Trumpizm Powszechny

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot.Narodowcy.net

Minął już tydzień od wizyty Prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w naszym kraju. W czasach nieustannego bombardowania nowymi informacjami (zresztą w większości bezużytecznymi) wydawałoby się, że jest to czas bardzo odległy. Wydawałoby się, że świat poszedł do przodu o ten cały tydzień ze swoimi osiągnięciami czy też problemami, jednak dziś głównym tematem mediów polskich wciąż jest Trump. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy Prezydent USA dalej pojawia się w telewizji (czy to przy okazji kolejnych serwisów informacyjnych, czy w programach śniadaniowych).

Z tego, co słyszałem, Donald Trump przewijał się bardzo długo i w zależności od stacji jego osoba otaczana była niemalże kultem, bądź przedstawiana jako wróg wolności, demokracji, rasista, szowinista, homofob(w tym miejscu można sobie coś dopisać, albo też skreślić niepotrzebne).  Natomiast w prasie czy internecie temat Trumpa przewija się nieprzerwanie. Media prześcigają się w tworzeniu rewelacji na temat Prezydenta USA, starając się niemal cały czas podgrzewać atmosferę, nie zauważając, że to już czas przeszły, a ludzie skupieni są na innych rzeczach. W końcu ile można?

Widać jednak, że dla mediów „trumpizm” jest tylko zjawiskiem czasowym, a tematy wokół osoby Prezydenta USA powoli się „przejadły”. Cichną już głosy wynoszące prezydenta pod niebiosa, jak i te, które z chęcią dokonałyby samosądu siłą własnych rąk. Jedno jest pewne. Wizyta 45. Prezydenta Stanów Zjednoczonych była czymś bezprecedensowym, a zarazem czymś, czym nie była wizyta Baracka Obamy. Można śmiało powiedzieć, że to historyczna chwila, podczas której padło wiele patetycznych słów i obietnic. Myślę, że po tym tygodniu warto na chłodno ocenić, czym jest dla nas odwiedzenie Polski przez Donalda Trumpa. I nie warto tu powtarzać pustych frazesów mainstreamowych mediów czy zwolenników POPiS-u, ale samemu spojrzeć na to, co tak naprawdę mogą nam zaoferować Stany Zjednoczone pod przywództwem tego prezydenta.

Bardzo dużo Polaków (o ile nie większość) liczy na to, że Trump będzie prezydentem, który włączy nasz kraj do Visa Waiver Program, co też obiecał, że zrobi zaraz po swoim zaprzysiężeniu. Nie zrobił tego. Wielu pewnie teraz wiesza na nim psy z tego powodu, a inni dalej mają nadzieję, iż to niebawem nastąpi. Te nadzieje stały się jeszcze większe, gdy wiadome było, że Trump odwiedzi Polskę. O wizach dla Polaków dalej ani widu, ani słychu. Nie można powiedzieć, że jest to dla nas jakiś wielki powód do ubolewania, a jeżeli jest, to należy zastanowić się czego tak naprawdę oczekiwaliśmy po wizycie prezydenta USA i jakie mamy aspiracje jako naród. Ja sądzę, że mamy trochę wyższe mniemanie o sobie i nie chcemy stać się narodem imigrantów tylko walczyć o silną Ojczyznę, dlatego ruch bezwizowy powinien być sprawą trzeciorzędną i załatwioną jako dodatek do innych ważniejszych spraw.

Wielka Polska z Trumpem?

Wielu ludzi upatruje przyszły sukces naszego kraju w stosunkach z USA i tylko dzięki nim. Zdecydowanie odrzucają mnogość alternatyw czy współpracy z innymi państwami dzięki, której można zbudować ogromny kapitał polityczny i gospodarczy. Nasz problem polega na tym, że zawsze patrzymy w jedną stronę i, na nasze nieszczęście, bezgranicznie polegając na jednym wypracowanym scenariuszu. Życie czasami płata figle, a scenariusz jest zgoła inny od przewidywanego. Wtedy budzimy się z przysłowiową „ręką w nocniku”.

Trump nie pomoże nam zbudować „Wielkiej Polski”. Nie stworzy nam warunków korzystnych do jej rozwoju. Nie zawaha się w wyborze pomiędzy USA a Polską i oczywiście wybierze swój kraj. Nie miejmy co do tego złudzeń. Trump nie jest tym, za kogo uważają go niektórzy. On zawsze będzie działał dla swoich, a nie obcych. Przecież to zupełnie naturalne.

Nie zmienia to faktu, iż Prezydent USA pozostaje osobą bardzo wpływową i Polska jako kraj może na tym tylko skorzystać – nie na zasadzie jakichś szaleńczych krucjat czy wplątywania się w polityczne gierki pomiędzy Stanami a Rosją, w których przegranym zazwyczaj jest najsłabszy, tylko na zasadzie korzystnego dla obu stron „dealu”. A takim może okazać się na przykład zakup gazu czy innych surowców naturalnych. W przypadku gazu nie oznacza to, że musimy rezygnować z rosyjskiego. Sprowadzanie amerykańskiego surowca spowoduje konkurencję dla Rosji, a co za tym idzie, spadek cen (Polska płaci w tej chwili najwięcej ze wszystkich krajów europejskich).

Wizyta prezydenta USA nie powinna być powodem zaognienia stosunków z Rosją (które i tak są kiepskie) albo przyczyną ich zerwania. Powinna być raczej pewną motywacją strony rosyjskiej do wprowadzenia konkurencji dla Stanów Zjednoczonych. Polska powinna na tym korzystać stopniowo ocieplając stosunki z Rosją, a zarazem utrzymując je z USA. Donald Trump pomimo tego, iż stał się politykiem, pozostał biznesmenem, który rozumie mechanizmy rynkowe i dzięki niemu pojawiają się nowe perspektywy dla Polaków. Stany Zjednoczone mające prężną gospodarkę mogą oferować niższe ceny, niż w przypadku krajów Europy czy Azji, a my produkty, które są bardzo dobrej jakości. W ten sposób poszerza się dla nas rynek zbytu i dzięki zwiększonemu zapotrzebowaniu możemy zarabiać więcej. Prawdziwy problem jest jednak u nas.

To biurokracja, co zresztą zauważył sam Trump w swoim przemówieniu. Nasi rządzący, zachwyceni mową Trumpa, widocznie przegapili ten moment i absolutnie nic z tym nie robią, a co gorsza, dzień pod dniu przyczyniają się do jej wzrostu. Nie ma nic lepszego od hipokryzji w wykonaniu naszych polityków. Ta hipokryzja miała miejsce w przypadku ośmioletniego rozkradania Polski przez Platformę Obywatelską i ma miejsce również dziś.

Populista Trump

Wielu zarzuca Trumpowi populizm i pominięcie w swej mowie rzeczy ważnych, a skupienie się wyłącznie na historii i bohaterach obu państw. Problem w tym, że ci sami ludzie widocznie nie dostrzegają, że takie przemowy są normą w Stanach Zjednoczonych przy okazji najrozmaitszych wieców wyborczych czy świąt. Podobny styl wypowiedzi stosowali inni prezydenci, jak i ulubienica lewicowego motłochu – Hillary Clinton. Takie przemówienia nie mają skupiać się na konkretach. Konkretami nie wygrywa się wyborów. Liczy się „dokopanie” oponentowi. Ci sami ludzie nie zauważają, że na poważniejsze tematy było miejsce na konferencji prasowej. Równowaga została jak najbardziej zachowana. Przy okazji Donald Trump zaprezentował bardzo dobrą (jak na Amerykanina) znajomość naszej historii.

Nasz naród ceni sobie swoją historię i docenia cudzoziemców, którzy ją szanują. A Trump całym swoim przemówieniem oddał hołd pokoleniom tych, którzy walczyli o naszą wolność. Wspomniał o wszystkim, co jest ważne: o zaborach, Powstaniu Warszawskim czy długim okresie komunizmu, o takich bohaterach jak Kościuszko, Pułaski czy Jan Paweł II. Mówił również o katolickiej tożsamości narodu (o wszystkim tym, o czym nie chce słyszeć przeciętny lewak).

Trzeba mu przyznać, że zachował się bardzo elegancko w stosunku do Lecha Wałęsy, który przecież jest dla Polaków zdrajcą sprawy polskiej i nie pominął go przy wspomnieniu o walce z komunizmem. Jestem niemal pewny, że Donald Trump zapewne słyszał co nieco o sprawie TW Bolka, jednak sądzę, że nie poczuł się powołany, aby wspomnieć o tym całemu światu i zachował się po prostu bardzo dyplomatycznie. Koniec końców, problem TW Bolka dotyczy nas, a nie amerykańskiego prezydenta.

Co dalej w stosunkach polsko-amerykańskich?

Trump złożył obietnicę, że jego rząd będzie przyjacielem dla Polski i Polaków. Ale co to oznacza dla nas? Czyżby lepszą przyszłość? Wyrwanie się ze szponów zlewaczałej Unii Europejskiej? Postawienie się Putinowi? Nic z tych rzeczy. O to musimy zadbać sami.

Trump jako prezydent USA musi dbać o własny kraj. Co prawda wielokrotnie zapewniał, iż w jego interesie leży silna i bogata Polska, aczkolwiek są to tylko słowa polityka. Nie można powiedzieć, że kłamał, gdyż na pewno ma jakieś plany związane z Europą Środkową, jednak nie do końca wiadomo, na czym miałyby polegać. Dopóki silna Polska będzie w interesie Stanów Zjednoczonych, dopóty można liczyć na ożywione stosunki. W przypadku, gdy interesy Polski będą uniemożliwiały lub całkowicie przekreślały interesy USA, staniemy się zbędni. Znamy to z historii i musimy nauczyć się je zabezpieczać.

Rzeczą pewna jest, że w czasie jego prezydentury stosunki naszych państw nie będą na etapie stagnacji, jak to miało miejsce w okresie panowania najgorszego prezydenta Stanów Zjednoczonych – Baracka Obamy, a przed Polską pojawi się szansa odbudowania kraju. Nie ulega wątpliwości, że prezydentura Trumpa będzie dla nas przychylna. Tylko pytanie na jak długo i na ile jesteśmy w stanie z tego skorzystać. Pozostaje mieć nadzieję, że po pobycie małżeństwa Trumpów u naszych zachodnich sąsiadów stosunek do Polski uległ jeszcze większej poprawie. No i przede wszystkim musimy polegać na sobie, gdyż ani Trump ani Putin, ani ktokolwiek inny poza nami nie jest gwarantem silnej Polski.

Łukasz Jabłoński

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY