Kaleta o cenzurze na Facebook’u: Konfederacja dzisiaj może słać pretensje na Berdyczów [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   2
  LoadingDodaj do ulubionych!
TSUE

Sebastian Kaleta. / Fot. PAP. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

O głównych celach projektu „Ustawy o wolności wyrażania swoich poglądów i rozpowszechniania informacji w internecie”, Radzie Wolności Słowa, pozwach ślepych, regulacjach Unii Europejskiej, Francji i Niemiec, i technologicznych gigantach, mówi w rozmowie z Piotrem Motyką, specjalnie dla Mediów Narodowych, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, Sebastian Kaleta.

Zobacz także: Piotr Mazurek o Polskim Ładzie: To spójna wizja nowoczesnego i sprawiedliwego państwa [NASZ WYWIAD]

Piotr Motyka: Jakie są główne cele projektu „Ustawy o wolności wyrażania swoich poglądów i rozpowszechniania informacji w internecie”?

Sebastian Kaleta: Głównym założeniem ustawy jest to, żeby właściciele mediów społecznościowych nie mogli arbitralnie decydować o tym, która treść jest dostępna polskim użytkownikom, w szczególności we wrażliwych kwestiach społecznych. Chodzi również o to, żeby ewentualne spory, które powstały na tle między użytkownikami, a tymi serwisami, w zakresie ograniczenia dostępu do treści, kasowania treści, kasowania konkretnych profili, mogły być rozstrzygane na podstawie polskiego prawa, przez polskie organy administracyjne, a finalnie sądy.

Piotr Motyka: W jaki sposób miałaby działać powstała w wyniku ustawy Rada Wolności Słowa?

Sebastian Kaleta: Rada składałaby się z 5 członków powoływanych przez Sejm na 6 letnią kadencję, analogicznie jak członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Rozpatrywałaby skargi użytkowników i sygnalistów na rozstrzygnięcia serwisów społecznościowych. Jeśli usuwane byłyby treści, które nie naruszają polskiego prawa, wówczas Rada nakazywałaby ich przywrócenie pod rygorem kary finansowej do 50 milionów złotych. Oczywiście, w takiej sytuacji serwisowi społecznościowemu przysługiwałaby skarga do sądu administracyjnego, jak i użytkownikowi, który byłby niezadowolony z rozstrzygnięcia Rady Wolności Słowa.  

Piotr Motyka: Czym w tym kontekście jest pozew ślepy?

Sebastian Kaleta: To jest dodatkowa, nowa instytucja, która jest postulowana przez szereg środowisk od kilku lat. Mianowicie często osoby, które pomawiają kogoś, obrażają, naruszają prawa są anonimowe. Osoby, które są dotknięte tego typu działaniem nie mają żadnych narzędzi prawnych, by bronić swojego dobrego imienia. W takiej sytuacji można by wnioskować o pozwanie takiej osoby i ustalenie przez sąd, za pośrednictwem mediów społecznościowych, tożsamości osoby, które dokonała naruszenia, w taki sposób, aby każdy miał prawo do sądu. Natomiast oczywiście sąd dokonywałby wstępnej oceny, czy dana sprawa w ogóle jest uprawdopodobniona, żeby nie dochodziło do sytuacji, w której próbuje się krępować prawo do krytyki osobom, które pragną pozostać anonimowe, bo też do tego w internecie mamy dzisiaj prawo. W sytuacji, w której na przykład, Rada Wolności Słowa nie zdecydowałaby się usunąć jakiejś treści, nie przyznałaby racji, co do usunięcia treści serwisowi społecznościowemu, to osoba, którą dotknęła ta treść miałaby możliwość po prostu pozwania osoby, która według niej naruszyła jej prawa.

Piotr Motyka: Czym w takim razie różnią się te propozycje w tym zakresie, od tych, które przedstawia na przykład Unia Europejska, w Digital Services Act, lub inne państwa takie jak Francja czy Niemcy?

Sebastian Kaleta: Przepisy we Francji, Niemczech, jak i propozycje unijne, aktualnie koncentrują się na usuwaniu treści z internetu. I nie mają należytego balansu pomiędzy tym, co narusza prawo i powinno być usunięte z publicznego dostępu, a tym co prawa nie narusza, a jest mimo to usuwane. Nie ma narzędzi ochronnych dla wolności słowa w tych regulacjach, dlatego też Ministerstwo Sprawiedliwości, Solidarna Polska, proponuje, żeby Polska opracowała i przyjęła własne przepisy, by dać również przykład innym państwom w Unii Europejskiej, że można walczyć z tym, co narusza prawo, ale jednocześnie tworzyć narzędzia ochronne dla tych, którzy korzystają po prostu z prawa do krytyki czy generalnie wolności słowa. Musi być po prostu balans i zawsze to finalnie prawo oraz organy państwa na terenie, którego treść jest dostępna, użytkowana, obserwowana, oglądana, czytana, powinny rozstrzygać spory, które pojawiają się na tym tle.

Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że państwo polskie będzie mieć skuteczne narzędzia do egzekwowania tego prawa względem gigantów technologicznych?

Sebastian Kaleta: Oczywiście poszanowanie porządku prawnego państwa, w którym te firmy operują jest jednym z podstawowych zagadnień. Zakładać należy, że jako profesjonalne, wielkie podmioty będą szanować prawo, które przecież ma podnieść standardy ich funkcjonowania, zatem poszanowanie tego prawa wpływać będzie na ich reputację. Jednak gdyby było inaczej istnieje wiele propozycji narzędzi, które mogłyby być zastosowane celem egzekwowania należności. Ta sprawa ma wymiar o wiele szerszy, niż tylko regulacje wewnętrzne, natomiast na obecnym etapie proponujemy, żeby za niestosowanie się do przepisów polskiego prawa, gdyby ustawa weszła w życie, była orzekana kara grzywny, która w świetle przepisów unijnych jest egzekwowana we wszystkich państwach Unii Europejskiej.

Piotr Motyka: Czy można sobie wyobrazić scenariusz zagrożenia zamknięciem takiemu międzynarodowemu gigantowi, jeżeli nie będzie przestrzegać przepisów kraju, w którym operuje?

Sebastian Kaleta: To jest podstawowy problem, który musimy w Polsce rozwiązać, czy chcemy, żeby Polska była państwem, które niezależnie od sporów politycznych, samo reguluje działalność również wielkich międzynarodowych korporacji na swoim terytorium i wobec swoich obywateli? Czy godzimy się na to, żeby to w prywatnych gabinetach dyrektorów, prezesów największych korporacji światowych, decydowano o debacie publicznej w Polsce? Tutaj skuteczność państwa polskiego wobec tego problemu jest odpowiedzialnością całej klasy politycznej. 

Piotr Motyka: Czyli w praktyce działałoby to tak, że na przykład, w mediach społecznościowych usuwane jest konto partii politycznej, którego treść nie narusza prawa polskiego i na podstawie decyzji sądu, taki serwis społecznościowy, musiałby zgodnie z polskim prawem przywrócić to konto do użytkowania?

Sebastian Kaleta: Gdyby organy polskiego państwa uznały, że taka decyzja była niezgodna z polskim prawem, wydaje się, że to byłby zdrowy mechanizm, również poszanowania demokracji w państwach, w których te wielkie korporacje funkcjonują. W sytuacji, która aktualnie dotknęła Konfederację, dzisiaj może słać pretensje na przysłowiowy Berdyczów. Zasadnym jest, żeby o tym, jak funkcjonuje demokracja w naszym państwie, rozstrzygały organy naszego państwa, a nie decyzje anonimowych administratorów wielkich korporacji.

Piotr Motyka: Czy uważa pan że w tym momencie w przestrzeni internetowej, w mediach społecznościowych, w sytuacji gdy ktoś publikuje informacje, że na przykład pozbawi kogoś życia, są już teraz skuteczne mechanizmy, które pozwalają pociągnąć taką osobą do odpowiedzialności karnej? 

Sebastian Kaleta: Tak, można powiedzieć że są narzędzia, które służą sytuacji w której, jeśli jest mowa o przestępstwach, czy grożeniu śmiercią, to służby polskie mogę prowadzić działania celem ustalenia tożsamości osób, które popełniają te czyny. Natomiast jest szereg zdarzeń, które nie są zdarzeniami przestępnymi, ale naruszają prawa cywilne. Tutaj już osoba indywidualna, osoba fizyczna, nie może ustalać samodzielnie tożsamości osoby. Instytucja pozwu ślepego, o której wspominałem, służyć miałaby temu, by osoby, które czują się pomawiane, a nie jest to naruszenie prawa karnego ścigane z urzędu bądź na wniosek, mogłyby po prostu, dochodzić swoich praw samodzielnie przed sądem. Przykładowo, ktoś jest sprzedawcą internetowym, a ktoś inny umieszcza fałszywe informacje w komentarzach dotyczących jego produktów, to się powiela, a nie ma żadnego żadnego klienta, który by na tego typu sprawę narzekał. Mogłoby to oznaczać, że konkurencja próbuje celowo obniżyć renomę firmy i w takiej sytuacji teraz, tacy przedsiębiorcy są po prostu bezbronni. W momencie, w którym przykładowo, sąd uznałby, że rzeczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś robi to celowo, mógłby szukać ścieżki sądowej dochodzenia swoich praw. To jest mechanizm, który uzupełnia całość, zaproponowaliśmy system, który chroni kompleksowo wolność słowa, ale jest też narzędziem, które służy ochronie ludzi. To projekt, który zakłada, że w sieci, z jednej strony, balansuje potrzebę ochrony zarówno przed naruszeniem dobrego imienia, dyfamacją, a z drugiej strony, przede wszystkim, chroni przed cenzurą, ograniczaniem wolności wypowiedzi, bo dzisiaj, tutaj mamy jednak o wiele bardziej poważny problem w Polsce.

Piotr Motyka: Życzę powodzenia, serdecznie dziękuję za ciekawy wywiad, Bóg zapłać! 

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY