Posłowie Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk i Marcin Kierwiński w niecodzienny sposób zaprezentowali, jak wiele kart do głosowania zostało zmarnowanych po tym, jak 10 maja nie odbyły się wybory korespondencyjne. Obliczyli, że wysokość “wieży” ułożonej z 30 milionów kart wyniosłaby blisko 30 kilometrów. “Wieża Sasina przy Mount Evereście to pikuś” – stwierdził Tomczyk.

Wybory prezydenckie miały odbyć się 10 maja wyłącznie w formie korespondencyjnej. Choć ustawa wprowadzająca to rozwiązanie nie została podpisana przez prezydenta, rozpoczęto druk kart do głosowania (a także oświadczeń o samodzielnym oddaniu głosu i instrukcji głosowania). 

Pakiety miała dostarczyć Poczta Polska, nadzorowana przez ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Politycy opozycji wskazują, że wicepremier odpowiada też za bezprawne zlecenie druku kart, które ostatecznie okazały się bezużyteczne. Z kolei Sasin twierdzi, że decyzję o druku kart przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych podjął premier na postawie ustawy “covidowej”. Minister aktywów państwowych utrzymuje też, że nie zna kosztu całej operacji. Portal tvn24.pl ustalił, że druk takiej liczby kart do głosowania to koszt blisko 70 milionów złotych. 

Posłowie KO zaprezentowali wieżę Sasina. “Budynek” liczy ponad 26 kilometrów

W czwartek w Sejmie ma dojść do głosowania nad wotum nieufności wobec ministra aktywów państwowych. Wniosek złożyła grupa posłów Koalicji Obywatelskiej. Przed głosowaniem na sali plenarnej, dwóch posłów KO – Cezary Tomczyk i Marcin Kierwiński – postanowiło zaprezentować “wieżę Sasina”, czyli “budowlę” złożoną z wydrukowanych przed wyborami kart, która ma posłużyć za symbol niegospodarności rządu PiS.

– To gigantyczna niegospodarność, którą można przeliczać na miliony złotych. Miliony złotych, które mogły w czasie epidemii trafić do firm i pracowników, a zostały przez pana Sasina zmarnowane. Skala amatorszczyzny i partactwa na stałe zapisze się w polskiej historii. Kopertowa usługa Sasina miała tak naprawdę sprawić przyjemność Jarosławowi Kaczyńskiemu. Chcemy zaprezentować, jaka naprawdę jest skala tej niegospodarności – mówił Kierwiński, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej.

Z jak wielu kartek zbudowana jest więc “wieża Sasina”? – W pakiecie wyborczym znalazło się aż 9 kartek A4. Wydrukowano 30 milionów pakietów, które miały trafić do obywateli. Daje nam to w sumie 270 mln kartek A4. Do druku pakietów wykorzystano 540 tysięcy ryz papieru. Jedna ryza papieru ma dokładnie 5,5 cm wysokości – wyliczał Tomczyk. 

– Jak państwo sądzą – jaką wysokość mają pakiety Sasina, gdyby te kartki ułożyć jedna na drugiej? Czy zrobi się nam z tego wysokość kamienicy w jakimś mieście, np. w Sieradzu? Nie, to ciągle za mało. Czy myślą państwo, że jeśli ułożymy 270 mln kartek to wyjdzie nam z tego Pałac Kultury? To był, szczerze mówiąc, mój typ – że będzie to 230 metrów. Nie, ciągle za mało. Czy myślą państwo, że jest to może Burj Khalifa, czyli najwyższy budynek świata, który znajduje się w Dubaju? To ciągle za mało. Czy będzie to w takim razie Mount Everest, najwyższa góra świata, 8848 m n.p.m.? – dopytywał poseł KO.

– Jeżeli ułożymy jedną kartkę na drugiej to wyjdzie nam wieża Sasina, która mierzy blisko 30 km. Wieża, która przy Mount Everest i Burj Khalifa, to pikuś. Jeśli ktoś, zastanawiał się, po co została wycięta puszcza, to już wie. Właśnie, by wydrukować te karty – podsumował Tomczyk.

Źródło: gazeta.pl

Dodano w Bez kategorii

Bardzo chciałbym być rzecznikiem całego sądu i będę ze swojej strony dokładał starań, żeby zasypywać podziały – oświadczył rzecznik prasowy Sądu Najwyższego sędzia Aleksander Stępkowski.

Rzecznik SN, który w czwartek był gościem TVP Info, podkreślił, że nie chce, aby podziały w jakikolwiek sposób wpływały na jego komunikaty. Jako przykład sędzia Stępkowski podał sytuację, kiedy inny rzecznik SN – jak stwierdził – wypowiadał się w jego sprawie bez zasięgnięcia jego opinii. Wiem, że do takich sytuacji nie powinno dochodzić, będę starał się dochować innych standardów – podkreślił.

Jak dodał, zależy mu również na tym, żeby nie podkreślać tego, co sędziów dzieli, ale o to, by widzieć to, co łączy i próbować obniżać temperaturę sporu. Uważam, że dobro Sądu Najwyższego polega na tym, abyśmy próbowali rozmawiać ze sobą i dochodzić do porozumienia wskazał.

