Wielka Gra Chin! Pyffel: Rosja w ciężkiej sytuacji! [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   2
  LoadingDodaj do ulubionych!

Radosław Pyffel i okładka książki " Biznes w Chinach ". / Fot. Arch. Radosław Pyffel.

O wizycie prezydenta RP Andrzeja Dudy w Chinach i spotkaniu z prezydentem Xi Jinping’iem, zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, chińsko - amerykańskiej rywalizacji, wpływach Chin w Ameryce, Afryce, o kontaktach z Rosją i Indiami oraz o Dyplomacji Wilczych Wojowników, w rozmowie z Piotrem Motyką, specjalnie dla Mediów Narodowych, mówi ekspert Instytutu Sobieskiego, Radosław Pyffel, autor najnowszej książki „ Biznes w Chinach ”.

Zobacz także: Janusz Krężelok, 4-krotny olimpijczyk o IO: Mają dodatkowy bagaż psychiczny [NASZ WYWIAD]

Piotr Motyka: Jakie jest znaczenie wizyty pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Dudy w Chińskiej Republice Ludowej i jego spotkania z prezydentem Xi Jinping’iem w kontekście bieżących polsko-chińskich relacji?

Radosław Pyffel: Trzeba to rozpatrywać w kilku wymiarach. Pierwszy z nich to zupełnie inne zachowanie się Polski, niż większości państw blisko związanych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. Od zeszłego roku Amerykanie namawiali do bojkotu tej imprezy, to znaczy do niewysyłania oficjalnych przedstawicieli na ceremonie otwarcia i zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Polska nie tylko nie usłuchała tego apelu, to jeszcze wydelegowała przedstawiciela najwyższego rangą, jakim jest prezydent RP i on był najwyższym rangą spośród krajów Unii Europejskiej. Pojawili się przedstawiciele Unii Europejskiej, którzy wyłamali się z tego bojkotu, tacy jak chociażby Francuzi, Włosi, Rumunii, Norwegowie, Finowie, ale to były reprezentacje na poziomie ministerialnym, lub niższym, a nie na poziomie prezydenta.

Drugi wymiar, dotyczy hierarchii dyplomatycznej. Gospodarze wymieniali prezydenta Dudę jako gościa na 13 miejscu. Według strony chińskiego MSZ, która wymieniała tych 25 przywódców, szefów delegacji wysokiego szczebla, w kolejności od najważniejszego, numerem jeden był, prezydent Federacji Rosyjskiej, Władimir Putin, potem król Kambodży, Pani prezydent Singapuru, głowy państw Azji Centralnej, prezydent Egiptu i monarchowie krajów Zatoki Perskiej, później zaś Polska i co ciekawe przed Serbią i Argentyną. Może nie tak wysoko, ale mniej więcej w środku stawki.

Przez długi czas właściwie nie wiadomo było, jaki jest cel wizyty, poza tym, że Kancelaria Prezydenta wspominała, iż chodzi o dopingowanie polskich sportowców. I rzeczywiście Pan Prezydent, zaraz po spotkaniu z Xi Jinping’iem, znalazł się na skoczni, gdzie Dawid Kubacki sięgnął po brązowy medal Igrzysk Olimpijskich. Dopiero, bezpośrednio przed wyjazdem, dowiedzieliśmy się, że chodzi o kwestie Ukrainy i kwestie bezpieczeństwa. Wówczas to ukazał się artykuł w amerykańskim Politico, o tym iż Prezydent RP jedzie do Pekinu, żeby przedstawić polski punkt widzenia na te sprawy. Tym razem jednak w przeciwieństwie do Lecha Kaczyńskiego, który jechał do Gruzji, razem z prezydentami państw bałtyckich i prezydentem Ukrainy, nie udało się, przynajmniej według oficjalnych doniesień, zbudować szerszej koalicji. Do Pekinu nie poleciał prezydent Zełenski, a Litwa była pierwszym krajem który oficjalnie zbojkotował Igrzyska już w grudniu 2021 roku. Prezydent Duda pojechał więc sam i wygląda na to, że niewiele wskórał. Chiny i Rosja wydały jeszcze przed piątkiem wspólne oświadczenie, a strona chińska utrzymuje, iż Rosja ma prawo czuć się zagrożona rozszerzaniem NATO.

Komunikaty po spotkaniu prezydenta Dudy, pokazywały, że Chiny, po raz kolejny, ponieważ to też często się przewijało w czasie wizyty ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, nie są zainteresowane współpracą w zakresie bezpieczeństwa, a są zainteresowane współpracą gospodarczą, logistyczną, określoną jako szeroko pojęta budowa Nowego Jedwabnego Szlaku. Można powiedzieć, że wróciliśmy do punktu wyjścia z 2015 roku, z czasu pierwszej wizyty prezydenta Dudy w Chinach.

Piotr Motyka: Jakie znaczenie dla Chińczyków mają same XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie?

Radosław Pyffel: Trzeba inaczej je rozpatrywać, niż te sprzed 14 laty, w 2008 roku. Wtedy była inna atmosfera, inny klimat. Chinom bardzo zależało na tym, żeby się pokazać światu zewnętrznemu, a dzisiaj już tak nie jest. Nie przejmują się swoim wizerunkiem i to jest nawet pewnego rodzaju dysonans, bowiem my w Polsce,  mamy inne oczekiwania. Oczekujemy, że Chiny będą walczyć o ocieplenie wizerunku, a one wcale tak nie uważają. Choćby dlatego, w przypadku jakichkolwiek wątpliwości dotyczących testu na obecność koronawirusa, wielu sportowców kierowanych jest na izolację.

Wymownym gestem pokazującym, że Chiny nie przejmują się tym co powiedzą o nich zagraniczne zachodnie media, było zapalenie znicza olimpijskiego przez narciarkę Ujgurkę. Reasumując, Chiny w ogóle nie przejmują się światem zewnętrznym. Priorytetem dla nich jest zmniejszenie do minimum liczby przypadków i kontrola nad wirusem, oraz przeprowadzenie tych zawodów w reżimie pandemicznym. Dlatego między innymi wyizolowano zawodników, którzy w ogóle nie mogą się wydostać z wioski olimpijskiej, odciętej od reszty Chin. Priorytetem jest kontrola nad wirusem i pandemią, która właściwie dominuje nad wszystkim, co się tam dzieje.

Poza tym to są igrzyska bardzo technologiczne, futurystyczne, wybiegające w przyszłość, w nowoczesne technologie. Obserwujemy sporo nowinek technicznych. Na samej ceremonii otwarcia z 2008 roku, odnoszono się do długiej historii Chin, do elementów, symboli, natomiast teraz odnoszono się już tylko do przyszłości, więc myślę, że to jest duża różnica. Jest to też promocja sportów zimowych w Chinach, Chińczycy do tej pory tych zimowych sportów za bardzo nie uprawiali. To jest okazja do promowania tych dyscyplin, często dla nich zupełnie nowych.

Piotr Motyka: Na jakim etapie, według Pana, znajduje się teraz rywalizacja między Stanami Zjednoczonymi a Chinami?

Radosłąw Pyffel: Ona trwa oczywiście na wszystkich polach, czy to dyplomatycznym, technologicznym, społecznym. Zwróciłem uwagę w tych dniach, że Chiny bardzo mocno wchodzą do Ameryki Łacińskiej. Rezultatem tych działań na przykład jest poparcie Argentyny w sporze o Falklandy, czy też Malwiny, które Argentyna prowadzi z Wielką Brytanią. Następnie są prowadzone rozmowy z Ekwadorem, o wspólnej strefie wolnego handlu. Chiny mocno wchodzą na kontynent amerykański, co jest zaprzeczeniem doktryny Monroe’a, bo zawsze była to domena Stanów Zjednoczonych. Tu się będzie bardzo dużo działo.

Wydaje mi się, że to czego często nie dostrzegamy, rzadko się do tego odnosimy w Polsce, to przede wszystkim to, że Chiny bardzo zmieniają się wewnętrznie, ale i Stany Zjednoczone też przychodzą olbrzymie wewnętrzne przeobrażenia. I od tych reform, które podejmuje Joe Biden w Stanach Zjednoczonych i Xi Jinping w Chinach też bardzo dużo zależy. Kluczowa teraz staje się nie tyle ta rywalizacja w świecie, poza Chinami i Stanami Zjednoczonymi, co polityka wewnętrzna obu tych krajów.

Piotr Motyka: Jak Pan skomentuje plan utworzenia przez Chiny bazy wojskowej w Gwinei Równikowej?

Radosław Pyffel: Jedyna chińska baza jaka do tej pory istnieje w Afryce, jest w Dżibuti. Chiny właściwie zdominowały Afrykę, nie militarnie, ale gospodarczo. Pytanie, w jaki sposób zamierzają chronić swoje interesy? Dotychczas się militarnie nie angażowały, jak na takie zaangażowanie gospodarcze, dopiero druga baza, to niewiele.

Piotr Motyka: Czym charakteryzuje się tak zwana Dyplomacja Wilczych Wojowników?

Radosław Pyffel: Właśnie zapalenie znicza olimpijskiego przez ujgurską zawodniczkę jest doskonałym przykładem, tego czym jest Dyplomacja Wilczych Wojowników. Ona zakłada odejście od tego paradygmatu, że spuszczamy głowę, ukrywamy możliwości, udajemy słabszych niż jesteśmy w rzeczywistości. Według niej, na jakiekolwiek oskarżenia odpowiadamy ze zdwojoną siłą.

W związku z tym, jeżeli organizowany jest bojkot dyplomatyczny, z powodu sytuacji Ujgurów, muzułmanów, także z powodu chińskiej tenisistki Peng Shuai, jeszcze Tajwanu i Hong Kongu, to pokazujemy, że nie robi to na nas żadnego wrażenia i do zapalenia znicza olimpijskiego delegujemy dwie kobiety, co jest bardzo istotne w tym wypadku, w tym ujgurską zawodniczkę, której ojciec także Ujgur, był reprezentantem ChRL w narciarstwie, a teraz jest trenerem. Chińczycy pokazują na oczach całego świata „zrobimy to na naszych warunkach, tak jak nam się podoba i co nam zrobicie?”. To jest esencja wilczej dyplomacji i tu widzieliśmy jej zastosowanie.

Piotr Motyka: Co obecnie łączy, a co dzieli Rosję oraz Chiny i jaka rola w tym układzie przypada Indiom?

Radosław Pyffel: Przede wszystkim mamy do czynienia z koncertem mocarstw, więc to jest rozgrywka między wieloma mocarstwami. Rosja i Chiny podzielają wspólne spojrzenie na stosunki międzynarodowe, to znaczy są to kraje rewizjonistyczne, które dążą do zmiany układu i osłabienia hegemonistycznej pozycji Stanów Zjednoczonych, czyli do multipolaryzmu. Do tej pory mieliśmy do czynienia z unipolaryzmem. Obydwa kraje pracują w tym kierunku i to także łączy je z Indiami, które – mimo, że w ostatnich miesiącach bardzo zbliżyły się do USA – to chyba długofalowo również są zainteresowane tym, żeby było wiele ośrodków. Jeśli będzie ich wiele, to wiadomo, że także Indie będą jednym z nich, Japonia, Unia Europejska albo poszczególne kraje europejskie, oraz oczywiście Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone. I to jest wspólna perspektywa.

Istnieje też bardzo duża zbieżność strategiczna między Rosją, a Chinami wynikająca z położenia w Eurazji. Jeżeli Rosjanie atakują po zachodniej flance Eurazji, sprawiają kłopoty na Ukrainie, Białorusi, czy w państwach bałtyckich, to momentalnie rozwiązują ręce Chinom, we wschodniej części Eurazji. Amerykanie stają od razu przed strategicznym dylematem, czy interweniują w jednym z tych dwóch miejsc, a jeśli w jednym, to w jakim? Czy na Morzu Południowochińskim w okolicach Tajwanu, czy w Europie Wschodniej? Te dwa kraje koordynując swoje działania, bardzo łatwo mogą podzielić siły amerykańskie, albo postawić przed wielkim dylematem.

Jakkolwiek, długofalowo Rosja jest w ciężkiej sytuacji, im bardziej zepsuje sobie relacje z krajami europejskimi, tym bardziej będzie skazana na Chiny, a potencjał demograficzny, gospodarczy, technologiczny, w ogóle nawet nie pozwala mówić o partnerstwie między tymi dwoma krajami, tak duża jest to dysproporcja na rzecz Chin. Rosja stoi przed ogromnym dylematem wzrostu znaczenia Chin pod każdym względem. Zobaczymy, jak to rozegra tym koncercie mocarstw.

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że jest możliwość ekspansji Chin w kierunku rosyjskiej Syberii?

Radosław Pyffel: To jest taka bardzo popularna opowieść o tym, że Chińczycy zasiedlą Syberię, ale oni mają też duże problemy demograficzne, te wskaźniki są bardzo zbliżone do polskich, więc zasadniczo w Chinach, w perspektywy kilku dekad może wcale nie być tak dużo ludzi.

Chiny przechodzą w technologie, sztuczną inteligencję, automatyzację, zresztą to już widzimy w wiosce olimpijskiej. Jest bardzo dużo różnego rodzaju takich technologii stosowanych, więc nie wiem, czy akurat Chińczycy tradycyjnie postrzegają tą potęgę wynikającą z rozciągania władzy na określonym terytorium. Mogą Rosję po prostu sprowadzić do roli dostawcy surowców energetycznych i kraju podporządkowanego gospodarczo i technologicznie Chinom, ale niekoniecznie w takim tradycyjnym rozumieniu, jaki znamy z XX wieku, czyli jakiegoś podboju terytorialnego.

Piotr Motyka: Serdecznie dziękuję za ciekawy wywiad, Bóg zapłać!

Zainteresowanych tematem, zachęcamy do zapoznania się z książka pana Radosława Pyffla „Biznes w Chinach”, szczegóły TUTAJ !

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY