Powstanie NSZ

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

6 października 1939 roku Wojsko Polskie zaprzestało działań zbrojnych w walce z niemieckim i sowieckim najeźdźcą. Oznaczało to ostateczną porażkę II Rzeczpospolitej w Kampanii wrześniowej. Nie oznaczało to jednak rezygnacji z walki. Jeszcze podczas obrony Warszawy 27 września powołana została Służba Zwycięstwu Polski. Na jej czele stanął generał Michał Tokarzewski- Karasiewicz. SZP w przyszłości przekształci się w Związek Walki Zbrojnej i da początek Armii Krajowej. Nie była to bynajmniej jedyna organizacja konspiracyjna stawiająca sobie za cel przywrócenie wolności Polakom. W tym samym czasie duże zmiany zachodziły w kierownictwie przedwojennego Obozu Narodowo- Radykalnego. Przyjęło ono nazwę Grupy „Szańca” od najważniejszego wydawanego przez siebie czasopisma, „Szańca”.

Na początku października kilku przedwojennych działaczy ONR, przede wszystkim: Władysław Marcinkowski, Otmar Wawrzkowicz, Tadeusz Salski podjęło działania na rzecz utworzenia Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy. Za jej struktury wojskowe odpowiadać miał W. Marcinkowski ps. „Jaxa”. Politycznie zwierzchnictwo nad konspiracją narodowych radykałów sprawowała tajna, przedwojenna struktura ONR- ABC, Organizacja Polska. Nazwa Związek Jaszczurczy (ZJ) nawiązywała do utworzonej w XIV wieku organizacji, której celem było zjednoczenie mieszkańców Pomorza walczących przeciw Zakonowi Krzyżackiemu.

Osoby dowodzące ZJ otwarcie krytykowały uzurpowanie sobie przez którąkolwiek organizacje konspiracyjną (głównie przez ZWZ- AK) prawa wyłączności do reprezentowania Polaków przed Rządem Polskim na Uchodźctwie, a przez to na arenie międzynarodowej. W związku z tym znajdowały się w opozycji do Delegatury Rządu RP na Kraj. Mimo tego próbowano dojść do porozumienia z władzami ZWZ- AK. Problemem uniemożliwiającym to był fakt, że działacze Grupy „Szańca” uważali się za równoprawnych partnerów dla ZWZ- AK. Zupełnie inne zdanie miały władze największej organizacji konspiracyjnej. AK-owcy dopuszczali jedynie możliwość wchłonięcia struktur ZJ. Niestety ta różnica zdań utrzymywała się aż do zakończenia działań militarnych na terenie Rzeczpospolitej. W przyszłości skutkować to będzie wieloma konfliktami oraz kilkoma rozłamami.

Związek Jaszczurczy według szacunków liczył od 7 do kliku dziesięciu tysięcy członków. Na specjalną uwagę zasługuje dział wywiadu, który uznawany jest za lepszy niż u konkurencji spod znaku ZWZ, Narodowej Organizacji Wojskowej, konspiracji lewicowych itd. Sami Niemcy doceniali umiejętności wywiadowcze członków Związku. Jeszcze w 1940 roku utworzyli w ramach Gestapo „Sonderkommando Z.J.”, którego jedynym zadaniem było zwalczanie siatki wywiadowczej „jaszczurów”. W samym Oddziale II (wywiad) Komendy Głównej ZJ najbardziej aktywny był wydział „Zachód”, odpowiadający za działalność szpiegowską na terenach III Rzeszy oraz zachodnich granic Polski. Warto pamiętać, że informacje zdobywane przez Oddział II były przekazywane do dowództwa ZWZ, a w późniejszym czasie Armii Krajowej. Dzięki temu meldunki ZJ mogły trafić do polskich władz przebywających na Zachodzie.. Narodowi radykałowie nie mogli zrobić tego samodzielnie, gdyż nie posiadali bezpośrednich kontaktów z władzami na emigracji.

Do największych sukcesów Oddziału II KG ZJ należały m.in.: zdobycie informacji o dacie ataku Afrika Korps na Alexandrię, planowanej agresji Niemiec na Grecję oraz zlokalizowanie na Pomorzu Zachodnim tajnego ośrodka zajmującego się pracą nad pociskami rakietowymi.

Grupa „Szańca” zadbała także o przyszłość administracji cywilnej. Z tego powodu powołano Komisariat Cywilny, który skupiał się głównie na obsadzeniu przyszłych Ziem Polskich sięgających aż po Odrę i Nysę Łużycką na zachodzie i Prusy Wschodnie na północy. Pierwszym dowódcą Komisariatu Cywilnego został Jerzy Iłłakowicz, którego w grudniu 1941 zastąpił Kazimierz Gluziński, brat czołowego ideologa narodowego radykalizm Tadeusza Gluzińskiego.

Wobec braku możliwości porozumienia ze Związkiem Walki Zbrojnej, Grupa „Szańca” poszukiwała możliwości porozumienia z innymi ugrupowaniami konspiracyjnymi. Szansa na porozumienie z innymi na partnerskich warunkach nadarzyła się w lipcu 1942, kiedy to doszło do rozłamu w Stronnictwie Narodowym i Narodowej Organizacji Wojskowej na tle scalenia NOW z AK. Ułatwiło to porozumienie pomiędzy rozłamowcami, a zwierzchnikami Związku Jaszczurczego.

Porozumienie NOW oraz OW Związek Jaszczurczy dało początek Narodowym Siłom Zbrojnym. Formalnie za datę powstania NSZ uznaje się 20 września 1942. Do nowej formacji zbrojnej dołączy również mniejsze ugrupowania narodowej konspiracji m.in. Narodowo- Ludowa Organizacja Wojskowa, Polski Obóz Narodowo- Syndykalistyczny, Narodowa Konspiracja Niepodległości, Legion Unii Narodów Słowiańskich, Organizacja Wojskowa „Wilki”, Zbrojne Pogotowie Narodu, Zakon Odrodzenia Polski oraz pojedyncze oddziały innych formacji i część żołnierzy Armii Krajowej. Pierwszym komendantem NSZ został płk Ignacy Oziewicz „Czesław”.

Narodowe Siły Zbrojne w odróżnieniu od AK oraz partyzantek lewicowych za wrogów uważał zarówno Niemców jak i Sowietów. Na tym tle często występowały konflikty pomiędzy żołnierzami partyzantki narodowej, a resztą podziemia. Uwypukliło się to w momencie wejścia Armii Czerwonej na tereny przedwojennej Rzeczpospolitej, kiedy to AK „przymykało oko” na zbrodnie dokonywane przez GL-AL oraz komunistów. NSZ nie wyrażał na takie praktyki zgody, co więcej zdecydowanie zwalczał przejawy bandytyzmu ze strony polskich komunistów. Świetnym przykładem jest tu dokonany przez Gwardię Ludową, pod dowództwem Izraela „Lwa” Ajzenmanna mord w Drzewicy (22.01.1943). Komunistyczna banda zamordowała wtedy kilku cywili oraz partyzantów z NSZ. Niedługo potem ta sama grupa Ajzenmanna natrafił na oddział Pogotowia Akcji Specjalnej NSZ „Sosna”. NSZ-owcy pojmali dziewięciu gwardzistów. Zatrzymanych poddano sądowi polowemu. W efekcie siedmiu gwardzistów rozstrzelano. Pozostałym dwóm nie zdołano udowodnić winy, więc zostali wypuszczeni na wolność.

Narodowe Siły Zbrojne dokonały wielu spektakularnych akcji przeciw okupantom. Wyróżnić możemy m.in. napad na bank w Częstochowie w czasie niemieckiej defilady z okazji urodzin Adolfa Hitlera. Żołnierze narodowego podziemia zdobyli wtedy 2,6 mln złotych. Drugą spektakularną akcją było wyzwolenie obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holiszowie (5.05.1945), którego dokonała Brygada Świętokrzyska NSZ. Wśród setek uwolnionych kobiet znajdowały się: Polki, Czeszki, Francuzki oraz Żydówki. Innymi zasługującymi na wyróżnienie akcjami były: uderzenie na niemiecki magazyn z bronią w Kielcach (styczeń ’43) w wyniku, którego zdobyto kilkanaście CKM- ów oraz zwycięskie bitwy z hitlerowcami pod Lubczą oraz Olesznem (obie 26 lipca 1944). Na uwagę zasługują także koncepcje geopolityczne i społeczne zwierzchników NSZ na lata powojenne, których jednak nie przytoczę z uwagi na brak miejsca.

Mimo, że NSZ formalnie nie podlegał nigdy „rządowi londyńskiemu” to w wielu kwestiach wykonywał jego wytyczne w odróżnieniu od Armii Krajowej. Sztandarowym przykładem takiego działania są stanowiska obu partyzantek wobec Powstania Warszawskiego. Emigracyjne władze odradzały rodakom podejmowanie walk w Warszawie. Władze AK były zdecydowane walczyć, nawet wobec braku zgody Naczelnego Wodza generała Kazimierza Sosnkowskiego. Z kolei dowódcy oraz szeregowi żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych uważali, że walki w Warszawie nie powinny wybuchać. Według ich koncepcji lepiej zachować ludzi do walki z Sowietami, gdyż ci nawet bez polskiej pomocy pokonają wojska III Rzeszy. Pomimo tego, kiedy powstanie wybuchło wszyscy obecni w stolicy NSZ- owcy chwycili za broń i wraz z innymi formacjami.

Po zakończeniu walk z III Rzeszą partyzanci konspiracji nacjonalistycznej nie mogli wrócić w spokoju do swoich domów. Tryumf ZSRS i ich polskich pachołków oznaczał początek prześladowania wobec wrogów z czasów okupacji niemieckiej. Dawni mordercy z GL- AL, którzy w sposób niespodziewany nawet dla siebie stali się włodarzami kraju, postanowili wykorzystać wszystkie dostępne metody żeby wyeliminować osoby mogące przeciwstawić się ich krwawym rządom tuż po kapitulacji hitlerowskich Niemiec. Kolejne ogłaszane amnestie nie dotyczyły NSZ- owców. Przez kolejne lata PRL-u dzielni partyzanci musieli ukrywać nawet przed swoimi bliskimi swoje zasługi w walce z najeźdźcami z roku 1939.

Bartosz Minge

Dodano w Bez kategorii

Chomikuj.pl ma nie tylko likwidować nielegalne kopie filmów, ale również kasować konta użytkowników, którzy je zamieścili. Taki wyrok zapadł w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Czy to koniec z piractwem w polskiej sieci?

 

Wyrok ogłoszony przez krakowski Sąd Apelacyjny 18 września 2017 r. nie pozostawia złudzeń – portal Chomikuj.pl będzie musiał wprowadzić poważne zmiany w swoim biznesie. Co prawda wyrok dotyczy wyłącznie trzech polskich filmów, ale wyraźnie pokazuje tendencję walki z piractwem w naszym kraju.

Orzeczenie wpisuje się również w trend widoczny w Stanach Zjednoczonych i krajach Unii Europejskiej – podaje “Dziennik Gazeta Prawna”.

Portal Chomikuj.pl ma przez trzy lata sprawdzać, czy wyszukiwarki internetowe pokazują linki do pirackich kopii filmów “Katyń”, “Dzień Świra” oraz “Wenecja” i kasować nie tylko wskazane w ten sposób pliki, ale też konta użytkowników, którzy je zamieścili.

Pojedynczy wyrok nie rozwiąże problemu piractwa w sieci, ale może zmniejszyć jego skalę i rozpocząć nowy trend – czytamy w “Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Można się spodziewać, że niedługo podobne pozwy złożą inni właściciele filmów, muzyki czy e-booków. A wtedy serwis będzie musiał masowo kasować konta użytkowników.

Chomikuj.pl zajmuje piąte miejsce pod względem liczby zgłoszeń o naruszeniach praw autorskich kierowanych do wyszukiwarki Google z całego świata. 22,4 mln linków prowadzących do plików umieszczonych w tym serwisie zgłoszono jako naruszające prawa autorskie.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. cloudbase-paralotnie-blogger

Wielu ludzi w naszym kraju bezrefleksyjnie zachwyca się wszystkim co płynie do nas z zachodu. Ma to swoje odzwierciedlenie zarówno w kulturze, sztuce, muzyce jak i w gospodarce. Made in Germany „musi” być lepsze niż Made in Poland. Czy aby na pewno? Polak przecież także potrafi i często robi to lepiej niż inni.

Po dłuższej przerwie, jaka miała ostatnio miejsce, wracamy dziś do przeglądu polskich przedsiębiorstw, które potrafiły odnieść sukces na rynku krajowym i zagranicznym. W tym artykule postanowiłem opisać firmę produkującą sprzęt i akcesoria sportowe. Nie jest to jednak zwykła, wszystkim dobrze znana marka odzieżowa, lecz firma specjalizująca się w sportach lotniczych. Dudek Paragliders jest symbolem paralotniarstwa nie tylko w kraju, ale i na całym świecie.

Historia firmy sięga roku 1995. Był to okres największego rozwoju paralotniarstwa, którego początki w Polsce to lata 1987-1988. Produkcja przedsiębiorstwa koncentruje się na skrzydłach, wraz z dodatkowym wyposażeniem czyli uprzężami, systemami hamującymi, plecakami i innymi drobnymi akcesoriami. Szczególnym sukcesem są skrzydła z profilem samostatecznym, przeznaczone do latania z napędem. W tej dziedzinie Dudek Paragliders jest światowym liderem, cenionym przez najbardziej doświadczonych pilotów i konstruktorów.

Produkcja firmy odbywa się w całości na terenie Polski. Stały nadzór konstruktora pozwala na precyzyjną kontrolę jakości i szybkie wdrażanie nowych koniecznych rozwiązań. Pracownicy dbają o każdy szczegół oraz wysokiej jakości serwisowanie. Zespół jest zgrany, a jego członkowie dobrze kooperują ze sobą podczas całego cyklu produkcji. W ten sposób powstaje sprzęt będący ambasadorem naszego kraju za granicą.

Paralotnie Dudek Paragliders są dostępne na wszystkich kontynentach, a sieć dystrybutorów stale się powiększa. Tak jak paralotniarstwo zyskuje wciąż nowych miłośników, tak polskie przedsiębiorstwo nowych, wiernych klientów. W ten sposób tworzy się na naszych oczach historia, a Polacy znajdują się w jej centrum.

Piloci na skrzydłach marki Dudek zdobywają wiele międzynarodowych tytułów na zawodach najwyższej rangi. Począwszy od roku 2003 lata na nich Polska Kadra Narodowa PPG. Firma jest członkiem PMA (stowarzyszenia producentów sprzętu paralotniowego), a w 2015 roku otrzymała wyróżnienie w konkursie Lider Eksportu Pomorza i Kujaw. Tak jak o paralotniarstwie mówi się, że to najtańszy i najfajniejszy sposób na latanie, tak produkty Dudek Paragliders to najlepszy polski sprzęt by móc uprawiać ten sport. Tak oto cały świat, a przede wszystkim my sami, po raz kolejny przekonujemy się, że Polak potrafi. Made in Poland staje się coraz lepiej rozpoznawalne na wszystkich kontynentach.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

Przedstawiciel rządu, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki ogłosił, że zysk z sprzedaży torebek foliowych zostanie przekazany na dopłaty do zakupu energooszczędnych pieców. 

Przed tygodniem sejm znowelizował ustawę o gospodarce opakowaniami i odpadkami opakowaniowymi. Ustanawił przy tym opłatę za jednorazowe torebki foliowe. Od teraz nie będą mogły być bezpłatne, a ich cenę ustanowi ministerstwo środowiska w drodze rozporządzenia. Z jednoznacznym zaznaczeniem, że nie będą mogły przekraczać jednej złotówki. Resort zapowiedział, że prawdopodobnie wyniesie ona 20 groszy. Powyższe zmiany mają na celu przystosowanie polskiego prawa do unijnych dyrektyw.

Wicepremier oraz minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki zapowiedział, że kwoty uzyskane w wyniku podwyższenia opłat zostaną przekazane na dopłaty dla najuboższych Polaków. Mają one służyć do wymiany pieców na mniej szkodzące środowisku, ocieplanie budynków, oraz lepszej jakości węgiel. Oczywiście zaznaczył, że nie będzie to jedyne źródło finansowania walki z smogiem. W budżecie przewidziana będzie specjalna pula na ten cel.

Warte odnotowania jest, że konferencja odbyła się przed rozpoczęciem sezony grzewczego, a nie w okresie najbardziej zagrożonym pojawieniem się smogu (grudzień/styczeń). Już na początku roku minister w 14.punktowym programie “Czyste Powietrze” wprowadził nowe standardy dla kotłów węglowych. Wejdą one w życie 1 października tego roku. Przygotowane pod obrady sejmu są również kolejne ustawy celowe.

Dodano w Bez kategorii
Flaga Unii Europejskiej

Flaga Unii Europejskiej / fot. prostozmostu.pl

Na profilu społecznościowym blogerki Matyldy Kozakiewicz pojawił się wpis, zwracający uwagę na… znikające unijne flagi. Według autorki postu, to nie dzieło przypadku, ale zaplanowana akcja tych, którzy “okradają ludzi i walczą o swoją chorą, nacjonalistyczną wizję Polski”.

“U mojej mamy na Żoliborzu kilkanaście domów ma na elewacjach wywieszone flagi: polskie i europejskie. I regularnie im te flagi giną. Po prostu są takie noce, gdy wszystkie, jedna po drugiej, znikają. Mama postanowiła w końcu flagę umocnić i przykręciła ją śrubami do metalowego uchwytu w ścianie” – pisze Matylda Kozakiewicz.

TEJ NOCY ZNIKNĘŁY WSZYSTKIE FLAGI W OKOLICY

“Kilka dni temu obudziła się w środku nocy. Coś ją tknęło. Podeszła do okna i zobaczyła, że po drugiej stronie ulicy stoi jakiś zakapturzony facet i patrzy na jej dom. Schowała się w cień i obserwowała dalej. Nagle dwóch innych facetów, też w kapturach, podeszło do jej ogrodzenia, a jeden z nich się na to ogrodzenie wspiął, przeskoczył na posesję, wszedł po schodach na taras, wspiął się po barierce do uchwytu z flagami i wyrwał flagę europejską razem z metalowym uchwytem i tynkiem elewacji. Krzyk z okna nie pomógł. Policja przyjechała po kwadransie, ale facetów oczywiście już nie było, razem z flagą. Tej nocy zniknęły też wszystkie inne flagi europejskie z okolicy” – czytamy dalej trzymający w napięciu wpis.

TO NIE JEST CHULIGAŃSKI WYBRYK

“Policja zasugerowała, że to “chuligański wybryk”. Ale nie, proszę państwa, to nie jest chuligański wybryk. To nie są pijani kolesie, którzy ot tak, w ramach zabawy, ukradną sobie flagę z czyjegoś domu. To są regularne, polityczne bojówki, które w sposób zorganizowany okradają i niszczą mienie ludzi, bo im przeszkadza fakt, że należymy do Unii Europejskiej i ta przynależność jest dla kogoś ważna” – zwraca uwagę.

OKRADAJĄ LUDZI I WALCZĄ O SWOJĄ CHORĄ, NACJONALISTYCZNĄ WIZJĘ POLSKI

“Ja nie wiem, czy w którymś momencie ci kolesie nie rzucą kamieniem w nasze okno. Nie wiem, czy nie zrobią komuś krzywdy. Już mają czelność włamywać się do nieswoich domów, nie płoszy ich krzyk, w dupie mają policję i prawo.
Jestem pewna, że dalej się będą umawiać, żeby okradać ludzi i walczyć o swoją chorą, nacjonalistyczną wizję Polski. I to jest przerażające” – podkreśla stanowczo.

ŻOLIBORZ JEST NASZ

“PS. Nowa flaga znów wisi. We wszystkich pozostałych domach też. Mamy ich dużo. Żoliborz jest Nasz. Polska jest Nasza. Nigdy nie należała i nie będzie należeć do nacjonalistów. PS2. Do wszystkich gorliwych “patriotów”, którzy przyszli tu, żeby mi tłumaczyć, że wywieszanie flagi UE to zło: Nie. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i mamy prawo wywieszać flagę, która wyraża tę przynależność. Nikt jednak nie ma prawa …no właśnie.. łamać prawa, włamywać się na czyjąś posesję, niszczyć ją i kraść. Nie lubicie Unii? Macie do tego prawo. Możecie NIE wywieszać jej flagi, pisać i mówić, że nie chcecie w niej być, możecie też głosować w wyborach i referendach tak, żeby dążyć do swoich celów. Ale używanie przemocy, kradzieże i włamania to są czynności, których robić wam nie wolno. Nikomu nie wolno. To są narzędzia terroru” – dodaje na końcu autorka.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

Peter Imanuelson, znany na Twitterze jako PeterSweden, stworzył internetową sondę, w której zapytał się swoich fanów, gdzie należałoby emigrować z krajów zachodnich, przesiąkniętych zagrożeniem terrorystycznym ze strony muzułmańskich ekstremistów. W ankiecie wygrała… Polska!

Aż 67 % spośród 9,5 tysiąca ankietowanych wskazało na Polskę! Oprócz tego do wyboru była jeszcze Islandia (15 %), Węgry (13 %) i Norwegia (5 %).

Peter Imanuelson bywa nazywany szwedzkim odpowiednikiem Mariusza Maxa Kolonki. Jest prawicowym dziennikarzem i komentatorem politycznym, którego profil na Twitterze obserwuje 57,4 tysiące użytkowników.

Polska staje się w oczach świata zachodniego co raz bardziej atrakcyjnym krajem. Dla prawicowych i antyimigracyjnych ruchów zachodniej Europy jest enklawą, do której mogą przybywać rdzenni Europejczycy bez obawy o swoje bezpieczeństwo. Polska też staje się krajem atrakcyjnym turystycznie. Jak donosi “Dziennik Gazeta Prawna” w roku 2017 przyjechało ok. 3 milionów turystów z zagranicy (dane na sierpień), co daje wzrost o 200 tysięcy w stosunku do 2016 roku, zaś od 2009 roku liczba ta uległa podwojeniu!

 


Dodano w Bez kategorii

To on stoi za “Sokiem z Buraka”!

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Portal wirtualnemedia.pl opublikował na swojej stronie artykuł, w którym informuje o twórcach znanego, kontrowersyjnego profilu społecznościowego na Facebook – “Sok z Buraka”. Kto kryje się za tajemniczą redakcją? Zaskoczeni?

“Sok z buraka” działa od 2013 roku. Strona ma aż 630 tys. polubień. Skupia przede wszystkim przeciwników obecnego rządu, którzy masowo udostępniają zamieszczane tam treści. Podczas najbardziej spornych debat – strona kreowała nieprawdziwe informacje.

“Sok z buraka” zamieścił grafikę z informacją, jakoby Małgorzata Wassermann i Małgorzata Terlikowska dokonały aborcji. Insynuacje były kolportowane w mediach społecznościowych w czasie, gdy w Sejmie rozgorzała debata o przerywaniu ciąży. Biały dzień w Telewizji Republika, prowadzącymi będą M. Wassermann, która w wieku 18 lat dokonała aborcji i M. Terlikowska, która w 1993 r. dokonała aborcji. Tak brzmiała treść mema na profilu.

W październiku 2016 roku Marcin Makowski z tygodnika “Do Rzeczy” pisał, że za “Sokiem z Buraka” stoi agencja marketingowa. Była ona powiązana z dużą partią opozycyjną.

Szef agencji oraz jego pracownicy nadzorowali powstawanie Soku z Buraka – wszystko w biurowcu, gdzie partia oraz jej think-tank ma siedzibę. Moje informacje o genezie Soku z Buraka potwierdziło dwóch świadków, jeden z think-tanku partii, drugi z redakcji, która promuje memy – czytaliśmy wówczas.

Zespół twórców i redaktorów „Soku z buraka” działa w Londynie, przy redakcji Wolnego radia Opornik – ujawnili na Facebooku. Po co to zrobili? By nikt nie szukał ich siedziby w Polsce, a szczególnie nikt z polskich władz.

Jak informuje portal wirtualnemedia, za “Sokiem z Buraka” stoi twórca i dziennikarz “Wolnego Radia Opornik” – Andrzej Szuliński, aktywny członek płockiego KOD-u, który brał udział w ostatnich wyborach do władz lokalnych struktur Komitetu Obrony Demokracji. Potwierdził w rozmowie z redakcją wirtualnemedia.pl, że “Sok z Buraka” i wspomniane radio tworzą te same osoby.

Dodano w Bez kategorii

Chrześcijanie kontra niemiecka antifa. Starcie dwóch “światów” w centrum Berlina. Media Narodowe były obecne na Marszu dla Życia w Berlinie. Przedstawiamy reportaż z tego wydarzenia. Zachęcamy do zapoznania się z materiałem!

Media Narodowe pojawiły się jednak nie tylko na samym berlińskim marszu, ale również na kontrmanifestacji. Jak wyjaśniają osoby, które przybył na kontrę: Generalnie jest to demonstracja przeciwko paragrafowi 218, który ogranicza aborcję w tym kraju. Raz do roku chrześcijańscy fundamentaliści organizują swój marsz.

Lewacy opowiedzieli także o swoich przygotowaniach do demonstracji przeciwko “fundamentalistom”. W ich manifestacjach bierze udział nawet 2 tysiące ludzi. Działaczka lewicowa powiedziała, że marsz wspierają również partie niemieckie, np. Zieloni. Chrześcijanie są natomiast odbierani przez nich jako ekstrema prawicowa, a także fundamentaliści.

Przerażające są również plakaty, które można zauważyć na ulicach miast. Umieszczone są tam napisy takie jak: Proletariusze wszystkich krajów łączcie się, Moje ciało – moja sprawa, etc. Co ciekawe, według nich to walka o prawa dla “uciśnionych” lewicowych aktywistów.  Walczymy o prawa człowieka. Prawa kobiet, lesbijek, transseksualistów, biseksualnych ludzi. Wszystkich zachęcamy, aby dołączyli do nas, do naszej walki.

Zupełnie inaczej przedstawiał się Marsz dla Życia. W marszu także brali udział obrońcy życia z Polski. Przyjechali jednak na niego ludzie praktycznie z całej Europy. Towarzyszyło mu hasło: Tak dla życia – dla Europy bez aborcji i eutanazji!  

Przyjechaliśmy w pięć osób z holenderskiej organizacji “Craft for life”. Jesteśmy tutaj, aby zachęcać ludzi do innych rozwiązań niż aborcja. Mamy nadzieję, że w grudniu, w Holandii 41 tysięcy osób weźmie udział w marszu dla życia. Ponieważ właśnie tyle aborcji dokonuje się u nas każdego roku. Relacjonuje jeden z manifestantów.

Całość materiału można zobaczyć w poniższym filmiku. Subskrybuj nasz kanał, aby być na bieżąco z produkcjami Mediów Narodowych!

Dodano w Bez kategorii

/ fot. Wikipedia Commons / CC BY-SA 3.0

W drugiej części artykułu chciałbym pokrótce omówić mechanizmy inżynierii finansowej stosowane przez banki, które mają na celu maksymalizację zysków tych instytucji. Jeden z unijnych  komisarzy UE ds. konkurencji, Joaquin Almunia, ujawnił, że Komisja Europejska wykryła dwa kartele tworzone przez międzynarodowe banki. Pierwszy z nich działał między marcem 2008 r. a lipcem 2009 r., a jego celem było wywieranie wpływu na wskaźnik LIBOR dla franka szwajcarskiego. Drugą zmowę kartelową banki utworzyły, aby wpływać na cenę instrumentów pochodnych denominowanych we frankach szwajcarskich .

Tego typu działania miały bezpośrednie przełożenie na kieszenie Polaków — szczególnie tzw. frankowiczów (banki co do zasady konstruowały umowy kredytów tzw. „we frankach” według dwóch alternatywnych koncepcji. Udzielały kredytów tzw. indeksowanych bądź kredytów tzw. denominowanych, przy czym bez znaczenia jest jakiej terminologii użył bank). Umowy indeksowane to takie, których wysokość kredytu przyznanego w złotych była przeliczana na kwotę wyrażoną we franku. Umowy denominowane zaś to takie, których wartość kredytu była wyznaczona we franku szwajcarskim, a w dniu wypłaty transz kredyt był przeliczany na złote polskie.

Banki od początku złapania konsumentów w pułapkę kredytów frankowych konsekwentnie zawyżały spready i zarabiały na tym krocie. Mimo prawomocnych wyroków sądowych banki nadal stosują arbitralną politykę ustalania wysokości spreadów. Co ciekawe, polskie prawo bankowe nie przewiduje zarabiania przez banki na innych elementach kredytu, niż odsetki i marża. Absurdem jest także pobieranie przez bank opłaty spreadowej od kredytów indeksowanych, gdyż bank nie świadczy klientowi usługi sprzedaży waluty, waluta jest jedynie czynnikiem waloryzacyjnym.

Spójrzmy na mechanizm nożyc spreadowych, im droższy jest 1 CHF na rynku, tym bardziej rośnie spread z tabeli banku (wartość subiektywna) wobec aktualnej ceny rynkowej (wartość obiektywna). Stąd nazwa “nożyce spreadowe”, które działanie opiera się na zasadzie zaprezentowanej poniżej:

1) kiedy frank drożeje to w interesie banku jest szersze “rozwarcie nożyc spreadowych”, aby “swojego” franka mógł sprzedać klientowi jeszcze drożej;
2) bank może też “zwierać nożyce”, kiedy w jego interesie jest fikcyjny zakup waluty. Czyli: przy wypłacie kredytu – im niższy bankowy kurs “zakupu”, tym więcej “franków” siłą rzeczy dostaje klient w kredycie indeksowanym i musi ich spłacać więcej, niż gdyby je na starcie kredytu “kupował” po kursie bliższym rynkowemu.

Już w 2010 r. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumenta wydał prawomocny wyrok, który stwierdził, że tzw. klauzule indeksacyjne przeliczające kredyt udzielony w złotówkach do kursu franka szwajcarskiego są nielegalne. Przykład takiej klauzuli z umowy Banku Millenium: Kredyt jest indeksowany do CHF/USD/EUR, po przeliczeniu wypłaconej kwoty zgodnie z kursem kupna CHF/USD/EUR według Tabeli Kursów Walut Obcych obowiązującej w Banku Millennium w dniu uruchomienia kredytu lub transzy. Klauzula ta została zakwestionowana przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, w wyroku z 14 grudnia 2010 r. XVII AmC 426/09 podzielonym przez Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 21 października 2011 r. – sygn. akt VI ACa 420/11). Sąd stwierdził nieważność umów z takimi klauzulami, gdyż przyznanie sobie przez bank możliwości ustalania kursu zakupu i sprzedaży przeliczenia waluty na podstawie bliżej nieokreślonych przesłanek, których w obiektywny sposób nie może zweryfikować klient jest sprzeczne z dobrymi obyczajami. Sąd Apelacyjny potwierdził, że klauzule abuzywne są bezskuteczne ex ante i ex lege, co znaczy, że nie wiążą konsumenta z mocy samego prawa już od chwili zawarcia umowy, w której znajduje się niedozwolone postanowienie, nie zaś dopiero od chwili wpisu klauzuli do rejestru klauzul niedozwolonych. Zatem wszystkie umowy kredytowe, nawet te zawiązane przed 2010 r., które zawierają podobne klauzule indeksacyjne są nieważne. Od kilku lat kredytobiorcy spłacają kredyty wg nieważnych umów.

Z kolei manipulacja na innych walutach — jak dolar amerykański, euro czy funt brytyjski — mogły uderzyć w posiadaczy opcji walutowych jak również instrumentów pochodnych opartych o stopę procentową (interest rate derivatives) ( swapy, kontrakty terminowe i opcje). Te produkty finansowe wykorzystywane przez banki lub firmy do zarządzania ryzykiem zmiany stóp procentowych i polis inwestycyjnych, które w dużej mierze opierały się na zmanipulowanych kursach walut i stopach procentowych.

Pikanterii polskiej aferze LIBOR, bo tak należałoby nazwać wyprowadzenie z Polski ok. 200 mld zł (na tyle szacuje się łącznie straty poniesione przez frankowiczów, właścicieli tzw. polisolokat i opcji walutowych), dodaje historia pewnej autopoprawki, którą w roku 2008 tuż po wygranych wyborach złożył w Sejmie ówczesny premier Donald Tusk, osobiście się pod nią podpisując. Sytuacja wprowadzenia tej autopoprawki ma miejsce w szczycie działalności kartelu bankowego na rynku globalnym i w czasie, gdy Polacy na wielką skalę kupują polisolokaty, inwestują w opcje walutowe i zaciągają kredyty denominowane frankiem szwajcarskim. Mowa tu o Autopoprawce do rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o obrocie instrumentami finansowymi oraz niektórych innych ustaw (druk nr 64), przedłożoną przez ministra finansów. Polegała ona na korekcie projektu ustawy, która wprowadzała w Polsce dyrektywę unijną MiFID, regulującą zasady obsługi klienta przez instytucje finansowe (np. banki). Z punktu widzenia współczesnych frankowiczów, ofiar „polisolokat” czy opcji walutowych dyrektywa ta była niezwykle ważna. Celem dyrektywy była przede wszystkim ochrona klientów w relacjach z bankami poprzez nałożenie na banki wielu obowiązków związanych z oferowanymi produktami finansowymi.

Zgodnie z MiFID-em banki mają nie tylko szczegółowo informować o ryzyku związanym z oferowanymi produktami finansowymi, lecz również mają obowiązek rozpoznać potrzeby i możliwości klienta, i zaoferować jedynie takie produkty, które są adekwatne dla możliwości finansowych klienta. Dyrektywa miała na celu zapobieżeniu sytuacji, w której banki wykorzystują brak wiedzy klientów i wyżej niż dobro klienta stawiają korzyści bankowe.

Rząd Platformy Obywatelskiej zgłosił do ustawy wdrażającej MiFID kuriozalną „autopoprawkę”, która w rzeczywistości nie miała nic wspólnego z dyrektywą unijną. Ówczesny minister finansów zażyczył sobie, żeby Narodowy Bank Polski pozbył się swoich udziałów w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych (KDPW) — centralnej instytucji w Polsce, odpowiedzialnej za prowadzenie i nadzorowanie systemu depozytowo-rozliczeniowego w zakresie obrotu instrumentami finansowymi. Wprowadzenie przytoczonej powyżej poprawki przez rząd Tuska spowodował, że 650 tys. frankowiczów, tysiące polskich firm wywróciły się na opcjach walutowych, czy na zawartych polisolokatach.

Autopoprawka odwróciła uwagę od ustawy zabezpieczającej klientów banków przygotowanej przez PiS. Autopoprawkę oprotestowały wszystkie zdrowo myślące instytucje finansowe w Polsce — na czele ze Sławomirem Skrzypkiem, ówczesnym prezesem NBP i Europejskim Bankiem Centralnym. Mimo licznych uwag i awantury w Komisji Europejskiej była ona z uporem forsowana w Sejmie przez Zbigniewa Chlebowskiego, pełnił on wtedy funkcję szefa sejmowej komisji finansów publicznych. Efekt jego zabiegów był taki, że autopoprawka została przyjęta.

Trybunał Konstytucyjny 16 lipca 2009 r. wydał wyrok, w którym stwierdził, że poprawka owa jest niezgodna z konstytucją oraz że będący przedmiotem tej poprawki dopisany artykuł, dotyczący akcji KDPW, nie był związany z ustawą wdrożeniową, czyli nie był w żaden sposób wymagany czy powiązany z wdrożeniem dyrektywy MiFID.

Można powiedzieć, iż powyżej zaprezentowane przykłady spekulacyjnego działania banków to właściwie wierzchołek góry lodowej w działalności instytucji finansowych. Jednakże te spekulacje chyba najbardziej dotknęły zwykłych Polaków i to zarówno osoby fizyczne jak również polskich przedsiębiorców.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. wikimedia commons

Jak informuje bankier.pl, wydawca “Gazety Wyborczej” ustanowił hipotekę na siedzibę redakcji, mieszczącą się w charakterystycznym biurowcu stojącym przy ulicy Czerskiej. Mówi się o kwocie 202,5 mln złotych.

Zarząd Agory S.A. z siedzibą w Warszawie („Spółka”) informuje niniejszym, iż Spółce zostało doręczone zawiadomienie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie, VII Wydział Ksiąg Wieczystych, w przedmiocie wpisu w dniu 23 sierpnia 2017 r. hipoteki na przysługującym Agorze S.A. prawie użytkowania wieczystego nieruchomości położonej w Warszawie, ul. Czerska 8/10 oraz przysługującym Spółce prawie własności budynku położonego na tej nieruchomości. Na dzień 31 sierpnia 2017 r. wartość ewidencyjna netto powyższych aktywów wyniosła 105.634.769,67. Wartość ustanowionej hipoteki to 202.500.000,00 zł.

Hipoteka została ustanowiona na zabezpieczenie wierzytelności z tytułu  Umowy o Limit Kredytowy („Umowa”) z bankiem DNB Bank Polska Spółka Akcyjna („Bank”), o której Spółka informowała raportem bieżącym nr  6/2017 z dnia 25 maja 2017 r. Umowa dotyczyła limitu kredytowego do wysokości 135.000.000,00 zł.

Hipoteka zabezpiecza spłatę wierzytelności Banku obejmujące m.in. kapitał, odsetki od kapitału, odsetki za opóźnienie w spłacie kredytu, prowizje i opłaty od kredytu przewidziane i określone w Umowie.

Jednocześnie Spółka informuje, iż spłaciła w całości wszystkie zobowiązania z tytułu dotychczasowego Wielocelowego Limitu Kredytowego wraz z prowizją, odsetkami i innymi należnościami na rzecz Banku Polska Kasa Opieki S.A. na podstawie umowy zawartej w dniu 28 maja 2014 r. Spółka rozpoczęła także postępowanie zmierzające do wykreślenia hipoteki umownej ustanowionej na rzecz Banku Polska Kasa Opieki S.A. obciążającej wyżej wymienione aktywa.

Podstawa prawna: art. 17 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 596/2014 z dnia 16 kwietnia 2014 r. w sprawie nadużyć na rynku (rozporządzenie w sprawie nadużyć na rynku) oraz uchylające dyrektywę 2003/6/WE Parlamentu Europejskiego i Rady i dyrektywy Komisji 2003/124/WE, 2003/125/WE i 2004/72/WE.

– czytamy w komunikacie wydanym przez spółkę.

Dodano w Bez kategorii