Polskie ministerstwa sprawdzają Facebooka. Minister Anna Streżyńska mówi – Chcemy równoważyć prawa serwisów i użytkowników.

W mediach społecznościowych od dawna trwa nagonka demoliberałów na patriotyczne strony i profile. Z Facebooka wciąż znikają profile organizacji narodowych, a nawet ich działaczy. Przypominamy, że zniknęły konta Obozu Narodowo-Radykalnego, Młodzieży Wszechpolskiej, Ruchu Narodowego i Marszu Niepodległości (który miał ponad 250 tys. fanów!). Ten ostatni, po wielu interwencjach, przywrócono na portal.

Oczywiście Facebook przez wiele miesięcy tłumaczył, że działania nie mają żadnego związku z polityką. Według administracji prawicowe i katolickie profile stosują na nich mowę nienawiści. Usuwanie profili miało przynieść jeszcze jeden skutek – pozbawić organizacje możliwości wsparcia przez zwykłych użytkowników Facebooka. Marsz Niepodległości już w 2016 roku komentował: Im się wydaje, że jak usuną wszystkie narodowe profile z FB to uduszą nas finansowo.

Ostatnimi czasy ofiarą „bana” padło ponad 300 stron prawicowych. Jest to kolejna fala blokowań stron na portalu. Na jesieni rozpętała się afera po tym, jak Facebook zaczął blokować konta dziennikarzy i polityków, którzy udostępniali plakat Marszu Niepodległości. Po tym zdarzeniu minister cyfryzacji, Anna Streżyńska, spotkała się z przedstawicielami Facebooka.

Warto podkreślić, że twórcy usuniętych profilów w żaden sposób nie naruszają standardów do jakich odwołuje się Facebook. Co więcej, administratorzy nie podają dokładnych informacji, które przyczyniły się do ich usunięcia.

Tym razem ministerstwo postanowiło, że powstanie projekt ustawy regulującej kwestie nieprawdziwych informacji w sieci. Ustawa ma także ograniczyć niezależność portali społecznościowych. Oczywiście, demoliberalne media od razu wpadły w panikę i napisały, że ustawa będzie godziła w niezależność i wolność słowa. Tymczasem ustawa zakłada, że portale społecznościowe nie będą mogły ograniczać, ani utrudniać dostępu do oferowanych przez siebie usług. Dotyczyć to będzie także portalu Facebook.

Gazeta Wyborcza nie interweniowała jednak, kiedy na Facebooku weszła nowa polityka cookies. Firma od tej pory może śledzić każdy ruch nie tylko swoich użytkowników, ale niemal wszystkich użytkowników sieci. Oznacza to, że nawet jeśli dana osoba nie ma konta to może być śledzona przez amerykańskiego potentata – co pomoże zarobić portalowi chociażby na wyświetlanych reklamach.

Streżyńska trafnie skomentowała skowyt różnej maści liberałów. Zapewniam, że nie mamy zamiaru ograniczać niczyjej wolności w internecie – wręcz przeciwnie, chcemy zagwarantować internautom i wydawcom swobodę wypowiedzi przy jednoczesnym poszanowaniu ich praw w sieci.

Z minister cyfryzacji prawdopodobnie spotka się prezes Stowarzyszenia Marszu Niepodległości, Robert Bąkiewicz. Kilka dni temu wysłał do Anny Streżyńskiej wniosek o spotkanie. Robert Bąkiewicz już dawno postulował, żeby przeciwstawić się polityce i cenzurze Facebooka. Walczył również o to, aby wykorzystać wszelkie sposoby, które pozwolą na przywrócenie usuniętych stron

W momencie, gdy chcemy tworzyć alternatywne medium będące opozycją do Facebooka, wykorzystując przy tym dostępne dla każdego środki masowego przekazu, spotykamy się z cenzurą. Stworzyliśmy niezależne media, lecz w momencie wzrostu zainteresowania ze strony odbiorców próbuje się zamknąć nam usta. Żadna zagraniczna korporacja nie będzie dyktować warunków o treści jaką chcemy przekazać naszym Rodakom. Mówił prezes Marszu Niepodległości.

300polityka/Media Narodowe

Dodano w Bez kategorii

/ fot. wikipedia

Państwo Wizygotów rozsypało się pod naporem muzułmanów niczym domek z kart. Islam władał Półwyspem Iberyjskim niezagrożony aż do czasów rekonkwisty, jednak pod panowaniem arabskim żyła znaczna grupa chrześcijan. Zachowali swoją wiarę, ale ulegli wpływom arabskiej kultury. Jak potoczyły się ich losy?

Po zajęciu państwa Wizygotów przez Arabów w początkach VII wieku chrześcijańska społeczność (wraz z prześladowaną przez Wizygotów żydowską mniejszością) znalazła się pod muzułmańską okupacją. Do pewnego stopnia powtórzyła się sytuacja z wcześniejszego o wiek podboju Bliskiego Wschodu, gdy Arabowie nielicznymi siłami zdobywali tereny z przeważającą liczebnie ludnością innych wyznań. Na Półwyspie Iberyjskim doszło więc raczej do politycznego przejęcia przy zaledwie kilku punktach oporu niż podboju porównywalnego ze zdobywaniem Syrii czy Egiptu (co świadczy zresztą o fatalnym stanie państwa wizygockiego). Dowodem na to jest treść traktatu zawartego z Teodomirem z 713 roku, gwarantującego chrześcijanom zachowanie dotychczasowych praw przy nałożeniu dodatkowych podatków. Chrześcijanie płacili bowiem w całym kalifacie ǧizyę (pogłówne) oraz ẖarāǧ (podatek gruntowy), co gwarantowało im swobodę wyznania. Status ḏimmich, czyli Ludów Księgi (na obszarze Al-Andalus dotyczyło to chrześcijan i Żydów) był w islamie ściśle określony i stan prawny na Półwyspie Iberyjskim nie odbiegał od standardu. Oznaczało to dyskryminację, ale nie prześladowania.

Pochodzenie nazwy

Liczebność Mozarabów
Strona z mozarabskiego antyfonarza z XI wieku Wedle różnych szacunków, do Al-Andalus (czyli wszystkich obszarów Półwyspu Iberyjskiego pod muzułmańskim panowaniem) napłynęło w pierwszej fali (711–740) zaledwie około 20–30 tysięcy muzułmanów, głównie Berberów. Rdzenna ludność państwa wizygockiego była więc w zdecydowanej przewadze. Proporcje ludności zmieniały się jednak na przestrzeni wieków do tego stopnia, że w X wieku zdecydowaną przewagę osiągnęli muzułmanie. Wpływ na to miało kilka czynników: zarówno napływ muzułmańskich emigrantów, masowe konwersje, jak i propagowane małżeństwa chrześcijańsko-muzułmańskie. Chrześcijanki wychodziły za muzułmanów (jedyna dopuszczalna opcja), a ich dzieci wyznawały już islam jako muwalladowie (znanych jest kilka ciekawych sytuacji, w których dziewczynkom zrodzonym z takich związków pozwolono dyskretnie pozostać przy chrześcijaństwie). Cywilizacja muzułmańska w Al-Andalus, szczególnie od połowy IX wieku, miała znacznie więcej do zaoferowania niż chrześcijańska, a ponadto dominowała pod względem politycznym i gospodarczym.

Można jedynie zastanawiać się, czy Półwysep Iberyjski stałby się całkiem muzułmański, gdyby nie rozpoczęta w XI wieku rekonkwista. Z pewnością wspólnota chrześcijańska była już wówczas bardzo nieliczna. Być może podzieliłaby los wspólnot chrześcijańskich w Afryce Północnej, które zanikały po podboju arabskim z wieku na wiek. Tak jak w przypadku Afryki Północnej, czynnikiem świadczącym o tym procesie jest spadająca liczba biskupów, niezbędnych dla podtrzymania wspólnoty chrześcijańskiej. Miguel de Epalza wskazuje, jak niewielu biskupów jesteśmy w stanie podać dla Al-Andalus w X i XI wieku.

Istnieją trzy podstawowe szkoły badań nad procesem zanikania Mozarabów. Przywołany wcześniej Simonet zakładał powolny proces konwersji i dowodził istnienia populacji mozarabskiej jeszcze w XII wieku. Założył, że chrześcijan arabskich pomijano w dokumentach ze względu na niższy status społeczny. Prawdziwy spadek liczby Mozarabów miał nastąpić dopiero pod panowaniem dynastii berberyjskich. Richard W. Bulliet, opierając się na danych onomastycznych i genealogicznych, wykazywał systematyczny proces konwersji. Korzystając głównie z muzułmańskich źródeł prozopograficznych, szukał w wywodach przodków nazwisk chrześcijańskich. Mankamentem jego badań jest niedostatek źródeł arabskich, które przynoszą zresztą informacje głównie na temat elity polityczno-kulturalnej. Trzecie zaś podejście, zwane prawnym, wykazywało, że wielu konwertytów było muzułmanami jedynie nominalnie, a społeczności wiejskie zachowały chrześcijańską kulturę.

Problem liczebności chrześcijan pod panowaniem muzułmańskim był w historiografii hiszpańskiej silnie zideologizowany. Na przełomie XIX i XX wieku, gdy Hiszpania utraciła ostatki swych kolonialnych posesji (po przegranej wojnie z USA w 1898 roku) i pojawiło się „Pokolenie 1898 roku”, intelektualiści hiszpańscy szukali przyczyn upadku ich państwa oraz przywoływali dawną chwałę. Rekonkwista i Mozarabowie stali się w tych okolicznościach powodami do narodowej dumy. W tym właśnie kontekście należy odbierać na przykład monumentalne dzieło Menéndeza Pidala o Cydzie, którego postać była później hołubiona przez reżim Franco. Claudio Sánchez Albornoz (choć na emigracji republikanin) twierdził nawet, że to wyłącznie rdzenni mieszkańcy półwyspu nawróceni na islam stworzyli kulturę Al-Andalus. Dopiero badania z drugiej połowy XX wieku (m.in. Guichard, Glick, Toubert) wyprowadziły ideologię nacjonalistyczną z dyskursu historycznego na temat społeczeństwa Półwyspu Iberyjskiego pod panowaniem muzułmańskim.

Czas męczenników

Spadek liczby chrześcijan sprowokował swoistą kampanię oporu, która przeszła do historii pod nazwą „okresu męczenników”. Był to pierwszy duży konflikt muzułmańsko-chrześcijański na Półwyspie Iberyjskim od podboju, budzący do dziś szerokie zainteresowanie badaczy. W latach 850–859 śmierć poniosło 48 męczenników, w większości dobrowolnie. Mechanizm był z reguły podobny: albo chrześcijanie dokonywali publicznych aktów bluźnierstwa względem islamu lub Proroka, albo konwertyci z islamu publicznie przyznawali się do porzucenia religii. W obu przypadkach (bluźnierstwo i apostazja) prawo muzułmańskie przewiduje karę śmierci.

Pierwszym męczennikiem był św. Perfectus, który wedle legendy zapisanej w „Memoriale sanctorum” nie wydał się na śmierć dobrowolnie. Namawiany przez kilku muzułmanów do szczerej wypowiedzi, wyznał, iż uważa Mahometa za fałszywego proroka, który dopuścił się obrzydliwości, uwodząc żonę przybranego syna. Muzułmanie, którzy wcześniej obiecali mu bezpieczeństwo, złamali tę przysięgę i wydali go kadiemu (sędziemu). Ten zaś uznał Perfectusa za winnego bluźnierstwa i skazał na śmierć w 850 roku.

W kolejnym roku rozpoczęła się już seria dobrowolnych męczeństw zaczynająca się od Izaaka. Po błyskotliwej karierze urzędniczej na dworze umajjadzkim wstąpił on do klasztoru w Tabanaos pod Kordobą. Wrócił do miasta i publicznie lżył Proroka. Z pewnością była to głośna sprawa, Izaak był wcześniej urzędnikiem na dworze kordobańskim i bronił się w czasie przesłuchań płynną arabszczyzną. Wkrótce nastąpiły kolejne publiczne wystąpienia antymuzułmańskie. Zaowocowały one siedmioma męczeństwami w ciągu czterech dni i kolejnymi pięcioma do końca 851 roku. Centrum ruchu był klasztor Tabanos, który został za to zburzony przez emira Muḥammada I (852–886).

Najsłynniejszym z męczenników był św. Eulogiusz (zm. 859). Ponad wszystko jest on znany jako autor wspomnianego „Memoriale sanctorum” oraz zawartego w nim „Żywotu Muḥammada”, typowej antymuzułmańskiej polemiki. Oba dzieła okazują się zresztą zawierać wiele pożyczek z tekstów jego epoki. Ruch męczenników wyhamował i następnie przygasł po śmierci Eulogiusza. Biskup ten, uważany często za lidera ruchu, uznawał męczenników za ekstremistów, którzy desperacko walczą o przetrwanie Kościoła w Kordobie.

Pochodzenie słowa „Mozarab” tłumaczy się na dwa sposoby. Hiszpański orientalista Francisco Simonet (1829–1897) zaproponował etymologię wyprowadzoną z języka arabskiego (arab. musta‘rab), według której Mozarab oznacza „zarabizowany” lub „upodabniający się do Araba”. Warto wiedzieć, że Simonet był jednym z rzeczników nurtu w hiszpańskiej historiografii, który starał się umniejszać rolę Arabów i ukazać rzekomą ciągłość między państwem wizygockim a zjednoczoną Hiszpanią właśnie za pośrednictwem Mozarabów. Mieli oni włączyć niecywilizowanych (sic!) Arabów w krąg kultury europejskiej. Był to jeden z elementów mitu „Wiecznej Hiszpanii”.

Obecnie przeważa opinia o innym źródłosłowie. Ma ona swoje oparcie w tekstach chrześcijańskich jeszcze z XIII wieku. Wtedy to arcybiskup Rodrigo Ximenez (1170–1247) orzekł, że chrześcijanie żyjący pod panowaniem muzułmańskim byli „mixti arabes”. Mozarabami zwano więc najczęściej tych chrześcijan z Al-Andalus, którzy emigrowali na północ pod panowanie łacińskich władców lub też zostali wchłonięci przez ich państwa wraz z postępami rekonkwisty. Termin pojawia się zresztą pierwszy raz w źródłach chrześcijańskich w Leonie. Mozarabami nazwali zatem swoich braci chrześcijanie żyjący w państwach na północy półwyspu i było to określenie o nacechowaniu negatywnym. Pojawia się ono najczęściej w odniesieniu do świeżo podbitego przez Alfonsa VIII Toledo (1085). W tekstach arabskich znajdziemy określenie ḏimmī („Ludzie Księgi”) albo naṣrānī („chrześcijanie”). Zresztą muzułmanie na ogół nieszczególnie interesowali się życiem mniejszości.

Współczesne badania wskazują, że poświęcenie męczenników nie zyskiwało akceptacji współczesnych im chrześcijan, którzy bali się ostrej reakcji władz muzułmańskich. Biskupi Al-Andalus potępili ruch już w 852 roku, uznając dobrowolne męczeństwa za formę samobójstwa. Co więcej, gdyby nie fakt spisania tych czynów przez Eulogiusza, prawdopodobnie popadłyby one w zapomnienie. W źródłach nie ma śladu po powszechnym kulcie męczenników, a „Żywot Eulogiusza” autorstwa jego przyjaciela Alvarusa z Kordoby (kontynuacja „Memoriale sanctorum”) odkryto ponownie dopiero w XVI wieku.

Problemy Mozarabów

Po wygaśnięciu ruchu męczenników pojawił się problem podatkowy. Wspomniany emir Muḥammad I zwiększył ściągalność opłat na rzecz państwa, szczególnie na terenach wiejskich. Wzbudziło to falę niezadowolenia, która objęła wiele regionów Al-Andalus i przerodziła się w liczne rebelie, które trwały niemal pół wieku. Motorem tych buntów nie byli jednak chrześcijanie, ale sami muzułmanie, Mozarabowie zaś wykorzystali je, starając się przejmować lokalnie rządy. Oni też byli potem karani. ‘Abd Ar-Raḥmān III (912–961), zdobywając twierdze buntowników, dokonywał egzekucji często tylko na chrześcijanach, uznając ich za element niebezpieczny i niemożliwy do spacyfikowania. Ostatecznie rebelie chrześcijańskie zakończyły się wraz z upadkiem Bobastro w 927 roku.

Tak oto w X wieku Mozarabowie stanęli przed wyborem: emigracja na północ do królestw chrześcijańskich albo pełniejsza integracja ze społeczeństwem muzułmańskim. Wielu członków chrześcijańskiej elity służyło odtąd na dworze kalifów, jak biskupi Sewilli, Pechiny i Elwiry, których wysłano w 941 roku z misją dyplomatyczną do Ramiro II. Biskup Recemund został z kolei ambasadorem Kordoby na dworze cesarza Ottona I, służył także za tłumacza i mediatora w rozmowach z delegacją Ottona.

Zwiększył się także szerszy mozarabski wkład w kulturę Al-Andalus. Słynnym tekstem z tego okresu jest Kitāb Al-Anwā’, zwany też Kalendarzem kordobańskim autorstwa Rabī‘ Ibn Ziyāda. Mozarabowie partycypowali również w najważniejszym dziele translatorskim epoki, a być może i najważniejszym wydarzeniu kulturowym tych czasów w ogóle, czyli w tłumaczeniu traktatu „De materia medica” Dioskurydesa, które ‘Abd Ar-Raḥmān III otrzymał z Konstantynopola. Aktywność polityczna i kulturowa Mozarabów pozostała wysoka nawet po upadku kalifatu i w okresie tzw. taifatów (rozbicia państwa na drobne państewka), aż do 1085 roku.

Na emigracji

Inaczej potoczyły się losy emigrantów. Oprócz możliwości życia wśród współwyznawców, przyciągała ich perspektywa objęcia niezasiedlonych terenów na północ od Duero. Rzeka ta była naturalną granicą między Al-Andalus a państwami chrześcijańskimi. Muzułmanie nie kolonizowali nigdy terenów na północ od niej, dokonywali jedynie wypadów łupieżczych. Rozwijająca się Asturia sięgała coraz odważniej w stronę rzeki, czego znakiem była kolonizacja i odbudowa dawnych twierdz (jak w Zamorze w 893 roku). Mozarabowie chętnie więc migrowali na północ, szczególnie zaś mnisi i księża, którzy zakładali klasztory, a nawet obejmowali miejscowe biskupstwa. To oni wprowadzili na północy nowy styl w architekturze, z widocznymi wpływami arabskimi, zwany mozarabskim. Byli to ludzie często piśmienni, co nie było tak rozpowszechnione na północy, a zaowocowało tekstami po arabsku, bądź z arabskimi komentarzami. Przynieśli też na północ półwyspu wiele arabskich potraw i obyczajów, jak instytucję zarządcy bazaru (arab. ṣāḥib as-sūq, kast. çavaçogue). Ale przede wszystkim Mozarabowie byli od XII wieku intelektualną bazą wielkiego ruchu translatorskiego znanego jako Szkoła Toledańska.

Ryt mozarabski

Bardzo interesującą kwestią jest liturgiczny ryt mozarabski jaki wykształcił się na Półwyspie Iberyjskim. W 1085 roku papież Grzegorz VII potępił, jak to nazwał, superstitio Toletanae i zezwolił na jego stosowanie jedynie w sześciu parafiach. Alfons VI zakazał (po próbie ognia!) jego stosowania poza kręgiem Mozarabów; na terenach zdobytych dzięki rekonkwiście propagowano ryt łaciński. Dopiero w XVI wieku przywrócono ryt mozarabski do łask i po wydaniu mszału oraz brewiarza papież Juliusz II zaakceptował go ponownie. Do dziś w kilku miejscach w Hiszpanii (Madryt i Toledo) celebruje się msze w rycie mozarabskim (Jan Paweł II zrobił to dwukrotnie: w 1992 i 2000 roku).

Pamięć

Mozarabowie zostali wchłonięci przez wykuwającą się powoli Hiszpanię. Pamięć o nich jednak nie zaginęła, a ich wkład w cywilizację Półwyspu Iberyjskiego jest trudny do przecenienia. Oparli się próbie zawłaszczenia przez ideologię i dzisiaj stanowią integralną część opowieści o średniowiecznym Al-Andalus.

Filip A. Jakubowski

Bibliografia:

Richard W. Bulliet, Conversion to Islam in the Medieval Period: An Essay in Quantitative History, Harvard University Press, Cambridge, Mass. 1979.
Claude Cahen, Ḏimma, [w:] Encyclopaedia of Islām, ed. 2, t. II, Brill, Leiden 1965, s. 227.
Ann Christys, Christians in Al-Andalus 711–1000, London 2010.
Roger Collins, Hiszpania w czasach Wizygotów. 409–711, tłum. Jacek Lang, PWN, Warszawa 2007.
Jessica A. Coope, Martyrs of Cordoba. Community and Family Conflict in the Age of Mass Conversion, University of Nebraska Press, Nebraska 1995.
Miguel de Epalza, Mozarabs: An Emblematic Christian Minority in Islamic Al-Andalus, trans. by M. Marin, [w:] The Legacy of Muslim Spain, edited by Salma Khadra Jayyusi, chief consultant to the editor Manuela Marín, Brill, Leiden 1992, s. 149–170.
Francisco Fernandez Serrano, De ‘Re’ onomástica: Mozárabe, un apellido del Alto Aragón, [w:] Genealogias mozárabes Ponencias y Comunicaciones Presentadas Al I Congreso Internacional de Estudios Mozarabes, Toledo, 1975, Instituto de Estudios Visigotico-Mozarabes de San Eugenio, Toledo 1981.
Maribel Fierro, La política religiosa de Abd Ar-Rahmān III (r. 300/912–350/961), „Al-Qantara”, vol. 25 (2004), fasc. 1, s. 119–156.
Yohanan Friedmann, Tolerance and Coercion in Islam. Interfaith Relations in the Muslim Tradition, Cambridge University Press, Cambridge 2006.
Ks. Dariusz Górski CM, Sytuacja chrześcijaństwa na terenach północnej Afryki od podbojów muzułmańskich do XII wieku, Wyd. Unum, Kraków 2004.
‘Abd Ar-Rahman Ali Hajji, Andalusian Diplomatic Relations with Western Europe during the Umayyad Period (A.H. 138–366/A.D. 755–976). A Historical Survey, Al-Irshad, Beirut 1976.
Hugh Kennedy, Muslim Spain and Portugal. A Political History of al-Andalus, Longman, London 1996.
Le calendrier de Cordoue, ed. Et trad. Charles Pellat, Brill, Leiden 1961.
Łukaszewicz Mieszko, Podatek zakat – instytucja, powstanie i ewolucja do czasów współczesnych, „Kwartalnik prawa podatkowego”, r. 2011, z 3, s. 65–78.
Pidal Ramon Menéndez, La España del Cid, Plutarco, Madrid 1929.
Maria Rosa Menocal, Ozdoba świata. Jak muzułmanie, żydzi i chrześcijanie tworzyli kulturę w średniowiecznej Hiszpanii, tłum. Tomasz Tesznar, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2006.
Mayte Penelas, Some Remarks on Conversation to Islam in Al-Andalus, „Al-Qantara”, vol. 23 (2002), fasc. 1, s. 193–200.
Francisco Xavier Simonet, Historia de los Mozárabes de España, Establecimiento Tipográfico de la Viuda e Hijos de M. Tello, Madrid 1903 [dostępne pod adresem: http://bibliotecadigital.jcyl.es/i18n/consulta/registro.cmd?id=2908). />John. V. Tolan, Using the Middle Ages to Construct Spanish Identity: 19th- and 20th-Century Spanish Historiography of Reconquest, [w:] Historiographical approaches to Medieval Colonization of East Central Europe. A comparative analysis against the Background of other European inter-ethnic colonization processes in the Middle Ages, edited by Jan M. Piskorski, Boulder, New York 2002, s. 329–347.
Amalia Zomeño, The Islamic Marriage Contract in Al-Andalus (10–16th Centuries), [w:] Islamic Marriage Contract. Case Studies in Islamic Family Law, edited by Asifa Quraishi, Frank E. Vogel, Harvard University Press, Harvard 2008, s. 136–156.

Redakcja: Roman Sidorski

 

Dodano w Bez kategorii

Z najnowszych ustaleń Niemieckiego Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) wynika, że ataki dżihadystów na infrastrukturę kolejową są możliwe. Stanowią  więc realne zagrożenie. Wynika to z analizy najnowszych publikacji Al-Kaidy.

Zamachy na pociągi poprzez sabotaż skierowany przeciwko trasom kolejowym wydaje się zajmować coraz więcej miejsca w planowanych scenariuszach dżihadystów. Powiedział rzecznik BKA dziennikarzom „Westdeutsche Allgemeine Zeitung”.

Z przekazanych przez niego informacji wynika, że w lipcu na forum internetowym wykorzystywanym przez islamistów rozważana była możliwość nowego typu ataków. Terroryści zamieszczali tam instrukcje dotyczące możliwości wykolejenia pociągów w Europie.

Celem, do którego dążą, jest katastrofa na skalę porównywalną z wypadkiem w Bad Aibling w lutym 2016 roku. Wyjaśnił rzecznik BKA.

Wówczas w kolizji dwóch pociągów zginęło wówczas 11 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Rzecznik BKA zastrzegł, że policji nie są znane konkretne plany zamachów na terenie Niemiec.

Polityk CDU ocenił, że zamachy w rodzaju ataków na linie kolejowe mogą zyskać w przyszłości na znaczeniu. Heveling kieruje pracami komisji spraw wewnętrznych Bundestagu. Jego zdaniem dżihadyści nie oczekują już od zamachowców „męczeńskiej śmierci”. Powoduje to, że krąg potencjalnych sprawców może się poszerzyć.

Dodano w Bez kategorii

Bitwa pod Fuengirolą

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot.Narodowcy.net

 

Poniższy tekst traktować będzie o bitwie pod Fuengirolą z 1810 roku. Szczególnie warto się przyjrzeć polskim wojskom, które brały w niej udział. 14 X 1810 roku w hiszpańskim mieście Fuengirola około godziny 13, miejscowi partyzanci zaatakowali… stado krów. Niestety, podczas ataku zabito dwóch naszych piechurów strzegących tego bydła i porwano stado. Z zamku wypadło 40 wściekłych Polaków i ruszyło w pogoń za Hiszpanami. Dowodzący nimi kapitan Młokosiewicz cofnął ich jednak szybko, dostrzegł bowiem, co tak rozzuchwaliło rabusi. W niedalekiej zatoczce pojawiła się bowiem brytyjska armada, osłaniająca wysadzony przed chwilą desant swojej piechoty. Miał to być desant 2000 żołnierzy 89 regimentu piechoty, którzy, połączywszy się z 1000 hiszpańskich partyzantów, wpierw zajmą Fuengirolę, potem z zaskoczenia wykonają lądowy atak na Malagę.

Flota desantowa składała się z okrętu liniowego HMS “Rodney” i podobnej klasy liniowca hiszpańskiego, 3 fregat, 5 kanonierek, kilku brygów i slupów. Całością sił dowodził lord Andrew Blayney. Na plaży wysadzono część piechoty i 5 ciężkich dział. Połączone z Hiszpanami siły ruszyły brzegiem ubezpieczane przez flotę, dającą ogromną siłę wsparcia. Sam tylko HMS “Rodney” miał 74 działa, zaś Polacy tylko 4 i to stare!

O godzinie 14 brytyjskie siły dotarły pod zamek Sohail, domagając się kapitulacji Polaków. Kapitan Młokosiewicz odpowiedział: „Przyjdźcie i sobie weźcie”. W tym momenciebrytyjskie okręty otworzyły ogień, a załoga Sohail (100 piechurów polskich, 10 francuskich dragonów i jeden Irlandczyk), musiała pod ostrzałem opanować obsługę czterech starych dział, których hiszpańska obsługa właśnie zwiała! Sierżant Zakrzewski (świeżo upieczony artylerzysta) zatopił jedną kanonierkę i uszkodził kilka innych statków. W tych okolicznościach Brytyjczycy wycofali się poza zasięg ognia polskich dział, a twierdzę ostrzeliwały dwie brytyjskie fregaty.Piechota brytyjsko – hiszpańska po przegrupowaniu ruszyła w regularnym ataku na twierdzę.Polska artyleria i piechota otworzyły ogień, kładąc trupem dowódcę II batalionu 89 Pułku Piechoty i paru innych Anglików. Straty wśród obrońców to 3 zabitych, i 14 rannych (w tym sam Młokosiewicz).

Szybko zapadł zmrok. Wojsko brytyjskie zaczęło ściągać dodatkowe działa z okrętów do porannego ataku. Tymczasem z niedalekiej placówki w Mijas (zaalarmowani odgłosem walk), wyruszyli ludzie porucznika Chełmickiego (60 piechurów). Przybyli pod zamek Sohail i prześlizgnęli się przez linie brytyjskie, dołączając do oblężonej załogi. Z kolei w Alhaurin (około 30 km drogi od Fuengiroli) zawiadomiony o ataku major Bronisz (200 piechurów i 40 dragonów) – wymaszerował ze swoimi siłami wczesnym rankiem 15 października 1810 r. w stronę Mijas. Tam natrafił na hiszpańsko – niemiecki oddział w liczbie 450 ludzi, wysłany przez lorda Blayneya dla obsadzenia tej placówki. Polacy z marszu ruszyli na bagnety i roznieśli dwukrotnie silniejszy oddział, po czym pospieszyli na ratunek załodze Fuengiroli.

Od wczesnego poranka 15 października trwał silny brytyjski ostrzał artyleryjski zamku, w wyniku którego zniszczona została jedna z wież. Dopłynął też na miejsce HMS Rodney i hiszpański liniowiec, wysadzając dodatkowe 932 żołnierzy piechoty brytyjskiej z I batalionu 82 pułku. W tej sytuacji kapitan Młokosiewicz postanowił wykonać atak wyprzedzający na pozycje artylerii brytyjskiej całą posiadaną siłą w liczbie 130 żołnierzy, zostawiając rannych do pilnowania bramy.

Atak był takim zaskoczeniem, że hiszpański regiment obsadzający wzgórze z armatami z przewagą 10:1, czyli w liczbie około 1300 ludzi, rozproszył się i wycofał. Polscy żołnierze opanowali jedną baterię armat – odwrócili jej działa i zaczęli ostrzeliwać siły brytyjskie. Mimo tego, że Polacy uczyli się obsługiwać te armaty z marszu, narobili potwornego zamieszania w oddziałach wroga, utrudniając przegrupowanie. Ostrzał ten trwał około pół godziny!Dopiero po tych 30 minutach szalonego ognia, generał lord Blayney ogarnął swoje wojsko i rozkazał uderzyć na „polską baterię”, ale Polacy wysadzili jej zapasy prochu i już mieli zamiar wycofać się do twierdzy… kiedy lewą flankę Brytyjczyków zaatakował nagle oddział majora Ignacego Bronisza! Nadszedł właśnie z odległego o 30 km Alhaurin, po drodze rozbijając oddział niemiecko-hiszpański.

W siłach brytyjskich nastąpiło kolejne zamieszanie i odwrócenie uwagi od oddziału kapitana Młokosiewicza, który przegrupował swoje 130 osobowe „siły” i uderzył na brytyjskie wojsko – z prawej strony. W ataku brali udział również francuscy dragoni z twierdzy z 21 regimentu – w liczbie 30. Działo się to wszystko w czasie, kiedy HMS Rodney wysadzał 932 żołnierzy I batalionu 82 Pułku i ci wobec panującego chaosu – również się załamali!

W oku cyklonu znalazł się nieszczęsny generał lord Blayney, którego żywot podobno polska piechota chciała zakończyć bagnetami, ale miał go wyratować francuski dragon. Po tym, jak Lord Blayney został wzięty do niewoli przez Polaków, jego piechota zarządziła odwrót i zaczęła chaotyczny załadunek pod ogniem swoich własnych, przejętych jeszcze raz, karabinów. Najprawdopodobniej Blayney’a polskie wojsko wzięło do niewoli i zawlokło do zamku, żeby zasygnalizował brytyjskim okrętom przerwanie ostrzału starej twierdzy, bliskiej rozsypania. Warto wspomnieć, że generał lord Blayney musiał oddać swoją szablę kapitanowi Młokosiewiczowi, zwycięzcy tej bitwy. Wojskowy bilans starcia jest następujący: po stronie polskiej 20 zabitych i 100 rannych, natomiast po stronie brytyjskiej: 40 zabitych, 70 rannych, 177 wziętych do polskiej niewoli (łącznie z dowodzącym Blayney’em), utrata kanonierki, 5 dział, 300 karabinów, 60 tysięcy sztuk amunicji – i całkowite ośmieszenie na arenie międzynarodowej.

Początkowo nikt nie wierzył w tak druzgocące zwycięstwo trzech małych garnizonów polskich z siłami posiadającymi taką przewagę. Generał Sebastiani przybył ze swoimi wojskami z Malagi 16 października 1810 r. i dopiero kiedy na własne oczy upewnił się co do wydarzeń, wysłał raport do marszałka Soulta, a Napoleon Bonaparte odznaczył 18 grudnia 1810 r. kapitana Franciszka Młokosiewicza, majora Ignacego Bronisza i porucznika Eustachego Chełmickiego – Legią Honorową.

Kapitan Młokosiewicz był na ustach całej Europy, zwłaszcza w świecie wojskowym, i negatywny wizerunek Polaków jako żołnierzy nie mógł być już wykorzystywany w propagandzie brytyjskiej. Co było czynione wcześniej. Jego fanem był między innymi młodszy brat cara rosyjskiego, wielki książę Mikołaj Romanow, przyszły car Mikołaj I.

Ta niezwykła i porywająca historia zwycięstwa polskiego oręża w starciu tak nierównych sił jest dla nas powodem do dumy, zwłaszcza smak zwycięstwa nad Anglikami! Niemniej nam, spadkobiercom cywilizacji łacińskiej, powinna ona dać do myślenia. Łacinnicy bowiem nie dają się ogłupić emocjom, ale dążą do prawdy.

Co tam w ogóle robią Polacy?!

Mamy rok 1810. Polska znajduje się pod zaborami. Napoleon po pokoju w Tylży (1807 r.) dał nam wprawdzie Księstwo Warszawskie, ale jest to terytorium zależne Francji. W dodatku kazał za nie sobie słono zapłacić. Sławne bajońskie sumy! Księstwo służy do naboru ochotnika i zbierania ogromnych sum na potrzeby wojsk francuskich. Dochodzi do tego, że Polacy płacą nawet za to, że piechota Księstwa Warszawskiego jest częścią sił okupacyjnych w Hiszpanii. Hiszpania jęczy pod butem francuskim i właśnie zerwała się do walk o odzyskanie niepodległości. Tłumią te dążenia Polacy, którzy sami chcą odzyskania niepodległości dla swojej ojczyzny! Polacy, jeden z najbardziej katolickich narodów Europy, walczą przeciwko innemu katolickiemu narodowi, jako część sił okupacyjnych Napoleona, który pozwala na mordy zakonników, niszczenie światyń itd. Napoleon w dodatku zaatakował Hiszpanię, która do niedawna była jego sojuszniczką. Po prostu zapragnął osadzić na jej tronie własnego brata.

W oparciu o tę wiedzę, jeszcze raz spójrzmy na tę historię i zastanówmy się nad nią. Jest to ważne, bo temat wysługiwania się naszymi żołnierzami, przez obce państwa wcale nie stracił na aktualności.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. wikipedia

Petr Mach – czeski polityk i ekonomista, od 2009 r. przewodniczący Partii Wolnych Obywateli (Strana svobodných občanů, Svobodní) oraz poseł do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji zaskoczył dzisiaj wszystkich ogłaszając rezygnację z mandatu. Jego miejsce zajmie wiceprzewodniczący partii – Jiří Payne, były doradca prezydenta Vaclava Klausa.

Uważam czeską Izbę Poselską za ważniejszą politycznie instytucję niż Parlament Europejski. Będę w stanie skuteczniej promować idee, które reprezentuje – powiedział Mach na konferencji prasowej. – Moim celem jest zdobycie w wyborach co najmniej 5 % dla naszej partii.

Wybory parlamentarne w Czechach odbędą się 20 i 21 października. Wg badania agencji Sanep, na Svobodní chce oddać swój głos 3.2 % wyborców. Przypomnijmy, że Petr Mach podczas styczniowej debaty w 2016 r. w Parlamencie Europejskim wystąpił w obronie Polski. Do marynarki miał przypiętą plakietkę z napisem „Jestem Polakiem”.

Dodano w Bez kategorii

/ fot.Narodowcy.net

 

Cały świat zachodni żyje powodzią, która dewastuje Houston i resztę Teksasu, prowadząc do największej od czasów huraganu Katrina katastrofy humanitarnej w USA, a w tym czasie o wiele poważniejsza klęska dotknęła w ostatnich miesiącach półwysep Indochiński.

 

Powódź wywołana monsunami w Azji zabiła ok. 1200 osób, a miliony pozbawiła dachu nad głową.  Woda odcięła od świata mieszkańców Indii, Nepalu i Bangladeszu.

W wyniku wyjątkowo intensywnych monsunów w Indiach, Nepalu i Bangladeszu życie straciło już ok. 1200 osób. Miliony straciło dach nad głową, a tysiące wiosek jest zupełnie odciętych od świata i dostępu do świeżej żywności i wody pitnej.

Związane z monsunami powodzie w południowej Azji to zjawisko typowe dla tego regionu – pora deszczowa trwa tam od końca maja do września. W tym roku jednak opady pobiły wieloletnie rekordy, przyczyniając się do największej od dekad katastrofy.

Tragiczne konsekwencje czekają biedne regiony, takie jak indyjski stan Bihar, w którym powodzie zniszczyły uprawy. Monsun doprowadził także do katastrofy w Bangladeszu. Zalane pola uprawne oznaczają niemal zagładę gospodarki tego biednego kraju, całkowicie zależnej od rolnictwa. 600 tys. hektarów pól zostało tam częściowo zniszczonych, zaś 10 tys. – całkowicie “zmytych” przez wodę. Dotkniętych przez powodzie w tym kraju zostało ponad 7 milionów ludzi.

Z kolei w Nepalu woda zabiła 150 osób i zniszczyła 90 tys. domów. W tym samym czasie zachodnie media piszą o “bezprecedensowej” powodzi w Teksasie. Według najnowszych raportów zginęły w niej 22 osoby.
Dodano w Bez kategorii

/ youtube.com

Dominikanin ojciec Paweł Gużyński jest przeciwny zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Przyznał to w wywiadzie dla serwisu Gazeta.pl.

O. Gużyński to stały ekspert lewicowych mediów w dziedzinie religii. Publikuje m.in. na łamach serwisu NaTemat.pl i współpracuje z liberalną stacją ReligiaTV.

W rozmowie dla portalu “Gazety Wyborczej” odniósł się do nowego projektu ustawy antyaborcyjnej. Powiedział m.in., że inicjatywy ustawodawcze, które nie są poprzedzone rzetelną debatą ekspercką i publiczną, podejmowane nawet w najbardziej szczytnym celu uważam za szkodliwe społecznie. A gdy dotyczy to sprawy tak istotnej, jak życie rodzących i nienarodzonych, brak poważnej dyskusji zakrawa na zbrodnię. 

Nazwał także obecną walkę o ochronę życia ,,wojną ideologiczną”. Sprzeciwił się też jakimkolwiek zmianom w obecnej ustawie regulującej kwestię aborcji. Jestem przeciwny jakimkolwiek zmianom w obecnym porządku prawnym. Uzgodnienie wzajemnych odniesień etyki, prawa, polityki i życia społecznego w kwestii aborcji nie powinno być przedmiotem niekończącego się targu pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami prawa do aborcji . Powiedział dominikanin.

Gużyński określił także obrońców życia mianem ,,skrajnych grup obywateli”. Nie jesteśmy skazani na zasadę skrajnych wychyleń wahadła, raz w prawo, a raz w lewo, co stanowi niegasnące zarzewie społecznej wojny ideologicznej.

Zakonnik odniósł się też do kwestii karania kobiet, które dokonały aborcji. – Moralny sprzeciw wobec aborcji nie przekłada się automatycznie na jej penalizację w stosunku do kobiet – stwierdził o. Gużyński.

Nie popiera on także zbierania podpisów pod ustawą chroniącą życie przed kościołami. Zasadniczo należy tego unikać jak diabeł święconej wody.

Mimo tego wszystkiego, dominikanin dalej uważa, iż naturalnym dla Kościoła stanowiskiem moralnym jest sprzeciw wobec aborcji.

Gazeta.pl

Dodano w Bez kategorii

Rząd Węgier potępia najnowszą decyzję Komisji Europejskiej w ramach procedury praworządności wobec Polski, oceniając, że KE stosuje podwójne standardy. Oświadczył w środę rzecznik gabinetu Victora Orbana Zoltan Kovacs.

Rzecznik powiedział, że rząd Węgier przeanalizował dokumenty związane z procedurą kontroli praworządności wszczętą przez Komisję Europejską przeciwko Polsce. Kovacs poinformował także, że węgierskie władze potępiają stosowanie przez KE podwójnych standardów. Podobne, jak zaproponowane przez polską Radę Ministrów, rozwiązania, obowiązują bowiem od lat w wielu innych krajach.

Rząd Węgier z zasady odrzuca stosowanie podwójnych standardów i apeluje do Komisji, by zgodnie ze swoimi zadaniami była strażnikiem traktatów, nie zaś zajmowała się sprawami politycznymi. Stwierdził Kovacs.

Komisja Europejska odrzuciła we wtorek stanowisko rządu Beaty Szydło. Mówiło one, że instytucja ta nie ma prawa ingerować w polskie sądownictwo. Vanessa Mock, rzecznik KE poinformowała, że zostanie wprowadzony w życie art. 7. unijnych traktatów. Stanie się takjeśli polskie władze nie podporządkują się w tej sprawie decyzjom Brukseli. Może to oznaczać nałożenie sankcji na nasz kraj.

pch24.pl

Dodano w Bez kategorii

/ rmf24.pl

Trwa kolejne posiedzenie komisji weryfikacyjnej w sprawie reprywatyzacji w Warszawie. Tym razem sprawa dotyczny nieruchomości przy ul. Poznańskiej 15. Przewodniczący komisji Patryk Jaki poinformował o szokujących groźbach, jakimi straszono mieszkańców budynku.

Kamienica została sprywatyzowana w 2013 r. Wtedy zaczęły się problemy lokatorów. Większość się wyprowadziła. Obecnie w budynku zajętych jest 10 mieszkań.

Przed komisją zeznawał dziś Robert Migros, mieszkaniec Poznańskiej 14. Opowiadał on o licznych groźbach, jakie spotkały osoby mieszkające w kamienicy. Co więcej, jak zeznał, w budynku umieszczeni zostali ukraińscy robotnicy.  – Byli bardzo uciążliwi. Był to okres, gdy w kinach grano film “Wołyń”. Gdy zwróciłem im uwagę, to powiedzieli, ze mogą nam zrobić “Wołyń” – powiedział Migros.

Do sprawy odniósł się też wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Skomentował ją na swoim koncie na Twitterze.

wawalove.com/twitter.com

Dodano w Bez kategorii
Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / ddb24.pl

Kilka tygodni temu podlaskie media opisały zdarzenia mające miejsce podczas obchodów rocznicy wybuchu powstania warszawskiego w Białymstoku. Prezydent miasta Tadeusz Truskolaski próbował usunąć z miejsca uroczystości działaczy ONR, a gdy się to nie udało, przerwał obchody. Zastępca prezydenta, odpowiadając na interpelację w tej sprawie, stwierdził, że całej sytuacji nie było.

Interpelację złożył radny Dariusz Wasilewski. Została ona wydana po wywiadzie, jakiego 3 sierpnia udzielił Truskolaski portalowi NaTemat.pl, przyznając się do próby usunięcia przedstawicieli Obozu Narodowo-Radykalnego z uroczystości. W dokumencie pojawiły się trzy pytania.

W związku z zaistniałą sytuacją proszę o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania:

– na jakiej podstawie prawnej i merytorycznej chciał Pan zabronić uczestniczenia w uroczystości członkom ONR?

– na jakiej podstawie polecił Pan Straży Miejskiej interwencję, która miała rozkazać opuszczenie miejsca uroczystości przez członków ONR?

– czy również polecił Pan policji dokonania interwencji mającej na celu usunięcie przedstawicieli ONR z uroczystości? – pytał radny.

Odpowiedzi na pismo udzielił zastępca prezydenta Białegostoku Adam Poliński. – W odpowiedzi na pytania zawarte w Pańskiej interpelacji, złożonej 7 sierpnia br., dotyczącej obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego informuję, iż zapytuje w niej Pan o sytuacje, które nie miały miejsca – czytamy w dokumencie.

Wiceprezydent zaprzeczył tym samym zdarzeniu opisanemu przez media, i, którego świadkami były dziesiątki osób uczestniczących w uroczystościach. Co więcej, całą sytuację potwierdził sam Tadeusz w Truskolaski we wspomnianym wcześniej wywiadzie.

Poliński poszedł jednak o krok dalej. –Jednocześnie pragnę zachęcić Pana do osobistego uczestnictwa w miejskich uroczystościach, co pozwoli uzyskać wiedzę na temat rzeczywistego przebiegu uroczystości – dodał. Tymczasem zastępcy prezydenta również nie było na obchodach rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.

Jak widać, białostocki magistrat próbuje zamiatać sprawę pod dywan. Jak bowiem inaczej określić zaprzeczanie faktom potwierdzonym przez liczne grono osób oraz takich, do których przyznał się sam Truskolaski?

 

ddb24.pl

Dodano w Bez kategorii