/ fot. wikimedia

Były Minister Obrony Narodowej, Antoni Macierewicz po raz kolejny obiecuje pokazanie opinii publicznej raport ws. katastrofy smoleńskiej. Za przeszkodę w jego ogłoszeniu uważa trwającą epidemię koronawirusa, choć podkreśla, że jest już on gotowy.

Antoni Macierewicz w wywiadzie dla Radia Maryja, zapowiedział ujawnienie raportu ws. katastrofy smoleńskiej. Ze względu na epidemię COVID-19 miał być zmuszony do powstrzymania się z jego publikacją, choć był on już gotowy przed 10. kwietnia. Podkreślał również, że specjalna konferencja zostanie zwołana po trwającej kampanii wyborczej.

“Raport będzie opublikowany natychmiast, jak sprawy związane z pandemią pozwolą na to. Coraz bardziej odmrażamy różnego rodzaju dziedziny życia. Myślę, że niedługo będzie można zrobić konferencję, na której raport zostanie przedstawiony. Nie sądzę, żeby to mogło się dokonać w trakcie kampanii wyborczej, więc sądzę, że zaraz po niej będzie to można opinii publicznej przedstawić” – poinformował były MON.

Zobacz także: NIEZWYKŁY widok! Węgrzy utworzyli wielki krzyż w stulecie haniebnego traktatu z Trianon [+ZDJĘCIA]

Sam dokument jest podzielony na cztery części mające wyjaśniać przyczyny katastrofy lotniczej, w której zginął ś.p. Prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz kilkadziesiąt pozostałych ważnych dygnitarzy. Jak wskazuje w pierwszej części przedstawiony zostanie raport z remontu samolotu Tu-154.

“Realizowany był on pod olbrzymim wpływem rosyjskim, a zwłaszcza specjalnych służb rosyjskich ze wsparciem niektórych służb specjalnych działających w Polsce i niektórych polityków” – podkreślał Macierewicz.

W drugiej odsłonie raportu zostanie opublikowana analiza działań dotyczących sprowadzenia samolotu na lotnisko w Smoleńsku oraz ma ona wyjaśnić rzekomą eksplozję.

Następna część zostanie poświęcona odpowiedzialności prawno-organizacyjnej za fałszowanie badań katastrofy smoleńskiej, za którą oskarżany jest były premier Polski – “Tutaj szczególną rolę odegrał pan Donald Tusk, ale nie tylko, bo także ówczesny minister obrony narodowej, który nie powołał komisji badania wypadków lotniczych lotnictwa państwowego, jedynej instytucji mającej prawo przeprowadzić takie badania, respektowanej przez stronę rosyjską, przez pięć kluczowych pierwszych dni” – wyjaśnił polityk związany z PiS.

W ostatniej części zostanie przedstawiona ekspertyza skonstruowana przez amerykański Uniwersytet Wichita na zlecenie podkomisji smoleńskiej. Ma on zaprezentować symulację wybuchu drzwi w samolocie prezydenckim.

onet/radio maryja

Dodano w Bez kategorii

To może być największe tego typu skażenie na obszarze rosyjskiej Arktyki. Skutki wycieku 21 tysięcy ton oleju napędowego ze zbiornika w elektrowni pod Norylskiem będą długoterminowe.

Jewgienij Ziniczew, minister ds. sytuacji nadzwyczajnych przyjechał na miejsce zdarzenia. Wciąż trwa usuwanie szkód powstałych w wyniku katastrofy. Na skutek rozhermetyzowania się się zbiornika, 21 tysięcy ton oleju napędowego wydostało się na zewnątrz. To równowartość około 350 cystern kolejowych. Większość oleju spłynęła do odległej o 20 kilometrów rzeki. Trwa zbieranie skażonego gruntu, ratownicy do monitorowania sytuacji wykorzystują drony.

Rosyjska Federalna Agencja ds. monitoringu środowiska naturalnego (Rosprirodnadzor) ocenia, że do wód trafiło 15 tys. ton paliwa, a 6 tys. ton – do gruntów. Jednak, zdaniem morskich służb ratowniczych z Murmańska, ilość paliwa, które znalazło się w wodzie jest większa. Wynosić ma około 18 tys. ton.

Źródło: Agencja FORUM

Agencja wykluczyła możliwość spalania oleju jako metodę likwidacji skutków katastrofy. Rozwiązanie to proponował gubernator Kraju Krasnojarskiego- Aleksander Uss.

Norylsk to jedno z najbardziej położonych na północ miast świata. Nie jest to tylko turystyczna ciekawostka, ale ma to również znaczenie dla ustalenia przyczyn zajścia. Nornikiel, przedsiębiorstwo będące właścicielem elektrowni uważa, że przyczyną awarii było uszkodzenie zbiornika. Stać się miało to za sprawą rozmarzającej wiecznej zmarzliny. Według dziennika ,,Kommiersant”, nie jest jasne, czy monitorowano stan fundamentów, a jest to wymagane w warunkach arktycznych.

Co będzie dalej?

Paliwo trafiło do rzek Ambarnaja i Dałdykan, a także do niemal wszystkich ich dopływów. Nornikiel i organizacja ekologiczna WWF oceniają, że olej na razie nie skaził jeziora Piasino, z którego wypływa rzeka Piasina, biegnąca następnie do Morza Karskiego. Prokuratura Generalna twierdzi jednak, że paliwo przedostało się do tej rzeki. Panuje więc informacyjny szum, zaciemniający obraz całej sytuacji.

Źródło: Agencja FORUM

Organizacje ekologiczne obawiają się, że skutki katastrofy będą długoterminowe. W warunkach klimatycznych środkowej Rosji likwidacja skutków tego rodzaju awarii trwa 3-4 lata. W Arktyce zaś proces biologicznego rozkładu paliwa trwał będzie o wiele dłużej.

Greenpeace oszacował szkody na około 6 mld rubli (ponad 87 mln USD). Kwota ta dotyczy jednak tylko szkód wodnych. Zdaniem Władimira Czuprowa z władz rosyjskiego Greenpeace’u, przy obecnie stosowanych metodach uda się zebrać z rzek tylko nieznaczną część paliwa. ,,Można przypuszczać, że niemal cały olej napędowy pozostanie w środowisku”- dodaje działacz.

Źródło: Interia.pl

Dodano w Bez kategorii

Rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie wszczął dochodzenie dyscyplinarne w jego sprawie – donosi portal wPolityce.pl.

W tle tzw. afera maseczkowa. Rzecznik Okręgowej Rady Adwokackiej Krzysztof Stępiński wszczął dochodzenie dyscyplinarne z urzędu.

– Proszę nie spodziewać się, że zostanie ona załatwiona od ręki, jako sprawa “medialna”. Termin “sprawa medialna” nie robi na mnie wrażenia – wskazuje rzecznik. Nie jest wykluczone, że dojdzie do przesłuchania mec. Romana Giertycha.

Medialne doniesienia ws. tzw. afery maseczkowej wskazują, że Roman Giertych mógł dopuścić się złamania tajemnicy adwokackiej. Sam mecenas stanowczo zaprzecza i wydał w tej sprawie oświadczenie. Zapowiedział pozwy wobec wszystkich, którzy rozpowszechniają informacje godzące w jego dobre imię.

Afera maseczkowa

Afera z maseczkami rozpoczęła się kiedy okazało się, że środki ochronne zakupione przez resort zdrowia, nie spełniają norm bezpieczeństwa. W zakupie opiewającym na kwotę 5 milionów zł pośredniczył znajomy rodziny ministra Łukasza Szumowskiego – instruktor jazdy na nartach Łukasz G. – a finalizował go wiceminister Janusz Cieszyński. Tę sytuację wykorzystały media sprzyjające opozycji oraz opozycyjni politycy, aby zaatakować ministra zdrowia.

Zaskakujące doniesienia “SE”

W tym tygodniu “Super Express” poinformował, że Łukasz G. szukał pomocy u mecenasa Romana Giertycha. Gdy resort zdrowia zażądał od instruktora narciarstwa zwrotu 5 mln zł, ten zawarł z kancelarią słynnego mecenasa umowę (za którą wystawiono fakturę na 20 tys. zł plus VAT) o świadczenie usług adwokackich. Jednak już następnego dnia po zawarciu umowy doszło do nagłego zwrotu wydarzeń, gdyż Łukasz G. wypowiedział Giertychowi pełnomocnictwo.

„Proszę o zachowanie tajemnicy przez pana mecenasa oraz wszystkie osoby obecne na spotkaniu w tym pana Wojciecha Cz. I nie przekazywania do publicznych wiadomości treści rozmów i materiałów zdjęciowych i nagrań” – miał napisać Łukasz G. w wypowiedzeniu pełnomocnictwa.

Źródło: dorzeczy.pl

Dodano w Bez kategorii

Organizacja Pracodawcy RP wystosowała komunikat, w którym krytycznie odniosła się do proponowanego przez prezydenta wprowadzenia funduszu solidarnościowego. Pracodawcy zwracają uwagę, że świadczenie nie będzie przysługiwać wszystkim zwolnionym w pierwszej połowie roku pracownikom.

Prezydent Andrzej Duda złożył w Sejmie projekt ustawy, według której wprowadzony ma być specjalny dodatek dla osób, które straciły pracę w wyniku epidemii koronawirusa. Pomysł świadczenia został skrytykowany przez ekspertów, a organizacja Pracodawcy RP nazwała go “bratem bliżniakiem zasiłku dla bezrobotnych”.

Andrzej Duda chce dodatek solidarnościowy. Komu ma przysługiwać?

Wysokość dodatku solidarnościowego ma wynosić 1400 zł. Świadczenie ma być przyznawane przez trzy miesiące od 1 czerwca do 31 sierpnia 2020 roku. Dodatek mają otrzymać osoby, którym rozwiązano umowę o pracę po 31 marca. Nie będzie podlegać podatkom.

W projekcie znalazł się także plan podniesienia zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł brutto przez pierwsze trzy miesiące otrzymywania go. Później jego wysokość miałaby wynosić 942,30 zł.

Pracodawcy RP krytykują pomysł Andrzeja Dudy

Pomysł wprowadzenia dodatku solidarnościowego został negatywnie oceniony przez organizację Pracodawcy RP, która wystosowała komunikat w sprawie określanego przez nich świadczenia jako “brat bliźniak zasiłku dla bezrobotnych”. Zwracają oni przede wszystkim uwagę na fakt, że pobieranie dodatku zawiesza możliwość otrzymywania zasiłku. Powoduje to liczne niejasności dla osób potencjalnie kwalifikujących się do otrzymywanie świadczenia. 

Bezrobotny pracownik będzie musiał zdecydować czy woli dorobić na umowie o dzieło i skorzystać z dodatku solidarnościowego czy pozostać przy zasiłku. Dodatek solidarnościowy wlicza się jednak do dochodu, od którego uzależnione jest prawo do świadczeń rodzinnych, co może mieć znaczenie dla całościowych kalkulacji w konkretnym gospodarstwie domowym. – tłumaczy Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert prawa pracy Pracodawców RP.

Kolejnym zarzutem jest to, że nie wszyscy pracownicy mają prawo się o to świadczenie ubiegać. Siemienkiewicz zauważa, że poszkodowane będą osoby, których obowiązywał krótki okres wypowiedzenia, czyli zostały zwolnione przed 31 marca. One na pomoc liczyć nie będą mogły. 

Pracodawcom nie podoba się również to, skąd pochodzić będą środki na świadczenie. Według projektu ustawy z racji solidarnościowego charakteru będą musieli się do niego dokładać także pracodawcy.

Będziemy go opłacać z Funduszu Pracy, zasilanego przez Fundusz Przeciwdziałania COVID-19. Inaczej przecież byłby tylko zasiłkiem, a zasiłek w przypadku utraty pracy w polskim prawie już mamy. – czytamy w podsumowaniu.

Źródło: next.gazeta.pl

Dodano w Bez kategorii

Rząd Hiszpanii wycofał się w czwartek po południu z porannej deklaracji minister turystyki Reyes Maroto, która ogłosiła, że granice z Francją i Portugalią zostaną otwarte 22 czerwca. Swobodny ruch graniczny z tymi krajami Madryt przywróci dopiero 1 lipca.

W komunikacie przekazanym przez biuro prasowe rządu Hiszpanii wyjaśniono, że 22 czerwca usunięte zostaną jedynie wewnętrzne ograniczenia w przemieszczaniu się na terenie kraju. Restrykcje te zostaną zlikwidowane wraz z obowiązywaniem stanu zagrożenia epidemicznego, który w środę został wydłużony przez Kongres Deputowanych, niższą izbę parlamentu, i potrwa do 21 czerwca. Biuro prasowe rządu wyjaśniło, że ograniczenia związane z przekraczaniem granic Hiszpanii z powodu epidemii koronawirusa zostaną wydłużone „poza termin obowiązywania stanu zagrożenia”. Rząd potwierdził, że otwarcie granic Hiszpanii dla ruchu turystycznego nastąpi dopiero 1 lipca.

Komunikat gabinetu Pedra Sancheza pojawia się kilka godzin po tym, jak minister przemysłu, handlu i turystyki Reyes Maroto zapowiedziała otwarcie granic między Hiszpanią a Francją i Portugalią 22 czerwca. Szefowa resortu zapowiedziała też, że osoby przybywające do Hiszpanii po tym terminie nie będą już zobowiązane do przechodzenia obowiązkowej 14-dniowej kwarantanny. W czwartek po południu zapowiedź otwarcia granic 22 czerwca zdementował też rząd Portugalii. Gabinet Antonia Costy poinformował, że żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły. W poniedziałek szef MSW Portugalii Eduardo Cabrita stwierdził, że władze tego kraju opowiadają się za utrzymaniem zamkniętych granic z Hiszpanią do końca czerwca.

Gabinet Costy wprowadził zakaz ruchu kołowego na dziewięciu punktach granicznych 16 marca. Od tego czasu możliwość przemieszczania się do i z Hiszpanii mają jedynie kierowcy samochodów dostawczych oraz pracownicy zatrudnieni w sąsiednim kraju.

Źródło: wprost.pl

Dodano w Bez kategorii

Prezes Banku Gospodarstwa Krajowego Beata Daszyńska-Muzyczka jako pierwsza odebrała dziś Nagrodę Prometejską im. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jak mówił w laudacji naczelny “Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz, to zwieńczenie długofalowego patrzenia w przyszłość. – To moment, w którym warto się zatrzymać i to odnotować – przyznał.

– Fundusz Międzymorza – docelowo 500 mld euro. Dziś mówimy o miliardach, które tam trafiają. Cały cel opiera się na tym, by odbudować to, co zabrały lata komunizmu. Infrastrukturę energetyczną, cybernetyczną, drogową. Tego się bez pieniędzy nie da zrobić. Na to się muszą złożyć różne kraje, wysiłek finansowy wielu instytucji – rozpoczął  Tomasz Sakiewicz.

Podkreślił, że tak potężna inicjatywa wymaga silnego charakteru, dobrej głowy, a przede wszystkim wizji. – Bez długofalowego patrzenia w przyszłość, nie uda się nic zrobić. Jedno z przekleństw polskiej polityki zostało zakończone. Patrzymy w przyszłość, na pięć, dziesięć, może pięćdziesiąt lat. To chcieliśmy nagrodzić. To moment, w którym warto się zatrzymać i to odnotować – mówił w laudacji.

– Nasza laureatka korzeniami tkwi w II Rzeczpospolitej, nawet rodzinnymi. Dziadek był pierwszym premierem rządu, jeszcze wtedy Lubelskiego. Pewnie nieprzypadkowo nawiązuje w swojej działalności do idei Międzymorza, która była bardzo bliska Piłsudczykom – odnotował naczelny „GP” i „GPC”. Nagrodę dla prezes Banku Gospodarstwa Krajowego wręczył redaktor naczelny portalu Niezalezna.pl Grzegorz Wierzchołowski.

– Czuję się niesamowicie zaszczycona. Wyróżniono mnie nagrodą im. naszego prezydenta, świętej pamięci prof. Lecha Kaczyńskiego – postaci niezwykłej dla naszego kraju, którego marzeniami i siłą było budowanie silnej, niezależnej Polski – wspomniała pierwsza z laureatek dzisiejszej Gali, Beata Daszyńska-Muzyczka.

– Miejsce, w którym mam przyjemność i przywilej pracować, to miejsce tworzenia silnej gospodarki polskiej. To tworzenie silnej ekonomii Polski. Bez niej, ciężko jest myśleć o bezpieczeństwie i wolności. Wolności, która, jak ją chcemy dotknąć, jest krucha i delikatna. Wolności, o której takie państwa jak Gruzja czy Ukraina nie mogę spokojnie myśleć. Tylko dzięki wspólnym działaniom regionu Trójmorza, dzięki wspólnym wysiłkom, wierzę, że zbudujemy silną gospodarkę, która będzie filarem naszych bezpieczeństwa i siły – mówiła prezes BGK.

– Gdy prezydent Trump był w Polsce, powiedział:

„Silna Polska jest błogosławieństwem dla całej Europy. Silna Europa jest błogosławieństwem dla Zachodu i całego świata”.

– Wierzę, że takie przedsięwzięcie jak Trójmorze, będzie budować naszą siłę, nie tylko dla nas, ale też dla naszych pokoleń – podsumowała.

Źródło: niezalezna.pl

Dodano w Bez kategorii

Agencja Reutera, powołując się na świadków, informuje o rozbiciu w Hongkongu demonstracji z okazji rocznicy masakry na placu Tian’anmen. Protestujący zlekceważyli obowiązujący zakaz zgromadzeń i wyszli na ulicę, by uczcić pamięć ofiar krwawych wydarzeń sprzed 31 lat. Policja rozpędziła zgromadzenie za pomocą gazu.

W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku, na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie, komuniści brutalnie stłumili pokojowy protest studentów. W wyniku akcji, śmierć poniosło ponad dwa tysiące osób. Wydarzenie to do dziś cenzurowane jest przez Chińską Republikę Ludową w przestrzeni publicznej i medialnej. Pamięć o masakrze wciąż jednak trwa.

W tym roku, po raz pierwszy od 30 lat, nie zezwolono w Hongkongu na rocznicowe czuwanie przy świecach. Oficjalnym powodem jest sytuacja epidemiologiczna. Nie powstrzymało to jednak ludzi przed oddaniem hołdu ofiarom. Mimo zakazu, tysiące osób zebrało się w Parku Wiktorii i w innych częściach miasta.

Hongkong jest jedynym miejscem w Chinach, gdzie upamiętnianie rocznicy nie było szykanowane, lecz tolerancja władz dla tego stanu rzeczy dobiega końca.

Do starć z policją doszło w dzielnicy Mong Kok na półwyspie Koulun. Początkowo demonstracje przebiegały spokojnie, jednak wieczorem sytuacja eskalowała. Policjanci w cywilu obezwładnili wiele osób usiłujących zatrzymać ruch uliczny, do akcji włączyły się oddziały prewencji. Użyto również gazu.

Koniec resztek swobody

Władze komunistyczne zamierzają narzucić Hongkongowi prawo o bezpieczeństwie narodowym. Przepisy te mają zwalczać działalność wywrotową przeciw rządowi Chin. Dodatkowo, Pekin opracuje je i wprowadzi z pominięciem lokalnych władz. Budzi to uzasadnione obawy wśród protestujących. Odebranie mieszkańcom miasta możliwości obchodów wydarzeń na Placu Tian’anmen to gwóźdź do trumny dla resztek niezależności.

,,Boimy się, że to jest ostatni raz, kiedy możemy urządzić ceremonię, ale Hongkończycy będą zawsze pamiętać o tym, co zdarzyło się 4 czerwca”

-powiedziała 24- letnia Brenda Hui, biorąca udział w czuwaniu na Mong Koku.

Wcześniej, pamięć ofiar masakry uczcili w hongkońskim parlamencie posłowie opozycji. Przerwali przy tym obrady dotyczące kontrowersyjnej ustawy o ochronie chińskiego hymnu. Parlament, w którym większość stanowi stronnictwo pro-pekińskie, uchwalił ją jednak tego samego dnia.

Sytuację w całych Chinach szerzej opisuje Polska Agencja Prasowa: https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C656504%2Cchiny-31-rocznica-tiananmen-obchody-zakazane-rowniez-w-hongkongu.html

Źródło: PAP

Dodano w Bez kategorii

Po uważnym przyjrzeniu się instytucjom kultury dotowanym przez władze miasta stołecznego, można doznać niemałego szoku. Okazuje się bowiem, że jeden z beneficjentów to Bienalle Warszawa, placówka organizująca warsztaty prowadzone przez działaczy skrajnej lewicy w ramach tzw. Społecznej Szkoły Antykapitalizmu. Jednym z jej elementów jest szkolenie z ,,taktyki miejskiej/ gimnastyki ulicznej”. Czyżby prezydent Trzaskowski finansował szkołę dla anarchistycznych zadymiarzy?

Biennale Warszawa, wcześniej- teatr Scena Prezentacje, w roku 2019 otrzymało dotację z ratusza w wysokości 3,6 miliona złotych. Nie jest to jednak typowa instytucja kultury. „Własność prywatna to kradzież. Własność wspólna to bogactwo”, ,,Taktyki miejskie/uliczna gimnastyka, czyli techniki działania grupowego”, „My jesteśmy kryzysem (Kapitału)”. Takie tytuły noszą bloki programowe organizowanych przez Biennale warsztatów w ramach Społecznej Szkoły Antykapitalizmu. Jak można przeczytać na stronie internetowej instytucji:

Zapraszamy do udziału w Społecznej Szkole Antykapitalizmu, czyli w dziewięciu spotkaniach warsztatowo-wykładowych z aktywistkami i aktywistami wokół idei pracy nad postępowymi zmianami społecznymi. Szkoła kierowana jest do osób działających na polu aktywizmu, które poszukują alternatyw w dziedzinie organizacji społecznej.”

Na uwagę zasługują postaci prowadzących zajęcia. Wszyscy są działaczami skrajnej lewicy, ale nikt przesadnie się z tym nie kryje, wręcz przeciwnie. Amel Mana – „działaczka społeczna, feministka, antyfaszystka, związana z kolektywem Syrena i Studenckim Komitetem Antyfaszystowskim”. Tadek Zinowski – „skłoters, anarachista, komunista. Działacz kolektywu Syrena”. Julia Strzemińska – „feministka, antyfaszystka, związana z kolektywem „Syrena”. Działa w obszarach walki o prawo do mieszkania, prawo do migracji i prawo do bezpiecznej i dostępnej dla wszystkich antykoncepcji oraz aborcji”. Jan Sowa – „jest materialistyczno-dialektycznym teoretykiem i badaczem społecznym. Doktor socjologii (…)”. To tylko niektórzy z instruktorów.

Szkolenia z walki miejskiej za publiczne pieniądze

Co ciekawe, nie wszystkie zajęcia były otwarte dla publiczności. Przyjrzyjmy się sesjom ,,taktyki miejskiej”, prowadzonym za zamkniętymi drzwiami. Co kryje się pod tym zagadkowym terminem? Zajęcia prowadzić miał tzw. Kolektyw Szarańcza- ,,grupa oddolna”, zajmująca się akcją bezpośrednią. W programie figuruje między innymi trening, techniki demonstrowania, bezpieczeństwo czy szybkie podejmowanie decyzji. Wygląda więc na to, że to nic innego, jak szkolenie dla anarchistów w zakresie walk ulicznych z policją. Za publiczne pieniądze.

Były szef Biura Ochrony Rządu, generał Andrzej Pawlikowski, był w tej kwestii jednoznaczny:

„Szkolenia z zakresu samoobrony czy też taktyki ulicznej może przeprowadzać stosowny uprawniony do tego podmiot zarejestrowany w KRS z odpowiednimi uprawnieniami. Treść szkolenia uzależniona jest od zapotrzebowania zleceniodawcy, a co za tym idzie na bazie stosownego planu szkolenia. Służby państwowe z zasady powinny się interesować zdarzeniami stwarzającymi zagrożenie bezpieczeństwa państwa czy tez bezpieczeństwa publicznego. (…) Doświadczenie po wspomnianych szkoleniach może być wykorzystane do samoobrony czy tez przestępczych. Wykorzystanie wiedzy i umiejętności jest zależne od samego posiadacza tych umiejętności. Szkolenia dedykowane przygotowaniom kursantów do starć z Policją są niedozwolone.”.

Nietypowe powiązania

Bienalle Warszawa nie działa jednak w pojedynkę. Pomysł zorganizowania Społecznej Szkoły Antykapitalizmu narodził się podczas Polskiego Forum Społecznego. W wydarzeniu uczestniczyły nie tylko jawnie lewicowe organizacje pokroju Warszawskiego Strajku Kobiet czy OZZ Inicjatywa Pracownica. Zdziwienie może budzić udział takich instytucji jak Stowarzyszenie Architektów Polskich, Bemowskie Centrum Kultury itp.

Sprawa niebezpiecznie ociera się o skandal. Wychodzi na to, że warszawski ratusz wsparł kwotą ponad 3 milionów złotych instytucję, która prowadzi warsztaty o wyraźnie ideologicznym zabarwieniu. Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że jedną z części wydarzenia, była nauka walk w mieście. Ponieważ pieniądze przyznane Biennale Warszawa pochodzą z kieszeni podatników, należy bardzo wnikliwie przyjrzeć się sprawie. Niedopuszczalne jest, aby ratusz finansował lewackim bojówkom szkolenia z zakresu walk z policją.

Więcej o sprawie można przeczytać pod adresem: https://zyciestolicy.com.pl/szwadrony-trzaskowskiego-kogo-i-po-co-szkoli-warszawa/

Źródło: Życie stolicy

Dodano w Bez kategorii

/ fot. P. Tracz / KPRM

Dziś Mateusz Morawiecki wystąpił w Sejmie i zawnioskował o wotum zaufania dla swojego rządu. W Sejmie trwała bardzo burzliwa dyskusja, jednak ostatecznie zakończyła się w przewidywalny sposób.

Sejm zadecydował po bardzo ostrej polemice parlamentarzystów. Ostatecznie cała Zjednoczona Prawica poparła premiera Mateusza Morawieckiego.

Bezprzedmiotowa dyskusja zakończona oczywistym finałem

Premier Morawiecki podczas dzisiejszego wystąpienia odniósł się do działań opozycji w bardzo zdecydowany sposób:- Jeżeli macie wystarczającą ilość głosów, odwołajcie nas, ale przestańcie jątrzyć- skwitował dobitnie.

Z mównicy sejmowej Prezes Rady Ministrów artykułował, iż Polacy w tych trudnych czasach pragną sprawiedliwości i skuteczności, a nie jałowych sporów i tematów zastępczych snutych przez opozycję:-Mimo kryzysu i kłamstw padających z tamtej strony będziemy prowadzić Polskę ku ambitnym celom, ku sprawiedliwości i będziemy to robić póki starczy nam sił- zaznaczał.

Oczywiście kilkudziesięciu parlamentarzystów skrzętnie wykorzystało okazję, by zaatakować Gabinet Morawieckiego. Z ust posłów pobrzmiewały dziesiątki zarzutów i niedociągnięć jakich dopuściła się dzisiejsza władza.

Lider PO Borys Budka bardzo ostro zrecenzował działania Mateusza Morawieckiego:- Dzisiaj gdyby Pan był człowiekiem honoru, za Szumowskiego, za Banasia, podałby się Pan do dymisji- zaznaczył.

Słów krytyki nie szczędziła także posłanka Lewicy Joanna Scheuring- Wielgus:- Jest Pan pionkiem polskiej polityki- mówiła.

Do głosowania doszło po godzinie 16.00. Wotum Zaufania zostało wyrażone 235 głosami Zjednoczonej Prawicy. Przeciw wotum opowiedziało się 219 parlamentarzystów, a dwóch wstrzymało się od głosu.

Techniczny zabieg

Niestety trudno uciec od wrażenia, iż dzisiejszy wniosek premiera był posunięciem czysto technicznym. Nie było najmniejszej szansy na odwołanie rządu, a wynik głosowania był z góry przesądzony. Cała polemika wydaje się być w tej sytuacji dość jałowa. Oczywiście tracące ostatnio w sondażach Prawo i Sprawiedliwość za wszelką cenę stara się nadać dynamikę kampanii Andrzeja Dudy.

Ta zagrywka ma na celu ustabilizowanie pozycji Zjednoczonej Prawicy. Uwidocznienie, że większość sejmowa popiera także plany państwowych inwestycji. Mowa tu oczywiście o przekopie mierzei wiślanej oraz budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego. Zobaczymy czy dzisiejsze wydarzenie będą stanowiły realne wsparcie dla ubiegające się o reelekcję prezydenta.

Money. pl

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikipedia Commons/Mateusz Włodarczyk

Wczoraj Marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła, że wybory prezydenckie 2020 odbędą się 28 Czerwca. Rafał Trzaskowski natychmiast złożył do Państwowej Komisji Wyborczej dokumenty rejestrujące jego kandydaturę. Jednak do zostania oficjalnym kandydatem Koalicji Obywatelskiej na urząd prezydenta RP , samorządowiec musi w przeciągu tygodnia zebrać 100 tysięcy podpisów.

Donald Tusk postanowił czynnie zaangażować się w kampanię Rafała Trzaskowskiego. W Brukseli wraz ze swoimi współpracownikami zbiera podpisy pod jego kandydaturą.

Kampania ruszyła na dobre! Były premier także się w nią włączył

Donald Tusk na swoim twitterowym profilu zaznaczył, że czynnie zaangażuje się w wyborczą kampanię Rafała Trzaskowskiego.

Jak obiecał tak zrobił. Wraz z kilkoma współpracownikami Donald Tusk zbiera dziś podpisy pod Parlamentem przy Esplanadzie Solidarności. Towarzyszy mu kilka znanych twarzy.

Rafał Trzaskowski przed Państwową Komisją Wyborczą chwalił się, iż ma już zebrane 5,5 tysiąca podpisów:- Zaczynajmy te drogę do zmiany- nawoływał.

Donald Tusk spełnił daną Trzaskowskiemu obietnice z nadwyżką. Obiecał 100 podpisów w ciągu jednej godziny. Udało mu się zebrać trzy razy więcej.

Do sprawy na Twitterze odnieśli się inni znani działacze publiczni. Między innymi znany dziennikarz Wirtualnej Polski Michał Wróblewski.

https://twitter.com/wroblewski_m/status/1268276350307184641?s=20

Do sytuacji ustosunkował się także zbierający wspólnie z byłym przewodniczącym Rady Europy Bartosz Arłukowicz. Były minister zdrowia tak skomentował zbiórkę podpisów.

https://twitter.com/Arlukowicz/status/1268515881472098305?s=20

Internauci dość szybko wychwycili, iż premierowi towarzysz administrator hejterskiej strony Sok z Buraka Maciej Mycielski.

Jakie szanse ma Rafał Trzaskowski?

Rafał Trzaskowski z impetem zainaugurował swój kampanijny bój. Jego notowania oscylują w graniach 25%. Z pewnością udało mu się zmobilizować elektorat bardzo niezadowolony z poczynań Małgorzaty Kidawy Błońskiej. Czy jednak to sondażowe wzmożenie doprowadzi go do zwycięstwa nad Andrzejem Dudą?

Warto wziąć pod uwagę, iż jego kandydatura jest opatrzona potężnym elektoratem negatywnym. Wielu niezdecydowanych wyborców zagłosuje na Andrzeja Dudę, tylko dlatego iż Rafał Trzaskowski jako prezydent jest dla nich zupełnie nieakceptowalny. Głosowanie negatywne może stanowić zmorę dla pikującego w sondażach włodarza Warszawy.

Wirtualna Polska

Dodano w Bez kategorii