/ fot. pixabay.com / CC

Polski dyskurs polityczny ma bardzo specyficzną formę. Artyleria, której używają polscy politycy nie jest najwyższych lotów i na pewno nie jest najwspanialszym wytworem naszej cywilizacji. Jednak pociski, które są miotane z tych przestarzałych i skorodowanych dział są ciężkie, a przeważnie chybiają celu. Często ich masa przeważa działa sprawiając, że cwani artylerzyści ostrzeliwują własną pozycję. Niemniej jednak, część pocisków wydostaje się poza stanowiska polityków i wędruje do celu niemal zawsze zabijając przypadkowe ofiary wojny. Pierwszą z tych ofiar w politycznej wojnie jest prawda.

Polityka z natury rzeczy powinna być pragmatyczna. Poprzez politykę powinniśmy w sposób rzeczywisty wpływać na kształt świata, który nas otacza. Znakomita większość polskich polityków myli jednak pragmatyzm z totalnym zaprzedaniem honoru, odczłowieczeniem i sprzedaniem się za osiągnięcie celu. Częstokroć cel ten jest nierozerwalnie połączony ze złotą sakiewką bądź jakimś stanowiskiem. Kierowanie ludu na barykady, staje się w takich warunkach nad wyraz opłacalne. W związku z takim podejściem do polityki, „elity” naszego narodu zaczynają walkę między sobą poprzez zamordowanie prawdy. Zarówno z prawej jak i lewej strony politycznej w sieci możemy znaleźć tzw. „fake news’y”, które działają na psychologię tłumu zgodnie z prostym mechanizmem opisanym przez Gustave Le Bona w 1895 w dziele pt: „Psychologia tłumu”.

Ludzie przez całe życie poznając świat tworzą o nim względnie spójną sieć sądów i opinii, które są wzajemnie powiązane. W ten sposób świat, który poprzez swoją skomplikowaną istotę byłby dla nas nie do zniesienia, staje się całkiem przyjaznym miejscem. Wiemy w końcu, kto jest dobry, a kto zły, co powinniśmy robić, a czego nam robić nie wolno oraz do czego można w życiu dążyć. Posiadamy również skrypty i schematy myślowe, które określają jak myśleć by rozważyć zupełnie nowe informacje i doświadczenia.

Skoro te skrypty, schematy, sieci sądów i opinii pozwalają nam funkcjonować gdy są spójne, to prostą odpowiedzią na wprowadzenie informacji niezgodnej z naszym mniemaniem będzie opór. Dysonans poznawczy, którego doznajemy, gdy dowiadujemy się, że całe życie byliśmy w błędzie jest nieprzyjemnym doznaniem. Dlatego właśnie już na poziomie podświadomym, wśród zalewających sieć informacji, będziemy poszukiwać informacji i newsów, które będą utwierdzały nas w przekonaniu, które dotychczas żywiliśmy. Natomiast informacje przeciwne, będą przez naszą uwagę zupełnie pomijane jak gdyby nie istniały.

Ten mechanizm zabija zupełnie krytycyzm i sceptycyzm sprawiając, że określone media będą bezkrytycznie przyjmowane przez swoich widzów. Dzięki temu zarówno politycy jak i media nie muszą obawiać się o to, czy aby na pewno ich wypowiedź będzie zgodna z prawdą obiektywną. W końcu jeśli spośród miliona widzów tysiąc zauważy błąd to jednak cel wypowiedzi został osiągnięty. Prawda padła martwa, a niemal milion Polaków uwierzyło w wiadomość i dostosowało swoje skrypty, schematy i opinie do uzyskanej wiadomości, zmieniając obraz swojego świata.

Ten nowy świat jest różny od świata prawdy obiektywnej. Ten nowy świat jest światem fałszu, ułudy i zgnilizny moralnej, ponieważ jego fundament jest oparty na kłamstwie. Pobudzenie świadomości u człowieka, który już od lat jest karmiony podobną papką zdaje się przypominać jedną z dwunastu prac Herkulesa. Musimy u odbiorcy wywołać dysonans poznawczy. Sprawić, by pomyślał, że jest w błędzie. Sprawić, by się zdenerwował, a następnie unikając jego gniewu i reakcji obronnych skierować go w stronę prawdy. Gdy w końcu zły przejrzy na oczy i zapyta: gdzie w takim razie leży prawda? Wskazać mu stronę w którą powinien podążyć. Tam będzie na niego czekała reintegracja. Poprzez przebudowę swoich schematów myślowych będzie mógł pozbyć się niemiłego uczucia dysonansu. Gdy ten już zniknie i pojawi się ulga z ponownego zrozumienia świata, przed oczyma takiego człowieka pojawi się świat w innych barwach i kształtach, dopiero wtedy zacznie się jego droga jako człowieka wolnego.

Niestety cała zabawa, która dzieje się na stronach „Soku z buraka” i jemu pokrewnych dowodzi, że nasza walka jest o wiele trudniejsza. Bowiem podświadomość całych tysięcy ludzi, będzie przeciwna odkrywaniu prawdy. Podświadomość tych ludzi, o przeciwnych naszym poglądach, będzie stanowiła potężną barierę. Fake newsy będą przekonywały i utwierdzały w przekonaniu całe tysiące, a dysonansu poznawczego nie wywołamy działając na całych masach ludzi. By skierować człowieka w stronę prawdy musimy skupić się na danej jednostce. Jałowe obrzucanie się błotem dwóch stron nie sprawi, że którakolwiek zmieni swoje opinie. Utwierdzi jedynie ludzi w ich poglądach i uczyni z nich głupie i ślepe masy, podatne na sugestie, odporne na prawdę i łaknące informacji potwierdzających słuszność ich światopoglądu. Nieistotne czy będą one prawdziwe czy nie. Podświadomości wystarczą sztuczne, fałszywe i kłamliwe.

Gustave Le Bon w swojej Psychologii tłumu wróżył, że kolejny wiek będzie wiekiem rządzonym przez tłumy, bezrozumne masy opierające swoje sądy i żądania na popędach i hedonistycznych potrzebach. Dziś poprzez obniżenie standardów zarówno mediów, jak i polityków, którzy nie wzdrygają się przed używaniem kłamstwa niczym robotnik młotka, możemy obserwować jak ta złowieszcza wizja zaczyna się stawać prawdopodobną. Internet pozwala na łatwiejszą i niekontrolowaną manipulację masami i grze na kolektywnej podświadomości całego niemal narodu. Ponadto w określonych warunkach, my również stajemy się członkami odczłowieczonego tłumu podatnego na sugestie i wpadamy w różne manipulacje. Nasz wolna wola, bowiem naturalnie poddana jest podświadomym zakusom podążania za tym co zgodne z naszym światopoglądem. Podświadomość wywiera wpływ na świadomość i w ten sposób sami możemy się stać ofiarami mechanizmu, którego jesteśmy świadomi. Jedynie nieustanny sceptycyzm może pozwolić nam na odsianie manipulacji od prawdy. Nawet gdy weryfikujemy informacje ze sprawdzonych i znanych źródeł.

Lekiem na społeczeństwo rządzone przez bezrozumne masy może być kontrola etyczna. Wprowadzenie do polityki na powrót kultury, która wymagałaby od polityka nie tylko garnituru, ale również prawdomówności, a w razie złamania jej zasad, automatycznie wykluczałaby go z kręgu rządzących. Na media z kolei powinna zostać nałożona większa odpowiedzialność za kreowanie opinii publicznej. W końcu na podstawie powyższego przykładu widać, że nawet po zamieszczeniu przeprosin za fałszywą informację w gazecie, wywarła ona swój wpływ na ludzi i pośrednio na kraj, politykę, sytuację gospodarczą oraz następne pokolenia.

Każda wiadomość puszczona w eter zostaje odciśnięta w światopoglądach całych tysięcy ludzi, więc powinna być poddawana jak najdokładniejszej kontroli. Niekoniecznie musiałaby to być kontrola instytucjonalna. Wystarczyłaby oddolna kontrola ludzi, którzy są odbiorcami danego medium. Założenie godności ludzkiej, która wskazuje na szacunek do własnej osoby powinno być wystarczającym narzędziem kontroli. Bowiem, jeżeli dana gazeta, strona internetowa etc. śmie okłamywać swoich czytelników, w tym mnie, to nie zasługuje na to bym poświęcał jej swoją uwagę.

Niestety w dzisiejszych czasach godność stoi w szeregu z prawdą, pięknem i dobrem. Czyli daleko poza zainteresowaniem współczesnego człowieka. Pozostaje nam jedynie nadzieja, że ludzie świadomi będą pozostawali na tyle silni i zaangażowani, by nieustannie pracować nad otwieraniem oczu ludziom zagubionym w sieci manipulacji tworzącej z fake newsów cały fake world.

Edwin Harmata

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wojsyl/Wikimedia Commons

W lipcu rozpoczęła się internetowa akcja “Zaprojektuj z nami polski paszport 2018”. Internauci mogli zagłosować na 6 z 13 nowych wizerunków na polskich paszportach. Wśród propozycji związanych z obchodami 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę była m.in. Ostra Brama w Wilnie. Niestety, Ministerstwo wycofuje się ze swojego pomysłu.

Jak donoszą media, władze Litwy uznały umieszczenie grafiki z Ostrą Bramą w polskim paszporcie za nie do przyjęcia. Litewskie MSZ uważa, że obiekt znajdujący się na terenie Litwy nie może być elementem dokumentu innego państwa. Według Litwinów jest to naruszenie sąsiedzkich relacji.

Podobne zarzuty wystosowało MSZ na Ukrainie. Wizerunek Cmentarza Orląt Lwowskich był jedną spośród nieobjętych głosowaniem grafik, tak zwanych “motywów stałych”. Działania polskiego MSZ-u Ukraińcy nazwali “nieprzyjaznym krokiem”.

Jakiś czas temu wystosowano apel do ministra Mariusza Błaszczaka. Jego sygnatariusze twierdzili, że w trosce o “o dobre relacje Polski z Litwą i Ukrainą” Polska powinna zrezygnować z kresowych motywów. Apel podpisało m.in. kilkoro publicystów Newsweeka, Tygodnika Powszechnego i Gazety Wyborczej oraz Piotr Skwieciński, Łukasz Warzecha, Piotr Zaremba i Witold Jurasz z Ośrodka Analiz Strategicznych. Z kolei inicjatywę Ministerstwa bronili: poseł Robert Winnicki, redaktor naczelny tygodnika “Do Rzeczy” Paweł Lisicki, ksiądz Isakowicz-Zaleski, Paweł Kukiz, Cezary Gmyz czy Sławomir Cenckiewicz.

Lisicki wprost nazwał sprzeciw “absurdalną histerią” i podkreślił, że Wilno i Lwów są istotnymi elementami polskiej kultury. […] przez wieki były związane z Polską i polska tradycja, polska kultura jest tam obecna. To, że obecnie o tym przypominamy nie jest przejawem jakiegoś rewanżyzmu, ani nie jest chęcią zawłaszczenia sobie tych krajów, ale jest jedynie praktycznie formą pamięci o Polakach i polskich ludziach kultury i polskiej cywilizacji, która tam na wschód sięgała – napisał.

Na początku tygodnia strona, na której można było głosować była zablokowana. Jednak dziś można oddać swój głos i wileńska Ostra Brama wciąż znajduje się na liście. Głosowanie nie wymaga rejestracji ani logowania. Wystarczy przejść do wybranego wizerunku, gdzie można przeczytać krótką notę historyczną, a później oddać głos. Pod TYM linkiem jest możliwe głosowanie.

kresy.pl/RMF FM

Dodano w Bez kategorii

Działacze Fundacji Po-Prawo do Życia zorganizowali pikietę przed budynkiem Galerii Bałtckiej w Gdańsku. Reakcja ochroniarzy centrum handlowego była bardzo brutalna. Napadli oni na obrońców życia.

Działacze pro-life zapewniają, że zgłoszą sprawę do sądu. Napastnicy nie tylko bowiem dokonali fizycznej napaści, ale uniemożliwili również prowadzenie pro-lajferom legalnego zgromadzenia.

Gdy obok pikiety obrońców życia, pojawiły się grupki zwolenników aborcji, usiłujących zakłócić ich zgromadzenie. Policja tymczasem, mimo zgłoszeń, nie reagowała.

Jednak brutalnej napaści na pikietujących działaczy z Fundacji Pro-Prawo do Życia mieli dopuścić się pracownicy ochrony Galerii Bałtyckiej, z firmy Justus. Najpierw podpisali projekt feministycznej ustawy liberalizującej aborcję, a następnie niemal rzucili się na obrońców życia. Domagali się, by ci opuścili plac przed Galerią, usiłowali wyrywać im telefony komórkowe, by nie nagrywali żenującej „interwencji”.

Działacze Fundacji Pro-Prawo do życia pikietowali w spokojny sposób. Stali na placu, przed gdańskim centrum handlowym, z transparentami uświadamiającymi okrucieństwo zabijania nienarodzonych dzieci.

https://www.facebook.com/FundacjaPro/videos/10155784916853631/

pch24.pl

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikimedia Commons

W Bostonie stoi pomnik poświęcony polskiemu podziemiu, walczącemu z niemieckim i sowieckim okupantem. Dzieło Andrzeja Pityńskiego zostało zdewastowane na fali niszczenia miejsc pamięci przez Antifę.

Od pewnego czasu trwa “akcja” dewastowania pomników, tablic i innych miejsc upamiętniających wydarzenia niezgodne z lewicową wersją historii. Jednym ze zniszczonych obiektów jest bostoński pomnik “The Partisans”, autorstwa Andrzeja Pityńskiego, który został wzniesiony w 1979 roku. Antifiarze zamazali słowa o walce Polaków z Sowietami i komunistami, którzy, jak wiadomo, są bohaterami tej lewackiej bojówki.

Jak donosi portal nczas.pl w amerykańskich miastach, których władze należą do partii demokratycznej, to one, a nie Antifa, zajmują się likwidowaniem niewygodnych miejsc pamięci.

https://www.facebook.com/AdaamStarz/photos/a.291025751257376.1073741828.290990407927577/475915929435023/?type=3&theater

Andrzej Pityński jest synem pary partyzantów, walczących z komunistami – Aleksandra ps. “Kula” i Stefanii ps. “Perełka”. Jego rodzina była prześladowana w PRL-u, a w latach 70. rzeźbiarz opuścił Ojczyznę. Jego rzeźby i pomniki upamiętniające polską historię są znane w całych Stanach Zjednoczonych.

nczas.pl/facebook.com

Dodano w Bez kategorii
Paryż Wieża Eiflla, Francja

/ fot. Foter.com / CC0 1.0

1 września wieczorem na Twitterze pojawiły się wpisy turystów, znajdujących się na wieży Eiffla. Pisali, że są uwięzieni, a tereny dookoła wieży zostały otoczone przez policję. Francuskie media informowały również o zamknięciu Dworca Północnego.

We wpisach na Twitterze informowano o aresztowaniu mężczyzny, który wznosił okrzyki “Allah akbar”. Jak się okazało, był nieuzbrojony. Jednak funkcjonariusze policji zaprzeczają, jakoby miało dojść do ewakuacji wieży. Dziennikarze brytyjskich gazet informowali po pewnym czasie, że wieża już jest otwarta i nie ma żadnego zagrożenia. Jak widać, turyści nawet w tak obleganych miejscach jak najpopularniejsza atrakcja turystyczna nad Sekwaną nie czują się bezpieczni.

https://twitter.com/delestoile/status/903759903499673602

W tym samym czasie, w którym zatrzymywano podejrzanego o planowanie zamachu mężczyznę, ewakuowano dworzec Gare du Nord. Linia kolejowa Eurostar przeprosiła na Twitterze za utrudnienia. Media obiegła informacja, że znaleziono podejrzany ładunek. Pasażerowie podróżujący przez dworzec musieli przejść powtórną kontrolę.

Reuters/onet.pl/Twitter

Dodano w Bez kategorii

Popularnym staje się ostatnio twierdzenie, że nacjonalizm „skręca w lewo”. Oczywiście chodzi tutaj tylko i wyłącznie o kwestie gospodarcze. Coraz częściej można na naszych manifestacjach słyszeć takie hasła jak: „Uderz, uderz w kapitalizm – narodowy solidaryzm!” czy „Opamiętaj się rodaku, praca w Polsce dla Polaków!”. Widać to także w przyjmowanej symbolice. Dziś już nikogo nie dziwi zębatka używana na wlepkach czy banerach różnych organizacji nacjonalistycznych, czy miecz i młot kojarzony dziś przede wszystkim z Autonomicznymi Nacjonalistami. Taki zwrot i odejście od bezwzględnie liberalnej doktryny jest w mojej opinii konieczne i jak najbardziej słuszne, szczególnie w dobie powszechnego wyzysku, umów śmiechowych i armii zafascynowanych Korwinem-Mikkem nastolatków, którzy wierzą w to, że jeśli tylko zechcą to zostaną paróweczkowymi rekinami biznesu. Jednak zmiana retoryki, marsze w obronie praw pracowniczych czy przyjęta symbolika to nie wszystko, a jedynie dobry początek.

 

Zdecydowana większość środowisk nacjonalistycznych, szczególny tych „skręcających w lewo”, to jednak organizacje młodzieżowe, w których działają przede wszystkim uczniowie i studenci. Często bywa tak, że odpowiednio uformowany działacz, który wkroczył w dorosłe życie, znalazł poważną pracę i zaczął sam pracować na swoje utrzymanie, założył rodzinę, nie ma zwyczajnie czasu i czasami chęci do działalności stricte młodzieżowej. Po kolejnych porażkach wyborczych panuje też powszechne zniechęcenie do tej formy działalności. Nie ma dziś za bardzo na polskiej scenie nacjonalistycznej oferty dla osób wkraczających w życie dorosłe i niestety bardzo często bywa tak, że takie osoby zwyczajnie się wygaszają i z czasem całkowicie porzucają jakąkolwiek aktywną formę działalności. Rzadko się zdarza, że np.: ktoś, kto ukończył wiek statutowy w Młodzieży Wszechpolskiej, zostaje przy organizacji i udziela się wciąż na tyle aktywnie, na ile może. Zwykle są to jednostki wybitne i najbardziej ideowe, na nadmiar których, nie oszukujmy się, na pewno nie cierpimy. Brak nam pomysłu jak zagospodarować dorosłych nacjonalistów. Do czasu, gdy nie powstanie nacjonalistyczna partia, która będzie potrafiła skonsolidować środowisko lub jakaś organizacja będąca atrakcyjną alternatywą dla działaczy po okresie „buntu młodych”, tak niestety może pozostać jeśli nie znajdziemy skutecznej drogi do nabrania doświadczenia w „dorosłej” działalności. Moim pomysłem i propozycją dla was są związki zawodowe.

W Polsce mamy dosyć komfortową sytuację, ponieważ mamy bodaj jedyny „prawicowy” związek zawodowy w Europie, który dodatkowo jest największym tego typu środowiskiem w naszym kraju. Mowa rzecz jasna o NSZZ „Solidarność”, który istnieje już 36 lat. Na zachodzie związki zawodowe są domeną przede wszystkim szeroko pojętej lewicy, często nawet tej liberalnej, co stanowiłoby poważną przeszkodę w rozpoczęciu dla nas działalności związkowej w istniejącej już organizacji. W przypadku „Solidarności” sprawa jest dużo łatwiejsza i znacznie więcej możemy znaleźć wspólnych postulatów niż dzielących nas, dlatego uważam, że z powodzeniem można połączyć nacjonalistyczne ideały z zaangażowaniem się w związki zawodowe. Tym bardziej, że od pewnego czasu można już zaobserwować coraz częściej współpracę pomiędzy środowiskami nacjonalistycznymi a „S”. Moim zdaniem przełomowym dla obu środowisk wydarzeniem, było wybranie kol. Patryka Sobieckiego na przewodniczącego Sekcji Młodych NSZZ „Solidarność” w regionie pomorskim. To właśnie kol. Sobiecki wyraźnie pokazał, że w „S” jest miejsce także dla narodowców i to nie miejsce czarnej owcy, a jednego z liderów. Od tego czasu widać wzrost zainteresowania (przynajmniej w szeregach Młodzieży Wszechpolskiej) działalnością związkową, co zaowocowało choćby zaangażowaniem się MW w zbiórkę podpisów pod poparciem dla projektu ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele.

Kolejnym powodem dla którego to właśnie my, nacjonaliści, powinniśmy angażować się w związki zawodowe jest nasza formacja ideowa, duchowa i intelektualna. Często bywa tak, że osoby zapisujące się do związku w dowolnym zakładzie pracy na wstępie pyta „a co ja właściwie z tego będę mieć” lub wyobrażają sobie, że jak zostaną związkowcami to zaraz mogą liczyć na podwyżki, przywileje i w ogóle będą siedzieć, nic nie robić i dostawać za to wypłatę. To jest oczywiście w mojej opinii karygodne podejście i szczerze wierzę w to, że osoba działająca już wcześniej kilka lat, w którejś z organizacji narodowych, będzie mieć na tyle ukształtowany kręgosłup moralny i ideowy, aby zapisać się do związku z nastawieniem na ciężką pracę na rzecz narodu, a konkretniej polepszenia warunków pracy w swoim zakładzie, choć nie tylko na tym polega działalność związkowa. Warto też wykorzystać doświadczenie, którego nabraliśmy wcześniej np.: będąc prezesem koła MW, co pozwoliło nam na to, aby na studiach wykazać się nabytymi zdolnościami przywódczymi i zostać przewodniczącym samorządu studenckiego. Dlaczego więc zdobytego doświadczenia nie wykorzystywać dalej z korzyścią dla innych? Działacze organizacji narodowych już wielokrotnie udowadniali, że odpowiednia formacja potrafi zaowocować w przyszłości i mógłbym tutaj długo wymieniać nazwiska byłych wszechpolaków (byłych, ponieważ ukończyli wiek statutowy), a którzy są dziś sprawnie działającymi samorządowcami, przedsiębiorcami, prezesami fundacji czy znanymi lokalnie działaczami społecznymi. Wciąż jednak jest to bardzo niewielki procent działaczy, którzy nie zgodzili się na brak alternatywy dla „dorosłej młodzieży”. Dlaczego więc nie poszerzyć tego wachlarza personalnych sukcesów formacyjnych o wybitnych działaczy związkowych? Wszak nie każdy z nas w przyszłości planuje pójść w politykę, a jeszcze mniej osób osiągnie w tej polityce sukces, ale za to każdy z nas będzie pracował zawodowo. Zadbajmy więc o to, abyśmy pokazali rzeszy nieuformowanych w takim stopniu jak my pracowników, jak można sprawnie, a przede wszystkim odpowiednio, wykorzystywać narzędzia, które daje nam Kodeks Pracy, aby polepszyć warunki wielu Polek i Polaków. Jest to nie mniej potrzebna i ciężka praca, choć mocno różna od tej, którą wykonują samorządowcy czy członkowie różnych fundacji charytatywnych.

Zdaję sobie sprawę, że dla wielu nacjonalistów, nawet tych nastawionych antyliberalnie, działalność w „S” może stanowić pewien ideowy problem, ponieważ „S” sama w sobie nie jest organizacją nacjonalistyczną. Jedną z przyczyn niechęci narodowców do „S” może być Lech Wałęsa, który (czy się to komu podoba, czy nie) jest twarzą związku. Pytanie czy były prezydent-elektryk ma dziś jakikolwiek wpływ na działalność „S”? Dla osoby, która choć trochę interesuje się tematem związków zawodowych w Polsce odpowiedź jest oczywista- NIE. Podobnie jest z tym, że wielu członków jest pro-PiSowskich. Ja zdecydowanie nie jestem i działając w regionalnej Sekcji Młodych ani razu nie doświadczyłem z tego tytułu jakichkolwiek nieprzyjemności. Co więcej, niedawno poszedłem w ślady kol. Patryka Sobieckiego i zostałem wybrany na przewodniczącego SM w regionie gorzowskim. Sympatie czy antypatie polityczne mają bardzo znikomy wpływ na samą działalność związkową. Choć z drugiej strony nie wyobrażam sobie, aby jakiś zatwardziały palikociarz lub korwinista w ogóle brał pod uwagę opcje działalności w „Solidarności”. Tym lepiej świadczy to o organizacji.

Na koniec chciałbym też wspomnieć, że działalność związkowa wcale nie musi rozpoczynać się wraz z ustatkowaniem w życiu i zmiany okresu studiów na okres zarabiania na siebie. Sekcja Młodych NSZZ „Solidarność”, o której już kilkukrotnie wspomniałem, jest przybudówką zrzeszającą ludzi do 35 roku życia. Nie trzeba być wcześniej działaczem związkowym w swoim zakładzie pracy, aby móc się do SM zapisać. Można za to nabrać sporo wiedzy i doświadczenia, dzięki którym w przyszłości będziemy wiedzieli już jak organizować związki i na czym w ogóle działalność związkowa polega. Dodatkowo SM zajmuje się, tym czym każda jedna organizacja narodowa, czyli formacją i działaniami społecznymi czy charytatywnymi. Udowadniamy, że stereotyp związkowca to nie 60-letni pan Janusz z wielkim sumiastym wąsem i równie wielkim brzuchem, ale młody, ambitny i aktywny społecznie młody człowiek. To jest oczywiście mocno streszczona charakterystyka SM, ale gwarantuje wam, że jeżeli odnaleźliście siebie w MW czy ONR, to na działalności w SM wcale się nie zawiedziecie.

Możemy narzekać, że „Solidarność” to przecież nie jest do końca nasza bajka ideowa, że lepiej jest poczekać i założyć swój nacjonalistyczny związek zawodowy, ale prócz deklaracji, może nawet szczerych, nic się w tym kierunku do tej pory nie działo i nie wierzę, że jest możliwe powołania takiej struktury w najbliższej dekadzie. Zdecydowanie lepszą opcją jest rozpoczęcie działalności w „S”, która może nie odwołuje się do endecji ani narodowego radykalizmu, ale na pewno w żaden sposób nie uwłacza naszym ideom, a daje bardzo wiele możliwości działalności pro-pracowniczej znacznie skuteczniejszej niż marsze w obronie miejsc pracy dla Polaków, a przede wszystkim- nikt nie będzie musiał działać od zera. Dlatego koleżanki i koledzy: uczcie się, pracujcie i wstąpcie do „Solidarności”!

Paweł Kamrad

Dodano w Bez kategorii

/ fot.WikimediaCommons

Gdy kilka lat temu w Ruchu Narodowym rzuciliśmy hasło “militaryzacji narodu” chodziło nam i chodzi nie tylko o siłę Polski w ujęciu potęgi zbrojnej. “Militaryzacja narodu” to przede wszystkim imperatyw kulturowy.

Dobra organizacja, sprawność, hierarchia, dyscyplina, przezwyciężenie konsumpcjonizmu, egoizmu jednostki, etos heroiczny, poświęcenia dla wspólnoty i współdziałania . Te wszystkie wartości obecne w porządnym wojsku są również fundamentem sukcesów na każdym innym polu.

Gospodarka, nauka, szkoły, życie rodzinne, religijne – gdzie nie spojrzymy tam potrzeba ludzi tak ukształtowanych i w ten sposób działających. Gdzie nie spojrzymy takich ludzi brakuje – dominują rozdyskutowane ciamajdy, roszczeniowi egoiści, obrośli tłuszczem wygody ignoranci i lenie.
Tymczasem narody odnoszące sukcesy na przestrzeni historii, zwłaszcza te, które nie dysponowały wielkimi zasobami – to zazwyczaj narody kultury”militarnej”.

Dlatego tak bardzo aktualne jest dziś hasło by “mundurować dusze”, by “mundurować” swoją osobistą i zbiorową psychikę. Nic bardziej oczywistego i nic bardziej trudnego zarazem w świecie, w którym każdy medialny idiota bredzi o “samorealizacji, swobodzie, tolerancji, potrzebie ekspresji” itd.
Mundurować swoją duszę, militaryzować naród pod każdym względem – oto jeden z fundamentów programu silnej Polski w XXI wieku!

poseł Robert Winnicki – prezes Ruchu Narodowego

Dodano w Bez kategorii

W miejscowości Mantua na północy Włoch mężczyzna pochodzący z Maroko napadł na 97-letniego kapłana. Ks. Antonio Bottoglia, mimo podeszłego wieku, nadal posługuje w swej parafii św. Katarzyny. Po południu zasiadł do konfesjonału, gdzie został zaatakowany przez Marokańczyka. Zażądał on od księdza pieniędzy.

Gdy Marokańczyk podszedł do konfesjonału, zażądał od księdza pieniędzy, ten odparł, że nie ma przy sobie portfela. Wtedy ksiądz został pobity, a następnie opluty. Oprócz skandalicznego ataku na katolickiego księdza, napastnik obrzucał wiernych przekleństwami i słownymi zaczepkami.

Dzięki szybkiej interwencji policji, mężczyzna został ujęty w pobliżu kościoła, w którym doszło do skandalicznego zdarzenia. Wstępne ustalenia policji wskazują, że Marokańczyk będzie odpowiadał za napad i przerwanie czynności kultowej.

pch24.pl

Dodano w Bez kategorii

Niedawno Polskę obiegła informacja, że zagraniczni goście nie będą odwiedzać Muzeum w byłym obozie Auschwitz-Birkenau oraz Muzeum Historii Żydów Polskich. Dlaczego? Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej Marek Olszewski stwierdził, że Auschwitz “nie jest produktem turystycznym”.

Na słowa prezesa zareagował Witold Bańka, minister sportu i turystyki, któremu podlega POT i jego prezes. Podejmując decyzję o jego zdymisjonowaniu odpowiedział na falę oburzenia, jaka zalała opinię publiczną po słowach Olszewskiego.

To polskie, a nie żydowskie elity zostały w czasie wojny zupełnie przeorane i zlikwidowane – powiedział były prezes POT w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej”. Jego zdaniem należy pokazywać Polskę od jej najlepszej strony – prezentować zabytki, kulturę i gościnność. Zdaniem Olszewskiego Auschwitz jest miejscem martyrologii i przemyśleń, na które najczęściej nie mają czasu przyjeżdżający z zagranicy goście, którzy odwiedzają miejsce kaźni tysięcy ludzi na zasadzie “wejdź i wyjdź”.

Jak to ocenić? Z jednej strony słowa Marka Olszewskiego mocno wybrzmiały, nie tyle ze względu na szybką odpowiedź jego szefa, ile na ich słuszność. Faktem jest, że wciąż panuje przekonanie, jakoby Żydzi stanowili ten najbardziej uciśniony i pokrzywdzony w trakcie II wojny światowej naród. Jednak my, jako Polacy, powinniśmy dbać o pozycję Polski i Polaków, ze szczególnym naciskiem pokazywania nas od jak najlepszej strony wobec gości z zagranicy. Należy pamiętać, że zarówno turyści, jak i inni goście odwiedzający nasz kraj w dużym stopniu nie mają wystarczającej wiedzy, aby zrozumieć trudną historię naszego narodu. Odwiedzanie miejsc pamięci, a do takich na pewno należy Auschwitz, wymaga właściwego przygotowania i nastawienia.

Reakcja ministra Bańki mogła być odpowiedzią na podniesione głosy opinii publicznej i próbą zachowania twarzy. Jednak czy nie jest sygnałem, że dla rządu bardziej istotne są stosunki z Żydami i przychylność Izraela niż przyciągnięcie do Polski turystów i prezentowanie im dorobku naszej kultury i sztuki, zamiast karmienia ich martyrologią obcego narodu?

Narodowcy.net

Dodano w Bez kategorii

W Moskwie zatrzymano dwóch uchodźców z Azji Centralnej, którzy planowali zamach na 1 września. Jeden chciał wysadzić się w powietrze, a drugi użyć broni białej.

Według doniesień Federalnej Służby Bezpieczeństwa w telefonie jednego z zatrzymanych znaleziono nagranie ze składaniem przez niego przysięgi wierności ISIS oraz kontakty ze zidentyfikowanymi członkami organizacji. Posiadał także instrukcje przeprowadzenia zamachu terrorystycznego.

Drugi z aresztowanych planował wysadzić się w powietrze na ulicy, wśród przechodniów. Służba Bezpieczeństwa odnalazła w jego mieszkaniu domowej roboty bombę, która miała zostać użyta do przeprowadzenia zamachu. Mężczyzna przyznał, że chciał ją wykorzystać 1 września w Moskwie.

Rosyjskim służbom kolejny raz udało się udaremnić zamach w stolicy. Po ataku w petersburskim metrze w kwietniu tego roku FSB zatrzymało imigrantów z Kirgistanu. Kolejne zatrzymania Kirgizów miały miejsce w lipcu oraz sierpniu. Podejrzewa się, że w celu atakowania Rosji ISIS rekrutuje swoich wojowników spośród imigrantów z państw Azji Centralnej.

kresy.pl/ria.ru

Dodano w Bez kategorii