Zobacz także: Białoruś ogranicza dostawy ropy do Polski. Pokłosie decyzji niemieckiego regulatora
Piotr Motyka: Co oznacza dla przyjaźni polsko-węgierskiej odsłonięcia pomnika Prymasa Węgier Ks. Kard. Józsefa Mindszenty’ego w Krakowie?
Wojciech Frazik: Myślę, że jest to symboliczne wydarzenie, tak jak Prymas Mindszenty był postacią symboliczną dla całego okresu walki z komunizmem. Wcześniej – w czasie II wojny światowej – był bardzo zaangażowany w pomoc dla Polaków, ale to, z czym jest najbardziej kojarzony, to jego postawa wobec totalitaryzmu komunistycznego. Był zawsze wzorem postawy nieugiętej, za którą zapłacił wieloletnim uwięzieniem, a potem tak naprawdę wieloletnim internowaniem, ponieważ tym w istocie był azyl w ambasadzie amerykańskiej. Był wtedy odizolowany od narodu, od Kościoła, na czele którego stał. Potem, mimo iż było to w pewnym sensie uwolnienie, został zmuszony do emigracji i choć odsunięto go od spraw Kościoła węgierskiego, manifestował bliskość z Węgrami.
Piotr Motyka: Czy jakbyśmy zestawili postaci prymasa Węgier Sługi Bożego Ks. Kard. Józsefa Mindszenty’ego z prymasem Polski bł. Ks. Kard. Stefanem Wyszyńskim, więcej ich łączy, czy różni?
Wojciech Frazik: Więcej jest punktów wspólnych, choć różni ich taktyka wobec komunistów. Prymas Wyszyński zresztą mógł czerpać z doświadczeń Prymasa Mindszenty’ego. Widział do czego zdolni są komuniści, dlatego starał się Kościołowi w Polsce zapewnić warunki przetrwania. To się z jednej strony powiodło, a z drugiej nie powiodło, o tyle że komuniści złamali wszystkie umowy, ale Prymas Wyszyński kupił trochę czasu tym, że próbował znaleźć ramy prawne dla funkcjonowania Kościoła w warunkach komunistycznych. Niewątpliwie dzięki temu polski Kościół w 1956 roku był w znacznie lepszej sytuacji niż Kościół węgierski. Losy obu tych wielkich postaci, prawdziwych mężów stanu, potoczyły się inaczej. Prymas Węgier powtórnie został pozbawiony możliwości działania, co się wiązało z interwencją sowiecką na Węgrzech tłumiącą Powstania Węgierskie i z inną sytuacją Węgier i Polski po 1956 roku. O ile Polska zyskała jakiś margines swobody, bezpośrednio po 1956 roku, i z tego mógł skorzystać Kościół Polski kierowany przez Prymasa Wyszyńskiego, o tyle takiej możliwości nie miał Kościół węgierski z izolowanym Prymasem Mindszentym.
Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że taka nieugięta postawa i wartości, jakie prezentowali Prymas Mindszenty i Prymas Wyszyński, przystają do dzisiejszych czasów, czy świat się na tyle zmienił, że ludzie nie przywiązują już wagi do takiego wiernego trwania przy tym, co uznają za święte?
Wojciech Frazik: Świat się niewątpliwie zmienił. Formalnie upadły systemy komunistyczne w obu naszych krajach, ale sama postawa moralna jest jak najbardziej godna naśladowania. Cała nauka, którą obaj przekazywali, jest ciągle aktualna i nic nie straciła na wartości. Nadal jasne przyznawanie się do Wiary i określanie wartości, którymi kierujemy się w życiu, jest aktualne i będzie aktualne do końca świata.
Piotr Motyka: Czy jednak nie uważa Pan, że w dzisiejszych czasach, jakby trudniej rozróżnić dobro od zła?
Wojciech Frazik: Wiele osób i środowisk stara się zatrzeć te kryteria i utrudnić rozróżniania dobra i zła, ale dla człowieka kierującego się wskazaniami Wiary to jest proste. To, co jest dobre jest dobre, a co złe, to złe. Niech tak będzie tak, a nie będzie nie i to w nauczaniu obu Prymasów jest bardzo widoczne, chociaż – tak jak mówię – z różnych powodów politycznych starali się czasem różnie działać.
Piotr Motyka: Czy uważa Pan, że pomnik Prymasa Mindszenty’ego, w tym tak licznie uczęszczanym miejscu pielgrzymkowym przyczyni się do popularyzacji tej postaci wśród Polaków i ludzi z zagranicy?
Wojciech Frazik: Na pewno. Jest to jedno z najważniejszych miejsc pielgrzymkowych w Krakowie i w świecie, tak widocznie umieszczona rzeźba będzie intrygować – nawet jeśli ktoś nie zna tej postaci, zaciekawi się, kto to jest, że ma tutaj pomnik.
Piotr Motyka: Dokładnie. Serdecznie dziękuję za wywiad, Bóg zapłać!
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com