Stępkowski w rozmowie w TVP Info mówił też o tym, że sędziowie powinni stać na straży tego, aby prawo było interpretowane bezstronnie niezależnie do bieżących sympatii bądź antypatii.

To jest wyzwanie dla prawników, wyzwanie równie wielkie, jak duże są pokusy – mówił. Tym bardziej, że sama klasa polityczna daje przykład tego, jak można destabilizować państwo i czasami sędziowie mogą odczuwać większą pokusę co do tego, aby próbować znaleźć jakiś modus vivendi ponad bieżącym sporem politycznym – dodał. Zauważył przy tym, że wówczas bardzo łatwo można wyjść poza rolę orzeczniczą i wejść w rolę polityczną.

Źródło: dziennik.pl

Dodano w Bez kategorii

Dominic Cummings, główny doradca brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, mógł dokonać drobnego naruszenia restrykcji, wprowadzonych w celu zatrzymania epidemii, ale nie zostaną podjęte w związku z tym dalsze działania – poinformowała policja w Durham.

Policja poinformowała, że Cummings nie popełnił wykroczenia, jadąc z żoną i czteroletnim synem do domu swoich rodziców w Durham, ponad 400 km od Londynu, natomiast przejazd stamtąd do oddalonej o niespełna 50 km miejscowości Barnard Castle, mógł być niewielkim naruszeniem przepisów. Jednocześnie funkcjonariusze nie znaleźli wystarczających dowodów na potwierdzenie zarzutów, iż Cummings był w Durham ponownie po zakończeniu izolacji.

Odpowiadając na weekendowe publikacje “Guardian” i “Daily Mirror”, Cummings wyjaśnił, że w sytuacji, gdy i on, i jego żona mieli symptomy koronawirusa uznał, że jedynym sposobem na zapewnienie opieki dziecku będzie pojechanie do domu rodziców. Przekonywał też, że do Barnard Castle pojechali, by sprawdzić, czy po chorobie będzie w stanie prowadzić przez kilka godzin samochód w drodze do Londynu.

Jak oświadczyła policja, doszła ona do wniosku, że w związku z podróżą do Barnard Castle “mogło dojść do drobnego naruszenia przepisów, które uzasadniałoby interwencję policji”, ale uważa to za “drobne naruszenie, ponieważ nie było widocznego naruszenia społecznego dystansu”.

Cummings to główny doradca polityczny Johnsona. Jest uważany za bardzo sprawnego stratega politycznego. Odegrał kluczową rolę najpierw w kampanii na rzecz brexitu (był on w 2016 r. szefem kampanii na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE), jak i podczas wyborów do Izby Gmin w grudniu zeszłego roku, w których konserwatyści przejęli kilkadziesiąt tradycyjnie laburzystowskich okręgów.

Źródło: dorzeczy.pl

Dodano w Bez kategorii

/ fot. flickr.com

Od kilku dni w ramach opinii publicznej krążą plotki, według których profesor Tomasz Grodzki miałby przejąć prezydenckie obowiązki, w sytuacji niewybrania nowej głowy państwa do czasu upłynięcia kadencji Andrzeja Dudy. Oczywiście są to na razie jedynie spekulacje, ale jeśli nawet dziennikarze TVP podnieśli ten wątek, to coś rzeczywiście może być na rzeczy.

Do głosów pobrzmiewających wśród niektórych polityków postanowiła przyłączyć się europosłanka Beata Kempa.

Czy Grodzkiemu marzy się prezydentura?

Wciąż nie wiemy kiedy ostatecznie odbędą się prezydenckie wybory. W Senacie znajduje się ustawa dotycząca wyborów hybrydowych, a wyższa izba parlamentarna ciągle nie zakończyła nad nią prac. Przedstawiciele obozu władzy krytykują opozycję za ich zdaniem celowo wydłużanie procesu legislacyjnego.

Beata Kempa w programie” Tłit” w Wirtualnej Polsce, odniosła się do zaistniałej sytuacji. Nie omieszkała w dosadny sposób skrytykować działań opozycji. Wyraziła przy tym swoją opinię na temat zwłoki Senatu:- Marszałek Grodzki jest osobą, która w sposób skrajnie cyniczny potrafi podejmować różne działania. Myślę, że obok teorii dotyczącej lewarowania kandydatury Rafała Trzaskowskiego, jest jeszcze inna, bardziej snobistyczna, wynikająca z charakteru marszałka Grodzkiego i całej Platformy Obywatelskiej. Widzę, że już na flankę próbuje się wysuwać autorytety prawnicze, które twierdzą, że w sytuacji niemożności wyboru prezydenta w konstytucyjnym terminie jego obowiązki przejmuje marszałek Senatu.

Była sędzie TK prof. Ewa Łętowska wskazywała, iż w przypadku opróżnienia urzędu prezydenta obowiązki głowy państwa przejmuje nie marszałek Sejmu, lecz marszałek Senatu. Do tych słów także odniosła się europosłanka Zjednoczonej Prawicy:- Jeżeli już w taki sposób zaczynają mówić jaskółki, szczególnie jeśli te jaskółki to są profesorowie , osoby, które mają być osobami znaczącymi w tej dyskusji, to poważny sygnał, że być może zamarzyło się panu Grodzkiemu jeszcze w ten sposób destabilizować państwo, dlatego że ma w tym jakiś osobisty cel.

Gdzie leży prawda?

Trudno uwierzyć, że marszałek Grodzki realnie myśli o przejęciu prezydenckich obowiązków. Z pewnością jeśliby się tak stało skandal wokół takiej sytuacji byłby wręcz kolosalny. Rafał Trzaskowski zyskuje w sondażach i coraz bliżej mu do Andrzeja Duda. Jeśli zaś Platforma Obywatelska podobnie jak jej kandydat, pikuje w badaniach opinii publicznej, to trudno przyjąć logikę, według której marszałek Grodzki próbuje za wszelką ceną przejąć prezydenckie obowiązki.

Gazeta.pl

Dodano w Bez kategorii

Na portalu Krytyka Polityczna, którego retoryka jest niezwykle mocno zakorzeniona w marksizmie oraz lewicowych wartościach, ukazał się skandaliczny artykuł nawołujący m.in do zakazu jeżdżenia samochodami, w których nie ma przynajmniej dwóch miejsc. To tylko jeden z wielu kwiatków i nowatorskich rozwiązań bazujących na komunistycznej logice. Ekologia i walka o lepszy klimat została po raz kolejny sprowadzona do absurdu. Internauci dali temu najlepszy wyraz.

Artykuł zawiera w sobie niezwykle dużo kontrowersyjnych tez. Trudno uciec od wrażenia, iż są one wzorowane na rozwiązaniach komunistycznych.

Mieszkania, samochody….. Z czego jeszcze powinniśmy zrezygnować według lewicowych działaczy?

” Już czas na obowiązkowy weganizm, mniejsze mieszkania i zakaz latania”- To tytuł artykułu, który wzbudził wśród internautów wiele głosów krytyki. Dlaczego? Nie trudno się domyślić.

Jeśli propozycja zniesienia prywatnej własności samochodów wydaje się na razie zbyt radykalna, to może przynajmniej zakażemy jeżdżenia samochodami, w których nie ma przynajmniej dwóch osób”.

To pierwsza z wielu propozycji, dzięki którym będziemy wstanie poprawić jakość powietrza oczywiście według portalu Krytyka Polityczna. Cała publikacja odnosi się przede wszystkim do kwestii mieszkań, samochodów czy latania. W wywodzie można odnaleźć informacje na temat chociażby weganizmu:- Teoretycznie najłatwiejsza wydaje się zmiana diety i porzucenie mięsa. Powinniśmy zrobić to w przeciągu kilku najbliższych lat. Czym szybciej tym lepiej! Lewicowi fanatycy zapomnieli, że jedzenie mięsa jest naturalną czynnością człowieka. Od tysięcy lat ludzie właśnie tak zaspakajali swój głód. Jest to zgodne z tradycją chrześcijańską, która stanowi fundament naszej cywilizacji. Związek między spożywaniem wyrobów mięsnych, a negatywnymi skutkami dla środowiska jest naprawdę znikomy.

Portal odniósł się także do mieszkań:- Spędziwszy ostatnie ostatnie dwa lata w dwie osoby na przestrzeni 36 metrów, jestem przekonany, iż nikt nie potrzebuje więcej niż 18 metrów na głowę, a pewnie starczyłoby i 15 i do tego powinniśmy dążyć. Według Krytyki Politycznej każdy ma dokładnie takie same potrzeby i nie powinien próbować zarobić na większe mieszkanie. Ideałem fanatyków jest stan, w którym ludzie tłoczą się w ciasnych klitkach, w celu rzekomej walki o lepszy klimat. Publicysta tegoż portalu zapominając, że działamy w mechanizmach rynkowych, gdzie każdy ma tak duże mieszkanie na jakie sobie zapracuje, zdaje sugerować, iż skoro jemu wystarczyło 36 metrów kwadratowych to innym także. Niestety dalsza część wywodu postuluje komunistyczne zniesienie własności prywatnej oraz socjalistyczną wizję mieszkalnictwa.

” Poprzeć należy postulat Akcji Socjalistycznej, aby wprowadzić zakaz posiadania więcej niż jednego mieszkania, a docelowo może nawet znieść własność prywatną powyżej 15 metrów kwadratowych”.

Chyba nie można mieć już najmniejszych wątpliwości, iż pod płaszczykiem walki o ekologię, lewicowi fanatycy chcieliby nas cofnąć do czasów głębokiej komuny. Zakaz posiadania więcej niż jednego mieszkania, a docelowo zniesienie własności prywatnej powyżej 15 metrów kwadratowych to swoisty powrót do czasów PRL w pełnym tego słowa znaczeniu. Kolejne postulaty zakrawają już o groteskę.

” W bliskiej przyszłości ciepłe prysznice powinny przysługiwać nam nie częściej niż raz w tygodniu, a ciepłe kąpiele ewentualnie raz w miesiącu”

Chyba nie trzeba wspominać, iż wdrożenia takiego działania niesie ze sobą wiele negatywnych skutków. Prócz tego portal jawnie kontestuje prawo do rozporządzania swoim domowym ogniskiem, wedle własnej nieskrępowanej woli.

“Obiecująco wygląda również redukcja liczby podróży lotniczych, zarówno krajowych jak i międzynarodowych”.

Prócz uderzenia w mieszkalnictwo czy przemysł samochodowy, proponowane są także rozwiązania, które docelowo mogłyby zakazać lotów samolotowych. Zapomniano o fakcie, że podniebne maszyny stanowią najbezpieczniejszy środek lokomocji. Co w sytuacji kiedy będziemy musieli odwiedzić daleki kraj i dostać się do niego niezwłocznie? Odpowiedzi na to pytanie nie należy szukać w omawianej publikacji.

To tylko kilka kwiatków, które stanowią szereg bezpodstawnych, niepopartych żadnymi realnymi danymi statycznymi, uderzeń w naszą wolność. Postulaty Krytyki Politycznej sprowadzają się do powtórnego nadania państwu omnipotencji nad obywatelem. Ekologia i walka o zdrowe środowisko stanowią jedynie pretekst do odwiecznego celu lewicy, jakim jest powrót do komunistycznych i marksistowskich ideałów, tak głęboko wpisanych w ich polityczną filozofię.

Oburzeni internauci kpią z lewicowych bredni

Internauci kpią z lewicowych bredni. Nawet najzagorzalsi zwolennicy ekologi widzą w tych postulatach powrót do komunistycznej filozofii politycznej.

To jedynie niektóre z wielu komentarzy. Internauci zwyczajnie mają swój rozum i pamiętają, że czasy komunizmu skończyły się 30 lat temu i powrót do nich stanowi największe zagrożenie dla naszego kraju.

Krytyka Polityczna

Dodano w Bez kategorii

Warszawski Ratusz przeznaczył niemal 4 mln złotych na szkolenie anarchistów z “taktyki miejskiej i ulicznej gimnastyki” w ramach instytucji kultury “Biennale Warszawa”.

“Własność prywatna to kradzież, własność wspólna to bogactwo”, “Taktyki miejskie i uliczna gimnastyka, czyli techniki działania grupowego”, “Jesteśmy kryzysem kapitału” – przytoczone cytaty to nie fragmenty “Co robić?” Lenina, czy też “Wojny partyzanckiej” Che Guevary. To opisy zajęć, prowadzonych w ramach Społecznej Szkoły Antykapitalizmu przez Biennale Warszawa – formalnie instytucję kultury. Wszystko to za pieniądze z budżetu miasta. Poza tym, część spotkań miała zamknięty, “ekskluzywny” charakter.

Scena Prezentacje

Warszawski teatr Scena Prezentacje działał od 29 października 1979 roku. W sierpniu roku 1980 mecenat nad nim roztoczyło Robotnicze Centrum Sztuki Estradowej “Ursus”. Od tamtej pory, teatr raz w miesiącu organizował spektakle w Domu Kultury w warszawskiej dzielnicy Ursus. Obecnie, teatr prowadzony jest przez miasto stołeczne Warszawa.

W dniu 7 marca 2019 roku, na mocy uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr IX/172/2019 teatr zmienił nazwę ze Scena Prezentacje na Biennale Warszawa.

W 2019 roku Biennale Warszawa zorganizowało tzw. Społeczną Szkołę Antykapitalizmu. Co to jest? Na stronie internetowej www.biennalewarszawa.pl znajduje się taka oto informacja:

Zapraszamy do udziału w Społecznej Szkole Antykapitalizmu, czyli w dziewięciu spotkaniach warsztatowo-wykładowych z aktywistkami i aktywistami wokół idei pracy nad postępowymi zmianami społecznymi. Szkoła kierowana jest do osób działających na polu aktywizmu, które poszukują alternatyw w dziedzinie organizacji społecznej.

Jednym z punktów szkolenia są “taktyki miejskie i uliczna gimnastyka, czyli techniki działania grupowego”. Zajęcia te były realizowane 2 listopada 2019 w formule zamkniętej w ramach wspomnianej już Społecznej Szkoły Antykapitalizmu. Następne zajęcia miały odbyć się 7 grudnia 2019. Temat: “Strajk społeczny – grupowa gra strategiczna, przygotowana przez Plan C”. Te zajęcia również stanowiły szkolenie praktyczne w ramach Społecznej Szkoły Antykapitalizmu. 11 stycznia br. odbyły się jeszcze jedne zajęcia pod hasłem “Własność prywatna to kradzież, własność wspólna to bogactwo”. Tym razem były one otwarte dla publiczności. Zajęcia odbywały się przy ul. Marszałkowskiej 34/50. Według informacji z oficjalnej strony stolicy, mieści się tam Biennale Warszawa.

W tym miejscu należy postawić dwa pytania. Po pierwsze, czy instytucja kultury, jaką jest teatr powinna organizować pod swymi auspicjami zajęcia, związane z taktyką protestów i walk ulicznych? Drugie, nasuwające się pytanie brzmi: dlaczego zajęcia te mają charakter zamknięty? Jakie treści były prezentowane? Jakie czynniki decydowały o możliwości udziału w zajęciach?

Anarchiści starannie zawiązujący krawat?

Na stronie internetowej Biennale Warszawa znajdują się bogate opisy, choćby z taktyk działań ulicznych. Skład osobowy grupy prowadzącej zajęcia wygląda zaś następująco:

Amel Mana – „działaczka społeczna, feministka, antyfaszystka, związana z kolektywem Syrena i Studenckim Komitetem Antyfaszystowskim.”

Julia Strzemińska – „feministka, antyfaszystka, związana z kolektywem „Syrena”. Działa w obszarach walki o prawo do mieszkania, prawo do migracji i prawo do bezpiecznej i dostępnej dla wszystkich antykoncepcji oraz aborcji”.

Piotr Grzymisławski„jest dramaturgiem, kuratorem oraz teatrologiem.”.

Jan Sowa – „jest materialistyczno-dialektycznym teoretykiem i badaczem społecznym. Doktor socjologii…”

Tadek Zinowski – „skłoters, anarachista, komunista. Działacz kolektywu Syrena”.

Paweł Nowożycki – „pracownik kultury, antykapitalista, członek OZZ inicjatywa Pracownicza”.

Instytucje kultury a wsparcie lewactwa

Pomysł zorganizowania Społecznej Szkoły Antykapitalizmu powstał podczas Polskiego Forum Społecznego. Brały w nim udział instytucje takie, jak: Bemowskie Centrum Kultury, Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie, Gdańskie Centrum Równego Traktowania, Obóz dla Mierzei Wiślanej, OZZ Inicjatywa Pracownicza, Warszawski Strajk Kobiet, Stowarzyszenie Architektów Polskich i inne.

Członkowie tych środowisk i organizacji często biorą udział w protestach antyrządowych. Niektóre organizacje, takie jak Bemowskie Centrum Kultury czy też Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie ma charakter publiczny. Czy rzeczywiście poparły one Społeczną Szkołę Antykapitalizmu. Tak wypowiada się o sprawie miasto stołeczne Warszawa:

https://twitter.com/kulturalnawawa/status/1179758339854614529?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1179758339854614529&ref_url=https%3A%2F%2Fzyciestolicy.com.pl%2Fszwadrony-trzaskowskiego-kogo-i-po-co-szkoli-warszawa%2F

Zajęcia z przytoczonych powyżej “taktyk miejskich” prowadzić miał Kolektyw Szarańcza. Na stronie internetowej m. st. Warszawy czytamy o nim tak:

Grupa oddolna, której celem jest tworzenie przestrzeni do wymiany wiedzy na temat akcji bezpośrednich. Prowadzimy warsztaty, polegające na demokratycznej dyskusji pomiędzy osobami na każdym poziomie doświadczenia akcyjnego. Dajemy czas uczestniczkom na dzielnie się wiedzą między sobą, zadawanie pytań, trening. Zajmujemy się takimi zagadnieniami jak szybkie podejmowanie decyzji, bezpieczeństwo, techniki demonstrowania itp.

Co na to służby?

Inne zdanie na ten temat ma prof. Romuald Szeremietiew, wykładowca Akademii Sztuki Wojennej oraz były minister obrony narodowej:

Jakiś czas temu szef Rady Fundacji „Otwarty Dialog” Bartosz Kramek pod hasłem „Wyłączmy rząd!” ogłosił: „16 kroków, które mają sparaliżować Polskę i odsunąć PiS”. Wymieniał tam różne działania – organizowanie strajków m.in. nauczycieli, sędziów, ale też zalecał, aby wywołać bunt na kształt ukraińskiego Majdanu i obalić polski rząd. Do przeprowadzenia takiej akcji nie wystarczą jednak ciamajdy z totalnej opozycji, są potrzebne prawdziwe bojówki na kształt zachodnioeuropejskiej Antify właśnie. Jak widać ratusz warszawski finansuje nie tylko LGBT, kuriozalną strefę relaksu na ciągu komunikacyjnym i nieszczęsne zdychające kozy. Powinny chyba tym zastanawiającym kształcącym przedsięwzięciem zainteresować się służby państwowe takie jak ABW i warto dokładnie skontrolować celowość wydawanych na to środków.

O zdanie zapytany został również były szef Biura Ochrony Rządu, generał Andrzej Pawlikowski:

Szkolenia z zakresu samoobrony czy też taktyki ulicznej może przeprowadzać stosowny uprawniony do tego podmiot zarejestrowany w KRS z odpowiednimi uprawnieniami. Treść szkolenia uzależniona jest od zapotrzebowania zleceniodawcy, a co za tym idzie na bazie stosownego planu szkolenia. Służby państwowe z zasady powinny się interesować zdarzeniami stwarzającymi zagrożenie bezpieczeństwa państwa czy tez bezpieczeństwa publicznego. (…) Doświadczenie po wspomnianych szkoleniach może być wykorzystane do samoobrony czy tez przestępczych. Wykorzystanie wiedzy i umiejętności jest zależne od samego posiadacza tych umiejętności. Szkolenia dedykowane przygotowaniom kursantów do starć z Policją są niedozwolone.

Na temat kwestii charakteru takich szkoleń wypowiedział się Sławomir Piter, były oficer Wojska Polskiego:

W trakcie takich szkoleń, uczestnicy mogą zostać zapoznani z wyposażeniem, technikami operacyjnymi państwowych sił porządkowych i sposobami ich obejścia lub neutralizacji. Może ono obejmować zagadnienia zaczynając od sposobów organizowania prowokacji, kontroli tłumu (podsycanie jego negatywnego nastawienia), aż do taktyk walk ulicznych z policją z wykorzystaniem różnego rodzaju środków (improwizowanych jak i przejętej broni) oraz sposobów siłowego przejęcia i utrzymania kontroli nad budynkami radia, TV, czy obiektami infrastruktury krytycznej państwa. Mogą one przygotowywać uczestników do organizowania, jak i przejmowania kontroli nad legalnymi/nielegalnymi zgromadzeniami protestujących grup ludzi i zarządzania nimi tak, aby doprowadzić do zamieszek i destabilizacji państwa.

Podobnie wypowiada się inny oficer, pragnący zachować anonimowość:

To niedopuszczalne. Treść takiego szkolenia to prawdopodobnie wariant tzw. „Czarnej Taktyki”, czyli ogólnie mówiąc, walki w warunkach miejskich. Czyszczenie pomieszczeń, wejście zespołu bojowego do obiektu, ale również obrona przed takim wejściem, w warunkach obiektów zamkniętych, np. siedzib wszelkiego rodzaju urzędów, czy organów administracji państwowej. W zestawieniu z profilem ideologicznym “odbiorców” takich szkoleń, w prostej linii prowadzi do wniosku, że może być to przydatne potencjalnym organizatorom działań o charakterze terrorystycznym, stwarzających zagrożenie dla zdrowia i życia ludzkiego i porządku prawnego i społecznego. Służby państwowe nie tylko powinny, ale mają obowiązek wynikający z ustaw normujących ich działalność zainteresować się działaniami takiej instytucji, a przede wszystkim właśnie samą treścią szkoleń.

Na koniec postawmy pytanie retoryczne: czy instytucja kultury, finansowana za publiczne pieniądze powinna zajmować się taką działalnością? A może chodzi tu o wyszkolenie dobrze zorganizowanych bojówek do protestów i walk z policją, celem destabilizacji państwa? Co ciekawe, warszawski ratusz uchyla się od odpowiedzi.

Źródło: www.zyciestolicy.com.pl/Miłosz Lodowski

Dodano w Bez kategorii
Robert Bąkiewicz

Robert Bąkiewicz / Fot. Media Narodowe/YouTube

To jest coś niewyobrażalnego, wzburzającego, bo pan premier Morawiecki mówi, że śp. prezydent Lech Kaczyński jest ważniejszy od Jezusa Chrystusa – tak Robert Bąkiewicz na antenie Mediów Narodowych skomentował możliwość przeprowadzenia obchodów dziesiątej rocznicy katastrofy smoleńskiej, przy jednoczesnym zamknięciu kościołów w okresie Świąt Wielkanocnych.

Pytanie do katolików: Czy mamy obowiązek posłuszeństwa w stosunku do państwa, które odbiera nam prawo do czczenia Boga publicznie, […] śmierci Jezusa Chrystusa, Boga człowieka i Jego Zmartwychwstania? – z tym retorycznym pytaniem zostawia nas Prezes Marszu Niepodległości.

Premier Morawiecki odsłania koncepcję świeckiego państwa, w którym buduje się laickie święta, tworzy nowych bożków, a prawdziwemu Bogu w Trójcy Jedynemu nie możemy oddawać publicznie czci. To przecież Pan Morawiecki apelował, abyśmy nigdzie nie wychodzili [zwłaszcza do kościoła] na Święta, nie spotykali się z rodzinami, a dzisiaj twierdzi, że są jednak ważniejsze sprawy: Smoleńsk oraz Lech Kaczyński – stanowczo stwierdził Robert Bąkiewicz.

Protesty przedsiębiorców nie powinny być wymierzone w rząd!

Powiedzmy sobie szczerze, partie polityczne są graczami drugo albo trzecioplanowymi. Tutaj działają zupełnie inne siły – finansowe. Dzisiejszy kryzys być może będzie okienkiem, w którym wyzwolimy się od niewolnictwa finansów, kredytów, poprawności politycznej. Prezes Marszu Niepodległości stwierdził, że rozumie wzburzenie i trudną sytuację polskich przedsiębiorców. Jednocześnie krytycznie ocenił organizatorów protestu oraz niestosowne zachowania uczestników. Według rozmówcy, policja w niektórych sytuacjach mogła zachować się lepiej. Zaapelował o wzajemny szacunek, ponieważ potęgowanie emocji [uczestników i policji] służy rządzącym a nie sprawie nadrzędnej, jaką jest pomoc dla polskich przedsiębiorców.

Coronawirus jest przykrywką dla spekulacyjnej bańki!

