Bodakowski: Grzegorz Braun, czyli moje wielkie rozczarowanie [OPINIA]

Dodano   3
  LoadingDodaj do ulubionych!
najnowszy sondaż

Konfederacja na Komisji Zdrowia / Fot. PAP/Tomasz Gzell. Sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności ze środków Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018 – 2030

Politycy zmieniają swoje poglądy. Radek Sikorski kiedyś był związany z PiS, a dziś jest jednym z czołowych polityków antyPiSu. Zdaniem wielu polskich patriotów Grzegorz Braun przechodzi podobną ewolucję w ostatnim czasie. Z twórcy świetnych celnie krytykującym komunizm, PRL i Rosję, filmów, stał się osobą uznawaną przez wielu polskich patriotów za sojusznika Rosji i środowisk gloryfikujących PRL oraz komunizm (a przy okazji swoimi pro rosyjskimi ekscesami kompromitującą słuszną walkę z covidowym faszyzmem – zwolennicy spiskowych teorii dziejów mogliby powiedzieć, że specjalnie).

Myśleniem ahistorycznym jest jednak postrzeganie zwolenników Brauna sprzed lat, przez pryzmat jego dzisiejszych wypowiedzi polityka Konfederacji. Dzisiejsi krytycy Brauna popierali go przed laty, bo był to inny Braun, a nie ten, jaki jest teraz. Podobnie jak dzisiejszy Radek Sikorski jest innym Radkiem Sikorskim, a Roman Giertych innym Romanem Giertychem niż ten przed laty.

Propozycja startu w wyborach

W 2014 zostałem zaproszony na zlot dziennikarzy katolickich w Hebdowie (w domu rekolekcyjnym we wsi w Małopolsce). Jednym z gości tego zlotu był Grzegorz Braun. W trakcie jednej z nieformalnych rozmów rzuciłem myśl, że w sytuacji nieustannych kompromitacji polityków aspirujących do miana reprezentantów polskich patriotów, robiący ciekawe antykomunistyczne filmy dokumentalne Grzegorz Braun byłby dobrym kandydatem w zbliżających się wyborach prezydenckich.

Kiedy rok później Grzegorz Braun ogłosił chęć kandydowania na prezydenta, zobligowany swoim pomysłem sprzed roku zaangażowałem się w jego kampanię. I tak zaczął się proces mojego rozczarowania osobą Grzegorza Brauna. Szefem komitetu został pan, który deklarował się jako zwolennik PiS (a potem nie widział nic niestosownego w bujaniu się z rosyjskimi nocnymi wilkami). Spotkania sztabu odbywały się w lokalu ZKRPiBWP (kiedyś komunistycznego ZBOWID), gdzie na ścianach w gablocie można było zobaczyć flagi komunistów z II RP walczących w Hiszpanii. Bywał na nich islamski imigrant działający w lewicowej partii. A sam kandydat tak bardzo olewał swoją kampanię, że przez dwa tygodnie nie był w stanie przesłać z USA swojej fotografii do ulotki. Pomimo że mój wywiad z kandydatem był na jego stronie przedstawiany jako jego program, wszystkie te okoliczności (i te, o których nie mogę pisać, bo nie mam na to materialnych dowodów) skłoniły mnie do zajęcia się innymi sprawami.

Dwóch Braunów

W 2015 roku ukazał się wywiad rzeka z Braunem „Kto tu rządzi?”, dziś będący przykładem tego, jak innym Braunem był w 2015 roku Grzegorz Braun. Dla Brauna sprzed lat PZPR „była przedłużeniem sowieckiej partii komunistycznej”, PRL nie był suwerennym krajem, tylko sowiecką kolonią z absurdalnym systemem gospodarczym, który zbankrutował. Reżyser w swych wypowiedziach przypominał, że do 1993 roku Polska była okupowaną przez Armie Czerwoną, a władze PRL nie były legalne. Celem sowietów była globalna tyrania komunistyczna i likwidacja normalnego świata. Zdaniem Grzegorza Brauna Kukliński, ujawniając Amerykanom sowieckie plany agresji na zachód i wywołania nuklearnego holocaustu, który zlikwidowałby wszelkie życie na ziemiach polskich, uniemożliwił realizację sowieckich planów i ocalił biologiczne przetrwanie Polaków.

W tym też roku podczas swojej konferencji prasowej Grzegorz Braun zadeklarował, że: uważa współczesną Rosję i Władimira Putina za kontynuatorów zbrodniczego sowieckiego komunizmu, brzydzi go celebracja pamięci Armii Czerwonej, jest za dekomunizacją przestrzeni publicznej, opowiada się za odebraniem przywilejów emerytalnych komunistom, i za ujawnieniem całych zasobów archiwalnych IPN. Grzegorz Braun uważa też, że należy zdelegalizować wszelkie komunistyczne organizacje działające w Polsce, w tym też te, których członkowie tworzą nową prorosyjską partię Zmiana. Tak ten sam Braun, który po latach przybijał sobie piątkę z Jabłonowskim.

KGB-SB

Niestety już wtedy zaczęły się pojawiać niepokojące symptomy. Choć przemilczę część niezwykle ważnych (były one opisywane przez rozczarowanych uczestników kampanii lub media) to mnie osobiście rozbawiła nazwa komitetu wyborczego powołanego przez Brauna w 2015 roku po przegranych wyborach prezydenckich. Komitet ten nosił nazwę Komitet Wyborczy Wyborców Grzegorza Brauna „Szczęść Boże!”. Powodem mojego rozbawienia było to, że skrót nazwy komitetu KWGB – SB kojarzył mi się z KGB-SB. Zwłaszcza że Braun z wykształcenia jest polonistą.

Podziały

W 2015 roku zbulwersowało mnie stanowisko Brauna, który miał mieć podczas spotkania w Łodzi narodowcom z Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo Radykalnego pretensje do narodowców, że w czasie Marszu Niepodległości nie wywołali sytuacji, która moim zdaniem mogłaby doprowadzić do zamieszek, w czasie Marszu Niepodległości, by uwolnić Macieja Ptasznika, którego w czasie wyjazdu z Łodzi zatrzymała policja.

Zdaniem Grzegorza Brauna mężczyźni i politycy powinni uczestników Marszu Niepodległości poprosić o pozostanie na błoniach stadionu narodowego, i wysłać kilkusetosobową kolumnę marszową, do siedziby kompetentnych władz, by uzyskać odpowiedź, kiedy zatrzymany zostanie zwolniony. Zdaniem Grzegorza Brauna tolerowanie zatrzymania przez Ruch Narodowy, ukazało, że narodowcy wpisali się w układ.

Moim zdaniem urządzanie majdanu na błoniach stadionu narodowego, w zimną listopadową noc, bez dostępu do toalet, wody, żywności, dachu nad głową, dla 100.000 to pomysł chory. Wiadomo było, że na odpowiedź w sprawie zatrzymanego należałoby czekać kilkanaście godzin, w których trakcie emocje doprowadziłyby do krwawych zamieszek, a wypadku biernego oporu do epidemii zapalenie płuc.

Dodatkowo Grzegorz Braun nie precyzuje, co mieliby zrobić uczestnicy Marszu, gdyby władze odpowiedziały, że nie zwalniają zatrzymanego. Trwać na majdanie, rozejść się, czy zaatakować jakiś budynek w Warszawie (pewnie najlepsze byłoby jakieś centrum handlowe, by był kebab, toalety i kino).

Grzegorz Braun nie mówi też, gdzie miałaby pomaszerować kilkusetosobowa kolumna. Zatrzymany był w gestii łódzkiej policji, o aresztowaniu decyduje sąd w Łodzi, a policję nadzoruje w pewnym zakresie wojewoda łódzki. Zważywszy, że Warszawę od Łodzi dzieli 130,5 km, a maszeruje się z szybkością 5 km na godzinę, to marsz zająłby 26 godzin bez przerwy. Oczywiście protestujący mogliby pójść do któregoś z urzędów w Warszawie, po pierwsze pustego a po drugie niekompetentnego w sprawie.

Co zabawne w Marszu Niepodległości uczestniczyli aktywiści Pobudki Grzegorza Brauna. Dziwnym trafem nie okupowali oni ani błoń stadionu narodowego, ani nie wyruszyli kolumną marszową, by uwolnić zatrzymanego. Zapewne do takiej romantycznej wyprawy przyłączyliby się uczestnicy marszu, którzy w zorganizowanych grupach biegali w poszukiwaniu policji albo ci, których fantazje rozgrzała woda ognista. Niewątpliwie na czele marszu na kompetentną instytucję mógłby stanąć sam Grzegorz Braun (istniałoby jednak ryzyko, że część uczestników wyprawy mogłaby go nie poznać z powodu brody i wziąć za np. Dawida Wildsteina).

Moim zdaniem nie wolno ryzykować krwi, zdrowia, życia, wolności, przyszłości młodych polskich patriotów. Młodzi polscy patrioci mają nie gnić w więzieniach, czy leczyć rany po pacyfikacjach, tylko studiować i robić karierę zawodową, by mieć stabilny fundament do działalności publicznej.

