Guy Verhofstadt – rosyjski łącznik w Brukseli!

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Guy Verhofstadt – Przewodniczący frakcji Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy w PE – był dotowany przez europejskich oligarchów, których swatał z kremlowskim Gazpromem

Za wojną, którą brukselskie elity wydały rządowi Prawa i Sprawiedliwości, mogą stać nie tyle sympatie do polskich politycznych przyjaciół, co naprawdę duże pieniądze. Arno Wellens, holenderski dziennikarz śledczy, ujawnił szokujące fakty dotyczące biznesowej działalności jednego z głównych krytyków Polski Guya Verhofstadta i kierowanej przez niego parlamentarnej grupy „Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy”. Jak się okazało, Verhofstadt otrzymywał dodatkową pensję 190 tysięcy euro rocznie (ok. 1 mln zł) za pracę dla dwóch belgijskich miliarderów, planujących przejęcie wydobycia gazu łupkowego na Ukrainie. Próbował również swatać belgijskie firmy, dla których pracował, z „perłą w koronie” rosyjskiego prezydenta Władimira Putina – gazowym potentatem, Gazpromem. Całość robiona jest niemal w świetle reflektorów, bez żadnych zahamowań. Aż cisną się słowa Adama Mickiewicza „czyż można tak otwarcie? Cóż ludzie powiedzą”….

Zarobić na rozszerzeniu

Wellens zwrócił uwagę na wyjątkowo histeryczną reakcję Verhofstadta, gdy greccy politycy zaczęli otwarcie mówić o podążeniu w ślady Brytyjczyków i opuszczeniu Unii Europejskiej. Wellens swój komentarz ubrał w formę pytań: „Skąd ta histeria, Guy? W Parlamencie Europejskim jest wielu przeciwników Grexitu, jednak trudno znaleźć wypowiedzi o takim ładunku agresji, jak to ma miejsce w Pańskim przypadku. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że utrata Grecji nie stanowiłaby powszechnego nieszczęścia. W końcu grecka gospodarka to zaledwie 2 proc. tego, co produkuje Europa i, podobnie jak sama Grecja, naprawdę nie stanowi jakoś szczególnie poważnego problemu dla Europy”. A mimo to Verhofstadt się piekli. Dlaczego?

Wellens zwrócił uwagę, że trudno jest doszukać się sensu rozszerzania UE w takiej sytuacji. „Naprawdę trudno jest ujrzeć jakikolwiek sens w walce prowadzonej przez Verhofstadta i jego politycznych partnerów o to, by poszerzyć Unię Europejską o takie kraje jak Ukraina czy Mołdawia, przy jednoczesnym grożeniu palcem Grecji, a więc państwu znajdującemu się w znacznie lepszej kondycji, zarówno politycznie, jak i gospodarczo, od takiej choćby Mołdawii.”

Gaz łupkowy – żyła złota

A więc, o co tu tak naprawdę chodzi? Zdaniem Wellesa – o gaz łupkowy z Ukrainy. Dwie europejskie firmy od lat chcą odgrywać wiodącą rolę w jego eksploatacji. Pierwsza z nich to Exmar, belgijska firma transportowa z jedną z największych na świecie flot tankowców przygotowanych na transport płynnego gazu. Druga to francuski Suez.

Exmar jest własnością rodziny Saverys, znajdującej się na siódmym miejscu najbogatszych belgijskich rodzin. Ale oprócz rodziny jest też tam nazwisko Guya Verhofstadta, z roczną pensją 60 tysięcy euro.

To nie koniec. Prezesem zarządu w firmie jest niejaki Philippe baron Bodson. Wcześniej pełnił on funkcję szefa giganta energetycznego Suez, który następnie połączył się z belgijską firmą Tractebel. Ta ostatnia firma chce również rozpocząć wydobycie na Ukrainie, wyraźnie deklarując swoje zamiary na stronie internetowej. W 2011 r., z pominięciem parlamentu, poprosili oni rząd o gwarancję „stabilnych ram prawnych i podatkowych”. Premier obiecał zrobić wszystko, co możliwe. List, w którym stwierdził swoje intencje oraz jednocześnie oczekiwania w stosunku do zarządu Suezu, wyciekł do ​​gazety „Le Soir” i okazało się, że pod listem podpisany jest nie kto inny jak… tak, tak – Guy Verhofstadt. A czyje nazwisko figuruje tam, jako wiceprezesa Suezu? Oczywiście Davignona.

Gang eurofilii

Inną spółką o dużych udziałach w Suezie jest firma inwestycyjna Sofina, należąca do rodziny Boël, kolejnej dynastii belgijskich oligarchów. Gdy przyjrzymy się liście nazwisk stanowiących niewykonawczy zarząd Suezu, ujrzymy tam nazwisko Guya Verhofstadta z roczną pensją dwukrotnie wyższą niż ta otrzymywana w Exmar, a więc 130 tys. euro rocznie. Tak więc, jak napisał Wellens: „Ilekroć słyszymy, jak Verhofstadt podbija bębenek żądając coraz więcej Europy, więcej federalizmu i więcej władzy dla Brukseli (zwłaszcza gdy chodzi o prawa do wydobycia surowców naturalnych), pamiętajmy, że jest on na pensji u najbogatszych rodzin w Belgii na łączną sumę 190 tys. euro rocznie. A te mają doprawdy wiele powodów, by chcieć uzyskać prawa do prowadzenia wydobycia w przyszłych państwach członkowskich”.

Davignon dobrze dogaduje się z Verhofstadtem, o czym świadczy choćby słynna fotografia, na której panowie gawędzą sobie miło z samym Jacquesem Delors – przewodniczącym Komisji Europejskiej przez dziewięć lat i architektem traktatu z Maastricht, który doprowadził do przyjęcia euro. Oprócz swojej aktywności biznesowej, Davignon kieruje zespołem ekspertów „Przyjaciele Europy”, który ma na celu promowanie UE wśród obywateli państw członkowskich. Nic dziwnego, że Verhofstadt jest przywódcą gangu eurofilii.

Rosyjski  łącznik

I jeszcze jedna rzecz, która dziś wciąż jeszcze funkcjonuje nieco w charakterze pogłoski, ale niewykluczone, że przyjdzie czas, kiedy wszystko wyjdzie na wierzch. Oto kiedy był jeszcze na pensji w Suezie, Verhofstadt przyjął łapówkę, prawdopodobnie finansową, choć pełne dane nie są znane. Z kolei w 2007 r. próbował zostać pośrednikiem między Suezem, a rosyjskim Gazpromem, otwarcie współpracując z Władimirem Putinem na rzecz ewentualnej fuzji. Intencje Verhofstadta były jasne – ścisłe związanie się z Gazpromem, przy którym Belgii przypadła by rola centralnego ośrodka przepływu energii w Europie. Dziś świadectwem tamtych niespełnionych nadziei biznesowych są zdjęcia Verhofstadta z Putinem. A co to wszystko znaczy dla nas tu w Polsce? Tylko tyle, że głównym krytykiem działań Polski jest polityk, który próbował zarabiać na tworzeniu biznesów z firmami kontrolowanymi przez rosyjskiego dyktatora w Brukseli.

żródło: warszawskagazeta.pl

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY