Zakazy stadionowe dla Anglików. Nie mogą śpiewać o zwycięstwie nad Hitlerem

euro 2020
Dodano   2
  LoadingDodaj do ulubionych!

Angielscy kibice na EURO 2020 / fot. screen yt.com

Angielska federacja piłkarska zapowiedziała zakaz stadionowy dla każdego kibica, który zaśpiewa podczas meczu Anglia-Niemcy piosenkę dziecięcą z czasów II Wojny Światowej o zestrzeliwaniu niemieckich samolotów przez RAF. To dobry, choć przerażający przykład postępującej autodestrukcji europejskich narodów.

Już we wtorek na londyńskim Wembley odbędzie się mecz ⅛ finału piłkarskich Mistrzostw Europy Anglia-Niemcy. Zmierzą się więc reprezentacje dwóch czołowych drużyn, ale jednocześnie dwóch z najbardziej znaczących europejskich narodów, które od wieków rywalizowały między sobą. Dla patriotycznych Anglików jednym z największych powodów do dumy jest zwycięstwo ich kraju w obu wojnach światowych. W praktycznie każdej angielskiej miejscowości znajduje się tablica czy pomnik upamiętniające poległych wówczas żołnierzy. Narodowy mit zwycięstwa nad Hitlerem jest jednak coraz częściej atakowany jako politycznie niepoprawny.

Niewinny tekst zakazanej piosenki

Piosenki “10 niemieckich bombowców” uczono angielskie dzieci podczas krwawych bombardowań II wojny światowej. Po wojnie angielscy kibice zaczęli używać jej jako przyśpiewki podczas meczów reprezentacji Anglii z reprezentacją Niemiec – kraju, który dopiero co rozpętał potworną wojnę na całym kontynencie i prowadził regularne bombardowania ludności cywilnej, zabijając tysiące ludzi i starając się sterroryzować Anglików i przedstawicieli innych narodów chroniących się na Wyspach Brytyjskich przed hitlerowcami. Anglicy byli dumni, że ich przodkowie wygrali bitwę o Anglię i mieli znaczący udział w zwycięstwie nad III Rzeszą. Tekst piosenki jest naprawdę niewinny jak na przyśpiewkę stadionową – to prosta odliczanka:

“Na niebie było 10 niemieckich bombowców,
Na niebie było 10 niemieckich bombowców,
Było 10 niemieckich bombowców, 10 niemieckich bombowców,
10 niemieckich bombowców na niebie.

A RAF z Anglii zestrzelił jednego,
A RAF z Anglii zestrzelił jednego,
A RAF z Anglii, RAF z Anglii
RAF z Anglii zestrzelił jednego.

Na niebie było 9 niemieckich bombowców,
…”

I tak dalej w kolejnych zwrotkach, 9, 8, 7, aż “na niebie nie ma już żadnych niemieckich bombowców, bo RAF z Anglii je zestrzelił”. RAF – Royal Air Force, brytyjskie Królewskie Siły Powietrzne.

Tępienie tożsamości własnego narodu

Widzimy tutaj dwa zjawiska. Po pierwsze, obsesyjną chęć kontroli każdego aspektu ludzkiego życia, nawet tego, co ludzie sobie podśpiewują na stadionach. Władza, która boi się o swoje przetrwanie, wymyśla coraz dziwaczniejsze zakazy i nakazy, bojąc się wszelkiego “niepoprawnego” zachowania. Wszystkiego, nad czym nie ma bezpośredniej kontroli. Wizja inspektorów poprawności politycznej analizujących zapis z kamer i starających się zidentyfikować, którzy kibice na stadionie ruszają ustami podczas przyśpiewki, jest naprawdę dystopijna i przerażające.

Po drugie, ma tu ewidentnie miejsce dążenie do wytępienia przejawów przywiązania do narodu jako takiego. Do wytępienia wspólnoty z konkretną historią, przeszłością, kulturą. Mającą konkretnych bohaterów i zdrajców, konkretnych historycznych przyjaciół i historycznych wrogów, konkretne wojny wygrane i przegrane, które razem składają się na jej tożsamość.

Co to znaczy być Brytyjczykiem?

Wszystko to ma być roztopione w uniwersalnych liberalnych hasłach nie mających nic wspólnego z danym narodem. Przykładowo, według OFSTED, rządowej instytucji brytyjskiej kontrolującej standardy edukacji dzieci, “brytyjskie wartości” to “demokracja, praworządność, wolność jednostki i wzajemny respekt i tolerancja dla tych o innych wiarach i poglądach, oraz tych bez wiary”. Cel – dokładnie każdy może być Brytyjczykiem. Może pochodzić skądkolwiek, a imigrant nie musi też nijak wiązać się z konkretną brytyjską kulturą i historią. Oczywiście przy takim podejściu asymilacja jest niemożliwa. To nie imigranci stają się Brytyjczykami. To autochtoniczni Brytyjczycy i imigranci mają jednocześnie zostać przerobieni przez inżynierię społeczną na wykorzenione jednostki, bez przeszłości, bez wspólnoty, bez tożsamości zbiorowej innej niż liberalne hasełka.

Taki jest drugi cel, konsekwencja pierwszego. Ma nie być w ogóle takich bytów jak narody. Bo narody to z definicji coś złego i niebezpiecznego. Każdy naród może pro forma posiadać liberalne “wartości” takie jak “demokracja”, wszędzie takie same – w Anglii, w Polsce, w Kenii, w Turcji. Poprawni politycznie historycy i dziennikarze będą przekonywać autorytatywnie, że “demokracja” czy “prawa człowieka” są sednem “brytyjskości” czy “polskości”, tak jak przejęli dla siebie pojęcie “europejskości”.

Za co ginęli Anglicy w czasie wojny?

Warto przy tym zauważyć, że odwoływanie się do konkretnej historii narodu jest złe, nawet jeśli dotyczy walki ze świeckim Szatanem, Hitlerem i dumy z pokonania go. To bowiem historia, w której uczestniczyli przodkowie jedynie części dzisiejszych obywateli brytyjskich. Historia, z którą znaczna część dzisiejszych obywateli brytyjskich się nijak nie identyfikuje. Według demoliberalnej ortodoksji Anglik dumny ze swoich przodków w czasie wojny jest właśnie bliski Hitlerowi, bo też odwołuje się do kategorii narodu. Tylko ilu Anglików czy Polaków w czasie wojny było gotowych walczyć i ginąć za “demokrację i tolerancję”, a ilu za przetrwanie swoich narodów i rodzin?

medianarodowe.com

oprac. Kacper Kita

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY