- Warszawskie służby zostały postawione na nogi po informacji o ładunkach wybuchowych w biurach poselskich Ewy Kopacz i Marcina Kierwińskiego.
- Na miejsce przyjechało kilka jednostek straży pożarnej wraz z mobilnym laboratorium chemicznym.
- Według informacji służb trwają czynności w biurach, które mają ustalić prawdziwość zgłoszenia.
- Ze wstępnych informacji wiadomo, że najprawdopodobniej był to fałszywy alarm.
- Zobacz także: Kolejny krok w stronę Zielonego Ładu. Rząd przyjął ustawę wiatrakową
Warszawskie służby zostały powiadomione o rzekomych ładunkach wybuchowych w biurach poselskich Ewy Kopacz oraz Marcina Kierwińskiego. Na miejsce przybyło kilka jednostek straży pożarnej wraz z mobilnym laboratorium chemicznym.
Ulica Bracka, gdzie znajdują się wspomniane biura została odcięta od ruchu. Obecnie trwają tam prace służb mundurowych, które mają ustalić autentyczność zgłoszenia.
Fałszywy alarm bombowy?
Jak przekazał rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski, na skrzynki mailowe urzędów miejskich, biur poselskich i instytucji w całej Polsce wpłynęły informacje o podłożeniu ładunków wybuchowych.
Dodał, że według informacji przekazanych straży przez policję informacje o ładunkach wybuchowych mają niską wiarygodność. Ze wstępnych ustaleń wynika, że wspomniane instytucje nie będą ewakuowane.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
interia.pl