Cały świat zachodni żyje powodzią, która dewastuje Houston i resztę Teksasu, prowadząc do największej od czasów huraganu Katrina katastrofy humanitarnej w USA, a w tym czasie o wiele poważniejsza klęska dotknęła w ostatnich miesiącach półwysep Indochiński.
Powódź wywołana monsunami w Azji zabiła ok. 1200 osób, a miliony pozbawiła dachu nad głową. Woda odcięła od świata mieszkańców Indii, Nepalu i Bangladeszu.
W wyniku wyjątkowo intensywnych monsunów w Indiach, Nepalu i Bangladeszu życie straciło już ok. 1200 osób. Miliony straciło dach nad głową, a tysiące wiosek jest zupełnie odciętych od świata i dostępu do świeżej żywności i wody pitnej.
Związane z monsunami powodzie w południowej Azji to zjawisko typowe dla tego regionu – pora deszczowa trwa tam od końca maja do września. W tym roku jednak opady pobiły wieloletnie rekordy, przyczyniając się do największej od dekad katastrofy.
Tragiczne konsekwencje czekają biedne regiony, takie jak indyjski stan Bihar, w którym powodzie zniszczyły uprawy. Monsun doprowadził także do katastrofy w Bangladeszu. Zalane pola uprawne oznaczają niemal zagładę gospodarki tego biednego kraju, całkowicie zależnej od rolnictwa. 600 tys. hektarów pól zostało tam częściowo zniszczonych, zaś 10 tys. – całkowicie “zmytych” przez wodę. Dotkniętych przez powodzie w tym kraju zostało ponad 7 milionów ludzi.