Ojciec Święty

Papież Franciszek / fot. Jeffrey Bruno, wikimedia commons

Do papieża Franciszka został wysłany list inny niż wszystkie. Autorem jest grupa 40 duchownych i uczonych, która stwierdziła wprost, że niestety papież wspiera i propaguje heretyckie poglądy na temat kilku spraw ważnych dla Kościoła Katolickiego.

Wysłany list miał 25 stron i został podpisany przed 40 duchownych i akademików świeckich. Pod listem nadal można składać podpisy zdobył już 60 podpisów. Został on zatytułowany po łacińsku: „Correctio filialis de haeresibus propagatis” (w dosłownym tłumaczeniu: Synowskie napomnienie w sprawie szerzenia herezji).

Autorzy podzielili ten list na trzy części. W pierwszej zawarli informacje według których mają prawo wypowiedzieć się jako Kościół przeciwko niektórym słowom i stanowiskom papieża. Stwierdzili, że:

„Prawo Kościoła nakazuje właściwym osobom przerwać milczenie, jeśli pasterze Kościoła sprowadzają stado na manowce. Nie stoi to w sprzeczności z dogmatem katolickim stanowiącym o nieomylności papieskiej, mając na uwadze nauczanie Kościoła, iż papież musi spełnić ściśle określone kryteria, aby jego wypowiedzi mogły zostać uznane za nieomylne”.

Następnie piszą z jakiego powodu zwrócili się w stronę Ojca Świętego. Według nich papież promuje heretyckie poglądy oparte na naukach Marcina Lutra. Szczególnie nie podoba im się pozytywny zwrot głowy Kościoła w stronę rozwodników. Argumentami na ich stanowisko mają być jego działania, jak np. zgodzenie się ze stanowiskiem biskupów Buenos Aires, mówiącym że mają w planach udzielać Komunii rozwodnikom żyjącym w nowych związkach cywilnych czy mianowanie na wysokie stanowiska osób publicznie wypowiadających się negatywnie o sakramentach katolickich.

Duchowni i uczeni na końcu zapewniają papieża o swojej lojalności i wierności wobec Kościoła Katolickiego. Wierzą, że sprostuje on swoje stanowisko na temat wymienionych zarzutów i zmieni swoje działania.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay.com / CC

“Niemiecka policja popełniła kardynalne błędy podczas działań operacyjnych przeciwko Tunezyjczykowi Anisowi Amriemu, który w grudniu 2016 r. porwał ciężarówkę i po zastrzeleniu polskiego kierowcy wjechał nią w tłum w Berlinie, zabijając 12 osób” – przekazał w sobotę niemiecki „Der Spiegel”.

Magazyn z Hamburga wskazuje na poważne błędy w działaniach niemieckiej policji, które najprawdopodobniej doprowadziły do tragedii z grudnia 2016 roku. Przypomnijmy, że chodzi o atak terrorystyczny, którego dokonał Tunezyjczyk Anis Amri. Zabił on polskiego kierowcę ciężarowego, Łukasza Urbana i ukradł jego ciężarówkę, którą kolejno rozjechał kilkanaście osób w Berlinie.

Tunezyjczyk był znany policji na długo przed atakiem. “Der Spiegel” wskazuje, że to jej niedokładność i niedopatrzenia przeszkodziły w powstrzymaniu tej tragedii. Służby wiedziały o internetowych rozmawach Amriego z członkami Państwa Islamskiego z Libanu. Zainstalowały również podsłuch w jego telefonie.Jednak berlińska policja zabrała podejrzanego z dworca na komendę i skonfiskowała jego telefon. W tym momencie Amri i jego współpracownicy zostali upewnieni, że są obserwowani, a policja utraciła przyrząd, którym ich kontrolowała. Po wszystkim funkcjonariusze sfałszowali dokumenty, aby nie ich błędy nie wyszły na jaw.

Dodano w Bez kategorii

Stopy procentowe mają być niezmienne w kolejnych kwartałach, zarówno w Polsce jak i w strefie euro. W związku z tym, oprocentowanie lokat klientów detalicznych nadal będzie spadać. Wkrótce może osiągnąć poziom 1% i dalej się obniżać. Według eksperta z NDM, banki mogłyby odwrócić ten proces, ale to im się nie opłaca. Od momentu wprowadzenia podatku bankowego, depozyty stały się dla nich bowiem zbyt dużym obciążeniem.

Wzmożona konkurencja pomiędzy bankami najmocniej wpłynęła na dynamiczny spadek oprocentowania lokat w ostatnich 3-4 latach. Wprowadzenie podatku bankowego tylko spotęgowało to zjawisko. Jak wyjaśnia Jan Żuralski, Prezes Zarządu Niezależnego Domu Maklerskiego S.A., instytucjom finansowym realnie przestało się opłacać przyjmowanie nawet najniższych, 2% depozytów, więc je zniwelowały.

Depozyt inwestora czy klienta detalicznego od dłuższego czasu jest dla banków sporym kosztem. Dla każdego z nich – oczywiście innym. Nie chcą go ponosić, toteż obniżają oprocentowanie lokat. Ich poziom mógłby spaść nawet do 0,8%, w przypadku gdyby wzrosła skłonność do oszczędzania gospodarstw domowych oraz firm. To by znaczyło obniżenie wartości inwestycji aż o połowę, w stosunku do obecnego stanu – ostrzega Jan Żuralski.

Z wypowiedzi niektórych przedstawicieli Banku Centralnego w Polsce wynika, że stopy procentowe nie zmienią się jeszcze przez 12 miesięcy. Ponadto, wielu ekonomistów przewiduje, że w strefie euro również nie ulegną zmianie. Te dwa czynniki powodują, że oprocentowanie w polskich bankach będzie jeszcze systematycznie spadało. Wkrótce lokaty klientów detalicznych mogą zbliżyć się do krytycznego poziomu 1%.

Tymczasem, banki uważają, że aktualne oprocentowanie lokat na poziomie 1,4% czy nawet 1,3% jest wciąż zbyt wysokie, aby były zainteresowane takimi depozytami. Powoduje to, że wypływają z nich pieniądze. Polacy inwestują np. w nieruchomości. Ale taka sytuacja nie powinna niepokoić żadnej grupy klientów. Te instytucje finansowe są w bardzo dobrej kondycji. Niskie oprocentowanie lokat Polaków, którzy będą zmuszeni z nich korzystać, spowoduje że banki będą mogły finansować swoją bieżącą działalność po bardzo niskich kosztach – zapowiada Prezes Żuralski.

Zdaniem eksperta, konsolidacja sektora bankowego również nie wspiera wyższego oprocentowania lokat. Tymczasem, już prawie połowa banków w Polsce jest w rękach jednego akcjonariusza, czyli Skarbu Państwa. Zdaniem Jana Żuralskiego, będzie on nadal kontynuował swoją politykę, mimo że dotychczas zdobył bardzo istotny udział w rynku. Duży gracz ma w swoich rękach dwa największe banki w kraju. Dla małych i średnich instytucji konkurencja jest coraz bardziej zaostrzona. Ich właściciele mają przed sobą dwie alternatywy – dalej walczyć o własną pozycję albo sprzedać swoje udziały.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikimedia Commons

Charles Bradley zaczął karierę muzyka mając 52 lata. Nikt nie spodziewał się, że 16 lat później odejdzie z tego świata. Odszedł w Nowym Jorku w sobotę w otoczeniu swoich najbliższych.

 

Piosenkarz urodził się na Florydzie i wychowywał na ulicach Brooklynu. Swoją przygodę z śpiewaniem zaczął późno, bo aż w 52 roku życia. Największym wzorem był dla niego James Brown i dążył aby stać się kimś takim dla nas.

Jesienią 2016 roku został zdiagnozowany u niego rak żołądka. Szybko poddano go leczeniu i ogłaszał, że czuje się świetnie i planuje szybki powrót. Planował już przyszłe koncerty, kiedy otrzymał informację, że niestety doszło do przerzutów.

Informacja o jego śmierci została podana na oficjalnym fanpage’u. Odszedł od nas w sobotę w Nowym Jorku w otoczeniu swojej rodziny i przyjaciół z zespołu.

“Z ciężkim sercem ogłaszamy odejście Charlesa Bradleya. Pan Bradley był wdzięczny za wszelką miłość, którą otrzymał od fanów i mamy nadzieję, że ta miłość zostanie zapamiętana i przekazywana. Dziękujemy za wszelkie myśli i modlitwy w tym trudnym okresie” – napisali w oświadczeniu administratorzy strony artysty na Facebooku.

Dodano w Bez kategorii

Atak kwasem w Londynie

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Policja podaje, że we wschodnim Londynie został rozpylona niebezpieczna substancja w kilku miejscach centrum handlowego. Tą “substancją” jest najprawdopodobniej kwas. Ucierpiało co najmniej 6 osób.

Do sytuacji doszło wczoraj wieczorem w centrum handlowym Stratford Centre niedaleko stadionu olimpijskiego. Grupa niezidentyfikowanych mężczyzn miała rozpylić tam “niebezpieczną substancję”, którą najprawdopodobniej był kwas. Policja została natychmiast wezwana na miejsce i jak podaje, udało jej się złapać jednego mężczyznę podejrzanego o udział w ataku.

Według Scotland Yardu poszkodowanych jest co najmniej 6 osób. Na miejsce dotarły służby medyczne i udzieliły pomocy pięciu ofiarom. Trzy osoby zostały zabrane do szpitala.

Do ataków z użyciem kwasu dochodzi w Londynie coraz częściej. Używany jest podczas bójek lub rabunków. Według danych policji londyńskiej w przeciągu ostatnich lat liczba napadów z użyciem substancji żrących zwiększyła się o prawie 100 proc.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikipedia.com

W czasie 42. Festiwalu Filmowego w Gdyni Katarzyna Janowska z serwisu onet.pl przeprowadziła wywiady z twórcami filmu “Pomiędzy słowami”. Wśród jej rozmówców znalazł się, grający jedną z głównych ról w filmie, aktor Andrzej Chyra.

Po tym jak Jakub Gierszał, który spędził dzieciństwo w Niemczech, powiedział, że jest trochę tak “pomiędzy” tożsamością polską a niemiecką, głos zabrał Chyra.

Ja nie mam takiego epizodu, poza krótkimi wyjazdami. Ale dzisiaj, w tak definiowanej polskości… Od pewnego czasu myślę, że “jestem z Polski”. Nie mówię, że “jestem Polakiem”, bo mnie to w ogóle nie interesuje, w tej obecnie obowiązującej definicji – powiedział Chyra w rozmowie z Katarzyną Janowską dla serwisu onet.pl.

Andrzej Chyra jest absolwentem Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Sławę przyniosła mu rola Gerarda w filmie “Dług” z 1999 r., który został oparty na prawdziwych wydarzeniach. Do najbardziej znanych kreacji aktorskich należą również rola Lucjana Bohme w Komorniku oraz Adasia Miauczyńskiego w “Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Przed przyspieszonymi wyborami prezydenckimi w 2010 r. znalazł się w komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego.

Dodano w Bez kategorii

Ameryka ma najwyżej 10% szans na uniknięcie gospodarczej apokalipsy – Stephen Roach, naczelny ekonomista w – będącym bankowym gigantem – Morgan Stanley

Zdrowy rozsądek ujawnia głupotę tego, na czym polega dzisiejsza ekonomia. Czy konieczne jest, aby podstawowe narzędzia i materiały eksploatacyjne były produkowane w odległości tysięcy mil od miejsca ich użycia i konsumpcji? Czy Amerykanie chcący się stać „właścicielami” swoich domów naprawdę powinni zwracać najemcy dwukrotną, trzykrotną, lub nawet czterokrotną wartość mieszkania, podczas gdy wspomniany najemca ani nie pracował, ani nie puścił pieniędzy w obieg? Czy nasz kraj – zwany „spichlerzem świata” – można uznać za kraj normalny, jeśli od 1930 ubyło w nim 5 milionów gospodarstw rodzinnych, współcześnie tylko 1% Amerykanów żyje na wsi (to o 49% mniej niż pół wieku temu), 3% naszych gospodarstw odpowiada za 62% naszej produkcji rolnej, 42% produkcji jest sprzedawane przez zaledwie 3 przedsiębiorstwa, w ciągu minionych 7 lat 71% rządowych dotacji – przyznanych w celu utrzymania obecnego systemu gospodarczego- powędrowało do zaledwie 10% gospodarstw, a rolnicy z każdego dolara wydanego na jedzenie otrzymują 9 centów, podczas gdy resztę otrzymują dostawcy, pośrednicy i marketingowcy?

Szaleństwo nie kończy się tutaj. Wszystko powyższe wynika z tego, co Bob Precher, piszący od niedawna dla „The Daily Reckoning”, nazwał „bańką kredytową”, która „pęcznieje od 70 lat”. Redaktorzy biuletynu zauważają:

(…) powstanie konsumencko-pożyczkowego kapitalizmu, [w którym] ludzie skupiają się na przepływie pieniądza, zamiast na kapitale… na miesięcznych zestawieniach operacyjnych, zamiast na bilansach… na szybkim wydawaniu głodowych pensji zamiast na długoterminowym wypracowywaniu swojego dostatku… na wydawaniu, zamiast na oszczędzaniu… i na byciu dynamicznym, zamiast na byciu ostrożnym.

Wielu szydziło z prognozy Hilaire’a Belloca o tym, że kapitalizm upadnie na własne życzenie.  Obserwacje wymienione już w tym artykule potwierdzają jednak, że gdyby nie zaciąganie pożyczek w ogromnych ilościach, to upadek nastąpiłby już dawno temu… Rozpatrzmy teraz kilka kwestii.

Po pierwsze: dług rządowy Stanów Zjednoczonych. Dwa lata temu Wujek Sam miał 6.12 bilionów dolarów długu. 18 listopada 2004 r. amerykańscy skarbnicy podwyższyli jego dopuszczalny limit do 8,18 biliona. Przekraczając limit wzrostu do 8,18 bln dolarów. Naczelny ekonomista w Morgan Stanley, Stephen S. Roach, powiedział, że „otwarta licencja na nieodpowiedzialność fiskalną to przepis na katastrofę”.

Po drugie: dług hipoteczny. W ciągu ostatnich dwóch lat wzrósł on do 2 bilionów dolarów. To dzięki tej śmiesznej sumie, niegodnej miana prawdziwego bogactwa czy poważnych oszczędności, nasz system gospodarczy wciąż jest w stanie funkcjonować. Jak zauważył niedawno Richard Benson, prezes grupy ds. finansów specjalnych, „wzrost długu hipotecznego to wydatki, których rząd Busha potrzebował, by gospodarka o wartości 12 bilionów dolarów szła do przodu”.  Wspomnijmy tu też pozytywny aspekt: procent domów posiadanych przez swoich mieszkańców na własność wzrósł o 2%, osiągając najwyższy wynik w historii- 67,2%. Oddajmy w tym miejscu głos Bensonowi:

Złą wiadomością jest to, co musiało być uczynione, by procent tak wzrósł w czasie, gdy udział siły roboczej spadł o dwa procenty!… [Łatwy kredyt i rekordowo niskie stopy procentowe zwiększyły sprzedaż domów. Podczas poprzednich cyklów gospodarczych zwiększenie wspomnianej sprzedaży miało miejsce dzięki… rosnącym dochodom i zwiększeniu ilości pracujących!

To nie koniec tego fantasy o sprzedawaniu domów. Siły napędowe finansów mieszkaniowych to sponsorowane przez rząd przedsiębiorstwa – Fannie Mae i Freddie Mac, które są objęte dochodzeniem w sprawie nieprawidłowości księgowych, które mogą mieć wpływ na dochody i miliardy dolarów.

Po trzecie: dług korporacji. To, że korporacje są zadłużone, nie jest zaskakujące; zaskakujące jest to, że przestają być w stanie po prostu „utrzymać się na powierzchni”. Pomijając  dług całkowity o wysokości 7 milionów dolarów, duże korporacje nie są w stanie utrzymać swojej niebywałej okazji, jaką jest bycie współudziałowcem państwa opiekuńczego.

Zaangażowane w troszczenie się o swoich pracowników aż do ich śmierci sprawia, że linie lotnicze i producenci samochodów uznają za niemożliwe wypłacanie im świadczeń emerytalnych. Taka działalność prowadzi do powiększania ich długu dopóki, dopóty tzw. „realiści” nie przyznają, że cały proces jest niewydolny. Z tego względu US Airways odmówiło dalszego dokonywania płatności z tytułu świadczeń emerytalnych i oświadczyło pod czas ostatniego ogłoszenia upadłości, co następuje:  “Irracjonalnym byłoby wypłacanie składek emerytalnych (odnotowane przez Jima Jubaka) ponieważ nie powiększają one majątku”. Zdaniem Jubaka alternatywę może zapewnić „zgłaszanie się starszych pilotów w setkach do przejścia na emeryturę i pobranie swojej renty w formie ryczałtu. Jubak podsumował:

Witamy w gospodarce upadłościowej, gdzie firmy I rządy odchodzą od długotrwałych obietnic danym pracownikom, a pracownicy ścigają się ze sobą o to, kto więcej dziś zarobi, z obawy, że jutro pozostanie mniej do zarobienia.

Bankructwo, zarówno formalnie ogłoszone – jak w przypadku przedsiębiorstw z problemami – jak i nieformalne – jak w przypadku miast i rządu Stanów Zjednoczonych – doprowadzi do restrukturyzacji całej gospodarki w ciągu najbliższych dekad.

Po czwarte: dług konsumencki.  W 2003 r. wyniósł on 1,98 bln USD. Amerykanie konsumują więcej, niż płacą. Oszacowanie Tamary Draut, dyrektora instytutu polityki publicznej, która ostatnio zajmowała się zadłużeniem na kartach kredytowych, nie daje powodów do radości.

Zbyt wielu Amerykanów tonie w zadłużeniu na kartach kredytowych, w których widzi sposób na zaradzenie wzrostowi kosztów utrzymania w czasie, gdy dochody popadają w stagnację lub spadają. To zadłużenie stało się… środkiem zabezpieczającym stabilność budżetu rodzinnego…

W obliczu najniższych oszczędności od 1959, karty kredytowe przejęły ich funkcje. International Perspective Mashala Auerbacha donosi, że „wskaźnik oszczędności wynosił średnio poniżej 1% w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2004 r. – po raz pierwszy od siedmiu lat”. Jak inaczej utrzymać konsumpcję na swoim poziomie, jeśli nie przez kredyt?

I wreszcie po piąte: deficyty. Nieustannie zwiększając nasz dług, deficyty w budżecie i na bieżącym koncie Stanów Zjednoczonych odzwierciedlają kolejną ucieczkę przed rzeczywistością: dają one nieograniczoną zdolność do uzyskiwania więcej, niż jesteśmy stanie zakupić. Budżet był zrównoważony, dopóki prezydent George W. Bush nie zadłużył go na blisko 500 miliardów dolarów. Bieżący rachunek odzwierciedlający obroty handlowe i inne przepływy finansowe w obrębie granic Stanów Zjednoczonych jest zadłużony na 660 mld USD. Znakomita publikacja Nouriela Roubiniego i Brada Sestera uznaje ten deficyt za “charakterystyczną cechę współczesnej gospodarki światowej”, zauważając, że USA, „największa gospodarka świata, będąca także geopolitycznym mocarstwem i dominującą siłą militarną, jest jednocześnie największym dłużnikiem świata”. Ten deficyt ponadto „zdaje się być gotowym do tego, by znacznie się rozrosnąć w 2005 i 2006” ze względu na naszą masową, niemalejącą konsumpcję dóbr wytwarzanych w Azji. To nie amerykańskie firmy, producenci i robotnicy otrzymują wynagrodzenia, kiedy pieniądze wypływają za granicę, a dobra przybywają z zewnątrz. James Gipson, menadżer Clipper Fund, napisał: „Prawdopodobny powolny wzrost udziału w naszej produkcji i usługach zapewni wygodne emerytury mieszkańcom Tokio, a nie Topeki”.

Aby nadrobić pieniądze opuszczające USA, skarbiec musi udzielać pożyczek do kwoty około 4,5 miliarda dolarów miesięcznie. Jim Sinclair, doświadczony przedsiębiorca zajmujący się handlem zagranicznym, zauważył, jak jest to ryzykowne:

Duże narody nie mają potrzeby sprzedawania długów Stanów Zjednoczonych w celu obniżenia wartości dolara amerykańskiego… Gdy napływ do USA spada poniżej 46 miliardów dolarów amerykańskich, miesięczne zapotrzebowanie wzrasta, w wyniku czego postępuje tonięcie w długach.

Niedawna deklaracja Chin o tym, że „rozważają one sprzedaż długu federalnego denominowanego w dolarach amerykańskich” została ogłoszona wkrótce po tym, jak Rosja “zdecydowała się rozważyć przerzucenie się na europejskie produkty”, co pozwala sądzić, że system może upaść szybciej, niż wielu przewidywało.

Finansowa fantazja jest zatem „cnotą”, pod którą kryje się mnóstwo grzechów. Zapominają o tym krytycy, którzy twierdzą, że przewidywania Belloca odnośnie upadku kapitalizmu były błędne. Przy całkowitym zadłużeniu wynoszącym ponad 400% Produktu Krajowego Brutto (tzn. całkowitej wartości produktów wykonanych w kraju, w którym znajduje się fabryka lub kopalnia, niezależnie od tego, czy wartość tych produktów pozostaje w kraju, czy też nie -Ed.], wciąż trzeba zapłacić za 48 bilionów dolarów (czterokrotne PKB) bogactwa gospodarczego naszego kraju. Jaka jest korzyść z kapitalistycznego silnika tworzenia bogactwa, jeśli tylko może on jedynie pożyczać za odsetki składane? Choć niektórzy mogą zarobić wielkie sumy pieniędzy dzięki nierealistycznym narzędziom finansowym, których zadaniem jest opóźnianie tego, co nieuniknionego, nie ma to zastosowania dla tych, którzy chcą być właścicielami czegoś więcej niż tylko zadłużenia.

Finanse istnieją, aby ułatwić produkcję, a produkcja istnieje, by zaspokoić materialne potrzeby człowieka; tylko tyle i aż tyle. Podporządkowanie się tej zasadzie zainicjowałoby „powrót do rzeczywistości”, przeciwstawny do głębokiej fikcji kredytowej i hodowli pieniądza, tak charakterystycznym dla współczesnego życia gospodarczego.

Ekonomia dla Helen to szczery i prosty szkic zasad ekonomicznych, który może pomóc naszym umysłom powrócić do rzeczywistości. Gdy już to nastąpi, będziemy mogli porzucić fikcję współczesnego życia gospodarczego i odzyskać kontakt z naturą i rzeczywistą własnością, które były kiedyś integralnymi częściami ludzkiego „stanu naturalnego”. Bycie efektywnym przestanie oznaczać np. prowadzenia handlu przez internet, ale uprawę warzyw, uczenia się rzemiosła lub handlowania oraz opanowania podstaw rzeczywistości gospodarczej: żywności, schronienia i odzieży. Gdzie kilka rodzin będzie zjednoczonych chęcią osiągnięcia takiej rzeczywistości i dołączy do innych, już zjednoczonych, to nie znajdzie na swojej drodze przeszkody, której nie da się pokonać.

Wymysły naszego „wygodnego” życia mają głębokie koszty społeczne; jeśli chcemy uciec od fikcyjnego świata niewolnictwa zarobkowego, masowej produkcji i spekulacji długów, to musimy je poświęcić.

Dla kapitalizmu pożyczkowo-finansowego nadchodzą ciężkie czasy. Eksperci przewidują odejście od nieuniknionej podwyżki stóp procentowych, ponieważ Azjaci tracą zainteresowanie finansowym wspieraniem dolara; oznacza to „depresję”. Belloc powiedział, że „świat nie wróci do normalności, dopóki społeczeństwo nie stanie się równie proste jak kiedyś”. Był też pewny, że na drodze do wspomnianej normalności będzie cierpienie: „Będziemy musieli przejść przez wiele nieprzyjemności, zanim osiągniemy nasz cel”. Tak czy inaczej, jeśli przyszłość przyniesie cierpienie, to przyniesie też mądrość, nawet w obrębie spraw gospodarczych.

Powyższe tłumaczenie jest własnością portalu 3droga.pl. Kopiowanie go i modyfikowanie bez zgody Redakcji Portalu jest zabronione.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. ipn.gov.pl

Film animowany ilustrujący losy Polski i Polaków w XX wieku szybko obiegł internet. Polska wersja językowa filmu Instytutu Pamięci Narodowej zebrała już blisko milion dwieście tysięcy odsłon. Angielska wersją radziła sobie nawet lepiej, niestety został usunięta.

“The Unconquered” już w pierwszych dniach obejrzało ponad milion użytkowników portal Youtube. Dzięki anglojęzycznemu lektorowi tysiące osób spoza Polski dowiedziało się o zarówno bohaterskich czynach jak i tragicznych losach Polaków w XX wieku.

Niestety portal usunął anglojęzyczną wersję filmu z dość niezrozumiałego powodu. Jak wiemy twórcą jest IPN i do niego należą prawa autorskie. Wystarczyło jednak, że jeden z użytkowników o nazwie “Jan Kołowski” zgłosił roszczenia do tychże praw by wideo zostało skasowane. Wydaje się, że może to być kolejna próba blokady niewygodnej prawdy o Polsce.

Film obecnie nie jest dostępny na kanale IPN, a odnośnik zamieszczony do niego w filmie w polskiej wersji językowej odsyła do strony informującej, iż: “IPNtv: The ...” Ten film jest już niedostępny z powodu roszczenia dotyczącego praw autorskich zgłoszonego przez użytkownika Jan Kołowski.” – cytuje absurdalne tłumaczenie portal “historia.org.pl”, który opisał sprawę.

Dodano w Bez kategorii

W Szwecji brakuje policjantów, którzy zajmowaliby się rosnącą liczbą przestępstw. O fatalnej sytuacji wymiaru sprawiedliwości może świadczyć przypadek 12-latki, która została zgwałcona i pobita – od dwóch miesięcy nikt nie zajął się sprawą.

Matka dziewczynki zgwałconej w Stenungsund, nie mogąc doczekać się reakcji policji zwróciła się do dziennikarza. Mężczyzna skontaktował się z policjantką przydzieloną do tej sprawy. Funkcjonariuszka oświadczyła, iż z powodu braku pracowników, nie podjęto przesłuchania podejrzanego. Dziennikarz dotarł do nazwiska, adresu i innych danych podejrzanego, mimo to nikt z policji nie był w stanie zająć się sprawą.

Szwedzi od kilku lat obserwują malejącą skuteczność policji. W prokuraturach akta czekają stosami na rozpoczęcie postępowania. Śledztwa nie da się przyspieszyć nawet w przypadku poważnych przestępstw. Pewien mężczyzna z Malmö dowiedział się o fali włamań w mieście i zapytał policjanta jak może ochronić swoją rodzinę. “Nie mieszkając w Malmö” – usłyszał od funkcjonariusza. Zdaje się, że Szwedów przestało to już dziwić.

Zwleka się z dochodzeniem nawet w przypadku przestępstw wobec dzieci. “Przesłuchania dzieci powinny być przeprowadzane w jak najszybszym terminie. Im dłużej się z tym zwleka, tym bardziej zaciera się pamięć dziecka. A to utrudnia ściganie przestępstwa” – opowiada Ake Olsson, prokurator w Solna.

Statystyki są szokujące. W 2015 roku zakończono z powodzeniem tylko 14 proc. spraw kryminalnych. to kilka procent mniej niż pięć lat wcześniej. Zdaniem niektórych ekspertów problemy policji spowodowane są centralizacją przeprowadzoną w 2015 roku – była to największa reorganizacja służb mundurowych w Szwecji pd 50 lat, Eksperci wskazują, iż służby – wręcz przeciwnie – muszą postawić na zorientowane i zakorzenione w lokalnym środowisku jednostki. Sami policjanci narzekają na zbyt długi czas, który muszą poświęcać na obowiązki administracyjne, czyli “papierkową robotę”.

Niektórzy jako powód kłopotów policji wskazują masową imigrację. Ogromna liczba przestępstw na obrzeżach miast zamieszkanych przez “przybyszów”, wojny imigranckich gangów sprawiają, że policja ma pełne ręce roboty. Odnotowano wiele odejść z pracy, gdyż funkcjonariusze boją ryzykować się życiem interweniując na przedmieściach. Ku takiemu wyjaśnieniu sprawy skłaniają się również mieszkańcy szwedzkich miast – szczególnie tych licznie zamieszkanych przez imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Sztokholm i Malmö to miasta najbardziej dotknięte przemocą. Liczba strzelanin ze śmiertelnymi ofiarami jest nawet pięć razy wyższa niż w Norwegii czy Niemczech.

O tym jak niebezpieczny jest zawód policjanta w Szwecji, świadczą przypadki z ostatnich dni. W centrum Sztokholmu, policjanta zranił nożem siedemnastolatek – był środek dnia. W stronę innego funkcjonariusza sprawca rzucił kamień z wieżowca. A w czasie kontroli policji na ulicy w Fisksätra w stolicy, ktoś nagle zaczął strzelać w powietrze, po czym uciekł. Związek zawody policji twierdzi, iż przemoc na ulicach szwedzkich miast stała się codziennością.

 

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Pixabay

Dziś w godzinach południowych polskiego czasu miało miejsce trzęsienie ziemi w Korei Północnej. Wstrząsy wykryli badacze w Chinach i Korei Południowej.

Eksperci cytowani przed media twierdzą, że przyczyną trzęsienia ziemi mogła być eksplozja jaka miała mieć miejsce na terenie komunistycznej Korei. Mówi się nawet o kolejnych testach nuklearnych.

Dzisiejsze wstrząsy miały siłę 3.4 magnitudy, zaś poprzednie trzęsienia spowodowane właśnie próbami rakietowymi osiągnęły nawet 5 stopni w tej skali. Ewentualne ofiary i straty materialne nie zostały jeszcze oszacowane.

Jednak południowokoreańska stacja badawcza orzekła, że ich zdaniem powodem trzęsień były czynniki naturalne, np. ruchy tektoniczne. Jednak chińscy eksperci sprecyzowali epicentrum wstrząsów. Okazuje się, że miały miejsce dokładnie w tym samym miejscu gdzie 3 września, czyli tam gdzie reżim przeprowadził szósty i największy jak dotąd test nuklearny.

Dodano w Bez kategorii