MICHAŁ MALIŃSKI || Co z tego, że administracja Galicji mówiła po polsku, skoro całe wsie umierały w męczarniach z głodu? Na co nam swobody narodowe w sytuacji kiedy naród jest tak osłabiony i schorowany, że nie może podjąć żadnego działania na rzecz dobra wspólnego?
Na wstępie naszych rozważań, chciałbym zaznaczyć, że nie było czegoś takiego jak dobry zabór. Każdy z nich był formą okupacji. Nic nigdy nie zastąpi niepodległego i suwerennego państwa narodowego.
Warto jednak pamiętać, że niczym w Boskiej Komedii Dantego istniały kręgi piekielne – różnice w poszczególnych zaborach były znaczne. Szkoła, a także historiografia Polska nakazała nam przyjmować optykę, wedle której to Austria jawi się jako najbardziej liberalny zabór, gdzie zostały zachowane wszelkie wolności obywatelskie i prawo do kultywowania polskich zwyczajów oraz kultury. Prusy są opisane jako miejsce, gdzie żyło się najdostatniej, wdrażano konieczne reformy gospodarcze. Z drugiej zaś strony Hakata i Kulturkampf niewiele odbiegały od poglądów nazistów w kwestii polskiej. Uczono nas także, że zabór rosyjski był najgorszy, ponieważ Rosja zawsze jest zła – nie trzeba tego w żaden merytoryczny sposób argumentować. Prawda jednak okazuje się być nieco bardziej złożona. Zapraszam zatem do podróży przez wszystkie kręgi piekielne zaboru austriackiego.
W pierwszej kolejności trzeba zaznaczyć, że mitologizowane dzisiaj swobody narodowe i obywatelskie zaczęły się w Austrii na dobrą sprawę dopiero po roku 1848, kiedy to pod wpływem tak zwanej Wiosny Ludów wielonarodowa monarchia Habsburgów musiała poczynić pewne ustępstwa na rzecz narodów ją zamieszkujących. Do tego momentu trudno mówić o dobrym położeniu Polaków nawet w tym kontekście. Kolejną datą graniczną będzie rok 1860 zmieniający na korzyść sytuację Polaków w Galicji i rok 1867, kiedy to powstaje dualistyczna monarchia Austro-Węgierska a narody zamieszkujące ją otrzymują szereg swobód obywatelskich, to też okres od którego możemy mówić o pełnej niemalże wolności promowania polskiej: kultury, administracji i szkolnictwa. Widzimy zatem jak na dłoni, że największy atut bycia poddanym austriackim de facto istniał tylko przez pewien okres trwania zaborów. Ponadto nawet w represyjnych politycznie Prusach zbudowano polską spółdzielczość i monumentalny ruch narodowy. W kwestiach kultury mimo rusyfikacji przodował zabór rosyjski. To on wydał świat dwóch literackich noblistów-Polaków. Co ciekawe – nasi rodacy pełniący czołowe funkcje polityczne w Wiedniu, zachowywali siłą rzeczy pełną lojalność względem zaborcy, a ich dziedzictwo nie odegrało większej roli w II RP. Oni sami także nie pełnili kluczowych ról w odrodzonym państwie Polskim – jeśli oczywiście tych czasów dożyli.
Jednakże faktem, który sprawia, że zabór austriacki był najgorszy jest poziom życia, który w XIXw. uchodził za najniższy w Europie ( tak, było gorzej niż w Irlandii). Ogromna klęska głodu trwająca wiele dekad według różnych źródeł pochłonęła od 250 000 do 500 000 ofiar śmiertelnych. Liczby te poznałem za pośrednictwem artykułów naukowych publikowanych przez historyków polskich, amerykańskich czy nawet ukraińskich. Stanisław Szczepanowski, wybitny ekonomista, badacz i kronikarz tamtych czasów alarmował, że były lata, gdzie liczba ludzi zmarłych z głodu wynosiła 50 000 w ciągu jednego roku. Średnia długość życia w zaborze austriackim wynosiła wówczas 27 lat. Prasa z tamtego okresu opisuje szereg makabrycznych wydarzeń. Martwe wioski, dzieci-kościotrupy czy nawet przypadki kanibalizmu. Złą sławą cieszyły się tzw. fabrykantki aniołków. Starsze panie, do których oddawało się dzieci, by zostały zabite – najczęściej przez zagłodzenie. Taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia w Prusach lub Imperium Rosyjskim. Żadne carskie represje spowodowane wzniecaniem powstań przez Polaków nie uczyniły choćby małego ułamka szkód wywołanych klęską głodu w Galicjii i Lodomerii. Nawet z katorgi na Syberii można było wrócić zamożnym i sytuowanym. Nawet Cesarstwo Pruskie prześladując ustawicznie Polaków na tle narodowościowym nigdy nie próbowało wyeliminować ich fizycznie.
Tragiczne położenie spowodowane było szeregiem działań zaborcy austriackiego. Po pierwsze – panował niesamowity ucisk fiskalny. Suma danin wysyłanych do skarbca w Wiedniu sprawiała, że nie za bardzo zostawały środki na cokolwiek innego. Pieniądze te nie wracały jednak do Krakowa czy Lwowa, gdyż Cesarz nie widział sensu w inwestowanie w przygraniczne tereny, które w pierwszej kolejności staną się teatrem działań zbrojnych w ramach potencjalnego konfliktu z sąsiadami. Lepiej było zostawić sobie totalnie zaniedbany pas przygraniczny. Nawet zniesienie pańszczyzny i uwłaszczenie chłopów dokonane po Wiośnie Ludów zostało przeprowadzone w sposób tak nieudolny, że nie można było mówić o jakimkolwiek efektywnym rolnictwie czy bezpieczeństwie żywnościowym regionu. Dla porównania, w państwie pruskim cały XIX wiek czyniono intensywne starania na rzecz popularyzacji nowoczesnego rolnictwa. W Imperium Rosyjskim zaś starano się rozbudowywać zachodnie gubernie tak, aby przybliżyć Rosję do Europy. Warszawa była po Moskwie i Petersburgu trzecim największym miastem kraju, rozwijano górnictwo i hutnictwo w zagłębiu Dąbrowskim a także na terenach dzisiejszej Polski centralnej. Był to okres gwałtownego rozwoju Łodzi. Austro-Węgry co prawda zaczęły pewne inwestycje, ale to dopiero w ostatnich latach przed wybuchem I Wojny Światowej. Mam tutaj na myśli głównie zagłębie naftowe – będące i tak inwestycją, z której zyski czerpali głównie obcy.
Taki stan rzeczy rodził wymierne konsekwencje, 10 000 galicyjskich dziewcząt każdego roku było sprzedawanych do domów publicznych obu Ameryk. Podobnie dziesiątki – jak nie setki tysięcy Polaków było zmuszonych emigrować za chlebem do Brazylii, Bośni, Francji czy Stanów Zjednoczonych. Nadal kochacie austriacki raj rodem z opowieści Roberta Makłowicza?
Oczywiście, nie wszyscy żyli w biedzie. Była zamożna szlachta czy mieszczanie. Może nawet znacie taką wersję wydarzeń z rodzinnych opowieści. Nie zmienia to jednak faktu, że życie większości Polaków. w CK Monarchii było piekłem na ziemi.
Sportretowana w artykule sytuacja bardziej pasuje do opisu Wielkiego Głodu na Ukrainie czy wyzysku w Kongo pod belgijskim panowaniem. Co z tego, że administracja Galicji mówiła po polsku, skoro całe wsie umierały w męczarniach z głodu? Na co nam swobody narodowe w sytuacji kiedy naród jest tak osłabiony i schorowany, że nie może podjąć żadnego działania na rzecz dobra wspólnego?
Nie oszukujmy się, bez zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb z piramidy Maslowa, nie możemy mówić o jakiejkolwiek tożsamości narodowej. Ludzie padający z głodu nie mają nawet siły pomyśleć o tym, że są Polakami. Pełnia swobód obywatelskich nie miała żadnego wymiernego zastosowania w najbiedniejszym regionie ówczesnej Europy.
W pozostałych zaborach sytuacja także nie była idealne. Jednakże życie codzienne zdecydowanej większości mieszkańców nie przypominało ustawicznego pobytu w Auschwitz. Galicyjska bieda była nie do pomyślenia gdziekolwiek indziej.
W świetle powyższych faktów refleksja nasuwa się sama. Wiadomo, który zabór w największym stopniu wyniszczył nasz naród i doprowadził do największego cierpienia miliony ludzi. Na oczach całego świata dokonywała się cicha tragedia naszych przodków. Spowodowana bezdusznością austriackiego okupanta. W całej historii Polski podobnych cierpień zaznaliśmy jedynie od Sowietów i hitlerowców.
Zachęcamy do śledzenia autora w mediach społecznościowych: