Polskie gimnazjum na Litwie

Gimnazjum w litewskim mieście Butrymańce / Fot. Facebook

  • Polskie gimnazjum na Litwie w Butrymańcach po 37 latach doczekało się remontu kuchni i stołówki.
  • Dzięki temu dzieci i młodzież, będą mogły zjeść obiad w godziwych warunkach.
  • Warto podkreślić, że gimnazjum im. Anny Krepsztul zagrożone jest likwidacją kilku klas.
  • Jest to wola litewskich władz wprowadzających reorganizację szkół.
  • Koszt remontu został podzielony między polskie ministerstwo spraw zagranicznych oraz samorząd rejonu solecznickiego.
  • Zobacz także: Węgry i Serbia zbudują rurociąg dla rosyjskiej ropy

Sprzęt kuchenny, oświetlenie, kanalizacja, ogrzewanie i wentylacja – wszystko to udało się odnowić w ciągu niespełna 3 miesięcy. Na taki remont stołówki gimnazjum czekało 37 lat, jednakże zarząd gimnazjum w Butrymańcach planuje kolejne inwestycje, aby polepszyć warunki do nauczania polskich dzieci.

Gimnazjum im. Anny Krepsztul w Butrymańcach ma w końcu stołówkę na przyzwoitym poziomie. To jedna ze szkół, którą władze Litwy chcą tak “zoptymializować”, aby nie miała ona wszystkich klas. Toteż pieniądze na remont wyłożyły Polska i samorząd rejonu

– zauważył Karol Kaźmierczak.

Czytaj więcej: Ekspert: Użycie broni jądrowej byłoby dla Rosji militarnie nieskuteczne i politycznie katastrofalne

MSZ pokryło część kosztów remontu

Koszt remontu wyniósł ponad 200 tys. euro. Pokrył go resort spraw zagranicznych Polski wspólnie z Samorządem Rejonu Solecznickiego.

Jest to szczególnie ważne w obliczu prowadzonej reorganizacji szkół na Litwie. Butrymańskie gimnazjum jest jedną z czterech placówek w rejonie solecznickim, którym z powodu niewystarczającej liczby uczniów grozi likwidacja klas XI i XII. Do ich utrzymania zobowiązał się samorząd.

Ministerstwo oświaty, nauki i sportu grozi samorządowi rejonu solecznickiego sądem, jeśli ten nie przeprowadzi reorganizacji sieci szkół.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

wilno.tvp.pl

Gubernator Oklahomy przeciwko krzywdzeniu dzieci przez LGBT

Gubernator Oklahomy Kevin Stitt / Fot. Twitter

  • Gubernator Oklahomy Kevin Stit podpisał dokument wzywający stanowy kongres do podjęcia walki z klinikami korekty płci.
  • Chce on zakazać zmiany płci dla dzieci, które tak często promują środowiska LGBT.
  • W tym celu odbierze on stanowe fundusze przekazywane szpitalowi uniwersyteckiemu.
  • Zapowiedział, że do dopiero początek walki ze szkodliwymi oddziaływaniami lewicowej ideologii.
  • Zobacz także: Będzie reforma w prawie? Chodzi o domy dziecka i rodziny zastępcze

W momencie podpisywania dokumentu zakazującego przekazywania stanowych funduszy szpitalowi uniwersyteckiemu na ten cel gubernator Oklahomy Kevin Stitt wezwał też ustawodawcę do zakazania korekty płci u dzieci.

Wzywam do zakazu wszelkich nieodwracalnych operacji zmiany płci i terapii hormonalnych u nieletnich.

– podkreślił stanowczo gubernator Oklahomy Kevin Stitt.

Ma to mieć miejsce podczas sesji w lutym 2023 roku.

Czytaj więcej: “Nie marnuj żywności” czyli rządowa akcja przeciwko marnotrawstwu

Pierwszy krok na drodze powrotu do normalności

Gubernator jasno podkreślił też, że to zaledwie pierwszy krok w walce z okaleczaniem dzieci oraz podawaniem im blokerów dojrzewania. Dodał, że wykorzystywanie do tego celu pieniędzy podatników jest niezwykle nieodpowiedzialne. Dodawał, że nie wolno przymykać oczu na to, co ma miejsce w Stanach Zjednoczonych jeśli chodzi o zmianę płci u dzieci.

Zapowiedział, że jako gubernator nie pozwoli aby w Oklahomie odbywały się u małych dzieci operacje, które zmieniają całe ich życie.

Kevin Stitt to jeden z liderów wśród konserwatywnych gubernatorów amerykańskich stanów, prowadzących politykę opartą o ideały wolności i odpowiedzialności. Prywatnie przedsiębiorca, mąż jednej żony od 24 lat i ojciec 6 dzieci. Podpisał całkowity zakaz aborcji jeszcze przed unieważnieniem przez Sąd Najwyższy precedensu Roe vs. Wade. Konsekwentnie walczy z polityką państwa „opiekuńczego”, zarówno obniżając podatki i zmniejszając biurokrację, jak i wprowadzając zakazy propagowania lewicowych, neomarksistowskich ideologii. 

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

marsz.info, pch24.pl

Warszawa

Warszawa / flickr.com

  • Poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Lisiecki złożył wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie audytu w warszawskim ratuszu.
  • Jego zdaniem urzędnicy mogli się dopuszczać korupcji i defraudacji pieniędzy publicznych.
  • Zauważył, że prezydent Rafał Trzaskowski może nie wiedzieć nawet o skali problemu w swoim ratuszu, gdyż jest pochłonięty polityką krajową.
  • Zobacz także: Miażdżący raport NIK. Zarzucono władzom wiele uchybień w czasie epidemii

Paweł Lisiecki z Prawa i Sprawiedliwości przypomniał sprawy, które dotyczą korupcji i defraudacji publicznych środków. Zauważył on również, że poza pracownikami schwytanymi na gorącym uczynku nikt nie poniósł odpowiedzialności. Poseł zapytał, czy jest to związane z tym, że osoby te należą do Platformy Obywatelskiej.

Prezydent Rafał Trzaskowski zajmuje się w tej chwili wielką polityką, a w Warszawie urzędnicy – w tym osoby należące do PO – bez żadnej krępacji przelewają na swoje prywatne konta pieniądze publiczne. Wygląda to tak, że z jednej strony skończyła się możliwość kupowania kamieni za 500 złotych, a jednocześnie otworzyła się możliwość przelewania pieniędzy na konta pracowników należących do PO. Mam pytanie, czy Warszawa – zdaniem prezydenta Rafała Trzaskowskiego – nie jest przypadkiem przeżarta korupcją, a on sam nic z tym nie robi?

– powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Lisiecki.

Czytaj więcej: Ekspert: Użycie broni jądrowej byłoby dla Rosji militarnie nieskuteczne i politycznie katastrofalne

CBA zatrzymało 7 osób z Pragi zamieszanych w korupcję

Polityk przypomniał, że w ubiegłym tygodniu Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało siedem osób w związku z podejrzeniem korupcji w zarządzie praskich terenów publicznych. Podejrzani mieli przyjąć korzyści majątkowe na kwotę ok. 100 tys. złotych.

Z kolei w dzielnicowym biurze finansów oświaty na Bemowie jedna z urzędniczek przelewała na swoje prywatne konto pieniądze z kasy pożyczkowo-zapomogowej.

Jeszcze inny urzędnik dzielnicowego biura finansów oświaty na Pradze Północ przelewał przez kilka lat na swój rachunek środki dla dozorców. W sumie ok. 730 tys. złotych.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

radiomaryja.pl

Płonący Most Krymski

Płonący Most Krymski / Fot. PAP/EPA/UKRAINE SECURITY SERVICE. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • FSB wskazała szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryła Budanowa jako sprawcę zamachu.
  • Według FSB ładunek wybuchowy był zamaskowany w rolkach folii polietylenowej na 22 paletach o łącznej wadze 22,770 kg.
  • Ładunek, cały czas monitorowany przez oficera ukraińskiego wywiadu podającego się za Iwana Iwanowicza, eksplodował rano 8 października na moście Krymskim
  • Zobacz też: Węgry i Serbia zbudują rurociąg dla rosyjskiej ropy

Rosyjski wywiad FSB poinformował, że zatrzymał osiem osób podejrzanych o atak na most Krymski – pięciu Rosjan i trzech mieszkańców Ukrainy i Armenii. Według rosyjskiej agencji informacyjnej TASS, FSB wskazała szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryła Budanowa jako sprawcę zamachu. Kijów nie potwierdził odpowiedzialności za sobotni wybuch na moście, który łączy Rosję z anektowanym Krymem.

Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej ogłosiła:

Obecnie w ramach postępowania karnego zatrzymano pięciu obywateli Rosji oraz trzech obywateli Ukrainy i Armenii, którzy brali udział w przygotowaniu przestępstwa.

Dodano, że służby ustaliły, iż atak na most został zorganizowany przez wywiad Ministerstwa Obrony Ukrainy, jego szefa Kyryła Budanowa, jego pracowników i agentów. Na moście Krymskim, który łączy rosyjski ląd stały z półwyspem Krym, zawalił się fragment jezdni, a cysterny na kolejowej części konstrukcji zapaliły się po sobotnim wybuchu. Rosyjskie władze podały, że wybuch spowodowała bomba w ciężarówce. W wyniku wybuchu zginęły cztery osoby – podają rosyjskie media.

Prezydent Rosji Władimir Putin określił zmasowane rosyjskie uderzenia rakietowe na ukraińskie miasta w ostatnich dniach jako odwet za ukraińskie ataki, do których zaliczył “terrorystyczny atak” na most Krymski.

Szczegóły

Według FSB ładunek wybuchowy był zamaskowany w rolkach folii polietylenowej na 22 paletach o łącznej wadze 22,770 kg. Ładunek ten został wysłany na początku sierpnia z ukraińskiego portu w Odessie i dotarł do Rosji przez Bułgarię, Armenię i Gruzję, z kilkoma zmianami w dokumentach przewozowych. Ładunek, który, jak się wydaje, został wysłany przez firmę z Uljanowska do nieistniejącej firmy na Krymie, został załadowany na ciężarówkę należącą do mieszkańca Rosji, Makira Jusubowa, 7 października, która wyjechała do Symferopolu na Krymie.

Ładunek, cały czas monitorowany przez oficera ukraińskiego wywiadu podającego się za Iwana Iwanowicza, eksplodował rano 8 października na moście Krymskim. FSB dodała, że śledztwo trwa, jak podaje Interfax, i podkreśliła, że wszyscy organizatorzy i wspólnicy, w tym cudzoziemcy, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.

FSB poinformowała również o udaremnieniu planowanego przez ukraiński wywiad “ataku terrorystycznego” na terminal transportowy w rosyjskim mieście Briańsk, zatrzymując Ukraińca, który obecnie współpracuje ze śledczymi.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Echo24

Aleksander Łukaszenka

Aleksander Łukaszenka / Fot. Serge Serebro/ Wikimedia Commons

  • Aleksandr Łukaszenka zapowiedział utworzenie wspólnych sił z Rosją w obliczu rzekomej agresji Ukrainy i Zachodu.
  • Według słów analityka Piotra Żochowskiego, jest to chwyt mający na celu rozdzielenie ukraińskich żołnierzy.
  • Posunięcie to oznacza, że Ukraina musi mieć wojska na granicy z Białorusią, a zatem nie będzie mogła zaangażować takiej liczby, jaką mogłaby chcieć, na wschodzie czy południu Ukrainy.
  • Zobacz też: Ekspert: Użycie broni jądrowej byłoby dla Rosji militarnie nieskuteczne i politycznie katastrofalne

Zapowiedź białoruskiego przywódcy Aleksandra Łukaszenki o utworzeniu wspólnych sił z Rosją w obliczu rzekomej agresji Ukrainy i Zachodu jest próbą pomocy dla słabych wojsk Rosji na Ukrainie, uważa analityk Piotr Żochowski z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). W rozmowie z PAP Żochowski powiedział, że posunięcie Łukaszenki należy rozpatrywać w kontekście tego, jak przebiega wojna na Ukrainie

Analityk OSW uważa, że jest to element próby Moskwy poprawienia zarówno morale, jak i faktycznej sytuacji sił rosyjskich na Ukrainie. Posunięcie to oznacza, że Ukraina musi mieć wojska na granicy z Białorusią, a zatem nie będzie mogła zaangażować takiej liczby, jaką mogłaby chcieć, na wschodzie czy południu Ukrainy.

Putin i Łukaszenka

Żochowski uważa, że nie chodzi tylko o Ukrainę, mówiąc, że Moskwa chce odpowiedzieć na twierdzenia Łukaszenki, iż NATO pragnie zaatakować Białoruś. To wg Żochowskiego klasyczny pretekst do stopniowania napięcia na granicy z NATO. Putin, jak podejrzewa Żochowski, liczy na to, że uda mu się przestraszyć jednego z ważnych członków Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, by skłonić Zachód do zaangażowania się w deeskalację i zmniejszenie wsparcia dla Ukrainy.

Rosja i Białoruś należą do związku, który przewiduje połączenie sił zbrojnych w świetle zewnętrznego zagrożenia. Łukaszenka przez wiele lat angażował się w takie działania, próbując również rozmawiać z Zachodem.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Gazeta prawna

Viktor Orban

Premier Węgier Viktor Orban / Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Węgierski rząd poinformował w poniedziałek, że Węgry i Serbia zgodziły się na budowę rurociągu dostarczającego Serbii rosyjską ropę.
  • Sankcje UE ograniczają import przez Chorwację.
  • Zobacz też: Ceny ropy spadają mimo cięcia wydobycia

Węgierski rząd poinformował w poniedziałek, że Węgry i Serbia zgodziły się na budowę rurociągu dostarczającego Serbii rosyjską ropę, ponieważ sankcje UE ograniczają import przez Chorwację. Od grudnia UE zakaże importu rosyjskiej ropy morskiej. Zakłóci to podstawową drogę zaopatrzenia Serbii w ropę przez Chorwację i Morze Adriatyckie.

Rurociąg Przyjaźń, który jest wyłączony z unijnego zakazu, będzie nadal wykorzystywany przez Węgry do importu rosyjskiej ropy. Budowa nowego rurociągu pozwoli na większy import bez konfliktu z sankcjami morskimi. Rzecznik węgierskiego rządu Zoltán Kovács powiedział za pośrednictwem Twittera:

Obecnie zaopatrzenie kraju w ropę odbywa się w dużej mierze rurociągiem przez Chorwację, ale jest to mało prawdopodobne w przyszłości z powodu przyjętych sankcji.

Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto ostrzegał wcześniej na kilka dni przed wrześniowym nadzwyczajnym spotkaniem unijnych ministrów ds. energii, że proponowany limit cenowy na rosyjski gaz ziemny może spowodować, że Moskwa gwałtownie zamknie dostawy do Europy.

Dywersyfikacja

Według Kovácsa, projekt był częścią długoterminowego celu Węgier, jakim jest dywersyfikacja infrastruktury energetycznej regionu. W serbskim raporcie dotyczącym bezpieczeństwa energetycznego przeczytać można:

W tej chwili Serbia jest ograniczona do dostaw gazu ziemnego tylko od jednego dostawcy, a mianowicie rosyjskiego Gazpromu, dlatego dywersyfikacja dostawców jest równie ważna jak dywersyfikacja tras.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Offshore technology

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Flickr

  • Ropa tymczasem wróciła do spadków, a Chiny mają coraz większe problemy.
  • Cięcie wydobycia dodało miliony do zysków szejków tylko na kilka dni.
  • Silny dolar powoduje drożenie ropy dla podmiotów nabywających ją w innej walucie, a to wpływa ujemnie na popyt.
  • Zobacz też: Będzie reforma w prawie? Chodzi o domy dziecka i rodziny zastępcze

OPEC chciał przez spore cięcie wydobycia spowodować utrzymanie ceny ropy na poziomie około 100 dolarów za baryłkę. Efekt będzie jednak inny – pogłębienie recesji. Tymczasem ropa wróciła do spadków, a Chiny mają coraz większe problemy.

W poprzednim tygodniu, po tym jak kartel zdecydował o cięciu wydobycia o 2 mln baryłek dziennie (co oznacza zmniejszenie światowego wydobycia o ok. 2%), cena wzrosła o 13%. Teraz znacznie spada. Wtorek przyniósł następne niemal 2% do poniedziałkowego spadku o 1,8%. Baryłka europejskiej ropy Brent kosztowała mniej niż 94 dolary, amerykańska WTI z kolei mniej niż 90.

Trend

Cięcie wydobycia dodało miliony do zysków szejków tylko na kilka dni. Ponoć powodem są Chiny, drugi co do wielkości konsument ropy (po USA), jak i największy importer (22% udziału w światowym imporcie). Łańcuchy dostaw są przekierowywane z Azji do miejsc bliższych odbiorcom produktów, a dodatkowo covidowa polityka tamtejszego rządu mocno odbija się na gospodarce. Szkoły, lokale, miejsca napędzające turystykę ulegają zamknięciu.

Dawid Malpass, będący prezesem Banku Światowego, ostrzegł przed rosnącym zagrożeniem globalnej recesji. Silny dolar powoduje drożenie ropy dla podmiotów nabywających ją w innej walucie, a to wpływa ujemnie na popyt.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Business insider

Zdjęcie ze spotu "Nie marnuj żywności"

Zdjęcie ze spotu "Nie marnuj żywności" / Fot. YouTube

“Nie marnuj żywności. Szkoda planety!” to kampania przygotowana przez “Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi”, finansowana ze środków pochodzących z funduszy Counterpart Funds Sektorowych Agrolinia.

“Nie marnuj żywności”

Akcja “Nie marnuj żywności” ma na celu zachęcić Polaków do rozsądnej konsumpcji produktów spożywczych. Spot udostępniony poniżej podaje cztery czynności ku temu prowadzące. Pierwsza to planowanie zakupów – świadome nabywanie tego, czego naprawdę brakuje, trzymanie się sporządzonej listy.

Drugą jest dobre przechowywanie żywności, dzięki któremu dłużej zachowuje świeżość. Nagranie sugeruje sprawdzanie dat ważności oraz spożywanie produktów w odpowiedniej kolejności. Trzecią metodą jest przetwarzanie. Z resztek warzyw można zrobić zupę.

W końcu spot “Nie marnuj żywności” zachęca do dzielenia się posiłkiem z bliźnimi.

“Szkoda planety!”

Jak podaje prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego Jacek Zarzecki, rolnicy produkują wystarczająco dużo żywności, żeby wyżywić 10 mld ludzi w 2050 roku.

Problemem jest marnowanie jedzenia w [Polsce] 5 mln ton rocznie, z czego 60% to konsumenci.

Zarzecki uważa, że o akcji “Nie marnuj żywności. Szkoda planety!” powinno być głośno.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Twitter, YouTube

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Wiceminister rodziny i polityki społecznej Barbara Socha wystąpiła w Telewizji Trwam, gdzie wypowiedziała się na temat procedowanej w parlamencie ustawy, jaka ma na celu reformę podejścia do opieki zastępczej nad osieroconymi dziećmi.

Chcemy, żeby dzieci, które z różnych powodów trafiają do pieczy zastępczej znalazły się w rodzinach zastępczych, a nie w placówkach zwanych potocznie domami dziecka.

Jest to zatem zmiana mająca przyczynić się do deinstytucjonalizacji. Wprowadzony miałby zostać zakaz otwierania następnych domów dziecka.

Wprowadzamy derejonizację, która spowoduje, że rodzina zastępcza z danego powiatu będzie mogła również współpracować z innym powiatem.

Pieniądze i dorosłe sieroty

W grę wchodzi również wzrost pieniędzy otrzymywanych z podatków przez rodziny zastępcze. Miałyby zostać stworzone rejestry, które pozwoliłyby sądom znajdować miejsca w pieczy zastępczej.

Dzisiaj może się to odbywać tylko za zgodą starosty danego powiatu, a zatem mamy do czynienia ze zjawiskiem blokowania – w cudzysłowie – miejsc dla swoich dzieci z danego powiatu.

Wśród zmian znajdują się też zapisy dotyczące opuszczania pieczy zastępczej. Zgodnie z nimi, dorosła osoba chcąca się usamodzielnić, która opuści dom dziecka, będzie mogła powrócić (jednorazowo) i, będąc człowiekiem dorosłym, przebywać w domu dziecka na cudzy koszt.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Marsz.info

Marlena Maląg

Marlena Maląg / Fot. PAP/Piotr Nowak. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

  • Kolejna fala jest spodziewana ze względu na poniedziałkowe ataki rakietowe.
  • Maląg zapewniła, że Ukraińcy znajdą u nas “dach nad głową” i pracę.
  • Dodała, że większa liczba uchodźców będzie kosztować więcej pieniędzy, ale należy na to spojrzeć w kontekście decyzji, jakie są podejmowane.
  • Zobacz też: Prace archeologiczne przy Willi Jasny Dom. Nie odkryto szczątków więźniów

Minister Marlena Maląg powiedziała we wtorek w TVP 1, że Polska przygotowała się na przyjęcie nowej fali ukraińskich uchodźców wojennych. Minister rodziny i polityki społecznej powiedziała dla telewizji rządowej, że oczekuje się nowych przyjazdów z Ukrainy ze względu na “ostatnie wydarzenia”, co było oczywistym odniesieniem do poniedziałkowych ataków rakietowych.

Cały czas jesteśmy gotowi, nasze granice są otwarte i jesteśmy też przygotowani logistycznie na przyjęcie uchodźców. Gdyby taka potrzeba zaszła, to oczywiście obywatele Ukrainy, tak jak to było w lutym i przez cały czas, znajdą u nas wsparcie i miejsce, zarówno dach nad głową, jak i pracę.

“To otwarta wojna”

Dodała, że większa liczba uchodźców będzie kosztować więcej pieniędzy, ale należy na to spojrzeć w kontekście decyzji, jakie są podejmowane.

Dzisiaj tocząca się wojna na Ukrainie, to otwarta wojna. Jest to nie tylko wojna o wolność Ukrainy, ale także o sytuację świata, Europy i Polski, która jest państwem przygranicznym.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

300gospodarka, The first news