd za nieuleczalne, stała się tzw. wadami naprawialnymi. Dzięki temu, że pozwalaliśmy chorym dzieciom się narodzić, lekarze nauczyli się im pomagać – zauważa Stowarzyszenie.

Wśród wad prenatalnych, które można już skutecznie leczyć jest m.in. rozszczep kręgosłupa.

Już w okresie prenatalnym w wytypowanych ośrodkach w Polsce można leczyć m.in. wady
układu moczowego, bezwodzie i małowodzie, wielowodzie, wodogłowie wewnętrzne, nieimmunologiczny obrzęk płodu, wytrzewienie wrodzone, konflikt serologiczny, zespół podkradania w ciąży bliźniaczej czy rozszczep kręgosłupa. Ten ostatni to jedna z najcięższych wad rozwojowych cewy nerwowej – co roku w Europie jest podstawą do dokonania ponad 1000 aborcji, podczas gdy wczesne wykrycie rozszczepu kręgosłupa dzięki rutynowemu badaniu USG może uchronić dziecko przed ciężką niepełnosprawnością – podkreślono.

Co dalej?

Wśród celów organizacji pro-life Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka wymieniło docieranie do kobiet w kryzysie, promocję hospicjów perinatalnych, czy wsparcie finansowe dla osób z niepełnosprawnością.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka

Boris Kollár

Boris Kollár / Fot. Facebook

Zobacz także: Media Narodowe walczą z cenzurą YouTube’a. Ruszyła zbiórka

Siedem miesięcy temu Boris Kollár doczekał się swojego dwunastego dziecka, które urodziła Barbora Richterová.

Wygląda na to, że w drodze może być kolejny, ale z inną kobietą! Kandydatką na matkę numer 11 ma być rzekomo niedawna znajoma Kollara, piosenkarka Laura Vizváryová, którą mimo lotniskowych manewrów udało się Novemu Časowi zdemaskować po przylocie z Dubaju obok polityka – można przeczytać na łamach portalu wanda.pluska.sk.

O sprawie rozpisuje się szereg mediów na Słowacji. Aktualna partnerka polityka miała jednak jakiś czas temu odrzucić plotki o swojej ciąży. Na takie informacje odpowiedziała, że… po prostu przytyła.

Blondynka zamieściła jednak na swoim Instagramie kilka naprawdę ciekawych zdjęć. Ostatnio opublikowała zdjęcie całej swojej sylwetki, a na brzuszku umieściła wielkie serce. Potem pojawiła się w luksusowym sklepie z rzeczami dla dzieci – upiera się słowacki portal.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Interia, wanda.pluska.sk

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Canva

  • Na początku ubiegłego roku Fundacja straciła wszystkie dane zgromadzone na swoim serwerze.
  • Następnie zarówno dyrektor Fundacji LEX NOSTRA, jak i jego matka, doświadczyli nagłych problemów zdrowotnych.
  • Wg opinii lekarza biegłego sądowego, opublikowanej przez Fundację LEX NOSTRA, “zachodzi duże prawdopodobieństwo, że do znacznego ryzyka wystąpienia zatorowości płucnej lub zawału mięśnia sercowego, doszło w wyniku udziału czynników zewnętrznych i osób trzecich”.
  • Zobacz także: Media Narodowe walczą z cenzurą YouTube’a. Ruszyła zbiórka

Dane fundacji wyczyszczone

Na początku ubiegłego roku Fundacja straciła wszystkie dane zgromadzone na swoim serwerze.

W maju 2022 r. biegli informatycy stwierdzili w opinii, że dane na serwerze istnieją ale zostały wykasowane bezpowrotnie „pliki konfiguracyjne tych danych”, co możliwe było wyłącznie poprzez fizyczne zalogowanie się do serwera (wykluczono atak hakerski). Zalogować się do serwera mógł wyłącznie były opisany wcześniej Andrzej M. – poinformowała organizacja.

Nagłe problemy zdrowotne

Następnie zarówno dyrektor Fundacji LEX NOSTRA, jak i jego matka, doświadczyli nagłych problemów zdrowotnych.

Wkrótce po tym zdarzeniu, w marcu 2022 r. zostałem pierwszy raz otruty, w wyniku czego zatrzymała mi się praca obu nerek. Przeżyłem tylko dzięki szybkiej hospitalizacji – poinformował Maciej Lisowski.

We wrześniu ubiegłego roku w TVN24 ukazał się “szkalujący Fundację” materiał.

W „reportażu” tym wystąpiła również z „zaczernioną twarzą” i zmienionym głosem (ponoć w celu zapewnienia anonimowości), Aleksandra Ł., która procesuje się w sądzie pracy o trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy o pracę, w sytuacji, (gdy według prawa należy jej się jednomiesięczny okres). Aleksandra Ł. jest „związana emocjonalnie” ze wspomnianym już dr inż. Andrzejem M., zresztą na którego prośbę, zatrudniłem Aleksandrę Ł. w LEX NOSTRA. Na marginesie dodam, że obecnie w jej sprawie toczy się kilka postępowań z zawiadomienia LEX NOSTRA – podał dyrektor organizacji. – Dzień po emisji „reportażu” Zielińskiego i Warcholińskiego moja Matka – Prezes Zarządu Fundacji LEX NOSTRA – znalazła się w stanie ciężkim w szpitalu, pomimo, że nigdy wcześniej nie miała tego typu dolegliwości. Z całą pewnością jej stan nie wynikał z choroby, lecz z „nagłego zdarzenia” i nie była tym zdarzeniem emisja „reportażu” – dodał. – Również dzień po emisji „reportażu” Zielińskiego i Warcholińskiego poczułem się bardzo źle, w szczególności pod względem kardiologicznym – poinformował. – Po kilkunastu dniach zostałem przewieziony karetką pogotowia do Szpitala, w którym stwierdzono ponad pięćdziesięciokrotne przekroczenie górnych granic norm niektórych parametrów, co powinno było doprowadzić do zatorowości płucnej lub zatrzymania pracy mięśnia sercowego, czyli do mojej śmierci – wskazał.

Czynniki zewnętrzne i osoby trzecie

Wg opinii lekarza biegłego sądowego, opublikowanej przez Fundację LEX NOSTRA, “zachodzi duże prawdopodobieństwo, że do znacznego ryzyka wystąpienia zatorowości płucnej lub zawału mięśnia sercowego, doszło w wyniku udziału czynników zewnętrznych i osób trzecich”.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Fundacja LEX NOSTRA

Ojciec Święty Franciszek.

Ojciec Święty Franciszek. / Fot. Twitter/@Pontifex_pl

  • Papież Franciszek przez cały czas trwania konfliktu powstrzymywał się od wskazywania Azerbejdżanu jako agresora, sprawiając wrażenie, że obie strony są rozgrywane przeciwko sobie.
  • Kontrowersji sprawie dodaje fakt, że kraj ten finansuje watykańskie wykopaliska archeologiczne w Rzymie.
  • Podróżnik Sylvain Tesson ujawnił, że gdy towarzyszył francuskiemu prezydentowi Emmanuelowi Macronowi podczas jego ostatniej wizyty w Watykanie w ubiegłym roku, prośby o potępienie agresora spotkały z nerwową reakcją watykańskiej dyplomacji.
  • Zobacz także: Media Narodowe walczą z cenzurą YouTube’a. Ruszyła zbiórka

Wstrzemięźliwa postawa Watykanu

Jak zauważa czasopismo, podczas inwazji na Górski Karabach przez siły z Baku, która rozpoczęła się 27 września 2020 roku, papież Franciszek ograniczył się do życzenia powrotu do pokoju, w neutralnych słowach, charakterystycznych dla języka papieskiego w czasie wojny: “Modlę się o pokój na Kaukazie i wzywam strony konfliktu do konkretnych gestów dobrej woli i braterstwa, które mogą doprowadzić do rozwiązania problemów (…) na drodze dialogu i negocjacji.” Przez cały czas trwania konfliktu powstrzymywał się od wskazywania Azerbejdżanu jako agresora, sprawiając wrażenie, że obie strony są rozgrywane przeciwko sobie.

Kontrowersji sprawie dodaje fakt, że kraj ten finansuje watykańskie wykopaliska archeologiczne w Rzymie.

Nerwowe reakcje

Podróżnik Sylvain Tesson ujawnił, że gdy towarzyszył francuskiemu prezydentowi Emmanuelowi Macronowi podczas jego ostatniej wizyty w Watykanie w ubiegłym roku, prośby o potępienie agresora spotkały z nerwową reakcją watykańskiej dyplomacji. Tesson zapytał papieża Franciszka i arcybiskupa Paula Gallaghera, sekretarza ds. relacji z państwami w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej, dlaczego Watykan nie zaangażował się bardziej publicznie w poparcie Armenii, czołowego chrześcijańskiego państwa świata, w konflikcie z Azerbejdżanem.

“Jeden z nich rzucił mi spojrzenie pełne konsternacji, a drugi wyjątkowo brutalną odmowę, twierdząc, że potępianie agresorów nie jest sprawą Watykanu” – zdumiewa się Sylvain Tesson, jednocześnie ironizując: “Naprawdę miałem wrażenie, że zapytano mnie, czy mogę nasikać na tabernakulum… Być może nie zostałem wyedukowany w subtelnościach watykańskiej dyplomacji!”

Niezadowolenia taką postawą nie kryje Petros Tovmasyan, polski Ormianin.

Ojcze, czemu nam to robisz? – napisał na Twitterze.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

lavie.fr, twitter.com

Wpis wicepremiera Mariusza Błaszczaka wywołał kontrowersje.

Wpis wicepremiera Mariusza Błaszczaka wywołał kontrowersje. / Fot. Twitter

Zobacz także: Media Narodowe walczą z cenzurą YouTube’a. Ruszyła zbiórka

“Wyrzutnie Patriot przemieszczają się z Sochaczewa”

Poszło o umieszczony na profilu wicepremiera w niedzielne przedpołudnie wpis.

Polskie wyrzutnie Patriot przemieszczają się z Sochaczewa na lotnisko na warszawskim Bemowie, gdzie zostaną rozstawione. To ważny element szkolenia żołnierzy z 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej – napisał Mariusz Błaszczak, dołączając kilka zdjęć.

Wicepremier Błaszczak wywołał kontrowersje

To nie umknęło uwadze komentatorów życia publicznego.

Pamiętam te apele, by nie udostępniać tego rodzaju danych. Chyba nawet MON o to prosiło – napisał prof. Stanisław Żerko.

Część osób postanowiło przypomnieć o słowach wicepremiera Błaszczaka sprzed niemal roku.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Twitter