Czy transaktywiści sięgną po nasze dzieci? Taki jest plan [OPINIA]

Dodano   1
  LoadingDodaj do ulubionych!
Zdjęcie ilustracyjne.

Zdjęcie ilustracyjne. / Fot. Pexels

Nie musieliśmy długo czekać, aby lewicowy front postępu doszedł do wniosku, że podmiotem wyzwolenia nie muszą być tylko dorośli ludzie. Jak się okazuje, kwestia samoidentyfikacji w ramach LGBT+ dotyczy również dzieci.

Mądrość etapu bywa zmienna. O ile feminizm narodził się jako ruch wyzwolenia kobiet, tak obecnie jego postulaty nie ograniczają się tylko do ludzi płci żeńskiej. Feministką może być każda kobieta, również ta społeczno-kulturowa. Literka „T” stała się elementem obowiązkowym. Na ten moment jedyną słuszną linię wyznacza feminizm transgenderowy, który nie wyklucza transseksualistów w przeciwieństwie do „terfizmu” – rzekomo skrajnego odchylenia w lewicowej rodzinie, które sprowadza się do nieuznawania mężczyzn za kobiety i odwrotnie. Do odstrzału – jak stwierdziliby ekstremiści.

Zobacz także: Jest reakcja PiS na zamieszanie wokół Polskiego Ładu. Minister zdymisjonowany

„Wasze dzieci będą takie jak my” – hasło niemieckich aktywistów

Ryan T. Anderson, autor głośnej książki „Kiedy Harry stał się Sally. Przemyślenia w czasach transpłciowości” (Wydawnictwo WEI), w listopadzie 2021 roku udzielił wywiadu na łamach Tygodnika „Do Rzeczy”. W rozmowie z Piotrem Włoczykiem zwrócił uwagę na narastające zjawisko indoktrynacji dzieci i młodzieży w duchu agendy LGBT, właśnie z naciskiem na literkę „T”. Chociaż wypowiedział się w kontekście USA, trudno udawać, że tego typu ekscesy nie docierają do Europy, w tym również do Polski. Niestety na naszym podwórku coraz częściej musimy mierzyć się z destrukcyjnymi efektami działalności lewicowych transaktywistów. Może rzeczywiście powinniśmy zawczasu ukrócić ich zakusy, zanim to szaleństwo rozpęta się na dobre? Jak to mówią, lepiej zapobiegać niż leczyć:

„Rodzice muszą dokładnie zaznajomić się z tym, co aktywiści promują w szkołach, co można usłyszeć o tym w mediach lub w Internecie. Wirtualny świat nastolatków, szczególnie media społecznościowe, pełen jest treści i obrazków promujących tożsamość »trans« i »różnorodność płciową« jako coś normalnego i zdrowego. Musimy zdawać sobie sprawę, że dzieci są tym bombardowane z wielu kierunków. To nie może mieć wpływu na to, jak postrzegają swoje ciała. Poza tym rodzice muszę zrozumieć, że przekaz LGBT zalewa szkoły. Nie tylko, jeśli chodzi o program nauczania, lecz także szeroko rozumianą kulturę szkolną. A niestety nie da się wypisać dziecka z kultury szkolnej na takiej samej zasadzie, jak można je wypisać np. z kontrowersyjnych zajęć dodatkowych. Co więcej, potrzeba nam prawa, które będzie zakazywało dorosłym ingerowania w naturalny rozwój dzieci” – przekonuje publicysta.

O specjalistyczny komentarz w tej sprawie poprosiłem dr. Filipa Furmana, doktora nauk o zdrowiu, socjologa, eksperta ds. socjologii zdrowia, bioetyki i komunikacji w zdrowiu, który reprezentuje Instytut Logos Europa. W styczniu tego roku na antenie TVP obejrzałem odcinek programu telewizyjnego „SĄDY przesądy”, który został poświęcony zagrożeniom płynącym z działalności transaktywistów. Jednym z gości Jakuba Moroza – oprócz psycholog Agnieszki Marianowicz-Szczygieł i dr. psychologii Andrzeja Margasińskiego – był właśnie dr. Furman, który zgodził się przesłać mi swoją opinię na temat pracy „Kiedy Harry stał się Sally”, notabene omawianej w czasie audycji:

„Książka jest istotna, ponieważ podejmuje politycznie trudny temat i robi to z jednej strony bez strachu przed nowoczesnymi przesądami poprawności politycznej, z drugiej strony robi to z szacunkiem i troską wobec osób borykających się z problemami tożsamości płciowej. Samo zjawisko transseksualizmu ma charakter dwojaki: z jednej strony to medyczna kategoria dysforii płciowej, z drugiej strony rosnące zjawisko o charakterze, w mojej ocenie, subkulturowym. Co do tego pierwszego spór toczy się głównie o to, czy właściwą formą pomocy przy tego typu przypadłościach byłaby pomoc w afirmacji płci biologicznej danej osoby czy zastosowanie procedur hormonalnych i chirurgicznych, tak by upodobnić tę osobę do płci przez nią pożądanej. Ten drugi sposób jawi się o tyle dyskusyjnym, że często nie kończy się sukcesem z punktu widzenia terapeutycznego, a jest nieodwracalny i skutkuje bezpłodnością. Mamy ponadto zjawisko identyfikowania się jako osoby »transseksualne«, »transpłciowe« czy »niebinarne«, które nie pokrywa się z medyczną kategorią dysforii płciowej. Tu można zastanowić się, jakie są przyczyny tego zjawiska, które postrzegam jako fenomen stricte kulturowy. W jednym i drugim przypadku otoczenie społeczne takich osób powinno starać się podchodzić ze zrozumieniem do problemu i szukać dróg profesjonalnej pomocy, które takie osoby byłyby w stanie zaakceptować. Stygmatyzacja nie pomoże w przypadku problemu leżącego w sferze zdrowia psychicznego, a dla zjawiska o charakterze kulturowym może stać się paliwem” – twierdzi naukowiec.

Odsyłam również do obejrzenia wywiadu, który przeprowadziłem z Michałem Banasiem z Wydawnictwa WEI na antenie Mediów Narodowych. W programie poruszyliśmy temat zbanowania książki „Kiedy Harry stał się Sally” na Amazonie oraz omówiliśmy szerzej problematykę transpłciowości. Polecam serdecznie.

Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Przeglądaj wszystkie komentarze

POLECAMY