Wideo z wypowiedzią Grzegorza Brauna

Sianie paniki

Za to, kiedy już można było demonstrować bez obawy, że policja spacyfikuje protest, w 2016 znani monarchiści Jacek Bartyzel i Grzegorz Braun publicznie zaapelowali o bojkot demonstracji anty KOD organizowanej wspólnie przez środowiska bliskie wyborcom PiS (Ruch Kontroli Władzy, Ruch Kontroli Wyborów, Krucjatę Różańcową), narodowców (z Ruchu Narodowego posła Roberta Winnickiego i Narodowców RP Mariana Kowalskiego) oraz wolnościowców związanych z Kongresem Nowej Prawicy, a wspieranej medialnie przez Radio Maryja i media patriotyczne sympatyzujące z PiS.

W wideo opublikowanym w internecie Jacek Bartyzel i Grzegorz Braun, by zniechęcić do marszu anty KOD, roztoczyli defetystyczną wizję krwawych zamieszek, do jakich ma doprowadzić manifestacja zjednoczonych polskich patriotów przeciwnych pogrobowcom tradycji Targowicy.

Bratanek prezesa TVP za czasów PO Juliusza Brauna, Grzegorz Braun swoją wypowiedź w filmiku nazwał ostrzeżenie przed prowokacją (jak jest prowokacja, to prowokatorami muszą być sympatycy PiS, narodowcy i prawica). Zdaniem reżysera trasy i czas przemarszu są niebezpiecznie zsynchronizowane, co spowodowało, że powstała okoliczność, którą ktoś zechce wykorzystać do wywołania zamieszek, które na zachodzie będą kreować negatywny wizerunek Polski. Zdaniem Grzegorza Brauna takiego ryzyka nie należy podejmować. Według reżysera najlepszą decyzją jest niepodejmowanie walki z wrogiem, tak jak to zrobił książę Józef Poniatowski w 1809 roku. Grzegorz Braun oświadczył w swoim filmiku, że kto się pojawi 7 maja na lewym brzegu Wisły, wymachują narodowym sztandarem pod szyldami patriotycznymi, ten nie będzie służy sprawie polskiej, ani sprawie narodowej. Swoją wypowiedź reżyser zakończył wezwaniem, by nie przechodzić na lewy brzeg Wisły.

Ojciec ówczesnego działacza Nowoczesnej i KOD Jacka Bartyzela juniora (dziś polityka Konfederacji), Jacek Baryzel senior przyłączył się do apelu Grzegorza Brauna. Zdaniem znanego monarchisty sytuacja jest skrajnie niebezpieczna, wrogowie Polski wykorzystają każdą okazję, by doprowadzić do krwawych zamieszek. Media lewicowe dążą do rozlewu krwi. Jacek Bartyzel senior zaapelował by pozostać tylko na prawym brzegu Wisły i nie przechodziły na lewy brzeg Wisły, o jeden most za daleko.

Postulaty Grzegorza Brauna i Jacka Bartyzela były absurdalne. Kto nie uczestnicy w sporze politycznym ten skazuje się przez zaniechanie na przegraną. Jak raz odda się ulice Warszawy we władanie wrogów Polski, jak raz się stchórzy, to lewica będzie wiedziała, że wystarczy non stop organizować demonstracje, by głos polskich patriotów zniknął z debaty publicznej. I może o to chodzi panom Braunom i Bartyzelom. Może celem monarchistów w Polsce jest to by ograniczyć aktywność polskich patriotów do wysłuchiwania kolejnych manichejskich i sprzecznych z duchem katolickim pogadanek o tym, jak to siły zła są wszechmocne, jak to przegraliśmy, i jak to nie ma sensu chodzić na wybory, organizować demonstracji, i wykazywać jakiejkolwiek aktywności społecznej i publicznej.

Absurdalność apeli Jacka Bartyzela i Grzegorza Brauna była tym większa, że manifestacje KOD to imprezy emeryckie, zazwyczaj dziesięć razy mniejsze od marszów organizowanych przez młodych narodowców, pełnych życia i energii. W kraju, w którym Polacy przejęli władzę, mają rząd i prezydenta, w kraju, w którym mogą liczyć na ochronę ze strony policji, która nie dopuści do hipotetycznych, i nieprawdopodobnych, ataków ze strony postkomunistycznych emerytów, nie ma powodu, by obawiać się organizacji patriotycznych demonstracji.

Postawa Grzegorza Brauna jest tym bardziej dziwna, że miał on dwukrotnie pretensje do liderów narodowców, że ci nie organizowali zadym i nie narażali swoich sympatyków w czasach rządów Platformy Obywatelskiej, kiedy to policja brutalnie pacyfikowała protesty narodowców, a sądy ferowały wyskoki wyroki za krytykę władzy. Tak się działo, kiedy liderzy narodowców nie pozwolili narazić młodzieży na sankcje za wtargnięcie do siedziby PKW i kiedy w czasie ostatniego marszu niepodległości narodowcy nie wszczeli zamieszek w związku z zatrzymaniem jednego z nich przez policje w innym mieście. O co do narodowców Grzegorz Braun miał pretensje.

Oczywiście nic z defetystycznych zapowiedzi Brauna i Bartyzela nie miało miejsca.

Milczenie Brauna

W 2016 roku krytykowałem milczenie Grzegorza Brauna wobec szerzenia przez osoby postrzegane jako jego współpracownicy imperialistycznej propagandy prorosyjskiej. W swoim artykule zastanawiałem się, czy moim błędem nie było to, że przez pryzmat własnych antykomunistycznych poglądów błędnie postrzegałem reżysera przez jego twórczość.

Może się też tak zdarzyło, że ewolucja ideowa reżysera jest sprzeczna z moimi oczekiwaniami. Przez lata obserwacji polskiej sceny politycznej dostrzegłem wiele przemian ideowych, które okazały się sprzeczne z moimi oczekiwaniami. Ewolucja ideowa innych osób często jest niezwykle sprzeczna z naszymi oczekiwania.

Braun uznaje idee Dmowskiego za szkodliwe

W 2020 opisałem to, że to, że zdaniem Grzegorza Brauna idee Dmowskiego są szkodliwe. Jak można się dowiedzieć, z wydanej przez wydawnictwo Fronda (podmiot inny niż portal o tej samej nazwie) 524 stronicowej, rozmowy z posłem Konfederacji Grzegorzem Braunem „System. Od Lenina do Putina”, którą przeprowadził Rafał Otoka-Frąckiewicz, zdaniem Brauna Roman Dmowski nie jest alternatywą dla Piłsudskiego. Według Grzegorza Brauna „ich wizje mają przecież wspólny mianownik kolektywizm. Narodowy lub klasowy, ale zawsze demokratyzm, a więc kolektywizm”.

Nie mogę się zgodzić z reżyserem, że Józef Piłsudski był demokratą. Fakty temu przeczą. Piłsudski był jak monarchiści przeciwnikiem demokracji i parlamentaryzmu, zwolennikiem jedynowładztwa. Sanacja Piłsudskiego zlikwidowała w Polsce demokrację i parlamentaryzm, znacznie ograniczyła prawa człowieka w II RP, była więc z ducha elitarystyczna i antyegalitarna.

Niechęć Grzegorza Brauna do Romana Dmowskiego jest zrozumiała. Reżyser wyznaje utopijną ideologię monarchizmu, która wbrew faktom zakłada, że jednowładca podejmuje lepsze decyzje niż naród. Utopia monarchizmu dodatkowo głosi wbrew faktom, że nauczanie katolickie wskazuje na monarchię jako jedyny dobry ustrój.

Roman Dmowski musi być krytykowany przez monarchistów, bo lider narodowej demokracji był demokratą, realistycznie dostrzegał, że pozytywne zmiany społeczne i ustrojowe są trwałe jedynie, wtedy gdy są wyrazem woli narodu, a nie wtedy gdy są odgórnie narzucane przez nie demokratyczną władzę. Według Grzegorza Brauna idea Dmowskiego to „zubożenie polskiej tradycji i polskiego ducha”.

Zważywszy na to, że sanacja zlikwidowała w II RP demokrację i parlamentaryzm, wprowadziła rządy jednostki i elitaryzm, niezwykłe są twierdzenia reżysera, że sanacja to ”demokraci”. Niezwykle niebezpieczne jest też to, że poseł Konfederacji twierdzi, że sanacja to „nosiciele wszystkich postępowych przesądów, które […] uosabiają bolszewicy”. Uważam, że sankcje należy krytykować za likwidacje demokracji i parlamentaryzmu, odebranie Polakom dużego zakresu praw człowieka, socjalizm i laicyzację, ale porównywanie obozu Piłsudskiego z bolszewikami to przesada. Sanacja, choć mordowała polskich patriotów i wsadzała ich do obozu w Berezie czy więzieniu w Brześciu, to robiła to selektywnie, i nie można mówić o masowym terrorze sanacji wobec Polaków, o eksterminacji milionów ludzi, tak jak to było w komunizmie. Porównując sanacje z komunizmem, Grzegorz Braun dewaluuje zbrodnie komunizmu, co jest bardzo szkodliwe i niebezpieczne.

Braun rozczarował innych niż ja polskich patriotów. Warto byłoby te wszystkie powody zebrać, spisać i opublikować – to nasza wspólna historia.

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY