Jakub Zgierski: W ramach prac nad Encyklopedią Antykultury zająłeś się m.in. tematem tzw. deindustrializacji. Co oznacza ten termin?
Krzysztof Rogala: Deindustrializacja jest negatywnym zjawiskiem gospodarczym polegającym na przenoszeniu szeroko rozumianego przemysłu i produkcji głównie z zachodnich krajów rozwiniętych (USA i większa część Europy) do wschodnich krajów rozwijających się, wśród których najczęściej wymienić można państwa azjatyckie i oczywiście przodujące pod tym względem Chiny. Zjawisko o ile jest oczywiste dla przeciętnego obserwatora, tak dla literatury zdaje się już nie być szeroko opisywane i zauważalne, co nie jest z pewnością przypadkiem. Bardzo długo zajęło mi odkrycie istoty problemu w literaturze przedmiotu, na którą składały się na początku moich poszukiwań głównie „historie gospodarcze”, począwszy od lat dziewięćdziesiątych aż do najnowszej wydanej w 2020 roku. Ta ostatnia zawierająca odniesienia do „Kapitału” Karola Marksa i marksizmu wprost potwierdziła tylko moje obawy, że deindustrializacja jest zjawiskiem, którego znaczenie zostaje wypaczone, a jego konsekwencje są bagatelizowane. Widać to zwłaszcza w literaturze traktującej o zjawisku pokrewnym, jakim jest globalizacja. Tam deindustrializację wprost „ochrzczono” mianem delokalizacji i innymi zapożyczonymi niczym z podręcznika dla marketingowców/akwizytorów określeniami typu offshoring czy outsourcing, które w sposób szczególnie haniebny tłumaczą absolutną konieczność i nieuchronność tego procesu.
Zobacz także: Pikieta przed Forum Ekonomicznym! Przeciwnicy szczepionek covidowych utrudniają przejazd gościom
Ten proces jest rzekomo nieuchronny, ponieważ „żyjemy w XXI wieku” i tego wymaga od nas galopujący postęp, czyż nie? Czasy się zmieniają, wchodzimy w erę nowoczesnych technologii…
Argumentami przemawiającymi za pozbywaniem się przemysłu przez kraje zachodnie stały się globalistyczne mantry o zielonym ładzie i uciśnionej Matce Ziemi. Nikt jednak nie wytłumaczył nam, w jaki sposób przeniesienie przemysłu ciężkiego do Chin, rzeczywiście generującego ogromną ilość CO2 do atmosfery, spowoduje, że Ziemia zacznie być zatruwana w mniejszym stopniu, niż gdyby ten sam rodzaj działalności produkcyjnej odbywał się na Zachodzie. A stało się wręcz odwrotnie. To Chiny są od dawna największym emitentem zanieczyszczeń dostających się do atmosfery, zaniżającym w dodatku swoje statystyki emisji. Pytanie, czy był to przypadek, że to akurat komunistyczny kraj stał się źródłem największej emisji CO2… Trudno bowiem wyobrazić sobie państwo demokratyczne, w którym nie można przeprowadzić sumiennego śledztwa w tym temacie.
Obecnie w produkcji przodują Chiny – nie ma co do tego wątpliwości. Nie zawsze wyglądało to jednak w ten sposób, prawda?
Zjawisko deindustrializacji zostało zapoczątkowane zaraz po zakończeniu II wojny światowej, kiedy to Amerykanie po podbiciu Japonii wdrożyli tam szeroko zakrojoną akcję edukacji, co doprowadziło do szybkiego rozwoju nauki, badań i w końcu przełożyło się to na wzrost produktywności tego państwa. W krótkim czasie Japonia stała się pierwszą fabryką świata, która początkowo, podobnie jak później Chiny, produkowała tanie produkty wątpliwej jakości na masową skale, by w końcu stać się największym konkurentem dla zachodniej produkcji pod względem jakości i innowacyjności.
Nie da się ukryć, że w toku zapoznawania się z dostępną literaturą trafiłeś właśnie na temat Chin. Czy ta poszlaka okazuje się najistotniejszym elementem układanki?
Zdecydowanie tak. Zawodowo pracuję w przemyśle, w branży produkcyjnej, a moja firma zajmuje się wytwarzaniem części urządzeń ze stali. Zaczęły do mnie docierać informacje z innych firm, że mniej więcej na początku wakacji zaczęło brakować stali. Dostawy zostały zatrzymane. Wystarczyło sprawdzić, kto jest największym producentem tego materiału, żeby po sznurku do kłębka trafić na temat Chin. Przestałem więc szukać w „historiach gospodarczych” i temacie globalizacji, tylko wpisałem zwyczajnie słowo „Chiny”, aby trafić na dostępne książki. To wystarczyło. Jest kilka istotnych pozycji opisujących dominację, przede wszystkim ekonomiczną, Państwa Środka nad Zachodem. Historia ta zaczyna się w momencie przystąpienia do rozmów USA z Chinami na początku lat siedemdziesiątych. Od tamtej pory mamy możliwość obserwowania wyraźnej tendencji deindustrializacji Zachodu na rzecz Chin. Mija kolejne 15 lat i w telewizji amerykańskiej wywiadu udziela Jurij Bezmienow, były agent KGB, który uciekł z Indii przez Grecję do USA. Dokładnie jest rok 1984, gdy mówi, że USA ma 15 lat na pokonanie marksistów już obecnych w Stanach Zjednoczonych.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Dlaczego akurat 15 lat?
Bo tyle trwa proces edukacji, pozwalający na wychowanie w duchu marksistowskim „nowego obywatela”. Bezmienow wspomina, że przejęcie przez marksistów władzy w USA będzie procesem niezauważalnym, nawet przez tych, którzy wygrają wybory. Więc mowa tu o zakulisowym lobby, które ma wpływać na decyzje Kongresu i samych senatorów. W 1989 na Placu Tiananmen w Chinach dochodzi do masakry studentów strajkujących przeciwko komunistycznym rządom państwa. Marksistowskie lobby zdaje się działać w USA w najlepsze, kiedy to doradca prezydenta USA Henry Kissinger daje przyzwolenie na kontynuację krwawego komunizmu w Chinach i zaraz po tych wydarzeniach określa w mediach nowego przywódcę Chińskiej Republiki Ludowej mianem wspaniałego przywódcy.
Jak dalej potoczyła się ta historia?
Polityka spolegliwości wobec Chin jest kontynuowana w latach dziewięćdziesiątych, gdy pewne zdaje się zwycięstwo Georga W. Busha w wyborach prezydenckich. W ostatniej chwili do rywalizacji z Bushem i Clintonem zostaje dokooptowany kolejny kandydat, i to dzięki temu zagraniu wybory wygrywa, jak się później okazuje, absolutnie podatny na głos z Chin Bill Clinton. Jego decyzje związane z zaniżaniem przez Japonię wartości ich własnej waluty w stosunku do dolara amerykańskiego doprowadzają do zmiany lidera na pozycji fabryki świata. W 1999 r. decyduje on o przystąpieniu Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO), co ma miejsce już w 2001 r. za prezydentury Busha juniora. Od tego momentu przez następne ponad 10 lat ChRL serwuje USA systematycznie powiększający się deficyt w wymianie handlowej, której zyski proporcjonalnie stają się z roku na rok coraz większe. Kończy się to po około 10 latach skupieniem przez Chiny długu USA i państw G7. Dalszy rozwój wydarzeń łatwo sobie wyobrazić. Wystarczy iść do sklepu z elektroniką, by na każdym pudełku przeczytać napis „Made in China”.
Rozmawiał Jakub Zgierski
Zapraszamy do wsparcia Encyklopedii Antykultury, czyli oddolnego projektu budowy kompendium wiedzy na temat marksizmu i pokrewnych zjawisk, które stanowią ogromne zagrożenie dla współczesnego świata.