/ fot. Wikipedia Commons

Rozpoczęcie prac budowlanych przy przekopie przez Mierzeję Wiślaną zaplanowano na listopad przyszłego roku. Nadal jednak nie ma decyzji środowiskowej w tej sprawie.

Grzegorz Witkowski, wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej zapewnia, że tej decyzji można się spodziewać w drugim kwartale 2018 roku.

Szacujemy, że decyzja środowiskowa będzie wydana w drugim kwartale przyszłego roku – powiedział Witkowski. – Zaraz po jej wydaniu wystąpimy o zgodę na realizację inwestycji do wojewody pomorskiego. Nie spodziewamy się w tym przypadku żadnych opóźnień. Wtedy zostanie też wydana decyzja lokalizacyjna. Wszystko wskazuje na to, że przekop powstanie w miejscowości Nowy Świat – dodał.

Witkowski powiedział, że w III kwartale 2018 roku rozpocznie się proces wyboru generalnego wykonawcy inwestycji.
Biorąc pod uwagę wybór generalnego wykonawcy i procedurę odwoławczą, całość potrwa kilka miesięcy. Przy założeniu, że mogą być odwołania od decyzji, to z całą mocą mogę powiedzieć, że pierwszą łopatę pod budowę wbijemy w listopadzie 2018 roku – powiedział wiceminister.

Wiceminister przypomniał, że w czerwcu tego roku została złożona karta informacyjna przedsięwzięcia, która została przyjęta przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Obecnie trwają prace nad raportem odziaływania na środowisko, który jest przygotowywany przez projektanta czyli konsorcjum firm Projmors oraz Mosty Gdańsk.
Witkowski poinformował, że w połowie sierpnia tego roku została podpisana umowa z Politechniką Gdańską dotycząca nadzoru naukowo-technicznego nad przekopem przez Mierzeję Wiślaną.

Kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną ma mieć około 1 km długości i 5 metrów głębokości. Ma umożliwić wpływanie do portu w Elblągu jednostek o zanurzeniu do 4 m, długości 100 m, szerokości – 20 m. Koszt inwestycji jest szacowany na ok. 880 mln zł.

polskieradio.pl

Dodano w Bez kategorii

/ polacywewloszech.com

Jak pisze “DoRzeczy” powołując się na informację przekazaną przez Agencję Ansa, znamy dwóch winnych gwałtu i pobicia we włoskim Rimini.

Minął tydzień od okrutnego aktu przemocy jakiego dopuściło się 4 mężczyzn na plaży we włoskim Rimini. Napastnicy najpierw dotkliwie pobili obywatela Polski, a później bestialsko zgwałcili jego żonę. Do tego haniebnego czynu przyznali się już dwaj 17-letni Marokańczycy.

 

Dodano w Bez kategorii

/ fot. zrzut z facebook.com/AdaamStarz

Grupa imigrantów zatrzymywała samochody próbując zablokować drogę prowadzącą do granicy włosko-francuskiej. Jeden z zaatakowanych samochodów był na polskich tablicach rejestracyjnych.

Zamaskowani imigranci próbując doprowadzić do chaosu na drodze, zachowywali się wyjątkowo hałaśliwie. Co ciekawe, lokalna policja nie potrafiła uporać się z takim zachowaniem ciemnoskórych mężczyzn.

Można powiedzieć nawet, że funkcjonariusze przyjęli dość bierną postawę przy okazji całej niebezpiecznej sytuacji. Co niestety nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę ilość takich zachowań imigrantów we Francji.

Kiedy imigranci rzucili się na samochód na polskich tablicach rejestracyjnych, spotkała ich, jak również nagrywającego całe zajście mężczyznę niemiła “niespodzianka”. Kobieta bez dłuższego zastanowienia ruszyła dalej, potrącając zgromadzonych mężczyzn.

Zobaczcie sami!

https://www.facebook.com/AdaamStarz/videos/477286182631331/

Dodano w Bez kategorii

Brygada Podlaska Obozu Narodowo-Radykalnego po raz kolejny wzięła udział w lokalnych uroczystościach. Jeszcze miesiąc temu udział delegacji ONR w obchodach w Białymstoku wywołał paniczny sprzeciw prezydenta Białegostoku Truskolaskiego. 1 września udział członków ONR w oficjalnych obchodach upamiętniających poległych w  walce z Niemieckim okupantem nie przeszkadzał Truskolaskiemu.

1 września pod pomnikiem Obrońców Białegostoku na Wysokim Stoczku odbyły się oficjalne obchody na cześć osób poległych w walce za ojczyznę podczas II wojny światowej. Podczas obchodów przedstawiciele władz miasta, posłowie, kombatanci i działacze społeczni złożyli kwiaty i wieńce ku pamięci poległych bohaterów.

Podczas obchodów obecni byli działacze Obozu Narodowo-Radykalnego w opaskach organizacyjnych. Mimo zapewnień z przed miesiąca pojawił się tam również Tadeusz Truskolaski. Na jednych obchodach z ONR  był choć  jeszcze po obchodach rocznicy wybuchu powstania warszawskiego stwierdził, że nie będzie brał udziału w jednych uroczystościach z narodowcami. Uroczystości ku czci Powstańców Warszawy zostały przerwane przez prezydenta Białegostoku ze względu na obecność nacjonalistów.

“To są uroczystości patriotyczne dla wszystkich mieszkańców Białegostoku, a nie tylko dla mieszkańców pod określonymi szyldami skrajnych organizacji. Nie powinniśmy upolityczniać tak ważnych uroczystości, a oni to zrobili” – mówił jeszcze 2 sierpnia Truskolaski.

Truskolaski zapowiedział zaraz po wydarzeniach równo sprzed miesiąca, że nie będzie brał udziału w uroczystościach z okazji wybuchu II wojny światowej, jeśli na nich pojawią się przedstawiciele ONR. Wczoraj jednak obecność na jednej uroczystości z członkami ONR wcale nie przeszkadzała prezydentowi.

Dodano w Bez kategorii

Reakcje na prezydenckie weta wobec „ustaw sądowych” dużo mówią na temat tego, do czego naprawdę dążyli politycy Prawa i Sprawiedliwości. Posłowie rządzącej partii przyjęli postawę żołnierzy pobitych, i to pobitych wskutek zdrady we własnym obozie; wnioskując tylko na podstawie ich wypowiedzi, należałoby dojść do wniosku, że Prezydent całkowicie zablokował jakąkolwiek reformę sądownictwa. A przecież z trzech „ustaw sądowych” zablokowane zostały tylko dwie i to w dodatku te, które w mniejszym stopniu dotyczyły zmian instytucjonalnych, a w większym – obsadzania eksponowanych politycznie stanowisk w SN i KRS. Płynie stąd dość oczywisty wniosek, że właśnie wymiana kadr na tych stanowiskach była rzeczywistym celem PiSu, a zmiany o charakterze instytucjonalnym stanowiły jedynie zasłonę dymną dla całej operacji. Niezbyt przemyślaną, defetystyczną narrację rządzącej partii podchwyciło zresztą całe społeczeństwo i powstało ogólne wrażenie, że w sądach wszystko zostaje po staremu.

Tymczasem trzecia ustawa, nowelizująca przede wszystkim prawo o ustroju sądów powszechnych, została podpisana przez Prezydenta i wejdzie w życie. Nie jest to z pewnością kompleksowa reforma, jakiej wymaga polski wymiar sprawiedliwości, ale wprowadza cały szereg cząstkowych zmian, którym warto się przyjrzeć.

Nowelizacja obejmuje liczne niewielkie zmiany w zakresie nadzoru i dyscypliny sędziowskiej. Usunięto między innymi absurdalny przepis stanowiący, że wizytację (kontrolę) w wydziale sądu przeprowadzić można tylko raz na cztery lata. Wprowadzono z kolei mechanizm nacisku finansowego w odniesieniu do prezesów sądów – w wypadku negatywnej oceny przez Ministra działalności sądu będą oni mogli zostać pozbawieni części dodatku funkcyjnego. Znaczna część ustawy została poświęcona też walce z nadużywaniem przez sędziów zwolnień lekarskich – można stąd wyciągnąć wniosek, że „lewe” zwolnienia muszą być poważnym problemem w sądownictwie… Nie tylko zresztą tam – patologie systemu wystawiania zwolnień chorobowych nie są może tematem najbardziej medialnym, ale w skali całej gospodarki jest to problem bardzo poważny i również wymagający głębokiej reformy.

Wśród innych korzystnych zmian wymienić można również przepis wprowadzający większą elastyczność w wykorzystywaniu urlopów wychowawczych przez sędziów-rodziców. Po nowelizacji możliwe będzie realizowanie urlopu poprzez zmniejszenie o połowę liczby spraw przyjmowanych do rozpoznania, a nie – jak dotychczas – tylko przez całkowite zwolnienie od pracy.

Bardziej kontrowersyjne jest wprowadzenie mechanizmu losowego przydzielania spraw sędziom. Rozwiązanie to ma stanowić receptę na proceder „kupowania” wyroków, i tę funkcję rzeczywiście ma szansę spełnić (przynajmniej w pewnej mierze). Z drugiej jednak strony losowanie położy kres istnieniu nieformalnych specjalizacji sędziowskich w ramach wydziału – prezes nie będzie już mógł przydzielać spraw nietypowych i wymagających pogłębionej wiedzy sędziom posiadającym w danym zakresie największe doświadczenie. Losowe przydzielanie spraw może więc poprawić sytuację w sądach najbardziej skorumpowanych, jednak w tych najbardziej uczciwych i najlepiej zarządzanych – zmniejszy efektywność działania sądu. Zmianę tę można zatem ocenić pozytywnie jedynie pod warunkiem, że traktujemy ją jako tymczasowe, nadzwyczajne remedium na korupcję – które przestanie być potrzebne w momencie osiągnięcia ogólnej poprawy sytuacji sądownictwa.

Pomimo licznych zmian w zakresie organizacji i nadzoru nad sądami, na pierwszy plan w nowelizacji wybijają się kwestie personalne. Istotnie zreformowany zostaje mianowicie tryb wybierania prezesów sądów na trzech podstawowych szczeblach (rejonowych, okręgowych, apelacyjnych). Do tej pory sędziów na te stanowiska nominował co prawda Minister Sprawiedliwości, jednak jego wybór mógł być łatwo zablokowany przez zgromadzenie sędziów danego sądu oraz przez Krajową Radę Sądownictwa. W praktyce powodowało to, że realnym decydentem było właśnie środowisko sędziowskie.

Po nowelizacji prawo nominowania prezesów zostanie przekazane w całości ministrowi, i korporacja sędziowska nie będzie miała na dokonywany wybór żadnego formalnego wpływu. Tworzy to oczywiście pewną obawę, że decydującym kryterium przy wyborze prezesa będzie jego lojalność wobec aktualnego ministra. Trzeba jednak pamiętać, że w III RP ewidentnie nie sprawdził się model sądownictwa, w którym środowisko sędziowskie samo się kontroluje i samo decyduje o obsadzie stanowisk. Uprawnienia tego środowiska przestały służyć podwyższaniu jakości wymiaru sprawiedliwości, a stały się narzędziem do wzajemnego chronienia się przed jakąkolwiek odpowiedzialnością. Ograniczenie władzy sędziowskiej korporacji wymaga na obecnym etapie silnej, skoncentrowanej w jednym ręku kontroli nad obsadzaniem stanowisk – inaczej taka reforma może po prostu nie przełamać wewnętrznego, środowiskowego nacisku na prezesów sądów. Stopniowe, rozłożone w czasie na dwie kadencje wymienianie kończących kadencje prezesów sądów na nowe osoby miałoby szansę skruszyć istniejący układ i na dłuższą metę wyraźnie poprawić sytuację wymiaru sprawiedliwości. W dalszej perspektywie – po choćby częściowym uzdrowieniu sytuacji – można by pomyśleć o włączeniu w jakiejś formie środowiska sędziowskiego lub innych instytucji w proces nominacji, co z kolei służyłoby podniesieniu merytorycznego poziomu kandydatów.

Niestety, Prawo i Sprawiedliwość nie poprzestało na wprowadzeniu nowego mechanizmu wyboru prezesów i zwiększeniu uprawnień ministra. Nowelizacja stała się pretekstem do zarządzenia zbiorczej wymiany wszystkich prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych, którzy nie zostaną zaakceptowani przez obecnego Ministra Sprawiedliwości. Jak pokazuje doświadczenie, taka hurtowa, jednorazowa wymiana kadr przeważnie staje się po prostu „dzieleniem łupów” i skutkuje obsadzaniem odpowiedzialnych stanowisk karierowiczami, których jedyną „zaletą” jest deklarowana lojalność wobec protegującego ich polityka. Nieraz potrafią to być osoby o szemranej przeszłości i powiązaniach, czego w warunkach przyspieszonego obsadzania dziesiątków stanowisk po prostu nie ma czasu zweryfikować (w odróżnieniu od sytuacji, gdyby wymiana kadr była stopniowa).

Najgorsze jednak jest to, że użycie niewielkiej reformy jako przykrywki dla hurtowej wymiany kadr tworzy fatalny precedens – i sprawia, że każda kolejna ekipa rządząca będzie czuć pokusę zrobienia tego samego, a wszelkie zarzuty odpierać argumentem, że przecież ich poprzednicy zrobili dokładnie to samo. W ten sposób ustawa przyjęta przez PiS jako sposób na umocnienie swojej władzy będzie ułatwiać przejęcie przez (na przykład) lewicę totalnej władzy nad państwem po wygraniu następnych czy jeszcze kolejnych wyborów. I tak nowelizacja prawa o sądach powszechnych – przy wszystkich swoich zaletach – w sensie instytucjonalnym może na dłuższą metę okazać się niestety niszczycielska w skutkach.

facebook.com

Dodano w Bez kategorii

Czym jest dzisiaj patriotyzm?

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Wielu z nas zastanawia się nad tym pytaniem i zapewne nad jednoznaczną odpowiedzią musiałby się naprawdę mocno zadumać. W dzisiejszym świecie pełnym kłamstwa, obłudy i negatywnych „wzorców” często brak miejsca na postawy patriotyczne. Dlaczego pozwoliliśmy na taki stan rzeczy? Co jest powodem tego, że wolimy narzekać na swój kraj, zamiast chwalić jego najlepsze cechy? I najważniejsze- dlaczego nie robimy nic, aby zmienić coś w swoim otoczeniu, a to w następstwie wpłynęłoby na poprawę losu całego kraju.

W Polsce  bardzo często możemy spotkać się z podejściem typu: ‘sam nic nie zdziałam’, ‘jako jednostka niewiele mogę’. Jeżeli każdy tak będzie myślał, to rzeczywiście w swoim nieróbstwie ogólnokrajowym niczego nie osiągniemy. Jednakże zastanówmy się, co by było, gdyby nagle te wszystkie osoby zmieniłyby zdanie i zaczęły wspólnie działać? Od mieszkańców małych wioseczek, poprzez większe miasta aż do poprawy sytuacji bytowej całego narodu. Piękny obraz, prawda? Należy jednak spojrzeć na to, w jaki sposób możemy to wszystko osiągnąć, jak zmienić myślenie ludzi, które sprawia, że nic w kraju się nie zmienia.

Czy istnieje model postawy, którą każdy, bez wątpliwości, określiłby mianem patriotycznej?

Niektórzy twierdzą, że postawa patriotyczna to sprzątanie po swoim psie, segregowanie odpadów czy nie chodzenie po zielonych trawniczkach. Moim zdaniem jest to coś więcej, jest to spełnianie powinności, dawanie czegoś od siebie dla kraju. Jest to też uczciwa i rzetelna praca. Wszystko to ma służyć dobru całego narodu. Najprostszym przykładem, jaki przychodzi mi do głowy, jest robienie zakupów w polskich sklepach. Z góry zakładam, że posypie się fala krytyki w tym temacie, tak więc dopiszę tylko, że: w miarę możliwości oraz jak najczęściej.

Zarzutem najczęściej padającym w tej sprawie są wyższe ceny niż w zagranicznych supermarketach. Jednakże jak ceny mają być niższe, skoro niemalże wszyscy uczęszczają do tychże marketów, zostawiają tam masę pieniędzy, a tylko połowa z nich w ostateczności zostaje w Polsce? Jak polski przedsiębiorca może być znaczącą konkurencją dla wielkiego dyskontu, skoro często odprowadza większe podatki od przedsiębiorcy zagranicznego? Polskie prawo jest zadziwiające w tej sprawie, ale nie może to być argumentem jedynym i niepodważalnym, dla którego nie moglibyśmy wesprzeć rodaka, a tym samym państwa.

Kolejnym problemem, jaki można poruszyć w tym temacie, jest obchodzenie świąt narodowych, pokazywanie całemu światu tego, że jest się dumnym z pochodzenia. Oczywiście nie mam tu na myśli pustych sloganów, które nie mają żadnego przełożenia na szarą codzienność wykrzykującego. Nie dość tego, że powinniśmy demonstrować otwarcie i bez wstydu swoją polskość, to koniecznym wręcz jest odnoszenie się z dumą i szacunkiem do symboli narodowych. Bardzo przykre jest to, że dla poprawienia słupków oglądalności pewna telewizja postanowiła kiedyś wyemitować program, w którym znieważona została polska flaga poprzez włożenie jej w atrapę psich odchodów. U niektórych osób szacunek do symboli narodowych jest sprawą, nad którą muszą jeszcze troszeczkę popracować.

Skoro mamy własne święta narodowe, to w ślad za tym powinna iść też pamięć o bohaterach, którzy działali dla Polski. Dlaczego mielibyśmy szukać wzorców postępowania gdzieś na dalekim zachodzie, skoro mężnych Polaków historia zapamiętała sporo? Niedawno, bo kilka lat temu głośnym tematem stali się Żołnierze Wyklęci. Wiele osób widzi w nich bohaterów, bojowników o wolność i tym podobne postawy. Jednakże są też tacy, którzy za wszelką cenę usiłują naruszyć ich dobre imię, przypisać im zbrodnie, jakich się nie dopuścili i w ogóle z powrotem zamieść ich pod dywan historii.

Ile to już kampanii wyborczych przeżyliście? Niezależnie od ich ilości, niemalże przed każdą była mowa o tym, ze patrioci chodzą na wybory, oddają swój, ważny głos na kandydata, który ich zdaniem jest najlepszy. Jest w tym 100% racji. Skoro mamy w kraju demokrację, to wspólnie powinniśmy decydować o naszym losie poprzez oddanie głosu, a nie wspólnie narzekać, bo 30% społeczeństwa miało wybory gdzieś daleko w nosie.

Podsumowując,prawdziwy patriota powinien być zaangażowany w sprawy swojego narodu, dbać o ojczyznę i pielęgnować w sobie cechy wzorowego obywatela. Musimy pamiętać o historii, bohaterach narodowych oraz o bardziej ‘przyziemnych’ sprawach, jakimi są chociażby obecny stan naszej gospodarki czy oddanie głosu w wyborach i zatroszczenie się o naszą wspólną przyszłość.

Karolina Ebertowska

Dodano w Bez kategorii

Chcą otoczyć Polskę różańcem

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Różaniec

Różaniec / Fot. pixabay.com / CC

Na taki pomysł wpadł Maciej Bodasiński, który jest współorganizatorem akcji Różaniec do Granic. Ma ona na celu między innymi ochronę Polski przed nadchodzącą islamizacją Europy.

Organizatorzy postulują otoczenie Polski modlitwą różańcową w myśl przekazanej przez siostrę Łucję z Fatimy maksymy:

 

Nie ma w życiu problemu, którego nie można rozwiązać za pomocą różańca.

 

 

7 października dokładnie o tej samej godzinie Polacy mają stanąć wzdłuż granic kraju i odmówić wspólnie różaniec. Za Polskę i za cały świat. Ma to być odpowiedź na wezwanie Matki Boskiej Fatimskiej, która nakazała odmawianie różańca w celu uniknięcia kary jaka ma spaść na świat.

Organizatorzy uważają, że jest obecnie wiele zagrożeń, które nad nami wiszą. Wśród takich wymieniają: konflikt zbrojny w Europie, islamizację i zamachy terrorystyczne oraz odcięcie się zachodu od swoich chrześcijańskich korzeni.

Dodano w Bez kategorii

“Tam zmierza(my)”

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. pixabay.com / CC

Dokąd zmierza polskie środowisko nacjonalistyczne? Oto jest pytanie – pytanie, nad którym nie sposób się nie zastanawiać świadomie w nim partycypując. Na temat „nas” i „celu naszej drogi” funkcjonuje wiele mitów, czy sprzecznych przekonań. Postaram się obnażyć kilka z nich oraz zaprezentować własne przemyślenia odnośnie tego, dokąd powinniśmy jako nacjonaliści zmierzać – w wymiarze indywidualnym, lokalnym, a przede wszystkim obejmującym całość naszego środowiska.

Pierwszym przykładem mitu na temat nas będzie pogląd, jakoby narodowcy w chwili obecnej nie znaczyli nic na scenie społeczno-politycznej. Może nie jest to wierutne kłamstwo, a jedynie wyolbrzymienie faktu, że nie znaczymy tyle co nasi ideowi poprzednicy. Nie mniej – takiemu przekonaniu ulega wiele osób w naszym środowisku zniechęcając się, gorsząc i często rezygnując z działalności. Fenomen Marszu Niepodległości jako bodajże największej manifestacji tożsamościowej w Europie, moda na manifestowanie swojego patriotyzmu odzieżą, obecnością na wydarzeniach związanych z polską historią, czy wreszcie rosnące, realne zainteresowanie sprawami Polski i Polaków wśród młodzieży – to są ważne osiągnięcia, które wypracował nie kto inny niż nacjonaliści polscy.

Innym mitem, który tym razem dotyczy jednak naszych dążeń, może być przekonanie o tym, że sami nie wiemy, czego chcemy i że nasze hasła są pustosłowiem przywoływanym na potrzeby stworzenia wyrazistego przekazu, czy gry wizerunkowej. Z takim poglądem wiąże się właśnie myśl o braku konkretnego celu. Faktem jest, iż większość osób wznoszących okrzyki „Wielka Polska!” nie ma pojęcia, jak ów stan naszej ojczyzny miałby wyglądać realnie, lecz nie oznacza to bynajmniej, że w środowisku brak prób sprecyzowania alternatyw względem obecnego systemu. Przykładem takich poczynań mogą być programy polityczne Ruchu Narodowego, czy Narodowego Odrodzenia Polski. To dość kontrowersyjne wśród nas ugrupowania. Równocześnie zdaję sobie sprawę, że niewiele znaczą, ale ich podrygi w kierunku zaproponowania Polakom czegoś więcej, czegoś lepszego niż demokracja liberalna nie mogą zostać przeoczone. Poza nimi zresztą toczy się wiele dyskusji na forach nacjonalistycznych, których potencjału nie doceniamy, a czasem jest on po prostu skutecznie niszczony przez różnych idiotów. Kolejnym komponentem potwierdzającym naszą użyteczność jest obecność w całej Polsce różnych organizacji społecznych, czy nawet lokalnych ugrupowań, które identyfikując się z nacjonalizmem starają się kształtować rzeczywistość wokół siebie na jego modłę.

Ostatnim przykładem fałszywego przekonania o nas lub naszych celach jest dysonans między powrotem do tradycji, a próbą wytworzenia nowego człowieka, czy nowego Polaka. Pozorność tej rzekomej sprzeczności dobrze ujawnia cytat z Gustawa Mahlera, który głosi, że „Tradycja nie czci popiołów. Ona podsyca płomień.” W przełożeniu na naszą sytuację – owe trafne spostrzeżenie doskonale oddaje, iż inspirowanie się tradycją nigdy nie będzie stało w sprzeczności z parciem naprzód. Wręcz przeciwnie – oba te elementy wzajemnie się uzupełniają i napędzają.

Przechodząc do powinności sfery indywidualnej każdego nacjonalisty należałoby zacząć od podziału na sfery aktywności ludzkiej. Dlaczego? Każdy z nas bowiem musi zachowywać skupienie na tym, żeby swoje kroki stawiać na rzecz dobra narodu i nie oddzielać życia prywatnego od aktywizmu. Wspomniane sfery naszej aktywności, które chciałbym przywołać na potrzeby tego tekstu, to: sfera psychiczna, sfera umysłowa i sfera fizyczna. Pierwsza z nich dotyczy duszy i emocji. O ile odnośnie formy istnienia pierwszego elementu nacjonaliści mogą się spierać, tak w przypadku drugiego panuje zgoda. W związku z tym nie mam zamiaru rozwijać tutaj istotności sfery duchowej każdego narodowca. O tym powstawało, powstaje i zapewne będzie powstawać wiele artykułów. Natomiast w przypadku emocji rzec warto, iż są one tym fragmentem nas, który zazwyczaj powinniśmy kontrolować i trzymać na wodzy. Nie jest tak jednak z dwiema „świętymi” emocjami – nienawiścią i miłością. One mogą stanowić źródło destrukcji, ale i narzędzie kreacji. Są realną bronią, którą posługuje się każdy człowiek, a rozmyślne ich używanie oraz wpływanie na nie u innych ludzi powinno być domeną każdego z nas – nacjonalistów.

W sferze intelektualnej jako indywidua musimy opierać się na zdyscyplinowanej formacji – szczególnie w zakresie naszych pasji, talentów i zainteresowań, którymi moglibyśmy się przyczynić do przyszłego rozwoju ruchu narodowego i narodu w ogóle. Warto dodać, iż powinnością każdego z nas jest nie tylko inspirowanie się przedwojennymi postaciami, ale także bycie na bieżąco ze stanem naszej ideologii w Polsce i przynajmniej Europie. Jeśli chodzi o sferę fizyczną. Rzeczą oczywistą jest fakt, że naszym obowiązkiem jest praca nad swoim ciałem oraz możliwie spora przydatność do walki. „Życie i śmierć dla narodu!” – to hasło narodowych radykałów w sposób dobitny i syntetyczny ukazuje, jak powinien zachowywać się nacjonalista.

Działalność lokalna nacjonalistów jest zagadnieniem, któremu warto byłoby poświęcić osobny artykuł. Osobiście czuję pewien niedosyt, jeśli chodzi o publicystykę narodową poświęconą temu zagadnieniu. Sam czuję się zobowiązany do tego, żeby wspomnieć choćby pokrótce o tej kwestii. Przede wszystkim należy zaznaczyć, iż działanie na szczeblu lokalnym powinno być możliwie szerokie. Nie należy się więc wobec tego bać zakładania struktur lub nawet rozpoczynania indywidualnego aktywizmu na swoim podwórku. Jest to rzecz nad wyraz potrzebna.

To wraz z tworzeniem kolejnych ugrupowań lub otwieraniu kół organizacji ogólnopolskich nacjonalizm rośnie w siłę. Dzięki takim poczynaniom, dzięki lokalnym liderom i aktywistom idea staje się bliższa ludziom. Rzecz jasna – nawiązywanie współpracy pomiędzy organizacjami lub jednostkami jest równie pożądane. Taki nacjonalistyczny networking powinien być możliwie szeroko stosowany. Ponadto każdy z nas powinien wiedzieć możliwie sporo o swoich druhach w idei. Nie tylko ze względu na bezpieczeństwo, lecz przede wszystkim ze względu na to, iż dzięki temu jesteśmy w stanie wykorzystywać nasz potencjał w stopniu najwyższym.

Mówiąc o całościowych celach należy zaznaczyć, że w środowisku nie ma jednomyślności odnośnie ich. W związku z powyższym należałoby stworzyć możliwie szeroką platformę intelektualnej wymiany myśli. Prace w tym kierunku podejmowane są przez różne organizacje i zrzeszenia niezależne. Mowa o konferencjach, debatach, czy pismach lub portalach internetowych. Nieskromnie zaznaczę, iż chciałbym, żeby ową platformą nadal był również „Szturm” – żeby to z niego wynikało wiele konstruktywnych propozycji dla całości obozu nacjonalistycznego w Polsce. Dodam, że starania o to będą tylko pogłębiane. Ponadto wciąż zbyt mało jest działań, które są podejmowane rezygnując z promocji szyldów organizacyjnych, a skupiając się na konsolidacji sił w celu realnego wpływania na sytuację, czy stan naszego narodu. Przeszkód do takich akcji jest wiele. Wspominałem o nich wymieniając mankamenty naszego środowiska w poprzednim z moich tekstów w „Szturmie”.

Dopóki nie zdamy sobie sprawy z tego, że nacjonalizmem należy żyć w każdym dniu, że musimy zakładać firmy, spółdzielnie, stowarzyszenia, fundacje, lokalne struktury narodowe i powinniśmy przynajmniej przestać toczyć bezsensowne wojenki personalne rozpoczynając myśleć kolektywnie, jak na nacjonalistów przystało, to nie zdołamy wygrać batalii o nasz naród, jego byt oraz dobro.

Michał Walkowski

Dodano w Bez kategorii

W rocznicę wybuchu II wojny światowej w Warszawie odbyła się pikieta pod ambasadą Niemiec zorganizowana przez środowiska narodowe. Celem pikiety było upamiętnienie ofiar najazdu Niemiec na Polskę w 1939 r. oraz odniesienie się do współczesnej polityki historycznej Niemiec względem Polski.

1 września o godzinie 18:00 pod ambasadą Niemiec zebrała się grupa osób pragnących upamiętnić tych wszystkich, którzy oddali życie broniąc ojczyzny przed Niemiecką okupacją. Zgromadzenie miało na celu również sprzeciw wobec współczesnej polityki Niemiec względem Polski. Krytyce poddane zostały postulaty niemieckiej polityki historycznej, jak na przykład próby zrzucenia winy na Polskę za niemieckie obozy zagłady.

Przemawiający zwrócili również uwagę na zachowania unijnych polityków Niemieckich wobec Polski, którzy traktują Polskę jak kraj kolonialny, nie spłaciwszy długu za zniszczenie stolicy i śmierć milionów ludzi.

Podczas pikiety poruszono temat odszkodowań wojennych wobec Polski. Oprócz zniszczeń materialnych, skradzionych dzieł sztuki, najboleśniejszą raną była eksterminacja Polskich elit. Tego już nam nikt nie zwróci i to do nas – polskich nacjonalistów należy by te nowe elity zbudować. Mamy prawo się domagać od Niemców reparacji wojennych. Musimy dążyć do skutku, dopóki rachunek krzywd nie zostanie wyrównany. – Mówił szef oddziału Warszawskiego ONR Piotr Włodkowski. Podczas swojego przemówienia Rafał Mossakowski zwrócił uwagę, że Grecja otrzymała odszkodowania za niemieckie krzywdy wojenne. Polacy, jako naród który najbardziej ucierpiał na II wojnie światowej, tym bardziej mają do tego prawo.

Zrobimy wszystko by nigdy niemieckie ręce poprzez Unię Europejską nie mogły w politykę państwa polskiego ingerować – podkreślał Mateusz Pławski.

Podczas pikiety zgromadzeni skandowali hasła Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz czy Wieluń, Wieluń pamiętamy.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay.com / CC

Niemcy najwyraźniej nie mają jeszcze dość uchodźców. To przecież nie imigranci stanowią problem, ale złe nastawienie do nich ze strony Europejczyków.

Ważniejszym problemem niż islamski terroryzm okazują się nastroje społeczne, które coraz bardziej się radykalizują. Grupa naukowców z Rheinische Friedrich-Wilhelms-Universität Bonn postanowiła temu zaradzić i zainteresowała się jak hormony wpływają na postrzeganie i akceptację uchodźców. Badacze przeprowadzili eksperyment, w którym podawano badanym osobom oksytocynę, potocznie zwaną hormonem przytulania. Jest to hormon, który wydziela się po porodzie i ma wpływ na kształtowanie się prawidłowych relacji matki i noworodka. W opisywanym badaniu (wyniki zostały już opublikowane na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences”) obserwowano reakcję ludzi przed i po podaniu oksytocyny. 138 ochotników, którzy wzięli udział w badaniu było rodowitymi Niemcami. Mieli oni za zadanie wysłuchać krótkich opowiadań o pomaganiu ludziom w potrzebie i obejrzeć zdjęcia potrzebujących pomocy osób. Część z osób przedstawianych jako będące w potrzebie była ubogimi Niemcami, a druga część- imigrantami i uchodźcami.

Osoby uczestniczące w eksperymencie dostawały do dyspozycji 50 euro, które mogły zachować dla siebie lub obdarować którąś z potrzebujących osób. Okazało się, że 20% częściej obdarowywani byli uchodźcy niż rodacy.

W drugiej części badania, połowie osób podano oksytocynę, podczas gdy druga połowa – grupa kontrolna otrzymała placebo. U ssaków, w zależności od ich samopoczucia, oksytocyna stymuluje uległość, ufność, zazdrość, szczodrość, protekcjonizm czy współpracę. Jak się okazało, badani z grupy eksperymentalnej byli znacznie bardziej hojni. Badacze wyciągnęli wniosek, że podanie hormonu zwiększa postawy altruistyczne. W dalszej części badania osoby, którym podano oksytocynę wysłuchiwały opowiadań o osobach potrzebujących i otrzymywały informację dodatkową: ile pieniędzy przekazali biednym pozostali uczestnicy eksperymentu.

Wyniki były zaskakujące. Okazało się, że nawet ci, którzy we wstępnej ankiecie określali się jako negatywnie nastawieni do imigrantów, byli skłonni wspomagać ich, dając o 78% więcej pieniędzy niż uczestnicy pierwszej fazy eksperymentu. Oznaczać by to mogło i takie są wnioski autorów badania, że na nasz stosunek do imigrantów mają wpływ zarówno hormony, jak i postawy innych osób z naszego otoczenia. Aby Europejczycy zapałali większą jeszcze miłością do imigrantów trzeba zastosować odpowiednią terapię hormonalną, połączoną ze zwiększoną propagandą.

Dodano w Bez kategorii