Najwyższy Czas o MN

Najwyższy Czas o MN / Fot. Jan Bodakowski

W ostatnim numerze, przez dekady czytanego i cenionego przez moją osobę, adresowanego do wyborców Konfederacji, dwutygodnika „Najwyższy Czas”, którego wydawcą i redaktorem naczelnym jest Tomasz Sommer, ukazał się krytyczny wobec Marszu Niepodległości i Roberta Bąkiewicza artykuł „XX Marsz Niepodległości pod wspólną banderą” autorstwa Jerzego Kopanka.

Zobacz także: Mołdawia wydala rosyjskiego dyplomatę. Odpowiedź na wybuch rosyjskiego pocisku

Odraza do PO ma być przejawem kolaboracji z PiS

Zdaniem autora tego tekstu „prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz i jego najbliższe otoczenie kolaboruje z władzą”. Przykładem tej kolaboracji miało być poparcie w drugiej turze wyborów prezydenckich dla kandydatury Andrzeja Dudy i wzięcie pieniędzy z Funduszu Patriotycznego, w którym o środki na działalność patriotyczną można było aplikować.

Niedorzeczny jest nie tylko zarzut publicysty dwutygodnika zakładający, że kolaboracją z PiS było niedopuszczenie do wybrania na prezydenta Rafała Trzaskowskiego – nie da się ukryć, że choć PiS jest złą partią, to jeszcze gorszą jest PO i rządy PO byłyby bardziej szkodliwe od rządów PiS (szczególnie w kwestii covidowego faszyzmu, uzależnienia od Unii Europejskiej, akceptacji rosyjskiego imperializmu czy najazdu islamskich imigrantów – co jasno deklarowała PO).

Mentalność Kalego jak my brać to dobre jak MN to złe

Przejawem hipokryzji albo schizofrenii jest zarzut o zaprzedanie się PiS-owi za pieniądze z Funduszu Patriotycznego. Środowisko Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej (tworzące Konfederacje) skorzystało z takich funduszy i zakupiło za nie swoją wartą kilka milionów złotych siedzibę w centrum Warszawy.

Według doniesień medialnych z funduszy takich skorzystał też nie kto inny jak sam wydawca i redaktor naczelny Najwyższego Czasu Tomasz Sommer. Z artykułu „Miliony dla Kościoła oraz ludzi z kręgów Morawieckiego i Ziobry. To ich dotuje Fundusz Patriotyczny” autorstwa Sebastiana Klauzińskiego i Daniela Flisa (opublikowanego na pseudo liberalnym portalu Oko Press) wynika, że z Funduszu Patriotycznego „82,65 tys. zł trafi do spółki Sdm Pictures, na projekt »Jedwabne – historia prawdziwa«. Prezesem i współwłaścicielem spółki jest Tomasz Sommer, wieloletni współpracownik Janusza Korwin-Mikkego i redaktor naczelny <<Najwyższego Czasu>>”.

Ukrofobiczna obsesja – banderowiec czyha w lodówce

Kompromitacją publicysty Najwyższego Czasu jest wypominanie Robertowi Bąkiewiczowi, że udostępnił grafikę promującą Marsz Niepodległości z kombatantem z żółto-niebieską wstążką. Autor tego tekstu nie był łaskawy napisać, że grafika ta to współczesne zdjęcie kombatanta – żołnierza Związku Jaszczurczego Leszka Zabłockiego w mundurze Wojska Polskiego z żółto-granatowymi patkami (układ barw jest inny – żółty jest u góry, a nie na dole jak na fladze Ukrainy, odcień granatowy różni się też od niebieskiego). Kapitan Zabłocki miał takie barwy na mundurze, bo był oficerem piechoty, a są to barwy piechoty, kolorystyką nawiązują do barw XVIII i XIX wiecznych polskich oddziałów.

Powielanie fejkowych bredni

Wstrętną manipulacją publicysty Najwyższego Czasu jest wykorzystanie w tekście sprawy treści z konta podszywającego się pod Roberta Bąkiewicza. Tekst jest ilustrowany zdjęciem tego wpisu, a autor rozpisuje się o nim – i to nie w tekście o fajkowych kontach, tylko w tekście atakującym Bąkiewicza – wiadomo, że mechanizm zapamiętywania jest taki, że ludzie z czasem zapomną, że konto było fejkowe, ale utrwalą sobie kłamliwą treść, że rzekom Bąkiewicz napisał kompromitującego posta. Przekonanie ludzi o tym, że wpis był prawdziwy będzie tym większe, że zapamiętają, że tekst z Najwyższego Czasu był ilustrowany zdjęciem posta.

Powielanie narracji Winnickiego

W dalszej części tekstu powielona jest hucpiarska narracja środowiska Winnickiego głoszącego, że należy ratować Marsz rzekomo niszczony przez Bąkiewicza. Kuriozum są twierdzenia autora tekstu głoszące, że „w ostatnich grafikach stowarzyszenia pojawiły się hasła »gotowi do obrony niepodległej«, co […] zbiega się z prowojennymi hasłami, aby Polacy nie dość, że finansują nie swoją wojnę, to jeszcze szli i ginęli za Ukrainę”. Publicysta Najwyższego Czasu nie mniej ni więcej tylko głosi, że standardowe patriotyczne hasła mają na celu biologiczne zniszczenie Polaków – takich bredni można było się spodziewać po wszelakich lewakach, a nie po tygodniku prawicowym.

Rusofilia publicysty NC

Konstatacja artykułu w Najwyższym Czasie jest tak, że w związku z rusofobią „środowisko obecnych władz MN straciło wiarygodność w społeczeństwie”. To bardzo dziwna konstatacja. Trudno zrozumieć jak rusofobia miałaby zniechęcać do Bąkiewicza i Marszu Polaków, którzy przez wieki cierpieli z rąk Rosjan. Rusofobia Bąkiewicza mogłaby co najwyżej zniechęcić do Bąkiewicza potomków tego marginesu (lumpenproletariatu, Żydów, świrniętych lewaków), którzy uzyskali awans społeczny i władzę nad Polakami dzięki powojennej okupacji Polski przez rosyjską Armię Czerwoną.

Międlar nadzieją przydupasów Putina?

Publicysta Najwyższego Czasu twierdzi, że „alternatywą dla MN może być marsz organizowany we Wrocławiu przez Jacka Międlara”, który „nie zaprzedał duszy PiS-owi” i jest „nadzieją antysystemowych narodowców”. Nie śledzę publicystyki Jacka Międlara czy jego portalu, nie wiem więc, czy Jacek jest sympatykiem Rosji, czy może rusofilia jest mu przypisywana – bycie krytykiem ukraińskiego nazizmu nie musi od razu oznaczać bycie przydupasem Putina. Historia zbrodni wołyńskiej nie musi przesłaniać (zgodnie z instrukcjami z Moskwy) historii kilku wieków dużo większych i równie sadystycznych zbrodni rosyjskich na Polakach.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Imigranci

W artykule Wyborczej cytowany jest wiceminister Kraska, który stwierdził, że „napływ dużej liczby uchodźców wojennych z Ukrainy” może „spowodować wzrost liczny zakażeń”. Wyborcza cytuje też Magdalenę Ankiersztejn-Bartczak, która stwierdziła, że „problem HIV w naszym kraju może narastać razem z napływem uchodźców. Dane sprzed wojny mówią o 250 tysiącach zakażonych HIV w Ukrainie, ale szacuje się, że jest ich dużo więcej, tylko wielu o swoim zakażeniu nie wie. W Ukrainie jest też dużo więcej zakażonych kobiet – u nas to około 30%, w Ukrainie ponad 47%”.

Moim zdaniem warto byłoby się zastanowić nad innymi przyczynami wzrostu zachorowań na chorobę AIDS wywoływaną przez wirusa HIV w naszym kraju. AIDS to Zespół Nabytego Niedoboru Odporności/Zespół Nabytego Upośledzenia Odporności (Acquired ImmunoDeficiency Syndrome/Acquired Immune Deficiency Syndrome).

Poszczepienny spadek odporności

Każde szczepienie osłabia naszą odporność, dlatego (według norm sprzed covid) nie szczepiło się osób chorych i starych, oraz nie wykonywało się szczepień, gdy nie były one konieczne. Niepotrzebne wielokrotne szczepienia mogą więc prowadzić do osłabienia odporności.

Preparat — zwany (sprzecznie z faktami) szczepionką na covid (a niebędący szczepionką, tylko dotychczas niestosowanym preparatem, który miał skłonić nasze komórki do produkcji białka wirusa, by wywołać reakcję immunologiczną, gdy w szczepionce unieszkodliwiony materiał wirusa wywołuje naturalną reakcję immunologiczną) – nie był przebadany (według standardów sprzed covid). Nie wiadomo więc jakie ma skutki. Wielu naukowców obawiało się, że może on osłabiać odporność, co może prowadzić do nabytego braku odporności, a przez to zarażenia się chorobami, na której by się nie zachorowało, gdyby odporność nowatorskim preparatem nie była trwale obniżona.

Warto więc się zastanowić, czy wzrost zachorowań na AIDS nie jest spowodowany sztucznym obniżeniem odporności w wyniku wielokrotnego przyjęcia preparatu obniżającego wbrew zapowiedziom odporność. Dodatkowo powinniśmy się zastanowić, czy takie obniżanie odporności milionów osób było przypadkiem, konsekwencją niechlujstwa, czy może zamierzoną akcją globalnej depopulacji.

Demoralizacja

Inną przyczyną wzrostu zachorowań na AIDS może być realizowana przez lewicę i pseudoliberałów tęczowa rewolucja i szerzej demoralizacja seksualna. Z badań naukowych wiadomo, że ryzyko zakażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową jest dużo większe w wypadku seksu analnego (penetracji odbytu penisem) niż w wypadku seksu genitalnego (penetracji penisem pochwy). Seks analny jest formą praktyk seksualnych wśród gejów i za pośrednictwem porno jest propagowany wśród heteroseksualistów – w wyniku seksualizacji dzieci (przez pop kulturę, seks edukację i powszechne korzystanie przez porno przez nieletnich) ofiarami takiej szkodliwej propagandy padają i dzieci. Im więcej gejów, im ludzie bardziej zdemoralizowani, tym więcej zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową, w tym i AIDS.

Lewica i pseudoliberałowie jednak nie będą wspominać o innych powodach wzrostu zachorowań na AIDS, bo wolą zwalać na Ukrainki, niż przyznać, że odporność jest obniżona po wstrzykiwaniu preparatu na covid (bo to narusza interesy globalnych korporacji będących sojusznikami lewicy i pseudo liberałów), albo, że to wina demoralizacji i tęczowej rewolucji (bo te są elementem oferty programowej lewicy i pseudo liberałów).

Mówiąc o zagrożeniu ze strony chorób przenoszonych drogą płciową, warto przypomnieć, że postępowanie zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego, zdecydowanie redukuje zagrożenie zakażenia się takimi schorzeniami. Między innymi dlatego walka lewicy i pseudoliberałów z Kościołem katolickim jest tak szkodliwa społecznie.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Watykan

Watykan / Fot. Pxhere

  • Papież Franciszek jest gotowy do mediacji w konflikcie na Ukrainie.
  • Jeśli do tego dojdzie, nie będzie to pierwszy przypadek pełnienia roli mediatora przez Watykan.
  • W latach 70-80 Stolica Apostolska pełniła rolę mediatora w konflikcie dwóch krajów Ameryki Płd.
  • Zobacz też: PKN Orlen rozszerza działalność na Słowacji

Jak informowaliśmy, Ojciec Święty Franciszek zaproponował, że będzie gospodarzem rozmów między prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim a prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Rozmowy miałyby formę dyskusji przy okrągłym stole między Papieżem Franciszkiem, Zełenskim i Putinem, moderowanych przez Głowę Kościoła.

Jeśli do tego dojdzie, nie będzie to pierwsza taka sytuacja.

Watykan mediatorem w konflikcie

Minęły dwa miesiące, odkąd kardynał Karol Wojtyła został papieżem Janem Pawłem II. Spór między Argentyną Videla a Chile Pinocheta o niewielkie wyspy o strategicznym znaczeniu eskalował. Próby dojścia do porozumienia obu katolickich krajów Ameryki Łacińskiej spełzały na niczym. Nowy Papież postanowił wysłać włoskiego kardynała Antonio Samorè w roli negocjatora.

Misja dyplomatyczna kardynała przyniosła owoc po dwóch tygodniach. 8 stycznia 1979 roku w Urugwaju doszło do podpisania porozumienia. Oba kraje Ameryki Południowej oświadczyły o wstrzymaniu działań zbrojnych i rozwiązaniu sporu drogą pokojową. Mało tego, oficjalnie poproszono Stolicę Apostolską o odgrywanie roli mediatora w tej sprawie.

Porozumienie, do którego podpisania doszło w urugwajskim Montevideo, nie jeden raz odwołuje się do działań Papieża Jana Pawła II, mających na celu powstrzymanie wybuchu wojny.

W końcu 29 listopada 1984 roku podpisano w Watykanie Traktat o Pokoju i Przyjaźni między Chile i Argentyną.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

JP2 Online, RMX News

Obrazek ilustracyjny

Obrazek ilustracyjny / Fot. Ri Butov/Pixabay

Muzeum Historii Żydów Polskich na swoich stronach deklarowało, że Lech Kaczyński był zaangażowany w powstanie Muzeum od wielu lat i przypominało, jak wielkim był przyjacielem instytucji i społeczności żydowskiej.

Zobacz także: Biden miał dość Zełeńskiego? Amerykańskie media donoszą o wybuchu złości

Zasługi Lecha Kaczyńskiego

Na stronach Muzeum zasługi Lecha Kaczyńskiego dla Muzeum i społeczności żydowskiej wspominała Ewa Juńczyk-Ziomecka, w latach 2006 – 2010 podsekretarz i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego. Według relacji pani Ewy w 2001 roku Lech Kaczyński był ministrem sprawiedliwości, a pani Juńczyk-Ziomecka była dyrektorem do spraw rozwoju Muzeum Historii Żydów Polskich. Po jej telefonie Lech Kaczyński przybył na wielogodzinne rozmowy do Muzeum, po których zdecydował o zablokowaniu ekshumacji w Jedwabnem – która niewątpliwie ostatecznie przekreśliła obalenie promowanej przez Grossa wersji wydarzeń.

Na stronach Muzeum dyrektor muzeum Jerzy Halbersztadt wspomina jak pod koniec 2003 roku pod wpływem Lecha Kaczyńskiego „prawie cały klub PiS poparł” finansowanie przez warszawskich podatników budowy Muzeum „razem z SLD, Unią Pracy, Platformą Obywatelską, większością PSL-u i konserwatywnym SKL”. Jerzy Halbersztadt stwierdził też, że „w trakcie różnych późniejszych rozmów z prezydentem Kaczyńskim zrozumiałem, że tradycja endecka i ksenofobiczna była mu z gruntu obca, a już, szczególnie gdy chodziło o stosunek do Żydów. Miał w sobie naprawdę bardzo wiele z ”żoliborskiego inteligenta””.

Muzeum z inicjatywy zmarłego prezydenta

Dwa lata później, w 2005 roku, Lech Kaczyński, pełniąc obowiązki prezydenta Warszawy, zaproponował ówczesnemu ministrowi kultury, by Muzeum powołało wspólnie Ministerstwo Kultury, Żydowski Instytut Historyczny i miasto Warszawa. Lech Kaczyński zdecydował również że Warszawa pokryje połowę kosztów budowy budynku. Wkład finansowy Warszawy w budowę Muzeum Historii Żydów Polskich wyniósł 40.000.000 złotych w gotowce i działce o powierzchni 12 929 m2 w centrum Warszawy – według cen działek w Warszawie sprzed kilku lat wartej 130.000.000 złotych. Wkład finansowy Warszawy, o którym zadecydował Lech Kaczyński, zmusił Ministerstwo Kultury do podobnego 40.000.000 zł wydatku.

W 2007 roku już jako prezydent Warszawy Lech Kaczyński wmurował aktu erekcyjny Muzeum. W swoim przemówieniu wyraził radość z powodu budowy takiej instytucji.

Zasługi podkreślali Żydzi

Wiceprzewodniczący Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego David Harris publicznie stwierdził, że Lechowi Kaczyńskiemu zależało „na odnowie żydowskiego życia w Polsce. Czuł więź z Żydami, których postrzegał jako integralną część polskiej tkanki społecznej. Powiedział, że nie można zrozumieć Polski bez zrozumienia roli Żydów w jej życiu. Z tego względu wspierał Muzeum Historii Żydów Polskich, walnie przyczyniając się do rozpoczęcia jego budowy. Prezydent był przyjacielem Izraela. Lubił go i rozumiał. Instynktownie pojmował problemy dotyczące jego bezpieczeństwa […] Ganił też tych, którzy zbyt łatwo osądzali Izrael”.

Wystawa

Powierzchnia otwartej 28 października 2014 roku ekspozycji Muzeum Polin wynosi ponad 4000 m2. Jak można przeczytać na stronie Muzeum, osiem muzealnych galerii opowiada „o kulturze i dziedzictwie polskich Żydów, z których czerpią Polska i świat. W galeriach przedstawiamy kolejne etapy w historii: od legend o przybyciu Żydów na te ziemie, przez pierwsze ich osadnictwo, rozwój kultury, różnorodności społecznej, religijnej i politycznej, burzliwe wydarzenia sprzed wieków i czas Zagłady, aż do współczesności”.

Tytułami poszczególnych części ekspozycji są: Las, Pierwsze spotkania (960–1500), Paradisus Iudaeorum (1569–1648), Miasteczko, Wyzwania nowoczesności (1772–1914), Na żydowskiej ulicy (1918–1939), Zagłada (1939–1945), Powojnie (1944 do dziś).

Na ekspozycję muzealną składają się „zabytkowe przedmioty, malowidła, instalacje interaktywne, rekonstrukcje i makiety, projekcje wideo, dźwięki i teksty”.

Wystawę przygotował „międzynarodowy zespół naukowców i kuratorów pod kierunkiem prof. Barbary Kirshenblatt-Gimblett. Prace nad projektem plastycznym i wykonawczym, a także nad realizacją wystawy stałej prowadziła polska pracownia architektoniczna Nizio Design International na podstawie koncepcję przygotowaną przez brytyjską firmę Event Communications.”.

Koszty

Według informacji ze strony culture.pl planowany koszt inwestycji miał wynieść „ponad 320 mln złotych. Gmach za 200 mln zł po połowie finansują Ministerstwo Kultury i miasto Warszawa. 120 mln na wystawę główną zobowiązało się zgromadzić od darczyńców ze świata Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny”.

Na stronie muzeum można przeczytać, że „Muzeum Historii Żydów Polskich jest pierwszą w Polsce instytucją publiczno-prywatną, stworzoną wspólnie przez rząd (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego), samorząd lokalny (Miasto Stołeczne Warszawa) i organizację pozarządową (Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny). Na mocy aktu założycielskiego strona publiczna sfinansowała budowę budynku muzeum (koszt inwestycji: ok. 180 mln zł; inwestycja przeprowadzona przez Miasto Stołeczne Warszawa) oraz pokrywa większość bieżącego budżetu. Stowarzyszenie ŻIH odpowiada za sfinansowanie i organizację procesu tworzenia wystawy głównej (koszt inwestycji 140 mln zł), a także zasila bieżący budżet operacyjny oraz działalność edukacyjną i publiczną muzeum”

Zwiedzających muzeum zastanawia, na co zostało wydanych owe 140.000.000 złotych, które miała kosztować ekspozycja. Zdaniem zwiedzających w muzeum niewiele jest eksponatów, a ekspozycja składa się głównie z dekoracji i elektroniki, która nie wygląda, jakby miała kosztować 140 milionów złotych. Pobieżne zapoznanie się z ofertami drukarni i agencji reklamowych zdaje się potwierdzać zdziwienie zwiedzających.

Dane z ministerstwa z 2014 roku

Według danych udostępnionych przez Ministerstwo Kultury w 2014 roku:

Wydatki na budowę Muzeum Historii Żydów Polskich w ramach Programu Wieloletniej Budowy Muzeum Historii Żydów Polskich 2007-2009 wyniosły w:
2007 – 846.914,85 zł
2008 – 2.777.630,56 zł
2009 – 5.574.793,23 zł

Wydatki na budowę Muzeum Historii Żydów Polskich w ramach Programu Wieloletniej Kontynuacji budowy Muzeum Historii Żydów Polskich 2010-2013 wyniosły:
2010 – 25.771.710,68 zł
2011 – 26.194.787,39 zł
2012 – 25.951.126,68 zł
2013 – 1.173.884,13 zł

Razem wydatki budowę Muzeum Historii Żydów Polskich wyniosły od 2007 do 2013 roku: 88.290.847,52 zł.

Wysokość środków przyznanych Muzeum Historii Żydów Polskich z budżetu państwa część 24 – Kultura i Ochrona Dziedzictwa Narodowego w latach 2006-2014:

1) dotacja podmiotowa na działalność bieżącą
2006 wykonanie – 500.000 zł
2007 wykonanie – 1.000.000 zł
2008 wykonanie – 1.000.000 zł
2009 wykonanie – 1.213.000 zł
2010 wykonanie – 1.300.000 zł
2011 wykonanie – 1.340.000 zł
2012 wykonanie – 6.305.000 zł
2013 wykonanie – 6.800.000 zł
plan na 2014 – 5.000.000 zł

2) dotacja celowa na wydatki bieżące
2006 wykonanie – 0 zł
2007 wykonanie – 65 000 zł
2008 wykonanie – 0 zł
2009 wykonanie – 0 zł
2010 wykonanie – 0 zł
2011 wykonanie – 0 zł
2012 wykonanie – 50.000 zł
2013 wykonanie – 400.000 zł
plan na 2014 – 0 zł

3) dotacja celowa na wydatki majątkowe
2006 wykonanie – 0 zł
2007 wykonanie – 0 zł
2008 wykonanie – 80.000 zł
2009 wykonanie – 0 zł
2010 wykonanie – 0 zł
2011 wykonanie – 0 zł
2012 wykonanie – 686.000 zł
2013 wykonanie – 2.600.000 zł
plan na 2014 – 0 zł

4) ogółem
2006 wykonanie – 500.000 zł
2007 wykonanie – 1.065.000 zł
2008 wykonanie – 1.080.000 zł
2009 wykonanie – 1.213.000 zł
2010 wykonanie – 1.300.000 zł
2011 wykonanie – 1.340.000 zł
2012 wykonanie – 7.041.000 zł
2013 wykonanie – 9.800.000 zł
plan na 2014 – 5.000.000 zł

Ponadto w Ustawie budżetowej na 2014 rok została utworzona rezerwa celowa pod nazwą Muzeum Historii Żydów Polskich (pozycja 75) w wysokości 2.500.000. zł, która zostanie uruchomiona Instytucji w trakcie roku, po złożeniu odpowiednich wniosków.

Dodatkowo w ramach Norweskiego Mechanizmu Finansowego 2009-2014 Muzeum przyznano środki na realizację projektu pn. “Żydowskie Dziedzictwo Kulturowe” z Budżetu Środków Europejskich Okres realizacji projektu od 4.09.2013 do 30.04.2016. Wartość dofinansowania: 12.385.100 zł

Zgodnie z planem finansowym Muzeum Historii Żydów Polskich na 2014 liczba etatów wynosi 120. Wynagrodzenia osobowe dla pracowników etatowych wynosi rocznie 7.700.000 zł. Wynagrodzenia bezosobowe (w tym umowy zlecenia i umowy o dzieło) wynosi 1.000.000 zł.

Zgodnie z aktami notarialnymi działka i budynek Muzeum Historii Żydów Polskich stanowią po połowie własność Miasta Stołecznego Warszawa i Skarbu Państwa (Ministerstwo Kultury nie zarządza majątkiem skarbu państwa). Została zawarta umowa o ustanowienie prawa użytkowania nieruchomości na 99 lata na rzecz instytucji kultury Muzeum Historii Żydów Polskich.

Z dniem 2 stycznia 2014 r. Muzeum zostało wpisane jako instytucja współprowadzona przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Miasta Stołecznego Warszawy do rejestru instytucji kultury prowadzonego przez MKiDN.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Amerykanizacja, tak jak rusyfikacja, germanizacja czy judaizacja, są procesami niszczenia rodzimej tożsamości kulturowej. Mają na celu rozbicie naturalnych, opartych na rodzimej kulturze, rodzimej tożsamości, w polskim wypadku kulturze i tożsamości katolickiej, więzi społecznych. Wykorzenienie wynikające z rozbicia naturalnych więzi kulturowych sprawia, że ludzi przestają tworzyć naturalne wspólnoty, stają się osamotnionymi jednostkom — niezdolnymi do podjęcia obrony przed agresją despotycznej władzy — zaborcy, globalnych korporacji czy lewicowej tyranii.

Zobacz także: Wielka Brytania odpowiada na groźby Rosji. “Żaden kraj nie grozi Putinowi”

Amerykanizacja instrumentem kolonializmu i wyzysku

Niszczenie rodzimej kultury ma więc wymiar polityczny. Jest instrumentem kolonializmu i zniewalania, ułatwiającym agresje i wyzysk. Na niszczenie rodzimej kultury i zastępowanie jej sztucznym produktem globalnych korporacji – polscy patrioci nie mogą się zgadzać – w tym i na Halloween. Narzucanie nieletnim amerykańskiej tożsamości kulturowej ma ukształtować w nich postawę bezkrytycznego przyjmowania wszelkich obcych nowinek (w tym i tych złych).

Warto pamiętać, że dziś Halloween jest najważniejszym amerykańskim świętem, wyrazem tożsamości kulturowej Ameryki. Promowane jest przez prasę, telewizje, internet, popkulturę – w tym i muzykę. „Halloween należy do najbardziej skomercjalizowanych świąt w Stanach Zjednoczonych” i przynosi ogromne zyski globalnym korporacjom, należącym do kilku funduszy inwestycyjnych, należących do kilkunastu rodzin (w tym w połowie rodzin wiadomego pochodzenia).

Doskonałą alternatywą dla Halloween mogły być ludowe tradycje związane z kolędowaniem. Dzieci nie dość, że reaktywowałyby rodzimy folklor, to miałyby okazję do przebierania się i zbierania łakoci. Jest to istotne, bo całym świecie narzucane przez amerykańską popkulturę Halloween niszczy lokalny rodzimy folklor.

Satanistyczne korzenie halloween

Halloween należy bojkotować nie tylko z racji na patriotyzm, ale i z racji na katolicyzm. Z pozoru niewinne przebieranie się za potwory i wymuszanie słodyczy wywodzi się z pogańskich wierzeń Celtów, którzy składali ofiary z ludzi (i dokonywali rytualnych aktów kanibalizmu). Pogańskie wierzenia Celtów zostały zaadaptowane przez współczesnych satanistów.

Dzięki popularności Halloween sataniści mogli zaistnieć w życiu społecznym i ze swoim przekazem dotrzeć do wielu osób. Dla satanistów Halloween jest dniem czarnych mszy, orgii seksualnych i sadystycznego składania krwawych ofiar. Celem tych satanistycznych rytuałów jest związanie się z demonami. Propagowanie Halloween ma wprowadzać dzieci i młodzież w świat ezoteryki i okultyzmu.

