/ fot. Jérémy Barande / CC BY-SA 2.0

Prezydent Macron nie ma powodów do zadowolenia. Kolejny sondaż potwierdza spadek popularności Emmanuela Macrona. W badaniu, którego wyniki opublikowano w poniedziałek we Francji, prezydent uzyskał 30-procentowe poparcie. To znacznie mniej niż jeszcze miesiąc temu.

Sondaż został przeprowadzony przez YouGov France na zlecenie HuffPost i CNEWS. Po raz kolejny potwierdził ciągły spadek zaufania Francuzów dla prezydenta Macrona. Jeszcze miesiąc temu poparcie dla prezydenta wynosiło 39 %, a w czerwcu – 43 procent.

Sondaż został przeprowadzony 28 i 29 sierpnia 2017 r. na 1003 osobowej grupie .

Z sondażu Harris Interactiv opublikowanego w ubiegłym tygodniu wynika, że 54 proc. Francuzów nie wierzy, że Macron poprowadzi kraj we właściwym kierunku.

Prezydent Emmanuel Macron zwyciężył wybory prezydenckie przeciwko kandydatce Frontu Narodowej Marine Le Pen z poparciem 66 proc. głosów wyborców. Francuzi mają jednak zwyczaj tracić zaufanie do swojego prezydenta nawet zaraz po tym jak go wybrali. Przykładem tego był ostatni prezydent Francois Hollande, który skończył kadencje z dramatycznym poparciem 11 proc. To samo może czekać nowego reprezentanta Francuzów

tvp.info/medianarodowe.com

Dodano w Bez kategorii
Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz / Fot. Wikimedia Commons

Minister Obrony Narodowej podczas swojego niedzielnego przemówienia w Borowej w woj. łódzkim, gdzie podczas II Wojny Światowej Polacy stawili bohaterski opór niemieckiemu najeźdźcy, odniósł się do bieżącej sytuacji w armii i wokół spraw obronnych.

Antoni Macierewicz grzmiał, że jego działania wciąż “napotykają na opór, który próbuje uniemożliwić odbudowę silnej armii”. Oberwało się także przeciwnikom idei Obrony Terytorialnej.

Słyszymy głosy, że nie są potrzebne wojska obrony terytorialnej, chociaż to one spajają armię polską z narodem. To one sprawiają, że wszędzie tam, gdzie są polscy żołnierze naród może czuć się bezpieczny i silny – podkreślił szef MON.

Jeżeli mamy zagwarantować bezpieczeństwo narodu, wyciągnąć wnioski z przeszłości i sprawić, by nigdy więcej żaden wróg nam nie zagroził; by ta nawała, która coraz bardziej i w coraz większym stopniu nasila się od Wschodu została skutecznie zatrzymana na wschodniej granicy NATO to niezbędna jest nam jedność narodowa i siła, która wyrasta ze wspólnego myślenia i działania całego narodu polskiego – preorował.

Ostatecznym zaś celem, jaki postawił przed sobą Antoni Macierewicz  jest zbudowanie “armii, która będzie w przyszłości zdolna sama obronić ojczyznę”.
My oczywiście trzymamy kciuki za dążenie do realizacji tej szczytnej idei. Jednak, czy aby na pewno walka podjazdowa z Prezydentem i jego ekipą faktycznie przysłużą się odbudowie polskiego oręża…?

Dodano w Bez kategorii

/ newsweek.pl

Neutralna Szwajcaria jest gotowa wystąpić w roli mediatora, łącznie z goszczeniem rozmów na szczeblu ministerialnym, by pomóc w rozwiązaniu kryzysu północnokoreańskiego – oświadczyła w poniedziałek prezydent Szwajcarii Doris Leuthard.

Podkreśliła ona fakt obecności szwajcarskiego wojska na linii demarkacyjnej między oboma krajami koreańskimi. Przypomniała też, że jej państwo posiada długą historię prowadzenia mediacji między stronami różnych konfliktów.

Naprawdę czas już usiąść przy stole – stwierdziła Leuthard. Dodała, iż, jej zdaniem, swoją odpowiedzialność za rozwiązanie impasu pólnocnokoreańskiego muszą wziąć także Chiny i USA.

Władze w Pjongjangu podały w niedzielę informację o o przeprowadzeniu próby z użyciem bomby wodorowej. Według rezmu test zakończył się ,,całkowitym powodzeniem”. Była to szósta i prawdopodobnie największa jak dotąd eksplozja nuklearna przeprowadzona przez Koreę Północną.

W poniedziałek o 16 czasu polskiego zbierze się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Jej członkowie podczas nadzwyczajnego posiedzenia mają uzgodnić międzynarodową reakcję na poczynania KRLD.

pap.pl

 

Dodano w Bez kategorii

Lewicowe media rzuciły się na wiceministra sprawiedliwości słowa Patryka Jakiego. Wiceminister powoływał się przy tym na stanowisko Episkopatu Polski i Katechizm Kościoła Katolickiego.

Szkoda, że tak rzadko sięgają do tych źródeł gdy mowa o aborcji czy kwestii małżeństw osób tej samej płci. Patryk Jaki był gościem Bogdana Rymanowskiego w programie “Jeden na jeden” na antenie TVN24 i w rozmowie przyznał, że jest zwolennikiem kary śmierci.

Taki już jestem, że jestem wrażliwy na ludzką krzywdę i czasem, kiedy ta krzywda jest tak wielka, zdarza mi się reagować emocjonalnie. Wiadomo, że nie jestem za przywróceniem tortur. Jedyne, co chciałem w krótkim słowie opisać, jaka kara byłaby proporcjonalna do tego czynu. Z drugiej strony powiem tak: mam dość tej poprawności politycznej. Referował gość programu.

Ona doprowadziła nas do tego, że w całej UE czy Europie stosuje się absurdalną politykę karną, która polega m.in. na tym, że Breivikowi się przyznaje odszkodowanie za to, żę miał złe warunki w celi. Nie wiem czy pan słyszał: niedawno polski sędzia pozwolił na to, aby to więźniowie wybierali sobie menu w zakładach karnych. Polityka karna w Europie stoi na głowie i ludzie przestali wierzyć w to przez poprawność polityczną, że sprawców czeka sprawiedliwa kara. Zwycięża myślenie, że to ofiara, a nie sprawcy mają przepraszać. Mówił Patryk Jaki.

Dalej jestem zwolennikiem kary śmierci. Tutaj nie zmieniłem poglądu. To mój prywatny pogląd […] Tego fragmentu o torturach pewnie bym już nie powtórzył, dlatego że oczywiście była przeinaczana. Chodziło tylko o rozważania teoretyczne.

Dodano w Bez kategorii

Jak donosi “Rzeczpospolita” dwa projekty dotyczące aborcji mają być rozpatrywane równocześnie. Sejm będzie zajmował się inicjatywą “Ratujmy Kobiety 2017” i #ZatrzymajAborcję.

#ZatrzymajAborcję to akcja, której celem jest zlikwidowanie z polskiego prawa tzw. przesłanki eugenicznej. Pozwala ona na zabicie dziecka, u którego podejrzewa się ciężką chorobę lub upośledzenie. Od początku września Komitet Inicjatywy Ustawodawczej tej akcji zbiera podpisy pod projektem ustawy z poprawionymi zapisami. Jednocześnie w Sejmie zalega projekt Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, który został przekazany do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Do Trybunały Konstytucyjnego wpłynął wniosek o zbadanie zgodności przesłanki eugenicznej z Konstytucją. W tym samym czasie są zbierane podpisy pod poselskim projektem ustawy ograniczającej aborcję.

Z kolei po drugiej stronie barykady jest inicjatywa środowisk czarnego protestu “Ratujmy Kobiety 2017”. Zwolennicy liberalizacji ustawy aborcyjnej zbierają podpisy pod projektem, zakładającym odejście od obecnego “kompromisu”. Ich ustawa zakładałaby możliwość wykonania aborcji do końca 12. tygodnia ciąży – w tym momencie dziecko ma już określoną płeć, więc nie jest bezosobową masą, jak chciałyby je widzieć środowiska pro-choice. Ponadto zwolennicy aborcji chcą zwiększyć dostęp do tzw. awaryjnej antykoncepcji, która miałaby być bez recepty. Działacze pro-life dodają, że w projekcie są zapisy, o których głośno nikt nie mówi – m.in. konsekwencje prawne niewykonania aborcji u małoletnich dziewcząt czy zdjęcie karalności z osoby, która doprowadzi do okaleczenia nienarodzonego dziecka.

Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina twierdzi, że zajmowanie się tak różnymi projektami na jednym posiedzeniu Sejmu może tylko zaszkodzić całej sprawie. Wszystko może się rozmyć i skończy się niczym. Ale mam nadzieję, że posłom PiS o to nie chodzi – mówi. Czas pokaże, na ile przedstawicielom polskiego narodu zależy na życiu nienarodzonych.

rp.pl/pch24.pl/narodowcy.net

Dodano w Bez kategorii

Premier Węgier Viktor Orbán żąda od Unii Europejskiej 440 milionów euro za ogrodzenie, które chroni Węgry. W rezultacie również część krajów Unii – przed napływem nielegalnych imigrantów.

Mur, który przez Węgry został wybudowany w 2015 i 2016 roku kosztował mniej więcej dwa razy tyle. Zdaniem Węgier nie chroni on jedynie ich kraju. Tłumaczy także, że mur chroni całą Unię Europejską przed napływem nielegalnych imigrantów od strony Półwyspu Bałkańskiego. Dlatego też Unia Europejska powinna pokryć połowę kosztów.

Jak podaje Associated Press, rzecznik prasowy Komisji Europejskiej Alexander Winterstein uważa, że Węgry nie otrzymają pieniędzy w ten sposób, ale mogą ubiegać się o środki z budżetu EU przeznaczonego na zatrzymanie nielegalnej imigracji w latach 2014 – 2020.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay.com

Według koreańskiej agencji Yonhap News koreańskie wojsko ze wsparciem amerykańskiego sojusznika wystrzeliło serię pocisków batalistycznych. Rakiety mają to być odpowiedź na testy bomby nuklearnej przeprowadzane przez Kim Dzong Una. 

Z informacji wynika, że działania południowokoreańskich wojsk miały być pokazem siły oraz swego rodzaju ostrzeżeniem wobec Korei Północnej. W operacji wykorzystano wojskowe odrzutowce F-15K. Wszystkie wystrzelone rakiety trafiły do morza i koreańskie władze zapewniają, że taki był ich zamiar.

Od pewnego czasu trwa zaostrzona wymiana “sygnałów” między Północną i Południową Koreą. Eksperci oceniają, że niedługo możemy spodziewać się odpowiedzi ze strony Kim Dzong Una i może być nieco ostrzejsza.

pikio.pl/facebook.com

Dodano w Bez kategorii
Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński / fot. flickr.com / CC

Widmo krąży po Polsce – widmo kaczyzmu. To polska odmiana totalitaryzmu XXI wieku. Czerpie z totalitaryzmów europejskich i południowoamerykańskich. Bierze z nich różne elementy. To wszystko w tym kaczyzmie się miesza. Ograniczanie demokracji, swoisty zamordyzm, cenzura. Trudno w tej chwili dokładnie definiować. Kaczyzm rodzi się na naszych oczach. Częściowo występuje w formie zakamuflowanej. Został ubrany w szatę solidaryzmu społecznego, patriotyzmu, odnowy moralnej. Ma przyjazną gębę, a Polacy dają się nabierać. W miarę umacniania się rządów braci Kaczyńskich kaczyzm będzie rozkwitał. Zacznie się otwarte ograniczanie wszelkich działań, które zostaną uznane za nieprawomyślne i niezgodne z doktryną wyznawaną przez bliźniaków. (…). Kaczyzm jest groźny dla demokracji. Jest jej przeciwieństwem.

– Joanna Senyszyn

Przeciwnicy zastąpili marksizm czymś, co później zostało określone jako nowy światopogląd naukowy; jego centrum stanowiła koncepcja rynku jako superregulatora życia społecznego i koncepcja demokracji. Te dwa mechanizmy miał tworzyć niemożliwy do zakwestionowania model życia społecznego, ekonomicznego i publicznego. Odrzucaliśmy ten sposób myślenia ale odpowiedź z początku lat 90. nie była w pełni integralna. (…) Sformułowana została (…) koncepcja łącząca krytykę liberalizmu (państwa nocnego stróża) z koncepcją państwa jako instytucji szeroko rozumianego bezpieczeństwa i jednocześnie, używam takiego określenia, jakości moralnej – co łączyło się ściśle z mocnym osadzeniem w narodowej tradycji.

– Jarosław Kaczyński

“Kaczyzm” jest to pejoratywne określenie rządów Jarosława i Lecha Kaczyńskich, które w polskiej debacie publicznej pojawił się po raz pierwszy w roku 2005 roku, za pierwszej kadencji PiS. Powyższy cytat Joanny Senyszyn to odpowiedź na pytanie o zdefiniowanie kaczyzmu z tygodnika NIE, nr 49. Podobną opinię o “kaczyzmie” wygłosił Roman Kuźniar w TOK FM w styczniu 2017 (https://www.youtube.com/watch?v=u_kAkdT8paI).

Jak widać, środowiska lewicowo-liberalne zdążyły już dawno zaklasyfikować “kaczyzm” jako odmiana faszyzmu, czy też totalitaryzmu. Nie ma oczywiście zbytniego sensu komentować tego typu bredni. Wystarczy powiedzieć, że gdyby rzeczywiście rządy PiSu były totalitarne, zarówno pani Senyszyn jak i Kuźniar dawno już zostaliby pozbawieni wolności. Nic takiego, oczywiście, się nie stało. Oskarżanie braci Kaczyńskich o nacjonalizm jest też absurdem, gdyż zarówno jeden jak i drugi wielokrotnie wypowiadali się o nim krytycznie.

Da się zauważyć duży stopień dezorientacji w obu przypadkach, gdyż (przynajmniej w Polsce) zwykło się niemal zawsze łączyć prawicę z liberalizmem gospodarczym, jak również (powiązane z pierwszym) ograniczeniem roli państwa. Polityka Prawa i Sprawiedliwości jest jednak inna. Typowy dla prawicy konserwatyzm obyczajowy łączy z gospodarczym solidaryzmem i silnym państwem. Nietypowe połączenie, do którego większość w Polsce nie jest przyzwyczajona, wywołuje zupełnie kuriozalne i przesadzone reakcje, co widać w powyższych komentarzach. Frustracja lewicy jest tym większa, że PiS przejął socjalny elektorat.

Czym w takim razie jest “kaczyzm”? Uznać ją należy po prostu prawicę antyliberalną lub prawicę socjalną. Ale z pewnością nie faszyzm. Nie ma w nim: nacjonalizmu, militaryzmu, ekspansji terytorialnej ani totalitaryzmu. Sam fakt łączenia haseł lewicowych i prawicowych uznaję za niewystarczający warunek do określenia czegoś faszyzmem.

Uznać natomiast należy, bez wątpienia, że cechą konstytutywną kaczyzmu jest wielopoziomowy antyliberalizm (obyczajowy, gospodarczy i prawno-ustrojowy). Wątek ten po raz pierwszy wyraźnie zaakcentował Lech Kaczyński swoim, bardzo chwytliwym, rozróżnieniem na Polskę solidarną i liberalną. Był to bez wątpienia motyw przewodni PiSowskiej narracji politycznej. Chodziło oczywiście o społeczny i gospodarczy solidaryzm, którego sztandarowym przykładem jest dziś program Rodzina 500+. Wyraża się również w podniesieniu płacy minimalnej i zmniejszeniu wyzysku pracowników przez umowy śmieciowe. Choć nie należy również zapominać, że choć wątek antyliberalizmu u Kaczyńskiego istniał jeszcze w czasach Porozumienia Centrum, to jednak istnienie w dawnej partii frakcji liberalnej uniemożliwiało wtedy podkreślenie tego wątku w większym stopniu.

Istotą cechą kaczyzmu jest postulat walki z przestępczością i korupcją, która w latach 90. w Polsce miała wymiar patologiczny. Objawiało się to nie tylko w niewiarygodnej permisywności sądów, ale nie tylko. Sam pamiętam, jak swego czasu Andrzej Gołota wręcz afiszował się ze swoją przyjaźnią ze znanym gangsterem Pershingiem. Stąd właśnie nazwa “Prawo i Sprawiedliwość” – która dzisiaj objawia się np. w polityce uszczelniania systemu podatkowego, która ma na celu ograniczyć “kreatywną księgowość” czy też “optymalizacją podatkową”, czyli innymi słowy – okradanie państwa.

Kolejną cechą jest postulat silnego państwa i podkreślenia jego wartości – w przeciwieństwie do państwa teoretycznego. Jeżeli państwo istnieje tylko teoretycznie, to jest to otwarta droga do wszelkiego rodzaju nadużyć i zachęta do przestępczości (w tym również przestępczości gospodarczej). Waga państwa została podkreślona przez J. Kaczyńskiego na konferencji gospodarczej “Odpowiedzialność przedsiębiorców za Polskę”, na której lider PiSu mówi tak: Na pierwszym miejscu trzeba wymienić państwo. Bo bez państwa nie mógłby istnieć rynek, ale przede wszystkim nie mogła by istnieć własność. (…) Czy rynek może istnieć bez państwa? Nie może (…). Państwo musi zagwarantować bezpieczeństwo ogólne, osobiste tych, którzy funkcjonują na rynku, bezpieczeństwo obrotu.

Warto wspomnieć jeszcze o dość specyficznym podejściu do prawa prezesa Kaczyńskiego, co wynika, że jest pod wpływem myśli prof. Stanisława Ehrlicha (który był jego promotorem). Zacytuję Krzysztofa Mazura: Ehrlich był radykalnym krytykiem dogmatyzmu prawniczego, czyli, w uproszczeniu, językowej interpretacji suchych przepisów w oderwaniu od tego, jak funkcjonują one w praktyce. Jego zdaniem taka analiza daje nam fałszywy obraz rzeczywistości, bo nie pozwala uchwycić przypadków, w których grupy uprzywilejowane społecznie cieszą się swoistym immunitetem. Ich pozycja jest na tyle silna, że potrafią skutecznie wpływać na decydentów politycznych, a w konsekwencji dostosowywać prawo do własnych interesów. W teorii wszystko może wyglądać pięknie, bo mamy nowoczesną konstytucję, gwarancje ochrony praw obywateli itd. Ale ponieważ nie ma równowagi między różnymi grupami – jedni są silni, a drudzy wykluczeni lub marginalizowani – to nie ma mowy o żadnej praworządności. Raczej o degeneracji. Ehrlich mówił już o tym w latach 60!

Innymi słowy, jeżeli prawo jest zestawem norm, tworzonych w dużej mierze przez uprzywilejowane grupy interesu, to jak można mówić o „państwie prawa”? Państwa prawa nie można po prostu „zadekretować”, ogłosić jego istnienie. Zdaniem Kaczyńskiego o państwie prawa możemy mówić dopiero wtedy, gdy istnieje realny pluralizm i względna równowaga polityczna różnych grup społecznych; jego zdaniem takiej sytuacji od 1989 r. nie ma.

Nieraz też wśród publicystów PiS dało się słyszeć postawienie wartości wspólnoty ponad jednostkę, co bardzo wyraźnie kontrastuje z konserwatywno-liberalną pochwałą jednostki i indywidualizmu (jak np. u korwinistów). Szkodliwość atomizującego indywidualizmu mógł już J. Kaczyński zauważyć w latach 90., podczas wielu prób jednoczenia prawicy. Rozpowszechnienie “indywidualizmu” powodowało jednak daleko idące w tym trudności.

W sytuacji gdy każdy lider partyjny chce być szefem, każdy chce być najważniejszym, każdy chce żeby JEGO partia brylowała, zatraca się całkowicie idea, która teoretycznie przyświecała wszystkim partiom prawicowym, z których każda chciała za wszelką cenę (ze szkodą dla kraju) tylko ugrać swoje. Dla większości z nich nie do pomyślenia było choćby częściowe poświęcenie swojej indywidualności i partykularnego interesu, podporządkowania się jakiejś hierarchii dla dobra wspólnego. Efekt tego był taki, że po kolejnych kompromitacjach prawicy, post-komuniści tryumfalnie powrócili do władzy. Postawienie wspólnoty ponad jednostkę oczywiście łączy się z afirmacją państwa i solidaryzmem gospodarczym w dość spójną całość.

Szacunek dla prezesa PiS należy się choćby za to, że wymierzył zdecydowany i mocny cios w hegemonię kulturową liberalizmu gospodarczego i dokonał w nim, jak sądzić można, trwałego wyłomu. W Polsce – gdzie wiara w wolny rynek traktowana była od 1989 roku jako swego rodzaju Ewangelia – zakrawa to niemal na rewolucję. W przeciwieństwie do prawie całej, dennej zresztą prawicy, jeszcze w latach 90. rozumiał, że ślepa wiara w wolny rynek to po prostu marksizm postawiony na głowie; że zwyczajne przekręcenie wajchy w drugą stronę nie jest żadnym rozwiązaniem. Innymi słowy – szkodliwy jest zarówno doktrynerski marksizm jak i doktrynerski liberalizm.

Lekcji oczywiście nie odrobił Ruch Narodowy, który (powtarzając stare błędy prawicy) zdecydował się przytulić  liberałów z UPR i dalej bezmyślnie śpiewać peany na cześć liberalizmu gospodarczego. Jaki “sukces” RN dzięki temu osiągnął – wiadomo. RN miał być czynnikiem, który skłania PiS do większego radykalizmu. Okazało się tymczasem, że kaczyzm dzisiejszą endecję w radykalizmie zdecydowanie przegonił.

Paweł Bielawski

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay.com / CC

Mała rzecz, a zapewne wielu kierowców ucieszy. Jak donosi “Dziennik Zachodni”, Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, planuje zmiany w zakresie obowiązkowego posiadania dokumentów podczas kierowania pojazdem.

O zmiany zaapelował wcześniej częstochowski poseł Kukiz’15 Tomasz Jaskóła. Kierowcy mają mieć możliwość dostępu do swoich dokumentów za pośrednictwem smartfona i wgranej specjalnej (a opracowywanej już) aplikacji lub też zwykłego telefonu komórkowego (w sukurs ma wówczas przyjść bramka sms).

Jeżeli jednak kierujący pojazdem urządzeń tego typu przy sobie podczas kontroli posiadał nie będzie, wciąż nie powinien mu grozić mandat.

A to dlatego, że dostęp do dokumentów online (prawa jazdy, ubezpieczenia i dowodu rejestracyjnego) będą mieli kontrolujący go policjanci. Jak zapewnia MIiB, wdrożenie systemu ma potrwać najpóźniej do końca br.

Dodano w Bez kategorii

Paryż wart jest mszy… żałobnej

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. Sebastian Terfloth, wikimedia commons

9 sierpnia zamachowiec wjechał samochodem w grupę żołnierzy w Levallois-Perret na przedmieściach Paryża, raniąc sześciu funkcjonariuszy. Był to jeden z niewielu w ostatnich latach akt terroru bez ofiar śmiertelnych. Zawarta w tytule parafraza cytatu Henryka IV Burbona odnosi się do mających miejsce w ciągu ostatniego 2,5 roku ataków we Francji, w wyniku których życie straciło ok. 230 niewinnych ludzi, a ponad 300 zostało rannych.

20 grudnia 2014r. islamista wdarł się na komisariat policji w Joue-les-Tours na zachodzie kraju, i z okrzykiem “Allah Akbar” (Allah jest wielki) na ustach zaatakował nożem funkcjonariuszy. Napastnik zanim został zastrzelony, zdążył ranić trzech policjantów.

Następnego dnia w Dijon we wschodniej Francji ofiarą ataku napastnika padli przypadkowi ludzie. Niezrównoważony psychicznie mężczyzna wjechał samochodem w tłum przechodniów, raniąc jedenastu z nich, z czego dwóch ciężko. Szaleniec, tak jak fanatyk z Joue-les-Tours, w momencie dokonywania czynu głosił wielkość Allaha.

Atak skutkujący ofiarami śmiertelnymi w ludności cywilnej miał miejsce już po Nowym Roku. 7 stycznia 2015r  do paryskiej redakcji satyrycznego magazynu Charlie Hebdo wdarło się dwóch  terrorystów. Zabili 9 dziennikarzy, w tym redaktora naczelnego Stephane’a Charbonniera (Charb), dwóch policjantów oraz ochroniarza. Jedenaście osób zostało rannych, w tym cztery ciężko.

W przeciwieństwie do większości czasopism umieszczających publikacje godzące w uczucia religijne, Charlie Hebdo nie ograniczało się tylko do atakowania chrześcijaństwa. Na łamach gazety nie brakowało prześmiewczych materiałów na temat judaizmu oraz islamu.

Właśnie za sprawą krytyki tej ostatniej religii, stała się celem ataków. W 2011r., gdy w tunezyjskich wyborach parlamentarnych zwyciężyli islamiści, tygodnik zmienił nazwę na Charia Hebdo (“charia” to po francusku szariat),  a “redaktorem naczelnym” został Mahomet. W odpowiedzi doszło do podpalenia redakcji, co skutkowało przydzieleniem jej ochrony.

Sprawcami ataku z 7 stycznia 2015r. byli objęci zakazem wjazdu na terytorium USA 34-letni Said Kouachi i 32-letni Cherif Kouachi- muzułmanie posiadający francuskie obywatelstwo, synowie algierskich emigrantów. Cherif został w 2005r. zatrzymany, gdy próbował wejść na pokład samolotu lecącego do Syrii- celem podróży miał być udział w walce z amerykańskimi wojskami w Iraku. W 2008r. skazano go na trzy lata więzienia w zawieszeniu za pomoc w przerzucaniu bojowników islamskich walczących w Iraku. Said w 2011r. udał się do Jemenu, gdzie przebywał w obozie szkoleniowym Al-Kaidy.

Dzień po zabójstwie dziennikarzy, policjantów i ochroniarza, został przeprowadzony kolejny atak. Współpracujący z braćmi Kouachi członek Państwa Islamskiego-  Amedy Coulibaly, otworzył ogień do policjantów na południowych przedmieściach Paryża. Zginęła policjantka, jej partner został ranny. Obrażenia odniósł również postrzelony w twarz mężczyzna sprzątający ulicę.

Ostatni akt tragedii miał miejsce w piątek, 9 stycznia. Uciekający przed policją sprawcy masakry w redakcji Charlie Hebdo zabarykadowali się w drukarni w Dammartin-en-Goële. W tym samym czasie na terenie zakładu przebywał jeden z pracowników-  udało mu się ukryć  przed terrorystami. Zabarykadował się również Coulibaly, który wziął zakładników w sklepie koszernym na wschodnich peryferiach Paryża. Antyterroryści przypuścili skoordynowane szturmy na oba obiekty. W wyniku przeprowadzonych akcji zginęli wszyscy trzej islamiści, w sklepie znaleziono ciała czterech zakładników zabitych przez dżihadystę z Państwa Islamskiego.

Światowa opinia publiczna nie pozostała obojętna na przeprowadzone akty terroru. Do Paryża napływały kondolencje, słowa potępienia ataków, a także deklaracje solidarności z narodem francuskim. Te ostatnie przejawiły się m.in zorganizowanym 11 stycznia w stolicy Francji marszem przeciw terroryzmowi i przemocy. Uczestniczyło w nim ok. miliona osób, w tym głowy państw i szefowie rządów, m.in  prezydent Francji Francois Hollande, kanclerz Niemiec Angela Merkel, czy ówczesna premier Polski Ewa Kopacz. Tego dnia wzmocniono środki bezpieczeństwa w Paryżu. Nad bezpieczeństwem uczestników marszu czuwało pięć tysięcy uzbrojonych funkcjonariuszy policji. Efektowność francuskich służb wówczas robiła miłe dla oczu wrażenie, jednak kilka miesięcy później mieszkańcy Paryża przekonali się, że efektywność organów ścigania  pozostawiała wiele do życzenia.

13 listopada  w stolicy Francji miały miejsce cztery skoordynowane ataki dokonane przez Państwo Islamskie. Terroryści zdetonowali ładunki wybuchowe  w centrum rozrywkowym Les Halles i barze niedaleko Saint-Denis, a także tworzyli ogień do osób przebywających w restauracji Petit Cambodgie (Mała Kambodża) oraz Teatrze Bataclan gdzie podczas koncertu heavymetalowego zespołu “Angels of Death Metal” doszło do masowej egzekucji. Według relacji naocznych świadków, uzbrojeni w karabiny AK-47 terroryści kazali zakładnikom się położyć, a następnie zaczęli do nich strzelać. Po 20 minutach antyterroryści przypuścili szturm. Na miejscu antyterroryści 89 ciał uczestników koncertu. W całej serii ataków zginęło 137 osób w tym siedmiu zamachowców, a przeszło 300 zostało rannych.

Był to najkrwawszy atak przeprowadzony na ziemi francuskiej od czasów II wojny światowej, i jak się okazało jeden z najbardziej skutecznych, niosących za sobą długofalowe konsekwencje. Bojownikom Państwa Islamskiego udało się bowiem zadać Francuzom rany nie tylko fizyczne, ale również psychiczne – rodacy Moliera dali się zastraszyć terrorystom. Świadczy o tym odwołanie imprez masowych– m.in. koncertu U2, a także zachowanie samych Paryżan. Gdy w miejscu składania zniczy ku czci ofiar zamachów z 13 listopada odpalono petardę, ludzie wpadli w panikę, tratując się wzajemnie. Prezydent Hollande wprowadził stan wyjątkowy– w obliczu przeprowadzonych  w odstępstwie zaledwie kilku miesięcy ataków wydawał się on jedynym słusznym rozwiązaniem, będącym w stanie zapewnić Francuzom bezpieczeństwo, jednak skuteczność organów porządkowych kolejnych raz stanęła pod znakiem zapytania.

Już w trakcie odbywających się we Francji od 10 czerwca do 10 lipca 2016r. Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, policja i żandarmeria nie mogły pochwalić się sukcesami odnośnie zapewnienia porządku na ulicach miast-gospodarzy, o czym świadczyły toczące się na ulicach m.in. Marsylii starcia pseudokibiców. Najcięższe miały miejsce pomiędzy Anglikami a Rosjanami – jeden z uczestników bójki zmarł, a czterdziestu zostało rannych.

Przemoc osiągnęła swoje apogeum już po piłkarskiej imprezie, dokładnie 14 lipca, w dzień podwójnie symboliczny. Francuzi jak co roku obchodzili swoje święto narodowe, związane z rocznicą zdobycia tegoż dnia w 1789r. Bastylii, (co prawda w momencie jej opanowania praktycznie opustoszałej, ale w przeszłości będącej więzieniem dla przeciwników politycznych rządzącej wówczas dynastii Burbonów) a tym samym początku Wielkiej Rewolucji Francuskiej.

Należy zwrócić uwagę na tragiczną symbolikę tej daty. Zryw francuskich obywateli owszem,  służył promocji haseł „Wolności, Równości i  Braterstwa”, ale nie można zapominać również o jego negatywnych konsekwencjach, jak dojście do władzy jakobinów– ugrupowania, które podczas trwających dwa miesiące rządów przyczyniło się do skazania na śmierć i zgilotynowania 18 tysięcy osób oskarżanych, w wielu przypadkach bezpodstawnie, o „zdradę” i „szpiegostwo”.

Dokładnie 227 lat później miał miejsce inny akt terroru– tym razem islamskiego. W godzinach wieczornych, na nicejski Bulwar Anglików, gdzie tłumnie gromadzili się ludzie oczekujących pokazu fajerwerków, wjechała ciężarówka. Prowadzący pojazd Mahomed Lahouaiej Bouhlel mógł to zrobić, ponieważ powiedział policjantom, że wiezie lody. Zaskakuje z jaką łatwością policjanci kraju objętego stanem wyjątkowym wpuścili 18-tonowy pojazd  na obszar przeznaczony dla pieszych, a tym bardziej, jak pozwolili mu rozpędzić się na obszarze dwóch kilometrów i rozjeżdżać ludzi. Terrorysta zanim został zastrzelony, zabił 84 osoby, w tym dwie Polki.

Tragedia w Nicei udowodniła, że nie jest istotna surowość prawa i ograniczanie swobód obywatelskich kosztem zapewnienia bezpieczeństwa. Wprowadzenie najbardziej restrykcyjnych przepisów nie pomoże, jeśli policja nie będzie ich egzekwować. Pomimo obowiązującego stanu wyjątkowego, służby pozwoliły wjechać na plac pełen ludzi ciężarówce, którą jeden człowiek potraktował jako broń masowego rażenia. Co więcej, według świadków, do których dotarła gazeta Liberation, tylko jeden radiowóz blokował skrzyżowanie, kiedy ciężarówka gnała przez promenadę.  Należy również pamiętać, że zamachu użyto bez udziału broni palnej, więc twierdzenie części dziennikarzy i polityków, iż zaostrzenie przepisów dotyczących posiadania broni palnej zwiększy poczucie bezpieczeństwa, jest nieprawdziwe.

Osoby liberalne światopoglądowo mają błędne rozumowanie nie tylko odnośnie sposobów zapobiegania zamachom, ale również na przyczyny ich powstawania. Jako czynniki prowokujące muzułmanów do stosowania przemocy wymieniają  m.in rasizm, islamofobię, brak tolerancji. Żadnej z tych cech nie można było przypisać księdzu Jacques’owi Hamelowi  z parafii  Saint-Étienne-du-Rouvray na północy Francji. Przeciwnie, 86-letni kapłan aktywnie działał na rzecz dialogu międzyreligijnego. Współpracował z miejscowym imamem na rzecz dialogu chrześcijańsko-muzułmańskiego. W 2000r. oddał nawet działkę pod budowę meczetu w mieście, gdzie odbywał służbę duszpasterską.

Gest nie spotkał się ze zrozumieniem Adela Kermiche’a, oraz Abdela Malika Petitjeana – fundamentalistów z Państwa Islamskiego. 30 lipca wtargnęli do kościoła podczas trwania mszy. Kazali księdzu klęknąć, a następnie poderżnęli mu gardło. Obaj sprawcy zostali zastrzeleni przez antyterrorystów po opuszczeniu świątyni, jednak organów państwa francuskiego nie należy chwalić. Nie tylko ze względu na ofiarę śmiertelną, ale na fakt wypuszczenia Kermiche’a, który usiłował w ubiegłym roku przedostać się do Syrii, a po powrocie do Francji w maju, postawiono mu zarzuty przynależności do organizacji terrorystycznej i umieszczono w areszcie. W marcu br. został warunkowo zwolniony i przebywał w areszcie domowym, z obowiązkiem noszenia bransoletki elektronicznej. Miał zgodę na opuszczanie mieszkania na kilka godzin dziennie.

Powyższe przykłady zwiastują smutną przyszłość dla Francji, przynajmniej tej kontynentalnej. Postawa mieszkańców Korsyki może stanowić chlubny wyjątek. Krajanie Napoleona Bonaparte dali swoim rodakom znad Sekwany przykład, jak należy zwyciężać w starciu z islamistami. W mieście Sisco na północy wyspy doszło do krwawych incydentów po tym, jak mieszkańcy robili zdjęcia kobietom pływającym w burkini- przeznaczonym dla muzułmanek stroju kąpielowym dokładnie okrywającym ciało, zakazanym przez władze kilku francuskich miast, m.in. właśnie Sisco. Postawa tubylców rozwścieczyła muzułmanów, którzy dokonali ataków przy pomocy harpuna. Tubylcy nie pozostali dłużni, demolując auta islamskich fundamentalistów.

To nie pierwszy przejaw niechęci wobec islamskiego fanatyzmu w wykonaniu Korsykan. Na początku sierpnia z miejscowych plaż przepędzono salafitów-wyznawców konserwatywnego odłamu islamu. Próbowali oni nawracać przebywających na plaży turystów.

Postawa wyspiarzy cieszy, ale do odniesienia pełnego sukcesu w walce z islamizacją daleka droga. Wydarzenia minionych lat dowodzą, że prowadzona od dziesięcioleci nie tylko we Francji, ale również innych krajach Europy Zachodniej polityka wielokulturowości zawiodła. Europejczycy chcący zwalczyć niż demograficzny, a tym samym deficyt siły roboczej, zezwalali przybyszom z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej osiedlać się na Starym Kontynencie. Emigranci, którzy początkowo mieli status tymczasowych pracowników, nie dość, że pozostali w miejscu przeznaczenia na stałe, to jeszcze zaczęli ściągać swoje rodziny. Władze państw europejskich, żyjąc w poczuciu winy za kolonializm, nie postawiły asymilacji z resztą społeczeństwa jako warunku pozostania w danym kraju.

Teraz możemy obserwować skutki tej polityki. We Francji mieszka 4,7 milionów wyznawców islamu, co stanowi 7,5% społeczeństwa, w samej Marsylii ten odsetek wynosi 25%.​​ Mieszkańców muzułmańskich gett, które można znaleźć w każdym większym mieście ojczyzny Voltaire’a, wprost trzeba nazwać piątą kolumną. Nienawidzą wartości głoszonych przez demokratyczne państwo prawa, ale nie przeszkadza im to korzystać z dobrodziejstw francuskiej opieki społecznej.

Z raportu Daily Telegraph wynika, że w 2050r. wyznawcy Allaha będą stanowić 20% społeczeństwa Europy. Obecnie jest to 5%. Jeśli te prognozy się potwierdzą, a przywódcy nie zrewidują polityki względem przybyszów z Basenu Morza Śródziemnego, czarna flaga Państwa Islamskiego powieje nad europejską ziemią, zroszoną krwią nie tylko chrześcijan, ale również pożytecznych idiotów, stawiających znak równości między islamem a pokojem.

 

Dodano w Bez kategorii