Mazurek z RMF słusznie promuje moje teksty o Żydach i pandemii [OPINIA]

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
precz z cenzurą Jan Bodakowski

precz z cenzurą Jan Bodakowski / precz z cenzurą Jan Bodakowski

Występy w audycjach wideo na YouTube zapewniają sławę występującym. Pisanie artykułów na portalach takiej sławy nie daje (podobnie jak nie zapewnia sukcesu komercyjnego). Jedynym plusem pisania artykułów jest to, że jest się cytowanym przez inne media albo w pracach naukowych. Jest to spowodowane tym, że dziennikarzom nie chce się oglądać wideo, bo zdecydowanie łatwiej jest przeczytać i zacytować coś napisanego (cytowany tekst się wycina i wkleja, a tekst mówiony trzeba przepisywać, co jest strasznie pracochłonne).

Mazurek promuje teksty Bodakowskiego

Zapewne takie są kulisy popularności moich tekstów na łamach największych mediów w Polsce. Jakiś czas temu zostałem uznany przez Onet za głównego ideologa krytyki fałszywej pandemii na łamach Mediów Narodowych, a teraz redaktor Mazurek z RFM docenił moją twórczość, uznał mnie zapewne za czołowego antysemitę i przeciwnika pandemicznej propagandy – niestety przywołując tylko tytuł mojego tekstu, bez przywołania po nazwisku mojego autorstwa, co ze strony redaktora Mazurka jest niegrzecznością, bo mówią w Hollywood „nieważne czy piszą dobrze, czy źle, ważne by pisali poprawnie nazwisko”.

Jak można się dowiedzieć z opublikowanego na portalu Media Narodowe artykułu „Mazurek atakuje Roberta Bąkiewicza oraz Media Narodowe. “Za 200 tys. mamy obrażone dwie ambasady na raz” autorstwa Jana Hernika prowadzący audycje w radiu RFM Robert Mazurek był zbulwersowany tym, że na łamach Mediów Narodowych można przeczytać artykuł zatytułowany “Czy Żydzi narzucili swoją tożsamość kulturową USA?” i artykuły o „fałszywej pandemii”. Oburzenie redaktora Mazurka wynikało nie tylko z treści artykułów, ale i z tego, że Media Narodowe mają granty ze środków publicznych, a takie artykuły obrażają „dwie ambasady na raz”.

Mediom nie przeszkadza dotacja dla lewactwa

To zresztą bardzo charakterystyczne, że publicystów największych mediów od dekad nie bulwersuje to, że środki publiczne trafiają do mediów lewicowych, czy na utrzymanie galerii promujących lewicowe bohomazy, albo na produkcję antypolskich i antykatolickich filmów. Oburzenie wzbudza tylko to gdy środki publiczne trafiają do Polaków. Oczywiście najlepiej by było, gdyby pieniądze podatników zostawały w kieszeniach podatników. Ale gdy mamy system transferu pieniędzy podatników do mediów, to nie ma powodu, by dyskryminować Polaków. Wbrew stanowisku lewicy i pseudo liberałów Polacy w Polsce nie są podludźmi, tylko takimi samymi obywatelami, z takimi samami prawami, jak obywatele naszego kraju przeświadczeni o swojej przynależności do narodu wybranego czy innej lepszej kasty.

Stwierdzenie redaktora Mazurka, że moje artykuły obrażają „dwie ambasady na raz” to miód na moje serce. W czasach PRL ambasada ZSRR potępiła publikacje jednej z książek Waldemara Łysiaka. Oczywiście nie śmiem porównywać się z mistrzem, tym bardziej że mistrz był łaskaw w 2013 roku na łamach tygodnika „Do Rzeczy” a artykule „Myśli nowoczesnego antyendeka” dostrzec moje istnienie pisząc, że „czasem jakiś neoendecki frant dorzuci jakieś nowsze gówienko, exemplum Jan Bodakowski, który ostatnio (maj 2013) przezywał Piłsudskiego nie tylko tradycyjnie (bandyta, morderca, ludobójca, antykatolik, agent obcych państw), lecz i »postmodernistycznie« (defetysta oraz kliniczny wariat)”. Nie kryje, że personalna krytyka ze strony mistrza bardzo mnie dowartościowała.

Nic kontrowersyjnego

Dziwi mnie to, że mój artykuł “Czy Żydzi narzucili swoją tożsamość kulturową USA?” tak zbulwersował redaktora Mazurka. Jest to artykuł o tym, co amerykański publicysta Michael Jones napisał w swojej (wydanej przez wydawnictwo Wektory) „Rebelia. Kościół katolicki i kulturowa rewolucja”. Moim zdaniem pisanie o tym, co ktoś napisał w książce, nie jest niczym kontrowersyjnym (kontrowersyjne to jest nie podawanie źródła czy autora). Pisanie na temat cudzych poglądów nie oznacza też, że autor takiego tekstu podziela opinie autora pracy. Napisałem wiele testów na temat książek czy artykułów, w których zawarte były opinie niezgodne z moimi poglądami – to, że pisałem o pracach Marksa czy Hitlera, nie oznaczało, że podzielam zabobony głoszone przez tych lewicowych działaczy z Niemiec.

Co do kwestii nadreprezentacji Żydów w amerykańskiej popkulturze czy życiu politycznym to mogę redaktora Mazurka poinformować, że, nie tylko dla mnie, jest to fakt. I absolutnie nie widzę powodu, by ten temat traktować jako tabu. Oczywiście rozumiem, że dla establishmentu III RP wszystko, co Żydów mogłoby zirytować, jest tematem tabu. Ja jednak jestem od tego filosemickiego zabobonu wolny. Dla mnie całkowicie normalne jest szczere pisanie o Żydach – tak jak pisanie o Czechach czy filatelistach.

Tematykę nadreprezentacji i wpływu Żydów na kulturę USA (a przez to kulturę globalną) poruszył w swojej monumentalnej, 616 stronicowa, pracy naukowej „Kultura krytyki. Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne”, wydanej przez wydawnictwo Aletheia, profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego Kevin MacDonald. Zachęcam redaktora Mazurka do lektury tej książki, choć rozumiem, że jej nie przeczyta, by nie stracić pracy. Posiadanie politycznie niepoprawnych poglądów zazwyczaj przekreśla szanse na sukces komercyjny.

Zdaniem Kevina MacDonalda Żydzi inicjowali nowe prądy intelektualne, by zniszczyć tożsamość społeczeństwa zachodniego. Żydzi uważali, że nie wykorzenieni ze swojej tożsamości chrześcijanie są zagrożeniem dla społeczności żydowskiej. Ta społeczna strategia ewolucyjna Żydów miała na celu umożliwienie dominacji Żydów w świecie zachodnim. Żydzi, wchodząc w nowe ruchy, intelektualne pozornie wykorzeniali się ze społeczności żydowskiej i głosili uniwersalizm, w rzeczywistości pozostawali lojalni wobec żydowskiej społeczności, a współcześnie i wobec Izraela.

Nadreprezentacja Żydów we władzach USA

Moim zdaniem warto wspominać o nadreprezentacji jakieś społeczności w życiu kulturalnym czy politycznym. Patologią jest stan, gdy jakaś grupa etniczna jest nadreprezentowana (co automatycznie oznacza dyskryminację innych grup). Z taką patologią mamy do czynienia w USA. Ważne jest to, że obowiązkiem władzy jest dbanie o interes wszystkich obywateli, a nie jakieś uprzywilejowanej grupy (tak jak ma to miejsce w USA w wypadku Żydów).

W polityce ważne są też związki rodzinne umożliwiające nieformalny wpływ na politykę. Nowa wiceprezydent Kamala Harris ma hinduskie i jamajskie pochodzenie, i co ważne dla uprzywilejowanej społeczności żydowskiej w USA jej małżonek jest Żydem. Kiedy po rozwodzie rodziców z matką mieszkała w Montrealu jej matka (według Wikipedii) „zajmowała się pracą badawczą w Żydowskim Szpitalu Ogólnym (Jewish General Hospital)”.

To, że Żydzi stanowią w USA 2,1%, nie przeszkadza im w byciu nad reprezentowanymi we władzach Stanów Zjednoczonych. Liderem senackiej większości w USA jest Żyd Chuck Schumer. Według „Jewish Virtual Library” w amerykańskim 100-osobowym senacie jest 9 senatorów Żydów (9%, czyli 5 razy więcej niż w populacji) – w tym 8 demokratów i jeden senator niezależny: Michael Bennet, Richard Blumenthal, Benjamin Cardin, Dianne Feinstein, Jacky Rosen, Brian Schatz. Bernard Sanders (niezależny lewicowy ekstremista, którego lubią amerykańscy komuniści), Charles Schumer, Ron Wyden,.

W liczącym 535 reprezentantów kongresie USA jest 28 Żydów kongresmenów (5,2%, czyli ponad dwa razy więcej niż w populacji) – Suzanne Bonamici, David Cicilline, Stephen Cohen, Susan Davis, Ted Deutch, Eliot Engel, Lois Frankel, Josh Gottheimer, David Kutsoff, Andy Levin, Mike Levin, Alan Lowenthal, Nita Lowey, Elaine Luria, Jerrold Nadler, Dean Phillips, Jamie Raskin. Max Rose, Jan Schakowsky, Adam Schiff, Kim Schrier, Debbie Wasserman Schultz, Brad Sherman, Brad Schneider, Elissa Slotkin, Susan Wild, John Yarmuth, Lee Zeldin.

Nadreprezentacja Żydów w amerykańskiej polityce sprawia, że władze USA są bardziej zainteresowane interesami Żydów i Izraela niż interesami Amerykanów – sprzecznie z interesem Amerykanów władze USA mają bardzo złe relacje z wieloma krajami muzułmańskimi. Nie może więc dziwić to, że władze USA wspierają (w ramach 447) bezpodstawne roszczenia żydowskie wobec Polski – których celem jest, przejęcie przez Żydów własności Polaków i uczynienie realnie z Polaków niewolników.

Nadreprezentacja Żydów w administracji Bidena

Według portalu „Jewish Exponent” Joe Biden powierzył niezwykle ważne zadania w swojej administracji Żydom. Według żydowskiego portalu z Filadelfii „Jewish Exponent” Joe Biden powierzył posady „sekretarzy gabinetu, asystentów i doradców” Żydom, a „wybory Bidena odzwierciedlają zróżnicowany przekrój amerykańskiego żydostwa” – szkoda, że nie amerykańskiej populacji.

Żydami w administracji Bidena są: szef amerykańskiej dyplomacji (sekretarz stanu) Anthony Blinken, zastępca dyrektora CIA David Cohen, prokurator generalny Merrick Garland, szef wywiadu (dyrektor National Intelligence) Avril Haines, szef sztabu prezydenta Ronald Klain, dyrektor Biura ds. Nauki i Polityki Technologicznej Eric Lander, zastępca sekretarza zdrowia transpłciowiec Rachel Levine, sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Alejandro Mayorkas, dyrektor ds. Bezpieczeństwa cybernetycznego Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Anne Neuberger, zastępca sekretarza stanu Wendy Sherman, sekretarz skarbu. Trudno nie skojarzyć nadreprezentacji Żydów w aparacie bezpieczeństwa USA z nadreprezentacją Żydów w aparacie komunistycznym aparacie bezpieczeństwa.

Artykuł, który zbulwersował redaktora Mazurka, można przeczytać TU

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY