Jak poinformował lokalny portal informacyjny Yle, w Finlandii usunięty został ostatni publiczny posąg Lenina.
Popiersie znajdowało się w centralnym parku obok drewnianego domu w portowym 52-tysięcznym mieście Kotka, w pobliżu granicy rosyjsko-fińskiej. Tradycja głosi, że przebywał tam kiedyś przez pewien czas sam Lenin, późniejszy założyciel partii bolszewickiej. Posąg został wciągnięty na ciężarówkę przez pracowników firmy budowlanej i przewieziony do magazynu miejscowego muzeum.
Historia
Posąg Lenina został przywieziony do Kotki w 1979 roku jako “dar” od siostrzanego miasta portowego Tallina w Estonii. Mimo że w ciągu dziesięcioleci był kilkakrotnie dewastowany, władze miasta dopiero teraz zdecydowały się na jego usunięcie w odpowiedzi na presję lokalnej opinii publicznej. Na decyzję wpłynął zapewne fakt, że od wybuchu wojny na Ukrainie kilka innych krajów zdecydowało się na usunięcie podobnych pomników pozostałych po czasach sowieckich. Autorem popiersia jest estoński rzeźbiarz Matti Varik.
Rzeźba powstała na zlecenie Związku Radzieckiego, gdyż w czasach po II wojnie światowej powszechne było przekazywanie przez Związek Radziecki takich posągów fińskim miastom w celu “wzmocnienia przyjaźni radziecko-fińskiej”. Przemysłowe i uniwersyteckie miasto Tampere w południowej Finlandii nadal posiada muzeum Lenina, ponieważ Lenin był tam i w innych miastach w okolicy zesłany podczas rewolucji rosyjskiej 1905 roku. Lenin i Stalin spotkali się po raz pierwszy w Tampere w 1905 roku.
Turku usunęło pomnik Lenina na początku tego roku, a Helsinki w sierpniu.
Janusz Korwin-Mikke / Fot. PAP/Tomasz Gzell. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030
Sam Korwin dziwi się, że te jego klasyczne teksty (Hitler, kobiety, niepełnosprawni, seks z małymi dziewczynkami i inne temu podobne), choć powinny wszystkim spowszednieć, wzbudzają tyle kontrowersji, co zresztą jego zdaniem świadczy o niskim poziomie intelektualnym tych, którzy ulegają jego prowokacjom.
Korwinowi udało się wywołać skandal swoją piosenką, jak zaprezentował w ramach internetowej akcji „hot16challenge2”. Poseł Konfederacji śpiewa w niej o potrzebie torturowania i zabijania socjalistów. Ale nie tylko o tym. Na początku piosenki padają słowa będące wyrazem antydemokratycznej obsesji Korwina, w której zapowiada, że socjalistów będzie mordował „po wsadzeniu już za kraty ostatniego demokraty”.
Ta deklaracja Korwina o potrzebie wsadzenia demokratów do więzienia oznacza również to, że Korwin jakby miał możliwość (np. cofnął się w czasie i przejął władzę w międzywojennej Polsce) to wsadziłby do więzień polskich narodowców – narodowych demokratów na czele z Romanem Dmowskim.
Roman Dmowski był demokratą. Kilkanaście lat temu na portalu Muzeum Historii Polski „Dzieje pl.” ukazał się wywiad przeprowadzony przez Michała Szukałę z Aleksandrem Hallem, w którym historyk przypomniał, że Roman Dmowski „z czasów walki o niepodległość i pierwszych lat Polski niepodległej jest demokratą w podwójnym sensie tego słowa. W tym czasie wzorcami są dla niego systemy brytyjski i w mniejszym stopniu francuski, czyli najbardziej rozwinięte państwa demokratyczne zachodniej Europy o ustroju parlamentarno-gabinetowym. Dmowski z podziwem patrzył na te państwa i dla Polski widział podobną drogę ustrojową”.
Historyk przypomniał również, że „Dmowski do końca pozostał demokratą w innym rozumieniu tego pojęcia: demokracji rozumianej nie tyle jako formy ustrojowej, ale jako upodmiotowienie szerokich kręgów społeczeństwa polskiego, upolitycznienie ich, swoiste przesycenie poczuciem polskości. Od początku istnienia Ligi Narodowej Dmowski wraz z Popławskim zrobili bardzo wiele dla pozyskania mas społeczeństwa do tej pory obojętnych wobec kwestii narodowej. Te zasługi nie są kwestionowane przez żadnego poważnego historyka. Myślę, że w tym zakresie w latach dwudziestych i trzydziestych nie doszło do żadnej zasadniczej zmiany w myśleniu Dmowskiego”.
Na stronie IPN Przystanek Historia profesor Jan Żaryn w artykule „Endecja – cenne dziedzictwo” przypomniał, że „w roku 1919, u progu niepodległej Polski, Związek Ludowo-Narodowy – nowe wcielenie endecji – przedstawił bardzo ciekawy program budowania Rzeczypospolitej samorządnej. Obóz belwederski skupiony wokół Józefa Piłsudskiego postulował coś dokładnie odwrotnego – to państwo powinno przejmować jak najwięcej zadań, zastępując tym samym naród. Piłsudski, mówiąc delikatnie, lekceważył Polaków, uważał większość społeczeństwa za niedorosłych do dźwigania odpowiedzialności za dobro wspólne, chciał omnipotencji państwa, które wypełniłoby przestrzeń publiczną”.
Zdaniem profesora Żaryna „obóz narodowy głosił, że państwo, owszem, ma być w silne w relacjach zewnętrznych, ale »słabe« wobec oddolnej aktywności społecznej – aktywności wobec wspólnoty sąsiedzkiej, parafialnej, miejskiej, branżowo-korporacyjnej – czy wobec szeroko pojętej małej ojczyzny”.
Zdaniem profesora Żaryna „pierwsze pokolenie narodowców – Roman Dmowski, Zygmunt Balicki, Jan Ludwik Popławski – miało też niewątpliwie wrażliwość demokratyczną. Pierwsza partia reprezentująca obóz narodowy, jaka powstała w 1897 roku, nie przypadkiem nazwana została Stronnictwem Demokratyczno-Narodowym. Ten demokratyzm wyrastał z potrzeby budowania nowoczesnego narodu, obejmującego także szeroko pojęte warstwy ludowe. Do tego należy dodać zachłyśnięcie się przez Dmowskiego i jego współpracowników Zachodem – i doświadczenie kontaktu z demokracją we Francji i Wielkiej Brytanii. Narodowcy nie mieli wątpliwości, że niepodległa Polska ma przyjąć system republikański”.
Narodowcy byli demokratami, a nie monarchistami
Według profesora Żaryna „po II wojnie Stronnictwo Narodowe – bo taką nazwę nosiła partia endecka od 1928 roku – opowiedziało się ponownie za systemem demokratycznym dla wolnej Polski. W programach emigracyjnych obozu narodowego każdej opcji widoczny był jednoznacznie pozytywny stosunek do przemian zachodzących w Europie Zachodniej, w tym do procesu integracji kierowanego przez główne partie chadeckie. Polska miała być narodowa i chrześcijańska, czyli oparta na trwałym fundamencie etycznym”.
Antydemokratyczne skłonności Konfederacji
Antydemokratyczne obsesje Korwina widoczne są też niestety i w programie Konfederacji. Konfederacja opublikowała dokument programowy „Nowy porządek, Tezy konstytucyjne”. Propozycje zmiany ustrojowej w Polsce, jakie wysuwa Konfederacja, obejmują wydłużenie kadencji prezydenta o 7 lat „bez możliwości ubiegania się o reelekcję”. Zdaniem Konfederacji „zapewni to stabilność i przewidywalność w pełnieniu najwyższego urzędu w państwie oraz większą odporność na pokusę populizmu”. W tym postulacie Konfederacji widać niestety obsesje antydemokratyczne jej liderów, sprzeczne z duchem narodowym.
Nacjonalizm, wbrew temu, co prezentuje Konfederacja, dąży do tego, by suwerenem był w państwie naród — czy bezpośrednio (za pośrednictwem referendów, demokracji bezpośredniej) czy poprzez swoich przedstawicieli (posłów, prezydenta), którzy wsłuchują się w głos swoich wyborców. Instrumentem dyscyplinowania polityków są wybory, w których można im odebrać możliwość sprawowania władzy. Z deklaracji Konfederacji wynika, że ta demokratyczna tożsamość nacjonalizmu jest Konfederacji daleka, a bliska jest tradycja monarchistyczna (kontynuowana przez narodowych radykałów, którzy byli nielicznym i obcym monarchistycznym nurtem w polskim nacjonalizmie), których celem jest uniezależnienie władzy od obywateli.
Konfederacja postuluje dalsze ograniczenie demokracji poprzez to, że „prezydent po złożeniu urzędu powinien zostawać na kolejne 7 lat marszałkiem Senatu, następnie zaś dożywotnim senatorem. Pozwoli to byłym głowom państwa na odnalezienie stałego miejsca w życiu politycznym narodu, a Senatowi na skorzystanie z ich wiedzy i doświadczenia”. Propozycje te wpisują się doskonale w antydemokratyczną (a więc i antynacjonalistyczną) tożsamość monarchistów. Doświadczenie Polski z takimi prezydentami jak Wałęsa, Kwaśniewski, Komorowski wskazują, że propozycja Konfederacji jest głupia i szkodliwa. To, że kadencje były krótsze i skompromitowani w oczach wielu Polaków politycy nie mieli wpływu na rządy w Polsce, było dla naszego kraju korzystne. Zgodnie z propozycjami Konfederacji nie dość, że Wałęsa i Komorowski rządziliby dłużej, to jeszcze mogliby w opinii wielu Polaków szkodzić Polsce po zakończeniu kadencji jako marszałkowie senatu, a potem senatorowie.
Monarchistyczna obsesja antydemokratyczna, chęć wyzwolenia władzy spod kontroli narodu, widoczna jest jeszcze bardziej w postulacie tego, że „w celu zabezpieczenia stabilności ewentualnego rządu mniejszościowego, premier powinien zostać także wyposażony w możliwość zgłaszania weta wobec ustaw parlamentu”.
Niedemokratyczne ograniczenie uchwalania ustaw
Dalszymi przepisami uniezależniającymi władze od narodu, antydemokratycznymi w duchu monarchizmu, jest propozycja Konfederacji zakładająca wprowadzenie „do katalogu źródeł prawa” ustaw organicznych — aktów prawnych pośrednich „między konstytucją a zwykłą ustawą. Ich uchwalenie bądź zmiana przez Sejm wymagałyby większości kwalifikowanej. Ustawy organiczne powinny w sposób szczegółowy regulować istotne obszary życia politycznego. Taka konstrukcja uniemożliwi niewielkiej większości sejmowej przeprowadzenie zamachu na ustrój państwowy”. Wprowadzenie postulatów Konfederacji oznaczałoby uniemożliwienie dokonywania niezbędnych zmian, dawania odpowiedzi na pojawiające się wyzwania, odrzucanie możliwości likwidacji szkodliwych przepisów. Propozycje takie są niewątpliwie z zachowawczością monarchizmu, ale całkowicie sprzeczne z nacjonalizmem głoszącym, że władza powinna leżeć w rękach narodu. Idei władzy niezależnej od woli narodu, nie można pogodzić z ideą tego, że władza ma leżeć w rękach narodu.
Niedemokratyczny Senat Konfederacji
W opinii Konfederacji Senat „należy przekształcić w prawdziwą izbę refleksji, w skład której wchodziliby przedstawiciele samorządów oraz przedstawiciele związków przedsiębiorców, pracodawców, związków zawodowych oraz innych organizacji społecznych. Dożywotnio zasiadaliby w nim również byli prezydenci”. Oznacza to, że Konfederacja chce by część władzy ustawodawczej przestała pochodzić z wyborów demokratycznych i znalazła się poza kontrolą narodu. I w tej propozycji Konfederacji doskonale widać jej monarchistyczne antydemokratyczne obsesje całkowicie sprzeczne z duchem nacjonalizmu.
Ten niedemokratyczny Senat, według propozycji Konfederacji, „uzyskałby szczególne uprawnienia w obszarach takich jak komisje śledcze czy odwoływanie ze stanowisk najwyższych urzędników państwowych. Jego zgoda byłaby również istotna w przypadku uchwalania ustaw organicznych”. Czyli w planach Konfederacji dzięki likwidacji demokratycznego charakteru Senatu zyskałby on nowe nadzwyczajne uprawnienia.
Konfederacja chce by instytucje kontrole obsadzane były przez opozycje
Kolejnym wyrazem antydemokratycznej obsesji Konfederacji jest antydemokratyczna propozycja, by instytucje kontrolne w Polsce nie były obsadzane decyzją narodu. Zdaniem Konfederacji „należy zagwarantować mechanizm głosowania nad wyborem prezesów Najwyższej Izby Kontroli oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego, w którym mogliby wziąć udział tylko ci posłowie, którzy nie zagłosowali za wotum zaufania dla rządu”, czyli NIK i CBA obsadzać mieliby nam według Konfederacji tylko posłowie np. dzisiejszej PO, Nowoczesnej, PSL, Nowej Lewicy (SLD i Biedronia) oraz Partii Razem, a nie tej partii, która wygrała wybory.
Kolejnym postulatem, wyrosłym z monarchistycznych obsesji antydemokratycznych, jest postulat dożywotniego powoływania sędziów Krajowej Rady Sądownictwa, Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. Ten antynacjonalistyczny postulat odbiera narodowi instrument wpływu na sądownictwo, nacjonaliści powinni być za kadencyjnością sędziów i tym by pochodzili z wyborów demokratycznych.
Zniesienie gotówki zmusiłoby społeczeństwo do przeprowadzania wszystkich transakcji za pośrednictwem nośników cyfrowych, takich jak płatności mobilne, karty kredytowe czy waluty cyfrowe.
W Austrii zorganizowano petycje w sprawie przeprowadzenia referendów odnośnie wpisania do konstytucji “prawa do płatności gotówką”.
Ponad 500 tysięcy Austriaków podpisało petycję wzywającą do przeprowadzenia referendum w sprawie konstytucyjnego zapisania prawa do nieograniczonych płatności gotówkowych. W kraju liczącym 8,9 miliona osób, masowy pokaz poparcia dla “prawa” do płacenia gotówką pokazuje rosnący ruch przeciwko cyfrowym walutom promowanym przez banki centralne na całym świecie i instytucje takie jak Światowe Forum Ekonomiczne (WEF).
Termin składania petycji dotyczących propozycji siedmiu narodowych referendów zakończył się w poniedziałek. Jak donosi austriacki dziennik Kurier, prawo do płatności gotówkowych uzyskało największe poparcie spośród siedmiu różnych petycji – podpisało je 530 938 Austriaków. Tylko petycje, pod którymi podpisało się co najmniej 100 tys. osób, mogą zmusić parlament do debaty na ten temat. Biorąc pod uwagę ogromne poparcie dla petycji “prawo do gotówki”, może pojawić się silna presja, aby posunąć się do przodu z wysiłkiem zabezpieczenia płatności gotówkowych w kraju.
W innych krajach
W przeciwieństwie do Grecji, Wielkiej Brytanii, Skandynawii i krajów Beneluksu, gotówka wciąż króluje w Austrii, Niemczech i Szwajcarii, które nie poddały się trendowi bezgotówkowego społeczeństwa. W Austrii 50 proc. wszystkich transakcji nadal przeprowadza się w gotówce, co znacznie przekracza europejską średnią wynoszącą około 30 proc. Niemcy są również przeciwni transakcjom cyfrowym – tylko 9 procent z nich twierdzi, że korzystałoby z płatności mobilnych.
Starania o zapisanie prawa do płatności gotówkowych w konstytucji kraju są już tematem od kilku lat, przy czym Austriacka Partia Ludowa (ÖVP) już w 2019 roku sugeruje dokonanie zmiany konstytucyjnej w celu ochrony transakcji gotówkowych. Austriacy mogą być szczególnie wrażliwi na ogromną władzę państwową, która pojawiłaby się wraz z całkowicie bezgotówkowym społeczeństwem. Naukowiec, autor i specjalista w dziedzinie psychologii ekonomicznej Erich Kirchler powiedział, że II wojna światowa wciąż wpływa na myślenie Niemców i Austriaków dotyczące niebezpieczeństw związanych z nadaniem zbyt dużej władzy państwu.
Kraje niemieckojęzyczne przywiązują dużą wagę do prywatności. Inne kraje, takie jak Szwecja, uchwaliły prawa, aby zapewnić społeczeństwu dalszy dostęp do gotówki i możliwość dokonywania płatności w gotówce. Gdyby jednak Austria zapisała prawo do płatności gotówkowych w konstytucji, oznaczałoby to największy jak dotąd krok w Europie w kierunku zabezpieczenia płatności gotówkowych w przyszłości.
Coraz większe ceny za gaz, prąd elektryczny, węgiel oraz inne rachunki stają się nie tylko nurtującym obciążeniem dla zwykłych obywateli, ale również dla przedsiębiorców i parafii katolickich. Katolicka Agencja Informacyjna alarmuje o zmartwieniach polskich proboszczów, którzy poszukują różnych rozwiązań, aby sprostać finansowemu zadaniu. Wielu z nich ma spore obawy oraz nadzieję, że w tym roku zima nie da w kość.
W poszczególnych diecezjach albo stawia się na rozwiązania solidarnościowe, albo każdy proboszcz zdany jest na siebie i na wsparcie parafian
Niedawno Polskę obiegła wiadomość o ustanowieniu w archidiecezji krakowskiej specjalnego funduszu, na który składać się będą wszyscy proboszczowie. Decyzją abp. Marka Jędraszewskiego od października parafie mają się dzielić przychodami z kurią. Rzecznik krakowskiej kurii ks. Łukasz Michalczewski wyjaśnił, że dotyczy to dodatkowych wpływów, jakie m.in. z dzierżawy nieruchomości czy prowadzonej działalności gospodarczej czerpie parafia. A zgromadzone w ten sposób środki mają zasilać fundusz, z którego kuria będzie mogła przekazywać środki parafiom w największej potrzebie.
Pytany, czy tego typu solidarnościowy podatek to dobry pomysł, ekonomista diecezji potwierdził, że funkcjonuje on już od wielu lat.
Mamy taki fundusz w diecezji od lat. Pozwala on np. zwalniać parafie z podatków na rzecz diecezji, opłat za ubezpieczenia czy, w miarę możliwości, dotować parafie, które się o to zwracają. Najczęściej chodzi tu o małe wspólnoty parafialne
wyjaśnił ekonomista archidiecezji krakowskiej.
Na pytanie KAI, jak przed zimą radzą sobie miejscowi proboszczowie, duchowny wyznał, że na razie radzą sobie z lękiem, ponieważ nie przyszły jeszcze rachunki. Jak poinformował, zgłoszeń o wsparcie w staraniu się o ulgi dla klientów jeszcze nie ma. Diecezja do grudnia tego roku ma podpisane dość korzystne warunki umowy na dostarczanie energii z PGE, ale nie dotyczy to wszystkich parafii.
Niektórzy proboszczowie posiadający ogrzewanie gazowe w akcie desperacji nie będą uruchamiali go w kościołach.
Można tak to odczytywać. Bo jeśli rok temu w sezonie grzewczym proboszcz płacił za ogrzewanie kościoła 40 tys. złotych, to obecnie będzie płacił 150 tys. złotych. A na to go nie stać
Pomimo żartobliwego tonu czeskiej petycji oraz anegdotek na temat odwiecznego braku dostępu do morza, nadal powstaje wiele tzw. memów. Jeden z polskich internautów dokonał nawet symbolicznego podziału Kaliningradu na część polską i czeską. Obrazek podchwycił jeden z czeskich polityków Tomas Zdechovsky.
Czas podzielić Kaliningrad, aby nasi czescy bracia mieli wreszcie dostęp do morza
– napisał jeden z polskich internautów.
A potem nie kochaj Polaków
– odpowiedział czeski polityk Tomas Zdechovsky.
“Je čas rozdělit Kaliningrad, aby naši čeští bratři měli konečně přístup k moři”
Czesi masowo podchwycili pomysł i zaczęli nawiązywać do przeprowadzonych ostatnio w Ukrainie pseudoreferendów. Stworzyli nawet profil “nowego terytorium” na Twitterze.
Witamy na oficjalnym profilu Královca”. Po udanym referendum 97,9 proc. mieszkańców Kaliningradu zdecydowało się połączyć z Czechami i zmienić nazwę Kaliningradu na Královec
– czytamy.
Welcome to the official profile of Královec 🇨🇿. After a successful referendum, 97.9% of Kaliningrad residents decided to merge with the Czech Republic and rename Kaliningrad to Královec.
Dość niespodziewanie, do akcji dołączyła się ambasada Stanów Zjednoczonych w Pradze. Czeskie ministerstwo obrony wysłało zapytanie do Waszyngtonu o możliwość zakupu 24 nowoczesnych maszyn F-35. Odpowiedź administratora amerykańskiej ambasady na Twitterze rozbawiła nie tylko Czechów, ale i Polaków.
Prezydent Kazachstanu Karym-Żomart Tokajew / Fot. PAP/EPA/Służby prasowe prezydenta Kazachstanu. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030
Kazachstan poinformował, że nie spełnia rosyjskich żądań ws. usunięcia z kraju ukraińskiego ambasadora Petra Wrublewskiego.
Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Aibek Smadiyarow stwierdził, że ton Marii Zacharowej, rzecznik rosyjskiej dyplomacji podważa partnerstwo.
Astana w ostatnim czasie odmówiła również uznania rosyjskiej aneksji czterech ukraińskich regionów.
Ponownie wezwano do pokojowego rozwiązania wojny na Ukrainie.
Im więcej Rosjan zabijemy teraz, tym mniej będą ich musiały zabić nasze dzieci
– powiedział w sierpniu ukraiński ambasador w Kazachstanie Petr Wrublewski.
W reakcji na te słowa władze Rosji zażądały od Kazachstanu wydalenia dyplomaty, ale Astana zamiast tego poprosiła Kijów o jego zastąpienie. Podkreśliła też, że komentarze dyplomaty są nie do przyjęcia dla kraju z dużą mniejszością etniczną rosyjską.
Rzecznik rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Maria Zacharowa powiedziała we wtorek, że Moskwa jest oburzona faktem, że Wrublewski nadal przebywa w Astanie i wezwała ambasadora Kazachstanu.
Rzecznik kazachskiego resortu spraw zagranicznych Aibek Smadiyarow nazwał w środę ton Zacharowej niezgodnym z charakterem sojuszniczych stosunków między Kazachstanem a Rosją jako równorzędnymi partnerami strategicznymi, dodając, że z kolei ambasador Rosji zostanie wezwany do kazachskiego resortu.
Smadiyarov powiedział, że Wrublewski opuści Kazachstan, gdy pojawi się nowy ukraiński ambasador. Kazachstan tradycyjnie utrzymywał bliskie związki gospodarcze i bezpieczeństwa z Rosją, ale odciął się od Moskwy po tym, jak w lutym Rosja zaatakowała Ukrainę. Astana wezwała do pokojowego rozwiązania konfliktu i odmówiła uznania tzw.referendów, w których Rosja dokonała aneksji części Ukrainy.
To już druga edycja marszu “Na rzecz Kobiet i Życia” w Meksyku. Poprzednia edycja odbyła się 3 października 2021 roku. W ubiegłym roku w marszu wzięło udział ponad milion osób.
Meksyk potrzebuje przesłania nadziei w obliczu kultury odrzucania i śmierci. Wszyscy musimy się zjednoczyć i znaleźć siłę, by znów zaufać innym, znów okazać solidarność i zawsze doceniać i bronić życia, ze szczególną wrażliwością na kobiety i dzieci, które noszą w swoich łonach
– czytamy na stronie marszu “Na rzecz kobiet i życia”.
“Kobiety, życie i pokój są poza wyznaniami i ideologiami”
Tegoroczna edycja zaplanowana jest na 9 października. Udział w marszu “Na rzecz kobiet i życia” zapowiedziało ponad 100 meksykańskich miast. W tym m.in. Monterrey, Guadalajara, Zacatecas, Hermosillo, Veracruz, San Luis Potosi i Queretaro.
W samej stolicy Meksyku w ubiegłym roku zgromadziło się 300 tys. uczestników. W tym roku w Mexico City trasa będzie podobna: od Audytorium Narodowego do Anioła Niepodległości.
Rzecznik marszu Alison Gonzalez wskazała, że to, co łączy wszystkich uczestników to głębokie uznanie dla kobiet, ogromna miłość do życia i pragnienie pokoju dla Meksyku. Rzecznik marszu “Na rzecz kobiet i życia” podkreśliła, że kobiety, życie i pokój są poza wyznaniami i ideologiami.
Chcemy osiągnąć pokój i przezwyciężyć aborcję w Meksyku, skupiając się na kobietach z niespodziewaną ciążą i proponować, kreatywnie i wykorzystując zdobycze nauki i nowych technologii, lepsze rozwiązania
– powiedziała Irma Barrientos, aktywistka na rzecz kobiet i życia w Tlalnepantla i Valle de Chalco.
Jedna z organizatorek marszu na rzecz kobiet i życia zwróciła uwagę, że należy skończyć z aborcją, jeśli kraj chce osiągnąć pokój.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że doszło w ten sposób do naruszenia artykułu 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, gwarantującego prawo do życia. W rozstrzygnięciu unijna instancja orzekła, że państwo belgijskie dopuściło się zaniedbań proceduralnych i niedostatecznie głęboko zbadało stan pacjentki.
Zarzuty dotyczyły przede wszystkim działania belgijskiej Komisji ds. Kontroli i Oceny Eutanazji. Według oceny instancji, gremium nie zbadało należycie procesu wydania zgody i przeprowadzenia eutanazji matki powoda. Unijny sąd wskazał dodatkowo na brak odpowiedniej niezależności tej instytucji, oraz zbyt opieszale i rozwlekle przeprowadzone dochodzenie karne w sprawie śmierci chorej na depresję pacjentki.
Matka Toma zwróciła się do czołowego orędownika eutanazji w kraju, który mimo bycia onkologiem, zgodził się poddać ją eutanazji. W ciągu paru miesięcy dokonała kilku wpłat dla jego organizacji i otrzymała od niego skierowanie do innych lekarzy z tego samego zrzeszenia, mimo wymogu zasięgnięcia niezależnej opinii. Ten sam lekarz, który poddał ją eutanazji, jest również wice- przewodniczącym federalnej komisji, oskarżanej o wydawanie zgody na eutanazję postfactum. Ukazuje to jasny konflikt interesów. Mimo, że w Belgii eutanazji poddawane jest 7 osób dziennie, komisja tylko w 1 przypadku wszczęła dalsze dochodzenie
– przypominają prawnicy poszkodowanego.
Matka Mortiera była fizycznie zdrowa, a jej prowadzący psychiatra (…) wątpił, by spełniała wymogi belgijskiego prawa eutanazyjnego
– dodaje organizacja.
Sprzeciw etyczny wzbudza również fakt, że wiadomość o zamiarze popełnienia samobójstwa przez matkę nie została przekazana synowi. Mężczyzna dowiedział się o jej zgonie dzień później, kiedy szpital poprosił o dopełnienie niezbędnych formalności.
Na krótko przed decyzją o odebraniu sobie życia matka straciła kontakt z Mortierem. Jak wyjaśnia powód, nigdy nie spodziewał się, że w stanie tego rozdzielenia przyjdzie im się pożegnać.
Moja matka cierpiała z powodu poważnych problemów psychicznych i zmagała się z depresją. Od lat leczyli ją psychiatrzy i niestety, straciłem z nią kontakt na jakiś czas. Właśnie wtedy umarła przez śmiertelny zastrzyk
– wyjaśnił syn zabitej kobiety Tom Mortier.
Według członków ADF wydarzenia te podkreślają ogromna liczbę zagrożeń, które pojawiają się wraz z legalizacją eutanazji i udowadniają, że nawet prawne obostrzenia nie są wystarczające, by chronić prawo do życia, kiedy praktyka celowego odbierania życia jest dopuszczalna w świetle prawa.
Komentując wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka Mortier wyraził nadzieję, że proces zwróci uwagę na to, jaką tragedią jest eutanazja, nie tylko dla zabijanych pacjentów, ale także dla ich bliskich.
Jarosław Kaczyński / Fot. PAP/Radek Pietruszka
Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w ostatnim wywiadzie wyraził zadowolenie z wygranej Giorgi Meloni we włoskich wyborach parlamentarnych.
Jego zdaniem wygrana prawicy we Włoszech da nowy impuls dla reszty prawicowych środowisk w Europie.
Zaznaczył, że zmiana układu sił na kontynencie europejskim wpłynie pozytywnie na funkcjonowanie Uniii Europejskiej.
Pod koniec września we Włoszech odbyły się wybory parlamentarne. Zwycięstwo odniósł blok centroprawicy. Najwięcej głosów uzyskała partia Bracia Włosi, gdzie liderką jest charyzmatyczna Giorgii Meloni.
To jest na pewno bardzo ważny fakt oraz, o czym wiem, bardzo mocne przeciwdziałanie, żeby z tego faktu nie wynikły daleko idące konsekwencje. Ja wierzę w to, że one jednak wynikną, bo sytuacja zmienia się także w innych państwach
– podkreślił Jarosław Kaczyński.
Mówiąc o konsekwencjach, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński wskazał na zmianę kursu Unii Europejskiej. Jego zdaniem Europę opanowało dziś ideologiczne szaleństwo, które w parze szło z niemieckimi dążeniami do dominacji. Powoli jednak ulega to zmianie.
Oczy zaczynają się troszkę otwierać i miejmy nadzieję, że ten proces pewnego dnia przyniesie już bardzo daleko idącą zmianę. To będzie korzystne dla Europy i Polski
Jarosław Kaczyński wyraził oczekiwanie, że dobrym bodźcem będą także najbliższe wybory do europarlamentu.
W tej chwili dominacja lewicy, często lewicy skrajnej i zupełnie oderwanej od rzeczywistości, jest tam bardzo silna. Krótko mówiąc, będzie szansa na zmianę kursu Unii Europejskiej, że ona powróci do tego, co było podstawą jej powołania
– dodał.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w 2024 roku.
Utrzymanie wyroku w praktyce oznacza pozbawienie leśników możliwości działań w celu czynnej ochrony Puszczy Białowieskiej jak na przykład usuwania starych, powalonych drzew. Lasy Państwowe pracują też obecnie nad Planem Urządzenia Lasu dla Puszczy Białowieskiej, a prawomocny wyrok może wstrzymać jego realizację.
Wiceminister klimatu i środowiska, Edward Siarka, podkreślił, że trwa oczekiwanie na uzasadnienie wyroku, które pozwoli na rozważenie dalszych opcji prawnych.
Będziemy mieć wtedy większe pole do ustosunkowania się do decyzji sądu. Chcę jeszcze bardzo wyraźnie podkreślić, że w tej chwili staramy się wyciszać wszystkie te konflikty, które narosły wokół Puszczy Białowieskiej i przede wszystkim bardzo jej zaszkodziły. Jeśli weźmiemy pod uwagę tak ślepe decyzje, które całkowicie zakazywały nam prac na obszarze Puszczy, doprowadziły do tego, że każdy, kto tam pojedzie, zobaczy, jak uległ wielkiej degradacji. Nie mówiąc już o tym, że prawdopodobnie straciliśmy wiele siedlisk tylko dlatego, że Puszcza po prostu wymarła
– przekazał wiceminister klimatu i ochrony środowiska Edward Siarka.
Leśnicy ostrzegają, że stare zniszczone drzewa mogą stwarzać zagrożenie na przykład dla zwierząt, a Puszcza nie odbuduje się sama bez ingerencji człowieka.
Zwracają również uwagę, że wyrok to także uderzenie w mieszkańców regionu, którzy nie mogą pozyskiwać drewna z terenów Puszczy.