Jeden, czy drugi decydent od teraz są niezwykle przerażeni, że ta tu zupa, powiedzmy fasolowa, zakrawa na świadomie faszystowską. Już na sam widok pływającego w niej jaśka, myśli zmierzają ku statolatrii, gdy łyżką sięgnie, by skosztować, przed oczyma ma marsz tysięcy Czarnych Koszul, przełyka, smakuje i czy smaczne? Czy już tylko okrzyk: „Ach, ten Benito Mussolini!”. To była zupa, a co na drugie, to może knedle, ale coś jakieś takie nazistowskie, ze śliwkami, ale coś hitlerowskie. Niech je, nie myśli tyle. I miele językiem, a to w zapachu goebbelsowskie, a w smaku himmlerowskie. A trawić to, to jak bitwa pod Stalingradem. Zjadł i to, z poczuciem, że wygrał, zwyciężył, pokonał faszyzm, nazizm, a może i komunizm przy okazji. Teraz niech się wyłoży, na kanapie i trochę odpocznie, po boju bezkrwawym, przecież zasłużył.
Nie wiadomo jakie słowa kierować do tych, co trwają na odwiecznej walce ze smokiem “faszyzmu”. Jedno jest pewne trzeba życzyć zdrowia, oczywiście fizycznego, ale przede wszystkim tego psychicznego i duchowego. Być może warto, żeby choć raz na czas, dostrzegli bardziej pokojową rzeczywistość, szczęść Boże!
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Zobacz także: Dzierżawski: Przestępczość aborcyjna to największy problem [NASZ WYWIAD]