lotnisko, samolot

/ Źródło: pixabay.com

W piątek 29 maja Urząd Lotnictwa Cywilnego wydał informację o wprowadzeniu nowych zasad obowiązujących podróżnych podczas pobytu na lotnisku i w samolocie. Wśród nich obowiązek noszenia maseczek oraz oświadczenie pasażerów o własnym stanie zdrowia.

Zasady będą obowiązywały jednakowo w Polsce oraz  innych krajach europejskich. Określono je zgodnie z wytycznymi Agencji Unii Europejskiej ds. Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) przez Główny Inspektorat Sanitarny oraz ULC.

Oświadczenie o własnym stanie zdrowia

Zgodnie z nowymi zasadami wstęp do terminala będą mieć jedynie pasażerowie z biletami, jednak zachęca się do odprawy on-line. Natomiast przy wejściu do terminali mają odbywać się pomiary temperatury. Na lotniskach obowiązywać będą maseczki ochronne oraz dystans społeczny 1,5 metra pomiędzy innymi pasażerami. Z miejsc takich jak plac zabaw, czy palarnia będzie można korzystać w ograniczonym stopniu. Co istotne, przed odlotem pasażer będzie musiał wypełnić oświadczenie o własnym stanie zdrowia.

Urząd Lotnictwa Cywilnego poinformował również, że pasażerowie będą mieli dostęp do środków dezynfekcyjnych oraz automatów z maseczkami. Ponadto w punktach informacji, odprawy i kontroli paszportowej pojawią się ekrany ochronne dla wzajemnego bezpieczeństwa. Również pracownicy otrzymają wyposażenie w sprzęt ochronny, a terminale lotnicze będą podlegać dezynfekcji.

W samolotach także szykują się zmiany. Serwis pokładowy ulegnie ograniczeniu, aby zminimalizować bezpośredni kontakt z załogą. Wszelkie artykuły spożywcze będzie można nabyć w osobnych opakowaniach. Każdy pasażer będzie dodatkowo zobligowany, aby wypełnić Kartę Lokalizacji Podróżnego. Zaleca się, aby pasażerowie zabierali mniejszy bagaż podręczny.

Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego, Piotr Samson przekonuje:”-Chcemy, by pasażerowie czuli się w pełni bezpiecznie, podróżując samolotem. Jednolite procedury mają także na celu zapobiegnięcie sytuacji, w której lotnictwo stanie się źródłem ponownej infekcji.”

ŹRÓDŁO: PAP

Zobacz także: Wybory jednak po 6 sierpnia? Kamiński: „Zgodzili się na to wszyscy liderzy opozycji”

Dodano w Bez kategorii
USA

/ Źródło: pixabay.com

29 maja prezydent USA Donald Trump podczas konferencji prasowej przed Białym Domem poinformował, że Stany Zjednoczone zrywają relacje z WHO. W opinii prezydenta Światowa Organizacja Zdrowia nie wykazała się odpowiednią reakcją na problem dotyczący koronawirusa.

Prezydent Trump uważa, że nieskuteczność Organizacji wynika  przede wszystkim z faktu, iż znajduje się ona pod całkowitą kontrolą Chin. Wśród zarzutów wobec Chińczyków znalazła się także presja na WHO oraz brak obowiązkowych raportów ze strony Chin.

“Jej liczne błędy przyczyniły się do tak wielu przypadków śmierci”

Kryzys między Stanami Zjednoczonymi a WHO miał miejsce już w kwietniu.  USA wstrzymały wtedy środki finansowe wpłacane na poczet WHO podejrzewając, że organizacja ta mogła ukrywać rozprzestrzenianie się koronawirusa. Ponadto Donald Trump uważał, że pandemia wynikać może z niewłaściwego zarządzania WHO.  Stwerdził wręcz, że “jej liczne błędy przyczyniły się do tak wielu przypadków śmierci” i domagał się, aby wyjaśnić sprawę.

Środki amerykańskie, które miały wpłynąć  do WHO, zgodnie z zapowiedzią prezydenta USA zostaną przekazane innym organizacjom prozdrowotnym. Należy przy tym wspomnieć, iż Stany Zjednoczone wpłacały na rzecz Światowej Organizacji Zdrowia największą składkę. W 2019 roku kwota, jaką przeznaczyły USA na rzecz WHO stanowiła aż 15% budżetu tej organizacji.

Podczas piątkowej konferencji prasowej prezydent Trump wydał także oświadczenie w sprawie Hongkongu. Stwierdził, że Stany Zjednoczone nie będą już traktować tego regionu w sposób uprzywilejowany ze względu na jego ograniczoną autonomiczność. Podkreślił także, że rząd amerykański podejmie kroki w kierunku sankcji wobec władz Hongkongu, które podważają jego autonomię.  Istnieje obawa, że w związku z obecnymi wydarzeniami relacje między USA a Chinami gwałtownie się pogorszą.

ŹRÓDŁO: PAP

Zobacz także: PILNE! Korwin-Mikke zaatakowany pod Sejmem przez anarchistów [WIDEO]

Dodano w Bez kategorii
Radosław Patlewicz

Radosław Patlewicz / Fot. YouTube/MediaNarodowe

O koronawirusie, służbach, 5G, Billu Gatesie i cenzurze mediów mówi Radosław Patlewicz w rozmowie z Andrzejem Połosakiem.

Andrzej Połosak (medianarodowe.com): Koronawirus jest źródłem rozprzestrzeniania się nieufności społecznej. Ze względu na dynamicznie zmieniającą się sytuację pandemii, media zalewane są wartkim potokiem informacji na temat COViD-19. Nie wszystkie z nich są jednak prawdziwe. Czy według Pana nieprawdziwość wielu informacji na temat wirusa jest wynikiem pomyłek dziennikarskich, czy też działaniem planowym, obliczonym na wywołanie w społeczeństwie psychozy strachu?

Żyjemy w świecie błyskawicznego przepływu informacji. Internet stał się źródłem ogromnej i łatwo dostępnej wiedzy. Niestety równie łatwo rozpowszechniać można wszelkiej maści fałsze tzw. „fake newsy”. Pewien znajomy zwrócił mi uwagę na ważną kwestię: dawniej typowy mitoman/schizofrenik opowiadał niestworzone historie wśród rodziny, względnie kolegów spod baru. Dziś ubiera mundur wojskowy lub garnitur, deklaruje się patriotą, siada przed kamerą i  ma możliwość trafienia ze swoimi wywodami do tysięcy osób, uchodzenia za autorytet i zarabiania na tym wszystkim. Ciężko powiedzieć czy obecna fala tzw. „fake news” w związku z koronawirusem jest spontaniczna czy przez kogoś sterowana. Niestety nie mam dostępu do bieżących akt operacyjnych służb trzyliterowych aby to sprawdzić. W każdym razie nic nie stoi na przeszkodzie aby władze wykorzystały tą nawałnicę do własnych celów. Sama zresztą podsyca emocje np. poprzez kontrowersyjne i często sprzeczne ze sobą wypowiedzi ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.

ZOBACZ WIĘCEJ: Radosław Patlewicz o Konfederacji.

Obecnie słyszy się wiele głosów niezadowolenia z powodu systematycznego wprowadzania opartej na sztucznej inteligencji sieci 5G w różnych państwach na świecie. Co ciekawe, pomimo wprowadzenia stanu epidemii oraz zakazu zgromadzeń publicznych, prace instalacyjne, prowadzące do uruchomienia 5G w wielu krajach nie zostały wstrzymane. Czy według Pana wprowadzone z powodu pandemii ograniczenia swobód “pomogą” w uruchomieniu niepopularnej i potencjalnie niebezpiecznej technologii?

Nie widzę związku pomiędzy rozwojem technologii komórkowej i stanem epidemii, choć oczywiście słyszałem o teoriach spiskowych mówiących że 5G „aktywuje” wirusa. Sprawa tej sieci jest według mnie przede wszystkim jednym z frontów globalnej rozgrywki pomiędzy USA i Chinami. Państwa te walczą o supremację gospodarczą i technologiczną; o to kto będzie instalował 5G w poszczególnych krajach. Wiele wskazuje na to, że Amerykanie wygryzą Chińczyków z Polski. Co do samych manifestacji, organizowano takowe zarówno w czasie wprowadzania 3G jak i 4G. Zapewne pojawią się także w czasie montowania 6G nad czym podobno naukowcy już pracują. Kiedyś dorożkarze protestowali przeciwko rozbudowie kolei, dziś protestuje się przeciwko sieciom komórkowym. Taki mamy klimat, przy czym wcale nie twierdzę że ta technologia jest na 100% zdrowa. Jak i wszystko na tym świecie – ma swoje plusy oraz minusy. Wzmiankowana kolej też była mniej przyjazna środowisku niż dorożki, ale jednak zdecydowano się na jej rozbudowę.

Podczas trwającej obecnie pandemii w polu widzenia międzynarodowej opinii publicznej na powrót znalazł się Bill Gates. Powszechnie znane są działania tego amerykańskiego miliardera, zmierzające do kontroli społeczeństw oraz ich depopulacji. Jak zapatruje się Pan na te działania? Dlaczego – Pana zdaniem – to właśnie Bill Gates odgrywa pierwszoplanową rolę w obecnie prowadzonych działaniach pro-ekologicznych, firmowanych przez Organizację Narodów Zjednoczonych? Last, but not least – dlaczego planowa depopulacja poprzez ułatwienie dostępu do aborcji, antykoncepcji i eutanazji, promowana jest jako “walka z głodem na świecie”?

Moim zdaniem Bill Gates jest przede wszystkim nieszczery i świadomie prowokuje mnożenie teorii spiskowych w ramach realizacji starej zasady divide et impera. Ogłupionym i podzielonym społeczeństwem najłatwiej rządzić. Gdyby rzeczywiście wierzył w ideę depopulacji, mógłby dać „dobry” przykład i powiesić się wraz ze swoją żoną, a przynajmniej nie rozmnażać. Tymczasem ma bodajże troje dzieci, które też jakoś nie palą się do samobójstwa. Jeśli chodzi o dalszą część pytania, nie wiem dlaczego to akurat aborcja i eutanazja mają warunkować depopulację. Z tego co obserwuję Polacy depopulują się i bez tego. Głównym czynnikiem jest wadliwy, bismarckowski system ubezpieczeń społecznych, który powoduje iż ludzie nie wiążą już spokojnej starości z posiadaniem potomstwa. Z drugiej strony mamy rozbuchany egoizm i pęd za łatwym życiem,  które nakazują ludziom mnożyć majątki, rozwijać karierę i imprezować. Posiadanie dzieci traktuje się w tych warunkach jako przeszkodę i odkłada na mglistą przyszłość. Dlaczego aborcję promuje się jako element walki z głodem? Po prostu trzeba to jakoś promować by przekonać do siebie lewicowych mikrocefali. Ci nie potrzebują jakichś szczególnie wyrafinowanych argumentów, więc może być też głód. Czemu nie?

Niepewna sytuacja społeczna na świecie sprzyja pojawianiu się różnorakich teorii spiskowych. Czy przychyla się Pan do tezy, że teorie spiskowe głoszone są przez specjalnie “podstawione” osoby, by wzmagać w społeczeństwach strach?

Granie na emocjach jest narzędziem atomizacji dyzmokratycznego społeczeństwa co szczególnie wyraźnie widać w ostatnich tygodniach w dobie paniki koronawirusowej. W ogóle zarządzanie strachem to obok obietnic bezpieczeństwa i dobrobytu jedna z najbardziej skutecznych metod sprawowania władzy. Praktykowano to już od czasów najdawniejszych. Przykładowo w Cesarstwie Rzymskim z jednej strony były orgie, chleb i igrzyska, ale z drugiej nad każdym wisiała groźba oskarżenia o obrazę majestatu. Jest rzeczą oczywistą, że nawet jeżeli władze nie wywołały kryzysu, będą próbowały na nim coś ugrać np. dopisać sobie nowe kompetencje. To już się stało: rząd skutecznie zaimplementował do naszego porządku prawnego trwałe ograniczenia równych swobód. Czy działają prowokatorzy wzmagający strach i panikę? Służby byłyby głupie, gdyby nie spuściły takich z łańcucha. Rzadko zgadzam się z Józefem Piłsudskim ale miał świetne powiedzenie: „podczas kryzysów strzeżcie się agentur”. Wiedział co mówi, wszak sam prowadził działalność agenturalną w dobie kryzysu caratu.

Czy uważa Pan, że mnogość fake-newsów i teorii spiskowych może stać się  istotnym przyczynkiem do wprowadzenia instytucjonalnej cenzury mediów – Internetu, telewizji itp.?

W żadnym wypadku nie można tego wykluczyć. Warto zauważyć, że rządy III RP od dawna mają zakusy do cenzurowania internetu. Jak pamiętamy próba wprowadzenia ACTA z 2012 roku spotkała się ze znacznym oporem społecznym. Dziś, w dobie powszechnego szaleństwa i zalania sieci fałszywkami tylko czekać gdy władza wykorzysta sytuację i zacznie z nimi bohatersko walczyć, oczywiście dla naszego dobra i bezpieczeństwa. Mało tego – wielu będzie szczerze zadowolonych z wprowadzenia cenzury. Powiedzą: “No wreszcie można odetchnąć bo już tej głupoty, masy teorii spiskowych, >>mowy nienawiści<< i manipulacji nie dało się wytrzymać”.

Dodano w Bez kategorii

Pod budynkiem Sejmu w Warszawie doszło do niepokojącego wydarzenia. Janusz Korwin-Mikke został zaatakowany przez grupę demonstrujących lewaków spod znak paraterrorystycznej Antify.

Lewicowe bojówki szkolone przez Rafała Trzaskowskiego za pieniądze z budżetu miasta warszawy chciały wykazać się pod Sejmem.

Starcie pod Sejmem

Doszło do zwarcia między politykiem Konfederacji, a uczestnikami demonstracji pod Sejmem na Wiejskiej.

Parlamentarzysta przechodził do swojego miejsca pracy, gdy nagle został zatrzymany przez grupę bojówkarzy, którzy zaczęli krzyczeć w jego stronę wyzwiska i widocznie dążyli do fizycznego starcia.

Janusz Korwin-Mikke nie dał ponieść się emocjom i pod eskortą policji dotarł bezpiecznie do gmachu Sejmu.

TWITTER

Zobacz także: Trump idzie na wojnę z social media! Podpisał rozporządzenie: „Musimy bronić wolności słowa”

Dodano w Bez kategorii

Europejska Partia Ludowa chce uzupełnić raport hiszpańskiego socjalisty Lópeza Aguilara o najnowsze przykłady łamania praworządności w naszym kraju. Do tej frakcji przynależą europosłowie Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Według źródeł RMF FM, ludowcy chcą przede wszystkim zawrzeć w raporcie ostrą krytykę sposobu wyboru nowej I Prezes Sądu Najwyższego. EPL chce dopisać także kwestię przekazania bezpodstawnego przekazania przez Ministerstwo Cyfryzacji Poczcie Polskiej wrażliwych danych osobowych Polaków podczas przygotowań dla planowanych na 10 maja wyborów kopertowych. Parlament Europejski “jest głęboko zaniepokojony przekazaniem danych z rejestru PESEL” – czytamy w dokumencie.

Eurodeputowani zwracają uwagę, że może to oznaczać naruszenie unijnego prawa i przypominają, że sprawa ta była omawiana przez Europejską Radę Ochrony Danych. Podkreśliła ona, że taki transfer danych jest możliwy jedynie, jeżeli zezwala na to prawo. Sprawą zajęły się unijne instytucje po tym, jak szef delegacji PO-PSL Andrzej Halicki napisał list do Europejskiego Inspektora Ochrony Danych.

Chadecy i Ludowcy chcą także dołożyć do raportu obszerny paragraf krytykujący polityczne naciski i kontrolę władz nad mediami publicznymi. Parlament Europejski “jest zaniepokojony działaniami podjętymi przez polskie władze w ostatnich latach, w tym przekształceniem nadawcy publicznego w nadawcę prorządowego” – piszą w jednej z przygotowanych poprawek.  W dokumencie znalazło się miejsce także dla afery w “Trójce” wokół piosenki Kazika Staszewskiego “Twój ból jest lepszy niż mój”, krytykującej wizytę Jarosława Kaczyńskiego na cmentarzu 10 kwietnia.

Raport ma być przyjęty przez komisję wolności obywatelskich (LIBE) pod koniec czerwca, a przez cały Parlament Europejski – we wrześniu. Poprawki złożyła grupa eurodeputowanych – nie ma wśród nich Polaków. “Sprawozdawcą cieniem” Europejskiej Partii Ludowej jest maltańska eurodeputowana Roberta Metsola.

źródło: rmf24.pl

Dodano w Bez kategorii

Polski rząd jest najhojniejszy pod względem pomocy bezzwrotnej dla firm wśród państw naszego regionu. Nie wystarczy to jednak do uratowania wszystkich przedsiębiorstw i miejsc pracy.

Bardzo prawdopodobne, że jeszcze podczas obecnego posiedzenia Sejmu, które zakończy się 2 czerwca, zostanie uchwalona kolejna już wersja tarczy antykryzysowej. Według Grzegorza Baczewskiego z Konfederacji Lewiatan będzie to ostatnia tego typu pomoc. „Z informacji, jakie uzyskaliśmy w resorcie rozwoju, wynika, że po skierowaniu do Sejmu tarczy 4.0 nie razie nie jest planowane podejmowanie kolejnych działań osłonowych” – mówi. Zdaniem Baczewskiego najbliższe tygodnie rząd powinien wykorzystać na analizę efektywności działania tarczy. “Być może niektóre instrumenty należałoby przedłużyć lub może przygotować nowe rozwiązania celowe dla tych branż i firm, które nie będę w stanie samodzielnie stanąć na nogi nawet po odmrożeniu gospodarki.”

Najgorsze dopiero przed nami

W przedstawionym w czwartek badaniu BCC, sami przedsiębiorcy oceniają rządową pomoc dość surowo. Na pytanie, czy zastosowane dotychczas instrumenty w ramach tarczy antykryzysowej są wystarczające, by biznes przetrwał, aż 68 proc. odpowiedziało negatywnie. Tylko 32 proc. uważa je za odpowiednie.

„Skalę zniszczeń w gospodarce będziemy obserwować w kolejnych miesiącach. Tarcze pozwoliły na zachowanie wielu miejsc pracy i pomogły utrzymać się na powierzchni wielu małym i średnim firmom. Nie pomogły jednak wszystkim. Część firm już się zamknęła, część nie będzie w stanie dalej funkcjonować nawet po odmrożeniu ich branży. Bezrobocie mimo wszystko będzie rosło. – komentuje Łukasz Bernatowicz, wiceprezes BCC . – Warto rozważyć przedłużenie zwolnienia ze składek ZUS. Dla większości firm kończą się one w maju, pytanie, czy od czerwca będą w stanie ponosić ten koszt – dodaje Bernatowicz. Problem ze składkami mogą mieć też pracodawcy, którzy mogli tylko odroczyć płatności i teraz będę mieli do zapłacenia duże, skumulowane z kilku miesięcy kwoty.

Według Sławomira Dudka, głównego ekonomisty pracodawców RP obecnie trudno dokładnie ocenić efekty pomocy publicznej dla firm, ponieważ nie mamy pełnej informacji o aktywności gospodarczej choćby w maju. Brak również pełnej informacji o skali wykorzystania tej pomocy i jej wpływie na kondycję firm.

Połowa firm nadal czeka na wsparcie

Dane na temat wykorzystania tarczy antykryzysowej (czyli takich instrumentów, jak zwolnienie ze składek ZUS, odroczenie składek na trzy miesiące, świadczenia postojowe dla samozatrudnionych i zleceniobiorców, mikropożyczki czy dopłaty do wynagrodzeń pracowników) pokazują duże opóźnienie w niektórych obszarach. Na ten moment, na ponad 1,5 mln wniosków o mikropożyczki (obsługiwane przez powiatowe urzędy pracy) rozpatrzonych zostało nieco ponad 62 proc., a na ponad 1,1 mln wniosków o świadczenia postojowe (składanych w ZUS) – ok. 70 proc. Według cytowanych wcześniej badań BCC aż prawie połowa ankietowanych firm wciąż czeka na decyzję o przyznaniu wsparcia.

– Nawet tarcza finansowa, która wcześniej szła znakomicie, jakoś się zacięła, a duże firmy będę mogły z niej korzystać pewnie dopiero od przyszłego tygodnia – dodaje Bernatowicz. Dotychczas, od początku kwietnia do 27 maja, do firm w sumie trafiło (jak podaje resort rozwoju) prawie 56 mld zł, z czego prawie 36 mld zł to tarcza finansowa PFR.

– Tarcze, np. zwolnienie ze składek ZUS czy dopłaty do wynagrodzeń, w jakimś stopniu pomogły firmom ograniczyć koszty funkcjonowania, a subsydia z PFR – w utrzymaniu płynności – mówi Grzegorz Baczewski. – Trzeba jednak pamiętać, że większość instrumentów wsparcia ma ograniczenie czasowe do trzech miesięcy i zaraz się wyczerpie – zaznacza.

Rząd ma wciąż wiele do zrobienia

– Wiele zależy jednak od możliwości finansowych państwa. Tarcze antykryzysowe są bardzo kosztowne. Tymczasem minister finansów wciąż nie przedstawił nowelizacji budżetu na ten rok, która pokazywałaby, jak dotychczasowe działania rządu odbiją się na kondycji finansów publicznych – zauważa Dudek. I przypomina, że wszystkie firmy, nawet te, które skorzystały z tarczy antykryzysowej, mogą sięgać po bardziej elastyczne instrumenty wsparcia z tarczy finansowej PFR.

Zdaniem organizacji biznesowych rząd obecnie powinien skupić się na bezkosztowych działaniach, poprawiających warunki prowadzenia działalności gospodarczej. – Trzeba przywrócić handel w niedziele, poprawić płynność firm poprzez uwolnienie pieniędzy z rachunków VAT – sugeruje Dudek. Do tego przedsiębiorcy apelują o uelastycznienie prawa pracy, np. w zakresie rozliczania czasu pracy czy przedłużenia umów na czas określony, oraz o cały pakiet ułatwień w rozliczeniach podatkowych.

Jak wynika z przewidywań ING Banku, polski program pomocy bezpośredniej dla firm (bez pożyczek i gwarancji) jest najhojniejszy wśród krajów regionu, a nawet w całej Europie (inne kraje w większym stopniu postawiły na instrumenty zwrotne). W sumie ma on wynieść 6,5 proc. PKB, czyli ok. 130–140 miliardów złotych.

źródło: rp.pl

Dodano w Bez kategorii

Na poprawkę zakładającą, że ustawa o wyborach prezydenckich wejdzie w życie 6 sierpnia zgodzili się wszyscy liderzy opozycji – poinformował w TVN24 wicemarszałek Senatu Michał Kamiński.

“Na tę poprawkę zgodził się Borys Budka, który uczestniczył w spotkaniu, w obecności marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, Jacka Protasiewicza i Włodzimierza Czarzastego. Proszę zapytać wszystkich uczestników spotkania. Składam pani najświętsze słowo honoru, że przed złożeniem tej poprawki i marszałek Stanecka i ja mówiliśmy o tym. Co więcej, poprosiłem na koniec spotkania, w podsumowaniu, czy na pewno przyjmujemy w konkluzji tę poprawkę” – mówił w TVN24 polityk.

Kamiński odniósł się również do kwestii nieprzeprowadzonych przez PiS wyborów, które miały odbyć się 10 maja: „Rachunek za nieprzeprowadzone wybory powinien zapłacić przede wszystkim ten, kto podjął polityczną decyzję i przyjdzie czas, że organy państwa polskiego do tego uprawnione będą badać, kto był sprawcą kierowniczym zamieszania konstytucyjnego, które zafundowała Polsce władza” – stwierdził.

“Nie mamy już co do tego żadnej wątpliwości, gdzieś zapadła polityczna decyzja, by z politycznych powodów obejść polską Konstytucję i nie wprowadzić stanu klęski nadzwyczajnej, w sytuacji gdy ten stan klęski nadzwyczajnej nie tylko pomógłby w sytuacji walki z koronawirusem, ale rozwiązał by problem z wyborami prezydenckimi, które były i które są zapisane w Konstytucji w bardzo określonym terminie. Ktoś podjął polityczną decyzję, żeby Polskę w ten stan zamieszania wprowadzić” – dodał. Według Kamińskiego żaden inny organ w Polsce nie zachował się w tej sprawie tak przyzwoicie, jak Senat.

źródło: DoRzeczy; TVN24

Dodano w Bez kategorii
rolnictwo

/ Źródło: pixabay.com

Minister Rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski podczas poniedziałkowej rozmowy z RMF FM powiedział, że w tym roku może zabraknąć pracowników sezonowych. W związku z tym zasugerował, że osoby bez pracy i prawa do zasiłku mogłyby pomóc w rolnictwie. Wspomniał także w tym kontekście o grupie zawodowej nauczycieli.

Szef resortu rolnictwa powiedział między innymi, że nauczyciele, którzy nie będą pracować, żeby “przez kilka, kilkanaście dni popracowali u rolników.” Odniósł się także do braku testów bezpłatnych dla kadry nauczycielskiej w przeciwieństwie do pracowników sezonowych. Jak powiedział, ” pracownicy sezonowi przyjeżdżają też po to, żeby nauczyciele mieli co jeść”.

“Uznał tę wypowiedź za niefortunną”

Szef ZNP Sławomir Broniarz nie krył w swojej wypowiedzi oburzenia na wypowiedź Krzysztofa Ardanowskiego. Określił ją jako “głupią” i “arogancką”. Jak przekonuje premier Mateusz Morawiecki, odbył rozmowę z ministrem Ardanowskim i podkreślił:”- I on uznał tę odpowiedź za niefortunną.”

Minister Ardanowski wystosował także list do szefa ZNP, w którym przekonywał, że nie miał intencji nikogo urazić. Wyraził swoje zdziwienie wobec stanowiska ZNP oraz wypowiedzi Sławomira Broniarza. Ardanowski podkreślił, że w swojej opinii nie przekroczył on dobrych obyczajów podczas wywiadu. Dodał, że wnioski szefa ZNP opierają się na “kłamliwych, zmanipulowanych komentarzach w mediach”.

Minister Rolnictwa zapewnił, że bardzo ceni pracę, którą wykonują nauczyciele i jeśli jego słowa zostały odebrane jako obraźliwe, to serdecznie przeprasza.

ŹRÓDŁO: RMF24.PL

Zobacz także: Grzegorz Braun ukarany przez Marszałek Witek. „Naruszył powagę sejmu” [WIDEO]

Dodano w Bez kategorii
rosja

/ Źródło: pixabay.com

Do rosyjskiej Dumy trafił kontrowersyjny projekt, wedle którego rezolucja o potępieniu paktu Ribbentrop- Mołotow miałaby zostać unieważniona.  Złożył go rosyjski deputowany Aleksiej Żulawliew. Przewodniczący Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej przekazał go do komisji ds. międzynarodowych.

Pakt Ribbentrop – Mołotow potępiła rezolucja “W sprawie politycznej i prawnej oceny sowiecko- niemieckiego traktatu o nieagresji z 1939 roku”.  Jej przyjęcie nastąpiło 24 grudnia 1989 roku przez Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR. Jak przekonuje jednak Aleksiej Żurawliew, niniejszy dokument “nie jest zgodny z zasadami sprawiedliwości historycznej”. Stwierdził, że rezolucja została przyjęta w warunkach niestabilności politycznej. Towarzyszyły temu dodatkowo naciski sił zewnętrznych, dlatego decyzje jej autorów nie były obiektywne i bezstronne. Co jest szczególnie zaskakujące, pakt Ribbentrop- Mołotow określił jako kwestię “transformacji geopolitycznej w Europie w przededniu II wojny światowej“.

Tajne protokoły były wtedy rzeczą charakterystyczną

Rosyjski deputowany uważa także, że tajne protokoły w tamtym czasie były rzeczą charakterystyczną. Dodał, że pakt Ribbentrop Mołotow nie uwzględniał zmian granic innych państw. Ma to jednak miejsce dzisiaj- poprzez eksport demokracji w postaci “pomarańczowych rewolucji”.

Kwestia Paktu Ribbentrop-Mołotow to prawdopodobnie jeden z zabiegów Rosji, który ma oczyścić to państwo z odpowiedzialności za II wojnę światową. Wg ostatniej narracji rosyjskiej to Polska ponosi winę za wybuch wojny -za sprawą układu monachijskiego.

ŹRÓDŁO: DORZECZY

Zobacz także: Niemcy: MSZ wzywa rosyjskiego ambasadora. Chodzi o cyberatak

Dodano w Bez kategorii
zdrowie

/ Źródło: pixabay.com

Po tym, jak rząd zdecydował się znieść większość ograniczeń związanych z pandemią, obserwuje się nagły przyrost pacjentów w szpitalach. Niestety na oddziałach szpitalnych brakuje wolnych miejsc i przewiduje się, że może być gorzej.

Na ten temat wypowiedział się m.in.  profesor Andrzej Basiński, kierownik Klinicznego Oddziału Ratunkowego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Jak twierdzi, przed pandemią koronawirusa zjawiało się w placówce ok. 100 pacjentów dziennie, a w okresie pandemii liczba ta spadła do 30. Obecnie wynosi nawet 130-150 osób. “-Jakby czekali w blokach startowych.” – określił profesor.

“Chorych nie ma gdzie kłaść”

Z podobnym problemem borykają się również placówki na Mazowszu. “O ile przed pandemią na dyżurze przyjmowaliśmy 20-30 chorych, o tyle teraz jest ich 50.” – powiedział Krzysztof Hałabuz, prezes Stowarzyszenia Chirurgów i rezydent chirurgii ogólnej w jednym ze szpitali. -“Chorych nie ma gdzie kłaść, bo nadal działamy w reżimie sanitarnym, a na oddziałach jest mniej miejsca.” – podkreślił.

Wiele placówek w dalszym ciągu funkcjonuje wg zasad związanych z pandemią. Jak przekonuje dr Marcin Pakulski, były prezes NFZ i były dyrektor szpitala na Śląsku, zasady te muszą być utrzymane. Wynika to z faktu, że sytuacja epidemiologiczna w Polsce nie ulega zmianie. Wśród problemów szpitali dr Pakulski  wymienia także obecne braki kadrowe, które wymuszają czasem konieczność zamknięcia połowy oddziału. Chorego w takiej sytuacji trzeba kierować do innego szpitala.

Wg ekspertów przyrost pacjentów w placówkach szpitalnych jest w fazie początkowej. Jak powiedział dr Pakulski:”-Zniesienie obowiązku noszenia maseczek ośmieli pacjentów, którzy dotąd unikali szpitala.”

ŹRÓDŁO: RP.PL

Zobacz także: Zaginięcie czy morderstwo? Sprawa Rewala odkrywa nowe dowody po 21 latach

Dodano w Bez kategorii