Twitter zablokował profil prawicowego portalu kontrrewolucja.net. Zarzuca złamanie regulaminu poprzez promowanie tzw. mowy nienawiści. Redaktor naczelny serwisu, Dominik Cwikła na antenie Mediów Narodowych ocenił zarzuty za zupełnie bezpodstawne.
– W tym momencie konto jest zawieszone. To ciąg dalszy tego, co się wydarzyło na początku tego roku – wyjaśnił Dominik Cwikła. – W lutym Twitter postanowił zablokować dostęp do udostępniania treści na profilu portalu kontrrewolucja.net pod pretekstem tzw. mowy nienawiści. Chodziło o informację o manifestacji LGBT w Lublinie. Wówczas tam Fundacja Życie i Rodzina z narodowcami zrobiła blokadę. Było o tym głośno, bo wyszło tak, że po prostu dookoła ich otoczyli – powiedział. Redaktor naczelny portalu otrzymał od Twittera wiadomość z informacją o rzekomym naruszeniu regulaminu w zakresie promocji tzw. mowy nienawiści. – Zażądano, żebym potwierdził, że złamałem regulamin udostępniając tego twitta. Podczas, gdy tam był tylko tytuł i link i hasztag z tym związany. Nie zrobiłem tego – zaznaczył. Jak wyjaśnił, nie chciał potwierdzać czegoś, czego po prostu nie zrobił. – Później w spamie znalazłem wiadomość, że już wcześniej Twitter miał zgłoszenie do tego samego twitta, ale uznał, że nie łamie ich regulaminu – zauważył. Ten sam wpis więc nie złamał i złamał regulamin.
– Twitter dość dokładnie wyjaśnia, co rozumie jako propagowanie tzw. mowy nienawiści. Ten wpis nie wypełniał takich przesłanek – ocenił gość Mediów Narodowych. – Z Twittera zniknęliśmy. Na Facebooku niby działamy, ale tutaj z kolei jest kwestia taka, że dostaliśmy od tzw. niezależnego tzw. weryfikatora informacji Facebooka ocenę, że rzekomo podaliśmy fake-newsa, co też jest bzdurą. Chodzi o kwestie szczepień w Afryce – poinformował. – W efekcie czego zasięg na naszym profilu na Facebooku zmalał do jednej dziesiątej (dotychczasowego zasięgu – przyp. red.). Średnio liczba odbiorców wynosi od kilkudziesięciu do trzystu-czterystu odbiorców. Przedtem to wynosiło od tysiąca do kilkunastu tysięcy – powiedział. – Co z tym można zrobić? Nic – stwierdził redaktor naczelny portalu kontrrewolucja.net.
To jeden z wielu przypadków cenzury na popularnych portalach społecznościowych. Pod koniec listopada informowaliśmy o zablokowanej na Facebooku możliwości umieszczania linków do strony katolickiej fundacji. Niedługo po naszym artykule amerykański serwis wycofał się ze swojej decyzji. – Nie chcę spekulować (choć takie głosy do nas dochodzą), że fb wycofał się wobec kilkunastu różnych mediów, które o tym zaczęły pisać, ale jest faktem, że przez te publikacje zrobiło się głośno o sprawie. Chcę podziękować wszystkim tym telewizjom, rozgłośniom, portalom, gazetom, które nie bały się o tym mówić i sprawy nagłaśniać – napisał ks. Rafał Jarosiewicz, w imieniu cenzurowanej przez Facebooka katolickiej fundacji.
Jak pisaliśmy w połowie listopada, coraz większą popularność wśród konserwatystów, szczególnie w USA i Polsce, zdobywa portal Parler.com. Już wcześniej część użytkowników, w proteście przeciwko cenzurze rezygnowało z kont na głównych portalach społecznościowych i zakładało na takich portalach jak Minds.com. Kolejne przypadki, choćby te wymienione w tym artykule, mogą ten proces jeszcze pogłębić.