Pod hasłem „poszerzenia zakresu samorządności regionów” w sobotę 11 lipca obywa się „Marsz Autonomii”. Jego uczestnicy wyruszyli z placu Wolności w Katowicach. To czternasty z rzędu tego typu pochód.
Okazją jest setna rocznica przyznania przedwojennemu woj. śląskiemu autonomii przez Sejm II RP. W tamtym okresie historii owa autonomia miała pomóc w wygraniu Polsce śląskiego plebiscytu.
W tym roku, wobec zagrożenia epidemicznego, organizatorzy ograniczyli liczebność marszu do 150 osób. Zwykle jest to około 1000. Dodatkowo frekwencję zmniejszył też ulewny deszcz.
Oderwać Śląsk od Polski
Uczestnicy pochodu idą na plac Sejmu Śląskiego i niosą flagi i transparenty w śląskich, żółto-niebieskich barwach. Organizatorem pochodu jest Ruch Autonomii Śląska (RAŚ) Jerzego Gorzelika.
Jego zdaniem ustawa sprzed stu lat, nadająca regionowi autonomię, powinna być dziś inspiracją dla rządzących Polską. Wspiera hasło decentralizacji i autonomii regionów. Gorzelik przypomniał, że w przyszłym roku planowany jest spis powszechny, który – jak ocenił – pozwoli policzyć się Ślązakom.
Lider RAŚ wyraził nadzieję, że Europejski Trybunał Praw Człowieka, rozpatrując sprawę przeciwko Polsce, uzna za bezprawne niedopuszczenie do legalnego działania stowarzyszenia osób narodowości śląskiej.
W czasie marszu wznoszono okrzyk „autonomia” po polsku, niemiecku, czesku i śląsku. Wśród uczestników marszu jest europoseł Lewicy, „regionalista” Łukasz Kohut. Pomysłodawcy marszu mówią o „przywiązania do górnośląskiej tożsamości”.
Autonomiczne województwo śląskie faktycznie przestało działać we wrześniu 1939 r., wraz z okupacją i przyłączeniem do III Rzeszy. Formalnie – 6 maja 1945 r., kiedy komunistyczna Krajowa Rada Narodowa zniosła autonomię.
Znane na całym świecie muzeum Hagia Sophia w Stambule zostało zamienione z powrotem w meczet. Taką decyzję podjął prezydent Turcji Recep Erdogan.
Turecki przywódca podpisał w piątek specjalny dekret w sprawie przekształcenia Hagii Sophii w meczet. Wcześniej najwyższy sąd administracyjny w Turcji unieważnił dekret rządowy z 1934 r., w wyniku którego świątynia stała się muzeum.
– Podobnie jak wszystkie nasze meczety drzwi świątyni Hagia Sophia będą szeroko otwarte dla mieszkańców i obcokrajowców, muzułmanów i niemuzułmanów – oświadczył Erdogan. Zapowiedział również, że pierwsze modlitwy odbędą się 24 lipca.
Wybudowana w latach 532–537 świątynia, nazwana kościołem Mądrości Bożej, była uważana za najwspanialszy obiekt architektury i budownictwa pierwszego tysiąclecia naszej ery.
Po zdobyciu Konstantynopola przez Turków w 1453 r. Hagia Sophia została przekształcona w meczet i dobudowano do niej minarety. W 1935 r. na polecenie pierwszego prezydenta Republiki Turcji Mustafy Kemala Ataturka meczet przekształcono w muzeum.
Hagia Sophia to jedna z najbardziej popularnych atrakcji turystycznych w Turcji. Rocznie odwiedza ją ponad 3,7 mln ludzi.
Prezes Młodzieży Wszechpolskiej tak skomentował sprawę na twitterze: Hagia Sophia przed chwilą na powrót stała się meczetem. Turecki sąd unieważnił decyzję z 1934, gdy Atatürk w imię sekularyzacji polecił by zamienić świątynię w muzeum. Wg mnie, to symbol zerwania z kemalizmem (co ,rzecz jasna, funkcjonalnie nastąpiło już wcześniej).
Hagia Sophia przed chwilą na powrót stała się meczetem. Turecki sąd unieważnił decyzję z 1934, gdy Atatürk w imię sekularyzacji polecił by zamienić świątynię w muzeum.
Wg mnie, to symbol zerwania z kemalizmem (co ,rzecz jasna, funkcjonalnie nastąpiło już wcześniej).
W sobotę 11 lipca przypada 77. rocznica tzw. krwawej niedzieli, gdy w ok. 100 miejscowościach na Wołyniu doszło do największej fali mordów na Polakach. Tego dnia obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich szowinistów na obywatelach II Rzeczpospolitej.
Sejm w przyjętej 22 lipca 2016 r. uchwale ustanawiającej święto oddał hołd ofiarom mordów – Polakom, Żydom, Ormianom, Czechom i przedstawicielom innych mniejszości narodowych, dokonywanych w latach 1943 – 1945 przez ukraińskich nacjonalistów z szeregów OUN, UPA, SS-Galizien i innych formacji. Posłowie w dokumencie wyrazili też wdzięczność tzw. „Sprawiedliwym Ukraińcom”, którzy odmawiali udziału w atakach i ratowali Polaków. Sejm wyraził również uznanie dla żołnierzy Armii Krajowej, Samoobrony Kresowej, Batalionów Chłopskich, którzy podjęli heroiczną walkę w obronie zagrożonej atakami ludności cywilnej.
Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej związany jest z rocznicą wydarzeń z 11 i 12 lipca 1943 r., kiedy UPA dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców ok. 150 miejscowości w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Akcja była kulminacją trwającej już od początku 1943 r. fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domów, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków. Terror banderowców spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły swoje domy, uciekając do centralnej części kraju.
W 77. rocznicę ludobójstwa Roty Niepodległości przygotowały specjalne wideo opowiadające tę tragiczną historię.
Rafał Trzaskowski już od niemal roku odmawia mieszkańcom Warszawy przeprowadzenia konsultacji społecznych w sprawie kontrowersyjnej „deklaracji LGBT”, mimo prawnego obowiązku zorganizowania ich „na wczesnym etapie”. Dokument wiąże się z przyznaniem licznych przywilejów osobom identyfikującym się z ideologią LGBT. Na jego mocy, prezydent Warszawy, bez porozumienia z mieszkańcami, zlikwidował stanowisko Pełnomocnika ds. Równego Traktowania, co potwierdza, że deklaracja przyczynia się do pogłębienia nierówności. Z deklaracją wiąże się też, m.in. wprowadzenie w szkołach programu, którego realizacji domagał się ruch LGBT czy objęcie patronatem prezydenta „Parady Równości”. Instytut Ordo Iuris złożył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargę na bezczynność prezydenta Warszawy.
18 lutego 2019 r. prezydent Warszawy ogłosił jednostronną deklarację „Warszawska polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+”. Od samego początku dokument ten, przygotowany w zamkniętym gronie przedstawicieli ruchu LGBT, spotkał się z dużym sprzeciwem społecznym mieszkańców Warszawy, rodziców oraz instytucji strzegących ich praw. Deklaracja została poddana kompleksowej analizie przez ekspertów Instytutu Ordo Iuris, którzy już 21 lutego zwrócili uwagę na jej błędne założenia, aksjologię sprzeczną z duchem polskiej Konstytucji oraz wątpliwą zgodność z prawem.
W ramach „operacjonalizacji” deklaracji Rafał Trzaskowski podjął szereg działań bez porozumienia z mieszkańcami Warszawy, takich jak likwidacja stanowiska Pełnomocnika ds. Równego Traktowania, dokonana zarządzeniem z 11 lipca z mocą wsteczną (od 19 maja 2019 r.). Potwierdza to opinię, zgodnie z którą dokument w rzeczywistości pogłębia nierówności i uprzywilejowanie – „sytuacja, w której jedna z grup mniejszościowych jest bardziej chroniona niż pozostałe, rodzi pytanie o rzeczywiste równe traktowanie” (opinia warszawskiej Komisji ds. równego traktowania z 25 lutego).
Inne działania podjęte przez prezydenta Warszawy bez konsultacji z mieszkańcami w ramach realizacji postulatów „deklaracji LGBT” to m.in.: zarządzenie z 9 kwietnia 2019 r. oraz zarządzenie z 5 lutego 2020 r., wprowadzające do wzorca umów zawieranych przez miasto „klauzule antydyskryminacyjne” wyróżniające osobną kategorię orientacji seksualnej. Oprócz tego, Rafał Trzaskowski objął 26 kwietnia 2019 r. honorowym patronatem projekt „Dyplom Równości”, który „wpisuje się w postulat otwartości na inicjatywy społeczne w obszarze przeciwdziałania dyskryminacji członków społeczności LGBT+, w tym zwłaszcza młodzieży LGBT+”, a także, w maju 2019 r., „Paradę Równości”. Na mocy deklaracji, w sierpniu i wrześniu 2019 r. wdrażano w szkołach zawierający kontrowersyjne treści projekt „Szkoła Przyjazna Prawom Człowieka”, którego realizacja jest „tym wszystkim, czego oczekują społeczności LGBT i co zostało zapisane w Deklaracji”.
W związku z wymijającą postawą przedstawicieli Ratusza, 8 sierpnia Instytut Ordo Iuris złożyłwniosek o przeprowadzenie konsultacji społecznych w sprawie „deklaracji LGBT”, w szczególności planowanego programu edukacji seksualnej. Wniosek ten został poparty kilkoma tysiącami podpisów mieszkańców Warszawy. W ostatnim możliwym terminie, po upływie 30 dni od daty złożenia wniosku, Instytut otrzymał potwierdzenie Ratusza o zgodzie na uruchomienie konsultacji. Władze Warszawy jednak arbitralnie ograniczyły ich zakres, twierdząc, że „podczas konsultacji, o które wnioskowali warszawiacy, będziemy zastanawiać się nad metodami i formami wdrażania i operacjonalizacji projektu zajęć nieobowiązkowych z zakresu edukacji seksualnej, ale nie nad zasadnością zapisów tej Deklaracji”, a termin ich rozpoczęcia „ze względu na trudną sytuację w szkołach, z którą musi mierzyć się warszawski samorząd, prace nad przygotowaniem merytorycznym i organizacyjnym wspomnianych konsultacji” został przesunięty na koniec roku 2019. W marcu 2020 r. wnioskodawcy otrzymali odpowiedź na ponaglenie, w której brak przeprowadzenia konsultacji uzasadniano „sytuacją epidemiologiczną”.
Niezałatwienie sprawy stanowi bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania. Zgodnie z § 2 uchwały nr LXI/1691/2013 Rady Miasta Stołecznego Warszawy z dnia 11 lipca 2013 r. w sprawie zasad i trybu przeprowadzania konsultacji z mieszkańcami m.st. Warszawy, uchwalonej na podstawie art. 5a ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym, konsultacje przeprowadza się na wczesnym etapie prac nad zagadnieniem poddawanym konsultacjom. Sposób ich zorganizowania ma stwarzać warunki do powszechnego uczestnictwa w nich wszystkich mieszkańców Warszawy, a także zapewniać rzetelność i kompletność informacji o przedmiocie konsultacji oraz ich szczegółowych zasadach i trybie.
„Wybrana z rekomendacji Platformy Obywatelskiej europosłanka Janina Ochojska zapowiedziała ostatnio, że Rafał Trzaskowski «wprowadzi kartę LGBT w całym kraju». Niestety już przykład warszawskiej karty pokazuje, że realizacja tego typu deklaracji odbywa się przy zupełnym ignorowaniu głosu mieszkańców. Celem takich dokumentów nie jest bowiem równe traktowanie, ale uprzywilejowanie konkretnego środowiska postrzegającego świat przez pryzmat swojej ideologii” – komentuje Nikodem Bernaciak, analityk Instytutu Ordo Iuris.
50 mld euro na odbudowę po koronawirusie i 1,074 bln euro na budżet UE na lata 2021-2027 – takie propozycje przedstawił po kilku tygodniach negocjacji z państwami członkowskimi przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
Przewodniczący RE nie zmniejszył funduszu obudowy, ani zaproponowanej przez KE proporcji między pożyczkami (250 mld euro) i grantami (500 mld euro). Zmienić się ma za to klucz podziału środków. 70 proc. z nich ma zostać rozdzielonych w latach 2021-2022 na bazie danych, dotyczących bezrobocia i PKB z lat 2015-2019, tak jak chciała tego Komisja Europejska. 30 proc. miałoby się opierać o kryzysowe dane z 2020 i 2021 r. Środki byłby przydzielane (co nie znaczy, że wydawane) w 2023 r. Cała pula na odbudowę miałaby być wypłacona do końca 2026 r.
Powiązanie środków z praworządnością tymczasowo zliberalizowane
W maju 2018 Komisja Europejska zaproponowała, by do odebrania krajowi pieniędzy potrzebna była tzw. odwrócona większość, co oznacza, że potrzeba większości nie po to, by decyzję przyjąć, ale by ją odrzucić. W tej sytuacji wysiłek znalezienia większości dla odrzucenia propozycji odebrania środków spoczywałby po stronie danego kraju.
Michel osłabił ten mechanizm, zapisując, że do decyzji o odebraniu pieniędzy potrzebna jest większość kwalifikowana – a to oznacza, że to Komisja Europejska, chcąc odebrać jakiemuś krajowi środki, musiałaby szukać poparcia dla swojego stanowiska.
Propozycja Michela oznacza więc, że trudniej będzie odbierać krajom – w tym Polsce – pieniądze za nieprzestrzeganie zasad praworządności.
“Nie spuszczamy jednak głowy i nie przymykamy oczu.” – powiedział. Przewodniczący przypomniał również, że wszystkie kraje będą poddane dorocznemu monitoringowi w kwestii praworządności. Równocześnie zaś zaznaczył, że w nowym unijnym budżecie więcej pieniędzy przeznaczonych zostanie na wsparcie praworządności i organizacji pozarządowych np. walczących z dyskryminacją.
Nowe źródła wpływów do budżetu
Szef Rady Europejskiej oświadczył, że wiele krajów UE i Parlament Europejski krytykują brak nowych źródeł własnych w nowym budżecie UE. Dlatego – jak podkreślił – sam proponuje szybkie prace nad tym zagadnieniem.
“Po pierwsze, proponuję skoncentrowanie się na trzech rzeczach: opłacie od plastiku, granicznej opłacie węglowej i podatku cyfrowym. Nowe źródła dochodów, związane z wykorzystywaniem odpadów plastikowych, pojawią się w 2021 r. Proponuję KE przedstawienie w pierwszej części 2021 r. propozycji w sprawie granicznej opłaty węglowej. Zaproponuję wprowadzenie opłaty cyfrowej z perspektywą rozpoczęcia obowiązywania z końcem 2021 roku, na podstawie propozycji Komisji Europejskiej” – powiedział.
Dodał, że chce, aby KE zaproponowała też nową koncepcję zmian w systemie handlu emisjami ETS. “W końcu, będziemy pracować na propozycjami mechanizmu dotyczącego transakcji finansowych. Mamy ambicje, aby w tym zakresie poczynić postępy” – zaznaczył.
Michel zapowiedział również w propozycji budżetu większe środki na sektor zdrowia w związku z pandemią Covid-19. Nowością ma być również wynoszący 5 mld euro fundusz rezerwowy na wypadek braku porozumienia o zasadach handlu z Wielką Brytanią.
Prezydent Andrzej Duda skomentował sprawę żydowskich roszczeń majątkowych, kierowanych pod adresem Polski. Podkreślił, że „u nas nie obowiązuje obce prawodawstwo”, a on sam nigdy nie zgodzi się na realizację roszczeń będących konsekwencją wybuchu II wojny światowej.
Podczas spotkania wyborczego w Wieliczce, prezydent Andrzej Duda zachęcał do wzięcia udziału w niedzielnych wyborach i podkreślał, że w II turze ścierają się dwie różne wizje Polski. Na spotkaniu z mieszkańcami skomentował także sprawę żydowskich roszczeń majątkowych. O tym niebezpiecznym zjawisku od wielu miesięcy mówią politycy związani z Konfederacją. Wygląda więc na to, że stanowisko prezydenta w tej sprawie to ukłon w stronę wyborców Krzysztofa Bosaka.
Prezydent w swoim przemówieniu podkreślał, że „wszyscy są równi wobec prawa” i on jako głowa państwa nie wyrazi zgody na przyjmowanie rozwiązań, które nie obowiązują w innych krajach. Dodał, że w każdym kraju i systemie prawnym, kwestie spadków i dziedziczenia są rozstrzygane w bardzo łatwy sposób. “Nie ma spadkobierców, państwo przejmuje własność. To jest prosta zasada i nie ma żadnego powodu, by w Polsce ją zmieniać. Szczególnie wobec jednej grupy” – tłumaczył prezydent Andrzej Duda.
Ubiegający się o reelekcję kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość dodał, że w kontekście roszczeń majątkowych należy pamiętać o tym, że Polska była ofiarą podczas II wojny światowej. Prezydent podkreślił, że to Niemcy były państwem, które doprowadziło do wybuchu tego kilkuletniego, światowego konfliktu.
“Są obawy, że będziemy realizowali jakieś roszczenia wynikłe z obcych ustaw, ale u nas nie obowiązuje obce prawodawstwo. (…) Nie zgodzę się na wprowadzenie do polskiego prawa konstrukcji, które premiują jedne grupy w stosunku do innych grup etnicznych i w nieusprawiedliwiony sposób przyznają jakieś dodatkowe uprawnienia czy korzyści. To jest niezgodne z polską konstytucją. Nigdy się na to nie zgodzę” – dodał Andrzej Duda.
Anna Błaszczak-Banasiak poinformowała, że RPO podejmuje sprawę rozwiązania umowy niepełnosprawnej kobiety przez fundację Dum Spiro Spero. Zostanie sprawdzone, czy bydgoska fundacja kierowała się zasadą równego traktowania. Wcześniej Prezydent Andrzej Duda poprosił Fundację Orlen o pomoc dla poszkodowanej.
Wczoraj na światło dzienne ukazała się sprawa zwolnienia niepełnosprawnej Anny Derewienko z bydgoskiej fundacji Dum Spiro Spero. Kobieta podkreśliła, że prezesem tegoż stowarzyszenia jest radna z Platformy Obywatelskiej. Ta miała rozwiązać umowę z powodu poparcia Andrzeja Dudy przez jej pracownicę.
Do sprawy odniósł się także Adam Bodnar, który wyjaśniał, że do jego biura nie wpłynął jeszcze żaden wniosek w tej sprawie, lecz zaznaczył iż nie jest to potrzebne do podjęcia działań. Natomiast dyrektor z Zespołu ds. Równego traktowania przy RPO poinformowała, że sprawa zostanie podjęta z urzędu – “Nie otrzymaliśmy żadnej skargi ani wniosku, ale w związku z informacjami publikowanymi w internecie, RPO podjął tę sprawę do wyjaśnienia z urzędu. Nie mamy możliwości skontaktowania się z panią Anną, ponieważ jest osobą prywatną, jednak daliśmy już znać w mediach społecznościowych, że czekamy na kontakt z jej strony” – mówiła Anna Błaszczak-Banasiak.
Zaznaczyła przy tym, że bezpośredni kontakt z Anną Derewienko nie jest niezbędny do wyjaśnienia sprawy. Podkreśliła, że Rzecznik Praw Obywatelskich jest dosyć specyficzną instytucją, która kontroluje przestrzegania prawa przez organy władzy publicznej.
“Planujemy zwrócenie się do organów nadzoru nad tą fundacją, aby sprawdziła, czy w trakcie swojej działalności i realizowanych projektów fundacja kierowała się zasadą równego traktowania. Bez zweryfikowania faktów niczego jednak na tę chwilę nie przesądzamy” – zapowiedziała
Wcześniej do bulwersującej sprawy odniósł się Prezydent Andrzej Duda, który w telefonie do fundacji Orlen poprosił o zapewnienie pomocy dla poszkodowanej Anny Derewienko oraz zadzwonił bezpośrednio do kobiety dodając otuchy.
Nielegalni imigranci z Turcji zostali w nocy 8. lipca zatrzymani przez bieszczadzki oddział Straży Granicznej. Chcieli oni przedostać się do Polski, skąd zamierzali wyruszyć do Niemiec. Tam zaplanowali stały pobyt i podjęcie się pracy zarobkowej. Po weryfikacji zostaną oni przekazani stronie ukraińskiej.
Dwa dni temu doszło do zatrzymania trójki cudzoziemców pochodzących z Turcji. Podczas nocnego patrolu Straży Granicznej w Bieszczadach zauważono pewnego mężczyznę przekraczającą tzw. zieloną granicę. Patrol w z Stuposian zatrzymał również pozostałą dwójkę imigrantów znajdującą się w pobliżu miejscowości Bukowiec.
Zostali oni odnalezieni w momencie legitymowania zatrzymanego mężczyzny i za pomocą kamery termowizyjnej odnaleziono pozostałe osoby. Pochodzący z Turcji imigranci mieli odpowiednio 24, 26 i 43 lata.
Zamierzali oni udać się do Niemiec, a nasz kraj traktowali jako przystanek na drodze. Na Ukrainę dotarli legalnym sposobem przylatując do Lwowa. Po ich weryfikacji zostaną oni przekazani stronie ukraińskiej w ramach readmisji.
Bankowość staje się w Polsce coraz droższa. Podatek Bankowy, niemal zerowe stopy procentowe sprawiają, że zyski banków znacznie się zmniejszają. Banki zaczynają więc szukać oszczędności. Likwidują placówki, zmniejszają zatrudnienie oraz wprowadzają nowe opłaty za usługi bankowe które do tej pory były bezpłatne.
W Polsce opłaty za bankowość pozostawały jak do tej pory na bardzo niskim poziomie porównując z i innymi krajami europejskimi. Jednak w związku ze zmianami jakie mają miejsce na rynku bankowym a przede wszystkim w związku z obniżkom stóp procentowych banki decydują się na uzyskanie przychodów podnosząc opłaty za usługi bankowe. Likwidują również całkowicie niektóre produkty bankowe takie jak lokaty terminowe. Zdążają się również takie banki, w których wprowadzona zostanie opłata za posiadanie konta oszczędnościowego.
Za co zapłacimy więcej?
Wiele banków planuje również zmiany w tabeli opłat i prowizji. Jako pierwsze mogą zdrożeć wpłaty i wypłaty w okienkach kasowych, zlecenia przelewu czy pobieranie pieniędzy z bankomatów. Coraz turniej będzie unikać opłat za posiadanie karty debetowej oraz kredytowej.
Niektóre banki takie jak na przykład Credit Agricole już w kwietniu zmieniło ceny. Podnosząc opłaty za przelewy tradycyjne z 10 na 12 zł zaś natychmiastowe z 15 na 17. Na podwyżki decyduje się również BNP Paribas.
Bankowość coraz droższa
Z analizy Narodowego Banku Polskiego wynika, że banki już od dłuższego czasu podnoszą opłaty. Np. jeszcze w grudniu 2018 za polecenie przelewu w oddziale lub przez telefon płaciło się 7,80 zł, lub 3,78 zł, teraz średnio kosztuje 8,10 zł lub 4,51 zł. Za prowadzenie rachunku płatniczego opłata wyniosła w grudniu 2018 r średnio 5,73 zł, w czerwcu 2019 r. 5,80 zł, a w grudniu 2019 r. już 6,05 zł.
Średnia miesięczna opłata za prowadzenie standardowego rachunku płatniczego wzrosła w stosunku do pierwszego półrocza 2019 r. o 0,92 zł.
Według sondażu Kantar dla „Faktów” TVN i TVN 24 Rafał Trzaskowski może liczyć na poparcie 46,4 proc. Zaś Andrzej Duda 45,9 proc. Sytuacja wygląda inaczej w sondażu Indicatr dla „Gazety Polskiej” Przewagę posiada Andrzej Duda 45,9 nad Rafałem Trzaskowskim 44,7 proc.
Sondaże przedwyborcze wskazują niewielką różnicę pomiędzy kandydatami ubiegającymi się o u urząd prezydenta. W najnowszym sondażu wykonanym przez Kantar dla Faktów TVN Rafał Trzaskowski wyprzedza Andrzeja Dudę o pół punktu procentowego. Osób jeszcze niezdecydowanych na kogo chcą zagłosować jest 7,7 proc.
W poprzednim sondażu również wykonanym na zlecenie TVN poparcie Trzaskowskiego nad Dudą wynosiło 1 punkt procentowy. Wówczas 7 proc. respondentów odpowiedziało, że nie wie na kogo zagłosuje. Najnowszy sondaż jest zrealizowany 8-9 lipca, na ogólnopolskiej reprezentowanej próbie 1500 osób. Osoby te ukończyły 18 rok życia i mają prawo wyborcze.
Inny sondaż przygotowany przez Indicator, zlecony przez „Gazetę Polska”. Daje on Andrzejowi Dudzie przewagę 1,2 punktu procentowego. Niezdecydowanych na kogą mają zgłosować jest 6,1 proc.