Pan oczywiście ma prawo mieć dowolne poglądy. Wiem, że są one doceniane przez opozycję w Polsce, otrzymał Pan wybitną nagrodę opozycyjną – mówił podczas dzisiejszego posiedzenia komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego europoseł Marek Jurek, przewodniczący Prawicy Rzeczpospolitej.

Działania, które Pan podejmuje, musi Pan realizować w ramach prawa. Komisja Europejska ma prawo zarzucić Polsce, Węgrom, Czechom, Holandii, czy innym krajom, naruszanie wartości zawartych w artykule 2. traktatów, ale musi ten wniosek złożyć do Rady Europejskiej i cierpliwie czekać na jej werdykt – tłumaczył Jurek. – Komisja Europejska powinna respektować fakt, że nie ma jedności wśród państw UE w kwestii zarzutów wobec Polski, o czym świadczy stanowisko Węgier. Węgry zasługują na szacunek. Prawo i konstytucja mojego kraju zasługuje na szacunek. Pan nie może twierdzić, że prawo kobiet do wcześniejszego odpoczynku emerytalnego, jest formą dyskryminacji. Trybunał Konstytucyjny w 2010 roku stwierdził, że prawo do wcześniejszego odpoczynku emerytalnego kobiet, jest formą realizacji konstytucyjnych praw kobiety w Polsce. Prosimy o szanowanie naszej konstytucji, a nie używanie prawa w sposób instrumentalny. Nie po to kończyliśmy z marksizmem, żeby do tego wracać.

Wczoraj w Warszawie Prawica RP zorganizowała protest przeciwko ingerencji UE w wewnętrzne sprawy Polski pod hasłem “Tu jest Polska”.

Komisja Europejska nie ma żadnych kompetencji dotyczących systemu sądownictwa; to przekracza jej kompetencje – mówił wiceprzewodniczący partii Marian Piłka. – Jest to kolejne wydarzenie, które organizuje wiceszef KE Frans Timmermans, które ma na celu nękać nasz kraj. Komisja ma prawo zwracać uwagę, jeśli są naruszane podstawowe wolności, ale w Polsce nie są naruszane żadne wolności.

 

https://www.facebook.com/tvp.info/videos/10154889721106658/

Dodano w Bez kategorii

/ Fot. Facebook.com/pg/prawicarzeczypospolitej

Wczoraj odbył się protest przeciwko ingerencji UE w wewnętrzne sprawy Polski. Brukselskie elity atakują Polskę, bo nie chcemy być jedną z federacji UE – mówią organizatorzy.

Wydarzenie odbyło się o godzinie 16:00, pod budynkiem przedstawicielstwa KE w Polsce. Protest miał więc miejsce przed debatą dotyczącą wewnętrznych spraw Polski.

Komisja Europejska nie ma żadnych kompetencji dotyczących systemu sądownictwa. To przekracza jej kompetencje. Jest to kolejne wydarzenie, które organizuje wiceszef KE Frans Timmermans, które ma na celu nękać nasz kraj. Komisja ma prawo zwracać uwagę, jeśli są naruszane podstawowe wolności, ale w Polsce nie są naruszane żadne wolności. Mówił jeden z organizatorów protestu, wiceprzewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej – Marian Piłka.

Organizatorzy zaznaczyli także, że działania UE stanowią oburzający akt ideologicznej arogancji. Jest to również wyraz pogardy dla praw narodów i niezrozumienia dla zasad solidarności europejskiej. Protest zgromadził mieszkańców Warszawy. Wśród zgromadzonych można było zobaczyć także środowiska patriotyczne, katolickie i narodowe.

Głos zabrał także rzecznik prasowy Obozu Narodowo-Radykalnego, Tomasz Kalinowski. Polska jest atakowana, bo nie chce być jedną z federacji w Unii Europejskiej. Niektóre państwa nie umieją sobie powiedzieć, że chcą być wolne i suwerenne. My musimy o tym mówić głośno – chcemy być niezależni i suwerenni!

Zachęcamy do obejrzenia całości relacji z protestu przeciwko ingerencji UE w wewnętrzne sprawy Polski. Polecamy także subskrybować nasz kanał, aby być na bieżąco w nowościami!

Dodano w Bez kategorii

/ fot. wikipedia commons

Jeśli wierzyć słowom wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, Polska musi przygotować się na batalię. Według zapowiedzi Franka Timmermansa Komisja Europejska wykorzysta każdy instrument, który ma do swojej dyspozycji kiedy w grę wchodzi temat podziału władzy.

Nie akceptuję tego, że ludzie mówią, że UE odbiera suwerenność Polsce. Nie, ona tworzy suwerenność dla Polski, której Polska przez wieki nie miała. To naprawdę dobra rzecz dla nas wszystkich. Nie mogę wyobrazić sobie sytuacji, w której UE odnosi sukces i robi to bez Polski, która cieszy się dobrobytem i jest w pełni zintegrowana– mówił Frans Timmermans w trakcie posiedzenia komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych.

Nie ma innych krajów członkowskich, gdzie minister sprawiedliwości w sposób arbitralny może zwolnić sędziego bez żadnych dodatkowych warunków– podkreślał wiceprzewodniczący KE.

Przyjdzie moment, kiedy będziemy musieli podjąć pewien wybór. Czy zostawiamy temat, bo jest politycznie za trudny czy wykorzystujemy wszystkie instrumenty, które mamy do dyspozycji. Mogę państwu dzisiaj powiedzieć i chcę, żeby to było jasno powiedziane: nie ma takiej opcji, żebyśmy zostawili ten temat, bo jest za trudny politycznie, bo konsekwencje dla UE jako dla całości, gdzie podział władzy staje pod znakiem zapytania, byłyby zbyt poważne i KE wykorzysta każdy instrument, który ma do swojej dyspozycji kiedy w grę wchodzi temat podziału władzy – mówił Frans Timmermans.

 

Dodano w Bez kategorii

W nocy z poniedziałku na wtorek, na parkingu przy belgijsko-holenderskiej granicy, polski kierowca ciężarówki został napadnięty przez grupę imigrantów. Mężczyzna został raniony w twarz – podał serwis gva.be

Do ataku doszło na belgijskiej autostradzie E34, na parkingu Gierle, w gminie Vosselaar. Wcześnie rano, ok godziny 4:30 polski kierowca zauważył grupę imigrantów, którzy włamywali się do ładowni jego ciężarówki. Mieli nadzieję dostać się w ten sposób do Wielkiej Brytanii. W końcu doszło do potyczki.

Kierowca doznał drobnych obrażeń twarzy i został przewieziony do szpitala w Turnhout. Po krótkim pobycie, pozwolono mu opuścić szpital i był w stanie kontynuować jazdę – wyjaśnia Rudy Remijsen, rzecznik policji regionu Turnhout zewnątrz. – Grupa nielegalnych imigrantów uciekła po incydencie do lasu GielsBos. Patrol policji drogowej przybył na miejsce. Lokalna policja regionu Turnhout starała się wytropić sprawców, ale nie znalazł ich w ciemnej i zalesionej okolicy.

Dodano w Bez kategorii
zakaz sprowadzania uchodźców

/ fot. Christliches Medienmagazin via Wikimedia / CC BY 2.0

Thomas de Maiziere, niemiecki minister spraw wewnętrznych opowiedział się za dalszym ograniczaniem sprowadzania rodzin “uchodźców” do Niemiec. Zakaz obowiązuje do marca 2018 roku.

De Maiziere pełni swoją funkcję od grudnia 2013 roku. W wywiadzie dla dziennika “Heilbronner Stimme” powiedział, iż w przypadku zwycięstwa we wrześniowych wyborach parlamentarnych, partia CDU będzie zabiegać o przedłużenie zakazu.

Ograniczenie obowiązuje od marca 2016 roku i dotyczy imigrantów z Syrii, którym Federalny Urząd Migracji i Uchodźców (BAMF) nie przyznał statusu uchodźcy zgodnie z genewską konwencją o ochronie uchodźców. Imigrantom w takiej sytuacji przyznawany jest “status pomocniczny”, który pozwala na pobyt w Niemczech przez okres jednego roku z możliwością jego przedłużenia.

Osoby objęte pełnym statusem uchodźcy nadal jednak mogą sprowadzać do Niemiec swoje rodziny. Ustawa przez koalicję CDU/CSU i SPD miała pomóc odciążyć lokalne władze odpowiedzialne za zakwaterowanie i wyżywienie “uchodźców”.

Niemiecki dziennik “Bild” podał informację, iż w momencie wygaśnięcia zakazu w marcu 2018 roku około 390 tys. rodzin Syryjczyków uzyska prawo do sprowadzenia swoich rodzin do Niemiec. De Maiziere oznajmił, że liczby te są ogromne, ale jednocześnie nie jest w stanie potwierdzić tych informacji.

źródło: rp.pl

Dodano w Bez kategorii

Sola Scriptura – błędne koło

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

W bieżącym roku przypada pięćsetna rocznica tzw. reformacji, w wyniku której powstała w chrześcijaństwie nowa gałąź heretyckich wspólnot wyznaniowych, czyli protestantyzm. W ślady pierwszego herezjarchy protestanckiego, Marcina Lutra, poszło wielu innych.

Doktryny każdego z herezjarchów protestanckich znacznie się różnią, lecz mają też pewne zasady wspólne. Mam na myśli tzw. pięć zasad protestantyzmu. Jedną z nich jest zasada „sola scriptura”, która mówi, że tylko Pismo Święte jest źródłem wiary chrześcijańskiej. Na pierwszy rzut oka zasada ta wydaje się być zupełnie oczywista i logiczna. Jest ona rozpowszechniona wśród chrześcijan do tego stopnia, że nawet wykształceni katolicy stają w jej obronie, jeśli ktoś odważy się ją kwestionować. Nie potrafię jednak zrozumieć, czemu zasada „sola scriptura” cieszy się tak wielkim uznaniem wśród chrześcijan. Jest bowiem zupełnie sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem i co gorsza – z samą Biblią, co postaram się w swoim eseju wykazać.

Esej ten podzieliłem dla porządku na dwie części. W pierwszej wymieniam kilka argumentów przeciwko zasadzie „sola scriptura” i krótko je uzasadniam. W drugiej części stawiam tezę, że na gruncie zasady „sola scriptura” nie jest możliwe zebranie ksiąg natchnionych w kanon biblijny i uzasadnienie takiego doboru. Następnie rozprawiam się z argumentami obrońców zasady „sola scriptura”, usiłujących dowieść, że postawiona przeze mnie teza jest błędna.

CZĘŚĆ 1. Argumenty przeciwko zasadzie „sola scriptura”.

ARGUMENT 1.

Jak to możliwe, że Biblia jest jedna, a denominacji protestanckich wyznających zasadę „sola scriptura” dziesiątki tysięcy? Każda z tych denominacji utrzymuje, że zasady swojej wiary buduje tylko na fundamencie Biblii, na samym Piśmie św.

Sama mnogość denominacji protestanckich jest dowodem na to, że protestanci wcale nie budują swoich nauk w oparciu o zasadę „sola scriptura”. Jest bowiem oczywistym, że różnice między tymi denominacjami biorą się nie z różnic w tekście Biblii, lecz z różnic w interpretacji Biblii.

Sami protestanci wnieśli wielki wkład w rozwój nauk biblijnych. Niektórzy z nich liczyli bowiem, że podziały pomiędzy denominacjami protestanckimi zanikną, jeśli uda się ustalić pierwotne, oryginalne brzmienie tekstu biblijnego. Przebadali więc z najwyższą skrupulatnością każdą literę w najstarszych manuskryptach Biblii, lecz podziały, które tak ich gorszą, wcale nie zanikły. Wynika stąd, że to nie tekst Biblii jest przyczyną podziałów między nimi, lecz interpretacja tego tekstu. W rzeczywistości bowiem interpretacja Biblii jest rzeczywistą i naczelną zasadą wiary dla protestantów, a nie zasada „sola scriptura”.

ARGUMENT 2.

Zasada „sola scriptura” jest nie biblijna, podobnie, jak wprost wynikający z niej obowiązek czytania Biblii. W Biblii nie zapisano bowiem ani nakazu budowania doktryny w oparciu o samą tylko Biblię, ani tym bardziej nakazu czytania Biblii pod groźbą wiecznego zatracenia duszy.

Żydzi doliczyli się w Starym Testamencie dokładnie sześciuset trzynastu przykazań: trzystu sześćdziesięciu pięciu zakazów i dwustu czterdziestu ośmiu nakazów. Jednak nie ma pośród tych przykazań takiego, które nakazywałoby czytać Biblię. W Ewangelii św. Marka czytamy natomiast, że Pan Jezus nakazał Apostołom iść i głosić Ewangelię (Mk 16,15), a nie – pisać. Święty Paweł naucza w liście do Tesaloniczan, że powinniśmy trzymać się tego, o czym pouczono nas i żywym słowem, i za pośrednictwem Biblii (2 Tes 2,15). Nakazuje też stronić od tych, którzy postępują wbrew nauczaniu ustnemu Apostołów (2 Tes 3,16).  Co więcej: Biblia naucza wprost, że źródłem wiary jest słuchanie słowa Bożego, a nie czytanie Go. Dokładnie takie słowa napisał św. Paweł w Liście do Rzymian (Rz 10,14-17).

Warto zwrócić uwagę na to, jaki stosunek do nauczania spisanego mieli pierwsi chrześcijanie. Otóż Apostołowie zgromadzeni na tzw. soborze jerozolimskim napisali list do kilku Kościołów. W treści listu podali orzeczenie soborowe i przykazali Kościołom lokalnym orzeczenie to zachowywać. Widocznie uważali, że sam list nie wystarcza, skoro obiecali wysłać kilku zaufanych mężów, aby żywym słowem potwierdzili tym Kościołom autentyczność spisanego orzeczenia (Dz 15,22-35). Widać więc, że żywe słowo cieszyło się u nich większym szacunkiem, niż słowo pisane. I to spostrzeżenie samo w sobie jest kolejnym argumentem przeciwko zasadzie „sola scriptura”.

ARGUMENT 3.

Zasada „sola scriptura” jest ahistoryczna, ponieważ był czas, w którym żyli i umierali wierni Bogu ludzie, a Biblii wówczas nie było.

Bibliści są zgodni co do tego, że najstarsze księgi biblijne zaczęto spisywać około XII w. przed Chrystusem, chociaż spisane w świętych księgach opowiadania są dużo starsze. To znaczy, że był czas, w którym Pisma (scriptura) nie było, a w którym żyli ludzie sprawiedliwi, wyznający Boga Prawdziwego. W ich czasach źródłem i normą wiary była tylko tradycja, czyli opowiadanie ustne przekazywane z pokolenia na pokolenie, ponieważ żadne pisma natchnione jeszcze nie istniały.

Podobnie w pierwszym wieku po Chrystusie nie było jeszcze Ewangelii i Listów św. Pawła, a byli już chrześcijanie. Z około pięciuset chrześcijan, którzy widzieli Zmartwychwstałego Pana Jezusa niektórzy umarli, zanim św. Paweł napisał Pierwszy List do Koryntian (por. 1 Kor 15,6). Nie mogliby się oni zbawić, gdyby obowiązywała ich zasada „sola scriptura”, ponieważ nie przeczytali i tego listu, i następnych, które powinny być, w myśl tej zasady, postawią ich wiary. Również dla nich źródłem i normą wiary była tylko tradycja, czyli ustne nauczanie.

ARGUMENT 4.

W pierwszych czterech wiekach chrześcijaństwa w niektórych miejscach przyjmowano jako natchnione te księgi, które Kościół ostatecznie uznał za apokryfy, a czasami kwestionowano autentyczność tych ksiąg, które Kościół uznał za natchnione.

Najstarsza autorytatywna wypowiedź Kościoła o kanonie ksiąg biblijnych, tzn. o tym, które teksty należy uważać za natchnione, a które nie, pochodzi z końca IV wieku po Chrystusie. Te same księgi uważa za natchnione i wylicza dekret św. Gelazego, papieża, z roku 482. W dekrecie tym papież św. Gelazy wymienia wszystkie siedemdziesiąt dwie księgi biblijne, których autentyczność potwierdził również Sobór Trydencki. A zatem był taki czas, w którym trwały dyskusje na temat, które księgi są natchnione, a które nie. Widać więc, że w tamtych czasach Kościół budował swoją wiarę raczej na fundamencie podania ustnego zwanego tradycją. Oczywiście dawni Ojcowie obficie cytowali w swoich pismach księgi święte i darzyli te księgi pobożnym szacunkiem. Jednak, jak widzimy, tradycję darzyli oni wielkim szacunkiem i traktowali jako źródło wiary.

CZĘŚĆ 2. KANON KSIĄG BIBLIJNYCH

Sam kanon ksiąg biblijnych, tzn. lista ksiąg, które należy uważać za natchnione, jest przedmiotem wiary. A więc: muszę wierzyć, że ta i ta księga jest natchniona, a inna natchniona nie jest. Źródłem tej wiary powinna być, w myśl zasady „sola scriptura”, sama Biblia. Jednak jest to zupełnie niemożliwe.

Problem ustalenia kanonu ksiąg natchnionych wynika stąd, że Biblia nie zawiera ani spisu takich ksiąg, ani przynajmniej rozproszonych informacji o tym, które księgi należy za natchnione uważać, które to informacje można by jakoś zebrać i usystematyzować. Dlatego sama wiedza o tym, która księga jest natchniona, a która nie jest natchniona, pochodzić musi, z konieczności, spoza Biblii. Widzimy więc, że zasada „sola scriptura” jest błędna logicznie, jest klasycznym przykładem błędnego koła.

Jak wspomniałem powyżej, Kościół Katolicki naucza, że Biblia składa się z siedemdziesięciu dwóch ksiąg: czterdzieści sześć ksiąg zawiera Stary Testament, a dwadzieścia siedem – Nowy Testament. W XVI wieku zakwestionowano natchniony charakter niektórych ksiąg Starego i Nowego Testamentu oraz fragmenty dalszych dwóch ksiąg powołując się na opinie niektórych starożytnych Ojców i pisarzy. Teksty te nazwano w tymże XVI stuleciu deuterokanonicznymi. Protestanci poszli za tymi opiniami, jednak nie konsekwentnie. Wydało im się słusznym uznać za apokryfy, czyli teksty nienatchnione, teksty deuterokanoniczne Starego Testamentu, ale teksty deuterokanoniczne Nowego Testamentu protestanci uważają za natchnione.

Zwolennicy zasady „sola scriptura”, stają wobec wielkiego wyzwania, gdy zapytać ich, skąd wiedzą, które księgi są natchnione, a które nie. Przytaczają rozmaite argumenty na to, jak się przekonać o autentyczności ksiąg natchnionych. Jednak wszystkie te argumenty w świetle zasady „sola scriptura” są nietrafne, bo nie są zaczerpnięte z Biblii. Wszystkie one pochodzą albo z tradycji, albo są zmyślone przez zwolenników zasady „sola scriptura”. Poniżej przytoczę kilka takich argumentów i omówię je.

ARGUMENT 1.

Księgi natchnione cytują się nawzajem. To prawda, jednak w Biblii znajdziemy mnóstwo cytatów z tekstów, które nie są natchnione. Na przykład w Liście św. Judy znajduje się cytat z Księgi Henocha, którą również protestanci uważają za apokryficzną (Jud 14-15 cytuje Henocha 1,9).

Gdyby ten argument wystarczał to stwierdzenia natchnionego charakteru jakiegoś tekstu, to za natchniony należałoby uznać również tekst greckiego poety Meandrosa (żył w latach 342-291 przed Chr.), z którego cytat mamy w 1Kor 15,33. Również pewien starochrześcijański hymn powinien być uznany za natchniony. Cytat z tego zaginionego hymnu mamy w Ef 5,14. Podobnie św. Paweł cytuje jakiś dawny hymn w 1Tm 3,16.

Co więcej: w Biblii znajdujemy wzmianki o księgach, które albo zaginęły, albo zostały być może włączone do innych tekstów biblijnych (są też możliwe inne ewentualności). Jeśli księgi natchnione nawzajem się cytują, to obrońcy omawianej zasady i tamte powinni czytać, czego, jak wiadomo, uczynić nie mogą. Oto kilka przykładów takich zaginionych ksiąg:

  1. list do Koryntian napisany wcześniej, niż znany nam Pierwszy list (1 Kor 5,9);
  2. list pisany do Koryntian „we łzach” (2Kor 2,3-4);
  3. cytat z Księgi Wojen Pańskich (Lb 21,14-15);
  4. cytat z Księgi Sprawiedliwego (Joz 10,13);
  5. Księga Królów Izraelskich i Judzkich (2 Kr 35,27).

Podsumowując: argument ten nie pochodzi z Biblii. Nigdzie w Biblii nie jest napisane, że mamy uważać za natchnione takie księgi, które cytowane są przez inną księgę biblijną.

ARGUMENT 2.

Księgi natchnione zawierają proroctwa, które się spełniły. Księga Mądrości, którą protestanci uważają za apokryf, zawiera w rozdziale 2. w wierszach 10-20 spełnione proroctwo o Chrystusie Panu. Argument ten jest więc również nietrafny.

Co więcej w Ewangeliach mamy proroctwo samego Chrystusa Pana o końcu świata (np. Mt 24,4-35). Podobne proroctwa zapisane są w księdze Apokalipsy. Oczywiście proroctwa te nie spełniły się, (bo – jak wierzymy – czas ich spełnienia dopiero nadejdzie), ale z tego powodu żaden protestant nie przeczy natchnionemu charakterowi żadnej z czterech Ewangelii.

Ten argument jest biblijny tylko pozornie. Co prawda w Biblii znajdujemy potępienia fałszywych proroków i pouczenie, że fałszywym prorokiem jest ten, którego proroctwa się nie spełniają. Jednak nigdzie w Biblii nie jest napisane, że mamy uważać za natchnione te księgi, które zawierają spełnione proroctwa.

ARGUMENT 3.

Apokryfy można poznać po tym, że zaginął ich tekst w języku oryginalnym, a znany jest nam tylko przekład.

Bibliści są zdania, że Ewangelia św. Mateusza została napisana w języku aramejskim i dopiero później przetłumaczona na grekę. Ten pierwotny tekst aramejski zaginął jednak bardzo dawno temu.

Również ten argument pochodzi spoza Biblii, jest on zwykłym wymysłem protestantów rozpaczliwie broniących swojej zasady „sola scriptura”.

ARGUMENT 4.

Kanon sześćdziesięciu sześciu ksiąg biblijnych (protestancki) jest najbardziej rozpowszechniony na świecie.

Argumentacja do powszechnego przyjęcia kanonu pochodzi z tradycji, czyli argument ten jest par excellence pozabiblijny. To właśnie tego argumentu użyli teologowie katoliccy, gdy pierwszy raz orzekali o kanonie ksiąg biblijnych. Jednak oni mieli do tego prawo, ponieważ byli katolikami. Protestanci zaś do tego rodzaju argumentów nie mają prawa, ponieważ oni wyznają zasadę „sola scriptura”. W Biblii nie jest napisane, aby za natchnione uważać te księgi, których natchniony charakter jest przyjmowany powszechnie na całym świecie.

Ogólny i skromny wykaz argumentów przeciwko zasadzie „sola scriptura” pozwala prawidłowo sformułować wniosek, że zasada ta jest sprzeczna z Biblią i ze zdrowym rozsądkiem. Wypada postawić pytanie, czy Marcin Luter, który jako pierwszy sformułował tę zasadę w czasach nowożytnych, był głupcem? Myślę, że kto by tak myślał, ten ubliżałby temu herezjarsze. Marcin Luter był moim zdaniem człowiekiem niezwykle inteligentnym. To raczej pycha, której przejawy znajdujemy w każdym jego piśmie, kazała mu sformułować tę sprzeczną ze zdrowym rozsądkiem zasadę.

Forma eseju nie pozwala na dokładniejsze przeprowadzenie rozważań dotyczących zasady „sola scriptura”. Musiałem też ograniczyć się do pewnych uogólnień, nie zawsze precyzyjnych, ponieważ sama zasada „sola scriptura” jest różnie interpretowana w niektórych denominacjach protestanckich. Na przykład niektóre z nich posunęły się do pisania nowych ksiąg i podawania ich za biblijne. Zrezygnowałem też z podawania w tekście eseju referencji do literatury tematu, ponieważ chciałem nadać mu raczej formę popularną, niż naukową. Jednak poniżej podaję kilka lektur, z którymi warto się zapoznać.

  1. Podręczna encyklopedia biblijna – praca zbior. pod red. ks. E. Dąbrowskiego, Księgarnia Św. Wojciecha 1959
  2. W obronie wiary – Włodzimierz Bednarski – pozycja dostępna w Internecie oraz w wersji książkowej
  3. Biblia poznańska – różne wydania, Księgarnia św. Wojciecha
  4. Sola scriptura. Fundament herezji protestanckiej – Alfons Magniez, artykuł w „Zawsze Wierni” nr 5 rok 2007 s. 5-25.

Sebastian Kozłowski

Dodano w Bez kategorii

/ polacywewloszech.com

Lewicowa włoska gazeta ,,La Repubblica” opublikowała tekst okraszony cytatami zgwałconej w Rimini Polki. Kobieta miała oskarżyć wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego o instrumentalne wykorzystywanie wydarzenia do celów politycznych. Tymczasem po tragedii nie rozmawiała ona z żadnymi mediami.

Artykuł pojawił się w piśmie w środę. Rzekome wypowiedzi Polki zaczęły cytować liczne polskie media. Sprawę wyjaśniło jednak Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Resort poinformował, że ,,pokrzywdzeni nie wypowiadali się do tej pory dla żadnych mediów i nie planują takich wypowiedzi”. Apelowano także o uszanowanie prywatności polskiego małżeństwa. – W ostatnich dniach miały miejsce niedopuszczalne próby podszywania się przedstawicieli mediów pod członków rodziny lub lekarzy – podało MSZ.

Zgwałcona Polka miała w rozmowie z ,,La Repubblica” krytykować wiceministra Jakiego. – Jaka kara śmierci, jakie tortury? Chcę tylko sprawiedliwości, a nie zemsty. Złapcie te bestie, a być może kiedyś wrócę do Rimini. Męczy mnie przypominanie tego, co się stało, a politycy, którzy mówią o karze śmierci, instrumentalnie wykorzystują sprawę dla swoich celów – takie słowa jej przypisano.

Chodzi o niedzielny tweet Patryka Jakiego, w którym odnosząc się do gwałtu w we włoskim kurorcie stwierdził: Dla tych bydlaków powinna być kara śmierci. Choć dla tego konkretnego przypadku przywrócił bym również tortury.

Kiedy oboje przeczytali o oświadczeniu wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, który nawoływał do kary śmierci i zastosowania tortur wobec bestii z Rimini, wytykając Włochom, że są zbyt pobłażliwi dla imigrantów, dziewczyna tylko potrząsa głową. To typowa instrumentalizacja polityczna. Pod tym względem Polska nie różni się od Włoch. Chcemy tylko zamknąć ten rozdział, wrócić do normalności, naszej pracy i codziennego życia. I być może za jakiś czas wrócić do tego wspaniałego miasta – pisała La Repubblica.

Przypomnijmy, 26 sierpnia polska para została napadnięta w Rimini przez czterech mężczyzn pochodzących najprawdopodobniej z Afryki Północnej. Oboje zostali ograbieni. Ponadto mężczyznę dotkliwie pobito zaś kobieta padła ofiarą wielokrotnego gwałtu.

 

Pch24.pl/Tvp.info

Dodano w Bez kategorii

Wola, wspólnota i suweren

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. pixabay.com / CC

Rozważanie zagadnienia suwerenności władzy i państwa w epoce postmodernizmu może wydać się bezprzedmiotowe. Rozpłynięcie się struktur państwowych w organizacjach ponadpaństwowych, pojawienie się wielu podmiotów jak na przykład globalne koncerny lub organizacje terrorystyczne obejmujące swoją działalnością całą planetę czy też globalistyczne teorie dotyczące suwerennych miast1, wskazują na pewno, że nie należy skupiać się nad klasycznymi problemami dotyczącymi teorii „suwerenności”.

Dywagacje na temat suwerenności formalnej, materialnej, pozytywnej, negatywnej bądź czy jest ona niepodzielna, czy też podzielna, można zostawić historykom. Wydarzenia ostatnich kilkunastu miesięcy w Polsce pokazują jednak, że istnieje jakiś podmiot, który zachował cechy, które kwalifikują się jako „niezależne sprawowanie władzy zwierzchniej”.

Suwerenem w państwie nie jest monarcha, to już wiemy od czasów rewolucji. Suwerenem w państwie nie jest także lud. Zapisy w obecnie obowiązującej Konstytucji, mówiące, że władza zwierzchnia w państwie należy do Narodu, są pozbawione faktycznego znaczenia. Teoria suwerennego ludu, który sprawuje władzę w państwie przez swoich przedstawicieli, została zminimalizowane przez teoretyków pozytywizmu prawniczego na czele z Martinem Kriele, którego poglądy podzielają dzisiejsi, najznamienitsi obrońcy Trybunału Konstytucyjnego. Suwerenne nie jest także samo prawo, rozumiane jako zamknięty, niewadliwy układ. Taki system, pozbawiony wspierającego go aparatu przemocy, pozostanie tylko w sferze abstrakcji.

Postmodernizm doprowadził do zanegowania podstawowych kategorii na których opierało się nowoczesne państwo. Idea suwerenności rozpłynęła się w teoretycznych dywagacjach o republice ludzkości, która zakończy historię człowieka czy też sieciowej strukturze władzy. Niemniej instytucje państwowe i należące do nich zasoby nadal istnieją. Pewien podmiot może objąć nad nimi swoją pieczę i swoją zbiorową wolą wykreować sytuacje, które pozwolą przełamać mu współczesny, polityczny impas.

W mojej ocenie najwięcej cech suwerenności przedstawia zorganizowana grupa ludzi, którą można określić jako partię polityczną (organizację). Rozumiem ją jako osobowy substrat pewnej ideologii, która skupia wokół siebie konkretnych ludzi, nawet jeśli ich ideologią będzie tylko chęć zachowania władzy za wszelką cenę. Dyskusje o różnicach między partią liberalną, partią administrującą, partią władzy czy też partią antysystemową są poza zakresem zainteresowania tego tekstu.

Natomiast drugi człon nazwy, nie może być rozumiany w sposób zawężający, na przykład jako działalności parlamentarna, czysto koniunkturalna, wobec której zrozumiałe zniechęcenie, prowadzi do tego, że rozsądni ludzie twierdzą, że polityka ich nie interesuje, nie chcą robić polityki (mimo, że w oczywisty sposób właśnie to robią). W późnej nowoczesności obok stanowienia prawa w parlamencie czy też różnych międzypartyjnych konfliktów, polityczną aktywnością będzie także na przykład pobicie uczestników wrogiej demonstracji. A być może dla określonych środowisk, mających jakieś ambicje polityczne, myślące nawet tylko potencjalnie o sprawowaniu władzy, taka aktywność polityczna, będzie jedyną możliwą i sensowną.

Najlepszym przykładem powyższego twierdzenia jest obecna partia rządząca. Choć nie jest to partia w żaden sposób „rewolucyjna”, z oczywistych sposobów odcinająca się od przemocy, to wykreowany parareligijny mit zamachu smoleńskiego, jest na tyle mobilizujący, za którym oczywiście kryje się także rządza łupów, że pozwolił jej na sukcesywny „podbój państwa”, który spotyka się z tylko z ograniczonym, słabym oporem.

Partia rządzą nie wykazuje większego zrozumienia dla obecnej, płynnej rzeczywistości, w której władza ma mieć charakter sieciowy, agonistyczny, deliberacyjny. Nie przejmuje się instytucjami międzynarodowymi, pokazując ich impotencję, nie oddaje religijnej czci konstytucjom i ustawom, tylko właśnie wyciągając słuszne wnioski ze obserwacji świata ponowoczesnego, a co za tym idzie, jest w stanie kreować nowe sytuacje.

Kiedy zanegowano istotę i sens istnienia państwa, społeczeństwa, kultury, na polu polityczności pozostała wola, która tylko czeka aby zostać zamanifestowana, przez tego kto będzie na tyle zdeterminowany, by się nią posłużyć. We współczesnym państwie, bardziej niż monarcha, lud, naród czy też prawo, suwerenem jest ta partia, która jest zdolna zmobilizować swoich członków i podbić państwo. Postmodernizm doprowadził do rozpadu podstawowych kategorii jakimi posługiwało się industrialne, mieszczańskie społeczeństwo.

Posłużmy się przykładem uchodźców, aby ukazać nieadekwatność posługiwania się pojęciem „wspólnoty politycznej”; trudno mówić o istnieniu wspólnoty celów między zwolennikami niekontrolowanego napływu obcych przybyszów, marzących o „wielkiej wymianie”, która doprowadzi do zastąpienia dotychczasowych białych, słowiańskich etnosów, nowymi społecznościami metysów. Dzisiejsi zwolennicy „wielkiej wymiany” za kilka lat będą także zaciekle agitować, aby do wspólnoty politycznej zostały włączone na przykład roboty, które z punktu materialistycznego, niczym nie będą różnić się do pierwotnych członków wspólnoty politycznej, czyli obywateli będących ludźmi. Zatem wspólnota polityczna, identyfikująca się zawsze w opozycji do otoczenia, staje się nagle rezerwuarem dla każdego i dla wszystkiego, pozbawionym substancji, a samo słowo nie posiada już sensownego znaczenia, oprócz wykorzystywania go do walki politycznej.

W postmodernistycznym państwie nie istnieje pojęcie dobra wspólnego. Demokratyczny pluralizm doprowadził do erozji tego tradycyjnego pojęcia. Choć istnieje nadal pozór jednej wspólnoty obywateli uprawnionych do głosowania w wyborach powszechnych, to stopień polaryzacji postaw, światopoglądów, każe spoglądać na współczesnych Polaków jako ludzi może jeszcze posługujących się wspólnym językiem, ale nie tworzących narodu w klasycznym, modernistycznym tego słowa znaczeniu.

Jest to moim zdaniem fundamentalna uwaga, której sens zawiera się w przekonaniu o konieczności oderwania się od tradycyjnych, zdezaktualizowanych pojęć, których korzenie tkwią jeszcze w modernizmie. Takie pojęcia jak dialog, wspólnota, społeczeństwo, legitymacja, państwo, suwerenność ludu, narodowa demokracja utraciły swoje znaczenie. Zatem powyższe pojęcia pochodzące z innej epoki, powinny przestać być najważniejszym punktem odniesienia. W ich miejsce cenione stają się: woluntaryzm, aktywizm, „odwaga władzy”, zdolność do kreowania nowych sytuacji.

Tak więc uświadamiając sobie te okoliczności, dominujący dziś narodowi demokraci czerpiący z dziewiętnastowiecznych i dwudziestowiecznych koncepcji, powinni ustąpić już miejsca.

Karol Oknab

Dodano w Bez kategorii

Pociągiem jechało łącznie ponad 200 osób.

Wczoraj po godz. 21 w Smętowie Granicznym doszło do kolizji pociągu osobowego z technicznym. Pociąg Intercity TLK “Pogoria” najechał na tył, wyjeżdżającego z bocznicy składu technicznego. Na miejsce skierowano 20 jednostek straży pożarnej, 9 karetek oraz jeden śmigłowiec pogotowia ratunkowego.

Przyczyny kolizji, będą badane przez specjalną komisję.

– Nie wiemy, z jakich powodów na stacji Smętowo pociąg towarowy STK pomimo sygnału stój, zabraniającego wyjazdu z toru bocznego, wjechał na tor główny. Spowodowało to starcie z pociągiem Pogoria (Gdynia Główna – Bielsko Biała/Zakopane) prawidłowo jadącym torem głównym. Wykoleiła się lokomotywa pociągu PKP IC oraz siedem z jedenastu wagonów – informuje rzecznik PKP PLK Mirosław Siemieniec.

Wszystkich z 200 pasażerów natychmiast po zderzeniu ewakuowano. Po kolizji 21 poszkodowanych osób trafiło do szpitali. Na szczęście nie ma osób ciężko rannych. Wśród rannych jest czwórka dzieci. Jedno z nich przetransportowano do szpitala śmigłowcem. Przerwa w ruchu na trasie Tczew-Bydgoszcz trwała do ok. 4 nad ranem.

Dodano w Bez kategorii

Wiceprezydent Warszawy Witold Pahl zapowiedział, że stołeczny ratusz złoży w czwartek wniosek o wyłączenie Patryka Jakiego z prac komisji sejmowej ds. reprywatyzacji. Jego zdaniem jej szef działa z pobudek politycznych.

Wczoraj wiceminister sprawiedliwości wykluczył z prac organu dwoje pełnomocników Urzędu Miasta Warszawa: Bartosza Przeciechowskiego i Zofię Gajewską. Według Jakiego prawnicy postanowili ,,po raz drugi dręczyć mieszkańców”. Jako świadkowie zeznawali bowiem mieszkańcy kamienicy przy ul. Poznańskiej 14, których adwokaci pytali m.in. o zadłużenie.

Witold Pahl na środowej konferencji stwierdził, iż decyzja przewodniczącego komisji ,,została podjęta jedynie ze względów politycznych”. – Pan Patryk Jaki wielokrotnie, jeszcze przed rozpoczęciem funkcjonowania tej komisji, w publicznych wypowiedziach podnosił zarzuty w stosunku do prezydent m.st. Warszawy, które w sposób jednoznaczny w opinii publicznej miały wywrzeć przekonanie, że pani Gronkiewicz-Waltz ponosi odpowiedzialność za zaistniałe nieprawidłowości w reprywatyzacji” – powiedział Pahl i dodał, że przewodniczący Jaki “wydawał rozstrzygnięcia przed rozpoznaniem sprawy – dodał wiceprezydent. Zapowiedział jednocześnie złożenie wniosku o wyłączenie Jakiego z prac komisji.

Do sprawy odnieśli się także wykluczeni adwokaci. Przepisy owszem przewidują, że w sytuacji, kiedy ma miejsce niewłaściwe zachowanie osoby uczestniczącej w rozprawie administracyjnej kierujący tą rozprawą może osobę niewłaściwie się zachowującą wykluczyć z posiedzenia. No tak, tylko myśmy tam ani nie zakłócali głośno krzycząc tego postępowania, ani nie spożywaliśmy pokarmów, tylko wykonywaliśmy funkcję, do jakiej pełnomocnicy są przeznaczeni -powiedział Bartosz Przeciechowski.

Zofia Gajewska zaznaczyła natomiast, że ratusz wspierał lokatorów Poznańskiej 14 w uzyskaniu nowych mieszkań, a także przy spłacie zadłużania.

Pap.pl

Dodano w Bez kategorii