/ fot. pixabay.com / CC

Mała rzecz, a zapewne wielu kierowców ucieszy. Jak donosi “Dziennik Zachodni”, Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, planuje zmiany w zakresie obowiązkowego posiadania dokumentów podczas kierowania pojazdem.

O zmiany zaapelował wcześniej częstochowski poseł Kukiz’15 Tomasz Jaskóła. Kierowcy mają mieć możliwość dostępu do swoich dokumentów za pośrednictwem smartfona i wgranej specjalnej (a opracowywanej już) aplikacji lub też zwykłego telefonu komórkowego (w sukurs ma wówczas przyjść bramka sms).

Jeżeli jednak kierujący pojazdem urządzeń tego typu przy sobie podczas kontroli posiadał nie będzie, wciąż nie powinien mu grozić mandat.

A to dlatego, że dostęp do dokumentów online (prawa jazdy, ubezpieczenia i dowodu rejestracyjnego) będą mieli kontrolujący go policjanci. Jak zapewnia MIiB, wdrożenie systemu ma potrwać najpóźniej do końca br.

Dodano w Bez kategorii

Paryż wart jest mszy… żałobnej

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. Sebastian Terfloth, wikimedia commons

9 sierpnia zamachowiec wjechał samochodem w grupę żołnierzy w Levallois-Perret na przedmieściach Paryża, raniąc sześciu funkcjonariuszy. Był to jeden z niewielu w ostatnich latach akt terroru bez ofiar śmiertelnych. Zawarta w tytule parafraza cytatu Henryka IV Burbona odnosi się do mających miejsce w ciągu ostatniego 2,5 roku ataków we Francji, w wyniku których życie straciło ok. 230 niewinnych ludzi, a ponad 300 zostało rannych.

20 grudnia 2014r. islamista wdarł się na komisariat policji w Joue-les-Tours na zachodzie kraju, i z okrzykiem “Allah Akbar” (Allah jest wielki) na ustach zaatakował nożem funkcjonariuszy. Napastnik zanim został zastrzelony, zdążył ranić trzech policjantów.

Następnego dnia w Dijon we wschodniej Francji ofiarą ataku napastnika padli przypadkowi ludzie. Niezrównoważony psychicznie mężczyzna wjechał samochodem w tłum przechodniów, raniąc jedenastu z nich, z czego dwóch ciężko. Szaleniec, tak jak fanatyk z Joue-les-Tours, w momencie dokonywania czynu głosił wielkość Allaha.

Atak skutkujący ofiarami śmiertelnymi w ludności cywilnej miał miejsce już po Nowym Roku. 7 stycznia 2015r  do paryskiej redakcji satyrycznego magazynu Charlie Hebdo wdarło się dwóch  terrorystów. Zabili 9 dziennikarzy, w tym redaktora naczelnego Stephane’a Charbonniera (Charb), dwóch policjantów oraz ochroniarza. Jedenaście osób zostało rannych, w tym cztery ciężko.

W przeciwieństwie do większości czasopism umieszczających publikacje godzące w uczucia religijne, Charlie Hebdo nie ograniczało się tylko do atakowania chrześcijaństwa. Na łamach gazety nie brakowało prześmiewczych materiałów na temat judaizmu oraz islamu.

Właśnie za sprawą krytyki tej ostatniej religii, stała się celem ataków. W 2011r., gdy w tunezyjskich wyborach parlamentarnych zwyciężyli islamiści, tygodnik zmienił nazwę na Charia Hebdo (“charia” to po francusku szariat),  a “redaktorem naczelnym” został Mahomet. W odpowiedzi doszło do podpalenia redakcji, co skutkowało przydzieleniem jej ochrony.

Sprawcami ataku z 7 stycznia 2015r. byli objęci zakazem wjazdu na terytorium USA 34-letni Said Kouachi i 32-letni Cherif Kouachi- muzułmanie posiadający francuskie obywatelstwo, synowie algierskich emigrantów. Cherif został w 2005r. zatrzymany, gdy próbował wejść na pokład samolotu lecącego do Syrii- celem podróży miał być udział w walce z amerykańskimi wojskami w Iraku. W 2008r. skazano go na trzy lata więzienia w zawieszeniu za pomoc w przerzucaniu bojowników islamskich walczących w Iraku. Said w 2011r. udał się do Jemenu, gdzie przebywał w obozie szkoleniowym Al-Kaidy.

Dzień po zabójstwie dziennikarzy, policjantów i ochroniarza, został przeprowadzony kolejny atak. Współpracujący z braćmi Kouachi członek Państwa Islamskiego-  Amedy Coulibaly, otworzył ogień do policjantów na południowych przedmieściach Paryża. Zginęła policjantka, jej partner został ranny. Obrażenia odniósł również postrzelony w twarz mężczyzna sprzątający ulicę.

Ostatni akt tragedii miał miejsce w piątek, 9 stycznia. Uciekający przed policją sprawcy masakry w redakcji Charlie Hebdo zabarykadowali się w drukarni w Dammartin-en-Goële. W tym samym czasie na terenie zakładu przebywał jeden z pracowników-  udało mu się ukryć  przed terrorystami. Zabarykadował się również Coulibaly, który wziął zakładników w sklepie koszernym na wschodnich peryferiach Paryża. Antyterroryści przypuścili skoordynowane szturmy na oba obiekty. W wyniku przeprowadzonych akcji zginęli wszyscy trzej islamiści, w sklepie znaleziono ciała czterech zakładników zabitych przez dżihadystę z Państwa Islamskiego.

Światowa opinia publiczna nie pozostała obojętna na przeprowadzone akty terroru. Do Paryża napływały kondolencje, słowa potępienia ataków, a także deklaracje solidarności z narodem francuskim. Te ostatnie przejawiły się m.in zorganizowanym 11 stycznia w stolicy Francji marszem przeciw terroryzmowi i przemocy. Uczestniczyło w nim ok. miliona osób, w tym głowy państw i szefowie rządów, m.in  prezydent Francji Francois Hollande, kanclerz Niemiec Angela Merkel, czy ówczesna premier Polski Ewa Kopacz. Tego dnia wzmocniono środki bezpieczeństwa w Paryżu. Nad bezpieczeństwem uczestników marszu czuwało pięć tysięcy uzbrojonych funkcjonariuszy policji. Efektowność francuskich służb wówczas robiła miłe dla oczu wrażenie, jednak kilka miesięcy później mieszkańcy Paryża przekonali się, że efektywność organów ścigania  pozostawiała wiele do życzenia.

13 listopada  w stolicy Francji miały miejsce cztery skoordynowane ataki dokonane przez Państwo Islamskie. Terroryści zdetonowali ładunki wybuchowe  w centrum rozrywkowym Les Halles i barze niedaleko Saint-Denis, a także tworzyli ogień do osób przebywających w restauracji Petit Cambodgie (Mała Kambodża) oraz Teatrze Bataclan gdzie podczas koncertu heavymetalowego zespołu “Angels of Death Metal” doszło do masowej egzekucji. Według relacji naocznych świadków, uzbrojeni w karabiny AK-47 terroryści kazali zakładnikom się położyć, a następnie zaczęli do nich strzelać. Po 20 minutach antyterroryści przypuścili szturm. Na miejscu antyterroryści 89 ciał uczestników koncertu. W całej serii ataków zginęło 137 osób w tym siedmiu zamachowców, a przeszło 300 zostało rannych.

Był to najkrwawszy atak przeprowadzony na ziemi francuskiej od czasów II wojny światowej, i jak się okazało jeden z najbardziej skutecznych, niosących za sobą długofalowe konsekwencje. Bojownikom Państwa Islamskiego udało się bowiem zadać Francuzom rany nie tylko fizyczne, ale również psychiczne – rodacy Moliera dali się zastraszyć terrorystom. Świadczy o tym odwołanie imprez masowych– m.in. koncertu U2, a także zachowanie samych Paryżan. Gdy w miejscu składania zniczy ku czci ofiar zamachów z 13 listopada odpalono petardę, ludzie wpadli w panikę, tratując się wzajemnie. Prezydent Hollande wprowadził stan wyjątkowy– w obliczu przeprowadzonych  w odstępstwie zaledwie kilku miesięcy ataków wydawał się on jedynym słusznym rozwiązaniem, będącym w stanie zapewnić Francuzom bezpieczeństwo, jednak skuteczność organów porządkowych kolejnych raz stanęła pod znakiem zapytania.

Już w trakcie odbywających się we Francji od 10 czerwca do 10 lipca 2016r. Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, policja i żandarmeria nie mogły pochwalić się sukcesami odnośnie zapewnienia porządku na ulicach miast-gospodarzy, o czym świadczyły toczące się na ulicach m.in. Marsylii starcia pseudokibiców. Najcięższe miały miejsce pomiędzy Anglikami a Rosjanami – jeden z uczestników bójki zmarł, a czterdziestu zostało rannych.

Przemoc osiągnęła swoje apogeum już po piłkarskiej imprezie, dokładnie 14 lipca, w dzień podwójnie symboliczny. Francuzi jak co roku obchodzili swoje święto narodowe, związane z rocznicą zdobycia tegoż dnia w 1789r. Bastylii, (co prawda w momencie jej opanowania praktycznie opustoszałej, ale w przeszłości będącej więzieniem dla przeciwników politycznych rządzącej wówczas dynastii Burbonów) a tym samym początku Wielkiej Rewolucji Francuskiej.

Należy zwrócić uwagę na tragiczną symbolikę tej daty. Zryw francuskich obywateli owszem,  służył promocji haseł „Wolności, Równości i  Braterstwa”, ale nie można zapominać również o jego negatywnych konsekwencjach, jak dojście do władzy jakobinów– ugrupowania, które podczas trwających dwa miesiące rządów przyczyniło się do skazania na śmierć i zgilotynowania 18 tysięcy osób oskarżanych, w wielu przypadkach bezpodstawnie, o „zdradę” i „szpiegostwo”.

Dokładnie 227 lat później miał miejsce inny akt terroru– tym razem islamskiego. W godzinach wieczornych, na nicejski Bulwar Anglików, gdzie tłumnie gromadzili się ludzie oczekujących pokazu fajerwerków, wjechała ciężarówka. Prowadzący pojazd Mahomed Lahouaiej Bouhlel mógł to zrobić, ponieważ powiedział policjantom, że wiezie lody. Zaskakuje z jaką łatwością policjanci kraju objętego stanem wyjątkowym wpuścili 18-tonowy pojazd  na obszar przeznaczony dla pieszych, a tym bardziej, jak pozwolili mu rozpędzić się na obszarze dwóch kilometrów i rozjeżdżać ludzi. Terrorysta zanim został zastrzelony, zabił 84 osoby, w tym dwie Polki.

Tragedia w Nicei udowodniła, że nie jest istotna surowość prawa i ograniczanie swobód obywatelskich kosztem zapewnienia bezpieczeństwa. Wprowadzenie najbardziej restrykcyjnych przepisów nie pomoże, jeśli policja nie będzie ich egzekwować. Pomimo obowiązującego stanu wyjątkowego, służby pozwoliły wjechać na plac pełen ludzi ciężarówce, którą jeden człowiek potraktował jako broń masowego rażenia. Co więcej, według świadków, do których dotarła gazeta Liberation, tylko jeden radiowóz blokował skrzyżowanie, kiedy ciężarówka gnała przez promenadę.  Należy również pamiętać, że zamachu użyto bez udziału broni palnej, więc twierdzenie części dziennikarzy i polityków, iż zaostrzenie przepisów dotyczących posiadania broni palnej zwiększy poczucie bezpieczeństwa, jest nieprawdziwe.

Osoby liberalne światopoglądowo mają błędne rozumowanie nie tylko odnośnie sposobów zapobiegania zamachom, ale również na przyczyny ich powstawania. Jako czynniki prowokujące muzułmanów do stosowania przemocy wymieniają  m.in rasizm, islamofobię, brak tolerancji. Żadnej z tych cech nie można było przypisać księdzu Jacques’owi Hamelowi  z parafii  Saint-Étienne-du-Rouvray na północy Francji. Przeciwnie, 86-letni kapłan aktywnie działał na rzecz dialogu międzyreligijnego. Współpracował z miejscowym imamem na rzecz dialogu chrześcijańsko-muzułmańskiego. W 2000r. oddał nawet działkę pod budowę meczetu w mieście, gdzie odbywał służbę duszpasterską.

Gest nie spotkał się ze zrozumieniem Adela Kermiche’a, oraz Abdela Malika Petitjeana – fundamentalistów z Państwa Islamskiego. 30 lipca wtargnęli do kościoła podczas trwania mszy. Kazali księdzu klęknąć, a następnie poderżnęli mu gardło. Obaj sprawcy zostali zastrzeleni przez antyterrorystów po opuszczeniu świątyni, jednak organów państwa francuskiego nie należy chwalić. Nie tylko ze względu na ofiarę śmiertelną, ale na fakt wypuszczenia Kermiche’a, który usiłował w ubiegłym roku przedostać się do Syrii, a po powrocie do Francji w maju, postawiono mu zarzuty przynależności do organizacji terrorystycznej i umieszczono w areszcie. W marcu br. został warunkowo zwolniony i przebywał w areszcie domowym, z obowiązkiem noszenia bransoletki elektronicznej. Miał zgodę na opuszczanie mieszkania na kilka godzin dziennie.

Powyższe przykłady zwiastują smutną przyszłość dla Francji, przynajmniej tej kontynentalnej. Postawa mieszkańców Korsyki może stanowić chlubny wyjątek. Krajanie Napoleona Bonaparte dali swoim rodakom znad Sekwany przykład, jak należy zwyciężać w starciu z islamistami. W mieście Sisco na północy wyspy doszło do krwawych incydentów po tym, jak mieszkańcy robili zdjęcia kobietom pływającym w burkini- przeznaczonym dla muzułmanek stroju kąpielowym dokładnie okrywającym ciało, zakazanym przez władze kilku francuskich miast, m.in. właśnie Sisco. Postawa tubylców rozwścieczyła muzułmanów, którzy dokonali ataków przy pomocy harpuna. Tubylcy nie pozostali dłużni, demolując auta islamskich fundamentalistów.

To nie pierwszy przejaw niechęci wobec islamskiego fanatyzmu w wykonaniu Korsykan. Na początku sierpnia z miejscowych plaż przepędzono salafitów-wyznawców konserwatywnego odłamu islamu. Próbowali oni nawracać przebywających na plaży turystów.

Postawa wyspiarzy cieszy, ale do odniesienia pełnego sukcesu w walce z islamizacją daleka droga. Wydarzenia minionych lat dowodzą, że prowadzona od dziesięcioleci nie tylko we Francji, ale również innych krajach Europy Zachodniej polityka wielokulturowości zawiodła. Europejczycy chcący zwalczyć niż demograficzny, a tym samym deficyt siły roboczej, zezwalali przybyszom z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej osiedlać się na Starym Kontynencie. Emigranci, którzy początkowo mieli status tymczasowych pracowników, nie dość, że pozostali w miejscu przeznaczenia na stałe, to jeszcze zaczęli ściągać swoje rodziny. Władze państw europejskich, żyjąc w poczuciu winy za kolonializm, nie postawiły asymilacji z resztą społeczeństwa jako warunku pozostania w danym kraju.

Teraz możemy obserwować skutki tej polityki. We Francji mieszka 4,7 milionów wyznawców islamu, co stanowi 7,5% społeczeństwa, w samej Marsylii ten odsetek wynosi 25%.​​ Mieszkańców muzułmańskich gett, które można znaleźć w każdym większym mieście ojczyzny Voltaire’a, wprost trzeba nazwać piątą kolumną. Nienawidzą wartości głoszonych przez demokratyczne państwo prawa, ale nie przeszkadza im to korzystać z dobrodziejstw francuskiej opieki społecznej.

Z raportu Daily Telegraph wynika, że w 2050r. wyznawcy Allaha będą stanowić 20% społeczeństwa Europy. Obecnie jest to 5%. Jeśli te prognozy się potwierdzą, a przywódcy nie zrewidują polityki względem przybyszów z Basenu Morza Śródziemnego, czarna flaga Państwa Islamskiego powieje nad europejską ziemią, zroszoną krwią nie tylko chrześcijan, ale również pożytecznych idiotów, stawiających znak równości między islamem a pokojem.

 

Dodano w Bez kategorii

/ fot. YouTube

W najnowszym Komentarzu Mediów Narodowych gościem Damiana Kity jest dowódca plutonu Straży Marszu Niepodległości Paweł Pławczyk. To właśnie Straż Marszu Niepodległości, jej idea i działanie poza obchodami 11 listopada były tematem rozmowy.

Jest to organizacja o charakterze ochronnym, wypełniająca ustawowe obowiązki organizatora Marszu […] Straż jest formacją złożoną z ochotników z całej Polski, najczęściej są to koledzy z Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej, ale nie tylko opowiadał Pławczyk, prezentując charakter i skład SMN. Zaznaczył, że należą do niej osoby, które działają w Straży od samego początku, czyli od 2012 roku.

Straż pomaga również przy zorganizowaniu Marszu, jego trasy oraz zapewnieniu bezpieczeństwa uczestników i gości. Jak wspomina Damian Kita, SMN nie bierze udziału tylko w Marszu Niepodległości, ale również podczas innych wydarzeń. SMN została już wielokrotnie zaproszona do organizacji innych imprez – związanych z ruchami kościelnymi, pro-life czy innych wydarzeń patriotycznych opowiada dowódca.

Pławczyk opowiada również o sprzęcie, jakiego używa SMN. Podkreśla, że Straż posiada własną łączność oraz ma przeszkolenie medyczne. Straż Marszu organizuje też szkolenia dla ochotników, chcących uczestniczyć w pracach Straży. W planach są ćwiczenia w innych miastach Polski, umożliwiające powiększenie ilości członków Straży.

Zapraszamy do zapoznania się z materiałem oraz subskrybowania naszego kanału na YouTube.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Artur Andrzej, wikimedia commons

Do bardzo tajemniczej śmierci doszło w Lipsku (woj. mazowieckie). Skuty kajdankami mężczyzna miał w radiowozie wyrwać broń jednemu z policjantów i strzelić sobie w plecy…

Do tragedii doszło w poniedziałkowy wieczór. Policjanci komendy w Lipsku pojechali do domu Łukasza K. (23 lata). Mężczyzna odbywał karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności za kierowanie pojazdów mechanicznych pod wpływem alkoholu. W ramach kary pracował również społecznie. W poniedziałek miał się ponownie stawić w zakładzie karnym, ale tego nie zrobił.

Policja potraktowała zachowania skazanego jako ucieczkę od odbywania kary. Pojechała więc do jego domu, gdzie znalazła Łukasza K. Mężczyzna został skuty kajdankami i wepchnięty do radiowozu. Tam doszło do tragedii.

Jak powiedzieli policjanci, którzy zeznawali w tej sprawie, na zakręcie kilkadziesiąt metrów przed komisariatem  mężczyzna przechylił się i wyciągnął broń jednemu z funkcjonariuszy, z bardzo długim stażem pracy. Następnie miał oddać do siebie strzał w plecy. Łukasza K. nie udało się uratować.

Rodzina Łukasza K. nie wierzy w taki rozwój wypadków.

“Nic mi nie zwróci syna. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło dojść do tak nieprawdopodobnego wypadku. Ta sprawa musi zostać niezwłocznie wyjaśniona” – powiedziała matka mężczyzny, cytowana przez serwis sledczy24.pl.

Wersja przedstawiona przez policjantów rodzi bardzo dużo pytań. Jak to możliwe, że skuty kajdankami więzień jest w stanie wyjąć z kabury broń doświadczonemu funkcjonariuszowi, a następnie tak nią operować, aby strzelić sobie w plecy? Sprawę bada prokuratura.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay.com

W zeszłą niedzielę, 27 sierpnia, doszło do profanacji w hiszpańskim kościele. Procesja z hinduskim bóstwem Ganeśi weszła do kościoła, gdzie zaśpiewano andaluzyjskie oraz maryjne pieśni.

Ceuta – hiszpańskie miasto położone w Afryce, naprzeciwko Gibraltaru. To tam tydzień temu miała miejsce procesja miejscowej mniejszości hindusów, którzy chcieli uczcić Ganeśi – bóstwo uznawane przez nich za patrona powodzenia i szczęścia. Na trasie ich przemarszu znajdował się kościół katolicki pod wezwaniem Matki Bożej Afrykańskiej. Początkowo organizatorzy planowali tylko wysypanie kwiatów przed wejściem do świątyni. Jednak ksiądz, o. Juan Jose Mateos Castro, otworzył przed procesją drzwi kościoła i pozwolił im wejść z posągiem bóstwa pod sam ołtarz. Tam osobiście powitał uczestników przemarszu, a później zostały odśpiewane pieśni, m.in. hymn Maryjny, zaśpiewany w stronę hinduskiego bożka.

W poniedziałek do wydarzenia odniósł się biskup Kadyksu i Ceuty, Rafael Zorzona Boy. Poprosił o wybaczenie wszystkich urażonych sytuacją i zaznaczył, że nie powinna mieć miejsca, ponieważ niosła ze sobą ryzyko wywołania skandalu. Ksiądz Mateos złożył dymisję ze stanowiska wikariusza w diecezji, a biskup rozpatrzył ją pozytywnie. Jednocześnie podkreślił, że jego działanie nie ma na celu skłócenia społeczności hinduskiej i chrześcijańskiej w diecezji. Jego zdaniem istotne jest trzymanie się przez katolików chrześcijańskich tradycji, a owo wydarzenie do niej nie należało.

Ksiądz Mateos tłumaczy się, że chciał wyrazić szacunek wobec hindusów zamieszkujących region Ceuty. Zaprzecza, jakoby miał na celu czczenie innego boga niż Bóg Jedyny, jednak sytuacja wyglądała aż nazbyt dwuznacznie. Jak donoszą źródła, po dymisji księdza mniejszość hinduska chce napisać do papieża ze skargą na biskupa. Uważa się, że Ceuta jest miejscem zderzenia i łączenia się kultur, chrześcijańskiej, hinduskiej, ale też muzułmańskiej.

https://twitter.com/delestoile/status/904134686343036928

 

deon.pl/twitter.com

Dodano w Bez kategorii
Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Przed piątkowym meczem Polska-Dania na ulicach Kopenhagi doszło do starcia między polskimi kibicami a duńską policją. Zatrzymano co najmniej 10 osób. Wśród Polaków są ranni.

Z opisów kibiców wynika, że grupy Polaków zebrały się w centrum miasta i wspólnie “biesiadowały” przed meczem swojej reprezentacji. Relacjonują, że policja pojawiła się i “prowokowała do awantury”, przez co doszło do bójki między funkcjonariuszami a kibicami. Około 10 z nich zostało zatrzymanych przez policję, a dwóch jest w ciężkim stanie. Jak donoszą Polacy z Danii, policjanci używali pałek do zaprowadzenia “porządku”.

W internecie pojawiło się to zdjęcie oraz kolejna relacja kibiców:

https://twitter.com/avanti__news/status/904101230393393152

Wczoraj duńskie psy skatowały naszego brata i przyjaciela – napisano na stronie Mławscy Lechiści na Facebooku. Jak piszą autorzy, rozpocznie się zbiórka funduszy na pomoc dla poszkodowanego kibica. Po udostępnieniu zdjęcia opublikowano również film, nakręcony z mieszkania nad miejscem, gdzie doszło do starcia z policją. Mężczyzna w zielonej koszulce, widoczny po prawej stronie, to pobity Polak z wyżej pokazanego zdjęcia.

facebook.com/twitter.com

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Pixabay

15-letni uczeń został zamordowany przez rówieśników w swojej szkole. Nastolatek odmówił wyrzeczenia się Chrystusa i przyjęcia wiary Mahometa.

Zdarzenie miało miejsce w publicznej szkole średniej w Burawela, w pakistańskiej prowincji Pendżab. 30 sierpnia został tam śmiertelnie pobity 15-letni Sharon Masih. Chłopiec wcześniej wielokrotnie skarżył się, że jest szykanowany przez rówieśników ze względu na wiarę. Masih był chrześcijaninem, a jego muzułmańscy koledzy robili wszystko, aby porzucił wiarę i przeszedł na islam.

Według Anjuma Jamesa Paula, chrześcijanina i przewodniczącego Stowarzyszenia Pakistańskich Nauczycieli Mniejszościowych, morderstwo nastolatka jest konsekwencją indoktrynacji, którą przechodzą uczniowie w pakistańskich szkołach od najmłodszych lat. Jak podkreślił, podręczniki szkolne wpajają dzieciom nienawiść do “niewiernych”. Co prawda rząd, pod naciskiem protestów, wprowadził pewne zmiany w programie nauczania. Według Paula nie są one jednak wystarczające.

Ponad 96 % Pakistańczyków jest wyznania muzułmańskiego. Chrześcijanie stanowią około 1,5 mieszkańców Pakistanu.

Dodano w Bez kategorii

Reżim północnokoreański pochwalił się, że dokonał udanej próby wybuchu bomby wodorowej. Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście miała miejsce próba z bombą atomowa, a siłę wybuchu oceniono na 100 kiloton, czyli 4-5 razy był to silniejszy wybuch niż wybuch bomby atomowej, która w 1945 roku zniszczyła Nagasaki.

Próba miała miejsce prawdopodobnie 10 km pod ziemią. Efektem tej próby były odczuwalne trzęsienia ziemi, które zarejestrowały sejsmografy. Potwierdziły to zarówno amerykańskie jak również chińskie służby geologiczne, które odnotowały, że były to w sumie dwa wstrząsy wywołane sztucznie. Pierwszy był o sile 6,3 magnitudy, a drugi, który zarejestrowano 8 minut później o sile 4,6 magnitudy. Eksperci jednak wątpią, że był to wybuch bomby wodorowej, gdyż technologicznie Korea Płn. wydaje się, że nie jest w stanie ciągle taką bombę skonstruować, chociaż nie ma żadnych wątpliwości, że była to kolejna próba z bronią atomową dokonana na zlecenie Kim Dzong Una. W związku z tym w trybie pilnym rząd Korei Południowej zwołał posiedzenie rady bezpieczeństwa narodowego.

Wybuch nastąpił na północ od miasta Kimchaek. W tym samym rejonie gdzie odbywały się poprzednie próby Korei Płn. z bronią atomową.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikimedia Commons

Pod koniec czerwca składki do ZUS odprowadzano od ponad 270 tys. pracowników z Ukrainy. Dla porównania pod koniec ubiegłego roku do ZUS zgłoszono ponad 194 tys. Ukraińców. Znaczy to, że coraz więcej Ukraińców jest zarejestrowana w programie ubezpieczeń społecznych.

Bardzo cieszy wzrost liczby ubezpieczonych pracowników ze wschodu, najczęściej Ukraińców. To pokazuje, że coraz częściej jest to praca legalna, że tacy pracownicy mają gwarancję zabezpieczania przed ewentualnym zachorowaniem i przy innych tego typu sytuacjach – twierdzi minister prac i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.

Rzecznik ZUS Wojciech Andrusiewicz podkreślił, że na wzroście liczby ubezpieczonych pracowników ze wschodu skorzysta także FUS.

Pozostaje cieszyć się, że coraz więcej cudzoziemców jest zgłaszanych do ubezpieczenia społecznego. Jest to po pierwsze korzyść dla samych pracowników, dzięki temu są zabezpieczeni przed różnymi ryzykami. Po drugie jest to korzyść dla polskiego systemu ubezpieczeń społecznych – mówił.

ZUS przypomniał, że ubezpieczeni Ukraińcy mogą liczyć na polską emeryturę. Gwarantuje to umowa podpisana między krajami 1 stycznia 2014 r. Warunkiem nabycia prawa do emerytury z polskiego systemu jest przekroczenie wieku emerytalnego (od 1 października 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn) oraz posiadanie składek zewidencjonowanych na koncie w ZUS (niezależnie od ich wysokości). Umowa pozwala także na sumowanie okresów ubezpieczenia osoby, która pracowała zarówno w Polsce jak i na Ukrainie.

Eksperci oceniają, że coraz więcej Ukraińców, którzy pracują w Polsce, chce zostać tutaj na stałe. Wynika to z czynników ekonomicznych, ale także z bliskości kulturowej oraz z położenia Polski w bezpośrednim sąsiedztwie Ukrainy. Coraz większa liczba Ukraińców także legalizuje swój pobyt w Polsce.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikipedia Commons

Włoska policja aresztowała w nocy z soboty na niedzielę czwartego, ostatniego poszukiwanego sprawcę napadu na polskich turystów w Rimini – podały media. Ukrywał się on na stacji kolejowej w tym mieście.

Z napływających fragmentarycznych na razie doniesień wynika, że chodzi o przywódcę 4-osobowego gangu, 20 letniego Kongijczyka, jedynego pełnoletniego w grupie. Zatrzymany został na stacji kolejowej w Rimini. Przewieziono go do kwestury.

W nocy z 25 na 26 sierpnia czteroosobowy gang napadł na na plaży w Rimini na polską parę . Mężczyzna został dotkliwie pobity, a kobieta wielokrotnie zgwałcona. Potem gang zaatakował peruwiańskiego transseksualistę, który wczoraj zapewniał, że rozpoznał sprawców na przedstawionych mu przez policję zdjęciach.

Wczoraj na posterunek policji w mieście Montecchio zgłosiło się dwóch sprawców napadu, przyznając się do winy. Są to dwaj bracia w wieku 15 i 16 lat, synami imigrantów z Maroka. Urodzili się we Włoszech. Mieszkali w 15-tysięcznym Vallefoglia koło Pesaro, 30 km od Rimini. Nie byli notowani na policji i dotychczas nie było z nimi żadnych problemów.

Trzeci z napastników, 17-letni Nigeryjczyk, został schwytany przez policję wczoraj późnym popołudniem.

polskieradio.pl

Dodano w Bez kategorii