- Minister edukacji Przemysław Czarnek został ostro skrytykowany przez jednego z wykładowców Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
- Pracownik naukowy KUL nie chce ujawniać swoich personaliów
- Mężczyzna zwrócił się do Radia Zet, gdzie wyraził oburzenie z powodu zaniedbywania obowiązków uczelnianych przez ministra edukacji
- Zobacz także: Amerykański ksiądz tak potraktował hostię, czyli pseudo katolicyzm w natarciu [WIDEO]
Przemysław Czarnek zaniedbuje obowiązki?
Minister edukacji nie tylko kieruje resortem edukacji i nauki. Czarnek wciąż pozostaje zatrudniony w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w charakterze wykładowcy. Ten stan rzeczy nie podoba się jednemu z wykładowców KUL, który w rozmowie z Radiem Zet przekonuje, że minister nie wywiązuje się ze swoich obowiązków w Lublinie.
“Najlepszy minister edukacji ma zaplanowane na cały rok tylko kilkadziesiąt godzin dydaktycznych, tylko w poniedziałki. Jeśli dali mu obniżkę na taką skalę, to skandal”
– przekonuje anonimowy informator rozgłośni.
Minister jako wykładowca
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Według informacji Radia Zet, w semestrze zimowym Czarnek miał jedynie 60 godzin dydaktycznych w same poniedziałki. W semestrze letnim prawdopodobnie będzie to już tylko 45 godzin.
“Nie wiem, jak to rektor KUL uzasadnia, ale pensum profesora tytularnego to 180 [minister ma łącznie w roku 105 – red.], reszta zwykle ma więcej, nawet 200, 300 godzin”
– dodaje anonimowy wykładowca.
Radio Zet zwraca uwagę, że Czarnek jako doktor habilitowany (a nie profesor tytularny) powinien prowadzić 210 godzin rocznie. W oświadczeniu majątkowym ministra czytamy, że jest adiunktem na uczelni, co oznacza, że powinien mieć łącznie co najmniej 240 godzin (albo 360 jeżeli jest zatrudniony na stanowisku profesora, profesora adiunkta lub asystenta).
Dziennikarze rozgłośni wskazują, że wykładowca może wnioskować o redukcję godzin, ale jedynie po spełnieniu konkretnych warunków, których minister rzekomo nie spełnia.
“Znam sytuację, gdy obniżano wykładowcom pensum, np. z 210 do 160 godzin, gdy pracowali w instytucjach państwowych. Jednak tyle godzin w roku, to istotny skandal”
– przytacza anonimowy rozmówca radia.
Do Rzeczy