Zobacz także: Morawiecki w „Die Welt”: UE to nie demokracja, ale oligarchia
Problemy się nawarstwiały
Zdaniem eksperta kwestie bezpieczeństwa energetycznego to złożony problem.
Problemy, z którymi przyszło nam się mierzyć, pokazują, że nie ma zero-jedynkowych rozwiązań. Energetyka to tak poważna sprawa, że wystarczy susza albo braki wody na terenie Europy, aby w jednym momencie doszło do zakłóceń pracy we wszystkich elektrowniach, szczególnie atomowych. Wysychające rzeki powodują, że nie ma czym chłodzić reaktorów. Wystarczy wojna i paraliż na granicach, aby doszło do problemów – podkreślił Maciejewski.
W jego opinii w ostatnich latach doszło do pewnej kumulacji nieprzychylnych czynników.
Kiedy świat ruszył po pandemii, wzrosło zapotrzebowanie na energię, paliwa. Jak do tego dodamy gazową politykę Rosji i Niemiec, to wszystko się skumulowało i dziś mamy wielką kulę śnieżną, która powoduje, że ceny energii, węgla idą do góry, a my przy kasach widzimy wysokie rachunki – stwierdził.
Bezpieczeństwo energetyczne wymaga stabilności
Jeszcze jakiś czas temu UE kładła nacisk na odchodzenie od węgla. Teraz, ze względu na kryzys energetyczny, ten surowiec chwilowo wraca do łask.
Problem z węglem nie polega na tym, że w Polsce nie ma węgla. Polska stoi na węglu, ale pozwoliliśmy politykom europejskim zamykać nasz główny kręgosłup bezpieczeństwa europejskiego. Nie ma w Europie państwa, które opiera się o wiatraki i fotowoltaikę, ponieważ bezpieczeństwo energetyczne wymaga stabilności. Do tej pory stabilnymi nośnikami energii jest węgiel i atom – powiedział Andrzej Maciejewski.
Płacimy dziś „karniaki” za słuchanie nieodpowiedzialnych brukselskich polityków. (…) Jako Polska musimy mieć w końcu atom – dodał.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
Radio Maryja