Niger – nowa/stara trasa migrantów do Europy

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Krystian Kamiński / zdjęcie: materiały prasowe Konfederacji

Niger, państwo leżące w Afryce Zachodniej na Saharze, pomimo braku dostępu do morza odgrywa kluczową rolę nie tylko dla przyszłości Sahelu, ale także dla losów setek tysięcy, jeśli nie milionów migrantów, poszukujących lepszego życia w Europie, a więc również dla przyszłości samej Europy. W moim niedawnym artykule “Rosja wypiera Zachód z Sahelu”, zwróciłem uwagę na to, że „wydarzenia w Nigrze i szerzej w Sahelu obrazują, jak mylny jest obraz, tak rozpowszechniony w Polsce na kanwie wojny na Ukrainie, o wszechpotędze kolektywnego Zachodu i jego kontroli nad sytuacją na globie. Przypominają też, że nawet biedne i słabo rozwinięte państwa mogą próbować z powodzeniem realizować swoje interesy balansując między potęgami, by poszerzać sobie pole działania.”

Kluczową rolę odgrywają przy tym kontrolowane trasy migracyjne, co opisała dr Joanna Dobosz-Dobrowolska w analizie dla Instytutu Zachodniego im. Zygmunta Wojciechowskiego: „W Nigrze łączą się szlaki środkowo-afrykańskie − z Angoli, Republiki Środkowo-afrykańskiej, Gwinei i Kamerunu, oraz z zachodniej części Afryki − Wybrzeża Kości Słoniowej, Ghany, Togo, Beninu i Burkina Faso, po to, by ponownie podzielić się i prowadzić dalej do Libii, Algierii, Tunezji i Maroka (…) Szlak centralnośródziemnomorski (z Libii i Tunezji na Maltę i do Włoch). W 2023 r. (do 31.10) przedostało się nim najwięcej osób: 143 513. Największą grupę spośród nich stanowiły osoby o niezidentyfikowanym pochodzeniu (30 191). Następni w kolejności byli obywatele: Gwinei (16 106), Wybrzeża Kości Słoniowej (14559), Tunezji (13 239) i Egiptu (8752).” Liczba ta mogłaby być znacznie wyższa.

W październiku 2016 roku kanclerz Niemiec Angela Merkel jako pierwszy niemiecki przywódca odwiedziła Niger, chwaląc to państwo pustynne, które dotychczas było głównym szlakiem dla setek tysięcy migrantów zmierzających do upadającej Libii, a stamtąd dalej do Europy. Wówczas właśnie w Nigrze została wprowadzona “ustawa 36 dotycząca karalności przemytu i handlu ludźmi”. Tuż przed wizytą Angeli Merkel zatrzymano ponad 60 przemytników. Prawnie ta akcja co prawda budziła wątpliwości – migranci zostali bowiem zatrzymani setki kilometrów przed granicą libijską, pomimo obowiązującej swobody poruszania się w ramach Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej – jednak te zastrzeżenia nie odgrywały istotnej roli podczas licznych spotkań polityków europejskich i nigerskich. Dla Europy był to bardzo udany interes, ponieważ liczba migrantów podążających tą trasą w tym okresie znacznie spadła, z 300 000 do „tylko” 50 000 rocznie. Niger stał się kluczowym partnerem Europy w kwestii zewnętrznych granic UE, otrzymując w zamian kilka miliardów euro. Partnerstwo to było skuteczne, ale kruche. Podobnie jak w przypadku umowy dotyczącej migracji z Turcją. UE stała się zależna i podatna na szantaż.

Teraz ta istotna dla Europy umowa stoi pod znakiem zapytania. Co gorsza, dzieje się to w momencie, gdy kryzys migracyjny ponownie nabiera na sile. Junta wojskowa unieważniła wspomnianą ustawę. Zaledwie cztery miesiące po zamachu stanu generał Abdourahmane Tchiani podpisał dekret, który zniósł “ustawę 36” przeciwko przemytnikom. To oznacza, że trasa migracyjna przez Niger do Libii będzie ponownie „otwarta”.

W tym samym czasie w grę o przychylność nowych władz Nigru włącza się Rosja. Jednak w przeciwieństwie do Mali, gdzie najemnicy związani z Wagnerem zastąpili francuskie oddziały operacji “Barkhane”, Rosja ma w Nigrze niewielkie zasoby, nawet nie ma ambasady w stolicy, Niamey. Niger nie należy również do grupy “lojalnych” państw afrykańskich, które otrzymują darmowe dostawy zboża. Jednak tydzień temu Rosja wykonała zdecydowany ruch, wysyłając małą delegację wojskową do Niamey, a nigerska telewizja państwowa pokazywała ich lądowanie oraz rosyjskich żołnierzy w mundurach, siedzących z przedstawicielami junty w skórzanych fotelach i patrzących groźnie w kamery. Tak wygląda walka o wpływy.

Zarówno zerwanie umowy, jak i zbliżenie z Rosją, wywołują presję na kraje zachodnie (Niemcy i Włochy rozważały nawet rozmowy z juntą w sprawie paktu migracyjnego, ale ostatecznie podążyły za Francją, która dotychczas odrzucała taką możliwość), aby współpracować z nowymi władzami w Nigrze. Juncie wojskowej zależy na międzynarodowym uznaniu i pomocy w rozwiązywaniu wewnętrznych problemów. Roczny budżet Nigru spadł z pięciu do trzech miliardów euro z powodu zawieszenia pomocy finansowej, sankcji oraz zamrożenia aktywów. Tak duże ograniczenie budżetu będzie oczywiście odczuwalne w społeczeństwie i wywoła to niezadowolenie. Dlatego nowe władze szukają możliwości nowych wpływów finansowych.

Można wątpić, czy rozmowy mogłyby zmienić sytuację, bowiem junta była pod dużą presją w kwestii migracji. Jednak nieuznanie nowych władz może być bardzo niebezpieczne dla Europy. Warto pamiętać, że choć generałowie nie mogą być przyjmowani z honorowani, to ryzyko powtórzenia francuskich błędów w Sahelu jest realne. Francja boryka się bowiem z konsekwencjami swojej postkolonialnej polityki w regionie, co jest istotne w obliczu ostatniej fali zamachów stanu. Kryterium demokracji według standardów zachodnich nie zawsze oddaje realia afrykańskie, gdzie zamach stanu jest postrzegany jako środek do zmiany władzy. To powinno być uwzględnione w bardziej pragmatycznej strategii, która jak podstawowy cel powinna postawić zahamowanie ogromnych ruchów migracyjnych do Europy a nie zmuszanie „reszty świata” do przyjmowania liberalnej demokracji na wzór państw kolektywnego Zachodu. W przeciwnym razie przepaść między Afryką a Europą będzie się pogłębiać, podczas gdy relacje z Rosją będą się pragmatycznie rozwijać.

Krystian Kamiński

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY