Czy służby chronią Jabłonowskiego? Sensacyjne kulisy procesu Patlewicza z prowokatorem [NASZ WYWIAD]

TYLKO U NAS
Dodano   6
  LoadingDodaj do ulubionych!
Wojciech Olszański (Aleksander Jabłonowski) zdjęcie Jan Bodakowski

Wojciech Olszański (Aleksander Jabłonowski) / Fot. Jan Bodakowski

Radosław Patlewicz wytoczył sprawę aktorowi występującemu pod pseudonimem Aleksander Jabłonowski (a noszącemu nazwisko jak rabin Awram Olszański z Bracławia). Co skłoniło autora pracy „Mord rytualny w Rzeszowie? Śledztwo historyczne” do pozwania ojca znanej aktorki Michaliny Olszańskiej (która zagrała główną rolę w filmie "Mam na imię Sara" pokazywanym na Warszawskim Festiwalu Filmów o Tematyce Żydowskiej Kamera Dawida”)?

Zobacz także: Polscy nauczyciele zmuszani do poddania się ideologii gender? “To zmuszanie do nazywania czarnego białym”

Jan Bodakowski [JB]: Co jednak skłania Pana do zajmowania się takimi postaciami jak Wojciech Olszański? Wiąże się to przecież ze sporą dawką nienawiści i wyzwisk ze strony jego zwolenników.

Radosław Patlewicz [RP]: To proste — oprócz tego, że jestem pisarzem, jestem też polskim patriotą. Jednym z moich autorytetów jest genialny myśliciel polityczny, Roman Dmowski. Tenże, w swoim tekście pt. „Gdybym był wrogiem Polski” wskazuje, że czasem warto wejść w skórę naszych wrogów, by poznać ich zamiary. Napisał, że przeciwnicy Polski chętnie utrzymywaliby wśród nas masę ludzi, których zajęciem byłoby szerzenie zamętu i fałszu, a więc także skłócanie, poniżanie i ośmieszanie środowiska patriotycznego, poprzez kreowanie fałszywych autorytetów. W ten sposób moim obowiązkiem jako Polaka jest także demaskowanie wilków w owczej skórze, które próbują wejść w środowisko patriotyczne, by rozsadzać je od środka.

[JB]: W przeszłości zajmował się Pan już kilkoma dziwnymi osobami oskarżanymi o to, że skłócają i ośmieszają patriotów jak Potocki, Chojecki, czy Czerniak. Teraz Jabłonowski. Jak to się w ogóle zaczęło?

[RP]: Zaczęło się w 2015 roku, z chwilą, gdy Wojciech Olszański został uwiarygodniony przez Piotra Korczarowskiego. Wprawdzie potem panowie się pokłócili, ale ostatnio znów współpracują, gdyż najwyraźniej stara miłość nie rdzewieje. Wówczas jeszcze nie byłem osobą publiczną, a moja pierwsza książka była w powijakach. Odsłuchałem nagranie z sierpnia 2014 roku, w którym nieznana osoba tytułująca się „Aleksander spod Warszawy” zadzwoniła do Radia Maryja i zwymyślała Antoniemu Macierewiczowi. Błyskawicznie powiązałem głos tej osoby z Wojciechem Olszańskim i umieściłem na swoim niszowym kanale YouTube z odpowiednim opisem. Po kilku dniach, w nieznany mi sposób, Olszański skontaktował się z moim znajomym z Nowego Sącza i prosił przez niego, bym usunął nagranie, gdyż rzekomo obawia się zemsty siepaczy Macierewicza, który wówczas był szefem MON. Dałem wiarę jego obawom i nagranie usunąłem. Nie chciałem brać na sumienie ewentualnej krzywdy, która mogła dotknąć tego człowieka. Ku mojemu zdziwieniu, po dwóch, czy trzech tygodniach, Olszański nagrał komentarz, w którym wymyślał Macierewiczowi znacznie brutalniej niż w Radio Maryja. To przekonało mnie, że jest to dęta figura, kreacja aktorska, polegająca na legendowaniu się jako charyzmatyczny przywódca. Zacząłem szukać informacji o tym człowieku. Bardzo szybko wyszły na jaw różne nieścisłości w jego życiorysie. Początkowo nic z tym nie robiłem, ale gdy stałem się szerzej znany, postanowiłem przestrzec Polaków przed jego działalnością. W 2018 roku nagrałem materiał demaskatorski, w którym zebrałem bardziej i mniej znane fakty o Olszańskim np. jego kłamstwa, że niby jest hodowcą bydła lub że był wychowywany przez członków Narodowych Sił Zbrojnych i Związku Jaszczurczego, np. przez Władysława Wekera. Okazało się, że Olszański jest z zawodu aktorem, a rodzina Wekera zaprzeczyła, jakoby w ogóle się znali. W odpowiedzi Olszański zwyzywał mnie, a dodatkowo kłamliwie zarzucił, że obrażałem jego rodzinę. W rzeczywistości, w swoim nagraniu pochwaliłem talent jego żony – śpiewaczki, oraz skrytykowałem „rozbieraną” karierę jego córki Michaliny. Potem okazało się, że to nie jego córka, co zresztą sam ogłosił. Fala hejtu, jaka wylała się na mnie ze strony świeżo zakładanych kont YouTube, jedynie potwierdziła, że coś było tu nie tak.

[JB]: Na tym wasz konflikt się nie skończył. Co było dalej? Co udało się Panu jeszcze zdemaskować?

[RP]: W dalszym ciągu drążyłem sprawę tego człowieka. Dzięki upoważnieniu dziennikarskiemu od Magna Polonia m.in. wydobyłem z IPN teczki jego i jego rodziców. Wówczas wyszło, że wcale nie pochodził z nizin społecznych, jak deklarował, ale z komunistycznej nomenklatury. Jego ojciec nie był „dojarzem”, a matka „oborową”, jak zadeklarował. W rzeczywistości ojciec był zastępcą dyrektora w państwowej firmie budowlano-montażowej oraz odznaczonym srebrnym krzyżem zasługi aktywistą PZPR. Matka z kolei była główną księgową w BTM „Juwentur”. Wychował się w mieście Bolesławcu, a nie na wsi. Wobec tych oczywistych dowodów oszustwa, Olszański zwyzywał mnie od Żydów, Ukraińców i neobanderowców. Jak zwykle było to całkowite kłamstwo i potwarz z jego strony, zwłaszcza odnośnie rzekomego banderyzmu, gdyż tak się składa, że mój dziadek i pradziadek byli prześladowani przez UPA za swoją polskość. Co ciekawe, z dokumentów rodziców Olszańskiego wynika, że jego matka pochodziła z Sambora i nosiła panieńskie nazwisko „Franczuk”, więc jak już koniecznie chce gdzieś szukać korzeni z Ukrainy, niech robi to u siebie. Tego typu kuriozów było więcej ,np. Olszański swego czasu zarzucił mi, że nienawidzę polskich traktorów Ursus, podczas gdy jak na złość, posiadam traktor akurat tej marki.

[JB]: Jak doszło do tego, że wytoczył Pan Jabłonowskiemu powództwo cywilne?

