Otwarcie Baltic Pipe
“Jest to absolutnie kluczowe, bo to jest inwestycja, która ma stanowić fundament naszego zderusyfikowanego miksu gazowego. Pełne moce przesyłowe Baltic Pipe osiągnie w przyszłym roku i wtedy będziemy mogli mówić, że spełnia swoją rolę jako fundament dla budowy pozbawionego już bezpośrednich dostaw z Rosji miksu gazowego. Będziemy importować gaz z Norwegii, ale również w formie skroplonej z Kataru, czy USA. Dzięki temu będziemy mogli nie tylko zasilić własną gospodarkę, ale także powoli budować regionalny hub. Możemy się rozwijać, możemy na tym zarabiać, będziemy korzystać ekonomicznie z tej dywersyfikacji. Nasz poziom bezpieczeństwa już teraz jest wyższy” – mówił Wiech.
Trzy podejścia
“Polska miała trzy podejścia do Baltic Pipe. Pierwsze – zostało zakończone wraz z podpisaniem umowy z Rosją w 1993 roku, dotyczącej gazociągu jamalskiego. Kolejne podejście to rok 1997 i podejście rządu Jerzego Buzka, który chciał budować gazociąg z Norwegami, natomiast to zostało zakończone przez rząd Leszka Millera, który stwierdził, że w Polsce może być za dużo gazu i dlatego tę umowę trzeba zakończyć. To podejście, które teraz zakończyło się sukcesem, to podejście rozpoczęte w roku 2016, realizowane na czas – co jest rzadkością przy tak dużych projektach infrastrukturalnych. To dodatkowy powód do dumy” – podkreślał publicysta portalu Energetyka24.
Koszt polityczny rosyjskiego gazu
“Przede wszystkim jeżeli chodzi o porównanie gazu norweskiego do rosyjskiego, tutaj kładzie się cieniem brak umiejętności doliczenia kosztu politycznego, który jest ogromny. Trzeba powiedzieć wprost – ile kosztuje gaz, którego nie ma? Ile kosztuje gaz, którego dostawca nas pozbawia, zmieniając i zrywając umowę? Kalkulacja jest prosta” – wskazywał gość MN.