Podsumowanie półfinałów Ligi Mistrzów. Emocji i bramek co nie miara. Co nas czeka w rewanżach?

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Piłka Liga Mistrzów

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Wikipedia

Za nami pierwsze starcia półfinałowe Ligi Mistrzów. Dużo goli i emocji już w pierwszych meczach może zwiastować nie lada emocje przed rewanżami.

To były naprawdę emocjonujące i szalone dni z Ligą Mistrzów. Pary półfinałowe nas nie zawiodły, czego dowodem były dwa kapitalne mecze na godnym poziomie. W 1/2 finału znalazły się po dwa zespoły z Anglii i Hiszpanii: Real Madryt, Liverpool, Manchester City oraz Villareal. Ci ostatni dla wielu mogą być nie lada niespodzianką. ponieważ wyeliminowali Bayern Monachium na czele z Robertem Lewandowskim, który uczestniczy w kolejnym wyścigu o złotą piłkę, tym razem z Karimem Benzemą.

Mecze są rozgrywane w formacie z dogrywkami, co może powodować rosnący apetyt prawdziwych koneserów futbolu na najwyższym poziomie, bowiem za tydzień czekają nas rewanże, które mogą solidnie namieszać w kontekście wyników końcowych. W pierwszych meczach w roli gospodarzy wystąpiły zespoły z wysp Brytyjskich. Pep Guardiola i jego City stanęli przed piekielnie ciężkim zadaniem zatrzymania najbardziej utytułowanej drużyny w historii Ligi Mistrzów, natomiast Liverpool gościł u siebie czarnego konia tegorocznych rozgrywek.

Manchester City – Real Madryt 4:3

O takich spotkaniach jak to mawia się, że są swego rodzaju małym finałem. City, które w tamtym sezonie musiało uznać wyższość Chelsea w finale oraz Real Carlo Ancelottiego z największą liczbą trofeów LM. Mało kto spodziewał się, że pierwsza bramka padnie już w drugiej minucie. Mahrez genialnie dośrodkował piłkę w pole karne gdzie czekał dobrze ustawiony Kevin De Bruyne. Jeśli ktoś myślał, że ten gol był dziełem przypadku, to niedługo później strzelec bramki genialnie posłał piłkę w pole karne a obrońca Realu – Alaba nie dał rady wybić piłki, która znalazła się idealnie pod nogami Gabriela Jesusa. Ten bez zastanawiania posłał ją w dolny róg bramki nie dają szansy bramkarzowi na obronę.

Pierwsze pół godziny gra należało zdecydowanie do gospodarzy, Real popełniał proste błędy w obronie, co tylko napędzało drużynę Guardioli. Ten jednak denerwował się jakby było cały czas 0:0, gdy jego podopieczni marnowali kolejne dogodne sytuacje. Jednak Hiszpan wiedział, że ten wynik był znacznie bardziej niebezpieczny niż bezbramkowy remis. I właśnie chwilę później nie kto inny jak Karim Benzema dał nadzieje drużynie z Madrytu na odwrócenie losów meczu. Piłka po jego strzale odbiła się od słupka i wpadła do bramki Edersona. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa, sytuacja po strzeleniu trzeciej bramki się nieco uspokoiła.

W przerwie obaj trenerzy mieli z pewnością wiele do przekazania swoim piłkarzom. Efekty tych rozmów mogliśmy widzieć niespełna 10 min po rozpoczęciu drugiej połowy. Fernandinho, którego trener wprowadził jeszcze pierwszej połowie udowodnił swoją dobrą dyspozycję. Dośrodkował genialnie piłkę do Fodena, który strzałem z głowy pokonał Courtois’a. Dwie minuty później zmęczony Brazylijczyk gonił Viniciusa, który założył mu klasyczną “siatkę”. Skrzydłowy Realu wykończył akcję niczym rasowy snajper i było już 3:2.

Dziwna sytuacja miała miejsce w 74 minucie. Zinchenko został sfaulowany przez Toniego Krossa przed polem karnym, sędzia dał znać, że pamięta o faulu jednak Bernardo Silva nic sobie z tego nie zrobił tylko zabrał się z piłką w pole karne i oddał tak potężny strzał, że bramkarz Realu odprowadził piłkę wzrokiem do bramki. City kolejny już raz tego wieczoru wyszło na prowadzenie.

Sześć minut później Real próbował zagrozić bramce City, jednak to gospodarze podarowali prezent. Laporte dotknął piłki ręką i sędzia podyktował rzut karny. Na 11 metrze stanął oczywiście kapitan Królewskich – Benzema i ze stoickim spokojem posłał piłkę w sam środek bramki. Do końca meczu obie ekipy miały swoje szanse jednak wynik meczu się nie zmienił. Jedno jest pewne, w tym zestawieniu może się jeszcze wiele pozmieniać.

Liverpool – Villareal

Jeszcze parę tygodni temu mało kto spodziewał się, że w ścisłej czwórce będziemy mogli zobaczyć ekipę Unaia Emery’ ego. Po wyeliminowaniu Bayernu i pozbawieniu Roberta Lewandowskiego korony króla strzelców Ligi Mistrzów przyszedł czas na nieco cięższe zadanie, czyli powstrzymanie Salaha, Mane oraz ekipy Jurgena Kloppa.

Od początku meczu Live znacznie udowadniało, że jest znacznie lepszym zespołem. Gracze Villarealu bronili dzielnie dostępu do swojej bramki. Genialne akcje marnowali odpowiednio: Luiz Diaz, Mohamed Salah oraz Thiago, który mógł strzał z dystansu zamienić na jedną z ładniejszych bramek tej edycji.

W drugiej połowie “Żółta łódź podwodna” nie miała tyle szczęścia. W 53 minucie piłkę do własnej bramki wpakował Estupinan a dwie minuty później gola na 2:0 strzelił Sadio Mane. Po tych ciosach goście nie byli się w stanie podnieść. Liverpool pewnie wygrał ten mecz, jednak świat piłkarski zdąży nas przyzwyczaić do tego, że taki wynik jest bardzo niebezpieczny.

Rewanże już za tydzień

Już w tygodniu majówkowym czekają nas emocje związane z rewanżami. Kolejność meczów zostaje odwrócona:

  • We wtorek 3.05, 21:00: Villareal – Liverpool
  • W środę 4.05, 21:00: Real Madryt – Manchester City
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY