W odpowiedzi na zarzuty Wildsteina wobec Marszu Niepodległości [OPINIA]

TYLKO U NAS
Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Jan Bodakowski Marsz Niepodległości

Jan Bodakowski, Marsz Niepodległości / Fot. Archiwum Jana Bodakowskiego

Na łamach najnowszego numeru tygodnika Gazeta Polska ukazał się artykuł Dawida Wildsteina „Najważniejszy Marsz Niepodległości”. Większa część artykułu nie budzi zastrzeżeń. Wildstein swym tekście opisuje jak lewica i pseudoliberałowie, PO, Gazeta Wyborcza i TVN „prowadziły ciągłą kampanię zohydzania uczestników Marszu Niepodległości. Obrażając jego uczestników, tworząc zupełnie fałszywy i jednocześnie groteskowy obraz tej inicjatywy”.

Swoich rusofili nie pamięta

Niestety hucpiarstwem są zarzuty Wildsteina pod adresem Marszu to, że brali w nim udział działacze zachodnich partii politycznych, które po ataku Rosji na Ukrainę okazały się odrażająco prorosyjskie. Prawdą jest niestety to, że nacjonalistyczne partie na zachodzie wykazują, zapewne wynikającą z ignorancji, postawę rusofilską.

Dawid Wildstein jest jednak ostatnią osobą, która ma prawo wypominać innym, że kumplował się z ludźmi, którzy okazali się rusofilami. Kluby sympatyków pracodawcy Wildsteina „Gazety Polskiej” przez ostatnią dekadę organizowały wyjazdy na Węgry, by solidaryzować się z Fideszem Orbana — czyli partią, która okazała się odrażająco pro rosyjska.

Zobacz także: Komplikacje w podróżach piłkarskich do Kataru. Lotnisko strajkuje

Prawdziwi nacjonaliści wrodzy rosyjskiemu imperializmowi

W artykule przestrzegającym przed rusofilią przejawem totalnej ignorancji Wildsteina (mam nadzieję, że niczego gorszego) jest stwierdzenie Wildsteina o tym, że „zbiorowisko ONR-u, neopogańskiego Niklota i ich znajomych z innych państw Europy to gotowy przepis na kłopot”. Gdyby Wildstein miał minimalną wiedzę na temat, który opisuje, to by wiedział, że środowiska nacjonalistycznych ekstremistów idące w czarnym bloku w Marszu Niepodległości są wrogie wobec rosyjskiego imperializmu i polskojęzycznych przydupasów Putina (i to nie tylko w internecie, mediach, na demonstracjach, ale także w czasie akcji bezpośrednich). A co do znajomych, to prawdziwi polscy ideowi nacjonaliści od lat blisko współpracują z nacjonalistami białoruskimi czy ukraińskimi.

Idiotyczna krytyka Niklotu

Szczególnie chamskie, w kontekście artykułu krytykującego rusofilie, są krytyczne uwagi Wildsteina pod adresem Niklota, którego założycielem i liderem jest doktor Tomasz Szczepański, który był krytyczny wobec rosyjskiego imperializmu już wtedy, kiedy Wildstein (urodzony w 1983 roku i mieszkający w Polsce dopiero od 1990 roku) chodził w pampersach. Lider Niklotu publikował liczne teksty w antykomunistycznej prasie w stanie wojennym, wydawał podziemne pismo Międzymorze, którego celem była współpraca narodów zniewolonych przez sowiecką Rosję. Swoją walkę z rosyjskim imperializmem kontynuował, zanim stało się to modne — będąc między innymi w latach 1994-1997 członkiem zarządu Komitetu Polska Czeczenia, działając w wielu środowiskach patriotycznych, czy publikując krytyczne wobec Rosji teksty w prasie patriotycznej (od Tygodnika Solidarność, przez Gazetę Polską do Glaukopisu). Za swoją działalność został wyróżniony odznaką „Zasłużony Działacz Kultury” i Krzyżem Wolności i Solidarności.

Rzekome bójki

Głupie są też stwierdzenia Wildsteina o tym, że na Marszu miały miejsce „bójki, idiotyczne okrzyki”, że na Marszu „dochodziło do aktów przemocy”. Lepiej byłoby, gdyby zgodnie z prawdą Wildstein przypomniał, że za rządów PO wszystkie one wyglądały jak prowokacje służb.

Przykładem tego może być spalenie budki strażniczej przy ambasadzie rosyjskiej. Według opublikowanych fragmentów rozmów, podsłuchanych przez kelnerów w 2014 roku w restauracji “Sowa i Przyjaciele” między wicepremier Elżbietą Bieńkowską a szefem CBA Pawłem Wojtunikiem szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz zlecił policjantom spalenie budki – „Widzisz, ale facet nauczył ich (Sienkiewicz), że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką… wiesz z takiego…”.

W 2011 roku w swojej relacji z Marszu Niepodległości opisałem sytuacje ze spaleniem samochodu TVN, którego byłem świadkiem. „Poza terenem zajętym przez manifestantów miały miejsce jeszcze dziwniejsze wydarzenia. Tłumek policjantów najpierw otoczył samochód TVN stojący w oddaleniu od zgromadzenia, za dużym kwietnikiem, nad aleją Armii Ludowej, a potem nagle się wycofał w kierunku Agrykoli. Z krzaków od strony Parku Ujazdowskiego wybiegła zamaskowana osoba i zaczęła rozbijać szyby w samochodzie telewizji TVN i potem na oczach bezczynnej policji samochód ten podpaliła”.

Powtarzanie narracji o ekscesach na Marszu nie wspominając o tym, co widzieli uczestnicy, albo to, co udało się ustalić niezależnym dziennikarzom, nawet w ramach troski o Marsz, jest nieodpowiedzialne.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY