Real dokonał niemożliwego! Niesamowite starcia w półfinałach Ligi Mistrzów

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Piłka Liga Mistrzów

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Wikipedia

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy piłka nożna to piękny sport pełen zwrotów akcji to na pewno po rewanżowych spotkaniach w Lidze Mistrzów wszystkie z nich zostały rozwiane. Rewanżowe spotkania półfinałowe przyniosły nam emocje godne tej fazy. Można śmiało stwierdzić, że oba mecze mogły mieć rangę małych finałów.

Za nami rewanże półfinałach starć w Lidze Mistrzów. Kibice oczekiwali emocji godnych tej fazy i z całą pewnością się nie zawiedli. Podobnie jak przed tygodniem mogliśmy oglądać dużo bramek, zwrotów akcji i emocji.

Villareal – Liverpool 2:3 (2:5 w dwumeczu)

W przypadku tego meczu spodziewano się, że Live przyjedzie, strzeli gola na 1:0 i potem gra potoczy się własnym tempem. I wszystko mogło pójść po myśli Jurgena Kloppa, gdyby nie szybko zdobyta bramka przez gospodarzy. Już w 3 minucie meczu napastnik “żółtej łodzi podwodnej” – Dia umieścił piłkę w siatce. Ta bramka była jak zastrzyk świeżych sił dla Villarealu. Ekipa Emery’ego ruszyła do ataku, by jak najszybciej odrobić straty z pierwszego meczu na Anfield. Dani Parejo, Gerard Moreno oraz koledzy na przemian próbowali swoich sił, jednak na tablicy utrzymywał się wynik 1:0.

Jednak tuż przed zakończeniem pierwszej połowy znakomite dośrodkowanie w pole karne wykorzystał Francis Coquelin. Kibice w żółtych koszulkach oszaleli z radości. Wydawało się, że Liverpool, który dostał bramkę do szatni będzie miał twardy orzech do zgryzienia w drugiej połowie.

Jednak ekipa Kloppa jest znana z tego, że lubi ciężkie wyzwania. Od początku drugiej odsłony usiedli na przeciwnikach i znacznie przejęli inicjatywę meczu. Pierwszą bramkę zdobyli dopiero w 62 minucie. Fabinho dobrze wykorzystał podanie od Salaha. Widać było, że Villareal włożył wiele sił w pierwszą połowę i w drugiej po prostu osłabli. Gracze Liverpoolu byli szybsi i dokładniejsi, czego dowodem była szybko strzelona przez nich druga bramka.

W 74 minucie Sadio Mane doskonale wykorzystał podanie od Keity i goście wyszli na prowadzenie. Live zdołało odrobić straty i udowodnili, że mimo chwilowego braku kontroli to oni byli zespołem znacznie lepszym w tym dwumeczu. Tym samym Drużyna Jurgena Kloppa stanie przed szansą zdobycia siódmego trofeum Ligi Mistrzów.

Real Madryt – Manchester City 3:1 (6:5)

Ten mecz z całą pewnością na papierze można już było określać jako mały finał. Rewanżowe starcie dwóch odwiecznych boiskowych rywali oraz wielkich taktyków. Świeżo upieczony mistrz Hiszpanii – Carlo Ancelotti oraz lider tabeli Premier League – Pep Guardiola.

Mimo hucznych zapowiedzi i wielu spekulacji pierwsza połowa przebiegła nadzwyczaj spokojnie. Jedynym jej akcentem były dwie żółte kartki dla Laporte oraz Modrica na początku spotkania. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem z lekką przewagą dla gości, który starali się strzelić tak bardzo upragnionego gola, który dałby ogromną radość i potrzebny oddech.

Na początku drugiej połowy dał o sobie znać Vinicius, który próbował swoich sił w polu karnym przeciwnika. Minuty na Bernabeu upływały a obie drużyny starały się znaleźć receptę na rywala. W końcu nadeszła 72. minuta meczu. Manchester wyprowadził zabójczą kontrę, która skończyła się bramką na 0:1. Guardiola oszalał, podobnie jak cała ekipa gości. W końcówce meczu dwie znakomite okazje zmarnował wprowadzony z ławki Jack Grealish.

Ale ten mecz dla Realu dopiero się zaczął…

To był doskonały przykład, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Gdy komentatorzy już spekulowali kolejny Angielski finał do akcji wkroczyli Benzema i spółka. W 90. minucie meczu Karim Benzema znakomicie dograł piłkę do Rodrygo a ten uprzedł Edersona i zdołał wbić piłkę do siatki. Królewscy bez większej celebracji zanieśli piłkę na środek boiska celem jak najszybszego rozpoczęcia. City chyba zlekceważyło ekipę Ancelottiego, bowiem już minutę później Carvahal dorzucił piłkę w pole karne a tam już czekał młody Brazylijczyk Rodrygo, który ponownie z główki pokonał bramkarza City. Szok, niedowierzanie, bezradność ogarnęły Pepem Guardiolą. Real zdołał doprowadzić do dogrywki co już wydawało się absurdalne, jednak kłopoty City miały dopiero nadejść.

Na samym początku dogrywki Real próbował wykorzystać przewagę mentalną i zgasić zapały gości. Widać było że podopieczni Guardioli nie zdołali się otrząsnąć, ponieważ Ruben Dias w 95. minucie zatrzymał Benzemę nieprzepisowo zdaniem arbitra. Sam faulowany podszedł do jedenastki i pewnie umieścił piłkę w siatce. Był to 15 gol reprezentanta Francji w tej edycji LM. Po tej bramce tempo gry nieco spadło, choć w doliczonym czasie Foden mógł odwrócić jeszcze losy meczu, jednak na posterunku był dobrze dysponowany tego wieczoru Courtois. Druga Połowa dogrywki to jeszcze kilka akcji z obu z stron, jednak końcowy wynik nie uległ zmianie. Zespół z Madrytu znów dokonał niemożliwego.

Wielki Finał Ligi Mistrzów odbędzie się już 28.05 na Stade de France w Paryżu. Na ekipę Ancelottiego już czeka kolejny wielki taktyk – Jurgen Klopp. Przekonamy się czy Real wzniesie Puchar po raz 14, czy może będzie to 7 triumf ekipy Angielskiej. Jedno jest pewne. Wielkie emocje przed nami.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY