/ fot. pixabay

Czas bezwizowego pobytu na Białorusi zostanie wydłużony – z pięciu do dziesięciu dni, – obiecują białoruscy urzędnicy. Chcą, żeby system ruszył jeszcze przed rozpoczęciem II Igrzysk Europejskich, które odbędą się w stolicy Białorusi latem 2019 roku.

Pięciodniowy system bezwizowy, który obowiązuje od 1 lutego ubiegłego roku, dotyczy podróżnych przybywających na Białorusi, którzy czekają na przejściu granicznym na międzynarodowym lotnisku Mińsk – 1. Teraz zostanie wydłużony do 10 dni.

Do czasu Igrzysk Europejskich zdecydowanie zadziała, a być może jeszcze przed ich rozpoczęciem. Niewykluczone, że pojawią się też nowe „naziemne” przejścia graniczne”– powiedział podczas konferencji prasowej 26 września wiceminister sportu i turystyki Michaił Portnoj.

Urzędnik zapowiedział też, że w czasie igrzysk bez wizy wjazdowej będzie można wjechać na Białoruś przez lądowe przejścia graniczne na podstawie biletów wstępu na wydarzenia sportowe. Taki system działał i sprawdził się podczas mistrzostw świata w hokeju w 2014 roku.

Specjalne udogodnienie Białoruś przewiduje dla Chińczyków. Ci będą mogli przebywać bez konieczności posiadania wizy nawet 30 dni.

Propozycję białoruskiego Ministerstwa Transportu wsparło Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Gospodarki, ale nie brakuje głosów przeciwnych wpuszczaniu obcokrajowców bez wizy.

Teraz kwestie te są dokładnie zgłębiane. Musimy udowodnić celowość zarówno ekonomiczną, jak i fakt, że nie będziemy mieć problemów z bezpieczeństwem. Mamy nadzieję, że wkrótce ten problem zostanie rozwiązany – powiedział wiceminister.

W przyszłym roku w Rosji odbędą się Mistrzostwa Świata w piłce nożnej. Ministerstwo Transportu Białorusi zaproponowało wprowadzenie bezwizowego wjazdu dla obcokrajowców, którzy kupili bilety na mecze.

Powiadomiliśmy naszych kolegów z Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej i innych resortów, że prawdopodobnie trzeba to zrobić, ponieważ znacznie zwiększy się tranzyt, i nie będzie miało to wpływu na bezpieczeństwo – w jakikolwiek sposób. Takie jest nasze stanowisko. Obecnie jest ono rozpatrywane przez właściwe organy FR. W najbliższej przyszłości zostanie podjęta decyzja – powiedział Michaił Portnoj.

Podkreślił, że Białoruś jest bardzo ostrożna w kwestii wprowadzenia systemu bezwizowego.

Jesteśmy bardzo ostrożni, biorąc pod uwagę przede wszystkim aspekty bezpieczeństwa, ale przecież wymierne wpływy zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym – powiedział wiceminister.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

Oświadczenie Prawicy Rzeczypospolitej

Parlament Europejski przyjął sprawozdanie okresowe, w którym wzywa wszystkie kraje UE do ratyfikacji konwencji stambulskiej. Unia Europejska, ratyfikując konwencję genderową, wyposaża się w narzędzie dodatkowego nacisku na państwa. W ten sposób będzie mogła powoływać się nie tylko na ogólną, przyjętą w traktacie lizbońskim zasadę „niedyskryminacji” (w imię której Unia domaga się podwyższenia wieku emerytalnego kobiet), ale również na tę genderową konwencję. A ona dotyczy na przykład edukacji, gdzie Unia do tej pory nie miała kompetencji. To szeroko otwarta brama do jeszcze szerszej propagandy aborcjonistycznej, która przecież już trwa.

Konwencję tą Sejm ratyfikował na początku lutego 2015 roku głosami posłów Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i częściowo Polskiego Stronnictwa Ludowego przy sprzeciwie Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski. W kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało uchylenie tej konwencji. W styczniu 2017 roku minister Adam Lipiński – pełnomocnik rządu ds. równego traktowania – oświadczył, że rząd nie zamierza jej wypowiadać.

Jej zapisy bezpośrednio uderzają w porządek prawnomoralny Rzeczypospolitej, rodzinę i system edukacji. Artykuł 12 zobowiązuje państwa sygnatariuszy do „podejmowania działań niezbędnych do promowania zmiany społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”. W wyniku ratyfikacji Konwencji każde państwo zobowiązane jest wprowadzić do programów nauczania w szkołach, na wszystkich etapach edukacji, treści dotyczące „niestereotypowych” ról zgodnie z ideologią gender. Prowadzenie edukacji „antydyskryminacyjnej” w tym zakresie ma mieć charakter systemowy i obligatoryjny.

Już w lutym 2015 roku zdecydowanie protestowaliśmy przeciwko ratyfikacji tej konwencji, którą przyjęto pod pozorem walki z przemocą wobec kobiet. Polska jest państwem o najniższym w UE poziomie przemocy wobec kobiet, co pokazała także unijna Agencja Praw Podstawowych, bowiem polskie ustawodawstwo skutecznie walczy z tego typu patologiami. Rzeczywistym celem tej konwencji jest wprowadzenie do polskiego systemu prawnego koncepcji „płci społeczno-kulturowej”. Koncepcja ta ma służyć jako instrument w zwalczaniu rodziny, tradycji narodowych i chrześcijańskich, które określa jako struktury przemocy.

Nie ratyfikowało jej do tej pory wiele państw, między innymi Niemcy, Wielka Brytania, Węgry, Bułgaria, Czechy, Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia i Chorwacja. Na co więc będziemy czekać? Aż ją ratyfikują i wtedy będzie można mówić: „Nie możemy przeciw wszystkim”? Dziś mamy sojuszników. Nasza dyplomacja powinna jak najszybciej zawiadomić o wycofaniu się Polski z konwencji stambulskiej i że dalszy opór będziemy prowadzić razem. To zresztą oczywiste następstwo głosowania przeciw jej ratyfikacji, gdy PiS było w opozycji. Po objęciu władzy rząd musi stanąć tam, gdzie wtedy, a nie tam, gdzie stoi Platforma.

W imieniu Prawicy Rzeczypospolitej:

Marian Piłka, Krzysztof Kawęcki, Paweł Kubala, Lech Łuczyński

 

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

Obecny kształt świata każę zastanowić się nad przyszłością cywilizacji. Szczególnie interesująca w tym kontekście jest dla nas oczywiście Europa. Temat, który postanowiliśmy poruszyć wydaję się niewystarczającą zrozumiały dla naszych rodaków. Może to właśnie narodowcy powinni wprowadzić cywilizacje w publiczny dyskurs, szczególnie posiadając tak wybitnego poprzednika jakim był profesor Feliks Koneczny. Jak pokazują poniższe wypowiedzi, polskich nacjonalistów stać w potencjalnej debacie na ciekawe spostrzeżenia i wnioski. Do udziału w naszej ankiecie zaprosiliśmy Aleksandra Krejckanta, Kierownika Głównego Obozu Narodowo- Radykalnego, Adama Danka reprezentującego organizację Falanga i Xportal.pl; redaktora naczelnego Polityki Narodowej, Jakuba Siemiątkowskiego i Bartosza Biernata, redaktora 3droga,pl, przedstawiciela Stowarzyszenia Trzecia Droga. Wszystkim uczestnikom ankiety bardzo dziękujemy, a czytelników zapraszamy do lektury. Kolejność odpowiadających jest alfabetyczna.

1.Czy Cywilizacja Zachodu powinna być traktowana jako model życia społecznego, którego powinni bronić nacjonaliści?

Bartosz Biernat (Trzecia Droga, 3droga.pl): Mamy tutaj spory problem terminologiczny, co niestety przekłada się na znalezienie swojej cywilizacyjnej tożsamości wśród europejskich nacjonalistów. Często popełnia się błąd utożsamiając Cywilizację Zachodu z Cywilizacją Łacińską, która ukształtowała się na rzymskim prawie, greckiej prawdziwej demokracji czy średniowiecznym systemie wartości. Uznaję się niesłusznie, iż obecny model życia społecznego jest kontynuacją wartości jakie odziedziczył nasz kontynent. Niestety, co przewidział zarówno profesor Feliks Koneczny jak i w mniejszym stopniu Oswald Spengler, Cywilizacja Łacińską, zwalczana przez ogromne siły już od Wielkiej Rewolucji Francuskiej powoli była zastępowana najpierw przez- jak oceniał w ówczesnych czasach prof. Koneczny- stan acywilizacyjny, by na koniec zostać zastąpioną nowym modelem życia naszych narodów. O ile naród został przez wspomniane wydarzenia wywyższony do nowych zadań o tyle odbierano mu powoli instytucje rodziny i oparcie w wierze katolickiej, by na koniec również jego pozbawić prawdziwej tożsamości. Nowa Cywilizacja Zachodu nie tylko nie czerpała z wzorców europejskiego poprzednika, ale i uznała go za największego wroga, którego- co najsmutniejsze- niestety udało jej się pokonań. I tak, trzy najważniejsze podstawy życia społecznego europy łacińskiej, a więc rodzinę, Boga i naród zastąpiono materializmem, nihilizmem i globalizmem. Cywilizacja Zachodu, reprezentowana obecnie głównie przez Stany Zjednoczone Ameryki i całą Unie Europejską zanim odebrała nam bezpośrednie pryncypia władzy z własnych domach, kościołach i państwach zmieniała mozolnie latami model naszego życia, naszą mentalność, przygotowując ją do egzystencji w nowych warunkach.

Nie zgadzam się z dość powszechnym stwierdzeniem, iż Cywilizacja Łacińska poprzez wypaczenia zdeformowała się do zachodniej . Uważam, że ona po prostu poległa . W związku z tym, jasnym wnioskiem wydaję się, że narody europejskie by znów być wolne, muszą przede wszystkim- jak to celnie zauważali nacjonaliści międzywojenni-stworzyć Nowego Człowieka, cywilizowanego w sposób łaciński, który obecny świat traktuję jako wrogi, z niemożnością reformowania go i ratowania dla celów narodowych. Obecnie każde zwycięstwo wyborcze nacjonalistów, ogromne manifestacje czy restauracja samoświadomości narodowej w Europie, należy traktować jako początek drogi do największej bitwy Europy w historii: do odzyskania Cywilizacji Łacińskiej i zniszczenia tej zachodniej. Powinniśmy wyobrazić sobie globalną cywilizacyjną okupację, która jest o tyle trudna, że łatwo ją skanalizować przez wydarzenia o charakterze politycznym, a w dodatku jej istota jest praktycznie niezauważalna. Odpowiadając na pytanie: nacjonaliści europejscy za główny cel swojej działalności powinni uznać zniszczenie Cywilizacji Zachodu z jednoczesną odbudową zdewastowanej praktycznie całkowicie Cywilizacji Łacińskiej. Stworzenie Nowego Człowieka, odradzanie się Cywilizacji Łacińskiej i polityczna budowa państw łacińskich to tak trudne zadanie, że ich wykonanie trudno sobie wyobrazić rozkładając je nawet na wiele pokoleń. W obecnej sytuacji najważniejsze więc, by Cywilizacja Łacińska była zdeponowana u nacjonalistów, czekając na swoje odrodzenie.

Warto dodać, że zachodni model życia społecznego zagraża nie tylko Europie, ale jego agresywny, inwazyjny charakter jest Mieczem Damoklesa dla wszystkich pozostałych na świecie cywilizacji, z czego można odnieść wrażenie zdają sobie sprawę wszyscy, poza europejczykami. Ponieważ życie innych cywilizacji nie jest, a przynajmniej nie musi być, zagrożeniem dla innych powinniśmy wspierać wszystkie cywilizacyjne ataki w zachodni model życia społecznego, który jest niebezpieczeństwem dla całej ludzkości.

Adam Danek (Falanga, Xportal.pl): Na tak sformułowane pytanie o tyle trudno odpowiedzieć, że termin „cywilizacja zachodnia” jest zbyt niejednoznaczny. Istnieje wiele rozbieżnych definicji i opisów cywilizacji zachodniej. Jedne charakteryzują ją pozytywnie, inne negatywnie. By przywołać najbardziej znane przykłady, inaczej cywilizację Zachodu definiuje Feliks Koneczny, inaczej Oswald Spengler, a jeszcze inaczej Samuel Huntington.

Natomiast zgadzam się, że europejscy nacjonaliści powinni bronić Europy, rozumianej, w dużym uproszczeniu, jako „romańsko-germańsko-słowiańska triada”, jak zdefiniował ją zamordowany przez Hitlera niemiecki konserwatysta Ulrich von Hassell. Uważam, że europejscy nacjonaliści powinni, mimo wszystkich zastrzeżeń, opowiedzieć się po stronie sił broniących Europy, nawet w tak schorowanej jej postaci, jaką mamy dzisiaj, a nie po stronie tych, którzy w imię urojonej, groteskowo pojmowanej „rewolucji tradycjonalistycznej” chcieliby zniszczyć Europę jako taką razem z dżihadystami. Oczywiście w obecnym – chwiejącym się dzisiaj – światowym systemie Europa odgrywa rolę politycznego agresora, ekonomicznego pasożyta i kulturowego szkodnika, a kraje i narody „Trzeciego Świata” mają prawo i obowiązek bronić się przed takim jej wpływem. Jednak możemy wyobrazić sobie w przyszłości nasz świat, w którym Europa przestanie odgrywać swoją dzisiejszą szkodliwą rolę. Natomiast jeśli Europa zostanie zniszczona, nasz świat przestanie istnieć. Bo wąsko rozumiany „nasz świat” to właśnie Europa – i bynajmniej nie mam przez nią na myśli Unii Europejskiej, z jej absurdalnymi regulacjami prawnymi pozwalającymi dziś setkom tysięcy czy milionom nielegalnych imigrantów wyłudzać „azyl” w krajach, których gospodarze wcale ich tam nie chcą. Europa to nasz sposób życia – a nie sposób życia pazernych kapitalistów, wielkomiejskich hipsterów, korporacyjnych termitów i internetowych zombie z komórką przyrośniętą do ręki.

Dlatego nacjonaliści powinni wspierać ruchy i siły polityczne gotowe podjąć walkę w obronie Europy z globalizmem i inwazją imigrantów, nie wybrzydzając zbytnio na stosunek tych ruchów do religii, tradycji, ważnych wydarzeń historycznych, ani nawet na ich ukłony pod adresem demoliberalizmu i częściowe koncesje na rzecz poprawności politycznej. W tym kontekście werbalne ataki części środowisk nacjonalistycznych i konserwatywnych na Marine Le Pen, Geerta Wildersa czy Szwedzkich Demokratów uważam za bezmyślne. Europa i tak nie ma na chwilę obecną innej nadziei niż politycy i partie tego formatu. Jedyną dla nich alternatywą są dalsze niczym niezakłócone rządy cyrkla i giełdy, sprawowane w cichym porozumieniu z petrodolarowym dżihadem.

Aleksander Krejckant (Obóz Narodowo- Radykalny): W obecnej sytuacji należałoby się zastanowić, czy w ogóle mamy jeszcze do czynienia z czymś takim jak „Cywilizacja Zachodu”… Osobiście mam spore wątpliwości. Wydaję mi się, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat Zachód zabrnął tak daleko w budowaniu społeczeństwa wykorzenionego, pozbawionego tożsamości, ateistycznego i podporządkowanego wytwarzaniu oraz konsumpcji, że w praktyce jest teraz tylko związaną polityczną poprawnością wydmuszką, jedynie mieszkającą wśród materialnych pozostałości swojej dawnej chwały. Oczywiście, można, a wręcz należy mieć nadzieję, że gdzieś głęboko, skrywana przed dyktatem politycznej poprawności jest jeszcze witalność i wola istnienia. Jednak demoliberalny konsensus i niekwestionowalność nowych „prawd” trafiła nawet do wydawałoby się, naturalnych depozytariuszy dziedzictwa cywilizacyjnego Zachodu, jakimi powinni być nacjonaliści. Wystarczy wsłuchać się w to, co mówią liderzy np. Le Pen i ze wschodnioeuropejskiej perspektywy pozostaje tylko złapać się za głowę. Model życia społecznego, jaki wytworzył się po obu stronach Atlantyku to model, w którym nie ma miejsca dla uniwersalnych Prawd, na jakich powstała Cywilizacja Zachodnia. Degrengolada w postaci antyrodzinnych postaw, deprecjonowania tradycyjnych ról społecznych i sztucznego wstawiania w to miejsce, cały czas mnożonych, pomysłów w stylu inżynierii społecznej, wspartej hedonizmem to nie jest to, na czym Cywilizacja Zachodu zbudowała swoją potęgę. Zachód niby wszystko toleruje, wręcz obnosi się z tolerancją, która zajęła miejsce tradycyjnych wartości, ale w praktyce niczego i nikogo nie szanuje. Dlatego z pełną świadomością, nie widzę najmniejszego sensu w obronie zachodniego modelu życia.

Jakub Siemiątkowski (Polityka Narodowa): Pytanie wygląda na retoryczne. Jest oczywistym, że odpowiedź będzie brzmiała twierdząco. Polacy są narodem cywilizacyjnie zachodnim, europejskim, łacińskim – niezależnie od tego jaką klasyfikacją będziemy się posługiwać i teorie którego historiozofa będą nam bliższe. Oczywiście, Polska była w pewnym sensie miejscem styku różnych kultur, silne były tu wpływy wschodnie, przenikające się z europejskimi. Wydaje się, że na pewnym etapie (czasy dawnej Rzeczypospolitej) zachodziła możliwość, że uda nam się stworzyć nową jakość cywilizacyjną, choć to być może zbyt daleko idące wnioski. Faktem jest, że ostatecznie był to eksperyment nieudany – w dużej mierze w wyniku naszej nieudolności, zamiłowania do anarchii, w czym też zresztą można dopatrywać się odejścia od „standardów” europejskich. Znamienne, że większość klasyków polskiego nacjonalizmu widziało w zachodniej orientacji cywilizacyjnej naszą siłę. Fakt wejścia w obręb Zachodu w wieku X zadecydował o sprawnym zorganizowaniu państwa Piastów, dał mu nie tylko osłonę przed niemczyzną, ale i administrację, nawet ideologiczną treść – jak twierdzą mediewiści.

Zachód to oczywiście nie tylko chrześcijaństwo, podobne trendy w kulturze, ale i pewien model życia społecznego. Z treściami, jakie składają się na europejską cywilizację nie współgra tak charakterystyczny dla innych modeli despotyzm. To w Europie ukształtowały się społeczeństwa w pełnym tego słowa znaczeniu. Państwo było tu ich narzędziem, wyrazem ich dążeń, a nie tylko instrumentem ucisku. To nie przypadek, że model narodu, który od ponad 100 lat upowszechnia się na świecie, pochodzi z Europy. Tego wszystkiego człowiek Zachodu musi bronić – to ukształtowało również nasze polskie dzieje i polskie pojmowanie świata. Szeroko pisaliśmy o tym w nr 15. „Polityki Narodowej”.

Problemem jest oczywiście fakt, że od tej prawdziwej europejskości odeszła większość narodów Europy Zachodniej (w sensie geograficznym). Ciężko widzieć dziedzica ponadczasowych ideałów Zachodu w osobie, która nie czuje się z nimi w żaden sposób związana, która widzi w historii Europy dzieje opresji i ciemnoty, która obojętna jest na upadek tradycyjnych wartości i otwarta na masową imigrację. Ze spuścizny dawnego Zachodu pozostaje tu jedynie jakaś wykoślawiona forma kultu wolności, pojmowanej w sposób libertyński, bez żadnego poczucia obowiązku za wspólnotę. Demokratyzm dzisiejszego Europejczyka nie ma nic wspólnego z demokracją starożytnych Aten, czy rzymskim republikanizmem. Nawet skojarzenia z odnowieniem tych pojęć w dobie rewolucji francuskiej wydają się (mimo wszystko!) błędne, bo także ten eksperyment ożywiany był troską o naród i idealizmem, chęcią budowy świata, w którym zapanuje cnota. Dzisiejszy świat zachodni pogrąża się w antywartościach – przychodzi nam więc stwierdzić, że obecnie prawdziwa Europa, prawdziwy Zachód pulsuje głównie w Europie Środkowo-Wschodniej. Tu ludzie wciąż poczuwają się do więzi z przodkami, wciąż wyżej stawiają swoje standardy kulturowe niż napływającą z zewnątrz egzotykę, wciąż nie chcą przyjmować przybyszów z odległych kręgów kulturowych. Mimo, że pobożność nie ma się tu może najlepiej, to przynajmniej w sferze deklaracji jesteśmy – jako Europejczycy obszaru międzymorza – chrześcijanami. Jest oczywiście zagrożenie, że pójdziemy śladem Niemców, Francuzów czy Hiszpanów (tak katolickich jeszcze niedawno), ale w ostatnich latach historia nieco przyspieszyła, uwydatniając to jakim moralnym szambem są panujące tam od dziesięcioleci trendy kulturowe. To co dzieje się obecnie na świecie nastraja dość pozytywnie.

2. Jak oceniasz zagrożenie cywilizacyjne z strony imigrantów z Bliskiego Wschodu?

Bartosz Biernat (Trzecia Droga, 3droga.pl):  Trochę przekornie odpowiem, iż nie ma zagrożenia z strony Cywilizacji Arabskiej w związku z przybyciem imigrantów. Można powiedzieć więcej, co z pewnością będzie stanowić podstawę do rozjątrzenia części czytających. Cywilizacja Arabska jest szansą dla europejczyków na przypomnienie sobie czym była prawdziwa Europa, jej wartości, cele i powody ogromnego rozwoju intelektualno- duchowego, który stworzył jej wielkość. Wyjaśniając: niestety, imigranci to w jakimś stopniu również odrzuty społeczeństwa arabskiego, nie reprezentujący żadnych wartości pięknej arabskiej cywilizacji, a przybywający tu głównie z powodów materializmu zachodniego. Wynika z tego, że są to kolejne rzesze ludności zaślepionej chciwością i egoizmem. Umyślnie nie poruszam tutaj kwestii ich izolacji w stosunku do naszych społeczeństw i zagrożeniach dla niego, gdyż nie są to groźby cywilizacyjne, a powody kłopotów jakie mają europejskie społeczeństwa z imigrantami rodzą się z tego, iż przybysze z Bliskiego Wschodu nie reprezentują wartości ani Arabskich, ani Łacińskich a jedynie chcą- jak każdy cywilizowany na zachodni sposób człowiek- mieć jak najwięcej dóbr materialnych dla samego siebie.

Zamachy bombowe wydają się być w dużej mierze sterowane przez rządzących Zachodem. Jednakże nawet w tak karykaturalnej formie jaką przybiera Państwo Islamskie i jego europejskie sondy można zauważyć, iż wartości wyższe- nawet gdyby były oszustwem jak w przypadku wyżej wymienionych- są uwodzące dla młodego pokolenia europejczyków coraz częściej wspierających dżihadystów. Wbrew wszelkim pozorom może być to dobry omen, iż po latach kultu pieniądza i samego siebie nowe pokolenia są znudzone pseudowartościami oferowanymi przez Cywilizację Zachodu.

Kończąc optymistycznie miejmy nadzieję, że imigranci będą nieświadomymi marionetkami nie w rękach bonzów demoliberalizmu, ale w rękach Cywilizacji Łacińskiej wykorzystującą ich do własnego odrodzenia. To oczywiście melodia przyszłości, dobrze by było jednak gdyby taka pobudka była inicjowana przede wszystkim z strony europejskich nacjonalistów.

Adam Danek (Falanga, Xportal.pl): To złożony problem. Zagrożenie ze strony imigrantów z Bliskiego Wschodu, i szerzej z całego świata islamskiego, utożsamia się najczęściej z zagrożeniem terrorystycznym. Ale w rzeczywistości zagrożenie terroryzmem nie wynika bynajmniej z żadnego „zderzenia cywilizacji”. Zamachy terrorystyczne dokonywane w Europie przez imigrantów lub ich potomków są zapłatą za udział w neokolonialnych wojnach i rozgrywki, na jakie pozwalają sobie zachodnie rządy w Trzecim Świecie, w tym w świecie islamu, nachalnie mieszając się w wewnętrzne sprawy krajów, których mieszkańcy nie życzą sobie takiej ingerencji. Z chwilą, gdy Europa Zachodnia wyrzeknie się tej neokolonialnej polityki, zagrożenie zamachami ustanie.

Jako „uchodźcy” wdzierali się jednak ostatnio do Europy nielegalni imigranci nie tylko z Bliskiego Wschodu, ale zewsząd: z Afganistanu i Pakistanu, z Nigerii i Ghany, z Etiopii i Erytrei, a nawet… z samej Europy – z „Republiki Kosowa”. I choć wszyscy oni nie są z Bliskiego Wschodu, również niosą zagrożenie. Każda masowa imigracja jest zagrożeniem dla kraju, który pada jej ofiarą, ponieważ niszczy w nim równowagę społeczną i wyzwala konflikty. Każda masowa imigracja jest zagrożeniem dla tożsamości, kultury, bezpieczeństwa, stabilności wewnętrznej czy systemu socjalnego kraju docelowego – niezależnie od tego, do jakiego kręgu kulturowego należą masy imigrantów. Nasz ostatni przedwojenny premier, generał Sławoj Składkowski, słusznie powiedział: „Osobiście bardzo lubię Duńczyków, ale gdybym miał ich w Polsce trzy miliony, to bym Boga prosił, żeby ich najprędzej stąd zabrał.” Powiem do końca: Anglicy i Szkoci mają pełne prawo nie chcieć u siebie miliona imigrantów z Polski, a Polacy – miliona imigrantów z Ukrainy. Kwestie cywilizacyjne nie mają tu szczególnego znaczenia.

Aleksander Krejckant (Obóz Narodowo- Radykalny): Z nacjonalistycznej perspektywy cała ta sytuacja jest bardzo prosta i klarowna. Jak to słusznie ujął Alain de Benoist, emigracja to rezerwowa armia kapitału. Ewidentnie za całym tym procesem stoi kapitalistyczna mentalność elit rządzących Europą. Całe to bajdurzenie o biednych uchodźcach to wyłącznie zasłona dymna dla prawdziwej przyczyny przyjmowania ludzi z innego kręgu kulturowego. Tą przyczyną jest konieczność złożenia na ołtarzu fetyszy kapitalizmu jak „efektywność”, „opłacalność”, „koszta pracy” nowej ofiary z ludzi. A kto się do tego bardziej nadaje? Zblazowani, rozleniwieni i przyzwyczajeni do wysokiego standardu życia rdzenni Europejczycy, czy też ludzie, dla których Europa rysuje się niemal jako raj na Ziemi? Problem polega na tym, że elity europejskie były tak bardzo przekonane swoją własną propagandą, a ich paradygmaty wydawały się być lekiem na zło tego świata, że nie wzięli pod uwagę, że zarówno rdzennym Europejczykom (których cała ta sytuacja zaczyna wreszcie wybudzać z letargu), jak i imigrantom wcale nie jest w smak być wyzutym ze swojej tożsamości, pozbawionym religii i sprowadzonym do roli trybiku w kapitalistycznej machinie wyzysku. Uważam, że dla niektórych państw Europy Zachodniej, przy utrzymaniu obecnych zasad, jest już za późno. Ilość aktywniejszych, radykalniejszych i pełnych życia ludzi z innych kręgów cywilizacyjnych jest po prostu za duża. Przyszłość postrzegam tak, że Zachód będzie trawiony nieustannymi konfliktami religijno-kulturowymi w ramach własnych obywatelskich społeczeństw i dopóki nie znajdzie się ktoś, kto zacznie wymagać respektowania zwyczajów, prawa i nadrzędnej roli rodzimej kultury, to Europa Zachodnia będzie się powoli staczać w ruinę. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy taki scenariusz grozi również naszej części Europy. Póki co jesteśmy wolni od problemów Zachodu, które znamy wyłącznie z doniesień medialnych. Nie wiadomo jednak, ile taki stan rzeczy może potrwać. Jestem natomiast pewien tego, że Cywilizacja Zachodu, a przede wszystkim jej europejska część sama sobie kręci sznur, na którym powiesić ją może Cywilizacja mniej rozwinięta, ale o wiele bardziej zdeterminowana i nastawiona na fanatyczną ekspansję. Dopóki naszą odpowiedzią będą warsztaty, na których będziemy uczyć imigrantów, jak być zblazowanym Europejczykiem, dopóty nie będziemy mieli szans na otrząśnięcie się i powrót na drogę rozwoju.

Jakub Siemiątkowski (Polityka Narodowa): To banał, ale zacznę od powtórzenia, że historia nie znosi próżni. Skoro cywilizacja zachodnia w Europie Zachodniej przestaje istnieć, to zastąpi ją inna cywilizacja. Świat antywartości, kultu tego, co faktycznie stanowi upadek Europejczyka, nie jest w stanie ani patronować reprodukcji kolejnych pokoleń (bo wyśmiewa rodzicielstwo), ani mobilizować ludzi do obrony tego stanu (bo wyśmiewa jakiekolwiek poświęcenie i samą ideę walki). Jak by się historia dalej nie potoczyła, nie wątpię, że kiedyś będzie patrzeć się na nasze czasy z zasłużoną pogardą.

Podobnie banalne są prawidła demografii. Jeśli pogrążone w hedonizmie narody zachodnie nie będą się rozmnażać, w przeciwieństwie do imigrantów – coraz tłumniej szturmujących stary kontynent (w 2015 r. do samych Niemiec przybyło bodaj 900 tys. imigrantów) – to kiedyś nastąpi to, co w zachodnich środowiskach tożsamościowych nazywa się „wielką wymianą”. Nie będzie może aż tak, że za 50 lat we Francji uświadczymy samych muzułmanów, ale przecież wystarczy, że będą oni stanowić powiedzmy 30% ludności – to już będzie siła zdolna dyktować warunki wypranej z woli reszcie. Oczywiście nie muszą wszyscy wyznawać islamu w wersji salafickiej, może z czasem upowszechnią się jakieś skażone demoliberalizmem wersje tej religii, ale co to będzie miało wspólnego z Europą? Z czasem będzie zresztą więcej konwersji na islam. Dla niektórych, głodnych sacrum (to przecież naturalne dla człowieka) Europejczyków islam będzie jawił się jako atrakcyjny, bo przecież religia chrześcijańska w części państw właściwie nie istnieje, a czasem sprowadzona jest do roli pośmiewiska. Bo jak inaczej nazwać znane ze Skandynawii sytuacje kiedy pełniąca funkcje pastora lesbijka udziela kościelnego ślubu dwóm homoseksualistom? To nikogo nie przyciągnie, a odejścia od takiej „religii” muszą być coraz powszechniejsze.

Wygląda na to, że przeciwstawić się islamizacji mogą jedynie nacjonaliści, choć wielu z nich – szczególnie w krajach zachodnich – wykazuje niezrozumienie dla faktu, że imigracja jest jedynie pochodną moralnej nędzy, w jakiej znalazła się Europa. Reszta sił politycznych jest pod tym względem w najlepszym wypadku bezwartościowa – partie demoliberalnej prawicy często przedstawiają sobą obraz równie żałosny co lewica. Niewykluczone jednak, że niektóre populistyczne partie o rodowodzie bynajmniej nienacjonalistycznym będą ewoluować w pożądanym kierunku. Na ograniczoną skalę już to widzimy.

Nawiasem mówiąc, należałoby wspomnieć także o imigrantach chrześcijańskich – z Egiptu, Syrii, Libanu, Iraku, Palestyny – rzeczywiście prześladowanych w swoich krajach przez wojujący islam. Oczywiście nie niosą oni zagrożenia, takiego jak muzułmanie. Ich chrześcijańska gorliwość religijna przedstawia się zresztą pozytywnie na tle tej europejskiej, jednak jest to mały procent bliskowschodnich imigrantów. Zasłanianie się nimi w dyskusjach nad kryzysem imigracyjnym jest niezbyt poważne.

3. Czy istnieje w obecnych czasach niebezpieczeństwo przejęcia europejskich dusz przez inne cywilizacje np. Żydowską, Turańsko- Rosyjską czy Chińską?

Bartosz Biernat (Trzecia Droga, 3droga.pl): Każda z wymienionych cywilizacji przeżywa problemy, które raczej wykluczają ich ekspansje. Cywilizacja Żydowska zmieniła się od kiedy lud ten nie jest skazany na tułaczkę. Wydaję się, że syjoniści rządzący Izraelem i większością diaspory nie są zainteresowani rozszerzaniem swojego porządku życia, co wynika z ich mesjanistycznej religii. Z uwagi na to, promują Cywilizację Zachodu w wszystkich zakątkach świata poza własnym społeczeństwem. Warto jednak dodać, że władza demoralizuje i coraz częstszy opór żydowskich duchownych wobec syjonistów może wskazywać na niejednokrotną ingerencję również w swój własny model życia.

Trudno powiedzieć na ile materializm zniszczył Cywilizacje Turańską i Chińską. Ta pierwsza wydaję się już teraz swoją własna drwiną, z nikłą szansą na odrodzenie w najbliższych latach, z żadną na mocarstwowość. Państwa chińskie i rosyjskie nawet jeśli planowałyby rozszerzać swoje granice to byłaby to wojna o charakterze jedynie politycznym.  Cywilizacyjnie wydają się być regionalnymi kopiami Cywilizacji Zachodu. Komunizm odcisnął ogromne piętno na obu cywilizacjach, wprowadzając materialistyczną truciznę. Powoduję to, że szukanie szansy lub zagrożenia dla naszych wartości z powodu ewentualnej wojny należy włożyć między bajki.

Najsmutniejszym jest, iż właściwie cały świat jest w stanie acywilizacyjnym, przejściowym lub pod kontrolą Cywilizacji Zachodu. Ostała Cywilizacja Arabska podobnie jak nasza została już skazana na wyginięcie, paradoksalnie przy burzy oklasków nacjonalistów pod hasłami patriotyzmu i nowych krucjat. Chichot historii. Trudno jednak przewidzieć dalszy rozwój lub jego brak, cywilizacyjnej mozaiki świata. Na koniec dodam, że obecny stan wymusza na nas walkę nie tylko o restaurację Cywilizacji Łacińskiej, ale i wspieranie odrodzenia każdej innej, przeciwstawiając się wspólnie przeciwko materializmowi reprezentowanemu przede wszystkim przez Cywilizację Zachodu.

Adam Danek (Falanga, Xportal.pl): To są kategorie wzięte z historiozofii Feliksa Konecznego. Wielokrotnie pisałem, że teoria cywilizacji Konecznego jest zasadniczo niezgodna z rzeczywistością.

Nie ma czegoś takiego jak jedna cywilizacja żydowska. Jeżeli popatrzymy na przykład na prastare wspólnoty żydów w Jemenie i Etiopii, na w pełni zasymilowanych żydów zachodnioeuropejskich przed II wojną światową, na znanych niegdyś w Polsce litwaków i Ostjuden – to widzimy, że wszystko to byli reprezentanci zupełnie różnych cywilizacji, a nie jednej. Dlatego też zresztą twór syjonistyczny w Palestynie jest sztucznym zlepkiem kulturowym, stworzonym przez przybyszów z całego świata. Przecież oni nawet nie mieli własnego języka – przypomnijmy, że pierwszym językiem obrad Knesetu był język polski. Istnienie tworu syjonistycznego podtrzymuje wyłącznie zbrojna przemoc, mająca polityczne i finansowe wsparcie z zagranicy. Lobby żydowskie w Europie, w tym w Polsce, to fenomen polityczny i ideologiczny, a nie cywilizacyjny.
Sądzę, że nie mamy powodów obawiać się cywilizacji chińskiej, ponieważ jest to cywilizacja bardzo wsobna, nie ekspansywna. Chiny dążą do poszerzenia swoich wpływów politycznych i ekonomicznych w świecie, ale nie mają ambicji przerobienia całego świata na swój obraz i podobieństwo, jak USA.

Co zaś do Rosji, to jej przynależność cywilizacyjna jest przedmiotem do dyskusji. W samej Rosji spór na ten temat, skądinąd intelektualnie bardzo ciekawy, toczy się od XIX wieku. Ówczesny wybitny historyk Michaił Pogodin propagował pogląd, że Rosja jest cywilizacyjnie odrębna od Europy, ponieważ wyrosła na fundamencie bizantyjskim, a Europa na rzymskim. Rosyjscy zapadnicy widzieli w Rosji kraj europejski, zwolennicy panazjatyzmu – kraj azjatycki, a przedstawiciele eurazjatyzmu przekonywali, że Rosja jest światem odrębnym zarówno od Europy, jak i od Azji.

Rosja, podobnie jak Chiny, stara się włączać różne państwa w krąg swoich wpływów politycznych i gospodarczych, ale nie narzuca im wzorca rozwoju wewnętrznego ani konkretnej ideologii (znamienne, że lubiana gdzieniegdzie ideologia russkiego mira jest w gruncie rzeczy pusta, bo nie zawiera żadnej uchwytnej wizji ładu politycznego, który miałby zapanować w tym „ruskim świecie”). Dlatego mając dualistyczny wybór, wolałbym już widzieć Polskę we wschodnich strukturach współpracy międzynarodowej, niż w bloku zachodnim, w którym w ostatnich latach jako probierz lojalności wobec hegemona traktowane było wprowadzenie we własnym kraju „związków partnerskich” i „małżeństw” dla pederastów.

Aleksander Krejckant (Obóz Narodowo- Radykalny): Według mnie europejskie dusze już są przejęte. Od lat wypychano z nich europejskość, a implementowano w to miejsce sposób czucia, życia i myślenia, który jest wytworem globalnego kapitalizmu, któremu nie jest na rękę istnienie żadnych cywilizacji. Oczywistym jest też dla mnie związek między Cywilizacją Żydowską a kierunkiem, w jakim zmierza coraz bardziej zglobalizowany świat. Natomiast nie przeceniałbym wpływu cywilizacyjnego turanizmu i Chin. Rosja jako państwo jest i nadal będzie mocarstwem, ale już jej wpływ cywilizacyjny nie jest atrakcyjny dla współczesnych Europejczyków. Faktem jest, że szczególnie zachodnioeuropejscy nacjonaliści spoglądają na Rosję z wielką nadzieją, ale wynika to z powiązań finansowych i słabego zrozumienia, czym kieruje się Cywilizacja Turańska. Poza tym Rosjanie mają swoje problemy na gruncie kulturowym z ogromnymi, z perspektywy europejskiej, etnosami, a nawet całymi narodami zamieszkującymi dzisiejszą Rosję. Co do Chin to wydaję mi się zbyt wczesnym wyrokowanie, czy ich obecność w Europie sprowadzi się do czegoś więcej niż gospodarczej konkurencji z USA. Współczesne Chiny kierują się nacjonalistyczną zasadą w polityce i jakoś nie sądzę, żeby byli szczególnie zainteresowani „wtłoczeniem w europejską formę” swojego modelu funkcjonowania. Myślę, że Europa, o ile nie nastąpi przebudzenie, stanie się teatrem rywalizacji czysto ekonomicznej między największymi graczami. Natomiast prawdziwy konflikt rozegra się pomiędzy Rosją a Chinami oraz Chinami i ich azjatyckimi sąsiadami wspieranymi przez USA. To smutne, ale dzisiaj nikomu z globalnych potęg nie zależy na Europie, bo prawdziwe interesy i wpływy są gdzie indziej. Co do samej Europy, to ma tylko dwa wyjścia – powrócić do korzeni i powalczyć o swoją przyszłość lub poddać się całkowicie i z kolonizatora, który europejskość zaszczepiał na całym globie, stać się kolonizowanym przez cały świat rynkiem produkcji, wymiany, rozszarpywanym przez coraz to nowe interesy państw i korporacji.

Jakub Siemiątkowski (Polityka Narodowa): Nie wydaje mi się, by zachodziła groźba asymilacji rzesz Europejczyków do cywilizacji chińskiej czy żydowskiej (choć Koneczny – jak by to absurdalnie nie wyglądało – uważał, że Niemcy hitlerowskie były przejawem myślenia charakterystycznego dla tej drugiej cywilizacji). Naturalnie nie znaczy, to że należy bagatelizować wpływy polityczne Chin czy różnych ponadpaństwowych lobby – abstrahuję tu od tego jak odnosić się do nich w szczegółach. To wszystko jednak co innego niż mentalne upodobnianie się do tak różnych od nas narodów.

Z cywilizacją eurazjatycką, turańską (użyjmy najbardziej popularnego terminu) sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Oczywiście jest ona reprezentowana przez Rosję – wcale nie trzeba tu sięgać do Konecznego, bo sami Rosjanie często podkreślają swoją odrębność cywilizacyjną. Wpływ mongolski na dzieje Rosji został szeroko opisany, dla wielu teoretyków rosyjskiej mocarstwowości jest wręcz powodem do dumy. Nie wchodząc w szczegóły – Rosjanie są nam pod tym względem odlegli. Należy oczywiście żałować, że to Moskwa, a nie republikański (i będący jednym ze spadkobierców dawnej Rusi) Nowogród Wielki, zaważyła o kierunku dziejowym, obranym przez ten etnos.

Wracając do meritum. Nie ma zagrożenia zaszczepieniem turańskiego typu myślenia milionom mieszkańców Europy – zbyt duże są tu różnice, nawet jeśli wiemy jak silna jest rusofilia np. u Francuzów. Chodzi o to, że pewna część Europy znajdowała się przez wieki pod panowaniem Moskwy. Terytoria Białorusi, Ukrainy, ale też Mołdawii, niegdyś podatne na wpływy europejskie (w pewnej mierze dzięki pośrednictwu kulturowemu Polski), były przez setki lat rusyfikowane, potem sowietyzowane, co zresztą także łączyło się z rusyfikacją. Dużo czasu zajmie Ukraińcom i Białorusinom odejście od tego modelu – o ile oczywiście się zdecydują obrać taką drogę. Białoruś właściwie stoi w miejscu, ale Kijów już na nią wszedł, a właściwie wchodził stopniowo od 30 lat. Nieporadnie, bo i ciężko byłoby spodziewać się czegoś innego w kraju, który ma takie doświadczenia historyczne. Tu potrzeba czasu – z perspektywy odrębności tego etnosu, sukcesem o znaczeniu dziejowym jest zerwanie tak silnych więzów z Moskwą.

Istnieje ryzyko nadmiernego (bo w jakimś stopniu to nastąpić musiało) zachłyśnięcia się tym co za „Zachód” uważa się dziś. Widzieliśmy to w Polsce po 1989 r., a w społeczeństwie zsowietyzowanym znacznie silniej niż nasze, takie tendencje mogą być jeszcze mocniejsze. Myślę, jednak że z czasem – podobnie jak w innych krajach, które z bloku wschodniego wyszły już jakiś czas temu – z grubsza wróci to do stanu zadowalającego. Konający powoli demoliberalizm może zabić zachodnią część kontynentu, ale chyba nie zdąży tego zrobić z narodami Europy Środkowo-Wschodniej.

Dodano w Bez kategorii

Sąd w Tychach skazał polskich kibiców za baner German Death Camps.

Niemieckie obozy koncentrycjne są przez wielu nazywane jako polskie. Kibice postanowili przypomnieć prawdę historyczną i wywiesili baner German Death Camps. Niestety, polski sąd skazał kibiców za ten transparent.

Do sprawy odniosła się Krystyna Pawłowicz. Napisała m.in. Przed chwilą, na prośbę jednego ze skazanych w tej sprawie przez Sąd w Tychach pana Adriana Loski, wysłałam do Ministra Sprawiedliwości i Ministra Spraw Wewnętrznych pisma z prośbą o zainteresowanie się tymi niewiarygodnymi przypadkami.

Do wyroku odniósł się także Adrian Loska. Miał to być nasz protest związany z nierespektowaniem wyroku w sprawie żołnierza AK Karola Tendery. Chcieliśmy również zaprotestować przeciwko kłamstwom pojawiającym się w niemieckich mediach, o polskich obozach koncentracyjnych.

Z naszej strony przypominamy o tym, że trwa zbiórka funduszy na film dokumentalny German Death Camps w języku angielskim, który ma odkłamywać fałszywą narrację o „polskich obozach koncentracyjnych”. Wsparcia można udzielić w serwisie zrzutka.pl lub za pośrednictwem PayPala.

Link do zbiórki: https://zrzutka.pl/german-death-camps
Strona internetowa filmu: http://germandeathcamps.film
Facebookhttps://facebook.com/film.german.death.camps
Twitterhttps://twitter.com/GDC_Film
Wsparcie przez PayPal: można udzielić pod tym linkiem

malydziennik.pl

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay

Bardziej skrupulatne sprawdzanie wieku nabywców czy zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych, poza wyznaczonymi punktami – takie zapisy znalazły się w nowelizacji zaostrzającej przepisy w walce z alkoholizmem – ujawnia „Rzeczpospolita”.

 

Restrykcyjne zmiany zapowiedział wprowadzić resort zdrowia. Po pierwsze każdy alkohol ma zawierać informację o wartości energetycznej trunku np. “Wartość energetyczna w 100 g: 222 kcal”. Oprócz tego resort planuje szereg zmian w obecnej ustawie o wychowaniu w trzeźwości.

Sprzedawcy w bardziej restrykcyjny sposób będą musieli legitymować nabywców alkoholu, jeśli mają wątpliwości co do ich wieku. Zabronione ma być również spożywanie trunków we wszystkich miejscach publicznych, poza punktami do tego wyznaczonymi. To skutek wątpliwości prawnych dotyczących m. in. picia piwa na warszawskich bulwarach. Zakazana ma być także sprzedaż alkoholu w proszku, który powstaje wskutek absorpcji etanolu przez cyklodekstrynę.

Najbardziej widocznym elementem nowelizacji będzie przesunięcie godzin dopuszczalnej reklamy piwa w telewizji. Teraz może być emitowana między godz. 20 a 6 rano. Resort chce ustalić przedział między godz. 23 a 6 rano.

Czy to oznacza, że już nie będzie można napić się nad Wisłą, nawet po jej prawej stronie? Niewykluczone!

Dodano w Bez kategorii

Media Narodowe: wywiad z EVTISEM

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ Fot. EVTIS

Prezentuję kolejny z serii wywiadów udzielonych przez muzyków sceny tożsamościowej portalowi Media Narodowe. Przedstawiam Evtisa, rapera z Poznania. 

Dzięki, że zgodziłeś się na wywiad dla portalu Media Narodowe. Generalnie powinniśmy zacząć naszą rozmowę od początku. Proszę Cię zatem powiedz nam coś o sobie. Skąd fascynacja rapem, a w dodatku patriotycznym? Powiedz nam o swoich początkach?

Moja przygoda z rapem zaczęła się w 2004 roku, kiedy pierwszy raz zaczynałem pisać jakieś teksty. Podobało mi się brzmienie tego rodzaju muzyki i stwierdziłem, że może sam, kiedyś, też będę coś takiego robił. Na początku nagrywałem na starym magnetofonie na kasety, następnie w 2006 roku razem z czterema kolegami założyliśmy swój osiedlowy zespół „BRWBS2”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Bracia z Rancza z Bohaterów II Wojny Światowej” (Ranczo – tak nazywaliśmy miejsce gdzie się spotykaliśmy, a Bohaterów II Wojny Światowej to osiedle na którym mieszkaliśmy). Na początku tworzyliśmy w temacie typowo osiedlowym, raczej mało patriotycznym. Jednak po atakach pewnej gazety na środowiska kibiców, z którym się utożsamiam i z którego się wywodzę, postanowiłem zainteresować się bardziej tematami związanymi z Polską, z polityką, z mediami, z rządem itp. Można powiedzieć, że od 2009 roku moja twórczość rozwija się raczej w kierunku rapu tożsamościowego, patriotycznego czy anty medialnego.

Masz jakiś faworytów wśród raperów, ktoś dla Ciebie jest inspiracją?

Na pewno bardzo bliska jest mi muzyka tworzona przez osoby o światopoglądzie podobnym do mojego. Można tu wymienić oczywiście takich raperów jak Basti, Ptaku, Bzyk, Krzych, Panicz… wszyscy chłopacy z Definicji Kibol. WUEM ENCEHA, Tadek i jeszcze kilka innych osób. Natomiast ogólnie inspiracją dla mnie jest twórczość Eminema, zawsze to powtarzałem, przez tego gościa polubiłem rap i czasami wystarczy mi przesłuchać fragment jakiegoś kawałka, żeby wpaść na pomysł napisania nowego tekstu.

Jesteś bardzo popularny na YT, twój kanał ma prawie 23 tysiące subskrypcji. Jak do tego podchodzisz?

Nawet nie wiedziałem, że mam tyle subskrypcji. Raczej nie zwracam na to uwagi, bardzo rzadko reaguje na najróżniejsze komentarze, czy te złośliwie, czy pochwalne. Po prostu nagrywam jakiś kawałek, wrzucam go w internet i tyle… komuś się podoba to słucha i jak chce udostępnia dalej, a jak komuś się nie podoba to nie słucha. Proste.

Twoją twórczość poznałem oczywiście z tego kanału, opowiedz nam o płytach, które udało Ci się wypuścić. Mnie najbardziej wchodzą „Człowiek Drugiej Kategorii” i „Podczłowiek”. Wcześniej były też zajawki kibicowskie?

Można powiedzieć, że „Człowiek Drugiej Kategorii” to faktycznie materiał, który wyszedł mi bardzo dobrze. Nastawiłem się tam głównie na przekaz, nie ma w nim wyszukanych rymów, gry słowami, czy różnych „udziwnień”. Po prostu proste teksty, które miały dotrzeć przede wszystkim do młodzieży i mogę powiedzieć, że chyba udało mi się osiągnąć ten cel. „Podczłowiek” to tak jakby kontynuacja tej płyty, taki dodatek, który nie znalazł się na „CDK”. Oczywiście tematy kibicowskie nie są mi obce. Obracam się w tym środowisku, wiem jak to wygląda i czasami też coś w tym klimacie nagram. Jestem bardzo zadowolony z projektu „Definicja Kibol” który zgromadził wokół siebie wielu kibiców zafascynowanych „kibolstwem”.

Na „Człowieku” teksty to mix historii i problemów teraźniejszych…tzw. tolerancja i pseudocelebryci. Przygotowując się do tej płyty przeczytałeś trochę książek, powiedz nam które dla Ciebie były inspiracją?

Faktycznie ta płyta to mix najróżniejszych kawałków od tematów historycznych po ogłupianie społeczeństwa przez media. Jeżeli chodzi o książki, którymi inspirowałem się przy pisaniu tych tekstów to na pewno „Żołnierze Wyklęci – Niezłomni Bohaterowie” Joanny Wieliczki-Szarkowej, czy „Ochotnik” włoskiego autora Maco Patricellego.

W kawałku „Lekcja historii” nawijasz, że głupim społeczeństwem łatwiej manipulować. Dostrzegasz dalej tą manipulację, dostrzegasz dalej promocję antypolskości, telewizję i radio, które wbijają do głowy ludziom, że Polska jest faszystowska, a wszystkiemu winni są narodowcy i kibice?

Oczywiście, że media cały czas kreują narracje, która przedstawia światopogląd widziany oczami „elit”, „ludzi sukcesu” nastawionych na zysk czy wyzysk. Manipulacja w mediach jest widoczna cały czas. Ja mam to szczęście, że mniej więcej od 2009 roku zacząłem ją dostrzegać. Wtedy było to trudniejsze, bo nie było osób, które tę manipulację pokazywały czy obśmiewały. Dzisiaj jest masa profili, osób, instytucji, które ujawniają w jaki sposób działa tzw. „przekaz medialny”. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na nagłówki najpopularniejszych „polskich” mediów (polskich specjalnie w cudzysłowie), np. jakieś niezgodności z konstytucją są nazywane wprost „zamachem na konstytucję” „zamachem na demokrację” natomiast, gdy dochodzi do wybuchów bomb czy mordów w zachodniej Europie to nagłówki brzmią „incydent… gdzieś tam”. Gdy pijany polski kierowca wjechał w ludzi nagłówki brzmiały „Polak zabił trzy osoby”, gdy dochodzi do mordu na tle religijnym w Europie nagłówki brzmią „Samochód wjechał w tłum ludzi”. Ani słowa o tym, że muzułmanin, ani słowa o tym, że islamista. Media przekazują informacje w sposób dla nich wygodny, w sposób, który musi być zgodny z lewicowo-liberalną narracją, która opanowała Europę.

Z kolei na moim ulubionym kawałku – „Niezłomni Bohaterowie” przybliżasz słuchaczom wielkich, polskich bohaterów. Któryś z nich jakoś specjalnie Cię inspiruje, ma wpływ na Twoje postępowanie, drogę, którą powinieneś kroczyć?

Ten kawałek powstał na podstawie książki, o której mówiłem wcześniej – „Żołnierze Wyklęci – Niezłomni Bohaterowie”. Pomysł na tekst był taki: po przeczytaniu książki wziąłem ją do ręki i powiedziałem sobie, że napiszę trzy zwrotki o bohaterach, których historie zostały tam opisane. Losowo otwierałem książkę i trafiłem akurat na Warszyca, Pługa i Zaporę, więc te trzy osoby opisałem – to był czysty przypadek. Tekst powstał na podstawie słów z książki, na filmie umieszczonym na YouTube widać zaznaczone fragmenty, które posłużyły mi do napisania odpowiednich wersów. Chciałem w jak najprostszy sposób przekazać muzycznie to co było napisane w książce. Cieszę się, że udało mi się trafić na historię Łukasza Cieplińskiego ps. Pług. Jest to postać, która naprawdę bardzo mnie inspiruje, a jego grypsy do żony i syna, z celi śmierci, przyprawiają mnie o ciarki.

Porozmawiajmy trochę o polityce. Jesteś członkiem Młodzieży Wszechpolskiej. Jak trafiłeś do tej organizacji? Co jest dla Ciebie kluczowe, że wybrałeś Wszechpolaków?

Zanim postanowiłem wstąpić w szeregi MW bardzo długo byłem sympatykiem tej organizacji. Na spotkania przychodziłem od końca 2013 roku. Chciałem nauczyć się nowych rzeczy, poznać ciekawych ludzi, poznać nowe tematy i zdobyć pewność siebie, i doświadczenie w wyrażaniu swoich poglądów. Chciałem uzyskać wiedzę, której wcześniej nie miałem. Już po pierwszym zebraniu wiedziałem, że nie pożałuję jeżeli w jakiś sposób zwiążę się z organizacją. Na początku przerażało mnie to, że przy większości członków MW, moja wiedza na najróżniejsze tematy, czy to historyczne, czy polityczne jest mikroskopijna. Do teraz tak jest. Wielu młodych, praktycznie jeszcze dzieciaków przed 18-tym rokiem życia może pochwalić się większą wiedzą na temat np. historii niż ja. Zdecydowanie więcej wyniosłem z organizacji niż sam w nią włożyłem. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w kilku akcjach charytatywnych, społecznych, patriotycznych. Poznałem wspaniałych ludzi, którzy z każdym dniem uczą mnie czegoś nowego, bawią i pokazują jak postępować w życiu codziennym. Członkostwo w organizacji zdecydowanie pomaga w nauce konsekwentnego, wytrwałego dążenia do celu, w ustalaniu priorytetów. Niestety, w ostatnich tygodniach mam coraz mniej czasu na działalność związaną z MW. Przestałem przychodzić na spotkania, co mnie strasznie boli, ale pojawiły się przede mną nowe wyzwania, którym też muszę sprostać. Wiem, że nigdy nie odwdzięczę się organizacji przede wszystkim za przekazaną wiedzę, ale zawsze i w każdym możliwym momencie będę podkreślał plusy swojej przynależności do Młodzieży Wszechpolskiej. W kilku kawałkach wspomniałem o MW i wiem, że trochę młodych ludzi się przez to zainspirowało, i wstąpiło w nasze szeregi, co mnie bardzo cieszy, bo mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że gdzieś tam po drodze miałem wpływ na rozwój organizacji.

Wspominałeś kiedyś z jednym z wywiadów, że z partii politycznych najbliższy ci jest Ruch Narodowy. Wiemy wszyscy jakie zawirowania polityczne przeżyła ta partia w ostatnich wyborach. Nadal uważasz, że to jedyna alternatywa wobec kasty PIS-PO?

Faktycznie najbardziej utożsamiam się z Ruchem Narodowym, jednak najbardziej zależy mi na tym, aby w polityce bardzo dużo do powiedzenia miały takie osoby jak Robert Winnicki, Krzysztof Bosak, czy nawet Adam Andruszkiewicz, którego publiczne wystąpienia masakrują bardzo często członków dzisiejszej opozycji totalnej. Mam nadzieję, że szeroko rozumiana idea narodowa będzie rozwijała się jeszcze bardziej i myśl polityczna Romana Dmowskiego stanie się popularniejsza, a być może nawet z czasem realizowana w polskiej polityce.

Jesteś blisko związany z ruchem kibicowskim. Widząc to środowisko, jak sądzisz – ich patriotyzm to moda czy może droga życia?

Moja „przygoda” z patriotyzmem zaczęła się od ruchu kibicowskiego. To na stadionach pierwszy raz usłyszałem o Żołnierzach Wyklętych i wartościach, o które zapragnąłem walczyć oraz je pielęgnować. To prawda, że jest to swego rodzaju moda. Często można spotkać osoby w bluzach np. NSZ, które nie mają pojęcia co to takiego. Fakt, że to boli, że z jednej strony jest to ślepe dążenie za modą, bo jest to „patriotyczne”, ale z drugiej strony od czegoś trzeba zacząć. Komuś spodoba się jakaś bluza, kupi, będzie ją nosił, a za chwilę zainteresuje się tematem, popyta starszych kolegów, weźmie udział w jakimś spotkaniu z historykami, kupi jakąś książkę, przeczyta coś w internecie itp. Zdecydowanie lepsza jest moda na „patriotyzm” niż na tęczowe stroje i koszulki z Che Guevara.

Obecnie jesteśmy świadkami nowego terroru medialnego, który zaczął stosować YouTube wobec artystów patriotycznych. Czy Ciebie to też dotknęło? Jak zamierzasz się temu przeciwstawić?

Do tej pory nie miałem problemów z YouTube. Nie otrzymałem nigdy żadnej wiadomości, że coś mi usuną, zablokują itp. Nie mam włączonych reklam na moich filmach, nie zarabiam, więc pewnie nie jestem tak bardzo na świeczniku administracji YouTube. Oczywiście problem jest duży, ponieważ godzi w wolność słowa i wypowiedzi, ale wiadomo, że wolność słowa jest tylko po jednej, lewicowo- liberalnej stronie. Szczerze nie mam pomysłu jak sobie z tym radzić, ale paradoksalnie taka sytuacja może pozytywnie wpłynąć na nasze środowisko i przekaz, który propagujemy. W dzisiejszych czasach można szybko nagłośnić, że coś jest niesłusznie blokowane i im więcej ludzi sprawdzi dlaczego tak się dzieje, że coś usuwają, to tym więcej ludzi przejrzy na oczy, że gdzieś ta wolność słowa jest łamana, że przecież treści nie zasługują na to, by je usuwać, blokować. Zobaczymy jak to się rozwinie.

Na koniec powiedz nam, myślisz już o nowym wydawnictwie. Możesz nam zdradzić swoje najbliższe plany?

Niestety, tak jak pisałem wcześniej ciężko jest mi znaleźć wolną chwilę na cokolwiek. Nie planuje na razie nic nowego, ale obiecuję, że jeszcze kiedyś nagram jakiś ciekawy kawałek…

Dzięki za poświęcony czas. Czołem Wielkiej Polsce!

Dodano w Bez kategorii

Wczoraj mogliśmy usłyszeć przesłuchanie Michała Forca, byłego członka rady nadzorczej Amber Gold Sp. z o.o., wezwanego w celu złożenia zeznań w toczącym się postępowaniu zmierzającym do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold. W trakcie zeznań padły bardzo interesujące fragmenty, między innymi o stacji TVN.

Forc zeznał, że TVN zgłosiło się do Marcina P. z propozycją przygotowania reality show o pracy stewardes, które miało być sfinansowane przez OLT Express. Stacja chciała na swój projekt 250 tys. złotych. Program nazywał się “Wniebowzięte”, a spółka Marcina P. miała przystać na te warunki.

Przyszli do nas, z ofertą, która była dla nas dobra. Prezesowi się podobało i tak się zaczęła ta współpraca. Cena była atrakcyjna, a reklamy telewizyjne drogie. Chodziło o 250 tys. złotych oraz koszta własne OLT – powiedział Forc.

Forc przyznał także, że współpracował z pomorskimi samorządami, m.in. z urzędem miasta w Gdańsku, Gdyni, a także Pomorskim Urzędem Marszałkowskim.

Dodano w Bez kategorii

Ruiny kościoła w Trzęsaczu to ważny punkt dla turystów odwiedzających Pomorze Zachodnie. Przez wieki mieszkańcy próbowali walczyć z morzem i ratować zabytek.

Gotycki kościół zbudowany na przełomie XIV i XV wieku w Trzęsaczu początkowo znajdował się ok. 2 km od brzegu morza. Fale przez stulecia podmywały brzeg i morze zabierało coraz to większe skrawki lądu. Po raz pierwszy próbę powstrzymania żywiołu i ochrony kościoła podjęto w 1750 r., kiedy budynek znajdował się już 58 metrów od brzegu morza. Klif próbowano zabezpieczać matami z wikliny i wbijaniem pali ochronnych, co niestety nie powstrzymało zjawisk erozyjnych.

kościół w Trzęsaczu 02

Msze odprawiano aż do roku 1874 r., kiedy linia brzegowa znajdowała się 1 m od murów kościoła. W roku 1901 morze zabrało pierwszą ścianę i przez kolejne lata budynek niszczał aż do roku 1994, kiedy na klifie została jedynie ostatnia, południowa ściana. Wtedy podjęto zdecydowane kroki w celu ochrony pozostałości budynku. Nowoczesna technologia w końcu pozwoliła ocalić resztki zabytku. Zastosowano tzw. gabiony, czyli druciane pojemniki wypełnione kamieniami.

Kościół w Trzęsaczu 01

Przeprowadzona kilka lat temu operacja umocnień brzegu finansowana była z funduszy Programu Ochrony Brzegów Morskich (POBM). Program służy nie tylko ochronie zagrożonych zabudowań, lecz także odbudowie plaż do użytku mieszkańców i turystów. POBM ma zapewnione finansowanie z budżetu państwa aż do roku 2023, lecz firmy wykonujące prace chroniące brzegi narzekają na kłopoty z podatkiem VAT. Mimo iż na prace związane z POBM przewidziano zerową stawkę podatku, to od kilku lat nadmorskie urzędy skarbowe domagają się, by zapłacić 23 proc. od zleceń liczących miliony złotych. Sprawę ma niebawem rozstrzygnąć Naczelny Sąd Administracyjny.

 

Dodano w Bez kategorii

/ fot. wikimedia commons

Lider Platformy Obywatelskiej zapowiedział we wtorek powstanie komitetu ds. “koordynacji oddolnych i spontanicznych (sic!) protestów ulicznych”. To zapewne wróży nową falę zgromadzeń rzekomo nagle poruszonych obywateli przeciwko władzy. Paweł Grabowski (Endecja) pyta w związku z tym co dzieje się z gabinetem cieni PO, jaki Grzegorz Schetyna powołał parę miesięcy temu. Usunął się w cień – żartobliwie stwierdza poseł.

Nie wiem czy pamiętacie, ale jakiś czas temu PO ogłosiła powołanie rządu cieni. Rząd cieni powstał i… usunął się w cień. Tymczasem przedwczoraj lider PO zapowiedział powstanie komitetu ds. koordynacji oddolnych i spontanicznych (sic!) protestów ulicznych, a wczoraj pod Sejmem postawili już scenę, na której od dziś – jak mniemam – rozpocznie się brylowanie co lepszych ananasów.

Parafrazując Ferdynanda Kiepskiego – pajacować na scenie to każdy jeden może, ale robić nie ma komu! – czytamy we wpisie Pawła Grabowskiego na Facebooku.

Polityk zamieszcza do tego swoją wypowiedź udzieloną na łamach lokalnego radia:

https://www.facebook.com/kukiz15grabowski/videos/514133925602099/

Dodano w Bez kategorii
Ryszard Petru

/ fot. DrabikPany via flickr.com

Według notowań CBOS partia Nowoczesna Ryszarda Petru straciła 57 procent swoich wyborców biorąc pod uwagę notowania z 2015 roku tuż po wyborach do Sejmu. Wówczas to partia Petru miała 22 procent poparcia. Obecnie jedynie 43 procent z nich chce głosować na tę partię.

CBOS przygotowało badanie na temat elektoratu Nowoczesnej, dzieląc etapy poparcia dla tego ugrupowania na trzy okresy. Początkową sytuację przedwyborczą, powyborczy okres dużej popularności i późniejszy spadek notowań.

Pierwszy etap to ten od momentu założenia ugrupowania do wyborów parlamentarnych. W tym czasie chęć głosowania na Nowoczesną deklarowało od 4 do 6 proc. Głosowali na nią ludzie głównie z wyższym wykształceniem, z dużych miast, w wieku od 35 do 44 lat.

Najmniejsze poparcie dla Nowoczesnej wyrażały osoby o niższym poziomie wykształcenia, regularnie praktykujący religijnie, mieszkańcy wsi i miast poniżej 20 tys. ludności i osoby powyżej 55 roku życia.

Po wyborach parlamentarnych w 2015 r. poparcie dla ugrupowania gwałtownie wzrosło. Chęć zagłosowania na Nowoczesną w hipotetycznych wyborach parlamentarnych wyrażało ok. 22 proc. badanych. Część osób popierających w tym okresie Nowoczesną, stanowili wcześniejsi zwolennicy PO. Jak podaje CBOS – 41 proc. wyborców PO przeniosło poparcie na partię Ryszarda Petru. Nowoczesna zyskała w tym czasie także osoby popierające wcześniej Zjednoczoną Lewicę i Partię Razem (ok. 1/3 osób).

Według CBOS, okres dużej popularności Nowoczesnej zakończył się na przełomie roku 2016 i 2017. W styczniu i lutym tego roku na ugrupowanie chciało głosować 9 proc. badanych. W kolejnych miesiącach poparcie dla partii spadało – w czerwcu 2017 r. Nowoczesna zanotowała wynik 3 proc. poparcia.

CBOS podaje, że obecnie Nowoczesna nie cieszy się zbyt wysokim poparciem wśród osób w wieku 35-44 lata. Częściej skłonni są na nią głosować badani nieuczestniczący w praktykach religijnych (16 proc.) oraz deklarujący lewicowe poglądy polityczne (12 proc.). Osoby nieuczestniczące w praktykach religijnych stanowią obecnie 38 proc. potencjalnego elektoratu Nowoczesnej, choć wśród pierwszych zwolenników tej partii przeważali respondenci prawicowi (ich udział w potencjalnym elektoracie spadł z 36 do 13 proc.). Może to wynikać z procesu kształtowania się z upływem czasu orientacji światopoglądowej partii, która w ciągu dwóch lat swojego istnienia przeszła z pozycji centroprawicowych na centrolewicowe – podaje ośrodek.

Nowoczesną nadal popierają osoby z wyższym wykształceniem (ponad połowa jej wyborców), a także mieszkańcy większych miast. Widoczna jest zmiana proporcji płci zwolenników partii. Według danych CBOS w roku 2015 byli to przede wszystkim mężczyźni, a obecnie większą część wyborców ugrupowania Ryszarda Petru stanowią kobiety.

Dodano w Bez kategorii