Tomasz Kalinowski: “To manifest naszej przynależności cywilizacyjnej”

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. polsatnews.pl

W tym roku, odwołując się do wspomnianych tradycji, w zarządzie stowarzyszenia Marsz Niepodległości stwierdziliśmy, że to hasło będzie odpowiednie w dobie aktualnego sekularyzmu, ofensywy laickości z jednej strony, z drugiej natomiast strony islamizacji Europy. To hasło będzie właśnie przypomnieniem przede wszystkim o korzeniach, o tym fundamencie, na którym zbudowana została cywilizacja europejska, do której przecież się odwołujemy i w której po prostu jesteśmy od X wieku. Zatem hasło „My chcemy Boga” to również manifest naszej przynależności cywilizacyjnej- mówi Tomasz Kalinowski, rzecznik prasowy Obozu Narodowo- Radykalnego, w rozmowie z Dawidem Gospodarkiem.

Kalinowski podkreśla, iż tradycja polityczna ONR-u związana jest ściśle z nauką społeczną Kościoła. Tegoroczne hasło niepodległości jest natomiast tego wyrazem- To wszystko zawiera się w tym konkretnym haśle. Ono może wydawać się aż za mocno chrześcijańskie, nad wyraz katolickie, ale jeżeli uwzględnimy te wszystkie aspekty, to jest ono tym, co zawsze narodowcy głosili. Niektórych mogłoby to dziwić, pojawiły się komentarze, że to jest hasło dewocyjne, mało polityczne, że nagle odwołujemy się do Boga, a przecież 90 proc. Polaków jest katolikami, więc okazuje się to niepotrzebne. Ostatnio mieliśmy w Polsce akcję „Różaniec do granic” i widzieliśmy, że jednak w tej katolickiej Polsce wzbudziła ona duże kontrowersje, nawet na prawicy. – tłumaczy

Rzecznik prasowy odniósł się ponadto do krytyki nacjonalizmu ze strony Episkopatu (chodzi tu głównie o list biskupów o patriotyzmie). Podkreślił, iż narodowcy zgadzają się z krytyką szowinizmu, jednakże brakuje tu rozróżnienia pomiędzy szowinizmem a polskim chrześcijańskim nacjonalizmem.

Kalinowski odniósł się również do nauczania papieża Franciszka na temat uchodźców- Katolik, jak głosił Franciszek, ma obowiązek pomagać uchodźcom. Ale to nie jest sprzeczne z krytyką masowej polityki imigracyjnej. Uchodźca to człowiek, który ucieka przed wojną, a imigrant szuka lepszego życia. I tu jest pewien konflikt. W Syrii mamy wojnę, uchodźcą jest Syryjczyk w Libanie, w Iraku, czy w Turcji, ale nie jest już uchodźcą, gdy przybywa np. do Polski, ponieważ przebywa ileś krajów i po prostu dalej szuka lepszego bytu. Dobrze wiemy, że np. faktycznych uchodźców w Libanie było ponad dwa miliony, wojna już się kończy, ci ludzie wracają i tam na miejscu potrzebują pomocy w budowie szpitali, szkół, etc. I za taką pomocą na miejscu jak najbardziej jesteśmy, jednak pojawia się pytanie: jeżeli mamy pomagać migrantom, ludziom szukającym lepszego bytu, to gdzie przebiega granica? W Indiach mamy bodajże kilkadziesiąt milionów wdów, które po śmierci męża stają się społecznie nieakceptowane, wyrzucane na ulice, są całe miasta porzuconych kobiet. Czy mamy im pomagać, sprowadzać je? Polska ma przyjąć 50 milionów wdów z Indii? A więc gdzie jest ta granica? W tym momencie wojna w Syrii się kończy i należy pomagać uchodźcom. Państwo Polskie aktualnie lepiej wywiązuje się w tych kwestiach niż za rządów PO i PSL. Ostatnio przeprowadzono głośny wywiad z biskupem syryjskim, który mówił o tym, że nie należy przyjmować ludzi, bo częstokroć są to lekarze, prawnicy, ludzie, którzy mogliby stworzyć elitę Państwa Syryjskiego. Prosił o to, żeby pomagać tylko tam, na miejscu, w rozwijaniu struktur państwowych. Myślę, że to jest dobra wskazówka, szczególnie jeśli mówi to człowiek stamtąd, a przy tym biskup. Nie można tego lekceważyć- tłumaczy

Cały wywiad przeczytać można tutaj 

christianitas.org

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY