- Wykonany w 1719 roku przez Antonio Stradivariego instrument jest jednym z 650 skrzypiec Stradivariusa, które przetrwały do dziś.
- W 1900 roku należały do łódzkiego przemysłowca Henryka Grohmana.
- Skrzypce zaginęły w 1944 roku.
- Zobacz też: Grupa Wagnera organizuje prowojenne wykłady dla uczniów
Wykonany w 1719 roku przez Antonio Stradivariego instrument jest jednym z 650 skrzypiec Stradivariusa, które przetrwały do dziś. Znany jako Lauterbach Stradivarius, zyskał swoją nazwę ze względu na swojego poprzedniego właściciela, XIX niemieckiego wirtuoza skrzypiec Johanna Christopha Lauterbacha.
Stradivarius był własnością niewielu osób, a wśród poprzednich opiekunów znajdowali się Charles Philippe Lafont (kameralny skrzypek cara Aleksandra I) oraz uznany lutnik Jean-Baptiste Vuillaume. To właśnie Vuillaume sprzedał je Lauterbachowi, a w 1900 roku łódzkiemu przemysłowcowi Henrykowi Grohmanowi.
Grohman był nie tylko uważany za jednego z największych magnatów włókienniczych w mieście, ale także znany był jako mecenas sztuki. Jego wystawna rezydencja zyskała reputację salonu kulturalnego i to właśnie w niej bawili tacy pisarze jak Henryk Sienkiewicz czy premier Ignacy Paderewski.
Kiedy Grohman zmarł w 1939 roku, podobno zapisał cały swój majątek II Rzeczypospolitej: w jego skład wchodziła nie tylko willa, ale także kolekcja instrumentów, wśród których były rzadkie skrzypce Guarneriego z 1734 roku i Stradivarius Lauterbacha.
Po wojnie
Skrzypce zaginęły w 1944 roku. W roku 1948 amerykański oficer Stefan P. Munsing znalazł instrument odpowiadający ich opisowi w domu Heinrichsthal majora SS Theodora Blanka. Przypuszczano, że instrument trafił do amerykańskiego aresztu w oczekiwaniu na restytucję, co zdaje się potwierdzać dokument datowany na październik 1948 roku: “Słynne skrzypce x już zamknięte w Hesji”.
Dla osób badających sprawę był to wyraźny sygnał, że Stradivarius z Lauterbach został odnaleziony i zmierza z powrotem do swojego prawowitego domu. Ostatecznie nigdy nie odbył tej podróży, co potwierdziły polskie władze w 2008 roku, kiedy Ministerstwo Kultury zaczęło ponownie badać przypadki kradzieży dzieł kultury.
Teraz
Jak donosi Le Parisien, 78-letnią zagadkę udało się rozwiązać Pascale Bernheim, Francuzce specjalizującej się w badaniach proweniencji z czasów nazistowskich i odzyskiwaniu zagrabionych instrumentów. Do przełomu doszło po tym, jak do fundacji Bernheima, Musique et Spoliations, zgłosiła się anonimowa osoba, twierdząc, że jest w posiadaniu skrzypiec o identycznym opisie.
Po pozornym potwierdzeniu legalności skrzypiec, Bernheim i jego współpracowniczka, Corinne Hershkovitch, pracują teraz z Muzeum Narodowym w Warszawie nad ustaleniem ich statusu prawnego. Potomkowie rodziny Grohmanów mogliby uznać je za swoją własność; według Hershkovitch, ekspertki w dziedzinie prawa, skrzypce zostały przekazane muzeum jedynie “pod opiekę”, a nie “na własność”.
Sprawę skomplikowała jednak nowelizacja prawa z 2021 roku, która nałożyła 30-letni limit czasowy na zaskarżanie zagarniętego mienia.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
The first news