[RP] Po demaskacji zomowca Huberta Czeniaka, Olszański wraz z innym prymitywem, ukrywającym się pod pseudonimem „Jack Caleib”, publicznie straszył mnie zniszczeniem przy pomocy polskich sądów. Oprócz nowej fali hejtu ze strony wyznawców obu oszustów Caleib złożył przeciwko mnie zawiadomienie do prokuratury w Zgorzelcu, że rzekomo pojechałem pod jego blok w niemieckim Görlitz i z obnażonym nożem krzyczałem do okna, że go zamorduję (sic!). Prokuratura nie podjęła tego kuriozalnego zawiadomienia. Skoro jednak Olszański zaczął straszyć mnie sądami, postanowiłem pójść tą drogą. Na początku 2020 roku wytoczyłem mu powództwo cywilne za nazywanie mnie banderowcem i kłamliwe twierdzenia, że w swojej książce o historii Polski nic nie napisałem o Rzezi Wołyńskiej (w rzeczywistości tematowi poświęciłem cały podrozdział). Jakiś czas po złożeniu pozwu do sądu zgłosił się do mnie oficer ABW, prosząc o spotkanie w jednej z rzeszowskich kawiarni. Chciał porozmawiać o osobach, na których temat przygotowywałem materiały prasowe. Odmówiłem, gdyż z polskojęzycznymi służbami nie chcę mieć niczego wspólnego. Zastrzegłem, że na dobrowolne kontakty się nie zgadzam i jeśli nadal chce ze mną porozmawiać, niech mnie każe zatrzymać albo wyśle oficjalne wezwanie na przesłuchanie w budynku rzeszowskiej delegatury. Sama propozycja dała mi wiele do myślenia, gdyż dowodziła, że ci ludzie (Olszański, Potocki itd.) są rozpracowywani przez służby, albo przez nie prowadzeni, lub po prostu wykorzystywani są w roli pożytecznych idiotów, w celu ośmieszania polskiego patriotyzmu.

[JB]: Do rozprawy w Sądzie Cywilnym jednak nie doszło. Dlaczego?

[RP]: Sprawa cywilna od początku była torpedowana i przewlekana w czasie przez instytucje państwowe. Olszański nie odbierał pism z Sądu, wobec czego ten zobligował mnie do doręczenia pozwu przez komornika. Komornik skutecznie doręczył pozew i sporządził z tego protokół, który z niejasnych powodów nie został przez Sąd uznany. Postępowanie zostało zawieszone, od czego się odwołałem. Następnie dostarczyłem do Sądu szereg dowodów na zamieszkiwanie przez Olszańskiego tylko i wyłącznie przy ul. Solec w Warszawie. Udało mi się m.in. pozyskać wyciąg z systemu PESEL, ZUS, US, działu meldunkowego Urzędu Miasta Warszawy i oświadczenie byłego współpracownika Olszańskiego, który bywał w jego bloku. Wszystkie te dokumenty wskazywały tylko i wyłącznie na adres na Solcu. Zrealizowałem nawet nagranie, na którym rozmawiałem z sąsiadkami z piętra Olszańskiego. Kobiety potwierdziły, że tam mieszka. Sąd nie dał temu wiary i umorzył postępowanie, konsekwentnie stojąc na stanowisku, że pozwany nie mieszka tam gdzie mieszka. Odwołałem się od tego postanowienia do Sądu Apelacyjnego.

[JB]: Sąd ostatecznie uznał, że Jabłonowski jednak mieszka tam, gdzie Pan wskazywał. Jak do tego doszło?

[RP]: Korzystając z faktu legendowania Olszańskiego poprzez jego czasowe aresztowania, dwukrotnie (w grudniu 2021 i lutym 2022) wysyłałem do Sądu informacje mówiące, że delikwent przebywa w areszcie. Reakcja Sądu znów była podejrzana, gdyż zwlekał z działaniem ponad 3 miesiące, a gdy wreszcie, na początku maja, wysłał do aresztu odpis jednego z postanowień, okazało się, że nic z tego nie wyszło, gdyż tego samego dnia, gdy listonosz podejmował próbę doręczenia, Olszański z aresztu wyszedł. Po moich kolejnych interwencjach Sąd wysłał do aresztu zapytanie o aktualny adres osadzonego, gdyż zgodnie z procedurą, każdy opuszczający areszt, musi takowy podać. Okazało się jednak, że zapytanie to wysłano do zupełnie innego aresztu niż ten, w którym Olszański przebywał. Po wykonaniu kolejnych telefonów i napisaniu oficjalnego pisma do aresztu w Bydgoszczy, ten nie tylko odpisał Sądowi Apelacyjnemu, ale też przekazał wniosek o adres do właściwego aresztu — w Potulicach. Areszt w Potulicach wysłał do Sądu informację, że stałym miejscem zameldowania i zamieszkania Olszańskiego jest warszawski Solec – adres, który podawałem od samego początku. Rozpatrując moje zażalenie na postanowienie o umorzeniu, Sąd zmuszony został uznać ten adres i w całości uchylić postanowienie. Co ciekawe, nie skierował sprawy do ponownego rozpatrzenia. Jeszcze nie wiem, co dokładnie oznacza ten zabieg. Najpewniej chodzi o dalsze granie na czas i wysyłanie sobie akt tam i z powrotem z Sądu I do II instancji i na odwrót, co już miało miejsce w tej sprawie w przeszłości. Wszystko to potwierdza moje przypuszczenia, że Olszański może być przez jakieś siły ochraniany, przynajmniej czasowo.

[JB]: Jak doszło do wszczęcia procedury karnej przeciwko Jabłonowskiemu?

[RP]: Spór z Wojciechem Olszańskim chciałem rozstrzygnąć honorowo, w sądzie cywilnym. Domagałem się przeprosin i zapłaty pewnej kwoty na cele społeczne. Jak widać, dzięki dziwnemu parasolowi ochronnemu, który ma nad sobą ten człowiek, jest w procedurze cywilnej de facto nieuchwytny. Proces toczy się już przez 2,5 roku i nawet nie wyznaczono terminu pierwszego posiedzenia. Poczucie totalnej bezkarności spowodowało, że na początku tego roku Olszański pokusił się o publiczne wygłaszanie wraz z Marcinem Osadowskim gróźb pobicia pod moim adresem. Pobicia tego mieli dokonać wraz ze swoimi zwolennikami. Osadowski zadeklarował, że w ten sposób wymierzą mi „naturalną sprawiedliwość”. W konsekwencji gróźb i wyzwisk moja skrzynka e-mail i profile w mediach społecznościowych zostały ponownie zalane wyzwiskami i groźbami od wyznawców tych ludzi. Padły m.in. deklaracje gwałtu i zamordowania mojej żony oraz dzieci. Poczułem się autentycznie zagrożony ze strony członków tej groźnej, wulgarnej sekty politycznej, gdyż o ile Olszański i Osadowski mogą robić to na zlecenie lub za pieniądze (nawiasem mówiąc, podczas swojej rozprawy w Bydgoszczy Osadowski twierdził, że ich działalność to „performens humorystyczno-artystyczny”), to ich sfanatyzowani wyznawcy, którzy na serio biorą każde ich słowo, mogą być zdolni do wszystkiego, w tym do realnego zamachu na mnie i moją rodzinę. W związku z powyższym złożyłem w prokuraturze w Sanoku zawiadomienie o groźbach karalnych. Uważam, że należy powstrzymać tych ludzi, zanim doprowadzą do prawdziwej tragedii. Przy okazji, zawiadomienie miało sprawdzić, czy Olszański będzie chroniony również w procedurze karnej. Dodam, że jakiś czas temu, w Londynie miało dojść do pobicia jednego z krytyków Olszańskiego. Grupa, która napadła na starszego człowieka, miała krzyczeć: „pozdrowienia od Wojtka”.

[JB]: 23 września doszło do zatrzymania Jabłonowskiego. Czy miało to związek z Pana sprawą, czy też działalnością OMZRiK, który błyskawicznie odtrąbił to jako swój sukces?

[RP]: Prymitywna i wulgarna działalność Olszańskiego i Osadowskiego jest na rękę lewicy, gdyż instytucje pokroju wp.pl, onet.pl, Gazety Wyborczej i OMZRiK, ochoczo przedstawiają tych ludzi jako „skrajną prawicę” i rzekomych przywódców ruchu narodowego w Polsce. W ten sposób dochodzi do bardzo sprytnego i niestety skutecznego obrzydzania Polakom idei narodowej i w ogóle patriotyzmu. Ogólnie, w kreacji aktorskiej „Aleksandra Jabłonowskiego” widzę wiele podobieństw do budowania mitu Lecha Wałęsy i Józefa Piłsudskiego. Osobników tych, podobnie jak Olszańskiego, legendowały aresztowania. Powszechnie też przymykano oczy na ich kłamstwa i wulgarność. Prawda jest taka, że poprzez wychwalanie PRL, Sierowa, Stalina, Gomułki, Jaruzelskiego, Piaseckiego, Kim Jong Una, popieranie Rosji i Białorusi, komunistycznej reformy rolnej, aborcji, a także deklaracje nienawiści do polskiej wiary, poprzez np. cytuję: „sram na biblię”, Olszański należy do formacji chamokomunistycznej, a więc odłamu skrajnej lewicy. OMZRiK trudni się płatnym donoszeniem na różnych ludzi, w tym na Olszańskiego, więc podwieszanie się pod czyjeś dokonania na tym froncie, tylko uwiarygadnia ich rzekomo skuteczną walkę z „prawicowymi” ekstremistami. W ramach mojej sprawy błyskawicznie przesłuchano Osadowskiego. Co do Olszańskiego, pomimo tego, że jednostka policji ma 14 dni na realizację wniosku, trwało to ponad 3 miesiące. Olszański, który deklaruje wobec swoich wyznawców, że stawia się na każdy wniosek policji, dostał trzy kolejne wezwania. Nie stawił się na żadnym z wyznaczonych terminów, wobec czego prokuratura, zgodnie z procedurą, wystawiła nakaz przymusowego doprowadzenia. Podobno podczas próby zatrzymania, Olszański uciekał i skakał przez jakiś płot. Można to żartobliwie skwitować, że upodobnił się do Wałęsy, z którym zresztą wystąpił na jednym z wieców „Solidarności” na przełomie lat 80. i 90.

[JB]: Jakie skutki przyniosło ostatnie zatrzymanie Jabłonowskiego?

[RP]: Jeśli chodzi o sprawę karną z mojego zawiadomienia, jeszcze nie wiem. W szczególności nie jest mi wiadome, czy udzielił wyjaśnień, czy tchórzliwie odmówił składania zeznań, jak to uczynił drugi „bohater” postępowania — Marcin Osadowski. Ponadto nie mam wiedzy, czy zostanie mu dołożony zarzut ucieczki w trakcie zatrzymania. Mam nadzieję, że ci ludzie mimo wszystko nie mają nad sobą żadnego parasola ochronnego i to, co działo się dotychczas, było tylko jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności. Jeśli tak jest, powoli zbliża się koniec ich wulgarnej działalności na szkodę polskiego interesu narodowego.

[JB]: Czy nie obawia się Pan kolejnych wyzwisk i ataków ze strony zwolenników tych ludzi?

[RP]: Ataki już mają miejsce. Z uwagi na ostatnie zatrzymanie, wyznawcy Olszańskiego rzucili się na mnie z nowymi wyzwiskami, groźbami pobicia i zamordowania. M.in. nazywają mnie „donosicielem”, który „atakuje swoich”. Zupełnie zapomnieli, że Olszański jako pierwszy wzywał do rozprawienia się ze mną przy pomocy prokuratury i sądów oraz że w zeszłym roku donosił w prokuraturze na swojego autentycznego kolegę, Tomasza Krasuckiego. Jego zeznania doprowadziły do skazania Krasuckiego za sianie nienawiści wobec Ukraińców. Co ciekawe, drugim z zeznających w tej sprawie był Piotr Tyma ze związku Ukraińców w Polsce. Co do „atakowania swoich”, Olszański osobiście wystąpił z hasłem, że rzekomo jesteśmy po tej samej stronie barykady. Oświadczam zatem, że nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy po tej samej stronie. Ja jestem katolikiem i polskim patriotą, a on chamokomunistą. Żaden polski patriota czy to monarchista, narodowiec, czy nawet piłsudczyk, nigdy nie pokusiłby się o słowa pochwały wobec takich antypolskich zbrodniarzy jak Iwan Sierow, nigdy nie poparłby aborcji na życzenie i nigdy nie zadeklarowałby nienawiści do Pisma Świętego.

[JB] Jeśli ci ludzie są zadaniowani, jaki może być cel służb?

[RP] Informacja o antypolskiej prowokacji kaliskiej z 11 listopada 2021 roku, podczas której Wojciech Olszański i jego wyznawcy spalili nieobowiązujący od co najmniej 220 lat Statut Kaliski, obiegła cały świat. Gazety od Kanady po Australię opisywały wydarzenie w duchu „odradzania się hydry polskiego faszyzmu”. W ten sposób na wydarzeniu, wbrew myśleniu życzeniowemu wyznawców Olszańskiego, nie zyskali Polacy, ale Żydzi i inne środowiska antypolskie. W mojej ocenie, organizacje „przemysłu holokaust” i ich sojusznicy, mogą zacierać ręce i wręcz prosić o więcej, najlepiej jakieś ofiary śmiertelne. Znając dzisiejszy klimat i uległość władz warszawskich wobec Izraela i diaspory, gdyby wyznawcy Olszańskiego, dopuścili się mordu na grupie Żydów, przepraszaniu i pełzaniu u żydowskich stóp nie byłoby końca. Władze błyskawicznie zdelegalizowałyby wszelkie organizacje narodowe, a w ramach zadośćuczynienia finansowego, oficjalnie zatwierdziłyby wypłacenie bezprawnych roszczeń do mienia bezdziedzicznego. Proszę nie bagatelizować tego hipotetycznego scenariusza, gdyż jest on logiczny i wewnętrznie spójny, a więc możliwy do realizacji.

[JB]: Co dalej ze sprawą Jabłonowskiego po przesłuchaniu obu podejrzanych? Jaki ma to związek z Ośrodkiem Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych?

[RP] 30 września prokuratura wysłała do Sądu Rejonowego w Sanoku gotowy akt oskarżenia przeciwko Olszańskiemu i Osadowskiemu. Zobaczymy, czy na rozprawach również będą twierdzić, że ich groźby to „performens humorystyczno-artystyczny”. Co ciekawe, wyznawcy tych ludzi twierdzą, że jestem Żydem lub Ukraińcem i w dodatku sojusznikiem OMZRiK. Z tej okazji pragnę wspomnieć, że jakiś czas temu Konrad Dulkowski z OMZRiK złożył przeciwko mnie zawiadomienie do prokuratury, twierdząc, że sieję nienawiść do Żydów i Ukraińców. Dla obu tych grup jestem zatem takim samym wrogiem, ale atakują mnie z biegunowo różnych pozycji. Widać taki już los prawdziwego patrioty… Zawiadomienie OMZRiK, z uwagi na swoją kuriozalność, zostało odrzucone przez prokuraturę. Dulkowski złożył je w ramach zemsty za moje nagranie z 17 września 2022 roku, demaskujące działalność jego „ośrodka”. W związku z tym złożyłem przeciwko niemu własne zawiadomienie, m.in. z art. 238 i 286 Kodeksu Karnego. Daj Boże uda mi się unieszkodliwić obie te lewicowe patogrupy, zarówno Olszańskiego, jak i Dulkowskiego.

Z Radosławem Patlewiczem rozmawiał Jan Bodakowski

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY