Trzy państwa grupy Wyszehradzkiej tj. Słowacja, Węgry, Czechy oraz partner w postaci Austrii otwarły swoje granice. Zniesiona restrykcja obowiązuje tylko w ramach podróży swoich obywateli pomiędzy tymi krajami. Nasz południowy sąsiad otwarł się również na Niemcy.
W piątkowych oświadczeniach reprezentantów państw Grupy Wyszehradzkiej usłyszeliśmy, iż znoszą oni zakazy podróżowania. Węgry, Słowacja i Czechy wraz z bliskim partnerem w postaci Austrii pozwolili swoim obywatelom na podróżowanie w obrębie tych krajów.
“Ustaliliśmy, że dzięki skutecznej obronie przed pandemią od godz. 8 dziś rano umożliwiamy nawzajem swoim obywatelom przebywanie na terytorium innego kraju. Wpuszczamy bez ograniczeń na terytorium Węgier obywateli Austrii, Czech i Słowacji i umożliwiamy Węgrom wyjazd bez ograniczeń do tych krajów” – zakomunikował szef węgierskiej dyplomacji, Peter Szijjarto.
Czeski rząd oświadczył w poniedziałek, że od 15 czerwca wprowadza system dzielący kraje na bezpieczne, ryzykowne i niebezpieczne, ale docelowo zmierza do zezwolenia na swobodne podróżowanie do większości krajów Unii Europejskiej.
Z opublikowanego 27 maja raportu MSW i Federalnego Urzędu Kryminalnego jasno widać, że liczba przestępstw motywowanych politycznie w Niemczech wzrasta z roku na rok.
W zeszłym roku wzrosła o przeszło 14 procent z 36 tys. Które odnotowano rok wcześniej do 41 tys. Największy wzrost odnotowano wśród przestępstw skierowanych przeciw politykom lub urzędnikom państwowym. Było to o ponad 33 procent. Za raportu odczytać możemy również ze wzrost odnotowano wśród przestępstw o charakterze antysemickim. Takich ataków odnotowano około 2 tysiące.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych planuje zaostrzenie prawa, ale także wzmocnienie kontrwywiadu. Przygotowywane są również rozwiązania, które mają wpłynąć na zwalczanie mowy nienawiści w Internecie.
Wśród najbardziej narażonych są politycy regionalni w mniejszych miastach lub miasteczkach. Jak wynika z raportu duży wpływ na sytuację miał wzrost migracji oraz problemy władzy z opieką nad uchodźcami. Kolejny wzrost napięć przewidywany jest w 2021 roku, kiedy to planowane są kolejne wybory do Bundestagu.
Statystyki przestępstw politycznych są często na tyle niejednoznaczne, że nie pozwalają na wskazanie konkretnej grupy lub zwolenników jakiegoś ugrupowania politycznego. co pozwala na przerzucanie się winą za zajścia pomiędzy grupami. I kontynuowanie walki politycznej napędzając sobie elektorat wyborczy. Takie zachowanie skutkuje wzrostem ekstremizmu.
Public Health England (PHE), agencja brytyjskiego ministerstwa zdrowia opublikowała raport dotyczący liczby zgonów na COVID-19. Jasno z niego wynika, że mniejszości etniczne są bardziej narażone na ryzyko zachorowania niż biali Brytyjczycy. Czynnikiem wysokiego ryzyka jest głównie wiek.
Agencja przeprowadziła badania sprawdzając kartoteki brytyjskich pacjentów, aby zbadać czynniki takie jak płeć, wiek, miejsce zamieszkania czy nawet sytuacja materialna, pochodzenie etniczne które mogą wpływać na ryzyko zachorowania a co za tym idzie również i ewentualnej śmierci w wyniku zarażenia wirusem.
Badacze dali do zrozumienia, że połączenie wszystkich czynników nie jest możliwe. Pod uwagę nie wzięto również problemu z otyłością, która automatycznie może nieść za sobą choroby takie jak cukrzyca czy nadciśnienie. Są to czynniki które automatycznie obniżają odporność.
W raporcie stwierdzono, że największym czynnikiem ryzyka jest oczywiście wiek. Osoby powyżej 80 lat są ponad 70 razy bardziej narażone niż osoby poniżej 40 roku życia. Kolejna jest płeć z raportu wynika, iż to mężczyźni są bardziej narażeni na śmierć z powodu zarażenia wirusem niż kobiety. Kolejny czynnik to oczywiście zamożność. Najubożsi są dwukrotnie bardziej narażeni niż ci z większym portfelem.
W raporcie wykazano, że pochodzenie etniczne również może mieć m znaczenie. Osoby o pochodzeniu bangladeski były dwukrotnie bardziej narażone na ryzyko śmieci po zarażeniu COVID-19. Natomiast wśród obywateli pochodzenia hinduskiego, pakistańskiego oraz karaibskiego to ryzyko było od 10 do 50 procent wyższe.
Przeciwko Google został złożony pozew firmy Boies Schiller. Oskarża firmę o śledzenie każdego z użytkowników także w trybie prywatnym. Koncernowi grozi gigantyczna kara finansowa około 5 mld dolarów.
Do sądu federalnego w San Jose w Kalifornii rozstał złożony pozew, w którym prawnicy zarzucili naruszanie prywatności milionów użytkowników w Stanach Zjednoczonych. Którzy korzystali z przeglądarki w trybie incognito.
Prawnicy stanęli w obronie obywateli, którzy nieustannie kontrolowani są przez firmy technologiczne. Śledzeni są poprzez rozmowy konwersacje oraz przeglądane strony. Wielu internautów przekonanych było, że przeglądając strony poprzez tryb prywatny nie zapisuje się historia przeglądania oraz pliki cookies. W rzeczywistości gogle ma jednak wiedzę co do stron odwiedzanych w takim trybie.
Google „Nie może nadal prowadzić działalności polecającej na gromadzeniu danych praktycznie wszystkich Amerykanów posiadających komputer lub telefon”.
Korporacja Google broni się przed zarzutami, że ich działania nie są nielegalne i nigdy nie były objęte tajemnicą. Grozi im 5 mld dolarów.
Prezydent Andrzej Duda późnym wieczorem ułaskawił znanego warszawskiego aktywistę miejskiego. Jan Śpiewak badał sprawę reprywatyzacji mieszkań w stolicy pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz. W grudniu zeszłego roku został ukarany grzywną w wysokości 5 tysięcy złotych oraz z dodatkową nawiązką w postaci 10 tysięcy złotych.
W grudniu ubiegłego roku Jan Śpiewak został skazany prawomocnie na karę grzywny w wysokości 5 tysięcy złotych oraz nawiązki w postaci 10 tysięcy złotych. Wówczas chodziło o sprawę wpisów na mediach społecznościowych, w których to miejski aktywista zarzucał mecenas Bogumile Górnikowskiej przejęcie na metodę 118-letniego kuratora kamienicy na Ochocie przy ul. Joteyki 13. Budowla została przekazana w prywatne ręce jeszcze w 2011 roku, gdzie ówczesnym prezydentem Warszawy była Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Stołeczny aktywista po ogłoszeniu wyroku w dniu 13. grudnia udał się on do Prezydenta RP, Andrzeja Dudy z prośbą i wnioskiem o ułaskawienie. Dla Głowy Państwa sprawa była bulwersująca.
Mecenas Górnikowska broniła się niewiedzą, gdy obejmowała stanowisko kuratora dla jednego ze spadkobierców nieruchomości, który jak się okazało miał mieć 118-lat choć od dłuższego czasu już nie żył.
“Przegrałem. Sąd uczynił mnie kryminalistą. Za obronę słabszych, za obronę sprawiedliwości. Za ujawnienie, że córka ministra Ćwiąkalskiego brała udział w nielegalnej reprywatyzacji kamienicy na Ochocie jako kurator 120-latka. Jestem jedyną osobą skazaną już dwukrotnie prawomocnym wyrokiem w związku z aferą reprywatyzacyjną. Mimo tego, że udowodniliśmy, że mecenas Ćwiąkalska wielokrotnie nie dopełniła swoich obowiązków, a swoimi działaniami doprowadziła do tragedii i dramatu lokatorów” – komentował wówczas Jan Śpiewak.
Z ustaleń reportera RMF FM, Patryka Michalskiego wynika, że prezydent zamierzał od dłuższego czasu ułaskawić Śpiewaka, lecz ostatecznie wstrzymywał się z decyzją na czas kampanii wyborczej. Ostatecznie Andrzej Duda wykonał ten ruch w czwartkowy, późny wieczór.
Były Minister Obrony Narodowej, Antoni Macierewicz po raz kolejny obiecuje pokazanie opinii publicznej raport ws. katastrofy smoleńskiej. Za przeszkodę w jego ogłoszeniu uważa trwającą epidemię koronawirusa, choć podkreśla, że jest już on gotowy.
Antoni Macierewicz w wywiadzie dla Radia Maryja, zapowiedział ujawnienie raportu ws. katastrofy smoleńskiej. Ze względu na epidemię COVID-19 miał być zmuszony do powstrzymania się z jego publikacją, choć był on już gotowy przed 10. kwietnia. Podkreślał również, że specjalna konferencja zostanie zwołana po trwającej kampanii wyborczej.
“Raport będzie opublikowany natychmiast, jak sprawy związane z pandemią pozwolą na to. Coraz bardziej odmrażamy różnego rodzaju dziedziny życia. Myślę, że niedługo będzie można zrobić konferencję, na której raport zostanie przedstawiony. Nie sądzę, żeby to mogło się dokonać w trakcie kampanii wyborczej, więc sądzę, że zaraz po niej będzie to można opinii publicznej przedstawić” – poinformował były MON.
Sam dokument jest podzielony na cztery części mające wyjaśniać przyczyny katastrofy lotniczej, w której zginął ś.p. Prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz kilkadziesiąt pozostałych ważnych dygnitarzy. Jak wskazuje w pierwszej części przedstawiony zostanie raport z remontu samolotu Tu-154.
“Realizowany był on pod olbrzymim wpływem rosyjskim, a zwłaszcza specjalnych służb rosyjskich ze wsparciem niektórych służb specjalnych działających w Polsce i niektórych polityków” – podkreślał Macierewicz.
W drugiej odsłonie raportu zostanie opublikowana analiza działań dotyczących sprowadzenia samolotu na lotnisko w Smoleńsku oraz ma ona wyjaśnić rzekomą eksplozję.
Następna część zostanie poświęcona odpowiedzialności prawno-organizacyjnej za fałszowanie badań katastrofy smoleńskiej, za którą oskarżany jest były premier Polski – “Tutaj szczególną rolę odegrał pan Donald Tusk, ale nie tylko, bo także ówczesny minister obrony narodowej, który nie powołał komisji badania wypadków lotniczych lotnictwa państwowego, jedynej instytucji mającej prawo przeprowadzić takie badania, respektowanej przez stronę rosyjską, przez pięć kluczowych pierwszych dni” – wyjaśnił polityk związany z PiS.
W ostatniej części zostanie przedstawiona ekspertyza skonstruowana przez amerykański Uniwersytet Wichita na zlecenie podkomisji smoleńskiej. Ma on zaprezentować symulację wybuchu drzwi w samolocie prezydenckim.
To może być największe tego typu skażenie na obszarze rosyjskiej Arktyki. Skutki wycieku 21 tysięcy ton oleju napędowego ze zbiornika w elektrowni pod Norylskiem będą długoterminowe.
Jewgienij Ziniczew, minister ds. sytuacji nadzwyczajnych przyjechał na miejsce zdarzenia. Wciąż trwa usuwanie szkód powstałych w wyniku katastrofy. Na skutek rozhermetyzowania się się zbiornika, 21 tysięcy ton oleju napędowego wydostało się na zewnątrz. To równowartość około 350 cystern kolejowych. Większość oleju spłynęła do odległej o 20 kilometrów rzeki. Trwa zbieranie skażonego gruntu, ratownicy do monitorowania sytuacji wykorzystują drony.
Rosyjska Federalna Agencja ds. monitoringu środowiska naturalnego (Rosprirodnadzor) ocenia, że do wód trafiło 15 tys. ton paliwa, a 6 tys. ton – do gruntów. Jednak, zdaniem morskich służb ratowniczych z Murmańska, ilość paliwa, które znalazło się w wodzie jest większa. Wynosić ma około 18 tys. ton.
Źródło: Agencja FORUM
Agencja wykluczyła możliwość spalania oleju jako metodę likwidacji skutków katastrofy. Rozwiązanie to proponował gubernator Kraju Krasnojarskiego- Aleksander Uss.
Norylsk to jedno z najbardziej położonych na północ miast świata. Nie jest to tylko turystyczna ciekawostka, ale ma to również znaczenie dla ustalenia przyczyn zajścia. Nornikiel, przedsiębiorstwo będące właścicielem elektrowni uważa, że przyczyną awarii było uszkodzenie zbiornika. Stać się miało to za sprawą rozmarzającej wiecznej zmarzliny. Według dziennika ,,Kommiersant”, nie jest jasne, czy monitorowano stan fundamentów, a jest to wymagane w warunkach arktycznych.
Co będzie dalej?
Paliwo trafiło do rzek Ambarnaja i Dałdykan, a także do niemal wszystkich ich dopływów. Nornikiel i organizacja ekologiczna WWF oceniają, że olej na razie nie skaził jeziora Piasino, z którego wypływa rzeka Piasina, biegnąca następnie do Morza Karskiego. Prokuratura Generalna twierdzi jednak, że paliwo przedostało się do tej rzeki. Panuje więc informacyjny szum, zaciemniający obraz całej sytuacji.
Źródło: Agencja FORUM
Organizacje ekologiczne obawiają się, że skutki katastrofy będą długoterminowe. W warunkach klimatycznych środkowej Rosji likwidacja skutków tego rodzaju awarii trwa 3-4 lata. W Arktyce zaś proces biologicznego rozkładu paliwa trwał będzie o wiele dłużej.
Greenpeace oszacował szkody na około 6 mld rubli (ponad 87 mln USD). Kwota ta dotyczy jednak tylko szkód wodnych. Zdaniem Władimira Czuprowa z władz rosyjskiego Greenpeace’u, przy obecnie stosowanych metodach uda się zebrać z rzek tylko nieznaczną część paliwa. ,,Można przypuszczać, że niemal cały olej napędowy pozostanie w środowisku”- dodaje działacz.
Rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie wszczął dochodzenie dyscyplinarne w jego sprawie – donosi portal wPolityce.pl.
W tle tzw. afera maseczkowa. Rzecznik Okręgowej Rady Adwokackiej Krzysztof Stępiński wszczął dochodzenie dyscyplinarne z urzędu.
– Proszę nie spodziewać się, że zostanie ona załatwiona od ręki, jako sprawa “medialna”. Termin “sprawa medialna” nie robi na mnie wrażenia – wskazuje rzecznik. Nie jest wykluczone, że dojdzie do przesłuchania mec. Romana Giertycha.
Medialne doniesienia ws. tzw. afery maseczkowej wskazują, że Roman Giertych mógł dopuścić się złamania tajemnicy adwokackiej. Sam mecenas stanowczo zaprzecza i wydał w tej sprawie oświadczenie. Zapowiedział pozwy wobec wszystkich, którzy rozpowszechniają informacje godzące w jego dobre imię.
Afera maseczkowa
Afera z maseczkami rozpoczęła się kiedy okazało się, że środki ochronne zakupione przez resort zdrowia, nie spełniają norm bezpieczeństwa. W zakupie opiewającym na kwotę 5 milionów zł pośredniczył znajomy rodziny ministra Łukasza Szumowskiego – instruktor jazdy na nartach Łukasz G. – a finalizował go wiceminister Janusz Cieszyński. Tę sytuację wykorzystały media sprzyjające opozycji oraz opozycyjni politycy, aby zaatakować ministra zdrowia.
Zaskakujące doniesienia “SE”
W tym tygodniu “Super Express” poinformował, że Łukasz G. szukał pomocy u mecenasa Romana Giertycha. Gdy resort zdrowia zażądał od instruktora narciarstwa zwrotu 5 mln zł, ten zawarł z kancelarią słynnego mecenasa umowę (za którą wystawiono fakturę na 20 tys. zł plus VAT) o świadczenie usług adwokackich. Jednak już następnego dnia po zawarciu umowy doszło do nagłego zwrotu wydarzeń, gdyż Łukasz G. wypowiedział Giertychowi pełnomocnictwo.
„Proszę o zachowanie tajemnicy przez pana mecenasa oraz wszystkie osoby obecne na spotkaniu w tym pana Wojciecha Cz. I nie przekazywania do publicznych wiadomości treści rozmów i materiałów zdjęciowych i nagrań” – miał napisać Łukasz G. w wypowiedzeniu pełnomocnictwa.
Organizacja Pracodawcy RP wystosowała komunikat, w którym krytycznie odniosła się do proponowanego przez prezydenta wprowadzenia funduszu solidarnościowego. Pracodawcy zwracają uwagę, że świadczenie nie będzie przysługiwać wszystkim zwolnionym w pierwszej połowie roku pracownikom.
Prezydent Andrzej Duda złożył w Sejmie projekt ustawy, według której wprowadzony ma być specjalny dodatek dla osób, które straciły pracę w wyniku epidemii koronawirusa. Pomysł świadczenia został skrytykowany przez ekspertów, a organizacja Pracodawcy RP nazwała go “bratem bliżniakiem zasiłku dla bezrobotnych”.
Andrzej Duda chce dodatek solidarnościowy. Komu ma przysługiwać?
Wysokość dodatku solidarnościowego ma wynosić 1400 zł. Świadczenie ma być przyznawane przez trzy miesiące od 1 czerwca do 31 sierpnia 2020 roku. Dodatek mają otrzymać osoby, którym rozwiązano umowę o pracę po 31 marca. Nie będzie podlegać podatkom.
W projekcie znalazł się także plan podniesienia zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł brutto przez pierwsze trzy miesiące otrzymywania go. Później jego wysokość miałaby wynosić 942,30 zł.
Pracodawcy RP krytykują pomysł Andrzeja Dudy
Pomysł wprowadzenia dodatku solidarnościowego został negatywnie oceniony przez organizację Pracodawcy RP, która wystosowała komunikat w sprawie określanego przez nich świadczenia jako “brat bliźniak zasiłku dla bezrobotnych”. Zwracają oni przede wszystkim uwagę na fakt, że pobieranie dodatku zawiesza możliwość otrzymywania zasiłku. Powoduje to liczne niejasności dla osób potencjalnie kwalifikujących się do otrzymywanie świadczenia.
Bezrobotny pracownik będzie musiał zdecydować czy woli dorobić na umowie o dzieło i skorzystać z dodatku solidarnościowego czy pozostać przy zasiłku. Dodatek solidarnościowy wlicza się jednak do dochodu, od którego uzależnione jest prawo do świadczeń rodzinnych, co może mieć znaczenie dla całościowych kalkulacji w konkretnym gospodarstwie domowym. – tłumaczy Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert prawa pracy Pracodawców RP.
Kolejnym zarzutem jest to, że nie wszyscy pracownicy mają prawo się o to świadczenie ubiegać. Siemienkiewicz zauważa, że poszkodowane będą osoby, których obowiązywał krótki okres wypowiedzenia, czyli zostały zwolnione przed 31 marca. One na pomoc liczyć nie będą mogły.
Pracodawcom nie podoba się również to, skąd pochodzić będą środki na świadczenie. Według projektu ustawy z racji solidarnościowego charakteru będą musieli się do niego dokładać także pracodawcy.
Będziemy go opłacać z Funduszu Pracy, zasilanego przez Fundusz Przeciwdziałania COVID-19. Inaczej przecież byłby tylko zasiłkiem, a zasiłek w przypadku utraty pracy w polskim prawie już mamy. – czytamy w podsumowaniu.
Rząd Hiszpanii wycofał się w czwartek po południu z porannej deklaracji minister turystyki Reyes Maroto, która ogłosiła, że granice z Francją i Portugalią zostaną otwarte 22 czerwca. Swobodny ruch graniczny z tymi krajami Madryt przywróci dopiero 1 lipca.
W komunikacie przekazanym przez biuro prasowe rządu Hiszpanii wyjaśniono, że 22 czerwca usunięte zostaną jedynie wewnętrzne ograniczenia w przemieszczaniu się na terenie kraju. Restrykcje te zostaną zlikwidowane wraz z obowiązywaniem stanu zagrożenia epidemicznego, który w środę został wydłużony przez Kongres Deputowanych, niższą izbę parlamentu, i potrwa do 21 czerwca. Biuro prasowe rządu wyjaśniło, że ograniczenia związane z przekraczaniem granic Hiszpanii z powodu epidemii koronawirusa zostaną wydłużone „poza termin obowiązywania stanu zagrożenia”. Rząd potwierdził, że otwarcie granic Hiszpanii dla ruchu turystycznego nastąpi dopiero 1 lipca.
Komunikat gabinetu Pedra Sancheza pojawia się kilka godzin po tym, jak minister przemysłu, handlu i turystyki Reyes Maroto zapowiedziała otwarcie granic między Hiszpanią a Francją i Portugalią 22 czerwca. Szefowa resortu zapowiedziała też, że osoby przybywające do Hiszpanii po tym terminie nie będą już zobowiązane do przechodzenia obowiązkowej 14-dniowej kwarantanny. W czwartek po południu zapowiedź otwarcia granic 22 czerwca zdementował też rząd Portugalii. Gabinet Antonia Costy poinformował, że żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły. W poniedziałek szef MSW Portugalii Eduardo Cabrita stwierdził, że władze tego kraju opowiadają się za utrzymaniem zamkniętych granic z Hiszpanią do końca czerwca.
Gabinet Costy wprowadził zakaz ruchu kołowego na dziewięciu punktach granicznych 16 marca. Od tego czasu możliwość przemieszczania się do i z Hiszpanii mają jedynie kierowcy samochodów dostawczych oraz pracownicy zatrudnieni w sąsiednim kraju.