Przystanek Woodstock od dawna wzbudza wiele kontrowersji. Dzisiaj Jerzy Owsiak – ku zaskoczeniu wszystkich – poinformował, że w tym roku festiwal odbędzie się pod inną nazwą. Jak tłumaczył, został do tego zmuszony względami prawnymi.
Jerzy Owsiak omawiając tegoroczny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zaskoczył zgromadzonych dziennikarzy. Choć przyznał, że również w tym roku w Kostrzynie nad Odrą w dniach 2-4 sierpnia odbędzie się festiwal muzyczny, to jednak nie będzie to już Przystanek Woodstock.
Z powodów prawnych, z powodów, które wyczerpały już limit przyjaźni i miłości Michaela Langa, twórcy Woodstocka amerykańskiego wobec nas, musimy zmienić nazwę festiwalu. Ta nazwa Woodstock jest zastrzeżona. Jest wypracowana, stworzona w 1969 roku. My ponieśliśmy legendę i przez 23 lata tworzyliśmy swój festiwal o naszym klimacie, jeden jedyny taki festiwal doceniony na całym świecie. – wyjaśniał Owsiak.
Owsiak ujawnił też nową nazwę festiwalu, którą – jak zapewnia – zastrzegł już w urzędzie patentowym. Od tego roku festiwal będzie się nazywał „Pol’and Rock”.
Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus od początku nie była zadowolona ze zmiany władzy w Nowoczesnej, czego nie kryła nawet w publicznych wypowiedziach. Teraz nie wyklucza nawet, że może opuścić partię. Zastrzega jednak, że na pewno nie zdecyduje się na dołączenie do Platformy Obywatelskiej.
Scheuring-Wielgus w rozmowie na antenie Radia Szczecin była pytana m.in. o bardzo złe sondaże dla Nowoczesnej. Przyznała jednak, że nie powinno to być głównym zmartwieniem polityków. Znamy partie i znamy polityków, którzy w sondażach mieli albo 70 procent i przegrali, jak np. Bronisław Komorowski. – stwierdziła i dodała, że również PiS przegrywał wiele wyborów, aż nadszedł sukces.
To nie jest tak, że partia, która ma teraz po dwóch i pół roku pięć czy sześć procent w sondażach nie ma szans na to, żeby jeszcze zaistnieć. Kwestia tego, w którą stronę będzie dryfować. – dodała.
Posłanka wprost przyznała, że jej zdaniem lepszym przewodniczącym od Katarzyny Lubnauer był Ryszard Petru. Zarządzanie partią, tak jak zarządzanie organizacją, to jest zupełnie coś innego niż komentowanie w mediach rzeczywistości, którą mamy. Zarządzanie przede wszystkim jest niewidoczne. – stwierdziła.
I akurat Ryszard Petru jest osobą, która bardzo dobrze się na tym zna i potrafił ogarnąć i żywioły, i indywidua, które są w Nowoczesnej, bardzo dobrze to robił. Zresztą praca zarządcza, to nie jest praca, którą się widzi na co dzień. To jest raczej mozolna praca, którą się robi w terenie. – przyznała.
Lewicowa dziennikarka Eliza Michalik już niejednokrotnie bulwersowała swoimi skandalicznymi wpisami w mediach społecznościowych. Tym razem przeszła jednak chyba nawet samą siebie. Stwierdziła, że należy “chrzanić Żołnierzy Wyklętych”, bo prawdziwym problemem jest smog.
Eliza Michalik postanowiła połączyć problem smogu z… Żołnierzami Wyklętymi. Jej zdaniem to właśnie zanieczyszczenie powietrza jest prawdziwym problemem, na którym powinny skupić się władze. Najwyraźniej nie podoba jej się, że zamiast tego, upamiętnia się bohaterów narodowych.
Jezu jak strasznie śmierdzi powietrze w Warszawie. Umieramy tu, dzień po dniu. Chrzanić żołnierzy wyklętych i inne propagandowe bzdury. Smog, powietrze które nas zabija, powinno być absolutnym numerem 1 dla każdego polityka i obywatela” – napisała.
Jej wpis wywołał prawdziwe oburzenie internautów. W komentarzach pojawiła się fala krytyki pod jej adresem.
Jezu jak strasznie śmierdzi powietrze w Warszawie. Umieramy tu, dzień po dniu. Chrzanić żołnierzy wyklętych i inne propagandowe bzdury. Smog, powietrze które nas zabija, powinno być absolutnym numerem 1 dla każdego polityka i obywatela.
Zarys dziecka w łonie matki na tle kobiety w ciąży. / Fot. Pixabay
W Międzynarodowym Dniu Praw Kobiet i Pokoju na Świecie Instytut Ordo Iuris zwraca uwagę na nieznany aspekt aborcji jakim jest dyskryminacja dzieci ze względu na płeć. Alarmujące dane pokazują, że eugeniczna prenatalna selekcja oraz dzieciobójstwo dziewczynek to coraz szersze zjawisko zwłaszcza w krajach azjatyckich. Dyskryminacja dzieci na etapie prenatalnym jest kojarzona przeważnie z występowaniem niepełnosprawności lub poważnych chorób. Jak pokazuje nasz raport to nie jedyna dyskryminacja w pierwszym etapie rozwoju dzieci.
Prenatalna selekcja ze względu na płeć, czyli inaczej aborcja selektywna jak również dzieciobójstwo ze względu na płeć, jest praktyką eugeniczną znaną również pod szerszą nazwą gendercide. Wedle raportu Rady Europy z 2011 r. terminem gendercide, określa się tzw. ludobójstwo prenatalne ze względu na płeć, mimo że termin nie odnosi się bezpośrednio do jednej z dwóch płci (męskiej albo żeńskiej), w świetle licznych raportów statystycznych nie ma wątpliwości, że dotyczy w głównej mierze dziewczynek. Ze względu na ten fakt, nie raz spotkać się można z terminem femicide.
Aborcja selektywna jest ogromnym problemem praktykowanym od dziesięcioleci w niektórych krajach azjatyckich. Istnieją również silne dowody na to, że występuje ona nie tylko w Azji, ale również w Stanach Zjednoczonych (mniejszości narodowe pochodzące z tamtych krajów) oraz niektórych państwach członkowskich Rady Europy, a mianowicie w Albanii, Armenii, Azerbejdżanie i Gruzji. W kilku krajach na świecie występują zniekształcone wskaźniki dotyczące płci: Chiny (113), Indie (112), Korea Południowa (107), Albania (112), Armenia (112), Azerbejdżan (112) i Gruzja (111). We wszystkich z nich liczba urodzonych dziewcząt jest wyraźnie poniżej naturalnej proporcji płci przy urodzeniu, która powinna mieścić się w zakresie 105-106, odzwierciedlającym proporcję liczby urodzeń mężczyzn do liczby urodzeń kobiet.
Powodem takiego zjawiska jest stosowanie aborcji jako jednej z metod planowania rodziny w połączeniu z powszechną dostępnością technologii określania płci dziecka w prenatalnej fazie rozwoju. Istotną rolę odgrywają tu czynniki społeczno-kulturowe przejawiające się w głębokim zakorzenieniu preferencji synów. Jeśli rodzice są zmuszeni (np. chińska polityka jednego dziecka) lub chcą (np. tylko syn może dziedziczyć rodzinny majątek, utrzymywać rodzinę) ograniczyć liczbę swoich dzieci, wykorzystają diagnostykę prenatalną by określić płeć dziecka.
Należy podkreślić, że prawo międzynarodowe odnosi się do kwestii prenatalnej selekcji płci w rezolucjach i dokumentach ONZ, umieszczając tą kwestię w kategoriach bardziej ogólnego problemu przemocy wobec kobiet. Wśród nich są: Rezolucja 1996/49 Komisji Praw Człowieka w sprawie eliminacji przemocy wobec kobiet, w której apeluje się do państw członkowskich ONZ o uchwalenie i egzekwowanie przepisów przeciwko sprawcom praktyk i aktów przemocy wobec kobiet, takich jak okaleczanie żeńskich narządów płciowych, kobietobójstwo (femicide), prenatalna selekcja płciowa oraz o aktywne wsparcie wysiłków organizacji pozarządowych i społecznych w celu wyeliminowania takich praktyk; Pekińska Platforma Działania (pkt 115 i 124) oraz Rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 52/106 w której Zgromadzenie “wzywa wszystkie państwa do uchwalenia i egzekwowania przepisów chroniących dziewczęta przed wszelkimi formami przemocy, w tym kobietobójstwem i prenatalną selekcją płciową”. Warto również wspomnieć o międzyinstytucjonalnej deklaracji ONZ w sprawie zapobiegania prenatalnej selekcji płci, która została wydana 14 czerwca 2011 r. przez Biuro Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka, Fundusz Narodów Zjednoczonych ds. Ludności, Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci, ONZ Kobiety i Światowej Organizacji Zdrowia.
Dyskryminacja prenatalna ze względu na płeć musi być potępiona, jako zjawisko, które wyrasta z kultury nierówności płci i wzmacnia klimat przemocy wobec kobiet – mówi Karina Walinowicz, Dyrektor Centrum Prawa Międzynarodowego Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.
Jak podaje ONZ szkodliwe konsekwencje tego zjawiska, które już teraz można zaobserwować w postaci poważnego zaburzenia równowagi ludności według płci najprawdopodobniej mogą przełożyć się na wzrost przestępczości, niepokojów społecznych oraz zwiększone ryzyko łamania praw człowieka poprzez handel ludźmi do celów wymuszonego małżeństwa lub wykorzystywania seksualnego.
Dotychczasowy minister sprawiedliwości Heiko Maas stanie na czele niemieckiej dyplomacji. Poinformował o tym ,,Der Spiegel” i agencja DPA powołując się na źródła w jego partii – lewicowej SPD.
Maas ma 51 lat. Jego ojciec jest Brytyjczykiem.
Jako minister sprawiedliwości zasłynął wprowadzeniem prawa wymuszającego na portalach społecznościowych walkę z ,,mową nienawiści”. Zajadle krytykował też antyimigrancką Alternatywę dla Niemiec.
Obecny szef dyplomacji Sigmar Gabriel pełnił tę funkcję od 2017 r. Dziś poinformował, że nie wejdzie w skład nowego rządu. Przypomnijmy, że kilka tygodni temu wypowiedział głośne zdanie o niemieckiej odpowiedzialności za holokaust:Nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, kto jest odpowiedzialny za obozy zagłady, kto nimi zarządzał, gdzie zamordowano miliony europejskich Żydów. Są to Niemcy – mówił Gabriel.
W lutym nieoczekiwaną deklarację złożył Martin Schulz. Ogłosił, że to on będzie nowym ministrem spraw zagranicznych. SPD wymusiła jednak od Schulza rezygnację ze stanowiska.
W piątek mają być ogłoszone pozostałe resorty, które zostaną objęte przez kandydatów SPD. Socjaldemokraci otrzymają sześć ministerstw. Nowy koalicyjny rząd CDU-SPD ma być zaprzysiężony w przyszłym tygodniu. Od czasu październikowych wyborów parlamentarnych Angela Merkel i jej ministrowie sprawują swe funkcje jedynie komisarycznie.
Senat przyjął bez poprawek tzw. ustawę degradacyjną. Teraz czeka ona na podpis prezydenta.
Zgodnie z ustawą żołnierze, którzy w latach 1943-1990 ,,sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu” mogą być pozbawieni stopni. Chodzi o tych, którzy ,,pełniąc funkcje służbowe lub zajmując stanowiska dowódcze kierowali działaniami mającymi na celu zwalczanie polskiego podziemia niepodległościowego w latach 1943-1956, albo uczestnicząc w tym okresie w zwalczaniu polskiego podziemia niepodległościowego dokonywali drastycznych czynów”. Przepis ten dotyczy m.in. Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka.
Nowemu prawu podlegać będą także ludzie, którzy będąc ,,sędzią lub prokuratorem w organach Wojskowej Służby Sprawiedliwości lub w jednostkach podległych oskarżali albo wydawali wyroki w latach 1943-1956 wobec żołnierzy i osób cywilnych ze względu na działalność na rzecz niepodległości i suwerenności Polski”.
Za przyjęciem ustawy głos oddało 57 senatorów. Przeciw było 22. Jeden się wstrzymał. Teraz ustawa czeka na podpis prezydenta. Andrzej Duda ma na to 21 dni.
– To, czego my teraz oczekujemy, to bardzo głęboka, merytoryczna, poważna analiza “białej księgi” tak, jak my bardzo poważnie i merytorycznie podeszliśmy do tego zestawu rekomendacji KE -powiedział premier Mateusz Morawiecki. Szef polskiego rządu spotkał się w Brukseli z przewodniczącym i wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej.
Morawiecki spotkał się dzisiaj z Jean-Claudem Junckerem i Fransem Timmermansem. W obu przypadkach było to drugie spotkanie dotyczące reformy sądownictwa w Polsce i uruchomionej przez UE procedury kontroli praworządności.
Premier powiedział, że w trakcie spotkania wręczył Junckerowi ,,białą księgę”. Dokument ten wyjaśnia polski punkt widzenia na temat reformy wymiaru sprawiedliwości. Dokument ten został również przekazany wszystkim krajom Unii, aby, jak stwierdził premier, mogły one zapoznać się z ,,racjami zapisanymi w tej księdze”. Racjami, które dotyczą po prostu zasadności, konieczności reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce, bo wszelkie wyrywkowe, wycinkowe, cząstkowe informacje, myślę, że każdy zdaje sobie sprawę z tego, że są niepełne i nie pozwalają wyrobić sobie całkowitego obrazu, dlaczego te zmiany były konieczne – powiedział Morawiecki.
– To, czego my teraz oczekujemy to bardzo głęboka, merytoryczna, poważna analiza tego dokumentu tak, jak my bardzo poważnie i merytorycznie podeszliśmy do tego zestawu rekomendacji ujętych w rekomendacji czwartej KE. I tutaj, w oparciu o szereg przykładów odpowiedzieliśmy na wiele, może na wszystkie, ale zawsze jest tak, że druga strona ma trochę inne spojrzenie – trudno się dziwić, ale staraliśmy się odpowiedzieć rzeczowo na wszelkie wątpliwości – dodał prezes Rady Ministrów.
W wielu miejscach kraju trwają obchody 50. rocznicy strajków studenckich w marcu 1968 r. Centralne uroczystości mają miejsce na Uniwersytecie Warszawskim. Wziął w nich udział prezydent Andrzej Duda.
– Składam pokłon i wyrazy szacunku wszystkim tym, którzy walczyli o wolną i niepodległą Polskę – powiedział w swoim przemówieniu. – Wszyscy, którzy zasłużyli się wielką odwagą w 1968 r., są postaciami pomnikowymi dla polskiej wolności – dodał.
Prezydent odniósł się także do stulecia odzyskania niepodległości. – Nie wiem, czy wpływ na tamten zryw studencki z 1968 r. miało to, że było to 50-lecie odzyskania niepodległości. Nie wiem – nawet historycy czy ci, którzy piszą dzisiaj wspomnienia z tamtych dni, tamtych miesięcy, nie piszą o tym, nie nawiązują do tego, czy myślano o tym wtedy, że w 1918 r. Polska odzyskała swoją niepodległość, i to jest właśnie 50-lecie tamtych wydarzeń, ale bez wątpienia była to walka o niepodległość bez cenzury – mówił.
Andrzej Duda przypomniał również represje z jakimi spotkali się strajkujący przed 50 laty studenci. – Komuniści, oczywiście, nie mogli tego zaakceptować, dlatego w sposób bezwzględny zmiażdżyli protesty studenckie, zmiażdżyli je w sposób dla niektórych straszliwy, dla tych, dla których skończyło się to więzieniem, jak i dla osławionych w polskiej historii komandosów: dla Karola Modzelewskiego, dla Adama Michnika – powiedział.
Zdaniem głowy państwa Polska nie musi przepraszać za tamte wydarzenia. – Tak jak za grudzień 1970 r., za to, że strzelano do ludzi w Gdańsku, w Gdyni, tak jak za Radom, Płock, Ursus 1976 r., tak, jak za kopalnię Wujek w 1981 r., jak za błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę, za ludzi pomordowanych przez komunistów – dzisiejsza wolna Polska niepodległa, moje pokolenie nie ponosi odpowiedzialności i nie musi za to przepraszać – stwierdził.
Po chwili poprosił jednak wypędzonych wtedy Żydów o wybaczenie ówczesnej Polsce i Polakom. – Ale chcę z całą mocą podkreślić, że z wielkim żalem pochylamy głowę, pochylam tę głowę z wielkim żalem, także ja jako prezydent. I tym, którzy zostali wtedy wypędzeni, i rodzinom tych, którzy zginęli, chcę powiedzieć: proszę, wybaczcie, proszę wybaczcie Rzeczpospolitej, proszę wybaczcie Polakom, wybaczcie ówczesnej Polsce za to, że dokonano tego haniebnego aktu – oświadczył prezydent. – Polska moimi ustami o to wybaczenie prosi dla tamtych, żeby zechcieli zapomnieć i żeby zechcieli przyjąć, że Polska tak bardzo żałuje, że ich dzisiaj w niej nie ma. Cześć i chwała bohaterom 1968 roku – zaznaczył prezydent.
– Za ludzi pomordowanych przez komunistów dzisiejsza PL, moje pokolenie, nie ponosi odpowiedzialności, ale z wielkim żalem pochylamy głowę. Tym, którzy zostali wtedy wypędzeni i rodzinom tych, którzy zginęli chcę powiedzieć – proszę, wybaczcie ówczesnej Polsce – #PAD#Marzec68pic.twitter.com/VvksJ1PIcD
— Kancelaria Prezydenta (@prezydentpl) 8 marca 2018
Przemówienie Andrzeja Dudy było zakłócane przez Obywateli RP. Skandowali oni: ,,Nie ma chleba bez wolności”, ,,Konstytucja”. Trzymali oni białe róże i baner z napisem: ,,Moją ojczyzną jest człowieczeństwo”.
8 marca 1968 r. w Warszawie miała miejsce demonstracja studentów przeciwko zdjęciu z afisza Teatru Narodowego ,,Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka. Spektakl miał antyrosyjski wymiar. Powodem wiecu było także relegowanie z Uniwersytetu Warszawskiego Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Strajki rozlały się na inne polskie miasta i były pacyfikowane przez milicję. Komunistyczne władze odpowiedziały na to antysemicką kampanią (liderzy protestujących byli pochodzenia żydowskiego). Wywołało to falę przymusowej emigracji polskich Żydów. Z Polski wyjechało wtedy od 13 do 20 tys. osób.
Komitet Obrony Demokracji odciął się od swojego byłego lidera Mateusza Kijowskiego. Organizacja podkreśla dziś, że jej były lider od dawna nie ma już z nią nic wspólnego, a „wszystkie jego działania, zarówno minione, jak i obecne, są wyłącznie jego osobistą odpowiedzialnością”.
Przypomnijmy, Mateuszowi Kijowskiemu za wyciąganie pieniędzy z Komitetu Obrony Demokracji grozi 8 lat więzienia. Zdaniem prokuratorów za fikcyjne faktury na obsługę informatyczną lider KOD-u miał pozyskać 121 tys. zł. Pieniądze pochodziły ze zbiórek publicznych przeprowadzanych podczas protestów przeciwko rządom PiS-u. Dziś członkowie KOD-u czują się oszukani i nie chcą mieć nic wspólnego ze swoim byłym liderem.
„Zarzuty dla Mateusza Kijowskiego nie dotyczą dziś naszej organizacji. Mateusz Kijowski od miesięcy nie jest członkiem KOD-u, a wszystkie jego działania, zarówno minione, jak i obecne, są wyłącznie jego osobistą odpowiedzialnością. W związku z powyższym nie mamy na ten temat nic więcej do dodania, a sprawę pozostawimy do rozstrzygania właściwej instytucji, jaką w tym wypadku jest sąd” – napisał w oświadczeniu zarząd KOD-u.
Na temat sytuacji wypowiedział się również Radomir Szumełda z KOD-u.
– Cała sprawa jest bardzo przykra. Cieszę się tylko, że sąd to rozstrzygnie. Ja już swoje stanowisko dość głośno wyraziłem ponad rok temu. Zgodnie z moją wiedzą zarzuty wobec Mateusza Kijowskiego są prawdą, teraz należy tylko czekać na rozstrzygnięcie sądu. Prokuratura jest twarda, jeśli chodzi o opinię w tej sprawie – powiedział Szumełda portalowi wSensie.pl.
Podczas debaty pt. “Marzec ’68. Ogólnopolski Ruch Społeczny Przeciw Komunizmowi”, premier Mateusz Morawiecki stwiedził, że Marzec ’68 dla Polski i Polaków, powinien być powodem do dumy, a nie wstydu.
7 marca na Uniwersytecie Warszawskim odbyła się debata w ramach obchodów 50. rocznicy Marca ‘68. Uczestniczyli w niej, poza szefem rządu, m.in. wicepremierzy Piotr Gliński, Jarosław Gowin, a także marszałek senior Kornel Morawiecki.
Na wstępie swojego wystąpienia Morawiecki stwierdził, że “narracja, opowieść o Marcu ’68 jest na pewnego rodzaju rozdrożu, a może nawet na bezdrożach”. – Często dzisiaj słyszymy, że Marzec’68 powinien być naszym powodem do wstydu. Ja uważam, że przede wszystkim Marzec ’68 dla Polski, dla Polaków, którzy walczyli o wolność powinien być powodem do dumy, a nie powodem do wstydu – powiedział premier Morawiecki.
Premier @MorawieckiM: Marzec ’68 powinien być powodem do dumy, a nie do wstydu, ponieważ trzeba patrzeć na to przez pryzmat sytuacji politycznej tamtych czasów.
Premier tłumaczył, że na tamte wydarzenia należy patrzeć przez pryzmat sytuacji politycznej, społecznej i geopolitycznej, w której wtedy się znajdowaliśmy. Przypomniał, że państwo polskie nie było wtedy państwem niepodległym. – Nawet dla tych, którzy nie pamiętają dobrze PRL (…) jest rzeczą jasną, że tamta sytuacja, tamto państwo nie było państwem niepodległym, państwem suwerennym. (…) I ta rzeczywistość, która wtedy panowała, nie może nie być brana pod uwagę, bo w przeciwnym razie będziemy analizowali zdarzenia niejako w próżni. Będziemy mieli do czynienia wyłącznie z mitologią marca 68′ – powiedział Morawiecki.