Rok od zamieszek na Kapitolu. Hernik: Amerykanie podzieleni [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Jan Hernik

Jan Hernik / Fot. Jan Hernik

O zeszłorocznych zamieszkach na Kapitolu, ofiarach śmiertelnych, możliwych prowokacjach, działaniach sądów i politycznych rozgrywkach mówi w rozmowie z Piotrem Motyką, specjalnie dla Mediów Narodowych, ekspert Warsaw Institute, amerykanista, Jan Hernik.

Piotr Motyka: Czy wiemy dokładnie co stało się 6 stycznia RP 2021 na Kapitolu w Waszyngtonie?

Jan Hernik: 6 stycznia 2021 roku miało miejsce niecodzienne wydarzenie, tysiące Amerykanów, zwolenników Partii Republikańskiej i prezydenta Donalda Trumpa, wyszło na ulice w pobliżu Kapitolu, gdzie Trump miał swoje wystąpienie. Chcieli wyrazić, po pierwsze, poparcie dla Trumpa, a po drugie, niezadowolenie z wyniku wyborów prezydenckich, które miały miejsce w listopadzie 2020 roku. Warto wskazać, że tego dnia miała odbywać się w amerykańskim Kongresie certyfikacja głosów elektorskich. Jak wiemy, została ona przerwana przez zamieszki, które przeniosły się również do środka budynku. Mamy informacje o ofiarach śmiertelnych, do których doszło w wyniku tych zajść. 5 osób poniosło śmierć, w tym Ashli Babbitt, 35 letnia weteranka Służb Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych. Jak wiemy, ofiary obejmują zarówno grupę protestujących, jak i policjantów. Amerykanie zostali bardzo podzieleni po tych zamieszkach.

Piotr Motyka: Czy ktoś został uznany za winnego tych wydarzeń?

Jan Hernik: W tej chwili wiemy, że co najmniej 80 osób usłyszało zarzuty. Mówimy o kwestii nielegalnego posiadani broni palnej, ale także siekier, noży i pałek, które mieli uczestnicy tych zamieszek. Niektórzy z nich posiadali także koktajle Mołotowa. Jeden z demonstrujących został skazany za posiadanie broni palnej i trzydziestu takich koktajli. Warto powiedzieć jak ta cała sytuacja wpłynęła na sytuację polityczną w Stanach Zjednoczonych, dlatego że według Demokratów zamieszki spowodował Trump, za co został postawiony, drugi raz, w stan oskarżenia. Jak wiemy z perspektywy czasu, nie udało się Demokratom przeprowadzić pełnej procedury impeachmentu. Znamiennym jest fakt, że był to pierwszy w historii proces impeachmentu przeciwko byłemu już prezydentowi. Wszystkie zarzuty zostały odrzucone w Senacie, a Trump został oczyszczony z „podżegania do insurekcji” przeciwko legalnie wybranej władzy. Tak to wówczas nazywali jego przeciwnicy polityczni. Z kolei według Republikanów winni są Demokraci i osoby, które według teorii Trumpa, popełniały tzw. „oszustwa wyborcze” w 2020 roku.

Piotr Motyka: Czy te oszustwa wyborcze zostały udowodnione przez sądy, a jeśli nie zostały, czy Amerykanie mogą ciągle mieć uzasadnione pretensje, co do uczciwości tych wyborów?

Jan Hernik: Z tego co wiem, żadne sądy nie stwierdziły rażących i znaczących dla przebiegu procedury wyborczej nieprawidłowości jeśli chodzi o te wybory. Co więcej, sędziowie stanowi i federalni oddalili ponad 50 pozwów wniesionych przez ówczesnego prezydenta Donalda Trumpa i jego sojuszników kwestionujących wybory lub ich wynik. Warto jednak podkreślić postawę prezydenta Trumpa, po przegranych wyborach prezydenckich, oraz osób stojących w jego bezpośrednim otoczeniu. Odpowiadają one za grę polityczną, manipulację ludzkimi emocjami, którą Trump zastosował po wyborach w 2020 roku. Wielce prawdopodobne, że kwestia tzw. „ukradzionych wyborów”, jest grą polityczną Rogera Stone’a. Jest to jeden z doradców Trumpa, który odpowiadał za jego kampanię w 2016 roku, ale miał wpływ także na następną. Na potwierdzenie mojej tezy, można zacytować pewną zasadę, którą w prowadzeniu swojego doradztwa politycznego wyznaje Stone, a brzmi ona: „Do niczego się nie przyznawaj, wszystkiemu zaprzeczaj, przygotuj kontratak”. Mam wrażenie, że to miało miejsce, w przypadku Trumpa i tego jak zachował się po przegranych przez siebie wyborach prezydenckich. W kwestii „oszustw wyborczych” warto wskazać, że chociażby agencja Associated Press, po analizie wszystkich roszczeń zespołu prawnego Trumpa, stwierdziła, że nawet jeśli byłyby potencjalnie uzasadnione, to nie przeważyłyby szali zwycięstwa na jego korzyść. Można podać przykład hrabstwa Milwaukee, w stanie Wisconsin, gdzie stwierdzono, że tylko kilkanaście osób mogło odpowiadać za nielegalnie oddane głosy, z ponad 3 milionów. Biorąc pod uwagę wszelkie informacje i doniesienia w tej sprawie, prawdopodobieństwo tego, że te wybory zostały sfałszowane jest znikome.

Piotr Motyka: Czy Amerykanie mogą mieć zaufanie do własnych sądów, czy są one w jakiś sposób upolitycznione?

Jan Hernik: Ciężko wypowiadać się w tej kwestii całościowo. W Stanach, tak jak wszędzie, widzimy uczciwych sędziów, ale znajdą się też tacy, którzy chcieliby się wysługiwać by się chcieli ideologii, tzw. poprawności politycznej, czy aktualnej władzy. Na myśl przychodzi sprawa niedawnego wyroku ws. Kyla Rittenhouse’a. Jak wiemy został on uniewinniony ze wszystkich stawianych mu zarzutów. To niewątpliwie jedyny sprawiedliwy wyrok, który mógł zapaść w tej sprawie. Jednak warto wskazać, że naciski ideologicznej lewicy w USA na skazanie chłopaka były ogromne. Niemal cały lewicowy establishment na czele z politykami partii Demokratycznej chciał widzieć Kyle’a za kratkami. Tak się jednak nie stało, co może dawać nadzieję na to, że sądy w Stanach Zjednoczonych mają się jeszcze względnie dobrze.

Piotr Motyka: Czy nie jest tak, że te tragiczne wydarzenia na Kapitolu, nie okazały się jednak aż tak szokujące dla Amerykanów, ze względu na trwające wcześniej masowe zamieszki organizowane przez ruch Black Lives Matter?

Jan Hernik: Nie usprawiedliwiałbym ludzi, którzy 6 stycznia w sposób skandaliczny wtargnęli do amerykańskiego Kongresu, tym, że amerykańska lewica, Demokraci podsycali zamieszki związane z ruchem Black Lives Matter. Oczywiście to powinno być przedmiotem równie ostrej krytyki i daleko posuniętych oskarżeń oraz potencjalnych wyroków w tej sprawie. Wiemy, że politycy Demokratów tacy jak Maxine Waters jeździli na protesty BLM w celu podburzania tłumów i zaogniania sytuacji na amerykańskich ulicach. Natomiast, co warto podkreślić to fakt, że wśród protestujących, którzy 6 stycznia zebrali się pod Kapitolem, mogły być osoby związane z amerykańską lewicą oraz Antifą. Mówi się o przypadku Jacoba Chansley’a, znanego jako Jake Angeli, tzw. „Człowieka bizona”, którego myślę wszyscy pamiętają z tych słynnych zdjęć właśnie w sali Kongresu. Po zamieszkach z 6 stycznia wiele mediów oraz niezależnych dziennikarzy podawało informację, że jest to prowokator związany z Antifą z Filadelfii. Te twierdzenia nie zostały jednak oficjalnie potwierdzone. Na pewno warto przyjrzeć się wpływowi prowokatorów lewicowych w tym całym zajściu. Niektórzy z prowodyrów tych zamieszek mogli być bardziej lub mniej połączeni różnymi konotacjami z tego typu organizacjami. Z drugiej strony musimy wiedzieć, że Trump, w pewien sposób powinien wziąć odpowiedzialność za to, co się stało, dlatego, że to właśnie retoryka o oszukanych, ukradzionych, jak mówi, wyborach, mogła spowodować, że ta gra ludzkimi emocjami znalazła swój tragiczny finał 6 stycznia. Nie zapominajmy o tym, że Amerykanie jako naród, biorąc pod uwagę całą ich historię, od 1776 roku, czyli uzyskania niepodległości od Wielkiej Brytanii, są bardzo wyczuleni na wszelkie przejawy tyranii i to również miało swój wpływ na to, co miało miejsce na Kapitolu. Obywatele mogli w to uwierzyć i poczuć się oszukani, poczuli, że stali się ofiarą nielegalnego przejęcia władzy, narzucenia im konkretnej grupy polityków, którzy mieli rządzić Stanami Zjednoczonymi. Z tego punktu widzenia, mogli zrobić, to co zrobili. Uważam jednak, że ta kwestia powinna być bardziej zbadana. W tej chwili w amerykańskim Kongresie obraduje komisja śledcza, która ma za zadanie wyjaśnić konkrety w tej sprawie. Z tego, co jednak wiadomo, to zarówno syn Trumpa, Donald Trump Jr, jak i prawicowi, konserwatywni dziennikarze z telewizji Fox News, wręcz gorączkowo apelowali do byłego prezydenta, by ten uspokoił tłum swoich zwolenników maszerujących na Kapitol. To, co wiemy na pewno, na dzień dzisiejszy, to fakt, że miały miejsce zamieszki, w których zginęli ludzie. Stopnia zaangażowania pewnych grup w to, co stało się rok temu możliwe, że nigdy nie poznamy.

Piotr Motyka: Módlmy się o pokój dla Ameryki, serdecznie dziękuję za wywiad, Bóg zapłać!  

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY