/ fot. Wikipedia Commons

Cosimo Ferri twierdzi, że ekstradycja bandy, która zaatakowała polskie małżeństwo jest niemożliwa.

Włoski wiceminister powiedział: Nie sądzę, aby zarówno w przypadku ekstradycji, jak i ewentualnego europejskiego nakazu zatrzymania, była możliwość zaakceptowania tego typu wniosku.

Ponadto odwołał się również do unijnego prawa. Wymiar sprawiedliwości i siły porządkowe natychmiast przystąpiły do działania, aresztowały sprawców. Polska poza tym jest jednym z krajów UE, który wprowadził w życie rozporządzenie w sprawie europejskiego nakazu zatrzymania i ekstradycji.

Cosimi Ferri stwierdził również, że jeśli przestępstwo zostało popełnione we Włoszech to oskarżeni muszą być również sądzeni w tym państwie. Dodał: kraje pochodzenia ofiar przestępstw mają prawo wszczynać swoje śledztwa.

Przypominamy, że Młodzież Wszechpolska zorganizowała ostatnio konferencję, aby zwyrodnialcy z Rimini byli osadzeni w Polsce. Mateusz Pławski komentował: Apelujemy do ministra sprawiedliwości, aby podjął wszelkie możliwe działania, aby ci zwyrodnialcy, którzy dopuścili się zbiorowego gwałtu oraz bestialskiego pobicia Polaka, odpowiadali za swoje czyny tutaj, w Polsce.

Onet.pl

Dodano w Bez kategorii

/ fot. polandmaster.deviantart.com

Życie gospodarcze, w myśl założeń ideowych nacjonalizmu ma być królestwem realizacji z jednej strony ideałów etycznych ze sprawiedliwością na czele, a z drugiej wymagań ściśle gospodarczych, mianowicie ma być droga zaspokajania powszechnych potrzeb materialnych. Nacjonalizm cechuje mentalność średniowieczna opanowana przez zasadę użyteczności i utrzymania zgodnego z wymaganiami danego szczebla hierarchii społecznej, a nie przez kapitalistyczną zasadę zysku i nieograniczonego bogacenia się. Dominującą cechą gospodarstwa średniowiecznego – powiada Tanenbaum w „uwagach o kryzysie” str. 5 – była daleko posunięta reglamentacja wytwórczości i sprzedaży. Badacze gospodarstwa średniowiecznego zgadzają się pomiędzy sobą co do tego, że municypalny średniowieczny system reglamentacyjny dla swej realizacji wymagał koniecznych warunków, do których należały:

1) monopol skupu albo przywilej pierwokupu surowców przez warsztaty wytwórcze na danym obszarze municypalnym, a więc miejskim i okolicznym podmiejskim, 2) monopol, albo prawo pierwszeństwa zbytu wytwarzanych przedmiotów na tymże określonym obszarze. Monopol albo prawo pierwokupu i pierwosprzedaży pociągały za sobą konieczność reglamentacji przywozu i wywozu na obszarze municypalnym. Z monopolistycznego czy też uprzywilejowanego stosunku do obszaru municypalnego wynikała reglamentacja cen, mająca na celu z jednej strony ochronę spożywcy przed wyzyskiem, a z drugiej strony zapewnienie wytwórcy godziwego zysku. Do owych idei Średniowiecza nawraca nacjonalizm, jako do prototypu sprawiedliwej i właściwej organizacji życia gospodarczego.

Filozoficzne uzasadnienie stanowiska ekonomicznego

Bierdajew mówi w „Sensie Historii” str. 150: Średniowiecze w okresie swego rozkwitu kształtowało się i dyscyplinowało dwojako: przez rycerstwo i przez zakony. I właśnie typy mnicha i rycerza były typami zdyscyplinowanej jednostki ludzkiej i właśnie w mnichu i rycerzu realizowała się wielowartościowość człowieka. Osobowość ludzka w tych typach, opancerzonych fizycznie i duchowo, uniezależniała się całkowicie od działania zewnętrznych żywiołowych sił, które groziły jej unicestwieniem i mogła skoncentrować olbrzymie zasoby sił twórczych.

Zewnętrzny rozkwit w epoce Odrodzenia był możliwym dzięki temu, że był on wewnętrznie przygotowany w średniowieczu. Gdyby człowiek nie przeszedł przez ascetyczną szkołę samoopanowania powstrzymującą od utraty sił, to nie wszedłby on do nowej historii pełen twórczej mocy i rozpędu, jakim wszedł w epokę Odrodzenia. W tym jest istotne przeciwieństwo pomiędzy średniowieczem, a nową historią. Jeśli Europejczyk wychodzi obecnie z nowej historii zużytym, straciwszy siły, to wyszedł on ze Średniowiecza z siłami nagromadzonymi, dziewiczo nienapoczętymi i zdyscyplinowanymi w szkole ascezy. Typ mnicha i typ rycerza poprzedzał epokę Renesansu i bez tych typów osobowość ludzka nigdy nie wzniosłaby się na właściwą wysokość.

Epoka dzisiejsza ze swoją techniką szarpiącą nerwy, z całą masą konfliktów politycznych, gospodarczych i społecznych stopniowo zabija dyscyplinę wewnętrzną jednostki i tym samym przyczynia się do wyjałowienia duchowego człowieka. Zaś wyjałowienie to pozbawia jednostki siły twórczej, co musi doprowadzić do upadku kultury i cywilizacji europejskiej.

I dlatego dziś w obronie tego co stanowi dla nas najwyższe wartości, musimy nawrócić do tych metod wychowawczych i tych metod kształcenia ducha, które wywołały taki rozkwit kulturalny – jak Odrodzenie.

I jeżeli nacjonalizm stawia dziś postulat Nowego Średniowiecza, to tylko dlatego, że zdaje sobie dokładnie sprawę, że brak takiego postulatu, może spowodować nie nowe odrodzenie i nie nowy rozkwit kultury – ale zanik jej i upadek.

I w tym tkwi sens i uzasadnienie Ruchu Narodowego.

Stanowisko ekonomiczne

Narodem – państwem kieruje organizacja polityczna narodu, której członkowie rekrutują się ze społeczeństwa narodowego i są przez organizację fachowo oraz moralnie kształceni. Oni w przyszłości mają zająć stanowiska państwowe i społeczne, gdyż oni mają stanowić element zarówno władzy jak i narodu. Nowe Średniowiecze będzie charakteryzowało się hierarchią, nacjonalizmem i udziałem najszerszych mas w rządach, przy zachowaniu całkowitym dotychczasowych zdobyczy technicznych i organizacyjnych.

Życie gospodarcze będzie się rozwijało na zasadach użyteczności i minimum utrzymania. Poszczególne gałęzie przemysłu utworzą określone korporacje, wewnątrz których, będzie się dana gałąź rozwijała z myślą najpełniejszego zaspokojenia odnośnych potrzeb. Każda korporacja ureguluje wewnątrz produkcję ilościowo i jakościowo, ustalając odpowiednie kontyngenty dla każdego przedsiębiorstwa w jej skład wchodzącego oraz normy, którym ma odpowiadać dany wytwór. Ceny wytworów sprzedawanych i ceny nabywanych surowców zostaną określone drogą ustanowienia taksy. Poszczególne przedsiębiorstwa wchodzące w skład korporacji będą miały odpowiednio do jakości wytworów, zwiększane kontyngenty tytułem nagrody. Ma to za zadanie stworzenie zdrowej, jakościowej, a nie ilościowej jak dotychczas, konkurencji. Kapitały nowe będą kierowane, droga koncesji na prowadzenie przedsiębiorstw, do tych gałęzi przemysłu. w których będzie odczuwał się brak takowych. Korporacja taka będzie stanowiła z jednej strony organ władzy, a z drugiej samodzielną jednostkę gospodarczą, o prawnie zakreślonym charakterze działania. Takie pozorne rozdzielenie elementów składowych, będzie ścisłym połączeniem władzy rządzącej z czynnikami społeczno-narodowymi, gdyż organizacja polityczna narodu będzie pomostem łączącym i jednoczącym władzę i naród, a jej członkowie przede wszystkim będą kierowali korporacjami w charakterze kolegium przedstawicieli pracy, zawodów wolnych i kapitału.

Własność zostanie w tym systemie zachowana, a użytkowanie będzie kontrolowane przez naród i uregulowane zasadą sprawiedliwości, godziwego zysku, przystosowanego do stopnia hierarchicznego jednostki z tym, żeby najniżej stojąca jednostka miała pewne minimum egzystencji, zapewniające możliwość kulturalnego życia i chrześcijańskiego wychowania dzieci. Wygórowane zyski, jako sprzeczne z moralnością muszą zniknąć. Biurokratyzm mieć miejsca nie będzie, gdyż aparat wykonawczy będzie w ręku poszczególnego przedsiębiorcy, któremu pozostawi się w ramach prawem i przepisami korporacji (także muszą być zgodne z prawem) określonych całkowitą swobodę ruchu.

Ustrój ten oparty z jednej strony o prawo, z drugiej o przepisy korporacji, a więc elementu społeczeństwa narodowego, z trzeciej o specjalny kodeks moralny winien funkcjonować harmonijnie, zaspokajając potrzeby społeczne i jednostkowe, oraz usuwając możliwość bezrobocia, gdyż poszczególne korporacje będą ustalały czas pracy i kontyngenty (ilość wytworów) odpowiednio do ilości rąk do pracy wolnych w społeczeństwie. Nie ten naród bowiem jest bogatym, który ma nieliczną garstkę miliarderów, ale ten jest bogatym, w którym dostatek jest powszechnym.

Własność np. posiadanie mieszkań swoich w specjalnych spółdzielniach, względnie uczestniczenie w charakterze pracownika-udziałowca w przedsiębiorstwie, lub należenie do korporacji rzemieślniczej w charakterze właściciela warsztatu musi być zjawiskiem ogólnym i i stanowić realizację postulatu upowszechnienia własności.

Naród potężny, spokojny, o potrzebach całkowicie zaspokajanych stanowi zdrowy typ narodu. Zdrowy typ narodu to zdrowa jaźń narodowa, to warunek wielkości kulturalnej, cywilizacyjnej, gospodarczej, politycznej. O tym należy pamiętać układając narodowy program gospodarczy.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

W lipcu 2017 r. Rada Ministrów zmieniła uchwałę dotyczącą budowy najważniejszych dróg. Do Programu Budowy Dróg Krajowych (PBDK) na lata 2014-2023 (z perspektywą do 2025 roku) dopisano nowe inwestycje, a całkowity limit finansowy przewidziany na te inwestycje wzrósł z 107 do 135 miliardów złotych. Znowelizowany PBDK zmienia niektóre priorytety inwestycyjne, jednak większość kluczowych inwestycji zaplanowanych jeszcze przez poprzedni rząd pozostaje na liście. – pisze w najnowszym komentarzu CAKJ dr Rychlewski.

Realizacja inwestycji drogowej wymaga długich przygotowań, w rezultacie proces inwestycyjny możne trwać nawet 10 lat, z czego jedynie ostatnie dwa lata to faktyczna budowa. Długotrwałość procesu przygotowawczego skutkuje dużą stabilnością zakresu rzeczowego programu i jego dużą niezależnością od zmian politycznych. Zmiany przebiegu dróg są rzadkie, wśród nich można przypomnieć przesunięcie drogi S-8 w pobliże Łodzi (co naruszyło logikę planowanego w tym obszarze układ dróg szybkiego ruchu) czy zmianę przebiegu Via Baltica wskutek protestów w dolinie Rospudy (zmianę na przebieg krótszy, tańszy i mniej inwazyjny, ale omijający Białystok). W rezultacie duże emocje wzbudza nie tyle sam program rzeczowy, co harmonogram inwestycji. – przypomina nasz ekspert.

[PRZECZYTAJ PEŁNĄ WERSJĘ KOMENTARZA]

W zaktualizowanym PBDK przewidziano środki na budowę 81 km brakującego odcinka autostrady A-1 za 3.696 mln zł (w dotychczasowej wersji odcinek Częstochowa – Piotrków miał być budowany poza budżetem państwa). Wśród innych przyspieszonych inwestycji jest budowa kolejnego odcinka obwodnicy Krakowa (15 km w ciągu drogi S-52 za 1.546 mln zł) oraz wydłużenie o 10 km przewidziany do budowy odcinek drogi S-19 do granicy w Barwinku (za około 1 mld zł). 15 km drogi nr 16 ma być budowane w standardzie drogi ekspresowej, a nie zwykłej krajowej jak w dotychczasowym programie.

Niektóre inwestycje zostały zapisane bez podawania planowanych lat ich realizacji i poza planowanym budżetem, co oznacza dla części z nich zauważalne odsunięcie w czasie (pominięto zmiany w harmonogramie w zakresie 1-2 lat). Jednocześnie skrócono horyzont harmonogramu realizacji, stąd dla inwestycji przewidzianych wcześniej do ukończenia w latach 2025-2027 pominięcie ich w nowym harmonogramie realizacji nie musi oznaczać odsunięcia w czasie, ale wymaga znalezienia dodatkowych pieniędzy. –wskazuje ekspert CAKJ.

Pilną potrzebą z punktu widzenia kształtowania szkieletu sieci dróg szybkiego ruchu jest na pewno dokończenie autostrady A-1, czyli najważniejszego połączenia południkowego, w brakującej części łączącego w dodatku 4 największe metropolie (GOP, Warszawa, Kraków, Łódź). Niektóre miasta wojewódzkie (Lublin, Białystok, Olsztyn i Kielce) nie mają w żadnym kierunku ciągłości drogi szybkiego ruchu – można to uznać za potrzebę numer dwa. Politycznie ważne może być też zapewnienie tranzytu w ramach Unii Europejskiej, czemu posłużą dociągnięcie drogi S-3 do granicy z Czechami, dróg S-1 (dawniej S-69) i S-19 do granicy ze Słowacją oraz drogi S-61 do granicy z Litwą. Ważna jest promocja Via Carpathii jako alternatywy dla nieco dalej na wschód położonej drogi E-85. Pozytywnie należy też ocenić uwzględnienie roli drogi (uwzględnienie jako drogi ekspresowej, choć z dalekim terminem realizacji) nr 16 jako koniecznego ciągu równoleżnikowego na północ od Warszawy. – podsumowuje dr Rychlewski.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

Żelazny nóż, zapinka, tygielek, żużle i unikatowe w skali regionu fragmenty trzech bransolet wykonanych z węgla – to ostatnie odkrycia archeologów, którzy w Samborowicach koło Raciborza (Śląskie) prowadzą badania wykopaliskowe na terenie dawnej osady Celtów.

Kierujący pracami archeolodzy Jacek Soida i Przemysław Dulęba mają nadzieję, że do połowy września, do kiedy potrwają prace, uda się jeszcze znaleźć jakiś artefakt z wczesnego okresu lateńskiego, czyli z okresu IV–III w. p.n.e. Dotąd bowiem dominowały nieco późniejsze relikty, bo z przełomu III/II w. p.n.e.

Soida przypomniał, że Celtowie zamieszkiwali kiedyś obszar południowej Polski tylko w kilku rejonach m.in. na Dolnym Śląsku w okolicach Wrocławia, w Małopolsce pod Krakowem i na Podkarpaciu oraz właśnie na płaskowyżu głubczyckim, czyli w okolicach Raciborza.

Do tej pory osadnictwo celtyckie było odkrywane raczej przypadkowo np. w wyniku jakiś inwestycji, które prowadzone były w związku z budową dróg. Natomiast nasze badania są stricte naukowe. Zlokalizowaliśmy obiekty, które są związane z Celtami i co roku wykonujemy na polach Samborowic jakby cięcia chirurgiczne, odkrywając nowe obiekty – wyjaśnił Soida.

Dodał, że wciąż słabo zbadane osadnictwo kultury lateńskiej, czyli tej związanej z Celtami, wynika również z trudności zlokalizowania pozostałości reliktów osad celtyckich w tym gąszczu pozostałości po różnych kulturach pradziejowych, które spotykamy w tej części Górnego Śląska.

Ekipie Jacka Soidy z Muzeum Śląskiego i dr. Przemysława Dulęby z Uniwersytetu Wrocławskiego udało się jednak zlokalizować takie miejsce, w którym od kilku lat prowadzone są badania.

Tutaj odkryliśmy m.in. relikty budynków, które określamy mianem półziemianek z uwagi na to, że są zagłębione w ziemię, a w nich – różne artefakty związane właśnie z kulturą lateńską. To przede wszystkim ceramika, ale również przedmioty metalowe, wykonane z żelaza i brązu, a także inne przedmioty, takie jak ozdoby szklane – mówił.

W tym roku udało nam się odkryć coś unikatowego – fragmenty bransolet wykonane z odmiany węgla określanej przez naukowców jako sapropelit. To bardzo ciekawa rzecz i jak do tej pory rzadko spotykana u nas, na Górnym Śląsku – podkreślił.

Jak tłumaczył Soida, odkrywane przez nich relikty budynków usadowione były niegdyś na podłożu lessowym. Dodał, że nie były one budynkami mieszkalnymi, a raczej pracowniami rzemieślniczymi lub budowlami o charakterze gospodarczym.

Celtowie mieszkali bowiem w dużych budynkach o konstrukcji słupowej. Na takie też natrafiamy, ale trudno nam powiedzieć, czy one są związane właśnie z Celtami, czy może z dużo starszą kulturą neolityczną, której relikty też odkrywamy na stanowisku – wskazał archeolog.

Natomiast tym obecnie odkrywanym budynkom – dodał – można próbować przypisać konkretne funkcje gospodarcze na podstawie odkrywanych w ich wnętrzu artefaktów.

Dopiero jesteśmy na półmetku tegorocznych badań, ale możemy już powiedzieć, że na pewno mamy jeden budynek, który związany był z jakąś działalnością metalurgiczną; w jego wnętrzu znaleźliśmy tygielek i inne ślady produkcji metalurgicznej w postaci przetopionych fragmentów brązu i żużli żelaznych. Co więcej, mamy podejrzenie, że to pierwszy taki obiekt osadniczy z obszaru Górnego Śląska związany z wczesnym okresem lateńskim – podał Soida.

Właśnie odkrycie czegoś z wczesnego okresu lateńskiego jest jedną z nadziei archeologów pracujących w Samborowicach.

Mamy nadzieję, że znajdziemy jakiś zabytek, który potwierdziłby nam obecność osad celtyckich z tego okresu. Jednak abyśmy byli pewni, musielibyśmy mieć jakiś dobry datownik, najlepiej jakąś zapinkę, ponieważ zabytki związane właśnie z modą ulegały szybkiej zmianie i są bardzo dobrymi datownikami. Jeśli nie, to pozostają jeszcze badania izotopu węgla C14 – tłumaczył Soida.

Do końca prac, w które zaangażowani są także wolontariusze (głównie studenci z różnych instytutów archeologii z całego kraju) pozostało jeszcze pół miesiąca.

Odkryte artefakty m.in. zasilą następnie związaną z kulturą lateńską kolekcję Muzeum Śląskiego.

Agnieszka Kliks-Pudlik (PAP)

Dodano w Bez kategorii

/ Fot. Media Narodowe

Dzisiaj w studio gościliśmy Tomasza Dworzyńskiego z Ruchu Wolności. W programie można także usłyszeć rzecznika prasowego Stowarzyszenia Marsz Niepodległości – Damiana Kitę. Rozmowa dotyczy Korei Północnej.

Głównym tematem, wokół którego oscylowała rozmowa była Korea Północna. Damian Kita zapytał się gościa o przywódcę Korei Północnej. Tomasz Dworzyński stwierdził m.in. Przywódcy Korei Północnej zdają sobie sprawę z tego, że nie są w stanie podbić żadnych terenów.

Gość Mediów Narodowych odniósł się również do stanu gospodarki Korei. Jeśli chodzi o Koreę Północną to jest ona niewydolna gospodarczo. Jest również zależna od swojego sąsiada – Chin. Bez nich nie byłaby w stanie funkcjonować.

Tomasz Dworzyński twierdzi również, że ostatnie ruchy militarne Korei Północnej świadczą o tym, że państwo chce uczynić przyszłą wojnę nieopłacalną dla każdej strony. To co robi Korea Północna to dozbrajanie się za wszelką cenę, aby ryzyko wojny podnieść do poziomu nieopłacalnego dla żadnej ze stron. To co słyszymy o organizowanych testach temu służy.

Całość rozmowy można obejrzeć w poniższym materiale. Od września ruszamy także z nowymi programami – subskrybuj nasz kanał, aby być na bieżąco!

MediaNarodowe

Dodano w Bez kategorii

/ fot. wikipedia commons

Szanowna Komisjo Europejska, Szanowny Panie Przewodniczący Jean-Claude Juncker,

Jako przewodniczący wiodącej węgierskiej partii opozycyjnej – Jobbik , która przygotowuje się do przejęcia rządów po wyborach w 2018 r., pragnę przedstawić Komisji Europejskiej i Panu osobiście nasze stanowisko, tak abyście byli w pełni poinformowani w kwestii prośby premiera Węgier o współfinansowanie kosztów ochrony granicy strefy Schengen.

Jesteśmy w pełni świadomi tego, że Komisja Europejska jest poinformowana o wysokim poziomie korupcji na Węgrzech, i z tej przyczyny nieufna co do trafności podejmowania decyzji w sprawie wydatkowania dodatkowych pieniędzy podatników przez władze naszego kraju. My, ludzie z Węgier, którzy najbardziej cierpią z powodu systemowego rządowego nadużycia środków publicznych, wiemy że Wasza ostrożność jest wysoce usprawiedliwiona w odniesieniu do każdego euro, które powierza się rządowi z ramienia Fidesz.

Jednak według Jobbiku i większości naszych obywatelu, ostatnie żądanie premiera jest uzasadnione. Nie dlatego jednak, że postulat rządu Fideszu wykracza poza środki służące ochronie Europy, a wręcz przeciwnie – dzięki programowi wiz biznesowych pozwolił on na wjazd na terytorium UE wielu kryminalistom pozostającym poza wszelką kontrolą, o ile za nie zapłacili. Dlatego to nie działania rządu Orbána powinna doceniać Komisja Europejska. W rzeczywistości są to wysiłki węgierskich obywateli, policji, żołnierzy i wspierających ich podatników. To z nimi powinna okazać solidarność Komisja Europejska, tak aby mogli oni nadal służyć historycznej misji ochrony Europy.

Zgadzamy się z Komisją, że solidarność jest stanem umysłu. W istocie solidarność ma zasadnicze znaczenie. Jej istnienie może utrzymać Europę w całości i uczynić ją silną, a jej nieobecność może ją rozbić. Dzisiaj Unia Europejska chce zejść z właściwej drogi, aby okazać solidarność z nielegalnymi imigrantami, a nie legalnymi obywatelami Europy. Najbardziej podstawową wartością europejską jest solidarność z obywatelami Europy. W czasach, kiedy obywatel Węgier, Europy Środkowo-Wschodniej otrzymuje jedną piątą płacy obywatela państwa zachodniego UE za tę samą pracę, taka solidarność jest pustym hasłem. Odkryjmy razem tę zasadniczą europejską wartość. Niech Unia Płac będzie synonimem oczekiwanego minimum solidarności.

Wniosek Wiktora Orbána jest uzasadniony. Tak jak Wasz strach. I tak jak nasze oczekiwanie, aby Unia Płac została zrealizowana. W związku z powyższym proszę pozwolić mi prosić, abyście przyłączyli się do nas, aby podjąć krok naprzód w kierunku Europy solidarności. Proszę wesprzyjcie prośbę węgierskiego premiera, ale upewnijcie się że obecny skorumpowany rząd wypłaca ściśle określoną kwotę wynagrodzenia na pensje i poprawę warunków pracy policji i żołnierzy zajmujących się ochroną graniczną, aby mogli oni zarabiać ile powinni. Nie obecną jedną piątą uczciwego europejskiego wynagrodzenia za ochranianie granic UE. Niech ten krok będzie naszym wzajemnym przesłaniem mówiącym, że Europa może polegać na Węgrach w walce z imigracją i że Węgry może polegać na Europie w walce z drenażem mózgów. W ten sposób solidarność naprawdę staje się “dwukierunkową ulicą”.

Z poważaniem,

Gábor Vona, prezes Jobbiku i twórca europejskiej inicjatywy obywatelskiej na rzecz Unii Płac

Dodano w Bez kategorii

/ wikipedia.pl

Rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy Maciej Łapiński odniósł się do rewelacji “Faktu”, jakoby prezydent domagał się od premier Beaty Szydło dymisji Antoniego Macierewicza.

Jeśli prezydent miałby oczekiwania co do zmian w składzie Rady Ministrów, to na pewno by je wyraził prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu – powiedział Łapiński podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy.

Pan prezydent powiedział mi, że nie omawiał zmian w rządzie z prezesem Kaczyńskim – dodał rzecznik prezydenta.

“Fakt” poinformował dzisiaj, że Andrzej Duda podczas sierpniowego spotkania z Beatą Szydło miał, nie tylko omawiać nominacje generalskie, ale także zażądać dymisji szefa MON Antoniego Macierewicza.

Andrzej Duda ostatecznie odmówił przyznania nominacji generalskich i admiralskich, o które wnioskował Macierewicz. Akt ten został odczytany jako pogłębienie sporu pomiędzy Pałacem Prezydenckim a Ministerstwem Obrony Narodowej.

Dodano w Bez kategorii

/ fot.onrbrygadamazowiecka.pl

Naszym rozmówcą jest Tomasz Kalinowski – rzecznik prasowy Obozu Narodowo-Radykalnego, członek Zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, student politologii na Uniwersytecie Warszawskim

Trudno chyba dzisiaj znaleźć Polaka, który nie słyszałby o ONR – aczkolwiek liberalne i lewicowe media mocno wykrzywiają jego obraz. Czy trudno jest w takiej sytuacji być jego rzecznikiem prasowym?

– To prawda. Lewica i liberałowie w tym, aby dyskredytować środowisko narodowe są zgodne, ale gdybym chciał mieć święty spokój i być „pipi-narodowcem” to byłbym nie w ONR, a w PiS-ie czy u Kukiza. Niektórzy wybrali taką drogę kompromisu, ale to nie jest ścieżka którą chce podążać. Wierzę, że to co robimy w ONR przyniesie sukces. Potrzeba nam czasu, jesteśmy cierpliwi i zdeterminowani.

Historyczny, przedwojenny ONR dosyć szybko podzielił się na tzw. ONR-ABC i RNR Falangę. Która z tych organizacji i ich dorobek ideowy jest bliższy obecnemu Obozowi?

– Obie te tradycje darzymy szacunkiem i z obu można czerpać garściami co oczywiście robimy, ale dla tego kto obserwuje naszą działalność nie będzie zaskoczeniem, że bliżej nam do myśli politycznej prezentowanej przed wojną przez odłam skupiony wokół dziennika „ABC”.

Co trzeba zrobić, by wstąpić do Waszego stowarzyszenia? Jak wygląda codzienna praca organizacyjna? Jak członkostwo może wzbogacić działacza?

– By działać w ONR należy złożyć ankietę dostępną w Internecie na www.onr.com.pl Każdy, kto chce podjąć takie zobowiązanie musi wiedzieć, że nie jesteśmy zwykłą organizacją patriotyczną. Cechuje nas silna dyscyplina, hierarchia i pełne zaangażowanie. Nie jesteśmy też demoliberalną partią polityczną która mami ludzi obietnicami. My nie mówimy, że będziemy “dawać”, my oczekujemy poświęceń. Może to kogoś odstraszyć, albo wydawać się górnolotne, ale chcemy stawać się lepszymi ludźmi, na każdej płaszczyźnie. Jeśli chcemy zmieniać rzeczywistość w Polsce – to najpierw sami musimy się zmienić.

Czym będzie różnić się narodowo-radykalna Wielka Polska ONR-u od III RP?

– To czego chcemy to Polska rządzona przez Polaków i w interesie Polaków. Nie jest to przecież nic niezwykłego, ale od 28 lat nie mieliśmy takiego państwa, które reprezentowało interes wspólnoty narodowej. Przed 2015 rokiem Polska była na pasku Berlina, a dziś mamy wrażenie, że wiele decyzji jest z inspiracji nie Warszawy, ale Waszyngtonu. To musi się zmienić. III RP to forma państwa, u której fundamentu leży hańba “Okrągłego Stołu”. Komunistyczne elity tworzyły to państwo, któremu stajemy dziś naprzeciw. Buntujemy się przeciw pseudoelitom, które przez lata zawłaszczały państwo na rzecz swoich partykularnych interesów. Polska potrzebuje nowych elit, nieskażonych i prawych.

Niektórzy krytycy zarzucają Wam, że ONR jest za bardzo “lewicowy”. Jak to skomentujesz?

– Wymykamy się sztucznemu podziałowi lewica-prawica, bo jesteśmy narodowcami. Nie działamy w interesie jednej grupy społecznej, ale chcemy być reprezentantem przedsiębiorcy który z trudem rozwija swój mały biznes i pracownika osiedlowej “Żabki” który pracuje na “śmieciówce”. To, że ktoś nie wierzy w bożka wolnego rynku i uważa, że kapitał ma narodowość nie oznacza, że jest socjalistą, ale żeby to zrozumieć potrzeba odrobiny dobrej woli.

Dziękuję za wywiad

– Dziękuję również.

Z Tomaszem Kalinowskim rozmawiał Rafał Skórniewski

Dodano w Bez kategorii

/ fot. youtube

Znana pisarka i feministka Manuela Gretkowska była gościem programu Jarosława Kuźniara w serwisie onet.pl. Gretkowska wypowiedziała w czasie tego spotkania szereg dziwacznych tez, mogących wzbudzić jedynie uśmiech politowania, co do jej kondycji intelektualnej.

Według Gretkowskiej dzieci od małego dowiadują się w szkołach, że dziewczynki są gorsze, ponieważ nie mogę decydować o własnym życiu, a przede wszystkim o własnym ciele.

Pisarka uważa, że za całe zło, które obecnie dzieje się w Polsce, odpowiada Kościół katolicki. Co interesujące, Gretkowska stwierdziła, że chrześcijaństwo w Polsce w ogóle się nie przyjęło.

Myślę, że w Polsce chrześcijaństwo się w ogóle nie przyjęło. To jest smutne, bo jak poskrobać, to nie jest to katolicyzm.(…) Jak poskrobać głębiej, to jest to religia etniczna, katolicyzm w Polsce przez ostatnie 300 lat służył jedynie do wyrażania opinii politycznych. Im mocniejszy jest Kościół, to tym religijność w Polsce jest płytsza i to jest program endecji sprzed 100 lat – powiedziała Gretkowska w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem.

To jednak nie najbardziej “złote” myśli Gretkowskiej z tego wywiadu. Pisarka stwierdziła bowiem jeszcze m.in., że naród polski jest przerobiony przez Watykan i alkoholizm, a także, iż czuje się tak, jakby rząd polski wypróżniał się na nią oczami.

W pewnym momencie Gretkowska zaczęła nawet silić się na analizy geopolityczne.

Polska nie może być samodzielnym krajem, to są bzdury, to co oni opowiadają. Każdy kraj musi być w koalicji we współczesnej Europy, jeżeli nie ma Europy, to mamy Eurazję – stwierdziła w programie “Onetu”.

Dodano w Bez kategorii

/ Fot. pixabay.com

Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNET opublikował pod koniec lipca niezwykle interesującą wiadomość o pierwszej aptece, która padła ofiarą ustawy „Apteka dla aptekarza”. O ustawie tej pisałem już kilka miesięcy temu, krytykując zarówno samą ustawę, jak i przyjętą przez rząd strategię prezentowania jej jako sposobu na ochronę polskiego rynku aptecznego przed zagraniczną konkurencją.

Przedstawiając ustawę w Sejmie, rząd Prawa i Sprawiedliwości deklarował między innymi, że ustawa nie doprowadzi do likwidacji istniejących aptek, a jedynie wprowadzi większą kontrolę nad otwieraniem nowych. Technicznie rzecz biorąc, nie było to kłamstwo – wprowadzone „Apteki dla aptekarza” ograniczenia w otwieraniu aptek (m.in. obowiązek otworzenia apteki w określonej odległości od innych istniejących aptek, czy ograniczenie liczby posiadanych aptek do czterech) mają rzeczywiście zastosowanie tylko do nowych punktów, otwieranych po wejściu w życie ustawy. Pułapka polega jednak na tym, że zgodnie z prawem farmaceutycznym nie jest możliwe przeniesienie istniejącej apteki w inną lokalizację – każda zmiana adresu wiąże się z utratą dotychczasowego zezwolenia i koniecznością ubiegania się o nowe. I ta „nowa”, a w istocie po prostu przeniesiona apteka musi już spełniać wszystkie wymogi nałożone przez „Aptekę dla aptekarza”.

W praktyce oznacza to na przykład, że jeżeli sieci aptecznej (posiadającej więcej niż cztery apteki) właściciel któregokolwiek lokalu nie przedłuży umowy najmu – to sieć automatycznie i bezpowrotnie traci tę aptekę, bo ze względu na ustalony limit czterech aptek nie zostanie jej wydane zezwolenie na przeniesienie apteki pod inny adres (w rozumieniu ustawy byłoby to bowiem otwarcie nowej apteki). A ponieważ żadna umowa najmu lokalu nie jest zawierana na wieczność, lecz prędzej czy później zostanie rozwiązana – sieci apteczne skazane są na stopniowe tracenie kolejnych punktów i kurczenie się do rozmiaru uznanego przez rząd (z jakiegoś powodu) za idealny, to jest czterech aptek. Proces ten będzie szybszy, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, ponieważ w warunkach biznesowych zmienianie co kilka lat adresu przez punkt sprzedażowy jest czymś zupełnie normalnym i raczej trudno oczekiwać, by wiele umów najmu trwało dłużej niż 5-10 lat. Twierdzenie w takiej sytuacji przez ministra Radziwiłła, że ustawa nie uderzy w istniejące apteki i sieci zakrawa więc na bezczelne kłamstwo – nawet jeżeli jest prawdziwe w formalnym, ustawowym sensie.

Analizując skutki „Apteki dla aptekarza” zwracałem też uwagę, że ustawa ta uderzy w interesy dwóch grup – rozwijających się sieci aptecznych (w tym również sieci polskich) oraz konsumentów-klientów aptek. Nie wspomniałem jednak dotąd o trzeciej grupie – młodych, wchodzących na rynek farmaceutach. Miałem ostatnio okazję rozmawiać z pewną studentką farmacji na temat jej perspektyw po ukończeniu studiów – w jej odbiorze „Apteka dla aptekarza” skutecznie zamknęła dla niej możliwość otwarcia własnej apteki. Jest to tym gorsza wiadomość dla młodych farmaceutów, że rynek pracy dla nich już wcześniej był w Polsce bardzo ograniczony – m.in. praktycznie w ogóle nie istnieje u nas popularny na Zachodzie zawód farmaceuty klinicznego, tj. farmaceuty pracującego w szpitalu i wspierającego lekarzy przy przepisywaniu właściwych leków oraz nadzorującego terapię farmakologiczną pacjentów. Dla mojej rozmówczyni w tej sytuacji wybór kariery po studiach sprowadza się w zasadzie do decyzji pomiędzy wyjazdem za granicę, a pozbawioną większych perspektyw pracą w cudzej aptece.

Coraz wyraźniej widać, że jedynym celem „Apteki dla aptekarza” było zabezpieczenie partykularnych interesów „starych farmaceutów”, posiadających po jednej lub kilka aptek w dobrych lokalizacjach i zaangażowanych w działanie samorządu aptekarskiego. W ich interesie jest zarówno zlikwidowanie sieci aptek (które były w stanie oferować lepsze ceny), jak i ograniczenie dostępu do rynku młodym farmaceutom, którzy mogliby z nimi konkurować o klientów. Zmniejszenie się liczby aptek i konkurencji między nimi umożliwi tej grupie narzucanie coraz wyższych cen klientom, bez żadnych obaw o utratę swojej pozycji rynkowej. Niestety, interesy „starych farmaceutów” stoją w ewidentnej sprzeczności z interesami wszystkich Polaków, którzy nie należą do tej grupy.

Na ironię zakrawa fakt, że – zgodnie z informacją podaną przez PharmaNET – jedną z pierwszych ofiar „Apteki dla aptekarza” jest jeden z przedstawicieli tej właśnie grupy, działacz samorządu aptekarskiego aktywnie lobbujący na rzecz przyjęcia ustawy. Niewymieniony z nazwiska farmaceuta prowadził aptekę w poznańskim budynku Izby Administracji Skarbowej. Wygaśnięcie umowy najmu pozbawiło go dotychczasowego lokalu, a wskutek ograniczeń zawartych w „Aptece dla aptekarza” nie mógł jej przenieść do innego lokalu w okolicy.

Zdarzenie to daje oczywiście pewną gorzką satysfakcję wszystkim przeciwnikom fatalnej ustawy. Na dłuższą metę jednak koszty „Apteki dla aptekarza” ponosić będą zarówno klienci aptek, jak i cała polska gospodarka – i bezczelnością ze strony rządu było wprowadzanie takiej ustawy pod hasłami protekcjonistycznymi i narodowymi.

Poprzedni artykuł na temat “Apteki dla aptekarza”.

Komunikat PharmaNET.

Autor jest członkiem Zarządu Ruchu Narodowego.

Dodano w Bez kategorii