Drugi Marsz Niepodległości – 2011. Retrospekcja

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Marsz Niepodległości 2011

Marsz Niepodległości 2011 / Fot. Jan Bodakowski

Drugi Marsz Niepodległości rozpoczęła medialna histeria zapowiadająca, że Marsz zakończy się rozlewem krwi. Pod wpływem medialnego zastraszania co poniektórzy uczestnicy Marszu Niepodległości czekali tylko, jak ich ktoś zamorduje albo dosięgnie ich kula snajpera. Nic takiego się jednak nie stało.

Policyjna prowokacja

By dostać się na Placu Konstytucji, z którego Marsz miał wyruszyć, uczestnicy musieli ominąć kordony policji — Marszałkowska, od Ronda Dmowskiego w kierunku placu Konstytucji, była zamknięta przez policyjny kordon. Idący na Plac Konstytucji patrioci przed samym placem mijali kilka samochodów policji, w tym jedną cysternę z armatką wodną i samochód z działkiem ultradźwiękowym, którego policja nie mogła legalnie używać. Po minięciu kilku policjantów z prewencji idący na Marsz wpadali na niezabezpieczoną przez policje blokadę lewicy. Taka sytuacja była spowodowana albo totalną amatorszczyzną w policji, albo specjalnie nie było kordonu policji wokół lewaków, by idący na Marsz natykali się na lewicowych ekstremistów i doszło do zamieszek. Kolejny raz policja tolerowała i ochraniała sprzeczną z prawem blokadę legalnej demonstracji.

By dostać się na plac Konstytucji, trzeba było z Marszałkowskiej skręcić w Wilczą, potem w Poznańską, Lwowską, Nowowiejską, Waryńskiego i MDM. Kolejne wejścia na plac były poblokowane przez oddziały prewencji. Mimo absurdalności blokad uczestnicy Marszu szli karnie przez pół dzielnicy, by dojść na plac Konstytucji od przeciwnej strony.

Zobacz także: Uczestnik powstania warszawskiego o Marszu Niepodległości: Tam są polscy patrioci, to ja też muszę być

Uczestnicy

Po drodze na Waryńskiego na rozpoczęcie Marszu czekała kilkusetosobowa grupa zwolenników Janusza Korwin-Mikke. Wszyscy mieli szaliki klubowe z logiem kolejnej partii Korwina Nowej Prawicy i rocznicowym napisem Marsz Niepodległości.

Na placu Konstytucji były tysiące ludzi. Nad tłumem powiewało mało transparentów i tysiące biało czerwonych flag. Uczestnikami Marszu byli właściwie sami młodzi mężczyźni. Organizacja marszu była fatalna, nagłośnienie nie działało, porządkowych nie było. W tłumie był poseł PiS Artur Górski, działacze Prawicy RP w tym Krzysztof Kawęcki, były poseł LPR Dariusz Grabowski, prezes związku Piłsudczyków Jan Kasprzyk.

Kiedy pochód ruszał z placu Konstytucji w kierunku Politechniki, coś dymiło na końcu pochodu od ulicy Pięknej. Mało który z uczestników zwrócił na to uwagę. Z relacji medialnych można było dowiedzieć się, że miały miejsce jakieś zamieszki. W odległości pięćdziesięciu metrów od zamieszek nie odnosiło się wrażenia, że dzieje się na Koszykowej coś niedobrego. W telewizji pokazywano zdjęcia jak z działań wojennych. O tym, że zamieszki nie były spontaniczne świadczyć może to, że w kilku miejscach Placu Konstytucji był niedokończony remont nawierzchni składającej się z kostki brukowej. Tak jakby ktoś specjalnie nie dokończył remontu chodnika w centrum miasta, by prowokatorzy mieli skąd brać kostkę. W najlepszym przypadku ludzie mający dbać o bezpieczeństwo w Warszawie nie zadbali, by to by po placu nie walała się kostka. W miejscu, gdzie miały miejsce owe zamieszki stali zamaskowani ludzie z transparentem stowarzyszenia, które kilka lat później zorganizowało dla TVN urodziny Adolfa.

Wśród uczestników Marszu byli: działacze ONR, konserwatywni liberałowie z Kolibra, Niezależne Stronnictwo Akademickie, Oazowcy, Obóz Wielkiej Polski, Młodzież Wszechpolska, Towarzystwo Gimnastyczne Sokół, Grupa Rekonstrukcyjna NSZ, Solidarność Walczącą z Kornelem Morawieckim, neopogański Niklot, Liga Obrony Suwerenności, antykomuniści, Zjednoczony Ursynów, Solidarni 2010, i Krajowe Porozumienie Samorządowe.

Na marszu było bardzo spokojnie. Ludzie byli życzliwi. Trasa kilkugodzinnego przemarszu, podczas którego w ogóle nie widać było policji, prócz samochodu na czele pochodu, biegła: z placu Konstytucji, Waryńskiego, koło stacji metra Politechnika, do ronda Jazdy Polskiej, Puławską, Spacerową, Belwederską, koło ambasady rosyjskiej, Belwederu, Łazienek, alejami Ujazdowskimi, koło Kancelarii Premiera, na plac Na Rozdrożu. W trakcie przemarszu nie było żadnych ekscesów. Wszyscy zachowywali się wzorowo.

Płonący samochód TVN

Dziwne wydarzenia miały miejsce pod pomnikiem Dmowskiego. Maszerujących bardzo rozbawiają policjantki z prewencji — śliczne panie po 1,60 m ubrane w za duże zbroje, w sam raz dla ich 2-metrowych kolegów. Panie z prewencji z daleka wyglądają na tle swoich kolegów jak dzieci. Dodatkowo oddziały prewencji bezsensu i histerycznie biegają po placu. Podczas tych bezsensownych biegów drobne policjantki zakute w zbroje dla nich za ciężkie nie nadążały za kolegami. Za oddziałami truchtało kilku kibiców, uczestnicy Marszu ze śmiechem komentowali, że to fanklub prewencji.

Poza terenem zajętym przez manifestantów miały miejsce jeszcze dziwniejsze wydarzenia. Tłumek policjantów najpierw otoczył samochód TVN stojący w oddaleniu od zgromadzenia, za dużym kwietnikiem, nad aleją Armii Ludowej, a potem nagle się wycofał w kierunku Agrykoli. Z krzaków od strony Parku Ujazdowskiego wybiegła zamaskowana osoba i zaczęła rozbijać szyby w samochodzie telewizji TVN i potem na oczach bezczynnej policji samochód ten podpaliła.

Podczas powrotu z Marszu Alejami Ujazdowskimi było bardzo spokojnie. Po drodze wracających mijała kolumna policyjnych samochodów oddalających się z plac Na Rozdrożu, gdzie jak podały media, płonął samochód TVN.

Relacje telewizyjne i medialne były mistrzowską manipulacją. Media wbrew prawdzie wmawiały, że za zamieszki odpowiadają uczestnicy Marszu. W rzeczywistości uczestnicy Marszu zachowywały się godnie i spokojnie. W zamieszkach brały udział osoby, które nie wzięły udziału w Marszu tylko pozostały na placu Konstytucji. Media lewicowe oskarżały manifestantów o odpowiedzialność za ekscesy na Marszu. Jednak film zrobiony przez portal Nowy Ekran ukazywał napad policjanta na przechodnia mający miejsce przed Marszem. Absurdem było przypisywanie kilkudziesięciu osób walczących i niebiorących w Marszu do kilkudziesięciu tysięcy osób idących w Marszu. Osoby biorące udział w Marszu pokazały siłę i odpowiedzialności środowisk narodowych.

Marsz Niepodległości szkalowały też media związane z PiS

Negatywnie w historii polskiego dziennikarstwa zapisała się relacją z Marszu Niepodległości opublikowana w jednym z pro PiS-owskich tygodników (który już nie istnieje) – Naszej Polsce. Jej autor stwierdził, że Rafał Ziemkiewicz i Łukasz Warzecha kłamali w swoich pozytywnych relacjach z Marszu Niepodległości. Zdaniem autora relacji po stronie Marszu Niepodległości „stały tysiące (słownie: t y s i ą c e) pijanych neandertalczyków nastawionych na zadymę”, którzy skandowali „Bóg Honor Ojczyzna”. Autor relacji pisząc o niezwykle zasłużonych dla propagowania patriotyzmu w Warszawie kibicach Legii, stwierdził, że była to „podpita i rozochoconą indolencją policji młodzież”, która miała spalić samochód TVN. Zdaniem publicysty „podpici kibole” Legii, Lecha, Radomiaka, przybyli na marsz, by walczyć z policją – o zbrodniczej działalności kibiców miał publicystę poinformować znajomy kibic Polonii. Pisząc dalej o uczestnikach Marszu Niepodległości, publicysta stwierdził, że „liczebność chuliganów była naprawdę pokaźna, zwłaszcza jeśli dodać do nich najczęściej pijanych już skinheadów”. Zdaniem publicysty uczestnicy Marszu Niepodległości to „hordy kiboli i pijanych skinów oraz tłum skandujący różnego rodzaju wulgaryzmy pod adresem polityków”, oraz „pseudokatolicy drący się na swoich politycznych wrogów językiem alfonsów i prostytutek”. Język, jakim posługiwali się uczestnicy Marszu Niepodległości, według publicysty był „słownym szambo”. Opisując formę skandowania haseł, publicysta napisał „tłum darł się”. Liczebność Marszu Niepodległości publicysta oszacował na „20 tysięcy maszerujących”.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY