Awaryjne lądowanie Dreamlinera

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

  • Portal “Super Express” postanowił zapytać się posłów z rekordowymi kosztami za loty wewnątrz krajowe.
  • Największym “beneficjentem” został poseł Grzegorz Napieralski z Platformy Obywatelskiej, który wykonał 273 loty za 159 894 zł
  • Posłowie w rozmowie z dziennikarzami wskazywali standardowo na warunki komunikacyjne.
  • Zobacz także: Nie będzie obniżki VAT? Rząd wycofuje się ze swojej obietnicy

Jak wynika z danych opublikowanych przez “Super Express”, posłowie chętnie korzystają z darmowych lotów po kraju. Od początku bieżącej, IX kadencji, Sejmu, posłowie wykonali 12 323 połączenia krajowe, które w sumie kosztowały podatników 9 693 708,93 zł.

Najczęściej w zestawieniu przedstawionym przez “SE” lata przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Napieralski, który w ciągu 955 dni wykonał 273 loty, wydając 159 894 zł. Polityk nie chciał komentować skąd tak częsta potrzeba latania.

Drugi na liście jest również poseł KO Sławomir Nitras, który na 262 loty wydał 155 tys. zł. W rozmowie z dziennikiem polityk krótko skomentował ten wydatek.

Ja mieszkam w Szczecinie. Do widzenia

– przekazał Sławomir Nitras, rzucając słuchawką.

Czytaj więcej: Opinia amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną – Ukraińcy odzyskali już obszar wielkości Danii

Wygoda polityków na koszt obywateli?

Również często, średnio raz na pięć dni, co dało łącznie 197 lotów, podróżuje wiceminister środowiska Edward Siarka z Solidarnej Polski. Kosztowały one łącznie 116,5 tys. zł.

No to, wie pan… myślę, że latam tyle, ile trzeba. A co to ma za znaczenie? Może sobie pan przejść między Krakowem a Warszawą pieszo, nie ma problemu

– zaznaczył wiceminister środowiska Edward Siarka.

Kolejny rekordzistą jest pochodzący z Łańcuta poseł PiS Kazimierz Gołojuch, który odbył 196 lotów za 116 tys. zł. Polityk zapytany o te podróże wprost przyznaje, że woli latać niż jechać komunikacją naziemną z powodu wygody.

Po pierwsze, mieszkam od lotniska bardzo blisko. Proszę popatrzeć, ile trwa połączenie kolejowe Rzeszów–Kraków–Warszawa. Kiedyś, jak będzie elektryfikacja połączenia kolejowego Rzeszów–Kolbuszowa–Sandomierz–Osice, to nie trzeba będzie korzystać z samolotu. 2,5 godziny i będę w Warszawie

– tłumaczył dziennikarzom poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Gołojuch.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

se.pl

Obrazek ilustracyjny

Obrazek ilustracyjny / Fot. Pixabay

  • Portal “Nasz Dziennik” poinformował o tym, że Szkocka Partia Zielony zgłosiła projekt ustawy przeciwko osobom pro-life.
  • Udział w pokojowym proteście miałby być obwarowany karą nawet do 6 miesięcy pozbawienia wolności.
  • Rzecznik Akcji Katolickiej dr Artur Dąbrowski wskazał, że Zieloni choć są w mniejszości uzurpują sobie prawo do decydowania za większość.
  • Zobacz także: NASK ostrzega przed fałszywymi mailami. “Podszywają się pod PKO BP”

Jak informuje Human Life International Polska, projekt ustawy zgłoszony przez Gillian Mackay ze Szkockiej Partii Zielonych proponuje penalizację osób biorących udział w pokojowych czuwaniach w obronie życia w pobliżu tzw. placówek aborcyjnych. Miałaby za to grozić kara sześciu miesięcy pozbawienia wolności i wysoka grzywna w przypadku skazania w trybie przyspieszonym

– informuje “Nasz Dziennik”.

Propozycja zyskała poparcie premier Nicoli Sturgeon, mimo że projekt ustawy budzi bardzo poważne sprzeciwy i obawy, iż naruszy ochronę praw obywatelskich i politycznych w Szkocji. Wszelkie wątpliwości zostały wyraźnie wskazane w opinii Stowarzyszenia Ochrony Dzieci Nienarodzonych w ramach konsultacji społecznych.

Uciszanie wierzących liberalną propagandą

Doktor Artur Dąbrowski, rzecznik Akcji Katolickiej w Polsce, nie ma wątpliwości, że szkoccy zieloni, choć w mniejszości, uzurpują sobie prawo do decydowania o większości.

Zauważmy, że partia propagująca zielony socjalizm, która w parlamencie szkockim ma zaledwie sześciu przedstawicieli, w ramach poprawności politycznej opartej na lewackiej narracji ideologicznej chce zakazać zgromadzeń o charakterze modlitewno-informacyjnym w obronie życia w pobliżu placówek aborcyjnych. Sugerowane kary pokazują, że nie jest to ustawa pisana na kolanie, ale jedynie kalka przepisów, które próbowano wprowadzać w USA czy w krajach latynoamerykańskich

– podaje dziennik.

Po raz kolejny wolność słowa w obronie ludzkiego życia ma kluczowe znaczenie w walce z tzw. aborcją. Obrońcy życia przypominają, że działania SPUC w Szkocji już wielokrotnie pozwoliły na obronę prawa do głoszenia przesłania w obronie życia przed Urzędem ds. Standardów Reklamy Wielkiej Brytanii oraz Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Prawo do życia stanowi bowiem podstawę i warunek wstępny wszystkich innych praw, a z kolei prawo do wolności wypowiedzi i zgromadzeń jest niezbędne dla ochrony praw podstawowych gwarantowanych w prawie krajowym i międzynarodowym, m.in. w Europejskiej konwencji praw człowieka.

To jedne z kluczowych wartości społecznych. Dla Kościoła katolickiego i działaczy pro-life wolność wypowiedzi i zgromadzeń w zakresie ochrony życia w jego prenatalnym stadium ma fundamentalne znaczenie w obnażaniu lewackich teorii na temat początków ludzkiej egzystencji oraz walki z aborcją

– wskazał rzecznik Akcji Katolickiej.

Rozmówca stwierdza, że międzynarodowe konwencje mówią wprost o tym, że państwa powinny powstrzymywać się od stosowania ograniczeń dotyczących prawa do pokojowych zgromadzeń.

Zadanie polityków polega na chronieniu prawa, a nie wprowadzaniu bocznymi drzwiami lewicowej ideologii, która z biegiem czasu, odzierając człowieka z godności, w przyspieszonym procesie sądowym pozbawi go publicznych praw

– zaznaczył.

Doktor Artur Dąbrowski zauważa, że zieloni podnoszą takie tematy, ponieważ nie chcą dopuścić, by także w Zjednoczonym Królestwie realizował się scenariusz z USA, gdzie Sąd Najwyższy uznał dostęp do tzw. aborcji za sprzeczny z prawem zawartym w amerykańskiej konstytucji.

Stąd ten pomysł zamknięcia ust środowiskom chroniącym życie. Niestety, nie mogą tego zrobić w świetle obowiązujących w świecie standardów prawnych, więc sześciu deputowanych ze Szkockiej Partii Zielonych chce nie tylko narzucić lewacką ideologię na temat wolności słowa i zgromadzeń, lecz także doprowadzić do całkowitej eksterminacji ruchy zajmujące się obroną życia

– powiedział dr Artur Dąbrowski.

Czytaj więcej: Opinia amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną – Ukraińcy odzyskali już obszar wielkości Danii

Nienaruszalność ludzkiego życia

Ustawodawstwo wprowadzające karanie za wyrażanie swoich poglądów oraz modlitwę przed placówkami aborcyjnymi zostało już wprowadzone w Australii i Kanadzie. W Irlandii toczy się proces legislacyjny, natomiast w Niemczech rozpoczęły się konsultacje w tej sprawie.

Ksiądz dr hab. Andrzej Pryba MSF, prof. UAM, przypomina, że papież Jan Paweł II był wielkim obrońcą życia tych, którzy nie mieli możliwości sami go bronić. Nazywał rzeczy po imieniu – jak wskazuje rozmówca – w encyklice „Evangelium vitae” pisał, że mimo wszelkich trudności i niepewności każdy człowiek szczerze otwarty na prawdę i dobro może dzięki rozumowi i łasce rozpoznać w prawie naturalnym świętość ludzkiego życia od poczęcia aż do kresu.

Ponadto człowiek może dojść do przekonania, że każda ludzka istota ma prawo oczekiwać absolutnego poszanowania tego swojego podstawowego dobra. Święty Jan Paweł II podkreślał w numerze drugim encykliki, że >>uznanie tego prawa stanowi fundament współżycia między ludźmi oraz istnienia wspólnoty politycznej<<. To oczywista prawda. Mamy jednak do czynienia z walką cywilizacji śmierci z cywilizacją życia. Nic więc dziwnego, że przekraczane są kolejne granice. Łamane są podstawowe prawa człowieka: prawo do życia, prawo do wolności wypowiedzi i zgromadzeń

– wyjaśnił ks. dr hab. Andrzej Pryba

Zwraca uwagę, że nie przeszkadza to kolejnemu ustawodawcy, by prawa zawarte w Powszechnej deklaracji praw człowieka, Karcie praw rodziny czy Europejskiej konwencji praw człowieka nie były respektowane. W ten sposób próbuje się zastosować zasadę: cel uświęca środki.

Istnieje potrzeba wołania za św. Janem Pawłem II: szanuj, broń, miłuj życie i służ życiu – każdemu życiu ludzkiemu! Tylko na tej drodze znajdziesz sprawiedliwość, rozwój, prawdziwą wolność, pokój i szczęście! (EV, 5)

– podkreślił prodziekan ds. rozwoju i współpracy międzynarodowej Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

radiomaryja.pl, naszdziennik.pl

Władimir Putin

Władimir Putin / Fot. PAP/EPA/MIKHAIL METZEL / KREMLIN POOL / SPUTNIK Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Przyparty do muru ogromnymi stratami na wojnie z Ukrainą, prezydent Władimir Putin podpisał w czwartek ważny dekret.
  • Od przyszłego roku rosyjska armia w założeniu będzie mogła liczyć do 2,04 mln osób – obecnie jest to 1,9 mln.
  • Personel bojowy zostanie zwiększony z 1,01 mln do 1,15 mln żołnierzy.
  • Poprzednio rosyjski przywódca zmieniał liczebność armii w 2017 r.
  • Zobacz także: Prezydent Czech: Kluczową przyczyną kryzysu energetycznego jest “zielony fanatyzm”

Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał w czwartek dekret zgodnie z którym w przyszłym roku zwiększona ma zostać liczebność rosyjskiej armii – z 1,9 mln do 2,04 mln osób.

Wzrost liczby personelu wojskowego obejmie dodatkowe 137 tys. personelu bojowego do 1,15 mln. Dekret wchodzi w życie 1 stycznia 2023 roku.

Jak przypominają media, ostatnia taka sytuacja, kiedy Putin ustalał liczebność wojska, miała miejsce w listopadzie 2017 roku, kiedy liczebność personelu bojowego ustalono na 1,01 mln osób.

Czytaj więcej: Białoruś zdewastowała cmentarz żołnierzy AK. MSZ: “Reżim zapłaci za to barbarzyństwo” [+ZDJĘCIA]

Ogromne straty w rosyjskiej armii

Tymczasem z podanych kilka dni temu danych ukraińskiego Sztabu Generalnego wynika, że od 24 lutego Rosjanie stracili na froncie 44,9 tys. żołnierzy.Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już siódmy miesiąc i przekształciła się w największy konflikt zbrojny w Europie od momentu zakończenia II wojny światowej.

W ubiegłą sobotę Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy podał, że Rosjanie stracili już 44 900 żołnierzy, a w ciągu ostatniej doby – 200 żołnierzy. Danych tych nie sposób zweryfikować – strona rosyjska od miesięcy nie podaje informacji o stratach poniesionych w czasie walk na Ukrainie.

Jednak gdyby liczba ta była prawdziwa, oznaczałoby to, że Rosjanie stracili na Ukrainie niemal trzy razy tyle żołnierzy co w czasie trwającej 10 lat radzieckiej interwencji w Afganistanie, gdzie zginęło niespełna 15 tys. żołnierzy.

Jednocześnie 22 sierpnia naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Wałerij Załużny przekazał, że w konflikcie zginęło dotychczas prawie 9 tys. ukraińskich żołnierzy.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl

Artur Soboń

Artur Soboń / Fot. Twitter/ BiznesAlert.pl

  • Wiceminister finansów Artur Soboń przyznał, że obecna sytuacja na Ukrainie ma zmuszać rząd do rewizji swoich planów ws. podatku VAT.
  • Pierwotnie rząd Prawa i Sprawiedliwości chciał obniżyć podatek, który za sprawą Donalda Tuska od 2011 r wynosi 23 proc.
  • Jednakże teraz przez zwiększone wydatki na obronność – 3 proc. PKB – rząd nie może pozwolić sobie na mniejsze przychody w budżecie.
  • Podatek VAT miał zostać zmniejszony po 2023 r, jednakże zostanie on na dalsze lata.
  • Zobacz także: NATO apeluje o więcej broni dla Ukrainy

Będąc w opozycji Prawo i Sprawiedliwość krytykowało rząd PO-PSL za podniesienie stawek podatku VAT. Mimo mijających lat Zjednoczona Prawica nie decyduje się jednak na obniżkę stawek. Donald Tusk zapowiadał w 2011 roku, że podwyższona stawka jest wprowadzona tymczasowo do 2013 roku. Podwyższona stawka utrzymuje się jednak “tymczasowo” na podwyższonym poziomie już od ponad dekady.

Myślę, że panuje konsensus polityczny, że te wydatki na obronność należy ponosić. Uważamy, że dopóki te wydatki będą na takim poziomie przekraczającym 3 proc. PKB, dopóty te stawki VAT powinny być na poziomie 23 i 8 proc. VAT

– przekazał wiceminister finansów Artur Soboń.

Czytaj więcej: Spojrzenie Węgrów na rosyjską agresję. Zwolennicy Orbana winią USA za wybuch wojny

Podwyższony VAT

W projekcie nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych podano dziś, że rząd planuje utrzymanie podwyższonych stawek VAT na poziomie 8 i 23 proc. w roku 2023 z uwagi na planowany skokowy wzrost wydatków na obronność i uzależnia ich utrzymanie po 1 stycznia 2024 r. od przekroczenia przez sumę wydatków na obronność 3 proc. PKB. Projekt został przyjęty w tym tygodniu przez rząd i skierowany do Sejmu.

Przedmiotowy projekt zakłada kontynuację stosowania podwyższonych o 1 pkt proc. stawek podatku od towarów i usług w 2023 r. z uwagi na planowany skokowy wzrost wydatków na obronność, wskazano w uzasadnieniu.

W 2010 r. stawki VAT zostały tymczasowo podwyższone o 1 pkt proc. – z 22 na 23 proc. i z 7 na 8 proc. Podwyższona stawka miała początkowo obowiązywać od 1 stycznia 2011 r. do 31 grudnia 2013 r. Jednak od tego czasu termin jej obowiązywania był kilkakrotnie przedłużany.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl, money.pl

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

  • Stołeczni urzędnicy analizują wnioski mieszkańców o dodatek węglowy.
  • Wcześniej Warszawa przyznawała dotację na wymianę źródła ciepła, dlatego jeżeli na wniosku znajdzie się inne źródło energii zostanie on odrzucony.
  • Ponadto takim oszustom grozi również odpowiedzialność karna za próbę wyłudzenia niezależnych funduszy.
  • Zobacz także: Bosak: “Polska nie powinna wchodzić do programu Next Generation EU”

Mieszkańcy wnioskują o dodatek węglowy, mimo że wcześniej dostali dotację na wymianę źródła ciepła. Właśnie pod tym kątem urzędnicy analizują wpływające prośby.

Taka osoba albo kłamałaby w momencie, w którym powiedziała nam, że wymieniła źródło, albo gdy składała dodatek węglowy

– przekazała dyrektor koordynator ds. zielonej Warszawy.

Jeśli urzędnicy stwierdzą, że osoba składająca wniosek mija się z prawdą, to dodatek nie zostanie przyznany, a wnioskodawca będzie musiał się tłumaczyć. Wniosek jest składany pod rygorem odpowiedzialności karnej, z którą muszą liczyć się ci, którzy chcą wyłudzić nienależne pieniądze.

Czytaj więcej: O. Rydzyk: Unia Europejska jest wyraźnie bezbożna

Jak składać wniosek o dodatek węglowy?

Wniosek o dodatek węglowy znajdziecie w internecie: w Dzienniku Ustaw, również na stronie waszej gminy oraz ośrodka pomocy społecznej.

Druk otrzymacie również fizycznie w jednostce, która u was w gminie przyjmuje wnioski. Można go również złożyć przez serwis ePUAP.

Należy wskazać do kogo kierujemy wniosek: do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Wypełnić dane wnioskodawcy i domowników – na gospodarstwo tylko jedna osoba może pozyskać dodatek.

Nie ma kryterium dochodowego, trzeba jednak zgłosić źródło ogrzewania do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków.

Aby otrzymać dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł, trzeba złożyć wniosek do 30 listopada. Gmina będzie miała z kolei 30 dni na jego wypłatę. Dodatek będą mogli otrzymać opalający swoje domy węglem kamiennym bądź jego pochodnymi.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

rmf24.pl

Rosja

Ukraina / fot. PAP/EPA/OLEG PETRASYUK Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Amerykańska Instytucja Studiów nad Wojną oszacowała, że Ukraina odzyskała teren w wielkości Danii.
  • Jest to efekt ukraińskiej kontrofensywy, oraz rosyjskiej bierności.
  • Jednakże trend ten zmalał od 16 lipca, gdy rosyjski agresor wznowił ofensywę.
  • Ich zdaniem rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu specjalnie powiedział o zmniejszaniu tempa walk.
  • Zobacz także: NATO apeluje o więcej broni dla Ukrainy

Think tank opisuje środową wypowiedź ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, który stwierdził, że rosyjskie wojska celowo zmniejszają tempo ofensywy, rzekomo w trosce o życie cywilów. Według amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną była to prawdopodobnie próba usprawiedliwienia niewielkich zdobyczy terytorialnych na Ukrainie w ostatnich sześciu tygodniach. 

Odkąd 16 lipca rosyjskie wojska wznowiły ofensywę po przerwie operacyjnej, udało im się zająć jedynie obszar nieco ponad 450 km kwadratowych, czyli nieco mniejszy od powierzchni Andory. Natomiast od 21 marca, gdy kontrolowały na Ukrainie najwięcej terytorium, straciły w sumie obszar około 45 tys. km kwadratowych, a więc większy od Danii.

Jak ISW oceniało już wcześniej, siły rosyjskie nie są w stanie przełożyć ograniczonych zdobyczy taktycznych na szersze sukcesy operacyjne, a ich operacje ofensywne na wschodzie Ukrainy osiągają kulminację. Oświadczenie Szojgu jest prawdopodobnie próbą wytłumaczenia się z tych niepowodzeń

– czytamy w raporcie amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną .

W swojej wypowiedzi na spotkaniu ministrów obrony państw należących do Szanghajskiej Organizacji Współpracy Szojgu zaznaczył, że szeroko zakrojone cele Rosji w wojnie z Ukrainą nie uległy zmianie. ISW przypomniało również, przypominając, że rosyjski resort wydawał już wcześniej podobne oświadczenia uzasadniające małe postępy inwazji.

Na froncie siły rosyjskie przeprowadziły ograniczone ataki lądowe w okolicach Iziumu w obwodzie charkowskim, w pobliżu Bachmutu i Doniecka w obwodzie donieckim, a także w północno-zachodniej części obwodu chersońskiego. Siły ukraińskie w dalszym ciągu atakowały rosyjskie obiekty wojskowe i linie komunikacji lądowej w obwodach chersońskim i zaporoskim

– podkreślono.

Działanie podporządkowanych Rosji władz na okupowanych terenach Ukrainy wciąż jest utrudniane przez aktywność partyzantów. Okupanci kontynuują jednak wysiłki zmierzające w stronę legislacyjnej i administracyjnej integracji tych obszarów z Rosją.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

tysol.pl

Oddział PKO BP w Krakowie

Oddział PKO BP w Krakowie / Fot. Wikimedia Commons

  • Eksperci z Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej ostrzegają klientów PKO BP przed fałszywymi mailami.
  • Hakerzy i przestępcy podszywają się pod bank, aby wyłudzić i ukraść pieniądze z kont.
  • Ofiarą grozi również wgranie się wirusa, który w ostateczni przejmie kontrolę nad danym urządzeniem.
  • Dzięki temu przestępcy mogą wykorzystywać dane i inne informacje do szantażu.
  • Zobacz także: 25 sierpnia – Dzień polskiej żywności

W opublikowanym w czwartek raporcie pt. “Cyberbezpieczeństwo i przeciwdziałanie dezinformacji” Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa przestrzega przed akcją internetowych oszustów wymierzoną w klientów PKO BP.

Uwaga na akcję oszustów podszywających się pod komunikaty bankowości internetowej, mającą na celu wyłudzenie danych logowania do konta, a w rezultacie – kradzież wszystkich środków finansowych, jakie są na nim przechowywane

– ostrzegają eksperci z Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej.

W odnotowanej przez nich akcji cyberprzestępcy podszywają się pod komunikaty bankowości internetowej Inteligo – serwisu prowadzonego przez PKO BP. Jak wskazali, w fałszywych wiadomościach tego rodzaju pojawia się informacja o zagrożeniu blokadą konta bankowego z powodu odnotowania podejrzanej aktywności.

Potencjalna ofiara zachęcana jest do kliknięcia w zawarty w treści link, który odsyła na wzorowaną na serwisie Inteligo złośliwą stronę internetową z panelem logowania.

Jeśli klient banku wpisze w niej swoje dane uwierzytelniające, grozi mu pełna utrata środków finansowych z konta

– dodają eksperci.

Czytaj więcej: Erdogan: Krym musi wrócić do Ukrainy

NASK zwraca uwagę na wiadomości mailowe

Autorzy raportu NASK zwrócili również uwagę na wzrost liczby działających na zasadzie szantażu wiadomości mailowych typu spam. Jak wskazali, przypadkowi odbiorcy otrzymują informację, jakoby nadawca wiadomości zainstalował na ich komputerze złośliwe oprogramowanie szpiegujące oraz uzyskał kontrolę nad urządzeniem i nie tylko udało mu się skopiować różne wrażliwe dane ofiary, ale także posiadał zrzuty ekranu i filmy wykonane wbudowaną w komputer kamerką. W zamian za powstrzymanie się przed publikacją materiałów, których upublicznienie miałoby skompromitować ofiarę w oczach rodziny i znajomych, szantażysta żąda okupu w kryptowalutach.

NASK jest Państwowym Instytutem Badawczym nadzorowanym przez Ministra Cyfryzacji. Prowadzi badania naukowe i prace rozwojowe na rzecz bezpieczeństwa systemów sieciowych, a także nad technologiami opartymi o rozwiązania wykorzystujące m.in. sztuczną inteligencję i zaawansowaną analizę danych. Pełni też istotną funkcję w Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa jako jeden z trzech zespołów CSIRT najwyższego poziomu w Polsce.

NASK prowadzi również rejestr domeny.pl, w którym utrzymuje ponad 2,5 mln domen na rzecz ponad 1 mln abonentów. Prowadzi też ekspercką działalność edukacyjną, szkoleniową i popularyzatorską.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

radiomaryja.pl

Ambasadorzy proszą o spokój

Szef MSZ Polski Zbigniew Rau oraz Węgier Peter Szijjirto / Fot. Twitter

  • Polski ambasador w Budapeszcie Sebastian Kęciek odniósł się do polsko-węgierskich relacji.
  • Wyjaśnił, że od czasu wojny na Ukrainie, charakter rozmów się zmienił, lecz obu stronom zależy na wypracowaniu wspólnych rozwiązań.
  • Przyznał, że w ostatnich tygodniach odbył szczere rozmowy z węgierskimi politykami i osobistościami.
  • Ambasadorzy wspólnie przyznali, że media podgrzewają niepotrzebnie atmosferę.
  • Zobacz także: Opaska na rękę OLED polskim przełomem technologicznym?

Trudne czasy w relacjach między Polską a Węgrami nastały po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Władze w Warszawie i w Budapeszcie w wielu przypadkach zajmują istotnie różne stanowisko wobec sankcji, polityki energetycznej czy oceny możliwego rozwoju sytuacji na wschodzie.

Kilka tygodni temu z ust jednego z węgierskich dyplomatów usłyszałem, że “prawdziwa dyplomacja zaczęła się w lutym dla Węgrów i dla Polaków”. I rzeczywiście wydaje mi się, że coś w tym jest

– powiedział ambasador Polski na Węgrzech Sebastian Kęciek.

Z jednej strony atmosfera i intensywność rozmów jest inna niż była w przeszłości. Cały czas pracujemy więc nad tym, aby rozwiązywać punkty sporne. Z drugiej strony ta miłość i interes oraz bardzo często wspólne poglądy dotyczące polityki zagranicznej w regionie, wyzwań geopolitycznych czy relacji w organizacjach międzynarodowych

– dodał podczas debaty w Krasiczynie.

Czytaj więcej: Kłopoty Konfederacji. PKW odrzuca sprawozdania finansowe

Ambasadorowie: Media podsycają złe emocje

Przyjeżdżając niecałe pięć miesięcy temu do Budapesztu z jednej strony doświadczyłem gestów sympatii, a z drugiej odbyłem wiele szczerych rozmów

– zauważył ambasador.

Jego zdaniem obecnie najbardziej potrzebne dla dobrych stosunków między Warszawą a Budapesztem jest prawdziwa chęć wzajemnego zrozumienia i szukania nici porozumienia.

Naszym zadaniem jako ambasadorów jest więc nie tylko pełnienie funkcji reprezentacyjnych, ale również budowanie relacji nawet jeśli są one trudniejsze

– wyjaśnił.

Podkreślił on, że czuje iż Polacy i Węgrzy wciąż mogą na siebie liczyć, a także zwracajął uwagę na wagę inicjatyw podejmowanych również przez instytuty kultury, fundacje etc. promujących to, co wciąż łączy nasze oba kraje.

Ambasador Węgier w Polsce Orsolya Zsuzsanna Kovacs oraz ambasador Polski na Węgrzech Sebastian Kęciek zgodnie stwierdzili, że media często wyolbrzymiają wypowiedzi polskich czy węgierskich polityków, niepotrzebnie podsycając negatywne emocje i próbując nastawiać wrogo do Bratanków opinię publiczną w Polsce i na Węgrzech.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl

Doradca Orbana

Viktor Orban na szczycie unijnym w Brukseli / Fot. PAP/EPA/OLIVIER HOSLET Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • W niedawno przeprowadzonym badaniu, aż 49 proc. wyborców Viktora Orbana uważa, zrzuca odpowiedzialność za wybuch wojny na Stany Zjednoczone.
  • Z kolei 12 proc. uważa, że winę ponosi nawet sama Ukraina, jedynie 3 proc. wskazało prawdziwych winowajców, na Rosję.
  • Natomiast ankieterzy zwrócili uwagę, że wyborcy opozycji w 64 proc. wskazali Rosję jako głównych winowajców.
  • Zobacz także: USA: Zaatakowano kolejne centrum pomocy dla kobiet i dzieci

W badaniu przeprowadzonym przez instytut IDEA zapytano Węgrów kto odpowiada za wybuch wojny ukraińsko-rosyjskiej.

Szczególną uwagę zwracają odpowiedzi wyborców ugrupowania Viktora Orbana, których największa część – 49 proc., uważa, że winne są Stany Zjednoczone. 12 proc. uznało, że winę ponosi sama Ukraina, a zaledwie 3 proc. badanych wskazało na Rosję. Aż 32 proc. ankietowanych wyborców Fideszu wybrało odpowiedź “nie wiem”.

Jak zwracają uwagę media i analitycy, wśród wyborców opozycji, zdecydowanie przeważa odpowiedź “Rosja” – 64 proc. Zaledwie 6 proc. badanych uważa, że za wybuch konfliktu odpowiada Ukraina, 7 proc. wskazało USA, a zdania nie ma 22 proc. ankietowanych.

Również wśród wyborców skrajnie prawicowego Ruchu Naszej Ojczyzny najczęściej pada odpowiedź USA – 44 proc., a następnie Ukraina – 19 proc. i Rosja – 14 proc. Odpowiedź “nie wiem” wybrało 19 proc. badanych.

Czytaj więcej: Potwierdzają się teorie minister Moskwy. Naukowcy wykryli toksyny złotych alg

Premier Węgier pod presją krytyki

Od wybuchu wojny na Ukrainie węgierski premier jest obiektem ataków osób, które oskarżają go o wspierania Rosji i ograniczanie pomocy dla Kijowa.

Orban sprzeciwia się bowiem kolejnym pakietom sankcji wobec Moskwy, a także apeluje o nieeskalowanie sytuacji na Ukraine, również poprzez ograniczenie wsparcia dla Kijowa.

Orban rzuca kłody pod nogi. I zagraża temu, co jest w tym kryzysie ważne: zgodnej postawie. A tę kraje członkowskie do tej pory wykazywały. Szef węgierskiego rządu bez przekonania wspierał wcześniejsze sankcje wobec Rosji. Wykluczył nawet możliwość transportu przez swoje terytorium dostaw broni. Orban nie chce narażać swoich szczególnych relacji z Putinem. Od lat Orban wychwala Rosję jako wzór i krytykuje zachodnie demokracje określające je jako zniewieściałe i słabe. Bliskie władzom media rozpowszechniają teorie spiskowe o wojnie w Ukrainie

– napisał w maju niemiecki “Die Welt”.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl

  • Niestety po raz kolejny białoruski reżim zniszczył cmentarz z polskimi bohaterami Armii Krajowej.
  • Tym razem rodacy na Wschodzie poinformowali, że zniszczono cmentarz w Surkontach.
  • Polskie ministerstwo spraw zagranicznych uznało ten akt za barbarzyński.
  • Zobacz także: Urbaniak: Rolnicy powinni się przygotować na trudne czasy

Cmentarz żołnierzy AK w Surkontach jest dewastowany przez służby mińskiego reżimu. Mylą się bardzo ci co myślą, że uda się wykorzenić ludzką pamięć o bohaterach. Reżim zapłaci za te akty barbarzyństwa

– poinformował na Twitterze rzecznik resortu spraw zagranicznych Łukasz Jasina.

Informację o zniszczeniu polskiego cmentarza przekazał w czwartek białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan. O dewastacji polskiego cmentarza informuje również portal Głos znad Niemna.

Według uzyskanych przez nas informacji, dewastacja cmentarza przypomina zakrojoną na szeroką skalę operację specjalną. Drogi do miejsca, w którym odbywa się akt barbarzyństwa, są blokowane przez milicję. A oburzeni miejscowi mieszkańcy, próbujący zarejestrować popełnianą zbrodnię są straszeni więzieniem. To jest też powód, dla którego jak dotąd nie udało się zrobić zdjęcia tego dziejącego się niewyobrażalnego dla XXI wielu bestialstwa

– czytamy na portalu “glosznadniemna.pl”.

Czytaj więcej: Dworczyk potwierdza aferę mailową? “Część jest prawdziwa, część jest zmanipulowana”

Cmentarz żołnierzy AK

W Surkontach 21 sierpnia 1944 roku rozegrała się w tym miejscu pierwsza po 1939 roku regularna bitwa między oddziałami polskimi i Armii Czerwonej. Na wsi pochowano 35 żołnierzy AK oraz ich dowódcę, podpułkownika Macieja Kalenkiewicza ps. “Kotwicz”. Cmentarz odsłonięto dopiero 8 września 1991 roku. Na pamiątkowym krzyżu umieszczono napis po polsku, ale władze nie zgodziły się na dopisania, przeciw komu walczyli polegli.

Przypomnijmy, że w lipcu władze białoruskie zburzyły pomnik na zbiorowym grobie żołnierzy Armii Krajowej we wsi Stryjówka na zachodzie kraju. Premier Morawiecki określił te działania jako “akt barbarzyństwa”.

Ten akt wandalizmu to wyraz nienawiści reżimu Łukaszenki do Polski. Choć Łukaszenka robi wszystko, by poróżnić Polaków i Białorusinów, to musimy pamiętać, że to on jest bezpośrednio odpowiedzialny za wszystko złe, co dzieje się dziś na Białorusi. Polska i Polacy chcą żyć w jak najgłębszej przyjaźni z narodem białoruskim

– mówił wcześniej premier Mateusz Morawiecki.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

dorzeczy.pl, glosznadniemna.pl