Większość społeczeństwa żyje w przeświadczeniu, że za moment wszystko wróci do normy. Otóż nie. Przed nami gigantyczny kryzys gospodarczy, którego skutki odczuwalne będą w każdej płaszczyźnie życia polskiego społeczeństwa. Coronawirus jest przykrywką dla spekulacyjnej bańki, którą dzisiaj trzeba gdzieś utopić. To my, proszę Państwa, będziemy ponosili konsekwencje tego hazardu, który prowadzą „banksterzy” od kilkudziesięciu lat przy wsparciu polskiego rządu. Nie tylko PiS na to pozwalał, ale cała scena polityczna od ponad  trzydziestu lat dawała przyzwolenie „banksterom” oraz korporacjom, które grabiły naszą ojczyznę – słusznie podsumował Robert Bąkiewicz, gość Mediów Narodowych.

Zobacz także: Robert Bąkiewicz dosadnie o rozpadzie państwa. „Zderzyliśmy się z górą lodową”

Dodano w Bez kategorii

„Musimy porzucić nadzieję, że wyborca czy “wyborczyni” będzie spełniać wyobrażony standard. I przestać udawać, że zależy nam na pracownikach i prowadzących jednoosobowe działalności „przedsiębiorczyniach”, skoro robimy to tylko wtedy, gdy reprezentują oni jedyną słuszną wizję świata” – postulują Anna Pajęcka i Dorian Widawski, członkowie partii Razem.

Lewica spod znaku koalicji SLD/Razem/Wiosna zmaga się ostatnio ze słabnącą popularnością wśród społeczeństwa. Potwierdzeniem tej sytuacji są coraz gorsze wyniki w sondażach ich kandydata na prezydenta – Roberta Biedronia. Dziwi to, szczególnie po udanych dla nich wyborach parlamentarnych w październiku 2019 roku. Na łamach Krytyki Politycznej ukazał się ostatnio artykuł w którym członkowie partii Razem diagnozują ten problem i próbują znaleźć na niego remedium.

„Zrezygnowaliśmy z szukania nowych elektoratów, nowych języków, a przekaz kierujemy wyłącznie do tych, którzy przekonani są od dawna. Nie dostrzegamy, że nie możemy rościć sobie prawa do reprezentowania grupy, którą nie jesteśmy – przywoływanie wypowiedzi typu „jak przeżyć za 483 złote” czy tworzenie narracji, że jest się „zwykłym chłopakiem z ulicy”, z całą pewnością nie buduje zaufania wyborców i wyborczyń. Znają oni przecież wysokość pensji poselskiej czy komfort funkcjonowania europarlamentarzysty.” – mówią działacze.

Niektórzy lewicowi aktywiści najwyraźniej zaczynają dostrzegać, że do zdobycia szerokiego poparcia społecznego potrzeba otwarcia na polityczne centrum oraz centroprawicę. Autorzy tekstu wysuwają nawet tezę, że już niedługo protesty przestaną dotyczyć określonej grupy i jej oczekiwań, a staną się powszechnym standardem.  W takiej sytuacji brak uczestnictwa lewicowego elektoratu na pikietach, wiecach i protestach ramię w ramię z przedstawicielami niewystarczająco lewicowej wizji świata może oznaczać dla nich marginalizację i bytowanie w okolicach progu wyborczego.

Protest przedsiębiorców? “Dobry grunt pod działanie”

Członkowie Razem odnoszą się również do ostatnich, głośnych protestów przedsiębiorców w Warszawie: “Ludzie, którzy biorą w nich udział, często nie mają aktywistycznego zaplecza ani doświadczenia w okupowaniu przestrzeni publicznej, wychodzą na ulicę wyłącznie w obronie własnego interesu, a nie publicznych wartości. Grupa skupiona wokół Strajku przedsiębiorców z Pawłem Tanajno na czele nie ma szans na zaistnienie jako realna siła polityczna. Ten protest – skazany na brak sprawczości – bardzo szybko się rozejdzie, tak jak rozchodził i schodził po centrum Warszawy. Zostanie po nim to, co po środowiskach KOD-owskich — obudzi w indywidualnych jednostkach uczucie znane wielu aktywistom, czyli afekt, który wytwarza się w tłumie, i siłę, którą daje uliczny opór. To buduje grunt pod działanie” – twierdzą.

“Mamy jednak – jako lewica – szansę zagospodarować ten gniew, o ile wyjdziemy z własnego języka. Nie nastawiając się na mówienie do wyobrażonego elektoratu ani na to, że energię trzeba wkładać wyłącznie w te działania, które zapewniają nam bezwarunkowe poparcie wszystkich lewicowych postulatów” – piszą autorzy. Pozostaje przyglądać się czy wymienione wyżej pomysły znajdą poklask wśród kierownictwa triady lewicowych partii w Polsce.

źródło: krytykapolityczna.pl

Dodano w Bez kategorii

W dniu 11 Września 2017 roku został opublikowany artykuł Gazety Wyborczej, która zawiera nieprawdziwą i skandaliczną interpretację losów kpt. Wacława Alchimowicza.

Gazeta Wyborcza słynie z antypolskiej retoryki okraszonej kontestowaniem pięknych kart, jakie zapisali polscy bohaterzy podczas II wojny światowej. Tym razem jednak dopuszczono do niczym nie popartego pomówienia jednego z polskich bohaterów Kapitana Wacława Alchimowicza.

Gazety Wyborcza przeciwko polskim bohaterom

W pierwszych dniach tytuł artykułu brzmiał:” Był w ONR, AK i UB. Poplątane losy człowieka, który rozpracował grupę Witolda Pileckiego”. Szybko został on jednak zmieniony na” Wszystkie żywoty Wacława Alchmiowicza, UB wykorzystało go do rozpracowania grupy Witolda Pileckiego”.

Niestety zarówno treść publikacji jak i użyty tytuł oraz komentarz zamieszczonym w GW pod zdjęciem stojącego przed sądem Witolda Pileckiego, jednoznacznie uwidaczniają, iż wedle medium Michnika, Kapitan Alchimowicz brał udział w rozpracowaniu grupy Rotmistrza.

Rzeczone pomówienie w oczywisty sposób, w najmniejszym stopniu nie odpowiadają prawdzie. Próżno szukać potwierdzenia informacji GW, w archiwizowanych dokumentach czy relacjach naocznych świadków.

Córka kpt. Alchimowicza wraz z jego wnukiem domagają się przeprosin od Agora S. A( wydawcy Gazety Wyborczej) za ewidentne naruszenie ich dóbr osobistych w postaci kultywowania dobrej pamięci o zmarłym ojcu i dziadku.

Warto nadmienić, iż zbiórka dotyczy kosztów sądowych w sprawie z powództwa Ewy Noack i Arkadiusza Winnickiego kierowanej do Sądu Okręgowego w Warszawie o ochronę dóbr osobistych przeciwko Agora SA

Skandaliczne zachowanie Gazety Wyborczej

To już kolejny przykład działań, które są bezpośrednio zdeterminowane chęcią uderzenia w polskich patriotów. Nie wiadomo jaki cel polityczny przyświeca GW, ale z pewnością nie jest nim kultywowanie pamięci o polskich bohaterach narodowych. W dodatku pomówienia snute przez Agorę są w żaden sposób nie poparte dokumentacją czy chociażby odpowiednimi relacjami świadków. W związku z powyższym, niezwykle trudno uwierzyć, iż ukazania polskiego bohatera w taki sposób, nie stanowi jedynie politycznego ataku. Warto dodać, iż byłoby to zgodne z linią Gazety Wyborczej.

Zrzutka.pl

Dodano w Bez kategorii

/ fot. TT/@PremierRP

Kolejny szalony pomysł rządu Prawa i Sprawiedliwości! Tym razem chodzi o stworzenie sieci państwowych sklepów.

Od wielu miesięcy przedstawiciele obozu rządzącego raczą nasze społeczeństwo pomysłami, których konotacje z komunistycznym system są aż nadto widoczne. Wszyscy śledzący tę tematykę, z pewnością doskonalę pamiętają pomysł resortu sprawiedliwości, wedle którego bez wyroku sądowego, majątek przedsiębiorców mógłby zostać prewencyjnie zarekwirowany. Szerokim echem odbiła się także propozycja wysuwana przez ministerstwo finansów, która zawierała ideę cen maksymalnych, a co za tym idzie powrotu do ustalania cen na podstawie administracyjnych rozporządzeń. W tej chwili rząd apeluje o powrót do państwowych sklepów!

Gościem w programie” Money. To się liczy” był wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń. Deklaracja jaką złożył przeraża!

Państwo będzie ingerowało w branżę spożywczą?

Wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, w taki sposób wypowiedział się w kwestii prywatnego sektora spożywczego:- Rynek będzie własnością prywatną, w takim stopniu, w jakim jest to możliwe. Tam gdzie możemy być obecni, gdzie jesteśmy wstanie kontraktować produkty rolne, będziemy to czynić- zaznaczył.

Redaktor pytał również czy Biedronka, Lidl powinny bać się rządowych rozwiązań, Soboń odpowiedział w taki sposób:-Powinny być dobrym partnerem do współpracy, w sprzedaży najlepszych polskich produktów- stwierdził polityk PiS.

Prowadzący zapytał czy resort chciałby wejść na rynek usług spożywczych, Soboń z uśmiechem potwierdził przypuszczenia:- Sieć sklepów kontrolowanych przez państwo byłaby uzupełnieniem ingerencji państwa w przemysł przetwórczo- spożywczy. Chcemy dogadać się z akcjonariuszami w sprawie stworzenia polskiej grupy spożywczej- skwitował.

Rząd z butami pcha się do prywatnego sektora!

Niestety rzeczona propozycja nie jest niczym innym, jak wkraczaniem w obszary, których poprzednie rządy nawet nie ośmieliły się ruszyć. Kolejny wykwit socjalizmu, interwencjonizmu oraz powrotu do rozwiązań rodem z PRL jest niestety coraz bardziej realny. Rząd deklarując się jako siła jawnie opowiadająca się za całkowitą dekomunizacją, sam powraca do praktyk tamtego ustroju. Miejmy nadzieję, iż pomysł nie zostanie zrealizowany, bo w przeciwnym razie zostanie nam już tylko krok do gospodarki centralnie planowanej.

Money.pl

Dodano w Bez kategorii