Synkretyzm promowany przez korporacje

Halloween jest wyrazem synkretyzmu. Z jednej stronie jest sztuczną konstrukcją kulturową globalnych korporacji (produkcyjnych, handlowych i medialnych) a z drugiej imprezą okultystyczną, podczas której okultystyczne symbole i rytuały otwierają uczestników zabawy ingerencje demonów. „Synkretyzm to mieszanina doktryn, wierzeń, systemów, często nielogiczna kombinacja […] połączenie rozbieżnych i sprzecznych poglądów”. Sekty i nowe ruchu religijne stosują synkretyzm celowo by zdobyć wyznawców, by zatrzeć różnice między religiami, w imię ekumenizmu, tolerancji i otwartości.

Nieprzypadkowo w krajach protestanckich rozpropagowano Halloween – był to wyraz protestanckiej wojny kulturowej z katolicyzmem. Za pomocą Halloween protestanci skutecznie wyparli katolickie obchody święta wszystkich świętych. Rozwój tego protestanckiego laickiego święta miał miejsce najpierw w XIX wieku w Wielkiej Brytanii, a potem w USA. Z USA patologia ta promowana jest na cały świat.

Promowanie Halloween jest na rękę lewicy, która promuje model ”wychowania” bez religii katolickiej (traktując katolicyzm jako instrument zniewalania), ale za to z nawiązywaniem do innych religii i kultur – w wielokulturowości jest miejsce dla wszelkich idei, o ile nie są to idee katolickie, konserwatywne, patriotyczne.

Celem skutecznie zniewalanie i wyzysk

Szkolnictwo laickie, które w naszym kraju stało się miejscem promocji takich patologii jak Halloween, promowane było i jest od XIX wieku przez masonerię w celu walki z katolicyzmem. Masoneria zawsze kładła nacisk na obsadzanie stanowisk dyrektorów szkół wrogami katolicyzmu. Zgodnie z zaleceniami masonów dzieci miały być odcinane od katolicyzmu poprzez demoralizowanie ich za pomocą leksykalizacji i bluźnierstw. Dziś również wszelkie sekty i grupy nacisku tworzą organizacje edukacyjne, które oferują placówkom edukacyjnym organizacje darmowych zajęć lekcyjnych i poza lekcyjnych, w celu demoralizacji dzieci.

Przed takimi patologiami jak Halloween powinien przestrzegać kler, w tym i hierarchowie, z racji na ich sprzeczną z wiarą bezczynność, świeccy katolicy, powinni, nawet wbrew hierarchii, ewangelizować i pełnić funkcję prorocką, czyli wskazywać patologie i nawoływać do ich porzucenia – w tym i krytykować Halloween.

Destruktywne kulturowo zjawisko Halloween opisał w wydanej przez wydawnictwo Monument publikacji „Halloween. Zabawa czy zagrożenie?” ksiądz profesor Andrzej Zwoliński (kierownik Katedry Katolickiej Nauki Społecznej w Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie).

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Cleverly odgraża się Rosji

MSZ Wielkiej Brytanii James Cleverly / Fot. Twitter

  • Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii James Cleverly w swojej odpowiedzi na groźby Władimira Putina, podkreślił, że nikt nie planuje ataku na Rosję.
  • Nawoływał on również do wznowienia realizacji umowy zbożowej, którą Kreml zawiesił po atakach na ich okręty w Sewastopolu.
  • Z kolei francuski minister rolnictwa zaznaczył, że dalsza blokada transportu zboża sprawi głód w krajach tzw. trzeciego świata.
  • Zobacz także: Belgowie krytycznie o imigracji. Większość z nich uskarża się na koszta socjalne

Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii James Cleverly w oświadczeniu przed Izbą Gmin ostrzegł Rosję o poważnych konsekwencjach jakie będzie nosiło ze sobą użycie broni jądrowej przeciwko Ukrainie.

Przypomniał także o niedorzecznych wypowiedziach rosyjskich polityków, którzy stwierdzili, że istnieją rzekome plany użycia tzw. brudnej bomby przez Ukrainę. Skrytykował również groźby prezydenta Rosji Władimira Putina ws. możliwości wykorzystania broni jądrowej w w odwecie na teoretyczną napaść na Federację Rosyjską.

Żaden inny kraj nie mówi o wykorzystaniu energii jądrowej. Żaden kraj nie grozi Rosji ani prezydentowi Władimirowi Putinowi

– podkreślił szef brytyjskiej dyplomacji James Cleverly.

Polityk stwierdził również, że użycie przez Moskwę broni jądrowej zmieniłoby charakter konfliktu.

Czytaj więcej: Rosyjska rakieta spadła na Mołdawię. MSW: “Nikt nie ucierpiał”

Zerwanie umowy zbożowej przez Rosję

Cleverly wezwał także Rosję do zaprzestania blokowania eksportu zboża z Ukrainy. Jeszcze w sobotę Kreml poinformował o zawieszeniu umowy zbożowej, która pozwalała na eksport zboża z Ukrainy drogą morską. Jak oświadczyła wówczas Moskwa, była to reakcja na ataki wymierzone w okręty marynarki wojennej znajdujące się w porcie Sewastopol na Krymie.

Z kolei francuski minister rolnictwa Marc Fesneau poinformował na antenie radia RMC, że Paryż wraz z innymi krajami Unii Europejskiej pracuje nad drogą lądową dla eksportu ukraińskiego zboża, w szczególności przez Polskę i Rumunię.

Tak, aby ci, którzy potrzebują zboża, mogli je dostać za rozsądną cenę

– zaznaczył minister rolnictwa Marc Fesneau.

W swojej wypowiedzi podkreślił, że wycofanie się Rosji z umowy zbożowej nie uderzy we Francję, ale będzie miało poważne konsekwencje dla zabezpieczenia dostaw dla krajów tzw. trzeciego świata.

Ukraina i Rosja są nazywane spichlerzem świata, ponieważ dostarczają około jednej trzeciej pszenicy sprzedawanej na świecie. Z powodu wojny na Ukrainie upadł transport przez porty nad Morzem Czarnym, a handel praktycznie zamarł.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl, theguardian.com

Premier Mołdawii ostrzega przed Rosją

Premier Mołdawii Natalia Gavrilita / Fot. Twitter

Ministerstwo spraw zagranicznych Mołdawii poinformowało o wydaleniu jednego z rosyjskich dyplomatów. Resort nie określił jednak jakiej rangi osoba ma opuścić kraj.

Za powód tej decyzji podano zagrożenie bezpieczeństwa spowodowane atakami rakietowymi w sąsiednim kraju oraz rosnące zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Mołdawii, które jest podyktowane rosyjskimi atakami na ukraińskie obiekty energetyczne.

Czytaj więcej: Rząd poddaje się w walce z KE. Rozważany jest reset relacji

Rosyjska rakieta trafiła w północną część Mołdawii

Ministerstwo spraw wewnętrznych w Kiszyniowie poinformowało wcześniej w poniedziałek, że odłamki rakietowe wylądowały w wiosce na północy kraju, w pobliżu granicy z Ukrainą. 

Resort zaznaczył, że jest to efekt zestrzelenia pocisku przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. W wyniku zdarzenia nikt nie ucierpiał, odnotowano jedynie straty materialne w wyniku eksplozji, głównie zniszczone szyby w oknach pobliskich domów.

Moment upadku fragmentów pocisku został uchwycony przez jedną z kamer we wsi Naslavcea, na którą spadły odłamki. Z zapisu monitoringu wynika, że do zdarzenia doszło krótko przed godz. 8.45 czasu lokalnego. 

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

rmf24.pl

Joe Biden

Prezydent Joe Biden w Brukseli / fot. PAP/EPA/OLIVIER HOSLET Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Jak donoszą amerykańskie media prezydent Joe Biden miał podczas czerwcowej rozmowy z ukraińskim przywódcą stracić nad sobą kontrolę.
  • Przywódca Stanów Zjednoczonych nie skończył omawiać transzy amerykańskiej pomocy, gdy wówczas wtrącił mu się Wołodymyr Zełeński.
  • Ten zaczął wymieniać listę niespełnionych potrzeb ukraińskiego rządu, które domaga się od USA i Zachodu.
  • Biden miał upomnieć prezydenta, stwierdzając, że amerykański naród i tak był dotychczas hojny.
  • Relacje ociepliły się dopiero po tym jak Zełeński w lipcu publicznie podziękował USA za pomoc.
  • Zobacz także: Indie. Zarwał się most w Morbi. Ponad 130 osób ofiar śmiertelnych

Od czasu inwazji Rosji na Ukrainę kontakty między prezydentem Stanów Zjednoczonych Joe Bidenem i przywódcą Ukrainy Wołodymyrem Zełeńskim stały się bardzo częste. Obaj przywódcy regularnie rozmawiają przez telefon, gdy Stany Zjednoczone ogłaszają nowy pakiet pomocy wojskowej dla Kijowa. Ale czerwcowa rozmowa telefoniczna między dwoma liderami przebiegła inaczej niż poprzednie.

Według czterech osób zaznajomionych ze sprawą, amerykański prezydent miał stracić panowanie nad sobą, po tym, jak Zełenski przedstawił listę kolejnych żądań względem USA.

Biden zniesmaczony postawą ukraińskiego przywódcy

Jak relacjonują amerykańskie media, podczas rozmowy Biden ledwo skończył mówić Zełenskiemu, że właśnie przyznał Ukrainie kolejny miliard dolarów pomocy wojskowej, kiedy ukraiński prezydent zaczął wymieniać listę rzeczy, których potrzebował jego kraju, a których nadal nie otrzymał. Wtedy Biden miał stracić panowanie nad sobą i podnosząc głos stwierdził, naród amerykański był dość hojny, a jego administracja i wojsko USA ciężko pracowały, aby pomóc Ukrainie. Biden dodał, że Zełenski mógł okazać trochę więcej wdzięczności.

Urzędnicy administracji amerykańskiego prezydenta przekazali, że stosunki Bidena i Zełenskiego poprawiły się dopiero od czasu kolejnej rozmowy, po której Zełenski złożył oświadczenie, w którym chwalił USA za hojną pomoc. Jak komentują media w USA, nerwowa reakcja Bidena mogła mieć swoje podłoże w zmieniającym się nastawieniu Amerykanów do wojny na Ukrainie.

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego odmówił komentarza w tej sprawie. Również rzecznik Zełeńskiego nie odpowiedział na prośbę amerykańskich mediów o komentarz.

Czytaj więcej: Rząd poddaje się w walce z KE. Rozważany jest reset relacji

Amerykanie naciskają ws. zmniejszenia pomocy Ukrainie

Obecnie Biden musi mierzyć się z oporem niektórych Republikanów i Demokratów, którzy sprzeciwiają się dalszej pomocy dla Ukrainy. Co ciekawe, taka opozycja nie miała miejsca, gdy Kongres zatwierdził poprzednie fundusze dla Ukrainy.

Prawodawcy i lobbyści ukraińscy wciąż liczą na 40-60 miliardów dolarów amerykańskiej pomocy, a niektórzy urzędnicy zaznajomieni z dyskusjami spodziewają się, że liczba ta wyniesie około 50 miliardów dolarów.

Czołowi urzędnicy amerykańscy ostrzegają, że nie ma żadnych oznak, że wojna wkrótce się skończy.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

nbcnews.com, dorzeczy.pl

INTERPOL rozbił handlarzy imigrantów

INTERPOL udaremnił grupę przemytników / Fot. Twitter

  • Według ankiety firmy Randstad Group Belgium, aż 60 proc. respondentów uznało, że migranci kosztują ich więcej niż sami zarabiają.
  • Podobna ilość ankietowanych uważa, że kraje nieprzyjmujący swoich obywateli powinny być jakość karane.
  • Z kolei 43 proc. ankietowanych uważa, że powinien zostać zniesiony belgijski system azylowy.
  • Zobacz także: Procesja ze Świętymi w Szczecinie. Opozycja do pogańskiego “święta”

Belgijska firma Randstad Group Belgium przeprowadziła sondę, w której wzięło udział 3 tys. osób. Aż 60 proc. respondentów stwierdziło, że migranci kosztują ich więcej niż sami zarabiają. Tylko 18 proc. ankietowanych stwierdziło, że migracja ma pozytywny wpływ na ich kraj i gospodarkę. Z kolei 64 proc. uważa, że migracja obniżyła jakość edukacji w ich kraju; 58 proc. mówi o pogorszeniu się sytuacji bezpieczeństwa.

Podobne wyniki stwierdzono w pytaniu o stosunek do migracji w kontekście zabezpieczenia socjalnego. Tutaj również 61 proc. ankietowanych, że kraje które nie przyjmują z powrotem swoich obywateli powinni dostać jakąś karę. Z kolei 23 proc. respondentów stwierdziło, że nie powinno być limitu osób ubiegających się o azyl. Natomiast 43 proc. zaś postuluje zniesienie belgijskiego systemu azylowego, ponieważ uniemożliwia on deportowanie osób ubiegających się o azyl, których wnioski zostały odrzucone.

Większość Belgów pozytywnie ocenia migrację zarobkową. 60 proc. respondentów nie ma nic przeciwko osobom, które przyjeżdżają do Belgii, żeby pracować.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

pch24.pl

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

  • Szef niemieckiego związku policji Heiko Teggatz krytykuje minister spraw wewnętrznych za brak raportów ws. migracji.
  • Zarzucił on Nancy Faeser, że jej resort specjalnie nie ujawnia niewygodnych informacji.
  • Dopiero po fali krytyki raport opublikowano z dużym opóźnieniem, a tam odnotowano nawet 50 proc. wzrost zatrzymań imigrantów.
  • Zobacz także: Rząd poddaje się w walce z KE. Rozważany jest reset relacji

Niemieccy policjanci informują, że od października ministerstwo spraw wewnętrznych nie opublikowało wewnętrznych raportów i analiz z działania federalnych służb w temacie nielegalnej imigracji. Takie raporty były dostępne co miesiąc od 2018 r.

Sprawozdania te dawały funkcjonariuszom straży granicznej informacje, dotyczące nielegalnych przekroczeń granicznych. Od 2018 roku były one publikowane co miesiąc w intranecie policji federalnej, w październiku nagle raportu zabrakło

– poinformował portal “Die Welt”.

Jak potwierdziła policja federalna, ilość potwierdzonych nielegalnych wjazdów do Niemiec wyraźnie zaczęła rosnąć od czerwca. We wrześniu odnotowano 12,7 tys. takich przekroczeń granicy – jest to prawie o 50 proc. więcej, niż w sierpniu, a także więcej niż jeszcze wcześniejszych miesiącach. Większość uchodźców to obywatele Syrii i Afganistanu.

Fakt, że raport za wrzesień nie został opublikowany na początku następnego miesiąca, jak to zwykle bywało, wywołał niezadowolenie funkcjonariuszy policji federalnej na granicach

– czytamy na niemieckim portalu.

Raport, oprócz aktualnych danych liczbowych i tras migracji, zawierał również raporty sytuacyjne i szczególne obserwacje, np. dotyczące preferowanych środków transportu, co było szczególnie ważne dla pracowników operacyjnych w terenie i ich zwierzchników.

WSW nie chciało skomentować braku październikowego raportu, informując jedynie, że raporty wewnętrzne Policji Federalnej powstają zgodnie z potrzebami, służąc wyłącznie do komunikacji wewnętrznej. Szef Związku Policji Federalnej Heiko Teggatz oskarża minister MSW o utratę kontroli nad danymi w obecnym szczycie nielegalnych wjazdów.

Czytaj więcej: Inflacja nie zwalnia. Polacy płacą w sklepach coraz więcej

Opozycja krytykuje rząd za brak transparentności

Wiceszefowa grupy parlamentarnej CDU i CSU Andrea Lindholz, podkreśliła brak transparentności ze strony minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser. W zapytaniu do kancelarii Lindholz domaga się wyjaśnień dlaczego raporty nie są publikowane o września b.r.

W związku z gwałtownym wzrostem liczby nielegalnych wjazdów, władze, a szczególnie policja federalna, potrzebują więcej analiz i informacji, a nie mniej

– zaznaczyła Andrea Lindholz

Zdaniem wiceszefa związku niemieckiej policji Heiko Teggatza, obecny rząd w Berlinie nie zamierza dzielić się swoimi porażkami starając się ukryć przed obywatelami niewygodne dane.

Nawet jeśli problem istnieje, nikt nie powinien zdaniem rządu tego zauważyć

– stwierdził Heiko Teggatz.

W ocenie Heiko Teggatza, obecna sytuacja przypomina 2015 rok.

Jedyna różnica polega na tym, że wówczas wiele osób przybyło jednocześnie. Tej jesieni przybysze dzielą się na wiele mniejszych grup

– dodał wiceszef związku niemieckiej policji.

W 2015 roku policyjne statystyki wykazały 153,6 tys. osób, które nielegalnie wjechały do kraju.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dw.com